Jump to content
Dogomania

Huzio już w swoim domku!


Ayame Nishijima

Recommended Posts

O 8 June 2016 o 04:10, zozola77 napisał:

tak sobie pomyślałam czytając powyzsze wpisy na temat zachowania Huzara tu i tam, że chyba jednak Państwo zbyt szybko sie poddali albo brakło im cierpliwości, konsekwencji do pracy z psem.....albo wogóle zaangażowania w tym kierunku, zeby go czegos nauczyć, oduczyć, dowiedzieć sie jak mogliby z nim pracować....
. chyba nie do końca skradł ich serca.... :(

Może tak właśnie było. Rozwiązaniem był kojec, by pies nie niszczył w domu, a nie szukanie pomocy dla psa. 
Ale ja myślę, że to szerszy problem braku zrozumienia, traktowania zwierząt jak rzeczy, przekonania że pies ma się dobrze zachowywać, a jeśli tak nie jest to coś jest z psem nie tak. "Bo przecież miał wszystko i jedzenie i przekąski pomiędzy i ogród do spędzania czasu i głaskaliśmy go". "Bo my daliśmy mu wszystko a on był niewdzięcznym psem". No powiedzcie tak poważnie, czy to nie jest typowe myślenie większości ludzi? 

Są jeszcze tacy, dla których pies jest przedmiotem użytkowym, ma pilnować podwórka, wtedy ma budę i swój łańcuch. I nie zawsze ma wodę w misce, bo przecież nie zdechnie jak mu parę godzin picia braknie. Z tych dwóch schematów wolę ludzi, którzy chcą dobrze tylko nie wiedza jak. 

Cieszę się, ze Huzar wrócił, bo tak jest lepiej dla niego. Państwa nie będę obwiniać, bo nie ma sensu. Nie wierzę, że ich celem było skrzywdzenie czy (już później) chęć pozbycia się psa pod byle pretekstem. Pewnie gdyby Huzar super się zachowywał mógłby tam zostać i być rozpieszczanym. 

Teraz to co było nie ma znaczenia. Huzar jest psem, dla niego liczy się czas teraźniejszy. Da nas powinna jeszcze przyszłość. 
 

UPDATE

Mam nowe informacje o Huzarze. Te stawiają poprzednią moją opinię pod znakiem zapytania. 
9 kg nadwagi (waży 34 kg)
sierść w złym stanie, zalecone kąpiele i czesanie
i grzyb w uszach. 

No i o ile spasiony mógł zostać ze źle pojętej miłości, to dwa pozostałe już nie znajdują usprawiedliwienia. 
Naprawdę cieszę się, że wrócił. Szkoda, że nie wcześniej. 

A państwu poleciłabym na przyszłość pieska pluszowego. 

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Ayame, przyjmuję Twoje argumenty, ale jednak cześciowo... wg mnie, nie powinnyśmy obarczać nikogo całkowitą odpowiedzialnością za tę obecną sytuację Huzara bo, wg mnie, jej przyczyny leżą po obu stronach... 

Po raz kolejny widzę - duże znaczenie wizyty przedadopcyjnej i utrzymywanie w miarę ciągłego kontaktu z domem stałym psiaka - wówczas jest miejsce na ewentualne korygowanie zachowań - i psiaka, i adoptujących. Nikt nie jest doskonały...

Jeśli tego stałego kontaktu (wg mnie, przez conajmniej pół roku od adopcji) między ludźmi nie ma to bywa różnie, w zależności od świadomości adoptujących...a jak zwykle, cierpi na tym psiak. I to jest bezsprzeczne?

Nie jest moim zamiarem jakiekolwiek krytykowanie Dogomaniaków, ale uważam, ze każda adopcja psiaka powinna być BARDZO przemyślana. Najpierw ankieta przedadopcyjna, potem wizyta, potem adopcja i co najmniej półroczne WSPARCIE i kontakt z DS; wówczas jest sukces - dla psiaka... i dla nas...

Do dziś, w ciągu mojego "psiowego" działania wydałam do adopcji ok. 155 psiaków. Z żadnym wielkich problemów nie było, poza zdrowotnymi, które pojawiły się wraz z upływem czasu. Ale też, każda adopcja była bardzo przemyślana, i z każdym DS utrzymywałam / utrzymuję kontakt. I każdy DS wie, że w razie nawet najmniejszych problemów z psiakiem - dzwonią najpierw do mnie, np. o 3-ciej w nocy, i że nie zostaną bez pomocy, bo jeśli ja nie znam się na problemie to szukamy rozwiązania dalej ..

