Lux Posted January 13, 2015 Share Posted January 13, 2015 na początku roku wzięliśmy psa ze schroniska, decyzja była długo omawiana i przemyślana. Obydwoje zgadzaliśmy się co do tego że kochamy zwierzęta a pies w domu musi się pojawić. Ja nigdy nie miałam swojego psa (czasem jakaś bida tymczasowo "na przechowanie"). Narzeczony miał kilka psów. Przed zabaraniem psa ustaliliśmy na co zwierzakowi będziemy pozwalać a na co nie, że jakakolwiek przemoc jest wykluczona, omówiliśmy współnie nawet jak będziemy psa karmić. Tylko co z tego skoro kiedy tylko pies się pojawił to narzeczony i tak robi po swojemu. Oto kilka tylko grzeszków: Zaprasza psa do łóżka (nawet ubłoconego ze spaceru), chociaż mi już po kilku pierwszych dniach udało się nauczyć Cziko, że na łóżko wchodzimy tyko za pozwoleniem. Dokarmia psa pod stołem kiełbasą i wszystkim co tylko pies zechce zjesć mu z ręki - a wiadomo zje niemal wszystko min. CZEKOLADĘ - na uwagi o zdrowiu słyszę tylko - "pies nie jest samobójcą, jak mu smakuje to mu nie zaszkodzi"... Szkolenie pozytywne w ogóle wyśmiewa, jak pies czegoś nie zrobi (np po dwóch dniach znajomości z nami nie biegnie radośnie na wołanie po imieniu - co moim zdaniem jest normalne) to podnosi ton głosu a w końcu niemal krzyczy. Pies się ciągnie, ja uczę go na tzw "drzewko", narzeczony nie ma cierpliwości więc albo psa szarpie, albo idzie tam gdzie Cziko go zaciagnie... z metody drzewka się śmieje, bo skoro nie zadziałała od razu to jego zdaniem nigdy nie zadziała. Ale dziś przeszedł samego siebie. Poszarpał psa na spacerze tak że Cziko cały się skulił ze strachu...oczywiście zabarałam mu smycz, w niezbyt ładnych słowach powiedziałam żeby sobie poszedł (co też zrobił) i wróciłam z psem do domu, to było jakieś 40 minut temu, pies jest zlękniony do tego stopnia, że nawet próba pogłaskania konczy się podwiniętym ogonem i położonymi uszami, nerwowo oblizuje nosek. Wiem, że się rozpisałam, ale chciałam wiedzieć dwie rzeczy: 1. Jak uspokoić psa, co zrobić żeby się przestał bać? 2. Jak dotrzeć do człowieka, który nie chce czytać, nie chce oglądać filmów ze szkoleń, uważa że miał psy w domu od zawsze i wie wszystko - a tak naprawdę nie wie nic, nie wie nawet (i nie chce wiedzieć) że przyjaźń z psem nie musi być oparta na przemocy Serce mi pęka, bo nie wiem co mam robić, myślałam że pies będzie wspaniałym towarzyszem dla nas i owszem, pies jest wspaniały... ale postawa mojego partnera rozczarowała mnie zupełnie i rozbiła. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
IvyKat Posted January 13, 2015 Share Posted January 13, 2015 Współczuję, ciężka sprawa. Tym bardziej, że dzisiaj narzeczony jest niekonsekwentny i ostry dla psa, a za parę lat może być taki sam dla dziecka. Ja bym zastosowała rozwiązanie radykalne i oddała narzeczonego w dobre ręce, póki jeszcze jest czas. Ale może ktoś inny zaproponuje mniej drastyczne wyjście. 2 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
evel Posted January 13, 2015 Share Posted January 13, 2015 Może spróbować go zabrać na zajęcia do dobrego trenera, który byłby rodzajem "autorytetu", a pokazałby Twojemu facetowi, że istnieją inne sposoby na nawiązanie relacji z psem niż skakanie z jednego bieguna (uleganie, niekonsekwencja) na drugi (krzyk, szarpanie)? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Berek Posted January 13, 2015 Share Posted January 13, 2015 Evel ma rację, to mogłoby jakośtam pomóc - sęk w tym, że to musi być naprawdę dobry fachowiec i taki, który też sobie potrafi poradzić z tzw. trudnym klientem. Skąd jesteś? