Jump to content
Dogomania

Aganemnon

Recommended Posts

Witam!
Na wstępie chciałam przeprosić, jeśli jednak dokładnie taki temat był - szukałam, widziałam podobne, ale to nadal nie "TO", więc postanowiłam założyć nowy. Przechodząc do rzeczy:
wraz z narzeczonym mamy mieszańca husky z owczarkiem niemieckim, pies ma 8 lat, choruje na padaczkę pokleszczową - nie przyjmuje leków na samą padaczkę, bo ataki są bardzo rzadkie i delikatne - nie traci przytomności, po wszystkim otrzepuje się i merdając ogonem biegnie do lodówki po coś do jedzenia. Wzieliśmy go ze schroniska, jako szczeniaka.
Od zawsze był niesamowicie agresywny w stosunku do obcych psów, ale z tym nauczyliśmy się (o ile można to tak nazwać) radzić: po prostu unikamy spacerów w godzinach, gdzie psiaków wychodzi najwięcej. Unikanie wzięło się stąd, że nikt nie potrafi nad nim zapanować - nie pomogli treserzy, sztuczki (a przeszliśmy chyba przez wszystkie, każda stosowana regularnie przez parę tygodni i nic. Nawet machanie ciastkami, za które by zabił nie pomogło. Ale jak mówiłam: z tym sobie jakoś radzimy. Mieliśmy też sunię owczarka niemieckiego, która od nas odeszła 3 lata temu i nie miał z nią problemu. Wzięliśmy kolejnego psiaka, również mieszańca, sukę, bardzo młodą, żeby jej po prostu nie zagryzł - dogadują się świetnie - do czasu.

Od paru miesięcy nie wiem już co z nim zrobić. Jest coraz bardziej agresywny - doszło do tego, że rzuca się na mnie lub narzeczonego.
Nie był taki, nigdy. Jasne, wpada w amok jak widzi obcego psa, ale w domu był najukochańszym miśkiem pod słońcem. Taka ciamajda.
Przykładowa sytuacja: siedzę przy laptopie, Kiara (obecnie 2letnia suczka, malutka) śpi spokojnie w pokoju, Sparrow (pies, którego problemy opisuję) leży po drugiej stronie i nagle zaczyna warczeć, skacze i się rzuca. Albo na mnie, albo na Kiarę - w zależności od tego, kto jest bliżej.

Jestem też pewna, że nie jest to przejaw chęci zdominowania właścicieli: mamy go od 8 lat, nigdy czegoś takiego nie było. Od szczeniaka miał jasno pokazywane, kto jest panem, a kto psem - nie był bity, nikt nie krzyczał, był tresowany metodą prób, nagród i naprawdę wielkiej dawki czasu i cierpliwości. Przeszliśmy z nim przez wszystkie możliwe szkolenia: z książek moglibyśmy zrobić bibliotekę na temat szkoleń.

Od 2 miesięcy żyjemy jak w jakimś koszmarze, jest coraz gorzej. Jest super, głaszcze się, tuli jak zwykle, aż nagle coś się dzieje i się rzuca z zębami. Warczy, szczeka, próbuje nam skoczyć do gardeł. Przeszłam przez kursy samoobrony, więc najzwyczajniej w świecie jak się na mnie rzuca, łapię go, trzymam i czekam aż się uspokoi, żeby mnie nie pogryzł. Mówię do niego uspokajającym głosem, obiecuję ciastko, cokolwiek, byle przestał - i tak było, bo teraz jest gorzej. Nawet już uspokojony (pozornie) merda się, liże mnie - odwracam się, a on momentalnie rzuca się na mnie z zębami!

Już mówię - przeżyłabym, gdyby chodziło tylko o mnie. Ale rzuca się nawet na młodszego psa, na narzeczonego. Mój młodszy brat, który ma 4 lata ma "zakaz" przychodzenia do naszego domu, w obawie przed Sparrowem - a zanim się wyprowadziliśmy 3 lata temu, to przecież razem z nim mieszkał. I nie było tego, uwielbiał dzieciaki. Miał anielską cierpliwość.

