Jump to content
Dogomania

Pies w miejscu publicznym


sensej.pln

Recommended Posts

To zlewaj dalej prosby mamusiek, w koncu to nizszy gatunek. A one w odpowiedzi zaczna wykladac trutki, albo kupia sobie gaz. I tak dyskusja nt pies w miejscu publicznym na smyczy czy bez, zakonczy sie zgonem psa, lub przykrym doswiadczeniem. Oby to drugie.
Nje mozesz z Garnizowskim umowic sie i do lasu pojechac?

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

 

 

To zlewaj dalej prosby mamusiek, w koncu to nizszy gatunek.

 

"mamuśka" nie prosi o nic, mamuśka żąda i dokładnie tak jak piszesz, jeżeli ktoś ośmieli się jej żądań nie spełnić to gotowa nawet posunąć się do otrucia psa a zrobienie awantury to dla niej pikuś.

a jeżeli ty uważasz że moja "prawidłowa" reakcja to jest pozwolić się sterroryzować bo jak nie to taka psychopatka spróbuje otruć mi psa i winę widzisz we mnie a nie w tej psychopatce bo jej działania usprawiedliwiasz tym że ona przecież dziecko ma, no to sorry ale sama sobie wystawiasz świadectwo.

Link to comment
Share on other sites

To zlewaj dalej prosby mamusiek, w koncu to nizszy gatunek. A one w odpowiedzi zaczna wykladac trutki, albo kupia sobie gaz. I tak dyskusja nt pies w miejscu publicznym na smyczy czy bez, zakonczy sie zgonem psa, lub przykrym doswiadczeniem. Oby to drugie.
 

 

Bardzo interesujący tok rozumowania. Idąc dalej tym tropem może ja potem zacznę wykładać w piaskownicy trutki dla dzieci, bo przecież też mam swoje powody, np. nie lubię mamusiek, które trują psy.

Proszę nie używaj takich argumentów bo to jest poniżej krytyki. Niczyje absurdalne fobie nie usprawiedliwiają ani nawet nie tłumaczą popełniania przez nich zbrodni, a wykładanie trutek na zwierzęta nie jest niczym innym tylko ohydną zbrodnią przeciwko niewinnej istocie. Za taki czyn mamuśka powinna iść na 10 lat do paki a dzidziuś na wychowanie do kogoś normalnego.

 

 

 

Psychopatka nie uaktywni się, jeżeli ty na "proszę zabrać psa", psa zabierzesz. Życie oferuje nadzwyczaj proste rozwiązania, ttzeba tylko chieć z nich korzystać 

 

Psychopatka jak sama nazwa wskazuje jest chora i nieprzewidywalna i może ujawnić się w dowolnym momencie. Z tego powodu powinna być leczona lub izolowana.

Link to comment
Share on other sites

a niektore z takich mamusiek sa po prostu rozpuszczone przez media ktore im serwuja bzdurne teorie jakoby pies musial byc koniecznie na smyczy. raz chyba w zyciu tylko spotkalem taka mamuskie ktora widzac mojego psa kategorycznie wrecz zażądala: "proszę zabrac psa bo ja ide z dzieckiem". ja bylem od niej jakies 10 metrów a moj pies jeszcze dalej ale bez smyczy. i nie zamierzam sie takim zglupialym terrorystkom.


Zdanie " proszę zabrac psa" jest prośbą o zabranie psa. Pani nie musi się tłumaczyć jaki dystans jest ok a jaki nie, pies ma być na smyczy. W tej sytuacji nie był. Guzik z pętelką panią obchodzi czy był 10 metrów od niej czy 15. W mieścieies ma być na smyczy. Jeżeli nie był najprościej byłoby zapiąć, poczekać aż pójdą i znowu puścić. Tak robiłby normalny człowiek, który nie musi nikomu nic udowadniać, który jest w stanie spełnić prośbę.
To czy ta pani robi dobrze,czy swojemu dziecku daje prawidłowy przekaz czy nie, jest częścią innej historii i innego tematu.
Jeżeli terrorystą dla spike jest ktoś kto wymaga od niego dostosowania się do przepisów to chyba coś nie tak jest albo z definicją terrorysty u spike, albo z nim samym.
To jest kobieta z dzieckiem a nie mamuska terrorystka.
A kolega byłby po prostu człowiekiem z psem, a koniecznie chce być gburem i prostakiem.
Ludzie są zmęczeni proszeniem o zabranie psa, sprzątanie po psach, o uciszenie psa. Stad się biorą deperaci wykładający trutki. Oczywiście, że są też ludzie zaburzeni psychicznie, którzy kompletnie bez powodu będą wykładać trutki, rzucać kamieniami w auta na autostradzie czy rozwalać przystanki.
Ale część trucicieli została starannie stworzona przez psiarzy i psiarską butę, ignorancję i kompletny brak wyobraźni.

