Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Czy mówisz o wizycie u Marusi O? No fajnie było. Zwierzaków co niemiara, sunieczki przecudowne, Rudek szczekający, ale też bardzo fajny - mam nadzieję, że ktoś się na nim pozna i go przyadoptuje, nie zrażając się jego wsiową kundelkową urodą (ja uważam, że to akurat jeden z jego atutów. A to klapnięte uszko! Cudo!) Szerlok był troszkę speszony tak dużym damskim zainteresowaniem, ale zachował się bez zarzutu (o ile nie liczyć skakania po fotelach i kanapie). A mnie w drodze do Marysi O. oczywiście musiał wysiąść internet w telefonie i zamiast z gpsem dojechałam "na czuja". Ale widać nie jestem aż taka zła w orientacji geograficznej, skoro dotarłam na czas. Niech mi tylko ktoś wyjaśni: jak to możliwe, że w Kampinosie, bądź co bądź parku narodowym, jest "teren wojskowy wstęp zakazany"???

Link to comment
Share on other sites

Noooo o odwiedzinach u Marysi wyczytałam i doniosłam Szerlokowi.

Ha , taaka ze mnie donosicielka.

Jak chcecie moje sunie zobaczyć to zapraszam na wątek Mokki.

Tam wstawiłam bo ktoś pytał o CTR-kę

http://www.dogomania.com/forum/topic/145165-mokka-%C5%9Bliczna-suczka-trzymana-w-domu-i-oddana-do-schronu-w-radysach-bo-jest-starapilny-dom-potrzebny-tymczasowy-sta%C5%82y-albo-hotelik/page-5

Niestety 3 najpierwszej niufeczki i moskalki nie mam na zdjęciach.

Nie były to jeszcze czasy cyfrówek i netu.

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się, ale jest ich tyle! Ja też zaglądam, tyle, że nie odzywam się, bo nie zawsze mam coś mądrego do powiedzenia. A poza tym niektóre historie po prostu za bardzo mnie dotykają, takie są okropne.
Konfirm31, widzę, że się na mnie pogniewałaś za mój rozemocjonowany wpis. A ja tego nie pisałam przeciwko Tobie, tylko wylała się ze mnie cała frustracja wywołana przez ludzi. Jeśli Cię uraziłam, to bardzo przepraszam, nie miałam wcale takiego zamiaru. Widzę, że i pozostałych przyjaciół Szerloka ten wpis speszył, bo pomijają go uprzejmym milczeniem, jakbym popełniła jakąś monstrualną gafę. A ja nie uwierzę, że tylko ja mam złe doświadczenia w tej kwestii. Przecież zdarza się, że kiedy idę sama, bez psów, a naprzeciwko nadchodzi ktoś nieznajomy z psem, to aż się kuli, czy ja przypadkiem na niego nie naskoczę, a jeśli pies się zbliży i powącha, to końca nie ma przeprosinom, jakby mi co najmniej rękę odgryzł. Przyczyniają się do tego głównie media, które wytwarzają istną histerię za każdym razem, gdy pies kogoś ugryzie. Ostatnio jest jakby ociupinkę lepiej, bo delikatnie sugeruje się, że winę za takie zdarzenia niemal zawsze (a może nawet po prostu zawsze) ponosi człowiek. No ale to jest temat rzeka. W każdym razie bardzo Cię proszę Konfirmie trzydziesty pierwszy NIE GNIEWAJ SIĘ NA MNIE, bo mi okropnie z tego powodu smutno.

A tak zmieniając temat na weselszy - czy u Was też się zrobiło tak cicho, biało i pięknie?