Najgorsze jest też to, że musiałam zrezygnować przez niego z pracy. To, co się działo w domu pod moją nieobecność przechodziło ludzkie pojęcie. Dostaliśmy pismo z administracji - albo coś zrobimy, albo nas wyrzucą. Dodam, że nie mamy małego mieszkania, więc nie czuje się tu jak w klatce.
Pracowałam po 6 godzin: był przyzwyczajony do dłuższej nieobecności, gdy choćby się uczyłam - wtedy był sam po 8 h i też był spokojny.
Poza tym bałam się okropnie o Kiarę - boję się, że ją po prostu zagryzie.

Odłożyliśmy nawet próby powiększenia rodziny - nie wyobrażam sobie urodzić dziecka w takiej sytuacji - a przecież nie oddam psa, to członek rodziny.
Coraz częściej ma te "ataki agresji", jak je nazywam. Teraz rzuca się na nas z zębami średnio 3-6 razy dziennie, drąc się przy tym niesamowicie - naprawdę w końcu nam złożą wypowiedzenie.
Nie muszę nic robić: siedzę, a on się nagle zrywa i rzuca. Przechodzę do kuchni - to samo. Do łazienki? Znowu. Zaczął się rzucać nawet na mojego narzeczonego, do którego miał naprawdę wielki respekt.
Wpada w taki szał, że nic do niego nie dociera - wybił sobie ząb o krzesło obrotowe i nawet nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, na litość Boską! A gdyby nie wcelował w drewno, tylko w moją nogę?!

Już nie wspomnę o tym ile razy mnie pogryzł do krwi, naprawdę głęboko, bo po prostu nie zliczę. Teraz jest lepiej, ale tylko dlatego, że nauczyłam się jak go przytrzymać, żeby mnie nie pogryzł. Ostatnio sąsiad pytał, czy chłopak mnie bije, bo jestem cała w siniakach. Narzeczony nie ma tyle szczęścia, ostatnio skończyło się na szwach.
Byliśmy z nim u weterynarza - czy raczej on był u nas, bo jego zachowanie w stosunku do psów na nic innego nie pozwala. Zrobił mu badania, pobrał krew, obmacał. Ten weterynarz to najlepsze co mogło nas spotkać - leczy nasze psy odkąd pamiętam, ma swoje własne kliniki itd. Sprawdzony, w każdym razie. Zdrowy jak koń, jak to określił. Poradził nam przemyśleć kastrację - jednak jest to pies z padaczką, trzeba ściągać anestezjologa a i tak ryzyko, iż się nie obudzi jest naprawdę duże. I szczerze mówiąc, odkąd tylko jedno z nas pracuje, najzwyczajniej nas na to nie stać.

Po opłaceniu wszystkiego zostaje nam ledwie 700 zł na cały miesiąc, na 2jkę osób, pomaganie mojej babci i 2 psy. Przecież to śmieszne.
Nikt do nas już nie przychodzi, ja siedzę uziemiona w domu.

Macie jakieś pomysły? Naprawdę już nie wiemy co robić. Weterynarz polecił nam pewne behawioralne metody szkoleniowe, ale to nic nie daje - a jak mówię, nie było nigdy wcześniej z tym problemu.
Dopóki nie wpadnie w szał, jest normalny. Ale te jego ataki agresji są coraz częstsze i bardziej gwałtowne. Dzisiaj już rzucił się 5 razy, z czego ostatnim razem uspokajałam go prawie 30 min, bo za każdym razem próbował wgryźć mi się w gardło - a moje nędzne 156 cm wzrostu mu to ułatwia.

Proszę, pomóżcie nam. Może macie jakieś doświadczenia, pomysły? Przecież tak nie da się żyć, w strachu przed własnym psem, non stop uwięziona z nim w domu.

Edited by Aganemnon
Link to comment
Share on other sites

Powiem tak, ciężko nazwać członkiem rodziny psa, który usiłuje was skrzywdzić. Trzeba coś z tym zrobić i to jak najszybciej.

Ja sobie bym dała głowę uciąć, że to nie jest problem behawioralny, a raczej medyczny. Na pewno wypowiedzą się też inne osoby, o szerszej wiedzy niż moja, ale obawiam się, że padaczka i te napady agresji są ze sobą ściśle związane i przydałaby się temu psu porządna diagnostyka neurologiczna. Napisz może na poddziale forum o weterynarii, ktoś na pewno poleci Ci dobrego lekarza.

