Jump to content
Dogomania

Pies w komunikacji zawsze w kagańcu. Bez względu na wagę i rasę


Cybulka

Recommended Posts

No jest się, jest :) Byle nie iść dalej w tych japonkach, bo żmije :)

 

Majkowska, jeździmy w Beskid Śląski dwa razy do roku - latem i zimą. Czasem trzy - jeszcze w weekend majowy jak się dobrze ułoży. Od prawie 30 lat czyli odkąd wyprowadziłam się z Bielska Białej. A jak tam mieszkałam, to wcale nie chodziłam po tych górach - człowiek to taki przekorny ;)

Link to comment
Share on other sites


Majkowska, jeździmy w Beskid Śląski dwa razy do roku - latem i zimą. Czasem trzy - jeszcze w weekend majowy jak się dobrze ułoży. Od prawie 30 lat czyli odkąd wyprowadziłam się z Bielska Białej. A jak tam mieszkałam, to wcale nie chodziłam po tych górach - człowiek to taki przekorny ;)

Ahh,bo myślałam że wyciągnę was na wycieczkę jako że tam bywam.
Swoją drogą ,jechałam kiedys tą kolejką z psem i wcale nie miał kagańca. Mało tego to nie mysmy wsiedli tylko facet zaprosił i puścił psa jak stał z ogromną sympatią.
Link to comment
Share on other sites

Nam się zdarzało wielokrotnie jeździć bez kagańca :) Ten nakaz, mam wrażenie, jest/był (?) tylko po to, żeby uniknać głupich dyskusji w dniach, gdy obłożenie jest bardzo duże - te niedziele, kiedy pół Katowic przyjeżdża w Beskidy, jakieś wycieczki szkolne, bo to obowiązkowy punkt programu - czyli wtedy, gdy pakują do tych wagoników na full tyle, ile miejsc siedzących. A normalnie jak w wagoniku jadę tylko ja, mąż i pies, no to po co ten kaganiec miałby być? A właśnie tak jest na ogół w tygodniu, nawet w wakacje - do wagonika wchodzą ludzie dwójkami, trójkami, kto tam z kim przyszedł.

Zresztą podejrzewam, że nawet jeśli ktoś wymaga przy wejściu, to i tak ściągają ten kaganiec zaraz jak tylko drzwiczki się zamkną - zwłaszcza w ciepłe lata w wagoniku jest tak niemożliwe gorąco, że bez fizjologa nawet te kilka minut dla psa musi być trudne.

Link to comment
Share on other sites

A w pociągu jak jest u was? Całą trasę w kagańcu, jednak pociągiem jedzie się z reguły większą odległość niż autobusem:) My ostatnio jechaliśmy bez, za zgodą konduktora... bo zwyczajnie żal mi było psa, żeby 2,5h się męczył (współpasażerowie też nie wyrażali sprzeciwu)

Link to comment
Share on other sites

A w pociągu jak jest u was? Całą trasę w kagańcu, jednak pociągiem jedzie się z reguły większą odległość niż autobusem:) My ostatnio jechaliśmy bez, za zgodą konduktora... bo zwyczajnie żal mi było psa, żeby 2,5h się męczył (współpasażerowie też nie wyrażali sprzeciwu)

A czemu właściwie zawsze noszenie kagańca sprowadza się do męki?
Jest tyle różnych modeli,odpowiednio dobrany na przyzwyczajonym psie nie robi krzywdy.
Jak sobie mówimy że psy się męczą w kagańcach to czemu je im wkładać w autobusie jak na taką chwilkę tylko..
Link to comment
Share on other sites

A czemu właściwie zawsze noszenie kagańca sprowadza się do męki?
Jest tyle różnych modeli,odpowiednio dobrany na przyzwyczajonym psie nie robi krzywdy.
Jak sobie mówimy że psy się męczą w kagańcach to czemu je im wkładać w autobusie jak na taką chwilkę tylko..

 

 

jedna z rozsądniejszych uwag :-). Takie czyszczenie gruczołów to w sumie też mało przyjemne, a jednak nie machamy ręką, nie?

Link to comment
Share on other sites

jedna z rozsądniejszych uwag :-). Takie czyszczenie gruczołów to w sumie też mało przyjemne, a jednak nie machamy ręką, nie?