Link to comment
Share on other sites

U nas było biało i pięknie, ale... ciemno. Teraz siedzę w stolycy, gdzie nie jest ani biało ani pięknie (chociaż jasno ;))

A propos Twojego wywodu, Irenasie, ja się zgadzam. Fakt - nie zawsze człowiek musi być zachwycony, jeśli zabłocone psie łapska wylądują na kościółkowych spodenkach ;) Gdy mieszkaliśmy w Wwie mieliśmy bardzo porządne, karne, odwoływalne i dobrze wychowane psy, które nigdy nie zrobiły nam "wsi". Teraz mieszkamy na wsi i na szczęście ich dobre wychowanie możemy mieć pod ogonkiem ;) Jeśli przychodzi do nas ktoś niepsiolubny (zazwyczaj jakiś fachowiec z konieczności albo inny inkasent), psy zamykamy. Inni niepsiolubni u nas nie bywają, bo i po co? ;)
W Warszawie stosuję metodę taką, że gdy widzę psa, od razu się uśmiecham i coś do niego zagaduję. Wtedy właściciel spuszcza parę i nie musi się mnie "bać" :)

Link to comment
Share on other sites

Ja powiem tak.Kocham psy,kocham wielkie psy /co mogłyście zobaczyć/ale boję się psów.

Dziwne to jest i może niezrozumiałe ale tak jest i nic na to nie poradzę.

Jestem wściekła jak idę do lasu na grzybki /nigdy nie biorę ze sobą psa/i w pewnej chwili najpierw słyszę trzask gałązek i nie wiem czy to dzik czy sfora dzikich psów/2 lata temu miały schronisko w byłych lisich norach/ i widzę za chwilę szarżującego na mnie psa.

Staję wtedy jak słup soli,bez słowa.

Boję się i wtedy w kierunku właściciela stek klątw  leci .Oczywiście w myśli,żeby pies nie usłyszał gniewnego głosu.

Po prostu się boję.

Natomiast wcale mi nie przeszkadza jeśli widzę psa idącego luzem przy właścicielu czy nawet oddala się ale natychmiast wraca po zawołaniu.

 

Co do ulubionych wątków to ja sobie w zakładkę wrzucam .

Miłego dzionka .

U mnie jest biało i z delikatnym mrozikiem.

Link to comment
Share on other sites

Już po rozmowach, ale nie z burmistrzem, a Panią Inspektor. Jak zwykle i dobrze i źle. Może będzie gminny punkt przetrzymań(bardzo dobrze), ale pewnie nie będzie bezpłatnej akcji czipowania i dopłat do sterylizacji /kastracji psów właścicielskich A i tak życie pokaże, co będzie w rzeczywistości.

 

 A wracając do adremu ;) , to chociaż lubię wszystkie psy, a ludzi - niekoniecznie wszystkich ;) , to dla mnie  to Pies żyje w przestrzeni Człowieka, a nie Człowiek w przestrzeni Psa. Strasznie smutne i przykre jest, że ten człowiek tak cholernie  często psa zawodzi. Jest złym "panem".

W dodatku, nie mamy jako społeczeństwo szacunku dla naszych "braci mniejszych" - wszystkich."Czyńcie ziemię sobie poddaną"  - przybiera u nas wręcz monstrualne czasami formy :(. Może dlatego, że w wyniku wojny, jesteśmy społeczeństwem wiejskim ( 80 % ma wiejskie korzenie) a "chłop żywemu nie przepuści"?

Sądzę też, że psów jest u nas w Polsce zbyt wiele i że ludzie ogólnie biorąc, mniej są przyjaźni i do siebie nawzajem i do psów, niż było kiedyś. Ale, czy często właściciele psów , nie "terroryzują" innych (również i innych psich właścicieli), pozwalając swoim pupilom na przysłowiowe "wszystko", nie sprzątając po nich, puszczając luzem cieczkujące suki, nie pilnując swoich psów.  I w ten sposób, rodzą się antagonizmy :(.

Myślę, że pomimo naszych różnych przekonań w kwestiach człowiek - pies, razem uda się nam chociaż trochę ten psi los poprawić - jak to przecież wespół w zespół robimy :) - każdy na miarę swoich możliwości :)

Link to comment
Share on other sites

Jamnik Bolek w książce Dorot6y Sumińskiej pisał:
"Dla ludzi pies jest tylko dodatkiem. Takim rodzinnym pajacem, co to ma podać łapę i aportować. Pies to tylko pies. Czyli nic wielkiego.
Ciekaw jestem, jak by czuł się człowiek w rodzinie psów? Szkoda, że nie można przeprowadzić takiego doświadczenia".

Ja też bardzo żałuję, że takiego doświadczenia przeprowadzić nie można...