Wychodzi na to, że prowadzenie psa na smyczy, czy zapięcie go na nią jest czynem ponad siły i możliwości części społeczeństwa. A tym którzy dzieci nie mają proponuję takie ćwiczenie:
Idźcie do parku i co trzy kroki probujcie klapnąć na tyłek, podeprzeć się rękami. Potem przelećcie się kilka razy po trawniku.
Miłych doznań życzę.
Ps. Oczywiście te gównienka to nie wy, wy zawsze zbieracie. A te z trawników i chodników przynosi tornado.
Link to comment
Share on other sites

 

 

Pani nie musi się tłumaczyć jaki dystans jest ok a jaki nie, pies ma być na smyczy. W tej sytuacji nie był. Guzik z pętelką panią obchodzi czy był 10 metrów od niej czy 15. W mieścieies ma być na smyczy. 

 

Może w Twoim mieście, bo w moim mieście takiego przepisu nie ma. Więc mamuśka może sobie swoja prośbę wsadzić...

 

 

 

Ludzie są zmęczeni proszeniem o zabranie psa, sprzątanie po psach, o uciszenie psa. Stad się biorą deperaci wykładający trutki. Oczywiście, że są też ludzie zaburzeni psychicznie, 

 

Ty myślisz w ogóle co Ty piszesz? Ludzie są zmęczeni i mają prawo wykładać trutki? To sorry ale ja też jestem zmęczona drącymi się dzieciakami w parkach i supermarketach i co? Trutki mam wykładać, tak? Jak można w ogóle takie bzdety wypisywać?! 

Link to comment
Share on other sites

Z jakiego miasta jesteś?
Co do reszty twojej wypowiedzi nawet trudno się odnosić, bo to same emocje i zero argumentu.
Zacytuj gdzie napisałam o PRAWIE do trucia psów?
Jeżeli nie rozumiesz związku z doprowadzaniem do nerwowych sytuacji z udziałem psa i niechęcią społeczeństwa do psów, to trudno, tłumaczenie nic nie da.

Ps. Też kiedyś byłaś drącym się dzieckiem. Każdy był. Niektórym przechodzi tylko dzieciństwo, darcie się pozostaje.

Link to comment
Share on other sites

Nikt tu nie daje prawa do wykładania trutek - jest tylko nieustanna, grzeczna prośba wielu z nas, moja także - proszę, aby cudzy pies, puszczony luzem, nie podbiegał do mojego prowadzonego na smyczy ani do mnie - przynajmniej tak długo, dopóki nie ustalę z właścicielem drugiego zwierzęcia, że oboje zgadzamy się na bezpośredni kontakt psów między sobą lub z nami.
To moja sprawa i moje prawo, aby bez mojej zgody nikt nie wycierał pyska o mój płaszcz ani rąk o mojego psa; to moja sprawa, czemu nie życzę sobie okrzyków w rodzaju "a niech się tylko przywita" albo "mój nic nie zrobi".

Czy to jest naprawdę zbyt trudne do przestrzegania?

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Cavecanem, widzisz ja wiem, że każdy kiedyś był drącym się dzieckiem i dlatego nawet jeśli mi to przeszkadza po prostu to toleruję, a nie zaczynam myśleć o wykładaniu trutek i eliminowaniu w ten sposób problemu. Mój Boże, powiem więcej. Nawet jak taki rozpędzony przychówek mamuśki wpadnie mi wprost na nogi wytracając z rąk torbę z zakupami to mówię grzecznie nic się nie stało, a nie drę się w niebogłosy żeby zabrać od mnie w tej chwili tego obrzydliwego niewychowanego bachora bo jak nie to zaraz wezwę policje albo go trucizną nakarmię.

