Jump to content
Dogomania

Nie kupuj- adoptuj! CZEMU?!?!?


alen

Recommended Posts

martens,opowiadając swoja historię przypomniała mi się z kolei opowieśc pewnej pani która co prawda miała kota,ale z zachowaniem bardzo podobnym do przytoczonym przez ciebie pieskiem ze schroniska.ów kot,który trzymany byl w domu od kociaczka(kot rasy mieszanej) przeistoczył się w agresywna bestię do tego stopnia,że właścicielka zamykała się w pokoju,w którym spała bojac się o swoje zycie.wstajac rano wychodziła z pokoju z poduchą,żeby osłonic się w razie ataku,bo kot atakował wszystkich którzy wchodzili czy do domu czy tez wychodzacy z pokoi.potrafił niespodziewanie zaatakować człowieka który spokojnie siedział na kanapie.totalny koszmar w 4 ścianach trwajacy 16 lat.to tak na marginesie...
myślę,ze u psów takie zachowania także nie sa rzadkością....

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 320
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='Martens']U mnie niestety jedyny pies, jakiego przygarnęłam jako dorosłego (bezpośrednio z ulicy), pogryzł połowę rodziny, znajomych i mnie. W sumie przez pierwsze 2 czy 3 lata pies był u mojej rodziny - po tym kiedy ja go zabrałam, zębami na serio oberwał tylko mój ojciec i ja ;) reszta to były udaremnione wyskoki. Nienawidził dzieci, wpadał w szał na sam widok takich biegających i krzyczących, a pod opieką mojej dalszej rodziny pogryzł dwoje dzieci sąsiadów, jedno wylądowało na szyciu. Żadne go nie sprowokowało ani nie było z nim wtedy w bezpośrednim kontakcie. Panicznie bał się podłużnych przedmiotów trzymanych w rękach, do tego stopnia że wył i sikał pod siebie. Miał instynkt obrony mojej osoby tak wybujały, że uwiesił się mojemu ojcu zębami na brzuchu, bo machnął mi gazetą nad głową, kiedy leżałam na kanapie. Ostatni rok życia miał typowe objawy objawy agresji na tle padaczkowym, nie poznawał osób wchodzących do pomieszczenia, rzucał się z zębami, a potem cieszył się jakby nic się nie stało. Miałam podejrzenia, że niedowidzi albo niedosłyszy, ale wszystko było ok. Pies po prostu wpadał w trans, po chwili się wybudzał i dla niego nic nie zaszło. Atakował bez specjalnego ostrzeżenia, nie warczał, dopiero ja nauczyłam się wyłapywać, że czasami przed atakiem lekko drży mu warga. Jak osiągnęliśmy level, że psa rodzina kazała mi oddać albo uśpić, a jak nie to trzymać w swoim pokoju, po miesiącu poszedł pod igłe, bo wchodząc do siebie zastanawiałam się, czy dostanę zębami, czy pies przywita mnie z radością ;) Do tej pory mam ślad na ramieniu - a piesek był wielkości 8 kg, typ terierka/jamnika szorstkowłosego. Gdyby ten pies ważył 50 kilo, pewnie wysłałby kogoś na oiom albo do kostnicy.
Nigdy nie miałam problemów tak niebezpiecznych i na taką skalę u suki kundelka, którą miałam od szczeniaka, i u psów z hodowli. Po psie w momencie przygarniania też nie było nic widać, to był typ podnóżka, który przeprasza, że żyje, do samego końca, poza momentami kiedy mu odwalało ;)
Nie wyobrażam sobie, jak mogłaby się skończyć adopcja takiego psa w ciemno do rodziny z małym dzieckiem.[/QUOTE]

