Jump to content
Dogomania

Nasze psy i inne zwierzęta, które odeszły w 2014 roku...


Maupa4

Recommended Posts

  • 2 weeks later...

ŻEGNAJ MANIUSIU< ŻEGNAJ PIESKU<JUŻ NIE CIERPISZ<ŚPIJ SPOKOJNIE
Moi drodzy!  Maniuś dziś odszedł. Łzy same cisną się do oczu. Zrobiliśmy wszystko, żeby ostatnie dni przeżył bez bólu i to się chyba udało. Niestety, nowotwór był bardzo aktywny, dziś nastąpił krwotok do żołądka, prawdopodobnie rozpadł się kolejny guz, tym razem w jamie brzusznej. Nie pozostało nic innego, niż przeprowadzić Maniusia za TM jak najszybciej. Pani Monika przywiązała się do Mańka jak do własnego psa, powiedziała mu, że ma u niej dom, opiekowała się nim wyjątkowo. Dziś przeżyła straszne godziny-jego umieranie. My myśleliśmy o Maniusiu cały czas i też jesteśmy głęboko poruszeni. Tak szybko to się stało. Spodziewaliśmy się tego w każdej chwili, mimo to mieliśmy nadzieję. Na próżno.      

877_image_3.jpg            10nc0m1.jpg

Link to comment
Share on other sites

Dziś o 12 w południe Piaskoludek odszedł za TM. Śpij spokojnie, piesku!

                                               f595iq.jpg

Wczoraj Piaskoludek nie chciał już jeść kolacji. Zajął koszyczek tuż przy moim łóżku i poszedł spać. Rano nie obudził się, nie wyskoczył z koszyczka jak zawsze. Kiedy wzięłam go na ręce, był jak nieprzytomny. Natychmiast pojechałam z nim do lecznicy. Na chwilę podniósł głowę, ale wiadomo było, że to już koniec. Można było tylko skrócić mu cierpienia, bo na pewno cierpiał, chociaż tego nie okazywał. Prawdopodobnie pękł guz wewnątrz jamy brzusznej (psinek miał włókniakomięsaka w trzech miejscach), nic nie można było zrobić. Głaskałam go do końca, gdy odchodził. Wiedział, że jestem przy nim, był spokojny. Tak bardzo garnął się do mnie przez ten jeden miesiąc, gdy wyciągnęłam go ze schroniska tuż po kwarantannie. Chodził wokół mnie, spał przy moim łóżku, lizał mi ręce i nogi. Spędził ten czas szczęśliwie, blisko człowieka, był wesoły, miał dobre jedzenie, spacerki, na które chodził z takim animuszem, jakby widział, a przecież był zupełnie ślepy. Nie umierał sam w boksie, w schronisku, którego strasznie się bał, ale w przyjaznym domu.
BĘDĘ O TOBIE PAMIĘTAĆ , MAŁY, SZORSTKI LUDZIKU!

Link to comment
Share on other sites

SALI ODESZŁA 10 LISTOPADA 2014 MIAŁA ZALEDWIE 10 LAT... [attachment=6307:salinka.jpg]

 

Ach cóż to za życie bez psa na kanapie
bez psa, co go się za uchem drapie
i bez czujności wiernych oczu,·
co śledzą ruch Twój każdy gest
bo w takich psich oczach przecież coś jest
Jest ogrom miłości ocean radości
Są też cierpienia smutki westchnienia
Cóż to za życie człowiek ma,·
kiedy nie ma swojego psa ….

I jak dalej żyć???

Link to comment
Share on other sites

12 listopada wczesnym popołudniem serce TOLKA przestało bić. Wiadomość spadła na nas nagle, chociaż spodziewaliśmy się tego cały czas. Już w maju, w schronisku, Tolek był słaby. Chodził z trudnością, wolał leżeć w trawie. Bardzo schudł, można się było domyśleć, że nadchodził kres jego ziemskiej wędrówki. Ale nie umierał sam. Był w przyjaznym domu, patrzył na domową krzątaninę, na ludzi, dziecko, inne zwierzęta. Choroba i starość poczyniły spustoszenia w organizmie tego psiaka. Ale,TOLKU, będziemy pamiętać Cię takim: wielkim, pięknym owczarkiem. 