 

Sowa, nie ma obawy, nie pozwalam swojemu psu podchodzić do innych psów na smyczy choćby z tego prostego powodu, że może to być pies agresywny i moja nie mająca pojęcia o gryzieniu się goldenka będzie mieć w sobie 10 dziur, a naprawdę nie mam na to ochoty. Dlatego u mnie zasada jest prosta i jeśli pies jest na smyczy zapinam i swoją, jak się dogadamy, że mogą się bawić to puszczam, ewentualnie jak widzę, że właściciel na widok mojego psa swojego ze smyczy odpina to też dla mnie jasny sygnał, że nie ma problemu i psy mogą się bawić.

 

Ale nie widzę powodu, żadnego powodu, żeby pies mój łagodny i grzeczny, nie skaczący i w żaden sposób nie napastliwy nie mógł iść sobie po parku czy innym miejscu z dala od ulicy bez smyczy, bo jakiejś mamuśce albo innemu typowi nie podoba się, że go pies minął w odległości 3 m. Tego rodzaju fanaberie mnie nie interesują. I tyle.

 

A jeszcze w kwestii kup w parku. To mamuśki kochane wysadzają tam swoje dzieciątka kiedy im się zachce i w ogóle nie czują się zobligowane do sprzątania po swoich maleństwach bo przecież kupka takiego cudeńka to sama słodycz. Niestety psy są tego samego zdania, potem to jedzą, tarzają się w tym albo po prostu przez przypadek wpadają ale przecież to nie jest żaden problem bo gówno dziecka to już nie gówno. 

 

Jak moi sąsiedzi wymieniali płot to sama byłam świadkiem jak dziecku się zachciało, a mamuśka wskazała mu czyjś ogródek i kazała iść i tam zrobić za drzewkami. Jak się zapytałam czy wysadzanie dzieciaka w czyimś ogrodzie to nie jest przypadkiem lekkie przegięcie odpowiedziała, że nie sądziła, że tam ktoś mieszka... No ale to mamuśki zawsze mają rację i powody żeby trutki podkładać....

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Haha, ja jestem arogancka, bo nie życzę sobie podbiegania do mnie innych psów, dzieci itd. ale spike nazywający matki 'mamuśkami', terrorystkami i idiotkami, bo chcą przejść ze swoim dzieckiem spokojnie, to już spoko ;) Gratuluję.

 

Wyobraź sobie, że moje psy nie chodzą na szkolenie po to, żeby robić z nich cyrkowców przed znajomymi, tylko np. dlatego, że jeden z moich psów został parę razy pogryziony przez innego psa w parku (właśnie takiego co to 'nic nie zrobi') i po prostu nie lubi większości psów. Uczę go, że ma je ignorować zawsze i wszędzie. No i nauka nauką, a tu nagle leci do mnie piesek 'bo on się MUSI przywitać'.

 

I tak, psuje mi to całą pracę.

 

Mój drugi pies nie jest agresywny, ale ma skłonności do podbiegania do ludzi i obwąchiwania. Uczę go, że tak nie można i ma na widok człowieka być przy mnie. Mijam ludzi w lesie, patrze się na swojego psa, mówię do niego, powtarzam 'równaj', macham smakiem przed mordą, a człowiek który jest mijany piszczy mi na pół lasu jaki super pies i ciumka na niego, bo on chce takiego grzecznego pogłaskać. Czy to nie objaw bycia debilem?

Link to comment
Share on other sites

Wydaje mi się, że wszystkie problemy wynikają z braku szacunku do przestrzeni drugiej osoby i jej praw.

 

Staram się prowadzić psa tak aby nie był uciążliwy dla otoczenia. Widzę, że ktoś ma psa na smyczy- zapinam swojego. Widzę małe dziecko- kontroluję sytuację/zapinam psa jeśli zajdzie taka potrzeba. Jeśli mój pies na kogoś skoczy (zdarza się to rzadko) to przepraszam. Sprzątam kupy swojego psa nie chcę aby ktoś w nie wchodził (fakt, nie jestem idealna, czasami zapomnę torebki). W komunikacji miejskiej zakładam kaganiec bo takie jest prawo. Szanuję to, że ktoś może sobie czegoś nie życzyć i tego samego wymagam od otoczenia a ono nie zawsze to robi.

