Jump to content
Dogomania

Borys - niby doberman, może bauceron ... za TM [*]


wykrywka

Recommended Posts

  • Replies 473
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

  • 3 weeks later...
  • 3 weeks later...

Ogłoszenia Boryska są cały czas odświeżane na olx, więc jak najbardziej myślę pozytywnie... Zaraz zadzwonię do Wykrywki i poproszę o wpis na wątku. Możliwe, że nie ma internetu albo po prostu brak czasu, spokojnie :) Jestem pewna, że gdyby coś było nie tak to Wykrywka by zaraz nas o tym poinformowała.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Moje Drogie! (wykrzyknik, bo nie mam emotikonów a powinno być wielkie serce). Przepraszam, chociaż nie liczę na przyjęcie przeprosin, przeholowałam. Ale ... odrobinę zrozumienia oczekuję.

Zniknęłam, bo chciałam poczuć się jak "zwykły" opiekun starego, schorowanego psa, chciałabym jak Pani boksera Oskara pogodzić się z dolegliwościami towarzyszącymi w tym wieku, przede wszystkim chorymi stawami, która nie zadręcza siebie i psa wizytami u weterynarzy, prześwietleniami i  poszukiwaniami cudownego leku. Chciałabym jak Pan sędziwego nowofundlanda Nerona [*] móc bez oporów zdecydować się na steryd, żeby dać psu trochę życia bez bólu a potem pozwolić odejść. Chciałam decydować bez presji i obaw o ocenę postępowania, kierując się stanem psa, nie działać na siłę i odpowiadać wyłącznie przed sobą. Nie napisałam o tym, nie uprzedziłam Was, bo nic by z tego nie wyszło i najprawdopodobniej odezwałabym się jeszcze tego samego dnia. Ale nie myślałam, że przerwa będzie aż taka długa. 

Tyle tytułem wstępu.

Teraz Borys.

