Jump to content
Dogomania

~~ Rudek - ma najlepszy dom na świecie,już nigdy nie będziesz się martwił piesku !!


figa33

Recommended Posts

 

przychodzę do Rudzielca i deklaruje pakiet ogłoszeń dla niego:)
pięknie się prezentuje z Kajusią, śliczny piesek bardzo w moim typie;) (kocham Rude);)

 
Super Izo, że jesteś. Ja ciągle zastanawiam się, jak to rozegrać; czy prosić Cię o dodatkowe ogłoszenia na naszych regionalnych portalach, skoro figa robiła mu niedawno, a i Agula odnawia swoje wcześniejsze. Czy może spróbować np. na Małopolskę? Szczerze mówiąc, to tak się do niego przywiązałam, że najbardziej chciałabym go mieć gdzieś koło siebie. I taki potencjalny domek niedawno się trafił; domek-marzenie, z panią zakochaną w Rudim od pierwszego wejrzenia, z wzajemnością zresztą. Fajnie było na nich patrzeć; pasowali do siebie jak rzadko kto. Niestety, właścicielka mieszknia, które wynajmuje dziewczyna powiedziała kategorycznie "nie". Argumenty zmieniały się w miarę, jak dziewczyna zbijała kolejne. Szkoda mówić; dziewczyna bardzo to przeżyła, a trudno będzie znaleźć kogoś takiego jak ona.
Z moich obserwacji wynika, że Rudiemu potrzeba przede wszystkim człowieka, który nie wypuści go na ogród "by se polatał". bo temu psu nie to jest potrzebne do szczęścia, a człowiek, który poświęci mu dostatecznie dużo czasu; to piesek to głaskania i przytulania, do kochania tak naprawdę, jak on sam to potrafi. Póki co ma u mnie "wikt i opierunek" i to, czego mu najbardziej potrzeba. Nie wyobrażam sobie oddania go komuś tylko dlatego, że się podoba i ten ktoś jest chętny na fajnego pieska. Była też potencjalnie zainteresowana inna pani, ale na wiadomość o wizycie PA słuch po niej zaginął.
Nie będzie łatwo; wiemy w jaką depresję wpada Rudi gdy jest w schronisku; doraźnie pieszczoty podczas wizyt wolontariuszy, możliwość pobiegania po wybiegu, czy kontaktu z zaprzyjaźnioną suczką tylko częściowo zaspokajają jego potrzeby. Po akcji z Bajerem, który trafił do ludzi wydawałoby się fajnych, ale jak potem się okazało - całkiem nieodpowiedzialnych - nie chcę przeżywać tego samego: widoku psa, który w oobecności "kochanych" właścicieli patrzy tępo w dal, na mój wiodok szleje ze szczęścia, a po moim wyjeździe wyje wniebogłosy. Na szczęście tutaj udało się w porę zabobiec złamanemu psiemu życiu. W przypadku Rudiego "sytuacja emocjonalna" jest jeszcze bardziej wymagająca. Nie będziemy się speieszyć. U mnie może mieszkać, ile mu się podoba. To prawda, że przyzwyczai się i będzie mu ciężko zmieniać dom, ale alternatywą jet powrót do schroniska (w jego przypadku powodujący nawrót depresji). Więc co jest lepsze?
Póki co Rudi chodzi na spacerki radośnie merdając ogonkiem, czasami puszczam go bez smyczy i bez problemów przychodzi na zawołanie, zresztą ciągle się za mną ogląda, jak sobie tak spacerujemy. Przed wyjściem ładnie siada przy mojej nodze i grzecznie czeka, aż zamknę drzwi. Dopiero wtedy rusza, ale w drzwiach zawsze przepuszcza mnie pierwszą; Ladies first! ;-D
Jak widać prawdziwy z niego dżentelmen. I przekochany pies, choć niezykle absorbujący emocjonalnie. Wiem coś a takich, ba - jak Wam wiadomo - jedną taka lisiczkę (jeszcze bardziej skomplikwaną) już mam i nie zamieniłabym za żadne skarby!
Link to comment
Share on other sites

