Jump to content
Dogomania

Poruszająca historia zastrzelonego Goldena


Agata_Emi

Recommended Posts

[I][U]W Głosie Zabrza i Rudy Śląskiej (5.07.2007) ukazał się artykuł o historii najprawdopodobniej zastrzelonego goldena [IMG]http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_sad.gif[/IMG] , który był wyszkolony do pracy z cięzko chorymi dziecmi. Poniżej wklejam pełną treśc artykułu. W przypadku ewentualnych przedruków prasowych redakcja prosi o podanie źródła informacji:[/U][/I]

[B]Po czworonożnym przyjacielu chorych dzieci pozostała tylko zakrwawiona obroża
Zastrzelony „terapeuta”?[/B]

W dziwnych i kompletnie niejasnych okolicznościach zaginął na obrzeżach Zabrza pies rasy golden retriver, na co dzień pracujący w terapii m.in. z dziećmi autystycznymi i chorymi genetycznie. Biegający przy stadninie koni nagle zniknął tuż po tym, gdy wieczorną ciszę rozdarł huk wystrzału. Właścicielka psa następnego dnia znalazła w zaroślach zakrwawioną obrożę goldena – zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie feralnego wieczoru stacjonowali myśliwi z koła łowieckiego Orzeł. Ci jednak zdecydowanie twierdzą, że ani nie widzieli psa, ani też nie oddali nawet jednego strzału. Trwa policyjne dochodzenie, bo mnożą się pytania i wątpliwości.

Helmut – bo tak wabił się 3,5-letni golden – od maleńkości był szkolony na psa towarzyszącego człowiekowi oraz pracującego w tzw. dogoterapii z dziećmi o poważnych zaburzeniach zdrowotnych. Pomagał im zresztą razem ze swą panią – Katarzyną Goraj, która jest nie tylko fizjoterapeutką zatrudnioną w ośrodku Caritas, ale także instruktorem hipoterapii (to z kolei leczenie poprzez kontakt z końmi).
- Dzieci w szkołach życia i ośrodkach rehabilitacyjnych go uwielbiały. Goldeny to zresztą psy bardzo rodzinne i przyjacielskie, coraz popularniejsze w naszym kraju – mówi pani Katarzyna i dodaje łamiącym się głosem. - Jako 4-miesięczny szczeniak zdawał ze mną egzaminy na studia, znali go ochroniarze uczelni i panie z dziekanatu, wszyscy go kochali. Nie było miejsca, do którego nie mógłby z nami wejść. Chodził ze mną do pracy do Zbrosławic, wakacje i wyjazdy układaliśmy pod niego. Zabito nam członka rodziny. I chcemy, żeby dranie za to odpowiedzieli…

[B]Broń w jeepie[/B]
Był niedzielny wieczór. Około godz. 21.30 kobieta wracała z jazdy konnej do rokitnickiej stadniny mieszczącej się z dala od osiedla, pośród pól i okolicznego lasku. Na pobliskim wzniesieniu dojrzała myśliwego z rozstawioną na ziemi bronią. Niedługo potem po panią Kasię przyjechał samochodem jej chłopak Rafał wraz z jej ukochanym goldenem.
- Pies wybiegł sobie na nasze łąki otaczające stadninę. To żaden tam środek lasu. A Helmuta pewnie zaniepokoiła obecność nieznajomych? Na pewno jednak nikogo by nie zaatakował – podkreśla kobieta.
Nagle jej chłopak usłyszał odgłos wystrzału, a niedługo potem zobaczył odjeżdżającego czerwonego jeepa. Katarzyna natychmiast skojarzyła obecność myśliwego, huk wystrzału i zniknięcie psa. Swoim samochodem zablokowali więc przejazd „terenówce”.
- W środku było dwóch myśliwych. Twierdzili, że nie widzieli żadnego psa i nic ze sprawą nie mają wspólnego – relacjonuje kobieta.
Przeczuwając jednak najgorsze, Katarzyna ściągnęła na miejsce znajomych, którzy do późnych godzin nocnych oraz następnego ranka pomagali jej poszukiwać Helmuta. Myślała, że może leży gdzieś ranny. Przed południem psy tropiące doprowadziły ich do miejsca na łące, w którym ślad zapachowy po goldenie najwyraźniej się urywał.
- Kilkadziesiąt metrów od miejsca stacjonowania myśliwych znaleźliśmy w zaroślach zakrwawioną obrożę Helmuta. Odkryliśmy też ślady krwi na ziemi, a nawet jakby kawałki odprysku z kości oraz coś, co przypominało kawałek płuca. Zupełnie tak, jakby kula przebiła klatkę piersiową. Pobrane przez weterynarza próbki przesłaliśmy do laboratorium w Poznaniu, które zbada znaleziony materiał pod kątem DNA naszego goldena. Ten wynik wyjaśni, czy to szczątki Helmuta i dołączymy go do akt sprawy.