                                        1027_image_2.jpg

Link to comment
Share on other sites

12 listopada odeszła w schronisku LALA-BEZA. Spędziła tu siedem ostatnich lat swojego życia. Nikt się nią nie zainteresował, była jak niewidzialna, grubiutka, spokojna, niedowidząca. Nie doczekała swojego domu, chociaż ostatnio wiele osób zainteresowało się nią po naszych apelach.  Odeszła nagle, ale choroba musiała ją niszczyć już wiele lat. Żegnaj, psinko, nic już dla Ciebie nie możemy zrobić. Wybacz nam!

 

                                                                              2dqplpd.jpg

Link to comment
Share on other sites

  Również w schronisku odeszła SABINA, duża, piaskowa suka.  Nie doczekała własnego drugiego domu, ale czy ten pierwszy, który porzucił ją na starość i w chorobie, można nazwać prawdziwym domem???  SABINKO! Śpij spokojnie, nic poza kilkoma spacerami nie mogłam Ci ofiarować, nie zdążyłam.                                             

 

 

                                              2h2gp6t.jpg

Link to comment
Share on other sites

Jeżeli cierpi, możemy skrócić jej te cierpienia. I nie chodzi o to, że MY nie możemy na to patrzeć, tylko o to, żeby zwierzę nie cierpiało. Ono nie rozumie, dlaczego tak ma być, my wiemy i możemy jej pomóc!

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

A dziś zapalam bardzo wiele świeczek by uczcić pamięć zabitego przepięknego Jelenia.Jeleń ten był symbolem Tatrzańskiego Parku Narodowego(Rusinowa Polana)..Przepiękne zwierzę o cudnym,ogromnym porożu.Za swoje zaufanie do człowieka zapłacił życiem,bo wszystko wskazuje na to,że zabili go kłusownicy-sądzę,że dla poroża...

waldi481

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Moja poniedziałkowa poranna rozmowa, tak na dobry nastrój:

co się stało z tym psem? Tak leży nieruchomo, on nie żyje przecież - ja do pana spacerującego z goldenem, pie leży na boku na sąsiedniej posesji obok budy

a, zdechł wczoraj w nocy.

i tak leży, tak go zostawili?

a co mieli zrobić w nocy? dziś rano go zakopią. Zdechł albo otruty, ok. 10 wieczorem.

przecież nie można tak zostawić, mogli go przenieść do garażu albo chociaż zakryć... przecież on tu stróżował...

Dawno nie widziałam tak durnego i pustego spojrzenia: o czym ta baba pier...? Ten brak empatii i bezduszność będzie trwać tak długo jak długo będzie trwał rodzaj ludzki, niestety...

Zapalam chociaż małe światełko dla wielkiego czarnego psa, który spędził życie przy budzie [*]

Link to comment
Share on other sites

>>> 29 listopada pobiegł za Tęczowy Most TEODOR <<<
Pies który dla mnie wiele znaczył. Nie byłam w stanie napisać wczoraj.

http://www.dogomania.com/forum/topic/113626-%E2%9C%BF%DA%BF%DA%B0%DA%BF%E2%99%A5%E2%99%A5%DA%BF%DA%B0%DA%BF%E2%9C%BF%E0%A5%90-teodor-nareszcie-w-domu-dzi%C4%99kujemy-%E2%9C%BF%DA%BF%DA%B0%DA%BF%E2%99%A5%E2%99%A5%DA%BF%DA%B0%DA%BF%E2%9C%BF%E0%A5%90/

 

 