Link to comment
Share on other sites

Obawiam się, że pies może mieć problemy neurologiczne, wejdź tutaj:
[URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/120055-Padaczka-a-nerwowo%C5%9B%C4%87-psa"]http://www.dogomania.pl/forum/threads/120055-Padaczka-a-nerwowo%C5%9B%C4%87-psa[/URL]

Niektóre cytaty:
"[COLOR=#000000]Co do agresywności i całego charakteru psa - to wszystko może się zmieniać jak w kalejdoskopie. Przy napadzie epilepsji zachodzą zmiany w mózgu.[/COLOR]
[COLOR=#000000]Ja sama byłam świadkiem, jak kochająca wszystkich sunia zaczęła przejawiać agresję. Na pewno nie jest to powodem braku socjalizacji, ponieważ cała zmiana następowała z trwaniem padaczki. W tej chwili jest agresywna do obcych psów, czasami do obcych, podczas(+przed i po) ataków agresja również do mnie. Co bardziej dominujące psy mogą przejawiać agresje do swoich właścicieli właśnie tuż przed i po ataku."

[/COLOR]"[COLOR=#000000]Poza tym jest jeszcze opcja choroby nowotworowej, guzy mozgu moga powodowac takie nagle zmiany. Moze to tez byc reakcja na silny bol, pojawiajacy sie okresowo. By to sprobowac to okreslic, potrzebne by bylo dokladne przebadanie psa, z tomografia/rezonansem mozgu wlacznie."

[/COLOR]
Także raczej przygotujcie się na wizytę u neurologa weterynaryjnego...
Tutaj [URL]http://www.dogomania.pl/forum/forums/502-Neurologia[/URL] na pewno ktoś neurologa poleci. Możliwe, że psa trzeba będzie uśpić, lecz niekoniecznie. W każdym razie jest niebezpieczny dla was, na pewno trzeba coś z tym zrobić, bo się skończy sprawa tragicznie :( Szczególnie, jeśli pies nad sobą nie panuje w momencie ataku. A jak na razie zastosowałabym klatkę kennelową..

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję za odzew.

Tak, miał robione badania. Jestem przewrażliwiona na tym punkcie od czasu, kiedy moja sunia umarła na coś podobnego. Najpierw rak, potem ataki padaczki, z tym że u niej były liczne i bardzo silne - w końcu się nie obudziła, weterynarze robili co mogli, ale to szło za szybko.

Myślałam już o uśpieniu, proszę mi wierzyć. Jestem strzępem nerwów, płaczę po nocach, nie wiem już co mam robić. Doszło do tego, że zaczynam go darzyć naprawdę silną niechęcią - ale to przecież tylko pies. Samo by mu się tak zrobiło?
Poza tym mój narzeczony świata poza nim nie widzi - a nawet on już nie ma siły, chociaż w domu jest co 2gi dzień, więc nie użera się z nim tak często jak ja.
Ciężko mi podjąć taką decyzję, kiedy pracowałam w schroniskach, ogólnie z psami. Jeśli uśpienie jest ostatnią deską ratunku, ale dla psa (bo.np. cierpi) to tak. Ale nie wiem czy dałabym radę to zrobić, bo ciągle bym sobie wypominała, że to moja wina, że nie dałam rady i przez to on nie żyje. Naprawdę, nie wiem co robić. A trenerzy itd też rozkładają ręce, pisałam do różnych osób, dzwoniłam. I nic.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem, może faktycznie to przez padaczkę. Ale jak mówię, on nie jest i nigdy nie był agresywny w trakcie ataku, przed lub po. On się zachowuje, jakby tego po prostu nie było. Nawet jak w trakcie jego ataku padaczki ktoś powie "ciastko" to oczy mu się robią wielkie jak pięści i stara się wstać do kuchni, żeby je zjeść. Weterynarze mieli z niego zawsze ubaw. Pies, który nie zauważa, że ma atak padaczki.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000] nie przyjmuje leków na samą padaczkę, bo ataki są bardzo rzadkie i delikatne [/COLOR][/QUOTE]
Może jakby je jednak zacząć podawać, okazałoby się że nie są tak rzadkie i delikatne, a jedynie zróżnicowane?