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted January 13, 2015 Author Share Posted January 13, 2015 Jestem z górnego śląska, mam rzut beretem do "Wesołej łapki", ogladalam filmy i czytalam opinie o tej szkole... ale partner powtarza jak mantre, że w internecie wszystko super wyglada, a chodzi tylko o to zeby zaplacic a nic nowego sie nie dowiemy:/ Nie wiem jak do niego dotrzec, jak namowic, proponowalam ze pojdziemy raz i jesli trener mu powie ze dobrze "szkoli" psa to dam mu spokoj (a pewna jestem ze nikt rozsadny, zawodowo zajmujacy sie psami go nie poprze), chcialam tez zadzwonic i zapytac czy mozemy przyjsc na szkolenie bez psa, jako obserwatorzy... zeby chociaz zobaczyl jak ludzie wspolpracuja z psem, ale obawiam sie ze 1)gapie nie sa mile widziani 2)partner wysmieje ten pomysl, bo stwierdzi ze robie cyrk wokol psa. Obecnie nawet nie poruszam tematu, bo nie chce zeby mnie emocje poniosly. Pies spi i kwili przez sen z przrjeciem, uspokaja zie dopiero glaskany a do faceta chyba dalej nie dociera jaka mu zrobil krzywde :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Delph Posted January 13, 2015 Share Posted January 13, 2015 Skoro on już uważa, że "robisz cyrk" i się nad psem rozczulasz, to ja bym spróbowała od drugiej strony. Pokaż mu bardziej "męską" stronę współpracy z psami, to znaczy zadaniową. Psie sporty, posłuszeństwo (obi), ipo, tropienie i ratownictwo. To może zadziałać lepiej niż patrzenie na placyk wypełniony szczeniętami faszerowanymi smaczkami, bo mężczyzna może z takiego obrazka wyciągnąć złe wnioski i dopowiedzieć sobie swoje. Jak już będzie pełen podziwu, co można osiągnąć z psem sportowym lub służbowym pogadajcie z zawodnikami (najlepiej płci męskiej) w jaki sposób osiąga się takie wyniki, a najlepiej udajcie się na szkolenie do takiej osoby. Wtedy autorytet powinien zrobić swoje. Tylko uważnie wybierzcie szkoleniowca, bo są i tacy, przy których Twój luby to pewnie delikatny wrażliwiec :P i nie powierzyłabym im nawet patyczaka. 3 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
evel Posted January 13, 2015 Share Posted January 13, 2015 Popieram Delph. Więc Łapka raczej odpada :P Ja bym zaczepiła kogoś od Fryca http://www.marekfryc.pl/ A "gapie" są zwykle mile widziani, bo to potencjalni klienci. No chyba, że szkolący ma coś do ukrycia. Ja tam nigdy nie spotkałam się z odmową, gdy chciałam niezobowiązująco popatrzeć jak ktoś pracuje. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
KapustaPusta Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Sugestia Ivy jest tu jednak najważniejsza.... Pies to pies, możesz narzeczonemu powiedzieć żeby spadał i że Ty się będziesz nim zajmowała. Jeżeli wbrew Tobie doprowadził psa do takiego stanu to tak bym zrobiła. Bałabym się co będzie dalej. Faktycznie powinnaś przemyśleć sprawę i rozważyć odesłanie go na inną planetę. Z kimś takim założyć rodzinę i szarpać się o dziecko to musi być koszmar. Na szczęście masz teraz wszystko jak na dłoni. Wykorzystaj tę wiedzę i nie daj ciała w przyszłości. Co do chęci zmienienia narzeczonego to obawiam się że to niewykonalne. Tak został wychowany / taką ma naturę i już. Ciebie też nie zmieni bo wierzysz w to co robisz. On pewnie też. Współczuję ale dla mnie sprawa jest krystalicznie jasna. Za dużo widziałam już takich "narzeczonych". 2 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