Coś za coś, ale psiaki mają dobrze. Trzymam kciuki za Huzara, że dojdzie do równowagi psychicznej i emocjonalnej w hotelu, i że nam uda się znaleźć mu DOBRY dom stały, taki z prawdziwego zdarzenia :) 

      

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Usiata: tak, zwykle jest tak, że wina jest po obu stronach sporu. Jako prawnik masz w tym temacie super doświadczenie. 
Jest tylko jedno ale. Nie da się fizycznie odwiedzać każdego psa 4 razy do roku, zaglądnąć mu do uszu, zauważyć każdy problem. 
Huzar został wyadoptowany 31 maja 2014. Już 8 czerwca była wizyta, bo pies sprawiał problemy. (i to nie była wizyta na zasadzie blok obok. Specjalnie pojechałyśmy do państwa, specjalnie we dwie, reakcja na problem była niemal natychmiastowa: Kilka godzin rozmów, demonstracji i ćwiczeń. Akcja z obcięciem drugiemu psu pazurów zrobiła wrażenie i otworzyła państwu oczy.) Później podobno się poprawiło. 2 lipca był telefon, żeby sprawdzić jak się pies sprawuje, państwo powiedzieli że wszystko jest super. Kolejna wizyta była dopiero 16 marca. Czy Ania dzwoniła jakoś pomiędzy nie wiem, tu trzeba ją zapytać. (Ja od połowy października byłam wyłączona planując przeprowadzkę i pakując całe swoje życie w Polsce do jednej walizki i nie miałam czasu na inicjowanie kontaktów z nowymi właścicielami psów). 
Zaskakujące jest dla mnie coś innego: Ania była z państwem już niemal na "ty" kiedy byłyśmy tam razem.  Nikt nie spodziewał się, że Huzar dalej będzie rozrabiał. 16 marca, Ania napisała, że dalej są problemy z niszczeniem i że pies kradnie jedzenie, byłam szczerze zaskoczona. Ale jeśli były problemy, to dlaczego państwo nie zadzwonili wcześniej? Przecież kiedy uznali, że mają psa dość, nie mieli problemu, by się skontaktować. Telefon wciąż działał. Pomiędzy lipcem i marcem też działał. I o 3 w nocy też był włączony.  
Odczytuję z Twojej wypowiedzi, że zarzucasz nam, że olałyśmy psa. Z tym się zgodzić nie mogę. Owszem, gdybyśmy drążyły, pewnie dowiedziałybyśmy się o problemach wcześniej. I tu mogę powiedzieć "żałuję, że nie sprawdziłyśmy, że nie zadałyśmy konkretnych pytań z odpowiedzią "Tak" lub "nie". Żałuję ze względu na Huzara. Tylko że wiesz co? Po to dajemy psom nowe domy stałe, żeby ktoś je pokochał i o nie dbał. Nawet dzwoniąc do państwa co dwa miesiące i odwiedzając psa dwa razy do roku, nie jesteś w stanie zauważyć każdej rzeczy, która jest nie tak, bo widzisz psa w szczególnej sytuacji, w szczególnym kontekście. 
Ale jeśli to TY masz psa, bierzesz za niego odpowiedzialność i chcesz go mieć, to powinnaś zauważyć, że za często się drapie Powinnaś dostrzec, że jego sierść wygląda źle, że należy mu się kąpiel. (Problem z uszami był na tyle łagodny, że w hotelu też nie zauważyli go od razu. Wyszedł podczas badania.) Ale do jasnej anielki: u swojego psa, z którym spędzasz pół dnia, codziennie, powinnaś być w stanie zauwazyć, że coś jest nie tak.)
I też sobie myślę, że jest pewnie prawdopodobieństwo, że  przy swoich 155 wyadoptowanych psach możesz nie wiedzieć o jakimś problemie któregoś z nich. To wynik tego, że jesteśmy ludźmi, nie wróżkami i jeśli nikt nam nie powie, że jest jakiś problem, możemy nie mieć szans go zauważyć. 
Do czego zmierzam? Do stwierdzenia, że podział owej "winy" nie jest równy. 
Ocena poprzedniego psiaka wypadła bardzo pozytywnie. Państwo mówili i Huzarze w bardzo ciepły sposób Bawili się z nim rzucając piłkę. Wydawało się, że pies ma idealne warunki.  