I dalej pisze:
"Jestem psem,a mimo to akceptuję i szanuję różne ludzkie dziwactwa. A człowiek uważa mnie za głupka. Właśnie z tych powodów nie biegam za "piłeczką", i nie robię sztuczek. To znaczy zrobiłbym je, gdybym coś za to dostał. W końcu ludzie też robią z siebie idiotów tylko po to, aby coś zyskać. Nikt jednak nie uważa ich za głupków, tylko za spryciarzy".
"Inne błahostki są z kolei bardzo pożądane przez ludzi. Stają się celem ich życia. Przedmioty. Od malutkich, które można połknąć, do wielkich jak krowa lub kilka krów. Ludzie poświęcają życie drobiazgom. Umierają za nie. Co gorsza, składają im w ofierze żywe istoty. Kilka plam na podłodze zaważyło o moim być albo nie być w domu."

Fakt - ludzie to spryciarze pożądający błahostek i nie akceptujący żadnych dziwactw, czyli tak naprawdę GŁUPKI!

Link to comment
Share on other sites

Hmmm,to ja chyba do tych głupków się nie zaliczam,no może troszeczkę.

Nigdy pies nie był w naszym domu tresowany/nie mylić z uczonym/

Z komend od maleńka było wpajane siad,zostań ,chodź,ale te komendy za naukę uważamy.

Ponieważ ja zawsze jestem w domku z psami,wyjazd "do miasta" na 3 -4 godziny to coś dziwnego,więc po powrocie zawsze dostawały nagródkę.

Duże psy od szczeniaka lubią skakać, /tzn wszystkie lubią ale u dużych jest to uciążliwe/. Moje sunie zawsze wchodzącą osobę obdarowują prezentem.

Czasami jest to kapeć z półki ,czasami ściereczka,co po drodze wpadnie do pysia.

Co najdziwniejsze same czyli jedna od drugiej ,szczeniak od rezydentki tego się uczyły.

Link to comment
Share on other sites

Nasza pierwsza ONka (rodowodowa z papierami)  była wszechstronnie wykształcona. Miała skończony I i II stopień PT(pies towarzyszący), I stopień z PO(pies obronny) i .....złoty medal z ringu posłuszeństwa na wystawie. 

Kursy były organizowane przez ZKwP i były i dla mnie i dla Bryzy wspaniałą zabawą. Ona kochała pracę z człowiekiem, zwłaszcza chodzenie po śladzie i szukanie zguby. I nie zawsze ta zguba to był schowany dla zabawy aport. Potrafiła odnaleźć i prawdziwe, zgubione przez nas w terenie przedmioty. Zawsze mówiłam, że jeśli tylko będę umiała powiedzieć, co ma zrobić, to ona to zrobi.

To była cudowna psica. I pierwsza, nasza własna :).

Przy następnych równie kochanych, chociaż zupełnie innych, na takie szkolenia, nie miałam już albo czasu, albo możliwości, albo "pary" - bo latka lecą......;)

Link to comment
Share on other sites

Bardzo nam było miło gościć Szerloka, Dziunię i ich Panią :) Przepraszam, że dopiero teraz piszę ale wczoraj całe popołudnie uczyłam się do egzaminu, sesja mnie dopadła ;) Pieski były bardzo grzeczne, naprawdę nie każdy pies jest taki bezproblemowy w gościach. Szerloczek to rzeczywiście średniaczek, do owczarka sporo mu brakuje ale jest przeuroczy :) Za to Dziunia to dama, która nie spoufala się z takim pospólstwem jak moje stadko ;) Mam nadzieję, że spacer był udany pomimo natknięcia się na teren wojskowy? Te wystrzały są dość nieprzyjemne, chociaż to kawałek drogi od mojego domu to bardzo dobrze je słychać, często są tak silne że aż ziemia drży. A moja Borówka się ich boi. Jeszcze raz ślicznie dziękuję za karmę dla "podwiaduktowych" kotów :)

 

Co do szkolenia to moja Borówka zna bardzo wiele komend (od takich "cyrkowych" typu kręcenie się w kółko i turlanie, przez chodzenie przy nodze czy zostawanie aż po podawanie upuszczonych przedmiotów) i wykonywanie ich sprawia jej ogromną frajdę :) Po prostu widać, że się tym cieszy. Wiele zależy od konkretnego psa. Bo np. Figusia jest pod tym względem wyjątkowo oporna i zna tylko dwie komendy - siad oraz waruj (ta druga tylko kiedy naprowadzę ją smakołykiem ;)) no ale ona już tak ma ;) No i ważne są też metody, którymi szkoli się psa - nie może być tak, ze zwierzak traktuje ćwiczenia jako odebranie swobody i karę.