PieswWarszawie.pl Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Trudna sytuacja. Skoro jesteście na etapie narzeczeńskim to widać znacie się już trochę i decyzja o rozstaniu nie będzie łatwa. Ale jeżeli on wyśmiewa/unika/krytykuje podejście proponowane przez Ciebie i popierane przez specjalistów, to ja bym uciekała co sił w nogach, zwłaszcza, że z tego co piszesz, chłopak nawet nie stara się przeskoczyć nad swoją krytyką i sprawdzić czy może jakoś poprawić zachowanie względem psa, czy są inne metody wychowawcze. On nie widzi problemu i to nie wróży dobrze. Wiem, że łatwo dawać rady przez internet - "zostaw go", "rozstańcie się", ale tu już nie chodzi tylko o Ciebie, ale o drugą istotę, za którą wzięliście odpowiedzialność. Może wizyta na "męskim" placyku z psimi sportami to dobry pomysł i okaże się, że haczyk chwyci i za to trzymam kciuki. Ale z drugiej strony - a jak będziecie mieć dziecko to gdzie będziesz go zabierać aby pokazać dobre metody wychowawcze? Moim zdaniem tu nie chodzi o psa, ale o całe podejście. Opiekować się psem w pojedynkę to zadanie, które wymaga trochę wysiłku przy planowaniu dnia/tygodnia, ale da radę to zrobić. Been there, done that :) 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Berek Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 WŁ jako źródło "zdrowej męskiej rozrywki przy szkoleniu psów" odpada. Marek Fryc O.K. i jeszcze oni mają tę zaletę że umieją szkolić. Myślę że w gruncie rzeczy Tobie też przyda się solidna dawka wiedzy o tym czym jest pies i jak działa (nie gniewaj się, ale w Twojej wypowiedzi też wychwytuje się rzeczy niepokojące z lekka) - naprawdę warto trochę się rozejrzeć za wsparciem. P.S. "Obecnie nawet nie poruszam tematu, bo nie chce zeby mnie emocje poniosly." Daruj, że pewnie trochę wyolbrzymiam, ale te wszystkie panie ktore pozwalają żeby ich chłop im regularnie przywalał albo tlukł dziecko :-( dokładnie tak działają. Na początku zamiast od razu zrobić za coś takiego piekło - przeczekują, "dla dobra związku" albo "to był tylko jeden raz" i tak dalej. Jesteś na świetnej drodze do zostania kobitką-męczennicą. Stało się coś, na co nie wyrażasz zgody, co Cię uwiera psychicznie, ale siedzisz cichutko, pozwalasz krzywdzić podległą sobie istotę i cierpisz w milczeniu. Daj kobieto spokój. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
isabelle301 Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Przede wszystkim przestań czytać to co napisały skwaśniałe stare panny, których nikt już nie chce - wiesz... jak się nie ma a by chciało to najlepiej wygłaszać komentarze - wywal narzeczonego. Weź człowieka na wspólny spacer - zaproponuj na spokojnie, że spróbujecie Twoimi metodami, ale nie odrzucaj wszystkiego co on proponuje. Wchodzenie na łóżko - czy jestes w stanie pójść na takie ustępstwo? Jeżeli tak - zamień to na NIE szarpanie smyczą. Jak najczęściej wychodź na spacery sama - odstresowuje Cie to i czyni szczęśliwą. Przez ten czas ucz psa ... a potem pochwal mu sie efektami. Szczerze? Metoda drzewka prowadzi donikąd... do usranej śmierci możecie się tak przeciagac... często gęsto niestety - niezaleznie od tego jak brutalnie to zabrzmi - szarpniecie na smyczy daje efekty - w odróznieniu od drzewka. Bardzo spokojnie opowiadaj facetowi o twoich obserwacjach psa, o jego zachowaniach, zwracaj mu uwagę, trącaj palcem gdy coś zauważysz - ale nie w formie pretensji... raczej - o! zobacz! widziałeś? wydaje mi się że pies nam przekazuje w ten sposób... (tu wstaw dowolnie) Jeżeli zaczniesz się z nim przekrzykiwac - nic dobrego z tego nie wyjdzie. Bo obydwoje macie rację. Pies wymaga troski ale nie matkowania. Porównania z facetem tłukacym żonę/dzieci... wogóle pomine milczeniem - sa tak idiotyczne, że az strach je czytać. Żenada na poziomie piaskownicy. Pamietaj - pies jest u Was dopiero kilka dni... musicie ustalić wspólne zasady, wspólne to znaczy nie tylko Twoje. Facet te z ma coś do powiedzenia... w kwestii dziecka tez będzie miał. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted January 14, 2015 Author Share Posted January 14, 2015 Myślę że w gruncie rzeczy Tobie też przyda się solidna dawka wiedzy o tym czym jest pies i jak działa (nie gniewaj się, ale w Twojej wypowiedzi też wychwytuje się rzeczy niepokojące z lekka) - naprawdę warto trochę się rozejrzeć za wsparciem. P.S. Daruj, że pewnie trochę wyolbrzymiam, ale te wszystkie panie ktore pozwalają żeby ich chłop im regularnie przywalał albo tlukł dziecko :-( dokładnie tak działają. Na początku zamiast od razu zrobić za coś takiego piekło - przeczekują, "dla dobra związku" albo "to był tylko jeden raz" i tak dalej. Jesteś na świetnej drodze do zostania kobitką-męczennicą. Stało się coś, na co nie wyrażasz zgody, co Cię uwiera psychicznie, ale siedzisz cichutko, pozwalasz krzywdzić podległą sobie istotę i cierpisz w milczeniu. Daj kobieto spokój. Tak, zdaje sobie sprawę z tego, że sporo wody upłynie zanim nauczę się jak postępować z psem - jednak uważam, że na plus da mnie jest szukanie wiedzy. Nie siadam bezradnie i nie mówię "no cóż mój pies jest niedobry/niegrzeczny, nauczę się z tym żyć i będziemy się razem męczyć". Pomogłoby mi gdybyś napisała co dokładnie niepokoi cię w moim postępowaniu względem psa - każda wskazówka na wagę złota :) Co do tego że jestem na dobrej drodze do zostania kobietą-męczennicą to się nie zgodzę. Zareagowałam na zachowanie z którym się nie zgadzam, powiedziałam co myślę. Ale nie widzę sensu w drążeniu tematu na siłę kiedy w dwójce ludzi buzuje od negatywnych emocji, bo jedyne co może z tego wyniknąć to kłótnia i więcej nieporozumień. Może się mylę, ale taki już mam charakter, że o ważnych rzeczach lubię rozmawiać kiedy emocje opadną i atmosfera się uspokoi. Przede wszystkim przestań czytać to co napisały skwaśniałe stare panny, których nikt już nie chce - wiesz... jak się nie ma a by chciało to najlepiej wygłaszać komentarze - wywal narzeczonego. Weź człowieka na wspólny spacer - zaproponuj na spokojnie, że spróbujecie Twoimi metodami, ale nie odrzucaj wszystkiego co on proponuje. Wchodzenie na łóżko - czy jestes w stanie pójść na takie ustępstwo? Jeżeli tak - zamień to na NIE szarpanie smyczą. Jak najczęściej wychodź na spacery sama - odstresowuje Cie to i czyni szczęśliwą. Przez ten czas ucz psa ... a potem pochwal mu sie efektami. Szczerze? Metoda drzewka prowadzi donikąd... do usranej śmierci możecie się tak przeciagac... często gęsto niestety - niezaleznie od tego jak brutalnie to zabrzmi - szarpniecie na smyczy daje efekty - w odróznieniu od drzewka. Bardzo spokojnie opowiadaj facetowi o twoich obserwacjach psa, o jego zachowaniach, zwracaj mu uwagę, trącaj palcem gdy coś zauważysz - ale nie w formie pretensji... raczej - o! zobacz! widziałeś? wydaje mi się że pies nam przekazuje w ten sposób... (tu wstaw dowolnie) Jeżeli zaczniesz się z nim przekrzykiwac - nic dobrego z tego nie wyjdzie. Bo obydwoje macie rację. Pies wymaga troski ale nie matkowania. Porównania z facetem tłukacym żonę/dzieci... wogóle pomine milczeniem - sa tak idiotyczne, że az strach je czytać. Żenada na poziomie piaskownicy. Pamietaj - pies jest u Was dopiero kilka dni... musicie ustalić wspólne zasady, wspólne to znaczy nie tylko Twoje. Facet te z ma coś