[B]Na tropie [/B]
Swoje postępowanie prowadzi też zabrzańska policja. Jak nas poinformował Marek Wypych, oficer prasowy komendy miejskiej, technicy kryminalistyki nazajutrz nie tylko zabezpieczyli ślady krwi z łąki, ale także dokładnie sprawdzili wnętrze owego samochodu terenowego od myśliwych (kobieta podejrzewała, że mogli oni wywieźć ciało psa swym samochodem dla zatarcia śladów). Co ciekawe, w jeepie aktywnego łowczego nie natrafiono na pozostałości po jakimkolwiek zwierzęciu. - Myśliwych przesłuchano w charakterze świadków, uprzedzając ich jednak o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań – zaznacza Wypych.
Jednym z owych myśliwych był pan K.O. z Zabrza (na jego żądanie dane do wiadomości redakcji), znany w mieście z tropienia niebezpiecznych także dla ludzi kłusowników (po publikacji GŁOSu na ten temat wspólne działania myśliwych i policji doprowadziły do zatrzymania najgroźniejszego z kłusowników).
- Byłem w tamtym miejscu wraz z kolegą, gdyż od pewnego czasu staramy się dać odpór dzikom niszczącym pola uprawne i niebezpiecznie podchodzącym w pobliże zabudowań. Nasza obecność w tamtym rejonie była legalna i poprzedzona odpowiednimi procedurami. Nie oddaliśmy jednak ani jednego strzału, choć takowy faktycznie usłyszeliśmy w pobliżu. Zgłosiłem to nawet telefonicznie naszemu strażnikowi łowieckiemu – mówi naszemu reporterowi mężczyzna. – Ten strzał mógł zostać oddany po prostu przez jakiegoś kłusownika.
Twierdzi, że w pełni rozumie żal kobiety, ale nie może pogodzić się z tym, iż „uparła się” ona na nich i niesłusznie oskarża ich o zabicie psa. – Nawet w pobliżu naszych domów rozwiesiła ogłoszenia mówiące o tym, że pies został zastrzelony przez myśliwych. A nam policja nawet nie przedstawiła żadnych zarzutów – mówi myśliwy i raz jeszcze dodaje, że ze zniknięciem goldena nie ma nic wspólnego.

[B]Dziwny błąd[/B]
Tymczasem w sprawie pojawiła się dziwna, a nawet zastanawiająca rozbieżność. Otóż według naszych ustaleń myśliwi do niedawna byli przekonani, że pies był rasy… labrador, a nie golden. Znaczące jest to o tyle, iż pomylić te psy można tylko… z wyglądu, nazwy zaś brzmią przecież zupełnie odmiennie. A jeśli myśliwi – jak twierdzą – nie widzieli psa, to skąd taka pomyłka?
Gdy zapytaliśmy o to naszego myśliwego – rozmówcę, był wyraźnie zakłopotany. Następnego dnia stwierdził, iż najprawdopodobniej informację taką przekazał mu przesłu****ący go w komisariacie policjant.
- Już pierwsze zgłoszenie telefonicznie mówiło o możliwości zastrzelenia psa rasy golden retriver, a nie labradora. A przesłu****ący policjant mówił jedynie temu panu, iż golden jest podobny do labradora – ripostuje Marek Wypych i zapewnia, że policja intensywnie pracuje nad sprawą: - Według naszych funkcjonariuszy tamtego dnia w pobliskich Grzybowicach strzelał, ale z amunicji hukowej, trzeci myśliwy z tego samego koła łowieckiego. Nie wiemy na razie jeszcze dokładnie czy było to o tej samej porze, gdy zaginął ów golden. Na pewno to nie koniec sprawy dla nas. Pojawiło się szereg rozbieżności, które musimy zweryfikować. Sprawdzimy też i to, czy myśliwi nie działali zbyt blisko zabudowań i terenów rekreacyjnych.

Więcej o sprawie możecie poczytać na forum Szansy (gdzie jest obecna właścicielka Helmuta)
[URL]http://www.pomocgoldenom.fora.pl/poruszajaca-historia-zastrzelonego-goldena-od-dogoterapii-t451.html[/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • 4 years later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...