 

W kwestii psów biegających luzem przychylam się do zdania konfirm, że ktoś może nie mieć ochoty na kontakt z moim psem i ma do tego prawo. I moim obowiązkiem jest przypilnować, żeby pies takiej osoby nie zaczepiał. I nie chodzi tu o to, żeby pies nie biegał luzem ale żeby był "odwoływalny". Wtedy w sytuacji, kiedy widzimy, że ktoś nie ma ochoty na bliski kontakt z psem, pies jest zbyt natarczywy albo podbiega do innego nie do końca przyjaznego psa trzymanego na smyczy wystarczy go zawołać i po kłopocie :)

Link to comment
Share on other sites

Cieszę się, że spotkanie Wam się udało - jak zwykle wśród dogomaniaków :).

Nasza poprzednia sunia Buka(ta, która kochała najmocniej) ukończyła w Warszawie szkołę "Radosny Pies" i była całkowicie impregnowana na wiedzę? wykonywanie poleceń?, ale ona miała ojca kaukaza.

Bliss, to też naturszczica ;), ale przychodzi na zawołanie, jak po doktoracie :D i ładnie chodzi bez smyczy przy nodze na spacerkach.

Link to comment
Share on other sites

"Czyńcie ziemię sobie poddaną" - przybiera u nas wręcz monstrualne czasami formy".

Właśnie obejrzałam "Uwagę" w TVN o hodowli psów rasowych pod Łodzią. Widziałyście? Jutro będzie ciąg dalszy, jeśli więc nie widziałyście, obejrzyjcie. Nie ma słów na opisanie tego, co tam się działo. Odebrano 80 psów (czy raczej piesków, bo to malutkie rasy). Właściciel był mocno speszony i chyba się wstydził, a może tylko bał, bo była i policja. Za szczeniaki brał 2000 i 2700 zł (!!!). Córka tego pana jest weterynarką i pracuje w Łodzi. Też kawał k.... (nie ubliżając paniom lekkich obyczajów). Sprawa ma trafić do prokuratury i do sądu, który najprawdopodobniej ją albo umorzy albo wyda wyrok "w zawiasach". Przecież to tylko psy... Tak a propos - jak się skończyła (jeśli się skończyła) sprawa tej paniusi z Krakowa, która"hodowała" yorki? Zapadł jakiś wyrok? Albo mi zakończenie umknęło, albo nikt już o tym nie informował. Ktoś wie?

Teraz z innej mańki. Dostałam kota. Biało rudy, wabi się więc oczywiście... Rudi. Ma koło dwóch lat i jest OGROMNY (jak na kota). Przybłąkał się do mojej "psiej" znajomej (tej, która dwukrotnie uratowała życie mojemu Kajtusiowi) w zeszłym roku. Bardzo chciała go zatrzymać, niestety mąż psychopata groził, że go zabije i przepędzał za każdym razem, jak go zobaczył. Kot zamieszkał więc u Kasi (tej od pekińczyka) na działce. Tera moja znajoma postanowiła uciec od psychopaty do córki do Australii i trzeba było kotu znaleźć nowy dom. Zgodziłam się wziąć go na razie na próbę, bo nie wiadomo jak gadzina na to zareaguje. To znaczy już wiadomo: Szerlok oszalał, szczekał bez przerwy na to biedne zestresowane stworzenie siedzące w transporterku, aż musiałam go wynieść do innego pokoju i zamknąć drzwi. Moje cudo poleżało trochę pod drzwiami, ale w końcu się zniechęciło i poszło spać na swoją kanapę. Poradźcie mi kochane, jak dalej postępować, żeby kot się zadomowił i zaprzyjaźnił z Szerlokiem. Ja wiem, że on go nie chce zjeść, ale go straszy okropnie. Poza tym obawiam się, że Rudi zechce wrócić na stare śmieci, bo to ledwie kilometr stąd.