Taak,tylko jeśli podczas jakiegokolwiek zabiegu piesio się odwinie to zostaje to w gabinecie.
A jeżeli w miejscu publicznym coś się stanie to zaraz będzie afera,nawet jeśli ktoś sam wepchał psu rąsie do pyska,albo w skutek ostrzejszego hamowania baba obcasem wylądowała na ogonie jakiegoś nieszczęśnika,a ten mimo że spokojny zazwyczaj to w szoku kłapnął.
Link to comment
Share on other sites

A czemu właściwie zawsze noszenie kagańca sprowadza się do męki?
Jest tyle różnych modeli,odpowiednio dobrany na przyzwyczajonym psie nie robi krzywdy.
Jak sobie mówimy że psy się męczą w kagańcach to czemu je im wkładać w autobusie jak na taką chwilkę tylko..

Można odpowiednio dobrać, ale to robią na ogół tylko te osoby, które potrzebują tego kagańca często, bo np. regularnie korzystają z transportu publicznego.

Ja jeszcze nie wykrzesałam w sobie poweru, żeby wyszukać odpowiednio dobrany fizjolog dla 10-kilogramowego psa tylko dlatego, że dwukrotnie w roku kilka razy machnę się z psem busem na linii Szczyrk - coś pobliskiego, czyli góra jakieś 20 min. jazdy :D Mamy kaganiec jakiś taki zwykły - 330 dni w roku leży w szafie, w pozostałe ma swoje drobne minuty udziału w życiu psa - i dlatego nawet jak zawędruję na stronę www z fizjologami to się na ogół zawieszę gdzieś na tych informacjach, że są zaprojektowane dla wielkości, płci psa i tak dalej ;)

Natomiast gdybym była zmuszona podróżować ponad godzinę czy jeszcze więcej, to chyba jednak wyszukałabym coś, co pozwoliłoby psu na swobodne "operowanie" pyskiem w ramach napyszcznej klatki.

Link to comment
Share on other sites

Taak,tylko jeśli podczas jakiegokolwiek zabiegu piesio się odwinie to zostaje to w gabinecie.
A jeżeli w miejscu publicznym coś się stanie to zaraz będzie afera,nawet jeśli ktoś sam wepchał psu rąsie do pyska,albo w skutek ostrzejszego hamowania baba obcasem wylądowała na ogonie jakiegoś nieszczęśnika,a ten mimo że spokojny zazwyczaj to w szoku kłapnął.

 

 

Ale mi nie chodzi o ugryzienie w gabinecie, tylko o nieprzyjemne dla psa rzeczy, które jednakoż stosujemy nie oglądając się, ze peis nie lubi. Może bardziej neutralny przykład: pies nie lubi obcinania pazurów, a mimo to obcinamy. a przecież się męczy.

Link to comment
Share on other sites

Może dlatego, że nieobcięte pazury  nieuchronnie urosną, a nieoczyszczone gruczoły nieuchronnie się zapełnią. I nieprzyjemne stanie się jeszcze bardziej nieprzyjemne.

A wypadek w komunikacji jest ryzykiem, którego możliwość wystąpienia ocenia się statystycznie i wprost proporcjonalnie do wydajności wyobraźni (czy też czarnowidztwa - jak kto woli) ;)

Coś jak różnica między loterią a pewną nagrodą pocieszenia za udział w zajściu ;)

Link to comment
Share on other sites

Dziwię się, że nikt nie wspomniał o jednej, według mnie zasadniczej kwestii. Autobus jest własnością przewoźnika. Nie ważne czy państwowego czy prywatnego czy samorządowego. Jest czyjąś własnością. I taki właściciel ma prawo sobie czegoś życzyć jeśli chcesz wsiąść do jego autobusu. Mój chłopak nie pozwala w swoim samochodzie jeść hamburgerów itp żeby sosem nie napaćkać. Kto inny nie pozwala u siebie w aucie palić. A przewoźnik nie pozwala w swoim autobusie na jazdę psa bez kagańca. A dlaczego? Bo jeśli w regulaminie przewozu nie ma nic o kagańcu to ugryziony ma prawo dochodzić odszkodowania od przewoźnika za niezapewnienie dostatecznych środków bezpieczeństwa. Podobnie jak w przypadku zranień o elementy wyposażenia. Stąd przepis. I słuszny zresztą, bo pies to tylko pies i w przypadku większości pogryzień właściciel jest zaskoczony bardziej niż ten ugryziony. Za bardzo ufamy naszym podopiecznym.
Całość sprawy sprowadza się do tego, że jest właściciel autobusu i ten właściciel nie życzy sobie psa bez kagańca w swoim pojeździe. Jak komuś to nie pasuje, to niech nie wsiada. Jeśli nie potrafi (a raczej nie chce) znaleźć psu odpowiedniego kagańca to jego problem. Ma psa, niech sobie radzi. Byłam dwukrotnie ugryziona przez psa - raz to był tyci ratlerek, drugi raz tyci joreczek. W obu przypadkach właściciela bawiła sytuacja, bo to przecież takie zabawne, że jego piesek jest takim zakapiorem i to tylko mały piesek. W obu przypadkach skończyło się z tego właśnie powodu policją, wysokim mandatem i obserwacją, bo pieski były dość zabawnie niezaszczepione na wściekliznę (bo to przecież też głupi przepis dla tych co to mają duże psy albo kundle). Większość właścicieli małych piesków (nie wszyscy zaznaczam) uważa, że ich piesków nic nie dotyczy bo wzięcie pieska na ręce wszystko załatwia. A w autobusie, na stojąco to załatwia tylko tyle, że pies jest na wysokości czyjejś twarzy, którą może oszpecić.
Mój pies regularnie pokonuje pociągiem 8-godzinną podróż. Robi to w kagańcu, który zdejmuję mu na chwilę kilka razy po to, żeby dać mu pić. Trudno. Wszystkim, którym nie podoba się zakładanie kagańca w autobusie polecam zakup auta.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Byłam dwukrotnie ugryziona przez psa - raz to był tyci ratlerek, drugi raz tyci joreczek.
bo pieski były dość zabawnie niezaszczepione na wściekliznę (bo to przecież też głupi przepis dla tych co to mają duże psy albo kundle). Większość właścicieli małych piesków (nie wszyscy zaznaczam) uważa, że ich piesków nic nie dotyczy bo wzięcie pieska na ręce wszystko załatwia. A w autobusie, na stojąco to załatwia tylko tyle, że pies jest na wysokości czyjejś twarzy, którą może oszpecić.

