Jump to content
Dogomania

Pies w miejscu publicznym


sensej.pln

Recommended Posts

Sluchajcie, ale temat to pies w miejscu publicznym. Czyli ulica, osiedle, park w srodku miasta. Nie mowimy o psich laczkach, podmiejskich wielkich parkach, zdziczalych lakach nad rzekami itp. rozumiem, ze psa sie puszcza w takich miejscach.
Ale na ulicy, osiedlu, w parku w srodku miasta? Naprawde?

 

Naprawdę. Nawet krwiożrecze rottki i kanary. Nawet bez kagańca. Nawet przy SM :P

Link to comment
Share on other sites

Prawo mówi tylko o kontroli nad psem - miasta to dowolnie interpretują.

Co poniektóre wręcz nakazują żeby pies był zawsze (!) w kagańcu...

 

Ludzie, jak i psy, różni są.

Są tacy, co się boją, są i bardzo przyjaźni.

Na spacerach spotkałam ludzi z dziećmi, którzy spokojnie spytali, czy mogą podejść i się z psem pobawić, ale i chłopaka, który oprócz dobermana w kolczatce miał też nóż, który wyciągnął, jak tylko mój pies pojawił się w pobliżu jego psiaka.

Mimo tego, że Nikkou był w kagańcu.

 

Przykłady różnych zachowań można mnożyć, ale przecież mieliśmy mówić o tym, jak takie współistnienie w przestrzeni publicznej miałoby się odbywać?

 

Znaczy, wszyscy spuszczamy psy i dajemy im ustalać hierarchię, a kto się boi niech siedzi w domu?

Nie do końca mnie ta wizja przekonuje :)

 

A co do życzeń (i zmieniając nieco temat) - życzyłabym sobie, żeby można było z psem do kawiarni wchodzić :)

Nie mówię do kuchni, ze względów oczywistych, ale gdybym mogła zabrać białasa ze sobą na spotkanie ze znajomymi byłoby idealnie :D

Obecnie jest to możliwe tylko latem gdy korzystamy z ogródków piwnych.

Wczesna wiosna, jesień i zima niestety odpadają.

A wydaje mi się, że grzeczny pies w takim miejscu nie byłby chyba większym problemem niż kilkuletnie dziecko.

Nie ma przepisu, który by zakazywał właścicielom kawiarni wpuszczać psy, więc pomarzyć mogę - kto wie, może jakiś dobry człowiek przeczyta i wprowadzi pomysł w życie :D

Link to comment
Share on other sites

"Znaczy, wszyscy spuszczamy psy i dajemy im ustalać hierarchię, a kto się boi niech siedzi w domu?"

 

 

Hy hy, no najwyraźniej.

 

Co do kawiarni, ha, to widać faktycznie zależy od miasta - stolyca pod tym względem łaskawa, przynajmniej Żoliborz i Bielany.

 

Kiedy powstaje nowa kawiarnia czy knajpa, wstępuję spytać czy wpuszczają z psami - reakcja jest na ogół  taka "jasne, o co kaman?" czyli jest to uznawane za stan normalny i personel jest zdumiony, że ktoś w ogóle pyta.

 

Rozśmieszyło mnie kiedy ostatnio na nieśmiałe pytanie "wpuszczają państwo grzeczne psy?" padła odpowiedź:

"wpuszczamy WSZYSTKIE!" - słowem, ta wegańska knajpeczka ma poprzeczkę ustawioną wyjątkowo nisko, bo nawet niegrzeczne są mile widziane.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Super!

Czyli nadzieja jest, trzeba tylko uparcie dopytywać :)

 

Mnie w Katowicach wręcz z ogródka raz próbowali wyprosić.

I to z Suhi-baru.