Nie wiem jak przebadany mógł być pies przy wizycie domowej, ale on raczej potrzebuje dokładniejszych badań z użyciem ciężkiego sprzętu :(

Link to comment
Share on other sites

Tak, robiliśmy. Mamy naprawdę cudownych lekarzy weterynarii pod nosem - zarówno neurologia, wszystko. Takich ludzi ze świecą szukać, ale nawet oni nie wiedzą co robić, bo pies wygląda na całkowicie zdrowego, z medycznego punktu widzenia. Nie ma żadnych zmian, nic go nie boli, krew i hormony w normie. Właściciel tej kliniki również nie wie, skąd mogło to się wziąć: a pracuje z psami od ponad 50lat.
Też podejrzewa zmiany padaczkowe, ale badania nic nie pokazują. Nie wiem, może są za małe? Zbyt głęboko?
Z naszym nieżyjącym już psem było tak samo - tyle, że po 2 miesięcznej walce po prostu odeszła, a wyniki miała dobre ( z neurologicznego punktu widzenia).

Edited by Aganemnon
Link to comment
Share on other sites

Może źle dopisałam - wizyta pierwsza, rozpoznawcza była w domu. A te leki nic nie dadzą, skoro ma atak np. raz na 4 miesiące i trwa 2 minuty.
pies był zabrany do kliniki, w nocy (na całe szczęście jest całodobowa) i tak zeszło na badaniach szczegółowych. Plus jest taki, że nawet te badania są "po kosztach" - więc na nich nie oszczędzamy. Robili ile i jakie się dało. Leczą nasze psy od prawie 20 lat - najpierw mojej mamy, teraz moje.

Link to comment
Share on other sites

Może to padaczka, guz mózgu? Osobiście mi się wydaje że te ataki to albo problemy neurologiczne, albo silny ból...Bez tomografu wydaje mi się że tego nie 'odkryjecie', a i tomograf koszmarnie drogi. Sama mam podobny problem z 11letnia suką, ma napady agresji już nawet na członków rodziny... Suka niby zdrowa, a jednak nie do końca. Jednak przy takich atakach jak u twojego psa chyba bym się zdecydowała na uśpienie, nie tylko wy żyjecie w terrorze ale i pies prawdopodobnie żyje w ogromny bólu i stresie.

Link to comment
Share on other sites

Mnie także wygląda to na padaczkę.

Po pierwsze to, że pies nie ma widocznych ataków nie oznacza, że w mózgu się coś nie dzieje. Nasz po prostu siedział i patrzył się w jakiś punkt, a potem nagle rzucał się, gryzł do krwi i potem był zdezorientowany. Lizał po rękach, tulił się i oczywiście szedł jeść. Potem znów się rzucał, i tak w kółko...
A jedzenie jest jednym z głowych objawów poatakowych, organizm traci masę energii i musi ją uzupełnić. Tak samo identycznie zachowuje się nasz kot, trzeba było mu zwiększyć ilość leków i na razie jest ustabilizowany.
Wenerynarz, który też nic nie wykrył ( trzeba by było czaszkę otworzyć) powiedziała że to albo guz z mózgu, albo padaczka idiopatyczna i leki do końca życia musiał przyjmować. Na szczęscie nie była to droga sprawa, trzeba było pamiętać tylko żeby co 12h podać w parówce tabletki.

Niestety z czasem zachowania zaczeły przybierać na sile, podobno podczas ataku mózg jest niedotleniony, sa mikrozmiany wraz z każdym, jedną z konsekwencji jest "rozpad osobowości". tyle powiedział weterynarz.

Ja radziłabym poprosić o ustawienie psa na lekach i zobaczyć jak będzie, niestety trzeba się uzbroić w cierpliwość bo ich stężenie terapeutyczne może przyjść ( w zależności od leku) nawet do miesiąca od przyjmowania regularnie leku.

Edited by Madie
Link to comment
Share on other sites

Ja naprawdę polecałabym na dzień dzisiejszy klatkę, dużo ruchu i potem niech pies odpoczywa w kennelu. Do czasu postawienia diagnozy musicie go jakoś opanować, dbać o życie swoje i drugiego psa. Szkoda psiaka, ja to rozumiem :( Ale jak pies jest po spacerze to mu nie będzie zamknięcie przeszkadzać, a wy będziecie bezpieczni...
I koniecznie dobra diagnoza, popytaj na poddziale forum o weterynarii o dobrego neurologa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aganemnon']Może być i tak.. Jutro idziemy do innego weterynarza, teściowa nas zapisała. Na razie bez psa, bo i tak musimy dobrać porę, gdzie nie będzie innych czworonogów.