do powiedzenia... w kwestii dziecka tez będzie miał. Metoda drzewka pewnie działa wolniej niż szarpanie smyczą, ale jednak jakieś efekty są... Pies na początku mało nie wyrywał mi ręki, teraz zdarza mu się pociągnąć, ale głównie przy silnych bodźcach (zobaczył biegnącego kota, został obszczekany przez psa, zaciekawił go pan z wózkiem na złom itd) - szarpanie w jego przypadku owszem skutkuje tym że ciągnie mniej ale widać że się boi. Nie chce żeby się bał. Nie zabraniam psu bezwzględnie wchodzić na łóżko, wymagam tylko by nie robił tego bez sygnału że mu wolno. Unikam w ten sposób sytuacji kiedy wolę żeby psa w łóżku jednak nie było i on to moim zdaniem rozumie. Podchodzi patrzy na łóżko, na mnie i czeka na sygnał czy może czy nie. Nie wiem co w tym złego... Wspólne zasady zostały ustalone przed decyzją o wzięciu zwierzęcia, tylko co z tego skoro partner teraz nie trzyma się tych ustaleń? Nie zgodzę się na siłowe wychowywanie psa i on o tym wiedział, nie chce żeby zwierze musiało się bać bo wierzę w to że lepsza jest dobrowolna współpraca choćbym miała psa wodzić smaczkiem za nos przez pół miasta. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Beatrx Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Gdyby to Twoj facet mial posprzatac po ubloconym psie lozko to odeszlyby mu takie pomysly. Tak samo naucz go znaczenia slowa "konsekwencja", bo nie wolno robic tak, ze raz psu pozwala sie ciagnac, a raz chce go "wychowywac" i nim szarpie. W ogole dla mnie czlowiek, ktory ma totalnie w czterech literach wczesniejsze ustalenia to zaden partner, niezaleznie czego te ustalenia dotycza. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Sowa Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Może przyda się, by nauczyć spokojnego chodzenia na smyczy. http://ciekawe.onet.pl/pies/artykuly/a-pies-ciagnie,1,4952309,artykul.html Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Berek Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Lux, jeśli dasz radę pracować nad wychowaniem psiska, nie będzie Ci się wydawać że nie masz postępów i tak dalej, to pewnie że możesz próbować sama. Natomiast dobry trener który coś niecoś podpowie - to nie jest takie złe rozwiązanie; choćby jednorazowa konsultacja. Wiesz, zawsze może lepiej żeby ktoś spojrzał na całą sytuację z zewnątrz, ktoś nie zaangażowany emocjonalnie. Do Marka Fryca możesz zdecydowanie iść z narzeczonym, myślę że panowie się świetnie porozumieją; możesz np. we wcześniejszej rozmowie zgłosić trenerowi co Cię niepokoi, położyć nacisk na fakt że zwierzak jest delikatny psychicznie, że jest psem po przejściach - i powiedzieć, jaka sytuacja miała miejsce i jak zareagował na nią pies. Jeśli możesz na spokojnie pogadać z narzeczonym o tym co się stało, to O.K., tylko pytanie, kiedy (i czy) te wybujałe emocje miną - i co się stanie jeśli za chwilkę będziesz mieć powtórkę z rozrywki? Wielu ludzi działa z psami dość schematycznie, często na zasadzie "z poprzednimi się sprawdzało, to teraz też zadziała"; swoją drogą, te zwierzaki naprawdę są cudownie elastyczne, co widać jak się popatrzy co ludzie z nimi wyprawiają - a one jakoś tam się w ten czy inny układ wpasowują. Prawdopodobnie narzeczony nie zastanawia się specjalnie, o co w tym wszystkim chodzi, pies miał być, to jest, tak jak kiedyś były poprzednie przed nim i tyle. :smile: Sowa dobrze radzi, tekst warto przeczytać - to tak swoją drogą. "Pomogłoby mi gdybyś napisała co dokładnie niepokoi cię w moim postępowaniu względem psa - każda wskazówka na wagę złota" Za duża fascynacja tak zwanymi "pozytywnymi metodami" i za dużo oglądania tych tak zwanych "pozytywnych metod" w wersji filmowej na youtube. :-) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