Jeszcze raz podkreślam: ja nie obwiniam państwa Huzara o to, że chcieli go skrzywdzić.
Jedynie stwierdzam fakt jego zaniedbania.  Pies kąpany zbyt długo i pewnie nie był czesany. Został spasiony i nie zauważono, że ma grzyb w uszach. I wiesz, właściwie to są bzdury. To nie jest to samo, co znęcanie się, uwiązanie na łańcuchu, za które natychmiast psa odbierasz. Huzar kochał swoich państwa. Oni pewnie kochali jego. Ale niestety brakło im wiedzy jak się z nim obchodzić. Kiedy matka rodzi dziecko uczy się je przewijać i karmić, a nie zostawia w kupach, bo nie wie jak je umyć. Kiedy masz psa, dbasz o niego, a jeśli czegoś nie wiesz, to pytasz o rady. 

I tu dochodzimy do problemów behawioralnych: Jeśli pies takie ma, to naturalnym wydaje mi się, że państwo powinni spróbować je rozwiązać. (Zwłaszcza, że juz tydzień po adopcji pojawiły się takie problemy, a po mojej wizycie, kiedy trochę zmienili podejście do psa, znikły. To chyba powinna być wskazówka, że potrzebna jest zmiana własnego zachowania, że psu można pomóc.) Czy naprawdę można nie zobaczyć, ze pies z lękiem separacyjnym cierpi? Zmartwiło mnie, że państwo próbowali ograniczyć szkody materialne, ale nie pomyśleli, by pomóc psu. I to mi się nie spodobało. 

Państwo oddając Huzara radośnie oświadczyli, że adoptują innego pieska. I wiesz, ja wiem, że oni chcą dać jakiemuś psu dom, że są gotowi ponieść koszty, że chcą jakiegoś psa pokochać. Ale jeśli mają go zaniedbać, nawet nie celowo a z niewiedzy, to naprawdę lepiej, żeby mieli pluszowego. I tylko w tym kontekście to napisałam. 
Tak sobie myślę, że może zafunduję im jakąś książkę o podstawach pielęgnacji i dbania o psa... dla nich samych i tego następnego psiaka, którego adoptują. Może będzie im się chciało poczytać. 
Ja wciąż uważam, że to dobrzy ludzie. 

A tak w ramach offtopa: Im więcej uczę się o zachowaniach psów, tym bardziej mam wrażenie, że sama źle traktuję swoją Kaori. W ogóle przestałam ja przytulać (choć wcześniej robiłam to rzadko, bo wiedziałam, że niekiedy jej się to nie podoba), Znacznie rzadziej do niej podchodzę i znacznie ostrzej reaguję kiedy inni ludzie zachowują się niewłaściwie. Ostatnio "skorygowałam" nawet zachowanie swojego szefa, który kocha psy, ma swojego pasiaka, ale nachylił się nad Kaori powodując jej dyskomfort. 
 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

I widzisz, Ayame, w zasadniczych sprawach dot. Huzara, zgadzamy się ze sobą, jest tylko mała różnica w naszych poglądach dot. utrzymywania w miarę ciągłego kontaktu z domem stałym psiaka, budowania relacji i dialogu między ludźmi, właśnie dla dobra psa. 

Pisząc wyżej, że „przyjmuję częściowo Twoje argumenty” miałam na myśli opisy wyglądu stanu skóry, grzyb w uszach i dopuszczenie przez Państwo do nadwagi Huzara. Tutaj zgadzam się w całej okazałości.

 Popieram także Wasze działania tuż zaraz po wydaniu Huzara do adopcji mającej miejsce 31 maja 2014, gdy już 08 czerwca pojechałyście (wcale nie blisko, i nie na krótko) na wizytę, w reakcji na informacje o problemach w zachowaniu Huzara. Była rozmowa z Państwem, a także „korepetycje” w zakresie właściwego postępowania z psiakiem problematycznym. Podoba mi się także to, że 08 lipca była rozmowa telefoniczna z domem Huzara by pozyskać wieści o jego postępowaniu. Do tego momentu, w mojej opinii, jest to przykład prawidłowego postępowania Dogomaniaka wydającego psiaka do adopcji.