W każdym razie wet poleca uśpienie. nie wyobrażam sobie tego.[/QUOTE]


Aganemnon - na wstępie naprawdę bardzo ci współczuję. Weszłam na to forum bo też szukam porad dotyczących agresji ale przy twoim problemie to aż wstyd pisać. Nawet nie wyobrażam sobie co czujesz... Szczerze ci współczuję z całego serca!
A czy próbowaliście z wetem podawać leki uspokajające? Żeby pies się wyciszył ?
moim skromnym zdaniem to też sprawa medyczna. Może jakiś guz,może powikłania po kleszczu? Opcji jest wiele ale finanse... Ja sobie nie wyobrażam uśpić psa bez walki o niego ale też umówmy sie to wszystko kosztuje. Ja za moim psem w ogień bym poszła i rozumiem też ciebie. Będę śledzić twój wątek i trzymać kciuki. Proszę aktualizuj info i trzymajcie się ciepło!

Link to comment
Share on other sites

Jeśli to jest od padaczki i zmian w mózgu to kennel pomoże wyłącznie na bezpieczeństwo, ale jeśli pies nie jest tego nauczony to przecież nie będzie dla niego to ani zrozumiałe, ani 'fajne'.
Szaman wprowadzony do klatki nie wyjdzie nawet jeśli ma drzwiczki otwarte, zwyczajnie wie że ma zostać, ALE jęczy, piszczy, płacze, denerwuje się. Zdążam do tego że nie dla każdego psa kennelówka jest rozwiązaniem, sporo psów się nią stresuje mimo przyuczenia do kennelowania, mimo długich spacerów po których powinien pies paść zmęczony i odpoczywać.

Przyznam szczerze że twój problem z twoim psem zmusił mnie do zastanowienia się nad swoją suką, ona nie ma tak ostrych ataków agresji, nigdy też nie miała ataków padaczki... ale zawsze przed atakiem agresji Jeanne, Szaman zaczyna chodzić poddenerwowany, piszczy, jęczy i pilnuje ją na każdym kroku...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Aganemnon']Dziękuję za odzew.

Tak, miał robione badania. Jestem przewrażliwiona na tym punkcie od czasu, kiedy moja sunia umarła na coś podobnego. Najpierw rak, potem ataki padaczki, z tym że u niej były liczne i bardzo silne - w końcu się nie obudziła, weterynarze robili co mogli, ale to szło za szybko.

Myślałam już o uśpieniu, proszę mi wierzyć. Jestem strzępem nerwów, płaczę po nocach, nie wiem już co mam robić. Doszło do tego, że zaczynam go darzyć naprawdę silną niechęcią - ale to przecież tylko pies. Samo by mu się tak zrobiło?
Poza tym mój narzeczony świata poza nim nie widzi - a nawet on już nie ma siły, chociaż w domu jest co 2gi dzień, więc nie użera się z nim tak często jak ja.
Ciężko mi podjąć taką decyzję, kiedy pracowałam w schroniskach, ogólnie z psami. Jeśli uśpienie jest ostatnią deską ratunku, ale dla psa (bo.np. cierpi) to tak. Ale nie wiem czy dałabym radę to zrobić, bo ciągle bym sobie wypominała, że to moja wina, że nie dałam rady i przez to on nie żyje. Naprawdę, nie wiem co robić. A trenerzy itd też rozkładają ręce, pisałam do różnych osób, dzwoniłam. I nic.[/QUOTE]
jaki pies ma poziom białka we krwi?
z jednej strony-nie musi to niczego sugerować,ale niektóre guzy mózgu podwyższają wynik białka we krwi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Maron86']Jeśli to jest od padaczki i zmian w mózgu to kennel pomoże wyłącznie na bezpieczeństwo, ale jeśli pies nie jest tego nauczony to przecież nie będzie dla niego to ani zrozumiałe, ani 'fajne'.
Szaman wprowadzony do klatki nie wyjdzie nawet jeśli ma drzwiczki otwarte, zwyczajnie wie że ma zostać, ALE jęczy, piszczy, płacze, denerwuje się. Zdążam do tego że nie dla każdego psa kennelówka jest rozwiązaniem, sporo psów się nią stresuje mimo przyuczenia do kennelowania, mimo długich spacerów po których powinien pies paść zmęczony i odpoczywać.