Moja przyjaciółka miała takiego psa. Ja sie go strasznie bałam, normalnie się żadnego psa nigdy tak nie bałam ale ten był tak agresywny że to przechodziło ludzkie pojęcie. Mieszkali we Francji, psa przebadali zaraz po przygarnięciu jak wyszły te dziwne odchyły i NIC- zero jakiegokolwiek podłoża medycznego a pamiętam że nawet z nim jechali na drugi koniec kraju żeby zbadać u jakiegoś specjalisty. Pies był po prostu mówiąc krótko pieprznięty w łeb. DO tego dość spory (20 kg).
Nie wiadomo co go w życiu spotkało, ale zapewne nic dobrego bo takiej agresji nie spotkałam nawet u psów maltretowanych, gryzionych przez inne psy czy nienawidzących dzieci.
On po prostu miał klapki na oczach i rzucał się od razu jak mu ktoś nie podpasował. A pasowalo mu mało ludzi.
Mnie zaatakował jak byłam u nich na wakacjach (miałam 15 lat). Normalnie z nim chodziłam na spacery, bawiłam się, byli w szoku że nie wykazywał wobec mnie żadnej agresji już na początku bo na ogół od razu łapał zębami, zwłaszcza młode osoby. No i niestety może to uśpiło czujność bo po 2 tygodniach wspólnego mieszkania wróciłam z nim ze spaceru i nagle bez żadnego wyraźnego powodu zaatakował mnie jak siedziałam na kanapie i oglądałam telewizję. Po prostu puściłam go jak zwykle ze smyczy, chwile pochodził po mieszkaniu i nagle bez żadnego ostrzeżenia się na mnie rzucił :shake: takiego strachu nigdy nie przeżyłam, odruchowo przyłożyłam mu z pięsci w łeb i to go zmyliło, w tym czasie doskoczył do niego ojciec mojej przyjaciółki i szybko go za obroże złapał. Do konca wyjazdu chodził juz w kagancu mimo że nie próbował drugi raz mnie ugryźć ale co sie wszyscy strachu najedliśmy to nasze.
Wiem że go uśpili po 5 latach użerania się, ale nie dziwię im się

Link to comment
Share on other sites

U nas niestety nie było żadnej agresji terytorialnej czy jakiejś możliwej do logicznego wytłumaczenia. Pies nawet nie szczekał na osoby wchodzące do domu, nie miał za grosz instynktu stróża, nie atakował innych psów, pozwalał sobie grzebać w misce, wszystkie komendy wykonywał bez szemrania, na skarcenie płaszczył się na podłodze, zdarzało mu się nawet siknąć. Ktoś mógł wejść do domu bez żadnej reakcji psa, siedzieć i rozmawiać 2 godziny, wykonać jakiś gest milion razy bez reakcji psa, aż nagle na ten sam gest pies rzucał się z odległości kilku metrów, i to wcale nie na żarty. Nie warczał, nie szczekał. Warczeć zaczynał dopiero jak "w locie" go złapano, i wiedział, że już nie dosięgnie obiektu agresji.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']U nas niestety nie było żadnej agresji terytorialnej czy jakiejś możliwej do logicznego wytłumaczenia. Pies nawet nie szczekał na osoby wchodzące do domu, nie miał za grosz instynktu stróża, nie atakował innych psów, pozwalał sobie grzebać w misce, wszystkie komendy wykonywał bez szemrania, na skarcenie płaszczył się na podłodze, zdarzało mu się nawet siknąć. Ktoś mógł wejść do domu bez żadnej reakcji psa, siedzieć i rozmawiać 2 godziny, wykonać jakiś gest milion razy bez reakcji psa, aż nagle na ten sam gest pies rzucał się z odległości kilku metrów, i to wcale nie na żarty. Nie warczał, nie szczekał. Warczeć zaczynał dopiero jak "w locie" go złapano, i wiedział, że już nie dosięgnie obiektu agresji.[/QUOTE]

Ten też nie warczał...atakował i na spacerach i w domu, jak z nim wychodziłam to obowiązkowo kaganiec na mordę i oczy dookoła głowy.
Na prawdę solidnie pogryzł małego szczeniaka który na spacerze uciekł swojej pani. Nie wiem co z nie tak musi mieć z psychą dorosły pies żeby rozwalić na kawałki 10-tygodniowe szczenię które po prostu do niego podbiegło i kompletnie nie reagować przy tym na wrzaski takiego malucha. Nienawidził też dzieci, bez wyjątku. Miał takie fazy że bez problemu witał gości, normalnie merdał ogonem, zero spiny i nagle po kilku godzinach nawet jak ktoś nic nie mówił, nie gestykulował przypuszczał atak. Nie żaden straszak, złapanie za kostke, reke- on skakał od razu do twarzy/gardła. A 20 kilogramów cielska to na prawde spory ciezar, jak nagle spadnie ci takie cos na klate to nie jestes w stanie zlapac oddechu :shake: ja na początku myślałam że pewnie mi przyjaciółka kit wciska, że pies źle wychowany, jakoś go prowokują- dopóki sama nie bylam swiadkiem tego typu ataku nie wierzyłam że ten pies ma nierówno pod sufitem

