Jump to content
Dogomania

Sunia dostaje szału na smyczy.


manina

Recommended Posts

Mam problem z moją adoptowaną sunią. Dafne (zmiksowana labradorka) ma niemal dwa lata, a jest z nami od 9 miesięcy. Od momentu jej przygarnięcia mieliśmy z nią dużo kłopotów. Podejrzewamy, że była bita, wcześniej w ogóle nie opuszczała klatki w schronisku i nie znała życia poza nim, bała się nawet jedzenia, ale najbardziej ludzi. Jednak, choć trwało to długo, udało mi się zdobyć jej zaufanie (jak na razie niestety tylko mnie, mojego chłopaka nadal się boi, choć coraz mniej).
Niestety mieszkamy w jednym z afrykańskich krajów i ze względów bezpieczeństwa odradzono mi samodzielne poruszanie się po ulicy. Mamy dom z ogrodem, co pozwala Dafne bawić się, biegać i załatwiać się w bezpiecznym, zamkniętym otoczeniu. Ale z drugiej strony utrudnia to jej wychowanie. Nie mogę jej zaznajomić z nowymi bodźcami, takimi jak ruch uliczny, rower, dziecko z piłką itd. Postanowiłam jednak z nią wychodzić od czasu do czasu. Problem polega na tym, że nie mogę nauczyć jej chodzenia na smyczy.
[B]Scenariusz przedstawia się następująco:[/B]
podchodzę ze smyczą (którą wcześniej zwykłam kłaść koło suni, żeby w końcu przestała się bać samego obiektu; po pewnym czasie zaczęła wreszcie ignorować, że coś koło niej leży) i gdy tylko sunia zobaczy, że mam smycz w ręku już się spina i ucieka do kąta. Mimo tego przypinam smycz do obroży i wtedy zaczyna się rodeo. Dafne rzuca się na oślep, obijając się o wszystko wokół, robi jakieś dziwne fikołki i podskakuje, jak zając. W tym samym czasie robi pod siebie (i siusiu i kupę). Wiele razy musiałam puścić smycz, żeby nie zrobiła sobie krzywdy (nawet w ogrodzie, gdzie jest dużo miejsca ona wpada w taki szał, że obija się o mur, kolumny i inne takie). W końcu, gdy trochę się zmęczy tym rodeo siada w kącie, znowu spięta. Ja podchodzę, łapię za smycz i staram się ją zachęcić, żeby się ruszyła. Na razie nie ciągnę, nie popycham itp. Gdy tylko ona poczuje, że smycz lekko się napina - powtarza to swoje rodeo. Po pewnym czasie ja tracę cierpliwość i ciągnę za smycz, żeby ją z tego kąta w końcu wyciągnąć. Ona sztywnieje i się zapiera w ziemię tak, że przy napiętej smyczy zaczyna się dusić. I ja w tym momencie odpuszczam, bo nie chcę jej zrobić krzywdy.
Ostatnio próbowałam tego samego z szelkami. Jak tylko ją zapięłam od razu zrobiła pod siebie. Ale nie miała takiej możliwości ruchu, jak przy smyczy, więc rodeo było nieco słabsze. Niestety szelki, które udało mi się tutaj znaleźć (a łatwo nie było) są nieco za duże. Gdy sunia się zapiera i cofa do tyłu sama wyskakuje z tych szelek. Może z tymi szelkami, jeśli znajdę mniejsze, uda mi się ją nauczyć. Żeby jeszcze tylko przestała się tak wbijać w ziemię. W ogóle nie można jej wtedy ruszyć, nie robiąc jej krzywdy. [B]Ale może też podsuniecie mi jakiś pomysł na ćwiczenia z normalną smyczą? Poradźcie mi coś, proszę! [/B]
Za kilka miesięcy, gdy wrócimy do Europy, Dafne będzie musiała przejść przez lotnisko i transport do domu. Będzie w mieszkaniu bez ogrodu i będzie musiała wychodzić na spacer na smyczy. Jeśli się tego nie nauczy nie będę mogła jej nawet zabrać na lotnisko. Nie wyobrażam sobie wyjechać bez niej.