Myślałby kto, że potraktują wizytę najbardziej znanej japońskiej rasy, jak darmową reklamę, a tu nie ;)

Link to comment
Share on other sites

ja wczoraj bylam na spacerze z moimi 3 psami. byly luzem. przed nami szedl niezbyt mily owczar na smyczy. moje psy nie zblizyly sie do niego ani na chwile. w ogole nie trzeba bylo pilnowac ich, zeby nie podbily do zasmyczowanego psa. gdy mijalismy owczara on rzucal sie oczywiscie jak opetaniec, a moje psy przebiegly w bezpieczniej odleglosci i nawet na niego nie spojrzaly.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Co do linki jako ochrony psa, to ja tam nadal się upieram, że lepiej odwołać niż ciągnąć na sznurku :P Chyba że komuś nie udało się odpowiednio wypracować przywołania no to może ta druga opcja już lepsza :P Chociaż raczej nie do końca dobra. Kilka tygodniu temu moją Viki wgniótł w glebę jakiś duży kudłacz, na szczęście w kagańcu. Wyskoczył nagle zza zachwaszczonego pagórka więc nie miałam szansy psów przywołać, one też go nie zauważyły. Linka w tej sytuacji też by mi nie pomogła, bo jakoś średnio widzę wyszarpywanie swojego psa spod pazurów innego. Pobiegłam w kierunku tamtego psa i go przepłoszyłam, to samo bym zrobiła gdyby Viki była na lince. Swoją drogą, wiem, że nie każdy pies tak łatwo da się przegonić, ale to już osobny temat. Natomiast jeśli potencjalne zagrożenie zauważę choć chwilę wcześniej a tak się zwykle dzieje (opisany przeze mnie przypadek to był zdaję się pierwszy raz) to odwołuję i tyle. I tak, zawsze przybiegają, i nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. 

 

Generalnie moje dziewczyny na smyczach chodzą tylko tam gdzie ulica. Uważam, że jeśli psy są nauczone nikogo nie zaczepiać i są odwoływalne to zupełnie wystarczy. Oczywiście jeśli ktoś poprosi o zapięcie psów (nie zażąda) to zapnę :) 

Link to comment
Share on other sites

 Ja wychodzę z założenia że skoro nie reaguję to znaczy że nie ma takiej potrzeby. Dużo ludzi spotykam jeszcze nie raz na swojej drodze i wtedy wiadomo jest że jest spokój i nie trzeba się spinać. Niektórzy się śmieją że taki mały a dużego pogonił. A to jest po prostu unikanie negatywnej energii. 

Link to comment
Share on other sites

Ależ ja nie piszę ,że jeśli pies jest odwoływalny, nie zaczepia innych psów to ma koniecznie być na smyczy. Ja wolę mieć swojego na smyczy/ lince, a jak nie- to jest cały czas zajęty. Być może jest źle wychowany, ale nie wiem jakby zareagował gdyby zauważył przebiegającego mu przed nosem kota ;) Jest nieszkodliwy dla otoczenia, a to ,że nie chodzi jak w zegarku to już kwestia mojego wychowania. Raczej chodzi mi o psy, które swobodnie zwiedzają sobie otoczenie w miejscu publicznym, np. parku. To mi przeszkadza. Nigdy nie wiem jak taki pies zareaguje i wolałabym, żeby właściciel pytał się czy psy mogą się przywitać, a nie puszczał go "bo on jest niegroźny". Różne są sytuację, raz np. mój pies miał wenflon w łapie, owinięty "na słowo honoru" bandażem, za chwilę miał jechać do weterynarza na zmianę opatrunku. I podbiegł do nas wesoły piesek, chciał się bawić. Nie był groźny, właściciel nawet go odwołał- tylko Franek już zdążał zapiszczeć, nic groźnego się nie stało, ale sam fakt... Innym razem jest chory, wymiotuje co kawałek, ale właśnie wesołe pieski muszą się pobawić. I to już nawet nie chodzi o mojego psa,ale o o ich zdrowie. Jeśli pies idzie bez smyczy, a zachowuję się tak jakby na niej był- mam to w nosie, niech robi co chce :) 

Link to comment
Share on other sites

No jak pies odwolywalny nie jest to wiadomo, ze na te linke jest skazany. Ale nie oszukujmy sie, ze to taka super sprawa dla psa. Wiadomo, ze w zyciu roznie bywa i czasem zdarzy sie, ze na dluzszy spacer sie nie wyjdzie i pies od tego nie umrze. Ale to zaden argument, bo rownie dobrze mozna powiedziec, ze psy siedzace na metrowych lancuchach czy w klatkach nie umieraja.

