Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Jaki piękny Agrest! :) I jaka psio-kocia komitywa, nono! Jestem w szoku. Aż miło popatrzeć :)
Agrest - król, widać ten majestat malujący się na jego pyszczku.

Imię obłędne, uwielbiam takie imiona, na dźwięk których ludzie się uśmiechają :) Do tej pory poprawiam humor, jak weci wpisują imię mojego Kurzyka - a trochę tych weterynarzy jest, bo kot też chorowitek. Niby młody, a nerki, serce, tarczyca... wszystko siada... zdaniem kociego kardiologa to dziwne, że kot z taką wadą żył bezobjawowo. 

 

Link to comment
Share on other sites

12 godzin temu, Tyś(ka) napisał:

Jaki piękny Agrest! :) I jaka psio-kocia komitywa, nono! Jestem w szoku. Aż miło popatrzeć :)
Agrest - król, widać ten majestat malujący się na jego pyszczku.

Imię obłędne, uwielbiam takie imiona, na dźwięk których ludzie się uśmiechają :) Do tej pory poprawiam humor, jak weci wpisują imię mojego Kurzyka

 

Zawsze opowiadam historię ze szczepienia psów na wsi, jak zapytałam pana o imię psa, powiedział: Łokier. No to tak wpisałam w zaświadczeniu, ale pytam, skąd takie imię. "A wódka Johnny Walkier, nie zna pani?"

Link to comment
Share on other sites

Ale mi się trafił kot! To, że Agrest nie boi się psów, już wiadomo. Dziś okazało się, że jest wytrawnym podróżnikiem. Całą drogę do i z Makowa przebył stojąc na moich kolanach, oparty o ramię, podziwiając przelatujące za oknami krajobrazy. U pani wetki dokonał podboju jej serca, zwiedził gabinet, zjadł kolejnego winstona (tym razem z antybiotykiem na koci katar), po czym zakochał się w prześlicznej koteczce leżącej w klatce po sterylizacji, przelazł przez nią i położył się z miną "ja zostaję". Pani Magda musiała go stamtąd wyciągać gwałtem i przemocą, kiedy  nadeszła chwila odjazdu. Po powrocie psy przywitały go entuzjastycznie. Nadal się ich nie boi, ale wyraźnie miał dość wrażeń, bo gdzieś się schował. Niech odpocznie.

Badania krwi nie zrobiłyśmy, bo Agrest rzucił się na psie żarcie, zanim zdążyłam je wycofać. Uzgodniłyśmy z panią Magdą, że przyjadę z rana w poniedziałek, żeby go nie katować zbyt długo głodem. 

Koloratka była na swoim  posłaniu, kiedy wróciliśmy, ale jak nas usłyszała, znowu dała nogę. Troszkę się uspokoiłam, że wszystko z nią w porządku, bo już się bałam, że dała nogę, tak jak inne koty i że nigdy więcej jej nie zobaczę.

 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Jak pies z kotem.jpg

Właściwie kolejność powinna być odwrotna. Na powyższym zdjęciu Rudolf Agrest (Agrest został uznany za zbyt trudny do wymówienia, dlatego wróciłam do pierwszego Rudolfa, ale żeby odnotować że było inne imię, w piśmie używam ob u) śpi po powrocie od lekarza, a Juka korzysta z sytuacji, żeby się przytulić.

Ja tu zostaję.jpg

A tu u pani wetki w klatce, w której w piątek odpoczywała po sterylizacji przepiękna koteczka. Jak widzicie (trochę niewyraźnie) na pyszczydle maluje się zdziwione rozczarowanie.

  • Like 1
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

No więc tak. Wyniki całkiem niezłe. Za dużo leukocytów (dużo za dużo), co wskazuje na jakiś stan zapalny, i mocznika. Nerki w porządku, kreatynina nawet nieco za niska, pani Magda przypuszcza, że to z niedożywienia, podobnie jak albuminy. Ogólnie jest raczej dobrze, niż źle. Rudolfo Agresto będzie brał antybiotyk, w piątek mam go pokazać, pani Magda sprawdzi za pomocą usg czy nie ma płynu w jamie brzusznej. I to by było na tyle na razie. Odkarmiamy i podajemy antybiotyk. 

Link to comment
Share on other sites

Jednak gabinet był czynny dziś. Rudolf Agrest został zbadany za pomocą USG - nie ma płynu w brzuchu, pani wetka łamie sobie głowę, skąd ta duża liczba leukocytów. Może od kociego kataru. Rudolf jeszcze kicha, ale niestety "sprzedał" zarazek Koloratce, która ma wyciek ropy z oka. Czyli teraz będę serwowała antybiotyk obu kotom. 

Kocisko poczuło się lepiej - przytył przez ten tydzień 800 g! - i od razu zaczął pokazywać humory. Już mu się pani Magda tak nie podoba, jak na początku. No bo kto to słyszał, żeby zdrowemu kotu wsadzać w pupę termometr? Golić brzucho? Mazać to brzucho jakimś glutem obziedliwym, a potem jeździć po nim jakąś wstrętną, twardą gałką? Wyrywał się nam Rudolf, zwiewał, chował za kaloryfer lub pod półki, nabiegałyśmy się za nim nieźle. (Abstrahuję od faktu, że podróż zaczął od uwalenia kupy w aucie). No ale bardzo obie byłyśmy zadowolone z rezultatów. Poprosiłam o przycięcie pazurków, bo były bardzo długie i wydawało mi się, że trudno mu się przez to chodzi, ale okazało się, że to poduszeczki u łapek są bardzo biedne: wyglądają jak poparzone, albo odmrożone, mam je smarować wazeliną, albo jakąś maścią z witaminami. No i za tydzień drugi akt odrobaczania.