 To, co wg mnie, mogło potoczyć się lepiej i z korzyścią dla Huzara to dalsze podtrzymywanie kontaktu telefonicznego z domem stałym po lipcu 2014 r., (a i wizyta w DS pod koniec roku byłaby dobrze widziana) tym bardziej, że było wiadomo o przeszłych problemach emocjonalnych Huzara. Kolejna wizyta była w marcu 2015 r. i potwierdzone zostało, że Państwo nie radzą sobie z problemami Huzara. Wg mnie, w tym momencie, zabrakło konstruktywnego dialogu z Państwem i uświadomienia im, że te problemy nie tylko nie znikną, ale że mogą się bardzo nasilać. I że podpisując umowę adopcyjną (pewnie takowa podpisali) przyjęli na siebie zobowiązanie do dbałości o psa pod każdym względem. I jeśli Państwo nie dają sobie rady z lękami Huzara, a on przez to cierpi, to może warto spróbować zastanowić się nad oddaniem psiaka, gdyż takie sytuacje zwyczajnie zdarzają się, i ostatecznie jest to dla psiaka zdecydowanie lepsze niż pogłębianie jego lęków.

 Dlaczego o tym piszę? żebyśmy wszyscy (łącznie ze mną), na przykładzie sytuacji Huzara, spróbowali wciąż uczyć się. Żebyśmy nie popadli w „rutynę” w naszych adopcyjnych działaniach, żebyśmy odpowiednio reagowali na sytuacje problemowe (telefony działają w dwie strony i też możemy dzwonić), żeby psiak nie odczuwał skutków braku dialogu między ludźmi bo wszystkim chodzi przecież o zdrowie i dobre samopoczucie psa. Uważam także, że jeśli będziemy o takich sytuacjach otwarcie dyskutować to może nam to tylko pomóc. Ayame, bardzo dziękuję, za konstruktywną wymianę opinii bo widać - można na Dogo spokojnie rozmawiać o trudnych sprawach. :)  

 Podsumuję to wszystko tak - teraz trzeba nam skupić się na pomocy Huzarowi i co do tego jesteśmy wszyscy zgodni, więc działajmy :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dołączę się do dyskusji.

Wyadoptowałam już sama nie wiem czy 30 czy 35 psów , które były u nas w DT. Utrzymuję kontakt prawie ze wszystkimi 1 - 2 razy w roku. Tuż po wydaniu psa dzwonię przez pierwsze dni co najmniej raz dziennie.Potem mam coraz rzadszy kontakt. Powiem szczerze,że częstszych nawet bym nie chciała. Życia i czasu by nie starczyło na stałe kontakty ze wszystkimi DS. Są DS. , które piszą dość często , ja się cieszę informacjami o futrzaku ,ale czasem już nie chce mi się odpowiadać ,ale robię to z przyzwoitości.

Każda z nas ma  zazwyczaj życie zawodowe, rodzinę i pomoc bieżącą psom.Doba musiałaby mieć 60 godzin ,a my musiałybyśmy być cyborgami.

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

Poker, z Twoją opinią także zgadzam się po części :) tej części, że gdy pies został adoptowany i nie ma żadnych większych problemów w jego adaptacji w DS  to możemy wszyscy spać spokojnie.

Natomiast uważam, że jeśli problemy chwilowo zostały zminimalizowane, a wciąż istniały (historia opisana na wątku) mimo szkolenia Państwa i na skutek braku przestrzegania przez nich tych wskazanych reguł postępowania z problematycznym psiakiem to rzadki kontakt z DS (chyba, że się mylę bo brak danych) i upływ czasu doprowadził do tej sytuacji, w której obecnie Huzar się znajduje. I trzeba nam teraz ten czas "nadrobić", a można byłoby zrobić to rok temu?        

Link to comment
Share on other sites

O 8.06.2016 o 11:05, elik napisał:

Na konto Huzara przelałam kwotę 125,06 zł  - połowa kwoty, jaka została po adopcji moich tymczasów Leny i Odisia z tego watku

 

eliczku, bardzo wielkie dzięki     i Znalezione obrazy dla zapytania dziękuję

 

Usiata, Ayame i Poker wydaje mi się, że wszystkie po części macie rację.

Usiata zgadzam się z Tobą, że trzeba było tam częściej jeździć (choć byłam tam 3 razy) albo wcześniej zabrać Huzara.

Zgadzam się też z Ayame i Poker, że nie wszystko da się zrobić i przewidzieć.

 

O 10.06.2016 o 23:51, Poker napisał:

Czytam  z zainteresowaniem.