Link to comment
Share on other sites

Jestem zwolenniczką zarówno smyczy, jak i biegania wolno, a więc zwolenniczką umiaru, zdrowej równowagi i dostosowania się do okoliczności.

 

Pies ma swoje psie potrzeby, jedną z nich jest eksplorowanie otoczenia i należy mu na to pozwolić. Przy czym o ile miejsce jest uczęszczane przez innych, dlaczego nie użyć np. 5 m flexi, albo zwykłej długiej linki, zwłaszcza jeśli w pobliżu, w tym momencie faktycznie są inni ludzie, w tym dzieci, starsi, rowerzyści albo inne psy? Korona komuś z głowy spadnie jak będzie musiał pochodzić za psem po trawniku? Nie lepiej na to spożytkować energię, niż na potencjalną awanturę, choćby z "mamuśką" ?!

 

Pobiegać luzem - też pies potrzebuje i to nie ulega kwestii. W kontekście miejsc publicznych, dyskusyjne jest tylko jak, gdzie, kiedy i co to za pies. Żeby psa w spokoju wybiegać, można przecież pojechać na łąki, pola, pod miasto, przy okazji ślady psu ułożyć, zwłaszcza jak "nic go tak nie interesuje jak wąchanie" ;) Można się jeszcze przeprowadzić na odludzie - zwłaszcza jak się jest pechowcem, co to na każdym spacerze spotyka samych kynofobów, a "KOMPROMIS" to dla niego sformułowanie ze słownika wyrazów obcych ;)

 

Mi nie przeszkadza, jeśli ktoś grzecznego i odwoływalnego psa spuszcza ze smyczy w m-cu publicznym, kiedy luźno puszczone psy hasają po trawniku w parku i się ze sobą bawią, albo kiedy właściciel bawi się ze swoim psem, np. w aportowanie. Ale nie przeszkadza mi to wyłącznie do czasu, aż nie zaczynają wchodzić mi w drogę (w znaczeniu dosłownym). Kiedy mija mnie psiarz z flegmatycznym psem bez smyczy, który nawet w naszą stronę nie spojrzy - OK, nie widzę problemu. Ale jeśli jego pies w mojej czysto subiektywnej ocenie zachowuje się tak, że nie mam pewności, czy za chwilę nie podbiegnie - wolałabym aby jednak sam z siebie lub na moją prośbę tego psa zapiął. Bo skąd ja mam do choinki wiedzieć jak się zachowa pies, skoro widzę go pierwszy raz, a już sama dyskusja tutaj pokazała, że "zdrowy rozsądek" ma tyle definicji ilu piszących, więc niekoniecznie należy wierzyć w zapewnienia psiarzy.

 

Natomiast co mnie wk...ia i to do n-tej potęgi, to psiarze, którzy roszczą sobie prawo do decydowania ZA MNIE o MOIM psie. Że np. mój pies potrzebuje się pobawić i socjalizować tu i teraz z jego psem i że jakaś nienormalna jestem bo nie pozwalam. Sorry, ale to taka osoba jest nienormalna i ma problem:

a ) bo nie potrafi sama zorganizować swojemu psu czasu na spacerze, aby spacer był dla psa ciekawy,

b ) bo nie potrafi sobie znaleźć znajomych z psami, którzy zechcieliby się z nią umawiać, więc jest skazana na okazjonalne zaczepianie obcych, 

c ) bo musi być strasznie sfrustrowana swoim nudnym życiem, że potrzebuje ingerować w cudze, włażeniem w drogę i mędrkowaniem od czapy.