Link to comment
Share on other sites

Podejrzewam, ze były przyczyny natury medycznej. Jedyne dwa psy z jakimi miałam bezpośrednio do czynienia, a jakie wykazywały agresję "nieuzasadnioną"- tzn nie mozna jej było przypisać logicznie, ani zaklasyfikować, to był mój ukochany Pałek - u niego po prostu trzeba było wypracować dużo rzeczy szkoleniowo, mechanicznie (nie ostrzegał, nie hamował gryzienia, rzucał się na inne psy w celu zabicia itd) miał padaczkę, a drugi to szczeniak, Falko, w sumie żałuję, ze nie nagrałam filmiku, JAK się wściekał- kiedy doszły objawy neurologiczne miał zrobiony MR- wodogłowie i nieprawidłowy rozwój m.in kory- został uśpiony.
Jeśli wet "nie widzi podłoża medycznego", przy agresji tak patologicznej, to nie oznacza ze go nie ma, tylko np ten wet nie ma wystarczająco dobrego sprzętu diagnostycznego, albo nie wie, czego szukać.

Natomiast najczęściej nie warczą psy, które warczenia oduczono, zazwyczaj "trzepnięciem po łbie". Ale to widać, pies ostrzega, tyle, że inaczej, można wyłapać spinę. I wypracować normalniejsze zachowania.

Martens, ja rozumiem, masz traumę, ale nie interpretuj tego, że akurat Tobie trafił się rąbnięty pies, jako uogólnionej reguły, ok? Naprawdę ja mam do czynienia głównie z psami z odzysku, od wielu lat intensywnie i absolutna większość z nich to normalne, fajne psy, często o niebo fajniejsze niż szczeniaki ;) A trafiają się i prawdziwe perełki...

[IMG]https://scontent-a-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-frc3/1465396_689081121115942_302481743_n.jpg[/IMG]

Odważylibyście się go wziąć? Dodam, ze fota nie oddaje wielkości (olbrzym), chudości, śladów lania haczką (blizny na pysku), praz rozmiaru i obrzydliwości guza na łapie.... Z koszmarnych, urągających warunków, z krótkiego łańcucha.

To był najlepszy, najpiękniej wyszkolony, najłagodniejszy i najmądrzejszy pies jakiego mozna sobie wyobrazić. Taki Szarik, tyle, ze starszy, bardziej zrównoważony i ze stoickim usposobieniem..........

Link to comment
Share on other sites

O, Dżeki!
To naprawdę była niesłychana psia osobowość. Niewiele psów tak zapadło mi w pamięć jak on. Ściągnięty z łańcucha, z krwawiącym, bolesnym guzem, wsadzony do samochodu z gromadą obcych ludzi pierwsze co zrobił to władował się im na kolana. [I]Nieprawdopodobnie[/I] łagodny i dla ludzi i dla psów.

ulv, dobrze, że go przypomniałaś, tak dla przeciwwagi, bo wygląda na to, że w schronach siedzą same szalone psyBaskerville'ów ;)

Mam od 10 lat bardzo trudną we współżyciu, szczególnie w mieście, sukę. Nie ma mowy o normalnym towarzyszeniu mi w codziennym życiu, cały czas muszę się do niej dostosowywać. Bywa ciężko. Bardzo ją kocham, ale gdybym miała jeszcze raz podjąć decyzję o jej adopcji, nie zrobiłabym tego, ona powinna trafić do domu z ogrodem, najlepiej za miastem, z innymi psami. Ale nie oznacza to, że nie zdecyduję się w przyszłości na adopcję psa "z odzysku". Po prostu inaczej podejdę do wyboru psa. Nie wykluczam też psa rasowego, mam nawet swoje upatrzone rasy, ba! nawet hodowle. Życie nie jest czarno-białe, nie kierujmy się stereotypami, nie każdy pies ze schronu to urodzony morderca, nie każdy rasowy będzie taki, jak oczekujemy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Podejrzewam, ze były przyczyny natury medycznej. Jedyne dwa psy z jakimi miałam bezpośrednio do czynienia, a jakie wykazywały agresję "nieuzasadnioną"- tzn nie mozna jej było przypisać logicznie, ani zaklasyfikować, to był mój ukochany Pałek - u niego po prostu trzeba było wypracować dużo rzeczy szkoleniowo, mechanicznie (nie ostrzegał, nie hamował gryzienia, rzucał się na inne psy w celu zabicia itd) miał padaczkę, a drugi to szczeniak, Falko, w sumie żałuję, ze nie nagrałam filmiku, JAK się wściekał- kiedy doszły objawy neurologiczne miał zrobiony MR- wodogłowie i nieprawidłowy rozwój m.in kory- został uśpiony.
Jeśli wet "nie widzi podłoża medycznego", przy agresji tak patologicznej, to nie oznacza ze go nie ma, tylko np ten wet nie ma wystarczająco dobrego sprzętu diagnostycznego, albo nie wie, czego szukać.