Mnie raz zaatakował ratler. Byłam jeszcze dzieckiem i skoczył mi do twarzy i chwycił za brodę.
To była straszna i bolesna akcja,wszyscy się dziwią że ja nadal po tym uwielbiam psy,bo przecież dzieci szybko się łamią.Żadnej blizny,czy tragicznych wspomnień więc wyszłam z tego bez szwanku pomimo pogotowia.
W każdym razie już od tej pory nie ma dla mnie tekstu że mały nic nie zrobi a jak ugryzie to delikatnie. Każdemu kto tak uważa polecam szycie twarzy.
Ugryzł mnie też owczarek z przestawieniem kości i niezauważam żeby szycie po ratlerku było w jakiś sposób przyjemnjejsze.

A co do szczepień...
Wmawiamy sobie że nasze miejskie pieski są zdrowe ipiękne,a w rzeczywistości multum ludzi nie szczepi,nie odrobacza a już o badaniach jakichkolwiek nie wspominam...
Link to comment
Share on other sites

Ja wezwałam wtedy policję, bo odmówiono mi pokazania zaświadczenia o wściekliźnie. Rana krwawiąca na ścięgnie achillesa, do lekarza z tym po antybiotyk trzeba iść, a lekarz jak nic zaświadczenia zażąda. Jak potem znaleźć takiego psa i dochodzić tego zaświadczenia? A jak pies nieustalony to zastrzyki przeciw wściekliźnie. Raz że bolą, a dwa są niebezpieczne dla zdrowia. Z jakiej racji ja mam ponosić konsekwencje tego, że ktoś ma przerośnięte ego?

Link to comment
Share on other sites

  • 3 years later...
Dnia 18.09.2014 o 09:30, sleepingbyday napisał:

tu nie chodzi jedynie o agresję, ale też o wyobraźnię w kwestii możliwych wydarzeń. wyobraźcie sobie wypadek autobusu, stłuczkę, lub tylko nagłe hamowanie, i jakis pasażer leci na waszego psa, np. nadeptuje w wyniku hamowania na ogon. albo nawet tak nieszczęśliwie upada, że ląduje twarzą przy psie a całym cialem na nim. pies odruchowo może się bronic i wcale nie chodzi o gryzienie z szarpaniem, tylko odruchowe kłapnięcie. może sie nie stac nic wielkiego, a może się stać coś poważnego, bo akurat na drodze szczęki będzie wrażliwa część ciała, waga, oko. 

 

to nie jest  trudne do wyobrażenia, prawda? a jest to ważny aspekt,   ryzyko związane z komunikacją samochodową. 

To teraz wyobraźmy sobie, że jest sobie taki Pan Jacek. Pan Jacek jedzie spokojnie w autobusie i nagle autobus ma stłuczkę. Lecę całym ciężarem na Pana Jacka, a Pan Jacek w wyniku szoku uderza mnie łokciem w twarz, nos złamany. A może nie tylko nos złamany, ale i oko wybite. Czy Pan Jacek powinien jeździć w kaftanie bezpieczeństwa?

 

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...
  • 9 months later...
  • 3 months later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...