Ale Ci się "rymnęło", Figuś :-)
No ale Rudi to przecież "mój pies"; takiego bym właśnie szukała na miejscu wielu osób. Chyba, że po 4,5 miesiąca wyjdzie szydło z worka i Rudi okaże się diabłem wcielonym. Pożyjemy, zobaczymy... Jeśli chodzi o mnie, to gotowa jestem zaryzykować, ale mam nadzieję, że jego diabelskich wybryków po prostu nie doczekam się. Póki co całkiem fajnie mi się mieszka z dwoma psiakami i z perspektywy czasu widzę, że większym wyzwaniem była decyzja o adopcji pierwszego psa, niż dokooptowanie mu towarzystwa. Zresztą Rudi, w porównaniu z Kają jest bezproblemowy. I nawet dobrze się dogadują, co mnie szczerze (i pozytywnie) zaskakuje.

Link to comment
Share on other sites

No, tak... Jak wszystkim zainteresowanym wiadomo, moja kariera domu tymczasowego uległa zakończeniu.
A powodem tego stanu rzeczy jest oczywiście Rudi, który zamieszka ze mną i z Kajulcem na stałe, czyli "mój pies" stał się moim psem. A raczej stanie się niebawem, bo nie mamy jeszcze podpisanej umowy adopcyjnej, a sama ze sobą jej raczej nie podpiszę. W ten sposób będę też świętować szczęśliwe zakończenie mojego drugiego roku pobytu w Boguchwale.
Jak na ironię wychodzi, że "co rok prorok" :-) (2013 Kaja, 2014 Rudi) i trochę mnie to przeraża, bo kolejny rok za pasem ;-), ale widocznie tak miało być.
Prawdę mówiąc od jakiegoś już czasu zastanawiałam się nad towarzystwem dla Kai, ale po pierwsze bałam się, że nie podołam obowiązkom, po drugie wydawało mi się prawie niemożliwym znalezienie psa, którego Kajunia bezwarunkowo zaakceptuje. Jednak po trzech tygodniach pobytu Rudiego u mnie okazuje się, że psy bardzo dobrze się dogadują, a i z dodatkowymi obowiązkami jakoś sobie radzę.
Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie i mam nadzieję, że dalej będę mogła na Was liczyć. Co prawda, jakichś większych problemów behawioralnych nie przewiduję, ale nie wykluczam też drobnych "niespodzianek".
Póki co dla mnie Rudi to taki "pies-marzenie"; kochany, przytulaśny, posłuszny, grzeczny i spokojny. Czasami trochę uparciuszek, próbujący "przeforsować" swoje racje, ale zawsze uroczy i pogdny. Po schroniskowej depresji nie ma śladu. Jest u mnie krótko, ale bardzo się zżyliśmy i fajnie się wpasował do naszego babskiego duetu. Mam nadzieję, że będzie tu szczęśliwy.
Jeśli chodzi o zachowanie Rudzielca, to niespodzianką jest dla mnie to, że nie wszystkie suczki toleruje. Do tej pory warczał tylko na te, z którymi Kaja się nie lubi, więc myślałam, że to w ramach solidarności stada, dopóki nie zacął warczeć na niektóre suczki, z którymi Kaja się przyjaźni i podchodzi do nich merdając ogonkiem. Z drugiej strony dziś z radością pomknął na spotkanie wykastrowanego samca...hmm...

Link to comment
Share on other sites

bardzo się cieszę , naprawdę bardzo !!!!!!!!!!!!! Rudek i Kaja mają ogromne szczęście ,że trafili do domku ariete , lepiej im nigdzie nie będzie

ale powiem Ci ariete ,że moje sierściuchy przypominają mi Twoje , oczywiście z wyglądu , no bo z zachowania to nie ma porównania , mój słynny talent pedagogiczny uczynił przecież z nich jak wiesz "aniołki" :cooldevi: .