Przyznam szczerze że twój problem z twoim psem zmusił mnie do zastanowienia się nad swoją suką, ona nie ma tak ostrych ataków agresji, nigdy też nie miała ataków padaczki... ale zawsze przed atakiem agresji Jeanne, Szaman zaczyna chodzić poddenerwowany, piszczy, jęczy i pilnuje ją na każdym kroku...[/QUOTE]

Jasne, że klatka go nie nauczy ani nie będzie przyjemna, ale jak gryzie właścicielkę i drugiego psa to też nie jest przyjemnie :roll: Nie chodzi o to, żeby karać biednego zwierzaka, ale żeby nie doszło do tragedii, a na to się zanosi...

Masakra, to straszny problem :( Masz ukochanego psa, który nagle zaczyna zagrażać zdrowiu.. Ale sprawa jest poważna, a sentymenty tutaj nie pomogą.

Link to comment
Share on other sites

Owszem pies zagraża życiu bo już nie tylko zdrowiu, ale może zamiast kennela kupić kaganiec fizjologiczny odpowiednio oczywiście dobrany by pies mógł pić przez niego (Szaman i Magia mają taki i spokojnie w razie czego cały dzień mogą w nim spędzić). Wydaje mi się to z mniejszym uszczerbkiem na psychice psiaka niż nagle ograniczyć mu wolność do kennelówki.
Broń boże nie neguję kennelowania, sama mam 2 złożone w domu na wszelki wypadek. Tylko chodzi mi o to że ten konkretny pies może przez to przeżyć jeszcze większy stres, a wiadomo jak stres działa przy chorobach :-(.

U mojej te ataki nie są tak silne, aczkolwiek również gwałtowne. Jednak jak suka coś wywija to Szaman ją od razu o glebę i przytrzymuje. Dostawał za to opierdziel, bo z boku to wygląda jak 'prowokowanie'. Chodzi za nią, piszczy, jęczy, marudzi, ona dostaje fioła, łapie ją za kark i przy podłodze przytrzymuje aż Jeanne przestaje się miotać....
Jak się da sprawdzić czy pies faktycznie choruje na padaczkę, jak 'mój' pierwszy pies chorował to były oznaki typu właśnie drgawki itp. Leki go uspokoiły i wyciszyły. Wet wtedy mówił (jakieś 15lat temu) że nie da się jasno określić czy pies ma padaczkę czy nie.

Link to comment
Share on other sites

To chyba już od psa zależy, moje lepiej by kennel zniosły niż kaganiec non stop ;) Ale to już właścicielka sama musi zadecydować, jak się zabezpieczyć. Ale trzeba to zrobić na pewno, bo skończy się źle.

Szaman jest niesamowity.. Widocznie czuje wcześniej, pewnie po zapachu, że nadchodzi atak. W sumie są psy szkolone po to, żeby przewidywać atak u ludzi, tutaj pewnie pies nauczył się tego sam. To raczej niezwykłe :)

Ja myślę, że w przypadku autorki wątku przyda się porządny neurolog weterynaryjny, inaczej się psu nie pomoże :roll: A na pewno nie szkoleniem czy pomocą behawiorysty..

Link to comment
Share on other sites

Ja też uważam że to choroba, a nie problemy behawioralne.

Szaman ma tyle samo zalet co wad, ale to chyba każdy jest taki :eviltong:. Osobiście naprawdę myślałam że to z jego strony prowokacja, że tak długo jęczy za nią że ona nie wytrzymuje. Za 2 tygodnie jadę psy szczepić kompleksem to się od razu dowiem o możliwość padaczki u niej. Przyznam szczerze że ona już 8m-c temu miała podejrzenie guza czy czegoś, ale wyniki wyszły jak na jej wiek świetne, wetka stwierdziła że to może problemy behawioralne bo prowadzimy DT (ciągła rotacja psów). My sobie 'odpuściliśmy' bo skoro to behawioralne to wystarczy ją 'naprostować' z zachowaniami, jednak jak tak dłużej o tym myślimy to ona już od dobrych 6lat miewa ostre trzaski agresji, natomiast DT mamy od 2lat. Tym bardziej że ona nie miała nigdy takiego typowego ataku padaczki.

Aganemnom będę wdzięczna jak napiszesz co wyszło u psiaka, jakie zostało wdrożone leczenie itp.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...