  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

Jeszcze Polacy mają taką dziwną przypadłość, że MUSZĄ pieska pogłaskać! No MUSZĄ bo jak nie to umrą. Już nie raz zostałam nazwana wariatką, bo nie pozwoliłam głaskać swoich psów. Kiedyś jakiś namolny facet w autobusie wsadził mi rękę do siedzącego między moimi nogami psa, odepchnełam a ten znowu. BO JEGO WSZYSTKIE PIESKI LUBIĄ! Aż miałam ochotę mu pozwolić i udowodnić, że jednak nie wszystkie chyba...
Ostatnio babka przywiązała dwie akity pod pocztą, ok te akurat konkretne psy są przyjacielskie itd. ale jak przechodziłam obok i widziałam dziewczynę która biegła w ich stronę 'przyczajona', potem napiszczała na nie i wyczochrała po głowie to tylko się modliłam, żeby odeszła z całą ręką...

I tak sobie myślę, że będąc w Niemczech nikt nigdy nie podszedł do moich psów, żeby je pogłaskać. Nawet jak szłam i jakieś małżeństwo mnie zaczepiło, żeby pogadać o PSIE to stali obok mnie i nawet na psa nie patrzyli, nie mówiąć o ciumkaniu i pacaniu po głowie.

Skąd to się w nas bierze, że musimy koniecznie każdego po głowie poklepać? ...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

No, tego też nie rozumiem. Na szczęście Furia nie uchodzi na mieście za zbyt urodziwą, ot taki rachityczny, niedorobiony wilczur :D Więc z łapami jest w miarę OK. Gorzej z "ciumkaniem". Na szczęście, póki co wytłumaczenie, że może wskoczyć na głowę wystarcza. Jak jeszcze mam ze sobą piłkę albo gryzak i zaczynamy się bawić w "bierz" to większości ochota na bliższą znajomość przechodzi :)

Link to comment
Share on other sites

Różnice w podejściu do psów w różnych krajach nie wynika chyba ze specyficznego wychowania kynologicznego, tylko z ogólnej kultury i norm społecznych. W Niemczech ludzie mówią sobie dzień dobry, trzymają dystans, do głowy im nie przyjdzie wyciągać rece do dziecka czy do psa. We Włoszech za to, gdybym brała euraka za każde pogłaskanie psa ( po uptrzednim pytaniu czy można !) to gym była milionerem.
Jak w innych krajach nie wiem, tylko te dwa znam trochę lepiej i nie turystycznie.

No i moje psy też z tych nieurodziwych, dość spokojnie mi się chodzi po ulicach. Ludzie podziwiają dIwną maść, ale z dystansu. Ketlowy sly looking działa :)

Link to comment
Share on other sites

Holandia - podobnie jak w Niemczech. Plus powszechne tolerowanie wchodzenia z psem do kawiarni, restauracji. Plus bardzo restrykcyjne przepisy za jakiekolwiek dokuczliwe zachowanie psa w przestrzeni publicznej czy nawet dłuższe szczekanie w dzień we własnym domu, jeśli ten dom stoi w zabudowie szeregowej.

Link to comment
Share on other sites

Miło się czyta coś takiego. Pozostaje mieć nadzieję, że i u nas będzie się to zmieniać. Nie mam doświadczeń z przepisami i kulturą psiarzy w innych krajach, co najwyżej jakieś pojedyncze przypadki. Ostatnio z Czech. Byłyśmy u weterynarza. Poczekalnia dosyć mała, w środku pełna kultura. Różne psy, z różnymi ludźmi, w różnym wieku. Wszystkie grzeczne, każdy siedział gdzie mu właściciel wskazał, żaden się nie wyrywał, nie ciągnął żeby się przywitać z innymi, nie piszczał ani nie kulił ze strachu. Jednocześnie - mili, otwarci, ale nienachalni ludzie.