Jamnik który był mi szczególnie bliski. Po 11 latach jego była pani oddała go w nieodpowiedzialne ręce. Po trzech dniach wylądował na Paluchu. Ludzie oddali go oszukując SM ze został znaleziony. Pilotowałam pobyt Teodora na Paluchu i od razu w dniu zakończenie kwarantanny zabrałam do DT. Widziałam się z nim kilka racy w tygodniu. Poznałam. Wspaniały, zjawiskowo piękny jamnior. Nadszedł dzień gdy zgłosiła  się osoba chętna adoptować Teosia. Pani pozornie dobrze brzmiała. Niestety nie było to w Warszawie. I każdy dzień zapalał u mnie jakieś światełko. Niemniej jednak zrobiona została wizyta PA. Z opisu wizyty wynikało że cudowne miejsce. Wszystko było tak cudowne, że aż mnie większe wątpliwości dopadły. No ale pani dzwoniła, pytała, kiedy no ćwierkała jak będzie super. Miała chwilę aby dzwonić, aby pisać. I tak Teoś pojechał... i wtedy telefon zamilkł, zero obiecywanych informacji.

Po trzech tygodniach po moim kolejnym ponaglającym mailu - jest TEOŚ MUSI WRÓĆIĆ. Podobno baskerville itp itp nie chce mi się nawet o tym pisać. Od nitki do kłębka okazało się że owszem przysłowiowe "złote klamki" były. Ale puste wewnątrz, bez serca. Nie wszyscy domownicy jak sie okazało zgadzali się na Teodora. Okazało się że nie mógł sie poruszać nawet po cały mieszkaniu jak rezydenci  yoorki. Przedpokój, jakiś pokój, z kuchni to chyba ścierą była przeganiany, bo po powrocie panicznie się bał ręcznika, ścierki w ręku czy czegokolwiek co tak wyglądało. Już w dniu przyjazdu Teosia jedna z domowniczek wyskoczyła z aferą ze nie chce tutaj brudasa ze schronu. Zbyt późno się o tym dowiedziałam, bo Teoś by wrócił od razu. Musiał spędzić tam 3 tygodnie. Wrócił pies bez mała autystyczny, z lękami. NA szczęście znalazł się PRAWDZIWY DOM a nie z lukrowanego piernika. Dom w którym jest nasz Jamnik Wiolin adoptowany (6 lat wstecz) a z czasem do Teosia, doszły jeszcze  inne nasze psiaki: Orzeszek (teraz Puzzelka) i Figo. W domu był tez już będący za TM dobeczek Uther i 2 beagle. Jeździłam do TEODORa, zawsze mnie poznawał, cieszył się na mój widok. Miał bardzo chore serce. Ale ostatnio byłam w czerwcu i Teoś trzymał się świetnie. Ania napisała:

"W piątek Teodor też więcej sapał, ale dalej miał apetyt i chodził, a w sobotę rano spal głęboko (często budził się pierwszy, ale nie tym razem). Gdy większość piesków wchodziła i wychodziła do ogrodu, on się obudził i podszedł z pokoju do kuchni, spojrzał na mamę, sapał. Mama go pogłaskała, Teodor usiadł. Mama się odwróciła żeby wyjąć kawałek kiełbaski -chciała mu, jak zawsze na czczo, dać Vetmedin. Gdy znów zwróciła się do Teosia, on leżał dziwnie rozpłaszczony, łapki miał rozjechane. Juz nie żył, musiał umrzeć dosłownie w tej chwili, gdy mama się odwróciła. "

Teosiu kochanie miałeś 2 lata i prawie 5 miesięcy wspaniałego życia we wspaniałym DOMU. Od wczoraj  płaczę, przeglądam Twoje zdjęcia i tak bardzo żałuję że już ciebie nie zobaczę. Teoś 7 sierpnia skończył 14 lat. Na zdjęciach Teoś w czerwcu. A to link do jego profilu na naszej stronie: http://jamniki.eadopcje.org/psiak/655

 

10438999_10203121138765554_3352918327588

 

 

 

 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

10155177_605007722937928_536780863802397

 