Nie daj się tylko zdominować futrzakom , a będzie dobrze :cool2:

 

Rudek , ale masz szczęście chłopie !!!!!!!!!!!!!!! :loveu:

Link to comment
Share on other sites

Dziś dopełniliśmy formalności w schronisku i Rudi już jest mój.
Byliśmy też na przeglądzie u pani doktor, a przy okazji majuska zlikwidowała dwa dredy w ogonie, z którymi ja miałam problemy. Rudiemu towarzyszyła dogoterapeutka i towarzyszka życia Kaja, która bardzo swobodnie czuje się w gabinecie wet, dlatego miałam nadzieję, że małpiszonkowi Rudiemu udzieli się jej luzacki nastrój. Ni pomyliłam się; Rudi był bardzo dzielny podczas pobierania krwi (chciałam mu zrobić rutynowe badania wątroby i nerek) oraz czyszczenia ząbków. Trochę stresu było u cioci majuski, ale składam to na karb hałaśliwego pekińczyka, który asystował przy zabiegu ogonowym. Za to cały czas Rudiego pocieszała i wspierała Gosia, za co jej bardzo dziękuję.
Figo, z Twojego talentu pedagogicznego i tak chętnie skorzystam :-)
Izo, nic straconego; na wspólny spacerek możemy się umówić w Jarosławiu, jak przyjedziesz :-)

Link to comment
Share on other sites

Rudi został Rudim, a chowa się chyba dobrze. Myślę, że oboje z Kają są zadowoleni ze swego towarzystwa. Rudi już się chyba zaaklimatyzował i powoli staje się "panem okolicy". Na spacerze zwykle merda ogonkiem do innych psów i wygląda, jakby chciał się z nimi zapoznać, ale jak tylko podejdziemy, to zaczyna warczeć. Ostatnio nawet na suczki. Bardzo lubi spacery i widać, że upaja się nowymi zapachami; ciągle chodzi z noskiem przy ziemi nieustannie przy tym merdając ogonkiem. Można go wołać i wołać, dopiero po jakimś czasie reaguje i wolnym krokiem, znoskiem przy ziemi zmierza w moim kierunku. Staram się im urozmaicać trasy spacerowe, ale widzę, że i tak nic nie jest w stanie przebić naszego parku, gdzie mnóstwo ludzi przychodzi z psami, więc zapachów jest co niemiara. Kajunia "uczy" go różnych rzeczy, jak np. "zbieractwa", z czego akurat nie jestem zadowolona, ale Rudiemu najwidoczniej podoba się. Znajomi twiedzą, że Kajunia przy nim spokorniała i uspokoiła się trochę. Ja takich spektakularnych zmian nie zauważyłam, ale może będąc z nimi na codzień pewnych rzeczy nie dostrzegam. Póki co jakoś dajemy radę we trójkę i mam nadzieję, że dalej też jakoś pociągniemy. Dziś mija miesiąc, od kiedy przywiozłam Rudzielca na tymczas...

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem jak u was, ale u mnie w parku już zaczęli próby z petardami :shake: . Masakra! Rudi się boi; ucieka w panice z podkulonym ogonkiem. Kaja tez się bardzo boi i chce na ręce, jak tylko usłyszy wybuch. Strach pomysleć co to będzie bezpośrednio przed Świętami, nie mówiąc już o Sylwestrze. Teraz to nawet nad Wisłokiem w weekendy podczas spacerów boję się ich spuścić ze smyczy, żeby ze strachu gdzieś nie pouciekały, a jeszcze do niedawna mogły sobie swobodnie, z uśmiechem na pysiach pobiegać... Ech, żyzn'!