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze Polacy mają taką dziwną przypadłość, że MUSZĄ pieska pogłaskać! No MUSZĄ bo jak nie to umrą. Już nie raz zostałam nazwana wariatką, bo nie pozwoliłam głaskać swoich psów. Kiedyś jakiś namolny facet w autobusie wsadził mi rękę do siedzącego między moimi nogami psa, odepchnełam a ten znowu. BO JEGO WSZYSTKIE PIESKI LUBIĄ! Aż miałam ochotę mu pozwolić i udowodnić, że jednak nie wszystkie chyba...
Ostatnio babka przywiązała dwie akity pod pocztą, ok te akurat konkretne psy są przyjacielskie itd. ale jak przechodziłam obok i widziałam dziewczynę która biegła w ich stronę 'przyczajona', potem napiszczała na nie i wyczochrała po głowie to tylko się modliłam, żeby odeszła z całą ręką...

I tak sobie myślę, że będąc w Niemczech nikt nigdy nie podszedł do moich psów, żeby je pogłaskać. Nawet jak szłam i jakieś małżeństwo mnie zaczepiło, żeby pogadać o PSIE to stali obok mnie i nawet na psa nie patrzyli, nie mówiąć o ciumkaniu i pacaniu po głowie.

Skąd to się w nas bierze, że musimy koniecznie każdego po głowie poklepać? ...

 

I z tym się jakoś nie zgodzę, że w Niemczech ludzie nie pchają łap do psów :P

Mieszkam w Niemczech od -nastu lat i mam tu specyficznego gościa, który notorycznie pcha łapska do mojego psa!

Za każdym razem jak go spotykamy, to muszę albo psa chować za siebie albo przechodzić na drugą stronę ulicy.

Dorosły facet, który ma na moje oko ponad 60 lat i nie rozumie, że ma nie wyciągać rąk do mojego psa!

Za  to w Polsce nie miałam/mam takich sytuacji.

Według mnie, to kwestia osobnicza, a nie kraju w którym żyjemy ;)

Owszem, kultura psiarzy w Niemczech i Holandii (tu też bywam często) jest zupełnie inna niż w Polsce.

Jednak nie generalizowałabym, że takie pchanie łap to tylko w Polsce :P

Link to comment
Share on other sites

Przez tyle lat w Niemczech masz tylko jednego niereformowalnego goscia. Tacy zdarzaja sie zawsze i wszedzie. Mowimy o caloksztalcie. Jezeli masz porownanie miedzy Polska a Niemcami, to ktory z krajow daje spokojniej zyc z psem?

 

Jednego niereformowalnego, bo inni jeśli się przytrafili tego typu, to zrozumieli po pierwszym razie, że psa mają nie dotykać ;)

Zdecydowanie Polska jest daleko w tyle, jeśli chodzi o spokojne życie z psem. Niestety :/

 

Jedno mnie jeszcze tylko zastanawia, jak już porównujemy Polskę do innych krajów ;)

Czy Polacy kiedykolwiek będą w stanie nie używać kolczatek i kagańców?

Tu gdzie mieszkam, widziałam tylko raz psa na kolczatce. Nigdy nie widziałam psa w kagańcu.

To samo dotyczy Holandii: brak kolczatek i kagańców.

Psia plaża w Holandii: wolno biegające psy w ilości 30+ i jeśli są spięcia między psami, to kończą się postawionym grzbietem, warknięciem i tyle.

Nie jestem jakimś przeciwnikiem kolczatek i kagańców, jeśli to ma zapewnić bezpieczeństwo innym.

Sama jednak nigdy nie musiałam ich używać. I tak się czasem zastanawiam, ile lat jeszcze będzie musiało minąć, żeby polskie społeczeństwo, umiało tak wychować swoje psy, żeby kolczatki i kagańce poszły w zapomnienie?!

Ale to tylko takie moje myślenie :)

Link to comment
Share on other sites


Czy Polacy kiedykolwiek będą w stanie nie używać kolczatek i kagańców?