Wpłaciłam dla chłopaka 32 zł.

Wielkie dzięki pokerku  Znalezione obrazy dla zapytania dziękuję

 

 

A ja 50 zł. wpłacę jutro wieczorem.

 

Link to comment
Share on other sites

22 godzin temu, Usiata napisał:

Poker, z Twoją opinią także zgadzam się po części :) tej części, że gdy pies został adoptowany i nie ma żadnych większych problemów w jego adaptacji w DS  to możemy wszyscy spać spokojnie.

Natomiast uważam, że jeśli problemy chwilowo zostały zminimalizowane, a wciąż istniały (historia opisana na wątku) mimo szkolenia Państwa i na skutek braku przestrzegania przez nich tych wskazanych reguł postępowania z problematycznym psiakiem to rzadki kontakt z DS (chyba, że się mylę bo brak danych) i upływ czasu doprowadził do tej sytuacji, w której obecnie Huzar się znajduje. I trzeba nam teraz ten czas "nadrobić", a można byłoby zrobić to rok temu?        

Usiata, poczekaj z kategorycznymi opiniami, niech Ania powie jak było, bo to ona miała kontakt z Państwem. Nie wszystko znajdziesz w wątku.  Do tego czasu ja mogę napisać to, co ja wiem, a co do reszty możemy sobie gdybać co było a co nie. Po drugie, co kategorycznie utrzymuję, rady dla Państwa po nawrocie kłopotów też były, zwróć uwagę na rozmowę na temat drugiego psa. Jechać ponownie nie mogłam, bo zamiast 90 km zrobiło się kilka tysięcy. 
Po trzecie i najważniejsze, to nowi właściciele Huzara byli jego opiekunami. To ONI powinni podejmować jakieś działanie i decyzje. Owszem, mogli prosić o radę, o kontakt z kimś kto może przyjechać, pomóc. Owszem, nie zostaliby spławieni, otrzymaliby pomoc.  Ale my nie jesteśmy od tego, żeby każdą jedną osobę prowadzić za rękę i kontrolować jej działania na każdym kroku. I nie zgadzam się na zrzucanie odpowiedzialności na ludzi, którzy chcą i mogą pomóc, ale nie mają już prawa decydować, bo nie są prawnymi opiekunami psa. Chyba, że psu dzieje się coś złego i trzeba go odebrać.  

I na koniec: Konstruktywnie czy nie, tracimy czas na głupstwa.
Sprawa jest prosta. Państwo robili co uznali za istotne, chcieli dobrze, ale niestety nie zauważyli, że sierść psa jest nieładna, i że go uszy swędzą. A skoro ich nie zauważyli, to by nam o nich nie powiedzieli nawet gdybyśmy tam dzwoniły codziennie. Nijak nie da się podpiąć tego pod krzywdzenie zwierzaka, więc dajmy już państwu spokój. Huzar miał dom, miał kochających go ludzi, miał co jeść, gdzie spać, miał zabawki i ogród do biegania. To źle?
Z lękiem separacyjnym państwo poradzić sobie nie potrafili, ale o czym my tutaj mówimy, skoro wiele osób ratujących psy i nawet obecnych na tym forum nie jest w stanie sobie z tym problemem poradzić? To ciężka praca a i tak nie zawsze daje efekty. 

Z całego splotu wydarzeń wynikło to, że Huzar jest w hotelu, gdzie czuje się dobrze, a my będziemy mu szukać nowego domu. I pewnie wspomnimy podczas adopcji o czesaniu i dbaniu o uszy, ale o wielu rzeczach wspomnieć zapomnimy. Ot, życie. 

Wiadomość dużo bardziej istotna: Huzar dobrał się do ściany w boksie, zrobił w niej dziurę. Nie wiem, czy to wynik lęku, czy znudzenia, bo zachowywał się w miarę cicho, czy zajawki na wyjście na spacer. Musimy mieć więcej informacji. 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

 

O 12.06.2016 o 20:58, ania68 napisał:

...

Usiata, Ayame i Poker wydaje mi się, że wszystkie po części macie rację.

Usiata zgadzam się z Tobą, że trzeba było tam częściej jeździć (choć byłam tam 3 razy) albo wcześniej zabrać Huzara.

Zgadzam się też z Ayame i Poker, że nie wszystko da się zrobić i przewidzieć.

...

 

Żeby zakończyć dyskusje, to i ja dorzucę swoje trzy grosze.