Wcześniej, na początku grudnia, napisałam, że Borys nie dostał drugiej dawki trocoxilu. Po kuracji przewodu pokarmowego był powrót do cimalgexu. Niestety, lek nie działał jak wcześniej. Po okresie bez żadnego środka przeciwzapalnego i przeciwbólowego liczyłam na widoczną poprawę. Dawniej, gdy dopasowywana była dawka cimalgexu i były dni bez niego, to Borys był wyraźnie słabszy, teraz nie widziałam różnicy. Odstawiłam więc cimalgex na kilka dni, potem ponownie podawałam i ... żadnej widocznej reakcji, pomijając efekty jelitowo żołądkowe. Tym sposobem cały styczeń Borys funkcjonował jako tako bez żadnych farmaceutyków, trzeci miesiąc bez zabiegów rehabilitacyjnych, bez biegunek i gazów. Obserwowałam go - chód był chwiejny, tylne łapy bardziej wiotkie, jakby gumowe. Tendencja spadkowa widoczna, ale przecież tak też było w okresie, kiedy miał "full wypas". A Borys był żwawy, chętny na każdy spacer, chociaż przednia łapa bolała go, wyraźnie ją oszczędzał. Wiedziałam, że na dłuższą metę jest to niemożliwe, że trzeba będzie mu dopasować lek na stawy działający przeciwzapalnie i przeciwbólowo, żeby w gorszych okresach mu trochę ulżyć. Oczywiście przeszukałam ponownie internet, mailowałam z paroma osobami opiekującymi się zwierzakami w podobnym stanie, rozmawiałam z innymi lekarzami weterynarii. Wiem, że nie ma jednego cudownego leku, że każdy jest szkodliwy i żaden lek czy też terapia lub zabieg nie działają  wiecznie. W lutym zamierzałam skonsultować to z Borysowym lekarzem prowadzącym. Niestety Pan Doktor miał urlop do końca miesiąca. Postanowiłam poczekać i z Nim decydować o wyborze nowego farmaceutyku zakładając, że dłuższa przerwa w przyjmowaniu NLPZ przyda się Borysowi. Niestety, musiałam wcześniej odwiedzić lecznicę, zaczął się problem z sikaniem. Najpierw było to załatwianie się już na chodniku przed blokiem, potem tuż po wyjściu z bloku, na schodach, potem sikał już na klatce schodowej. Na nic zdało się częstsze wychodzenie na spacery, co ze względu na schody odbiło się na jego ogólnej kondycji. Szukałam źródła problemu, myślałam, że może przeziębił pęcherz tarzając się w śniegu lub zmrożonej trawie, może to przez dodatek ryżu lub makaronu do konserw mięsnych ( wiadomo, ile wody wchłaniają podczas gotowania). Zastosowane zmiany nie przyniosły poprawy. Były, chyba dwa dni, że więcej pił, potem już normalnie a mimo wszystko popuszczał lub załatwiaj się już na klatce schodowej. Pojechałam z Borysem i złapanym wcześniej jego moczem do lecznicy. Na szczęście lekarka, która nas przyjęła znała przypadek Borysa, ba ... pamiętała trocoxil i to że nie dostał drugiej dawki. Zażyczyłam sobie badanie moczu oraz pełne badanie krwi z profilem wątrobowym i nerkowym. I tutaj Borys zaskoczył wszystkich - wyniki idealne pod każdym względem. Dobrze, że choć wewnętrznie jest zdrowy. Nasz doktor wcześniej wrócił z urlopu, już był i zalecił badanie prostaty, usg prostaty i pęcherza. Prostata okazała się być w porządku, usg pęcherza niemożliwe do wykonania. Borys wił się i rzucał a przecież nie jest to bolesne badanie, w końcu załatwił się na stole. Po opróżnieniu pęcherza uspokoił się, leżał spokojnie lecz przez grube ściany pustego pęcherza niewiele był widać, ale widoczne było coś białego u ujścia - kamień lub narośl. Zmieniono Borysowi NLZP na carprodyl, dołożono panzol godzinę przed jedzeniem, sylimarol podawany z lekiem oraz alugastrin w zawiesinie podawany godzinę później i umówiliśmy się za kilka dni na ponowne usg pęcherza . Pełna obaw ale też nadziei zaczęłam dawać Borysowi carprodyl. Przez luty stan Borysa pogorszył się: źle chodził, potykał się i przewracał po czym nie był w stanie sam się podnieść a schody to gehenna. Mając dosyć sprzątania klatki schodowej zabezpieczam go na czas przejścia ręcznikami papierowymi przymocowanymi paskiem. Po zejściu podkład jest zawsze mokry. Po pięciu dniach podawania leku, w których powróciły problemy jelitowe i nie widać było działania farmaceutyku, ponowna wizyta w celu wykonania usg. Wyszło, cytuję z opisu: pojedyncza struktura hiperechogenna z cieniami akustycznymi o wymiarach 8mm x16mm. Dodatkowo zostało też wykonane RTG pęcherza, które wykazało: wewnątrz pęcherza obszar o zmienionej echogenności, struktura niecieniująca, na zdjęciu bocznym ułożenie nie jest centralne. Ale dalej nie wiadomo co to jest (???). Kamień lub kryształ, ale jaki? Dostałam skierowanie na ponowne badanie moczu, ogóle oraz osadu, tym razem w ludzkim laboratorium. NLPZ zamieniono na previcox. Wynik odebrałam dzisiaj, previcox, podawany już 5 dzień nie zadziałał, nie ma nawet minimalnej poprawy, z sikaniem też bez zmian na lepsze, widoczne odczuwanie bólu. Jutro umówiona wizyta w lecznicy.

Link to comment
Share on other sites

Uff! Dobrze ,że jesteś Wykrywko! :)  Wiemy,że Borys jest w dobrych rękach i zrobisz dla niego wszystko,co w Twojej mocy.