isabelle301 Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Fryc też tak namolnie naraja ci klientów? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
IlonaS Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 Sądzę, że Ty masz w głowie poukładane, chyba stoisz jednak przed poważnym problemem, bo tu chodzi nie o wychowanie pieska / myślę, że z tym dasz sobie radę, spokojnie /, ale o wychowanie partnera, z tym mogą być trudności. Pies potrzebuję odpowiedzialnego, stabilnego i konsekwentnego właściciela, który nie będzie działał na jego niekorzyść, który pokaże mu jak razem żyć. Pies ten jest ze schroniska, nie wiadomo jaką miał przeszłość - oczekiwałby teraz spokojnego życia. Musisz znaleźć jakieś rozwiązanie, widzisz, czasem takie sytuacje są sprawdzianem dla ludzi i możliwością dokładniejszego poznania się. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Kocurkotka Posted January 14, 2015 Share Posted January 14, 2015 zgodzę się z przedmówcą - trzeba wychować narzeczonego - pies się dużo nauczy jeśli obie strony będą konsekwentne i rozsądne a jednocześnie kochać psa jego zachowanie niczym ze Wsi, "najlepiej sprać psa bo tylko w tedy ma respekt do właściciela" :/ Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted January 15, 2015 Author Share Posted January 15, 2015 Sowa- dzięki, fajny artykuł. Cieszy mnie tym bardziej, że część ze wskazówek stosuje- wynikly one same w toku pracy z pieskiem jak np rada z częstym powtarzaniu "siadu". Pies wykonuje to szybko i ładnie, a ja to bezwzglednie wykorzystuje bez siadania nie sposob mu podac miske, zalożyć szelki czy zapiąć smycz lub zdążyć zamknac drzwi zanim sostanie się sciagnietym po schodach (jesli nie jest sie duzym facetem a kobieta o "nikczemnym wzroscie"). Podczas spaceru siadanie tez pomaga, kiedy widze ze smycz zaczyna sie napinac to prosze o siad zeby nie robic 10 drzewka w ciagu ostatnich 10 minut podobnie z "wróć", ktore zaczelismy ćwiczyć dzis. Zmiany tempa i kierunku ruchu sa od piczątku stałym elementem spaceru. Noszenie czegos w pysku-sadze ze mozemy sprobowac. Ale to nie bedzie łatwe- Cziko nie ma nawyku brania do pyska rzeczy ktorych nie moze zjeść:) Spuszczany ze smyczy na razie nie jest, czekamy na dostarczenie lonży... raz zaryzykowalismy, pora wieczorna, teren ogrodzony, ale na widok goldena Cziko znalazl luke i bylo niemiło. Póki co pies biega ze mna na smyczy, wiem ze to nie to samo ale przez najblizsze kilka dni musi wystarczyć. Ogólnie bardzo ciesze sie że trafiłam na to forum, dziękuje za wszystkie rady i jestem otwarta na kolejne sugestie czy uwagi co do błędów jakie robię:) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted January 15, 2015 Author Share Posted January 15, 2015 Za duża fascynacja tak zwanymi "pozytywnymi metodami" i za dużo oglądania tych tak zwanych "pozytywnych metod" w wersji filmowej na youtube. :-) metoda szkolenia jest moim świadomym wyborem, nie jestem niecierpliwcem, nie zraża mnie brak natychmiastowych efektów, za to jestem "wrażliwcem", nie potrafie psa szarpnąć, krzyknąć (chyba ze jest to sytuacja podbramkowa - zachowanie psa jest niebezpieczne dla niego lub kogos innego). Podnosząc głos na zwierze mam poczucie winy wymalowane na twarzy. Nie widze więc siebie w roli osoby szkolącej w inny niż pozytywny sposób, myślę że próba uczenia psa czegokolwiek w sposób niezgodny