Także uważam, że  wszystkie po części macie rację, ale głównie rację przyznaję Usiata. Jeśli pies nie stwarza problemów, to po jakimś czasie od adopcji można sobie odpuścić kontakty. Ale jeśli coś jest nie tak, a tu było, to trzeba szukać pomocy dla rodziny i psa i kontakty powinny być utrzymywane dopóki występują problemy. Sukces ma wielu ojców,  porażka....

Trzeba przełknąć tą żabę więc spuśćmy zasłonę na to co było i myślmy o tym, co zrobić, jak pomóc psu, żeby mógł normalnie funkcjonować w swoim nowym domu.

Link to comment
Share on other sites

To ja powinnam tą żabę przełknąć. Niestety. Dzięki Wam nie muszę konsumować jej sama. Dziękuję.

Nie będę się rozpisywała dlaczego tak się stało. Wiele spraw w moim życiu nie układa się dobrze.

 

Kasę dla Huzara dzisiaj przelałam.

 

Link to comment
Share on other sites

Co widzę... każda z nas ma, poniekąd, swoją słuszną rację wyrobioną na podstawie albo osobistego uczestnictwa w wydarzeniach na wątku albo tylko ich obrazu w postaci zapisów na wątku oraz swoich doświadczeń życiowych w adopcjach psiaków. Jeśli skutkiem tych racji są szczęśliwe psiaki to tylko trzeba się nimi cieszyć :) 

Wszystkie także możemy się mylić, gdyż nie znamy wszelkich okoliczności, kóre złożyły się na obecną sytuację Huzara...

Wszystkie mamy świadomość, że adopcja się nie udała.

Wszystkie chcemy pomóc Huzarowi w jego drodze do odzyskania równowagi psychicznej i emocjonalnej.

I to ostatnie, nas wszystkie łączy :) To może skupmy się na tym, dziewczęta :)

Domyślam się, że Huzar nie jest jedynym psiakiem w hotelu, ale bardzo chętnie bym poczytała np. w jakim boksie Huzar przebywa?

Czy jest w nim sam, czy może z innymi psami? Ta ściana, w której Huzar zrobił dziurę to z drewna może? jak u niego z jedzeniem? jaki stosunek do psiaków, ludzi... już tam troszkę przebywa (tydzień)... 

 

P.S. innym razem napiszę, dlaczego jestem szczególnie wrażliwa wobec psiaków z lękiem separacyjnym

 

Link to comment
Share on other sites

O 13.06.2016 o 20:45, ania68 napisał:

To ja powinnam tą żabę przełknąć. Niestety. Dzięki Wam nie muszę konsumować jej sama. Dziękuję.

Nie będę się rozpisywała dlaczego tak się stało. Wiele spraw w moim życiu nie układa się dobrze.

Kasę dla Huzara dzisiaj przelałam.

 

Aniu proszę, nie przyjmuj wyłącznie do siebie tego co powiedziałam. Żabę :) musimy przełknąć wszyscy, którzy chcemy pomóc Huzarowi. Tak, jak już powiedziałam, nie ma co patrzyć wstecz. Nie zawsze układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Wiadomo, że najważniejsze są jednak sprawy rodzinne, które nieraz nie pozwalają nam poświęcić tyle czasu, ile wymaga problem. Jak zauważyłaś, nie jesteś sama :) Tym razem zebrała się mocna grupa pod wezwaniem i mam nadzieję, że wspólnymi pomysłami rozwiążemy problem :)

A Twoja wpłata 50,00 zł już zameldowała się na koncie Huzara, podobnie jak 50,00 zł od Colette i 32,00 zł od Poker.

Bardzo serdecznie dziękujemy

gif%2B%25C5%259Ble%2Bserdudzka.gif

 

 

Link to comment
Share on other sites

Ciocia Usiata pytała o karmę jaką je Huzar.

Otóż nazywa się Crunchy i ma 28% białka i 8% tłuszczu dedykowana dla psów z otyłych.

 

A  w ogóle to dzisiaj miałam okropny dzień ale zakończył się super :) Myślę, że Huzar się nie pogniewa za trochę prywaty.