 

Wystarczy czasami komuś odmówić spuszczenia psów ze smyczy aby się pobawiły i od razu oburzenie bo nie pozwalam na to aby mój pies służył jako przedmiot do wybiegania innego psa. Od zabawy z moim psem jestem ja i tego psiarze często nie szanują. Pobawiliby się ze swoimi psami zamiast polować na inne w parku żeby ich pies się wyszalał.

Link to comment
Share on other sites

"Może w Twoim mieście, bo w moim mieście takiego przepisu nie ma. Więc mamuśka może sobie swoja prośbę wsadzić..."

 

 

No i mamy piękną ilustrację stanu psychologicznego większości psiarzy.

 

Pełna kulturka i respektowanie potrzeb innych.

 

Kurczę, naprawdę ta korona zlatuje z głowy jeśli się na taką prośbę powie z uśmiechem "oczywiście, nie ma problemu" i zapnie psa na minutę?

 

Słusznie zdiagnozowała Zawadzka, że wyrosło nam społeczeństwo socjopatów.

Link to comment
Share on other sites

No proszę. To już awansowałam na socjopatkę. I to mówi osoba nawołująca do zachowania kultury. Dobre, nie tylko dobre, nawet bardzo śmieszne...

Nikt tu nie mówi o prośbie, umiesz czytać? Mamuśki nie proszą, mamuśki żądają drąc gębę. A jeśli się już zdarzy matka normalna, których szczęśliwie jest dużo więcej, która grzecznie poprosi (zdarzyło mi się to raz jeden i nie pamiętam czy to matka była czy jakaś inna osoba bez dziecka która przeprosiła, powiedziała, że wie że pies łagodny ale bardzo się boi i czy mogłabym na chwilę wziąć na smycz) to co innego, oczywiście, że wezmę, nie jest to problem. Ale wymądrzającym się terrorystkom przed którymi cały świat ma klękać bo owoc żywota swego na świat wydały ulegać nie zamierzam.

Szczęśliwie większość matek jest normalnych, nie ma nic przeciwko łagodnym psom, a nawet jeśli dzieci się boją próbuje namawiać i pokazywać że nie ma czego. Takich jest jakieś 95%.

Ja ze swojej strony też pokazu chamstwa nie odstawiam jak ktoś chce mojego psa pogłaskać i pozwalam bo czemu nie. Nie mam szczęśliwie tak wiekopomnych osiągnięć szkoleniowych, żeby mi podmuch wiatru, ruch liścia na drzewie, cmoknięcie jednej osoby czy pogłaskanie przez jedno dziecko miały wszystko popsuć. Nie widzę więc powodu być gburem jak niektórzy tutaj.

A za socjopatię uważam raczej postawę pod tytułem niech nikt na mojego psa nie patrzy, nie zbliża się, niech inne psy się z nim nie bawią bo nie są dość dobre, mój pies ma mnie i mu wystarczę. A reszta świata niech się pod ziemię zapadnie bo ka idę. Toż to chore jest. I krzywdzące dla zwierzęcia pozbawionego wszelkiej socjalizacji.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiedziałam, że psy do pełnej, szczęśliwej socjalizacji muszą obwąchiwać się z innymi psami, dawać się głaskać, kochać dzieci i tarmosić się z innymi psami w parku.

 

Życzę wszystkim tym, którzy są takimi zwolennikami wąchania się pieseczków i głaskania ich przez ludzi, żeby trafili kiedyś na psa który nie lubi innych psów i ludzi. I wtedy, jakby powiedzieli nasi zachodni sąsiedzi - Viel Spass

Link to comment
Share on other sites

A za socjopatię uważam raczej postawę pod tytułem niech nikt na mojego psa nie patrzy, nie zbliża się, niech inne psy się z nim nie bawią bo nie są dość dobre, mój pies ma mnie i mu wystarczę. A reszta świata niech się pod ziemię zapadnie bo ka idę. Toż to chore jest. I krzywdzące dla zwierzęcia pozbawionego wszelkiej socjalizacji.

 

Mam nadzieję,  że to do mnie nie było bo to znaczy że ewidentnie szukasz awantury.

Link to comment
Share on other sites

Kurczę blade, jeśli ktoś ma problemy z kontaktami z innymi ludźmi (vide: te słynne krzyczące mamusie) to my musimy mu udowodnić że jesteśmy lepsi w... krzykach? włażeniu na niego - "żeby mu pokazać"?