Dziśiaj przyciągnęłam chyba Ciebie myślami,bo weszłam na watek schroniska ,a tam cisza i wówczas pomyślałam o Tobie i Faith,że jesteście bardzo zajęte i wątek całkowicie upadł. Wiesz ,że Twoi weterani w swoim domku-Tiger i Sierra ? Nie wiem, kto więcej z sms-ów,bo na stronie schroniska też brak newsów.

Link to comment
Share on other sites

powtórzę się ufffff

wykrywko wątpię, że ktoś by tu Ciebie oceniał, raczej każdy Ciebie podziwia i stara się dodać otuchy 

Borys jest z Tobą i tylko Ty wiesz jak jest ciężko, my możemy to sobie tylko wyobrażać, ale to i tak nie to samo co życie/rzeczywistość

 

trzymam mocno za Was kciuki i życzę zdrowia!

Link to comment
Share on other sites

Miło mi, że jesteście - tak zaczęłam swój post, długi post opisujący dzisiejszą wizytę w lecznicy, który nieoczekiwanie straciłam.

 

Zacznę po raz drugi tymi samymi słowami: Miło mi, że jesteście.

 

Arim bardzo cieszę się z adopcji Tigera i Sierry. Raduje mnie również, to, że Sonia opuściła klatkę. Nie poszła do domu, ale zamieszkała w biurze i myślę, że ma tam lepiej niż niejeden domowy zwierzak. Reszta będzie na wątku schroniska.

 

Caha w odpowiedzi na Twój post napiszę, że wiem i oczywiste dla mnie jest, że udzielając się na forum możemy oceniać wypowiedzi i postępowania innych a tym samym być poddawanym ocenie chociaż nie zawsze zostanie to wystukane na klawiaturze. I nie straszna mi krytyka, nawet ta niepochlebna tylko miałam wrażenie, że wpływa ona na moje decyzje. Kto dostał pod opiekę zwierzaka rozumie co mam na myśli, wie jaką presję odczuwa się i jak bardzo zależy na tym, by z powierzonego obowiązku wywiązać się jak najlepiej. Przy wsparciu i słowach otuchy zawsze łatwiej a jednocześnie trudniej po prostu odpuścić.

 

Atulek wierzę, że Wasze kciuki pomagają nam w najtrudniejszych momentach.

 

Wizyta w lecznicy zaczęła się od "nieszczęścia". Borys załatwił się na kaflach ze wszystkimi konsekwencjami: zabrudził siebie, podłogę i zasmrodził całą lecznicę.

Wyniki badania moczu: bardzo liczne bakterie i pasma śluzu oraz erytrocyty świeże i wyługowane   potwierdziły ostry stan zapalny pęcherza. Borysowi zaaplikowano antybiotyk enroxil w zastrzyku, do domu dostałam tabletki.

Na wieść, że nie widzę efektów podawania previcox-u Pani doktor opadły ręce, intensywnie zastanawiała się czym wspomóc Borysa w okresie zaostrzenia bolesności stawów. Zasugerowałam, żeby spróbować jeszcze raz  ... trcoxilu. Borys dobrze funkcjonował po pierwszej dawce. Poza tym nie jest pewne, że to właśnie on rozstroił przewód pokarmowy a nawet, gdyby tak było, to trudno się dziwić, bo wydaje mi się (pewna nie jestem), że wszystkie osłonowo działające specyfiki dałam tylko raz, w dniu podania leku. A jako, że jest to lek o przedłużonym (miesięcznym) działaniu, to skutki uboczne również mogą występować po dłuższym okresie. Powyższy fakt uświadomiłam sobie całkiem niedawno, właśnie przy codziennym podawaniu leku, któremu towarzyszy cała bateria osłonówek aplikowanych przed, w trakcie i po podaniu i oczywiście codziennie. Decyzję podania ponownie trocoxilu ułatwiły też wyniki badań krwi Borysa, które świadczą o dobrej kondycji narządów wewnętrznych.

Tak więc przez cztery dni tylko antybiotyk, potem dołączy trocoxil.

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...