Natomiast najczęściej nie warczą psy, które warczenia oduczono, zazwyczaj "trzepnięciem po łbie". Ale to widać, pies ostrzega, tyle, że inaczej, można wyłapać spinę. I wypracować normalniejsze zachowania.

Martens, ja rozumiem, masz traumę, ale nie interpretuj tego, że akurat Tobie trafił się rąbnięty pies, jako uogólnionej reguły, ok? Naprawdę ja mam do czynienia głównie z psami z odzysku, od wielu lat intensywnie i absolutna większość z nich to normalne, fajne psy, często o niebo fajniejsze niż szczeniaki ;) A trafiają się i prawdziwe perełki...

[/QUOTE]

Rodzice przyjaciółki zjeździli całą Francję żeby ktoś wreszcie zdiagnozował co psu dolega. To było 10 lat temu, więc pewnie nie były jeszcze tak rozwinięte metody ale nie uwierzę że gdyby to były proste przyczyny natury medycznej to nikt by niczego nie zauważył....
Bardzo możliwe że pies był wcześniej lany, stąd ten kompletny brak jakichkolwiek sygnałów. Ale agresja była w nim na prawdę przepotężna i do dzisiaj nie jestem w stanie zrozumiec dlaczego mnie zaatakował. Tak samo nie mogę pojąć jak mógł tak poszarpać małe szczenię- dla mnie taki pies kwalifikuje się do razu do uśpienia. I nie ma dla mnie znaczenia to, że jest chory psychicznie albo źle wychowany.


Chodzi po prostu o ukazania drugiej strony medalu. O wiele częściej się mówi i pisze o tym jakie psy ze schroniska są wdzięczne, kochane, zapatrzone w człowieka i "kochające mocniej" (mocniej od kogo?!). Trzeba ludzi uświadamiać, mówić wprost że jasne- jest masa świetnych psów w schronisku, takich których nie trzeba w żaden sposób wyprowadzać na prostą. Ale są też takie które są popieprzone mówiąc krótko. Czy to z racji wcześniejszych doświadczeń czy z racji braku wychowania/błędnych metod wychowawczych. Dużej ilości osób wydaje się, że jak wezmą psa ze schroniska to on będzie im z różami w pysku codziennie dziękował za wyrwanie z piekła ;) a potem szok- wystarczy wejść na fora poświęcone wychowywaniu psów, co drugi temat dotyczy psa przygarniętego ze schroniska/wziętego z ulicy.

Link to comment
Share on other sites

"Kochające mocniej" - owszem, w psach "z odzysku", jak już dotrzemy do ich wnętrza jest coś czego nie ma w psach które nie oberwały od zycia. Nie umiem do końca wytłumaczyć, jak to działa, ale jest....

10 lat temu to możliwości diagnostyczne w porównaniu do dziś leżały i kwiczały, a zmian fizycznych w obrębie mózgu, czy to wrodzonych, czy chorobowych nie wyłapiesz inaczej niż MR czy TK. Falko poza zmianami w budowie mózgu był zdrowy- o dziwo wodogłowie nie było zewnętrznie widoczne, miał prawidłowe odruchy na bodźce fizyczne, normalne wyniki krwi, jedyne co było widać zewnętrznie to ślepota.


I owszem, uważam, że psy patologicznie agresywne, o ile nie mają bardzo odpowiedzialnego i zdeterminowanego właściciela, powinny się kwalifikować do uśpienia- ale to naprawdę rzadkie przypadki.

Mój Pałek nigdy nie tknął szczenięcia ani suki- inne samce traktował jak wrogów do utylizacji. Przed atakiem na poważnie nie pokazywał NIC- po prostu skakał z zębami (na szczęście nauczył się gości i ludzi zaprzyjaźnionych traktować uprzejmie, tzn ostrzegać). Na szczęście nie atakował bez powodu (tyle, że miał sporo powodów). Nie tolerował przymusu w najmniejszym stopniu. Zagrożony- sam stanowił śmiertelne niebezpieczeństwo, mały 8 kg pies...
Ciekawe, że inne psy to wyczuwały i omijały padalca dużym łukiem. On nawet nie musiał się starać, wystarczyło, że patrzył - pod sam koniec życia Pałka trafił do mnie Eiko (o to był faktycznie agresor po przejściach!!!), gryzący dalmat. Pałek wyszedł z pokoju i ... popatrzył. Eiko dosłownie wtopił się w ścianę- na widok ledwo żywego staruszka....