Patrzcie jaka bida do mnie przyszła

13445744_1166491640080247_59625458382113

13419012_1166491303413614_44379118762062

13394181_1166491140080297_28735254228908

13450076_1166486620080749_49572053015688

 

 

2 guzy na listwie mlecznej

1 guz na prawej przedniej łapie

narośl przy lewym oku

podwinięty ogon

i chyba najgorsze potrącona albo dysplazja tylnych łap

 

Pół dnia wisiałam na telefonie i szukałam dla niej ratunku.  Udało się :)  Zadzwoniła do mnie dziewczyna z fundacji Skrzydlaty Pies. Jutro sunia jedzie do weta apotem do hotelu.

 

Link to comment
Share on other sites

Ona wiedziała do kogo przyjść Aniu  gif%2Bbij%25C4%2585ce%2Bserce.gif  Wiedziała, że nie zostawisz jej bez ratunku.   Straszna bida  gif%2B%2Bp%25C5%2582acz.gif   ale teraz będzie już tylko lepiej.

Dzięki Ci Aniu ca%25C5%2582uski%2Bserca.gif

 

Czy są Aniu szanse na informacje o dalszym losie suni ?

Link to comment
Share on other sites

O 14.06.2016 o 22:50, ania68 napisał:

Ciocia Usiata pytała o karmę jaką je Huzar.

Otóż nazywa się Crunchy i ma 28% białka i 8% tłuszczu dedykowana dla psów z otyłych. 

Aniu, mam prośbę bo nie mogę znaleźć producenta tej karmy "Crunchy" (ale przyznam, że może nie szukałam szczegółowo); to jakiś lokalny producent?

I duga prośba - czy możemy otrzymać informacje o zachowaniu Huzara? czy ta "dziura w ścianie" to był jedynie incydent?

Jak Huzar odnajduje się w hotelu, no i ponownie proszę o info, czy w boksie Huzar przebywa sam, czy z innymi psiakami?

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, Usiata napisał:

Aniu, mam prośbę bo nie mogę znaleźć producenta tej karmy "Crunchy" (ale przyznam, że może nie szukałam szczegółowo); to jakiś lokalny producent?

I duga prośba - czy możemy otrzymać informacje o zachowaniu Huzara? czy ta "dziura w ścianie" to był jedynie incydent?

Jak Huzar odnajduje się w hotelu, no i ponownie proszę o info, czy w boksie Huzar przebywa sam, czy z innymi psiakami?

A widzisz.... Przeoczyłam niektóre pytania. Już odpowiadam.

Link do zoogragon gdzie kupowana jest karma: http://zoo-dragon.pl/p/1190/18476/crunchy-dog-menu-basic-20kg-crunchy-sucha-karma-pies.html

Dziura w ścianie była jednorazowym wybrykiem. Wczoraj była burza i Huzar nic nie zniczył. W boksie (6m2) jest sam, ale jutro dołączy do niego młody, mniejszy pies, z którym znają się z wybiegu. Zobaczymy co z tego wyniknie. Właścicielka na mówi, że wg niej na dzień dzisiejszy Huzar nie ma lęku separacyjnego. A w ogóle twierdzi, że jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek diagnozy.

Bardzo bym chciała aby tak było.

Huzar czuje się dobrze. Uwielbia zabawę z piłką, nawet potrafi sobie ją kopać :)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Hej Dziewczyny. Nowych wieści o Huzarze póki co nie mam, ale wiem, ze w hotelu znów jakieś remonty i właścicielka prosiła, żeby dać jej pracować i nie gnębić przez chwile telefonami jeśli nie ma nic pilnego, więc... nie gnębię. 
Za to puściłam przelew. W końcu. 

Pozdrawiam w samo południe. 

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, Ayame Nishijima napisał:

...
Za to puściłam przelew. W końcu. 

Pozdrawiam w samo południe. 

No i już stóweczka jest na koncie Huzara.

Bardzo serdecznie dziękujemy

ca%25C5%2582uski%2Bserca.gif

A ja pozdrawiam prawie o północy :)

Link to comment
Share on other sites

Czyli, można przypuszczać, że z psychiką Huzara nie jest najgorzej bo pewnie byłyby sygnały gdyby było inaczej. Czekam cierpliwie na dalszy rozwój sytuacji i wyniki obserwacji zachowania piesia.

Nieustająco mocno trzymam kciuki za Huzara i chciałabym, żeby nie miał lęku separacyjnego (moja obecna sunia, z lękiem separacyjnym, przez nasze wspólne 13 lat życia, nauczyła mnie jednego - po niej mogę spodziewać się wszystkiego i w każdym momencie); i tylko to, w naszym przypadku, jest pewne :)

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...