24 listopada odszedł TOFIK, pies umęczony przez ludzi, którzy chełpią się swoim człowieczeństwem. Do schroniska trafił dwa razy: rok temu, został wtedy odebrany i teraz, w kwietniu tego roku. Już w stanie skrajnego wychudzenia. Właściciele nie zgłosili się po niego. A Tofik powoli umierał-był chory, o tym wiemy teraz, coraz słabszy. W końcu wyciągnęliśmy go ze schroniska. Okazało się, że ma ogromną anemię, kręgosłup w stanie rozpadu i nowotwór śledziony oraz zmiany, prawdopodobnie również nowotworowe wątroby i prostaty. Sierść odchodziła mu całymi płatami od skóry, ledwie stał na nogach. Pomoc nadeszła za późno, odwiedzałyśmy go codziennie w lecznicy, brałyśmy na krótkie spacerki, ale nic już zrobić nie można było, tylko skrócić mu dalsze cierpienia. Umierał długo-tak czasem bywa-a my płakałyśmy. Biedny, biedny Tofik, tak strasznie nam go żal! Śpij spokojnie, psinku!

Link to comment
Share on other sites

                                                15nnl6q.jpg

 

                                                1zplfdf.jpg jaav03.jpg

 

 

W środę, 26 listopada pożegnałam MALCA, pieska ze schroniska, który był u mnie tydzień. Miałam nadzieję, że chociaż trochę odżyje, nawet jeśli miałby być niekontaktującym staruszkiem z demencją do końca swoich dni. Malec przez cały czas chodził w kółko, jak nakręcony, lekarz powiedział, że powodują to uszkodzenia mózgu. Zawijałam go mocno w kocyk i trzymałam na rękach, wtedy się uspokajał. Jadł bokiem, pomagałam mu łyżeczką, pił tylko przy odpowiednim nachyleniu miski. W nocy trzymałam go pod pachą, bo tylko w ten sposób był spokojny, a i tak budził się co dwie godziny i "ruszał w kurs". Wyprowadzałam go na długie spacery, żeby szedł prosto, a nie w kółko. Ale to wszystko jest nieważne, Malec był okropnie wyniszczony, miał straszliwą anemię, kwalifikującą do przetaczania krwi, szpik kostny nie produkował krwinek. Dostał epo-hormon, który pomógłby w tworzeniu krwi, gdyby to była tylko sprawa nerek (one go produkują). Niestety, poprawa nie nastąpiła, anemia i wyniszczenie nerek pogłębiały się. Nie było wyjścia-śmierć i tak by nastąpiła, ale przy ogromnych cierpieniach zwierzęcia. Płakałam jak bóbr, bo nawet mój ostatni podopieczny ślepy Piaskoludek, z włókniakomięsakiem, żył szczęśliwy cały miesiąc, zanim odszedł. Malec poza schroniskiem był tydzień, a jak pomyślę, że tam też miał trudności z jedzeniem i piciem i nikt go nie nakarmił, robi mi się zimno, jak bardzo cierpiał. Mały psi staruszeczku, byłeś i nie ma Cię!

Link to comment
Share on other sites

Dziuniek- tulę Cię mocno i ze łzami....

Malec przypomniał mi "mojego" Krecika[*].... też chodził w kółko - uszkodzenie mózgu powoduje odruchy maneżowe :(

Aniele - darowałaś temu biedakowi tydzień dobrego zycia i godną śmierć w Twoich  objęciach - dla niego to bardzo, bardzo dużo!!!

 

zagladam bardzo często na ten wątek, ze łzami żegnam każdego z dodawanych tu psiaków, ale nic nie piszę, tym razem jednak nie potrafiłam się powstrzymać....

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Wczoraj odszedł nasz ukochany gamoń. Wybiegł z posesji na ulicę, z naprzeciwka jechał samochód, kierowca musiał widzieć mnie  biegnącego za psem, nawet nie zwolnił, nie zatrąbił, potrącił go i jechał dalej bardzo szybka "tirem". Ramzes zmarł na moich rękach, wdmuchnąłem mu jeszcze powietrze w usta, złapał oddech i odszedł :( Tak nam smutno :(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...