Edited by ulvhedinn
Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Mój Pałek nigdy nie tknął szczenięcia ani suki- inne samce traktował jak wrogów do utylizacji. Przed atakiem na poważnie nie pokazywał NIC- po prostu skakał z zębami (na szczęście nauczył się gości i ludzi zaprzyjaźnionych traktować uprzejmie, tzn ostrzegać). Na szczęście nie atakował bez powodu (tyle, że miał sporo powodów). Nie tolerował przymusu w najmniejszym stopniu. Zagrożony- sam stanowił śmiertelne niebezpieczeństwo, mały 8 kg pies...
Ciekawe, że inne psy to wyczuwały i omijały padalca dużym łukiem. On nawet nie musiał się starać, wystarczyło, że patrzył [/QUOTE] To właśnie do takich psów mam niestety szczęście. Obecnie jedno takie szczęście śpi mi właśnie pod nogami. Nie było problemu z zaszczepieniem, nie było problemu z obmacaniem bolącego kolana, nie było problemu z przeczyszczeniem i zakropleniem ucha. Pani wet dostała zębami jak chciała poprawić obrożę przeciwpchelną.
Obce psy chyba zawsze widziały, że coś z nią nie tak. Starały się jej unikać a jak się nie dało to atakowały, pomimo, że ona nie zrobiła im nic złego. Ona nie od początku taka była. Teraz wiem, że można było wcześniej przewidzieć, że coś się dzieje, bo pewne "objawy" były. To co się dzieje teraz zaczęło się uwidaczniać tak na poważnie około 2 roku życia. A to nie jest pies mały, nie jest też 20kg. To dorodna, ponad 40kg rottweilerzyca, która samą siłą rozpędu może zrobić dużą krzywdę.
I to właśnie do takich psów mam cholerne szczęście. Ja nie mam nic przeciwko życiu z takim psem, tylko wolałabym aby mnie takie zachowanie nie zaskoczyło u dorosłego obcego mi psa. Największy problem z moją suką to to, że to bardzo sympatyczny pies, który jest bardzo pozytywnie nastawiony do całego świata. Ona lubi psy, ludzi, kocha dzieci, uwialbia inne zwierzęta. Ale do tego ma niestety nasrane we łbie, pomimo, że nie spotkało jej w życiu nic złego. Ludzie, którzy ją codziennie widują ale nigdy w sytuacji, gdy ma napad złości (tak, moja suka miewa takowe) nie są w stanie uwierzyć, że coś takiego ma miejsce. Ile to ja się juz ludziom natłumaczyłam, dlaczego nie pozwalam pogłaskać tak sympatycznej mordki to moje.
Dlatego też, Itske, jak najbardziej skorzystam z pomocy przy wyborze kolejnego psa.

Link to comment
Share on other sites

Ja wiem doskonale, że trafił mi się ewenement ;) u żadnego psa, który wyszedł ode mnie z DT nie było takich problemów. Niemniej jednak pokazuje to, na jak problemowego psa można trafić. Inna sprawa, że agresja na tle neurologicznym może wystąpić u każdego psa, także rasowego z hodowli, choćby rage syndrom u cockerów ( a mój pies miał kropka w kropkę jego objawy). Nigdy się nie dowiem co mu dolegało, ale myślę, że przyczyny neurologiczne skumulowały się z jego przejściami (jestem pewna, że był męczony przez dzieci, bity jakimś narzędziem, kopany z całej siły - panicznie bał się wymachu nogą; na pewno nie miał takich urazów na psychice po paru klapsach czy lekkim kopniaku, musiał dostawać regularny wp*rdol). Możliwe, że jedno wynikało z drugiego, bo bicie czymś ciężkim po głowie mogło spowodować uszkodzenia mózgu, pourazowe problemy padaczkowe (wspomnianą agresję), które z biegiem lat się nasilały.
Możliwości diagnostyczne miałam wtedy żadne - to było kilkanaście lat temu, małe miasteczko, a ja niepełnoletnia na utrzymaniu rodziców, którzy uważali, że dawanie psu Pedigree, karmy dla championów, to burżujstwo, i gdybym powiedziała, że mają mnie wozić 100 km i płacić kupę kasy za neurologa i np. tomografię dla głupiego agresywnego psa, to by mnie samą do czubków wysłali ;)