W domu Rudolf jest już całkowicie u siebie. Śpię teraz z dwoma psami i kotem, przy czym ten ostatni w ogóle nie przeszkadza, czego nie mogę powiedzieć o Juce, która z uporem maniaka kładzie mi się na nogach, a nie należy do sylfid, tak więc jest mi bardzo niewygodnie. Między psami i kotem totalna komitywa. Nawet Koloratka jakby nieco bardziej odważna. Wczoraj odbyły się jakieś kocie wrzaski w kuchni, podejrzewam, że doszło do bezpośredniego kontaktu Rudolfa i Koloratki (na ogół jedno jest w kuchni, drugie w pokoju), ale psy uznały tę sytuację za wesoły początek gonitwy i pognały za Koloratką, w związku z czym nie było żadnej poważnej kociej awantury. Póki nie ma szalonej Stokroty od myśliwego, wszystko jest ok, bo Koloratka ucieka na myśliwską działkę, gdzie moje psy nie mają wstępu. O przyszłość będę się martwić jutro (Jak Scarlet O'Hara, pamiętacie?)

  • Like 2
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Nieklawo z tym kocim katarem u Koloratki :(. 

A czy Agrest miał badania na FELV , FIV i FiP, bo tak się te paskudy chyba nazywają? Co do leukocytozy, to sobie możesz poczytać tutaj, jak jesteś ciekawa, bo Pani dr to wszystko wie

http://www.zpazurem.pl/artykuly/badanie_krwi_bez_tajemnic_-_biale_krwinki_i_plytki

Tak czy inaczej, zdrowia dla Ciebie i całej zwierzyny. 

Link to comment
Share on other sites

Co do badań, nie wiem. Miał zbadaną krew, a na co dokładnie, to jeszcze spytam. Z Koloratką jest problem, bo o ile Rudolf Agrest zjada wszystko jak leci, nawet z antybiotykiem (na razie, bo już powoli zaczyna obwąchiwać jedzenie), o tyle Koloratka w ogóle jest bardzo wybredna, a jedzenie z lekarstwem w ogóle nie wchodzi w grę. A przecież jej nie złapię i nie będę jej wpychać nic do pyszczka na siłę, bo stracę ją zupełnie. 

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem,  jak Koloratkę wyleczę. Dziś wyglądała znacznie lepiej, muszę liczyć na to, że jej organizm sam choróbsko zwalczy. Kiedy do mnie trafiła, była zagłodzona i wychłodzona, to koci katar się rozszalał, a teraz to kawał kocicy, jest zdrowa, mam nadzieję, że to przewalczy. Rudolf ciągle pokasłuje, ale już nie chce jeść karmy z antybiotykiem. Sierść już też lepiej wygląda, ale ja jeszcze nie jestem z niej zadowolona. Wiem, że to kwestia czasu, ale chciałabym, żeby już wyglądał jak najładniej. Bardzo dużo śpi. 

Link to comment
Share on other sites

Oby tak się stało. Agrest odzyskuje formę i byle czego już jeść nie będzie, ale może jakimś podstępem, uda mu się podać antybiotyk? 

My wczoraj po raz pierwszy od dłuższego czasu, byliśmy w lesie. Psy zachwycone, ale wiosny, nie widać. Chcemy i dziś pojechać, ale póki co mocno chmurzasto :(. 

Link to comment
Share on other sites

Niestety koci katar jest taki perfidny że nawet jeśli Rudolf poczuje się lepiej, całkiem duże prawdopodobieństwo że mimo przeleczenia złapie od Koloratki ponownie :(

Ja miałam na tymczasie Brysia z zamurowanej kamienicy, totalnego dzikuska - przyjechał z kk, mój Cici się zaraził mimo że był szczepiony i nie miały fizycznie kontaktu bo były w oddzielnych pomieszczeniach ale widocznie ja przeniosłam ( a przebierałam się za każdym razem jak wchodziłam i wychodziłam do pokoju ) ale o zarażenie nie trudno.

Mój Cici bardzo słabo to przeszedł, Bryś po kilku zastrzykach poczuł się lepiej - a Ewcia kichnęła tylko kilka razy.

Także nawet te szczepionki o czym pewnie wszyscy wiemy nie chronią ale powinny powodować łagodniejszy przebieg choroby - co u nas akurat nie miało miejsca.

Jeszcze tylko podpowiem bo są koty które bardzo dużo śpią z natury :P ale jeśli to by było niepokojące to proponuję sprawdzić nerki ( kreatynina, mocznik... ) z praktycznego doświadczenia w lecznicach jest to najczęstszy objaw choroby nerek a w dzisiejszych czasach nawet sobie nie zdajecie dziewczyny sprawy ile kotów na nerki choruje :( co 2-3 kot w lecznicy ma ten problem :( masakra....a wszystko głównie przez żywienie.

Link to comment
Share on other sites

 Ja na kotach się zupełnie nie znam( w przeciwieństwie do Kasi :) ), chociaż czasami to i owo o nich podczytuję, no, bo lubię wszystkie zwierzaki i są zupełnie inne(w zdecydowanej większości) od psów. Nigdy nie miałam kota ( z wyjątkiem kota na punkcie psów) i raczej mieć nie będę, jako klasyczna psiara, ale podziwiam kocią elegancję i niezależność. Podobno choroby nerek u dzisiejszych kotów domowych, to łączny wynik kastracji i karmienia karmą przemysłową, a nie naturalnego. Ciekawa jestem, jak to wygląda u kotów barfiarzy, którzy karmią swoje koty np mysimi oseskami itp, bo tu nie chodzi o samo mięso, tylko o "komletność" ofiary. Czy też maja kłopoty z nerkami?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...