z moim temperamentem/charakterem osiagnę mizerne efekty lub efektów nie będzie wcale. Być może przebija sie z moich wypowiedzi spora ekscytacja, lub "fascynacja" ale nie dziw się :) Dla mnie pojawienie sie psa w życiu to WIELKIE wydarzenie, spełnienie jednego z długoletnich marzeń 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Sowa Posted January 15, 2015 Share Posted January 15, 2015 Lux, spróbuj wymagać siadu, zanim smycz zacznie się napinać. Za chwilę sama zorientujesz się, kiedy pies ma zamiar napiąć smycz - naprawdę warto o sekundę uprzedzić ten zamiar. I wtedy pochwała i nagroda za "siad" pomagają zobojętnić na przyszłość to, co psu wydawało się przed chwilą interesujące. Pies zacznie rozumieć - i pamietać - że w takiej sytuacji opłaca się siadać. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Berek Posted January 15, 2015 Share Posted January 15, 2015 Lux, spokojnie, nie namawiam do bezsensownych krzyków i szarpania - tylko do zachowania niejakiego dystansu do tego, co oglądasz na youtube czy czytasz. Dobra decyzja z tym zachowaniem ostrożności, po prostu jeszcze trochę za wcześnie na spuszczanie skoro nie jesteś bardzo, ale to bardzo pewna powrotu - poucz go na razie choćby na smyczy, cofając się, że hasło "do mnie" jest do bezwzględnego wykonania i że zawsze się opłaca. Na pewno to zrobiłas, ale spytam tak na wszelki wypadek - on ma adresówkę? To konieczność i dobrze by było gdyby to był solidny kawałek metalu z wygrawerowanymi danymi kontaktowymi do Was (np. te zakręcane, w kształcie malutkich zasobników na karteczkę z adresem mają paskudny zwyczaj rozkręcania się i dekompletowania). Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted January 15, 2015 Author Share Posted January 15, 2015 Dobra decyzja z tym zachowaniem ostrożności, po prostu jeszcze trochę za wcześnie na spuszczanie skoro nie jesteś bardzo, ale to bardzo pewna powrotu Na pewno to zrobiłas, ale spytam tak na wszelki wypadek - on ma adresówkę? Obecnie jestem pewna tego, że jeśli zobaczy coś interesującego to będę go gonić przez pół miasta - do pewności powrotu jeszcze daleka droga. Adresówki nie ma, ma zawieszkę z informacją że jest zachipowany :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Berek Posted January 15, 2015 Share Posted January 15, 2015 Wiesz, naprawdę lepiej żeby miał na sobie jakiekolwiek łatwe do odczytania dane - Twój telefon chociażby. Bywa tak, że tzw. przypadkowy znalazca (tfu tfu, odpukać, oczywiście zakładamy że nic niepokojącego się nie wydarzy) pobieżnie sprawdza czy da radę znaleźć jakikolwiek kontakt do właściciela - ale nie jest już taki chętny do udania się do lecznicy weterynaryjnej albo siedziby SM gdzie mają czytnik. Adresówka zwiększa szanse psa, po prostu. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
wronka Posted January 15, 2015 Share Posted January 15, 2015 Prosta adresówka naprawdę pomaga. Latem zeszłego roku zgarnęłam z ulicy prastarą amstaffkę. Jak się sporo później okazało była zachipowana, ale w trakcie sprawdzenia u weta czytnik chipa nie wykazał (a sprawdziliśmy wszędzie - wiedząc, że mogą wędrować). Na szczęście miała przy obroży lyssetkę z lecznicy i poprzez grzebanie w dokumentacji udało się dotrzeć do adresu właściciela. Cała akcja - do momentu, kiedy przekazałam sunię opiekunom - trwała ponad dwie godziny (bo duże miasto, więc się z nią nakursowałam). A można było to załatwić w piętnaście minut - gdyby miała adresatkę, choćby tylko z numerem telefonu. Warto. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.