Dzisiaj byliśmy w gościach u koleżanki, która ma z kolei koci duet. Rudi wogóle nie zwraca uwagi na koty; dla niego ważne są te osoby, które aktualnie mogą go głaskać. Dla głasków jest w stanie nawet zrezygnować z jedzenia! Natomiast Kaja próbowała zahipnotyzować kociego mężczyznę. Z wzajemnością zresztą. Teraz śpią padnięci, bo szliśmy prawie godzinę na piechotę w jedną stronę. No, ale po drodze było tyle nowych zapachów, że trzeba to teraz odreagować. Jednak posiadanie psa, to całkiem fajny sposób na zwiedzanie własnego miasta; samemu czasem jakoś tak niezręcznie włóczyć się po nowych osiedlach i nieznanych ulicach, ludzie się podejrzliwie przyglądają. Za to z psem można bezkarnie myszkować. Gorąco polecam takie ludzko-psie włóczęgostwo wszystkim, którzy go jeszcze nie praktykują :painting:

Link to comment
Share on other sites

chciałabym zobaczyć Kaję , która hipnotyzuje wzrokiem kota i z wzajemnoscią :-D

 

u nas na szczęście jeszcze nie ma petard , ale w sylwestra to zawsze mam horror z Rudolfem , a Rudolf przeżywa męki

któregoś roku dostał nawet środek uspokajający , ale muszę stwierdzić ,że to nie jest dobry pomysł jeśli chodzi o niego

wiem ,że musi się w miarę wcześnie wysikać , bo jak zaczną się wystrzały , nawet nie takie mocne , to nie zrobi siku  za nic na świecie

w jego przypadku najlepiej działa jak zajmuję się nimi , ćwiczymy "musztrę" , wykonują polecenia , chowam im się , a one mnie szukają itp.

Próbowałam już wielu rzeczy , ale to najlepiej działa w naszym przypadku .

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

w sylwestra to zawsze mam horror z Rudolfem , a Rudolf przeżywa męki

Wygląda na to, że jest to przypadłość Rudofów. Mój Rudi boi się jeszcze bardziej od Kajuni, wręcz wpada w panikę, szarpie się na smyczy, wije jak piskorz, skomle, próbuje się uwolnić...
Sylwestra będę wspominać jako jeden wielki koszmar; pod moimi oknami przez parę godzin trwała kanonada petard. Ja siedziałam z psami w łazience i co chwilę spuszczałam wodę w ubikacji, żeby jakoś zagłuszyć chałas. Wcześniej próbowałam im puszczać odgłosy wybuchających petrad z nagrania na naszym Fb, ale efekt był taki, że Rudi uciekł do łazienki, a aKaja zaszyła się w swojej pluszowej budce. Niby najgorsze minęło, ale po sylwestrze strzelali jeszcze przez parę dni, a dzisiaj znowu strzelają. Zaczynam odczuwać minusy mieszkania w pobliżu parku :(
Link to comment
Share on other sites

Bo wszystkie Rudolfy to fajne chłopaki :)  , tylko bojaźliwe widać bardzo

 

Ja w tym roku rozmawiałam z wetem czy by nie podać środka uspokającego , ale jak się okazało ,że to też nie daje gwarancji , a może być nawet wręcz odwrotnie , a poza tym dawkę jaką trzeba podać to ja po niej spałabym kilka dni , to dałam sobie spokój ...

Rudolf jak usłyszy wystrzały to nie ma już sikania , i koniec , jest tylko azymut dom , dyszenie i oczy czarne jak węgle , źrenice rozszerzone .

Na niego najlepiej działa zabawa , z nim i Figą , ćwiczenia takie jakie lubią , taka musztra ze smaczkami :) , ćwiczymy posłuszeństwo i takie tam . :)

 

U nas też strzelali długo , jeszcze następnego dnia , okropne przekleństwa miotałam , tyle się mówi o tym aby nie strzelać ,że zwierzęta umierają , ale gdzie tam....:(

 

Aaa przypomniało mi się jak kiedyś siedziałam z Rudolfem , i trzymałam mu ręce na uszach tak aby je zakryć i aby on nie słyszał , ale to niewiele pomogło .

A koleżanka , która miała dużego dobermana siedziała z nim pod kołdrą w łóżku , a reszta stada - małe pieski , kundelki, nic sobie nie robiły z petard ....:)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...