Inna sprawa odnośnie psa z adopcji/hodowli... Cholernie kocham w swoich psach to, że nie boją się sylwestrowych strzałów. Zarówno opisany pies, jak i Barył miały lęk strzału, który u suki pod koniec życia osiągnął naprawdę straszne rozmiary. W miarę jak się starzała i postępowała choroba, zostawała nam w sumie farmakologia, a i tak atrakcje typu pies zaszczał 2 piętra na klatce schodowej moczem trzymanym 12 h (bo tyle trzymał i nie chciał wyjść przez strzały), bo ktoś akurat strzelił petardą jak schodziłam na dwór, były normą. Miałam cały grudzień, ferie zimowe i pół wakacji (kiedy dzieci się nudzą i strzelają) armagedon, bo suka po 2-3 strzałach na drugim końcu osiedla chowała się do łazienki. Na starość wszystko jej się masakrycznie nasiliło i o wyjściu na sylwestra nie było mowy - było wiszenie z psem pod choinką, albo puszczanie w wannie z wodą papierowych statków, przy zatkanej ręcznikami wentylacji :roll: Staffiki mają bardzo stabilną psychikę, strach przed strzałąmi to u tego typu ras ewenement. Dla mnie to ogromny plus i ulga, naprawdę. Sto razy bym się zastanowiła zanim wzięłabym teraz rasę, u której lękliwe nerwowe reakcje są częste, albo psa, o którym nie wiem, jak reaguje na strzał. Biorąc psa z DT na pewno zwracałabym na to uwagę - mógłby być problemowy pod różnymi względami, choćby alergiczny, bo tu jestem zaprawiona w boju i mi to nie przeszkadza, ale horroru z psem panicznie bojącym się strzałów never ever nie chcę już przechodzić.

Link to comment
Share on other sites

To pies z hodowli, którego mam od szczeniaka.
Ot, taki egzemplarz mi się trafił. I to jest to co pisze Martens, takie psy się trafią - po prostu. Ja miała to szczęście z nią, że gdy zaczęła "szaleć" to znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam jak ją szybko i sprawnie uspokoić i odwieść od niecnych zamiarów. Dodatkowe, moje relacje z nią są na tyle silne, że ruszając na mnie suka się kontroluje (po zawiśnięciu mi na ręce albo nie zostawia śladów w ogóle, albo malutkie zaczerwienienie, którego po dniu juz nie ma), ale w stosunku do innych już nie kontroluje siły ataku.
Nie wyobrażam sobie co by było gdyby trafił mi się taki pies już dorosły, którego nie za dobrze znam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']To pies z hodowli, którego mam od szczeniaka.
Ot, taki egzemplarz mi się trafił. I to jest to co pisze Martens, takie psy się trafią - po prostu. Ja miała to szczęście z nią, że gdy zaczęła "szaleć" to znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam jak ją szybko i sprawnie uspokoić i odwieść od niecnych zamiarów. Dodatkowe, moje relacje z nią są na tyle silne, że ruszając na mnie suka się kontroluje (po zawiśnięciu mi na ręce albo nie zostawia śladów w ogóle, albo malutkie zaczerwienienie, którego po dniu juz nie ma), ale w stosunku do innych już nie kontroluje siły ataku.
Nie wyobrażam sobie co by było gdyby trafił mi się taki pies już dorosły, którego nie za dobrze znam.[/QUOTE]

To rzeczywiscie "egzemplarz" Ci sie trafil.Ja z takimi nie mialam doczynienia,chociaz Brutus latwego charakteru nie mial a dzieci wtedy byly male.Wszyscy mnie straszyli,ze takiego "psa" morderce kupilam.Poszedl na szkolenie i wiedzial co mu wolno,a posluch mial.To byl MOJ PIES.Moj TZ mowil,ze kocham bardziej psa niz jego i mial racje:lol:

Link to comment
Share on other sites

Za żadne skarby świata nie wymieniłabym jej na innego psa, nieważne jak normalnego, bo z nią już się nauczyłam żyć i wiem co i jak. Ale właśnie mając takiego świra bałabym się adoptować dorosłego dużego psa, o którym nic nie wiem. Aczkolwiek jest bardziej przewidywalna niż jej poprzedniczka (dalmatynka z pseudo), choć tamta nie miała takich zachowań. Nie licząc nienawiści do rottweilerów. Każdemu po kolei właścicielowi spotkanego w parku rottka musiałam tłumaczyć, że zapinam psa, nie z uwagi na ich psy tylko zachowanie mojego. Potrafiła mijać spokojnie rottka, aż jej się "przypomniało", że ma do nich jakieś ale i atakowała. Raz tak dwie młode sunie wystraszyła - już je minęła i nagle się obróciła i zaatakowała. Szczęśliwie skończyło się tylko na ogólnym zdziwieniu wszystkich.