 

Ja bym wolała, żeby przede wszystkim przestali używać kantary i dławiki (pod nazwami własnymi tudzież pod hasłami "behawioralnych smyczy treningowych" - jeden pies) oraz te kolczatki, które wiszą w sklepach zoologicznych (tj. dużo za długie, wiszące naszyjniki, z zaciskiem, które faktycznie kłują, bo mają nieprofesjonalnie obrobione końcówki kolców). Z czystej złośliwości podchodzę czasem do półek, oglądam i komentuję na głos. Ostatnio się przeraziłam, bo taka mała kolczatka, na małego pieska była dużo bardziej dotkliwa (tzn. kłująca) w użyciu niż ta na dużego :-o Kolce im są mniejsze, drobniejsze tym bardziej dotkliwe dla psa! Czyli pozornie na odwrót niż by się mogło wydawać. Jak widzę takie kolczatki, to się nie dziwię oponentom, że patrzą na kolczatkę jak na narzędzie tortur, a na użytkowników jak na sadystów ;) Takiej kolczatki sama nigdy bym psu nie ubrała. Myślę że po części przez to dochodzi do nieporozumień na linii zwolennik VS przeciwnik kolczatki, bo każdy mówi o zupełnie innej obroży. 

 

PS Nie, nie handluję kolczatkami. Ani nikt w rodzinie ani spośród znajomych :D

Link to comment
Share on other sites

No z kolczatkami to akurat troche nie tak. Kiedy kupuje sie za dluga, to trzeba po prostu zdjąc kilka ogniw.
Prawda, że te kłujące, ostre kolce są do d. Ale np firma Dingo robi już przyzwoite kolce, zaokrąglone tak jak sprengery, a są tańsze i przynajmnije się nie rozlatują i nie odkształcają.
Co do siły kolczatki, to akurat jest odwrotnie: im kolców mniej, tzn rzadszy rozstaw, tym kolczatka dziala mocniej. Również ustawienie zębów ma znaczenie, im bardziej na sztorc, do pionu tym ostrzej. Kolce w pionie to patologia a nie trening.
Kolczatka jest narzędziem treningowym a nie obrożą, a to jak jej używają ludzie to już inna sprawa.
Nie lubię kantarów, osobiście nie przepadam za prowadzeniem psów w szelkach, ale nie ma jednego wzorca psa, każdy potrzebuje czegoś innego. Jeden szelek, inny kolczatki, a jeszcze inny jedwabnej wstążki do ozdoby i żeby było do czego adrestake przyczepić.
Zdarza mi się polecić użycie kantara, z adnotacją że jest to ostre i nieprzyjemne dla psa urządzenie, i że sam fakt ubrania tego psu nie zwalnia od nauczenia go zwykłego chodzenia na luźnej smyczy na obroży czy szelkach. Różne sytuacje, różne psy i ludzie różni.

Ps. Też nie handluję kolczatkami, ani kantarami ani jedwabnymi wstążkami.

Link to comment
Share on other sites

"Sama jednak nigdy nie musiałam ich używać. I tak się czasem zastanawiam, ile lat jeszcze będzie musiało minąć, żeby polskie społeczeństwo, umiało tak wychować swoje psy, żeby kolczatki i kagańce poszły w zapomnienie?"

 

 

Ponieważ tam jeśli ktoś ma psa z wybujałym temperamentem, agresywnego (to NIE JEST określenie pejoratywne), czy z wyśrubowanymi popędami (albo kombinacją tych wszystkich składowych) to raczej nie wchodzi z nim pomiędzy - przepraszam za wyrażenie - słodkie ciaptaczki, które się osiąga ciężką pracą hodowlaną w tych krajach.

Przy czym doskonale rozumiem, że hodowcy odpowiadają na potrzeby tzw. zwykłych ludzi i, w sumie, nie potępiam - to zresztą temat na inną dyskusję.