 

BTW taka mamusia mogła mieć przedtem doświadczenia z dziesięcioma psiarzami których grzecznie poprosiła żeby zabrali psa co zaskutkowało tak, jak to w tym topiku wyłazi na każdym kroku: zrobieniem na złość - i to akurat był jedenasty raz kiedy miarka się przebrała i kobita uznała że do psiarzy dociera tylko jedno: krzyk.

 

Zważywszy że niemal KAŻDA prośba skierowana do właściciela psa na dworze jest traktowana jako obraza majestatu, nie dziwi nic.

 

Wyrzekamy na te rozpanoszone kobitki z dziećmi które świata poza progeniturą nie widzą (faktycznie, to JEST irytujące) a czy sami tak się nie zachowujemy, tylko w odniesieniu do własnych psów?

Link to comment
Share on other sites

Mam nadzieję,  że to do mnie nie było bo to znaczy że ewidentnie szukasz awantury.

 

Nie unoś się. Pisząc to nie byłam nawet świadoma Twojego istnienia ;)

 

 

 

 

Wyrzekamy na te rozpanoszone kobitki z dziećmi które świata poza progeniturą nie widzą (faktycznie, to JEST irytujące) a czy sami tak się nie zachowujemy, tylko w odniesieniu do własnych psów?

 

No właśnie o to chodzi, że nie ;) Ja się staram nie wdawać w żadne awantury i generalnie nie jestem zdania, że każde miejsce publiczne należy tylko do mnie. I właśnie wkurza mnie jeśli spotykam ludzi, którzy są o tym przekonani.

 

 

 

Zważywszy że niemal KAŻDA prośba skierowana do właściciela psa na dworze jest traktowana jako obraza majestatu

 

Wszystko chyba zależy od tego w jaki sposób ta prośba jest wyrażona. Jeśli jest to napaść to i reakcja bywa adekwatna. Jeśli grzeczna prośba i uzasadniona to nie spotkałam się jeszcze ze złą reakcją. Prawdę mówiąc większość psiarzy, których znam to raczej kulturalni ludzie, którzy prędzej zejdą z drogi, nawet napadnięci, niż będą się wdawać w karczemne awantury. Ale może miejsce miejscu nierówne, nie wiem.

Link to comment
Share on other sites

Wiele zależy od tego gdzie kto mieszka.

 

Mieszkałam na osiedlu gdzie większość psów należała do pijaczków spod sklepu i tam mój pies był wiecznie atakowany przez inne latające luzem pieski. Teraz mieszkam na osiedlu gdzie lata dużo psów bez smyczy, ale w większości są małe i ludzie się nauczyli, że moje psy nie sa pozytywnie nastawione do psich podbiegaczy.

 

Jak pomieszkiwałam w Niemczech to byłam zachwycona. Tam nawet na psiej plaży każdy uważa na swojego psa i się nim zajmuje. Porzuca piłeczkę, popływa w morzu. Będąc na plaży z 20 innymi psami nie miałam problemu z psami które do mnie podbiegają. I za zachodnia granicą nie spotkałam psa który jest nieodwoływalny. Da się?

Link to comment
Share on other sites

Gdyby mamuśka na dzień dobry wyleciała do mnie mówiąc delikatnie z buzią, że mam psa zapiąć, to bym na złość jej nie zapięła, a nawet nie zawołała do siebie, choć o to nigdy nie trzeba mnie prosić, bo robię to sama. I głęboko gdzieś miałabym fakt, że to jest jej 11 raz i że jej się ulało.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Tajemnica takiej sielanki czy to w Niemczech, czy w Holandii jest banalna - niemal nieuchronna i zawsze bolesna dla kieszeni kara za nieprzestrzeganie przepisów.

Zgadza sie kary sa wysokie ,za psia kupke na trawniku mozna slono zaplacic i za to ,ze piesek luzen biegajacy obskoczy przechodnia ,np pobrudzi ubranie tez mozna zaplacic jezeli poszkodowany sie uprze a za klapniecie np dziecka to i bolesna kara finansow oraz tragicznie moze sie to skonczyc dla pieska .Dlatego kazdy ma swoje pieski pod kontrola a te podbiegajace na smyczach .Natomiast szkolenia dla szczeniaczkow i starszych psow czesto sa organizowane przez gminy w cenach symbolicznych ,dostepnych dla kazdego a woreczki na gowienka mozna otrzymac za darmo.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...