Link to comment
Share on other sites

Oglądałam :(.

 

"Hodowla" nie jest pod Łodzią, a w Wysokim Mazowieckim - Podlasie. W Łodzi mieszka córka - lek. wet. I  teraz, wspólnie kręcą biznes. W necie , anonimowości nie ma. Tu jest "hodowla" tatusia. Prawda, że słodko ?

http://rosolowegwiazdki.w.interia.pl/

 

Z przyzwyczajaniem psa i kota, wiele nie pomogę - nie mam takich doświadczeń, ale poczytaj punkt 7 ;)

http://www.psy24.pl/1609-Jak-przyzwyczajac-zwierzaki-do-siebie-nawzajem.html

Link to comment
Share on other sites

Rzeczywiście słodko. Co to za ludzie? Mam nadzieję, że zabronią im dalszej "hodowli". Chociaż z reportażu wynikało, że jakieś "legalne" psy zostawiono w tym piekle, czy coś źle zrozumiałam?

Okazuje się, że trochę rozumu mam. Szerloka co prawda w klatce nie zamknęłam, bo takowej nie mam i nie lubię klatek, ale zaniosłam Rudolfa do sypialni dla gości, postawiłam w otwartym kontenerku wysoko na kredensie, obok postawiłam jedzenie, niżej kuwetę i zamknęłam drzwi do pokoju. Niech się przyzwyczaja. Mam nadzieję, że będzie mu tam dobrze, to jeden z nielicznych ogrzewanych pokoi, powinien zauważyć różnicę z mieszkaniem na działce. I jak w każdym oswajaniu czas i cierpliwość są najważniejsze.

Link to comment
Share on other sites

Melduję, że Rudi opuścił kontenerek, nie tknął jedzenia ani kuwety i schował się głęboko pod łóżkiem. Nie reaguje na wołanie. Chyba przyjdzie go wziąć głodem. Szerlok przestał się interesować zamkniętymi drzwiami do pokoju, w którym zwykle podsypiał, jak chciał mieć spokój. A co to za "kompresy" zapachowe i co one robią? Ja dotąd nigdy nie miałam problemu z adaptacją zwierzaków, ale tym razem rozhisteryzowane opiekunki tego kota nie pozwoliły mi działać po swojemu, nawrzeszczały na Szerloka, że szczeka, kazały mi go zamknąć w drugim pokoju i ogólnie stworzyły tak elektryczną atmosferę, że włos się na głowie zjeżył, a kot zaczął miotać po kontenerku. Wydawałoby się, że doświadczone zwierzolubne, a tu taka wpadka! No nic, może rzeczywiście to zapachowe coś pomoże. Tylko powiedzcie o co prosić w sklepie.

Link to comment
Share on other sites

Irenko, to jest w tym artykule, który podałam wyżej - w sklepie tego nie kupisz :)

 

można im dodatkowo pomóc poprzez zastosowanie kompresów familiaryzacyjnych (nazwa skomplikowana, ale postępowanie proste, wystarczy wziąć kawałek miękkiej tkaniny i dokładnie powycierać nią najpierw jednego, a potem drugiego zwierzaka w celu „wymieszania zapachów”;

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem jakie "kompresy" ma na myśli konfirm ale można spróbować zastosować Feliway (http://www.feliway.pl/), to są kocie feromony w postaci spreju albo dyfuzora do kontaktu. Ja kupiłam kotom na czas adaptacji nowego rudzielca i wygląda na to, że się sprawdza. W internecie ma różne opinie ale dużo pozytywnych. Są też obróżki feromonowe (np. taka http://www.sklep.veterynaria.pl/?394,obroza-feromonalna-vetscription-settle-down-cat-promocja-!). Kilka osób na dogo (m.in. Nutusia u Imki) stosowało taką u psów i była skuteczna, kejciu stosowała też chyba u kota więc możesz podpytać. Tylko gdzieś czytałam, że nie wszystkie koty chcą ją nosić.

 

Edit: to już wiem jakie "kompresy" ;) Ja czytałam o czymś podobnym tylko w trochę innej wersji, mianowicie  żeby wymieniać kotom posłanka żeby poznały swoje zapachy.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...