Wracając do sprawy - po prostu słodkie ciaptaczki kolców nie potrzebują. :-)

 

W tamtych krajach ludzie, dopingowani zresztą stanem prawnym, bardzo szybko nauczyli się że pies powinien być w miarę bezproblemowy dla otoczenia - i takich psów szukają.

 

W Polsce prawo jest specyficzne, a przy tym działa... dziwnie.

Na przykład mandat za psią kupę pozostawioną na ulicy może wynieść 500 zł (przy czym, umówmy się, ktoś słyszał o takim przypadku??? Tzw. odpowiednie służby mają to w głębokim poważaniu), zaś jeśli nasz pies, niedopilnowany, zagryzie innego psa to zapłacimy za owo niedopilnowanie złotych polskich 200.

ot, paradoks taki.

Zdecydowanie wolę więc jeśli ktoś kagańcuje i kolczatkuje, bo przynajmniej zdaje sobie sprawę z ew. zagrożenia jakie może sprawić jego pies - niż beztroskiego misiaczka co to "ojojoj, mój piesek został sprowokowany, proszę wysokiego sądu". :-)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

A ile tak realnie tych psow w kagancach chodzi? U mnie moge je nawet wymienic: czarna labradorka (rzucanie sie na ludzi), dwa kundelki (rzucanie sie na psy, jeden ma nawet fizjologa), jeden owczaropodobny (rzucanie sie na psy) i jeden bullowaty (ten jest spokojny). To tyle z tych czesto widywanch psow. Dalej dwa DONki, ktore widzialam tylko raz, a spokojnie przechodzily. Noi swego czasu chodzil rottek, tez spokojny. A takto psy w kagancach nie chodA, chociaz niektore powinny.
Za to kolce w postaci malo gustownych naszyjnikow sa nagminne, niezaleznie od wielkosci psa. A jesli juz ktos ma zapinane kolce (a jeden facet ma) to i tak sa zapiete jak zwykla obroza.

Link to comment
Share on other sites

No z kolczatkami to akurat troche nie tak. Kiedy kupuje sie za dluga, to trzeba po prostu zdjąc kilka ogniw.
Prawda, że te kłujące, ostre kolce są do d. Ale np firma Dingo robi już przyzwoite kolce, zaokrąglone tak jak sprengery, a są tańsze i przynajmnije się nie rozlatują i nie odkształcają.
Co do siły kolczatki, to akurat jest odwrotnie: im kolców mniej, tzn rzadszy rozstaw, tym kolczatka dziala mocniej. Również ustawienie zębów ma znaczenie, im bardziej na sztorc, do pionu tym ostrzej. Kolce w pionie to patologia a nie trening.
 

Tak, w tych normalnych się wyciąga ogniwa i to żadna filozofia, tzn. łatwo się wyciąga i łatwo się dokłada. Mi chodziło o te ze sklepów zoologicznych, które na pierwszy rzut oka wyglądają tak, że jak już jakimś nieziemskim wysiłkiem ją rozdzielisz i 1 wyciągniesz, to potem za świat nie poskładasz do kupy. Tak mi się przynajmniej wydaje jak na nie patrzę.

 

Nie wiedziałam o Dingo, ani że są, ani tym bardziej że są tańsze. Dzięki!

 

Co do siły kolczatki - niefortunnie to napisałam i dzięki za sprostowanie. To co wisiało w sklepie miało drobne kolce, stosunkowo blisko i gęsto, ale kłujące, ostro zakończone.

Link to comment
Share on other sites

Kolczatki Dingo z okraglymi kolcami znajdziesz na ich stronie. Tez nie wiedzialam, ze takie maja, ale po tym jak trzeci sprenger wygial sie byl i to naprawde w zadnych drastycznych okolicznosciach, a do tego mial zwyczaj sie rozpinac i gubic, uznalam ze czas na zamienniki. Kupilam dingowa i jest naprawde niezla :) o ile jej nie zgubie, albo nie zapomne gdzie ja schowalam, to bede ja miec juz chyba na wieki wiekow amen.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...