Link to comment
Share on other sites

A próbowałaś jej przypiąć jakąś cienką smycz albo linkę i po prostu zostawić, żeby się za nią ciągnęła? Moje małe znaleźne szczeniątko wpadło w szał, gdy ją złapałam na smycz, więc łaziła z cienką linką doczepioną jakiś czas do obroży, żeby się przyzwyczaić.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']A próbowałaś jej przypiąć jakąś cienką smycz albo linkę i po prostu zostawić, żeby się za nią ciągnęła? Moje małe znaleźne szczeniątko wpadło w szał, gdy ją złapałam na smycz, więc łaziła z cienką linką doczepioną jakiś czas do obroży, żeby się przyzwyczaić.[/QUOTE]

Właśnie czytałam o tym, ale wydaje mi się, że ona po prostu pogryzie taką ciagnącą się za nią smycz. A gdzie znaleźć taką cienką linkę? Można dostać w typowym sklepie zoologicznym?
jak długo trwało zanim Twój szczeniaczek przyzwyczaił się do tej ciągnącej się za nim linki? A gdy potem złapałaś za linkę, to już się tak nie stresował?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='manina']Właśnie czytałam o tym, ale wydaje mi się, że ona po prostu pogryzie taką ciagnącą się za nią smycz. A gdzie znaleźć taką cienką linkę? Można dostać w typowym sklepie zoologicznym?
jak długo trwało zanim Twój szczeniaczek przyzwyczaił się do tej ciągnącej się za nim linki? A gdy potem złapałaś za linkę, to już się tak nie stresował?[/QUOTE]

Od jakiego czasu próbujesz przyzwyczajać ją do smyczy? Ile trwa już to przyzwyczajanie?
Od samego początku, czy od niedawna?
Czy wiesz na jakie bodźce Twoja suczka reaguje najbardziej przychylnie?
Czy bardziej ceni sobie Twoje zainteresowanie, głaskanie czy jest łakomczuchem?
Czy po terenie, który ma do dyspozycji porusza się bez problemu, czy wykazuje objawy strachliwości?

Link to comment
Share on other sites

Ja również zaproponowałabym metodę przedstawioną przez evel. Załóż jej obrożę i przypnij lekką smycz i niech łazi w tym non stop.
Gdy przyzwyczai się do przypiętego zestawu i zacznie go traktować jak zupełną normę, wołaj ją do siebie na typowe pieszczoty, każ usiąść, trzymając jakiś fajny przysmak w dłoni, tak by skupiła uwagę na Tobie, następnie, chwyć za smycz na dosłownie mili sekundę, puść i wylewnie nagródź słownie i dając smaczka. Niestety to wymaga dużych zasobów cierpliwości, konsekwencji i samo zaparcia, także uzbrój się w te cechy i do boju ;)

Link to comment
Share on other sites

Manina, trudno mi określić konkretnie okres czasu, jaki to zajęło, ale w przypadku panikarza sprawdza się zwykle metoda małych kroczków - jak pogryzie dopiętą linkę, trudno. Ja akurat miałam cienką smycz po starszym psie i linkę 5m, ale może to być równe dobrze kawałek linki z marketu budowlanego czy cokolwiek - chodzi o sam fakt przyzwyczajenia psa, że coś tam się na nim ciągnie i od tego się nie umiera ;) Więc jak dopniesz smycz to odejdź i zajmij się normalnymi codziennymi czynnościami i zobacz, co ona na to. Przecież nie będzie w nieskończoność siedziała z tą smyczą w kącie - chyba ;)

Ja działałam trochę na zasadzie odwrażliwiania psa, bo moja miała też duży problem z dotykiem - pies na głodniaka, brałam sobie trochę żarcia (u nas akurat suche wymieszane np. z kawałeczkami parówek czy mięsa, żeby było atrakcyjniejsze), dotykałam psa (w różne miejsca) i w tym samym momencie pakowałam smaki do dzioba. Za jakiś czas dotykałam też obroży, a później także i smyczy, bardzo powoli i delikatnie wywierałam nacisk, cały czas psa zachęcając i nagradzając. Następnym etapem było dotykanie - chwalenie hasłem np. dobrze, dobry pies - i dopiero wtedy nagradzanie po chwili. Robiłam też tak, że oddalałam się, trzymając koniec dłuższej linki w ręku, kucałam, wołałam i nagradzałam bardzo wylewnie jak pies choćby zwracał na mnie uwagę czy zaczynał iść w moją stronę (moja sucz akurat ma świetny socjal, więc sam dobry ton i pieszczoty były ekstra nagrodą). Po jakimś czasie mieliśmy problem z głowy.

Link to comment
Share on other sites

A może zamiast podpinanej smyczy spróbuj z pętlą z linki, najpierw daj jej wąchać, później nią jej dotykaj, wreszcie zarzuć, ale nie zaciskaj, jak będziesz chciała ruszyć to wyciągnij smakołyk i delikatnie zaciśnij. Zacisk, który jest wysoko na szyi pozwala lepiej panować nad psem.

Co do lotniska to bym się tak bardzo nie martwiła. Ja moją suczkę wywoziłam z Egiptu, wcześniej dostała mocne leki uspakajające, tutaj ważne jest przyzwyczajenie do klatki transportowej.