Edited by Dardamell
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']Za żadne skarby świata nie wymieniłabym jej na innego psa, nieważne jak normalnego, bo z nią już się nauczyłam żyć i wiem co i jak. Ale właśnie mając takiego świra bałabym się adoptować dorosłego dużego psa, o którym nic nie wiem. Aczkolwiek jest bardziej przewidywalna niż jej poprzedniczka (dalmatynka z pseudo), choć tamta nie miała takich zachowań. Nie licząc nienawiści do rottweilerów. Każdemu po kolei właścicielowi spotkanego w parku rottka musiałam tłumaczyć, że zapinam psa, nie z uwagi na ich psy tylko zachowanie mojego. Potrafiła mijać spokojnie rottka, aż jej się "przypomniało", że ma do nich jakieś ale i atakowała. Raz tak dwie młode sunie wystraszyła - już je minęła i nagle się obróciła i zaatakowała. Szczęśliwie skończyło się tylko na ogólnym zdziwieniu wszystkich.[/QUOTE]

Haha pies rasista. Ciężko się z takim żyje, moja ma wąty do bullowatych. Zawsze musi na jakiegoś polować i wyczekiwać dogodnego momentu do ataku. Inną sprawą jest to że chyba psy ją 'wyczuwają' i nie spuszczają z niej oka. Oszołom z niej nie mały, nawet przez kaganiec potrafi kłaki powyrywać psu gdy coś jej nie pasi. Mały 20kg knypas z niej i naprawdę człowiek musi mieć oczy dookoła głowy żeby nie zaczepiała, wiadomo jakie są szanse w starciu z faktycznie ostrym psem (lub takim któremu nerwy puszczą).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='spike1975']nie bardzo mnie to przekonuje bo gdybym wierzył że ludzie biorą psy dla ich walorów użytkowych to musiałbym uznać że na moim osiedlu sami myśliwi i pasterze bo pełno tu spanieli, beagli i owczarków.
no bo chyba nie po to szuka się "charakteru" beagla żeby z nim chodzić po trawniku na osiedlu :D[/QUOTE]
ja myślę tak-jeśli miałabym wybrać psa wyłącznie do towarzystwa,byłaby to cziłka,cotonek,albo ostatni hit-mopsik[zakochałam się w psie znajomego,mam nadzieję że wszystkie mopsiki są równie radosne]
gdybym miała mieć domek z ogrodem-byłby większy pies,też łagodny,ale wielkością odstraszający np.berni albo DSPP.wyglądają jak mieszanki z rotem:razz: i w sumie mogłabym tak rozpowiadać:razz:
marzeniem,którego nie zrealizuję bez doświadczenia w życiu z psem są psy z grupy molosów.teraz na bank bym się na żadnego nie zdecydowała.ani za 5lat,ani za 10.ale każdy jeden jest dla mnie piękny.

Link to comment
Share on other sites

Ano mam :) a jakie to fajowo wszechstronne psy :) i za termofor robią i za ozdóbkę i można się z nimi wybrać na długą wycieczkę... i szkolić można :)
I przeczą w 100% teorii problemów z psami z odzysku- mam w tej chwili trzy panny z pseudo, ładnie się zgrały ze stadem, nie ma miesiąca, a one jakby całe życie z nami były. Uczą się błyskawicznie, nie drą paszczy, nie gryzą, są posłuszne, grzeczne i nie robią żadnych złych rzeczy (dobra, jeszcze się douczają czystości, ale w zasadzie już załapały całkiem o co chodzi, dużo szybciej niż szczeniaki) :)

Link to comment
Share on other sites

Moja Kulka, york, jest z pseudo. Co prawda majątek mnie kosztowało wyleczenie jej i dodatkowo ma padaczkę, ale problemów nie mam żadnych. Nauczyła się korzystać z podkładów, na spacerze chodzi bez smyczy przy nodze, nie jazgocze, jest posłuszna, same plusy.
Natomiast Miłość Mojego Życia był staruszkiem ze schronu i miałam z nim duże problemy, jeśli tak obiektywnie spojrzeć. Ja nie patrzyłam obiektywnie. Ale nie chcę już takich problemów, ani aż takiej miłości, więc następny pies będzie z dobrej hodowli.

Link to comment
Share on other sites

Tak sobie patrze po moich ostatnich tymczasach...