Link to comment
Share on other sites

[B]Abrakadabra[/B], sunia jest z nami od 9 m-cy, a po raz pierwszy spróbowałam ze smyczą jakieś 5 m-cy jeszcze w momencie, gdy ona nie potrafiła stać spokojnie blisko mnie (nie pozwalała się do siebie zbliżać). W sumie próbowałam jakieś 6,7 razy w odstępach miesiąca, dwóch. Zaprzestałam tego, bo wydawało mi się, że może sunia potrzebuje więcej czasu, żeby się do mnie przyzwyczaić i mi zaufać. Teraz ona nie ma z tym większego problemu (za wyjątkiem smyczy). Mogę sobie koło niej siedzieć i w niczym jej to nie przeszkadza. Zresztą sama przychodzi po odrobinę uwagi, gdy się stęskni.
Kilka dni temu, gdy ponowiłam tę próbę ze smyczą scenariusz się powtórzył.
Na jakie bodźce reaguje? Na pewno nie są to smakołyki. Lubi je, ale w sytuacji stresowej nawet nie tknie smakołyka. Robi się nawet jeszcze bardziej podejrzliwa. Muszę tu zaznaczyć, że długo mi to zajęlo, żeby ona w ogóle przestała się bać jedzenia. W przeszłości, jak tylko zobaczyła mnie z jedzeniem, czy smakołykem uciekała do kąta i sztywniała. Teraz cieszy się na michę i smakołyki, ale nie zrobi czegoś, żeby je dostać.
Pieszczochem nie jest. Domaga się uwagi, lubi być podrapana za uszkiem, ale jeśli trwa to za długo, to przerywa pieszczochy i zaczyna się bawić. Łapie za ręce, biega, wraca, skacze, obkręca się itp.
Na pewno lubi się bawić, bardzo lubić biegać i bawić się w berka. Męczy mnie kilka razy dziennie, tak że aż kondycja mi czasem siada. A ona dalej może... .
Jak zachowuje się w terenie? Mowa oczywiście tylko o ogrodzie i domu. Jak na razie. Jeśli jesteśmy same Dafne zachowuję się, jak pewny siebie, radosny piesek świadomy swojego terytorium. Ale, gdy ktoś jest w domu, a już nie daj Boże mamy gości, to robi się z niej prawdziwy dzik. Najchętniej wtedy ucieka z domu do ogrodu, a jeśli mimo wszystko każę jej zostać, to siada w swoim ulubionym kącie i nie rusza się z niego nawet przez kilka godzin. Jak się ruszy, to wygląda, jak złodziej, który coś ukradł i ucieka z miejsca przestępstwa: uszy i ogon pod siebie, skurczona przemyka szybko wzdłuż ściany, zawsze unikając centrum pomieszczenia. Strachliwa to ona jest, choć z czasem coraz mniej. Czasem się zrywa nagle, przestraszona, choć nic się nie wydarzyło. Ale to powoli zanika. Coraz rzadziej widzę u niej coś takiego.
[B]W ogóle to dziękuję wszystkim za taki obfity feedback :) w swoim i Dafne imieniu.[/B]

Link to comment
Share on other sites

Ja bym sobie najpierw pospacerowala z sama smycza. Skoro dla niej stresujace jest samo trzymanie smyczy to trzymaj jej jak najwiecej ignorujac ja. Niech wie, ze smycz w Twoim reku nie musi oznaczac absolutnie nic, a juz napewno nie jest oznaka nadchodzacego bolu. Jak juz ja przyzwyczaisz, ze smycz istnieje i nie dzieje sie psu przez to krzywda to mozesz ja przyczepic do obrozy i niech sie za nia ciagnie luzem. Na razie nie bierz jej do reki, ale zachecaj suke do podazania za Toba. Jak nie bedzie chciala isc to mozes zaczac biec. Tylko z tym ganianiem jej uwazaj, zebys potem nie narobila sobie psa, ktory przed Toba zwiewa, bo. To taka super zabawa;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='manina'][B]Abrakadabra[/B], sunia jest z nami od 9 m-cy, a po raz pierwszy spróbowałam ze smyczą jakieś 5 m-cy jeszcze w momencie, gdy ona nie potrafiła stać spokojnie blisko mnie (nie pozwalała się do siebie zbliżać). W sumie próbowałam jakieś 6,7 razy w odstępach miesiąca, dwóch. Zaprzestałam tego, bo wydawało mi się, że może sunia potrzebuje więcej czasu, żeby się do mnie przyzwyczaić i mi zaufać. Teraz ona nie ma z tym większego problemu (za wyjątkiem smyczy). Mogę sobie koło niej siedzieć i w niczym jej to nie przeszkadza. Zresztą sama przychodzi po odrobinę uwagi, gdy się stęskni.
Kilka dni temu, gdy ponowiłam tę próbę ze smyczą scenariusz się powtórzył.
Na jakie bodźce reaguje? Na pewno nie są to smakołyki. Lubi je, ale w sytuacji stresowej nawet nie tknie smakołyka. Robi się nawet jeszcze bardziej podejrzliwa. Muszę tu zaznaczyć, że długo mi to zajęlo, żeby ona w ogóle przestała się bać jedzenia. W przeszłości, jak tylko zobaczyła mnie z jedzeniem, czy smakołykem uciekała do kąta i sztywniała. Teraz cieszy się na michę i smakołyki, ale nie zrobi czegoś, żeby je dostać.
[/QUOTE]