Albin, pudel, ok rok, złapany na ulicy. Problemy- normalne dla młodego podrastającego samca (bzykam, udaję macho), zero poważnych, całość do nadzwyczaj prostego opanowania. Czysty, grzeczny, idealnie odwoływalny.

Szelma, mix belg (?) "dziki pies z lasu", łapana na sedalin. Ok, 14 msc. Problemy- pewna lękliwość wobec ludzi, ale bez paniki, w tej chwili jeszcze okazuje uległość, ale nie ucieka. Łatwa w szkoleniu, pojętna, cicha, grzeczna w domu, karna, zgodna z innymi zwierzętami.

Cziłki- patrz wyżej ;)

Borys- przyprowadzony do uśpienia, 16 lat, pies idealny- poza niewielkimi dolegliwościami zdrowotnymi, jak na swoje lata i tak się trzyma super. ŻADNYCH problemów wychowawczo- emocjonalnych.

Maniek- katowany przez własciciela, w schronie 2 lata "niewidzialny". Z połamana źle zrośniętą nogą. Lękowy. Obecnie został mu tylko pewien strach przed niespodziewanymi manewrami (czytaj- nie łapać znienacka na ręce, bo cię obsikam). No dobra, sporadycznie wypatroszy pluszaka ;) Poza tym- chodząca grzeczność, posłuszeństwo i mądrość.

Czyli mam psy z pseudo, z lasu, z ulicy i wycofanego psa z budy ;) Mam aż taki fart? Bo one są naprawdę fajnymi psiakami, żadnej agresji, żadnych większych kłopotów.....

Z fajnych przypadków to pamiętam Czestera, wielkopsa z parkingu. Pies całe 12 lat swojego Życia spędził pilnując parkingu. Znał tylko to i swoją budę. Do mnie trafił potwornie pogryziony (w schronisku). Nasikał RAZ. Po lekkiej reprymendzie nigdy nie załatwił sie w domu, nawet kiedy już nie mógł chodzić, musiałam go znosić na siusiu...
Pies ważący ok 42 kg, prowadziłam go na cieniutkiej ringówce założonej za uszami- nic innego nie wchodziło w grę, bo wszędzie miał głębokie rany. Nigdy mnie nie pociągnął, mogłabym równie dobrze go prowadzić na wstążce. Nauczył się błyskawicznie żyć w mieście, jeździć komunikacją miejską, znosił cierpliwie bolesne zabiegi przy ranach, nigdy nie wykazał agresji wobec człowieka czy zwierzęcia.....

Maciek, pies od meneli, w zasadzie taki... niczyj. Radzący sobie sam pierwsze lata życia. . Puszczany ze smyczy od czwartego dnia pobytu u mnie, idealnie posłuszny, nieprawdopodobnie pojętny i "łasy" na szkolenie.

Majka, praktycznie obdarta ze skóry. Pies który nie sprawił nigdy najmniejszego kłopotu swoim zachowaniem (pominąwszy wysiłek włożony przez pierwszy tydzień w ratowanie psa- trzba ja było karmić ręcznie). Sikająca jedynie na trawniku, niezależnie jak źle by się nie czuła. Cicha, grzeczna, zgodna...
.....

Link to comment
Share on other sites

Możesz mieć fart. W sumie ja też mam fart, wszyściutkie moje psy były świetne.
Ale mam znajomych, którzy mają ostatnio ewidentny niefart - szczeniaczek ze schronu (obecnie sześcioletni jakoś) nie do ułożenia, to znaczy może intensywna praca z behawiorystą by coś dała, no ale to zwykły dom, nikt nie ma czasu latać na zajęcia i kasy też nie mają w nadmiarze. Druga suka z ulicy, zapowiadała się na mądrą, a przy tamtej zgłupiała. W efekcie właścicielka po prostu wyprowadziła się z miasta, suki mają ogród, spacery w polach i w lesie, tutaj były udręką dla wszystkich.

Link to comment
Share on other sites

Owszem, ale nawet jeśli ci ludzie nie wymyślą prochu, a mieli wcześniej normalne psy, to tylko znaczy że nie powinni brać psa z problemami, bo z przeciętnym sobie poradzą (pies sobie poradzi ze sobą pomimo braku dobrego szkolenia), a z problemowym nie. Tylko kto wiedział, że ten szczeniaczek ma takie geny. Ja ją znam od maleńkości i wtedy nic nie wskazywało na taki rozwój wydarzeń, choć na ich miejscu nie brałabym w ciemno szczeniaka, nie znając przynajmniej matki.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...