Manina, z tego co piszesz, to duzo, dużo więcej niż połowę sukcesu macie za sobą!
Natrudniejszą i najważniejszą - czyli budowanie zaufania :)

Skorzystaj z rad, które pojawiły się powyżej, powinny przynieść efekty. Ja od siebie dodam tylko, że NAJWAŻNIEJSZA jest w tym przypadku cierpliwość i KONSEKWENCJA.
[B]Nie odpuszczaj, mimo tego, że czasami pozornie nie widać efektów i pies panikuje.[/B]

Dla pocieszenia - zaczęłam właśnie szukać w czeluściach swojej pamięci przypadku czy jest jakiś pies, uczony chodzenia na smyczy, niezależnie od tego z jakiego pułapu startował i jak reagował na nią na początku tej drogi - i ŻADEN taki przypadek nie przyszedł mi do głowy :)
Od ponad 2,5roku w ramach wolontariatu zajmuję się oswajaniem "dzikusów" w schronisku (mamy tam kilkuosobową stałą grupę) i nie pamiętam przypadku psa, który uczony tej umiejętności nie dałby rady się nauczyć> Naprawdę!
[B]I wydaje mi się, że konsekwencja to podstawa, tak przynajmniej wynika z moich "jakichś tam" wolontariackich obserwacji :)[/B]
Przypadki były różne - psy małe i duże. Młode, starsze i totalne staruszki. Gryzące ze strachu, sparaliżowane ze strachu, uciekające ze strachu do przysłowiowej mysiej nory.
Psy uwielbiające człowieka i dające się głaskać, ale nie znające smyczy. Pies przegryzający w ciagu 5sek każdą przypiętą do obroży smycz (oprócz łańcuszkowej :)
Pies, przegryzający szelki (!), które miał na sobie. Pies, który po przypięciu smyczy dostał ataku padaczki. Psy załatwiające się się ze strachu pod siebie.
Wszystkie te zwierzaki, po krótszym bądź dłuższym okresie KONSEKWENTNEJ i cierpliwej pracy opanowały umiejętność chodzenia na smyczy.
Ty masz tę przewagę, że po - pierwsze etap oswajania i tak jak pisałam budowania zaufania macie w ogromnej mierze przepracowany, a po drugie - przebywasz ze swoją suczką na co dzień. My w schronisku mamy ograniczone możliwości czasowe (pracujemy z psami tylko raz w tygodniu, w weekendy, a i to nie zawsze).

Dzisiaj sunia, którą zajmuję się od jakiegoś czasu (bez wdawania się w szczegóły, wcześniej wyprawadzona z boksu na smyczy dosłownie 3 czy 4 razy, stawiająca zdecydowany opór, i mocno panikująca, łakomczuch, ale tylko w boksie, poza nim nie bedąca w stanie przełknąć chyba nawet własnej śliny) po kilku miesiącach przerwy wyprowadzona na czwarty z rzędu spacer - przeszła spory kawałek i zjadła (!) ze 3 garści gotowanej wątróbki :) Sądzę, że z tygodnia na tydzień będzie tylko lepiej...

[B]Trzymam kciuki, żeby z Twoją Dafne było tak samo :)[/B]

Ps1. Z drugiej strony, im dłużej żyje na tym świecie, tym częściej (ostatnio nie ma dnia), żeby przez głowę nie przemknęła mi myśl [B]"wiem, że nic nie wiem"...[/B]

Ps2. Czy masz może jakiegoś znajomego z psem, który Was odwiedza?

Ps.3. Lotniska też bym się nie bała - psy podróżują w kontenerach/klatkach, więc możesz ją w domu "zapakować" w kontener i zawieźć na lotnisko w tymże, a następnie odebrać i zawieźć na miejsce przeznaczenia. Jedyne miejsce, w którym psa z niego wyjmujesz jest odprawa (ale to zamknięte pomieszczenie, w którym kontener jest przeswietlany i pies z powrotem ląduje w zamknięciu) i jest przewożony na pokład samolotu przez obsługę lotniska. Tylko dobrze byłoby ją przyzwyczaić do tego :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...