Jump to content
Dogomania

Komu nie sprzedalibyście/nie wyadoptowalibyście psa? - dyskusja o odpowiedzialności


zmierzchnica

Recommended Posts

[quote name='Maron86']

Co do 'wydawania psów' to też jestem w dziwnej sytuacji.
Znajoma chce wyłożyć na fryzjera, środki przeciwpchelne/kleszczowe i karmę bez-zbożową dla suki która miała niby trafić do nas na DT jak będzie z nią lepiej. Mieli do nas dzwonić tak 2-3 dni prędzej jak już będzie wiadomo co z nią (po wycięciu wielgachnego guza). Dziś piszę o sunie i co się okazuje? Dostajemy info że ta suka to sobie w zimę poradzi w schronie, ale jakaś tam inna (wiem o którą chodzi i się nie nadaje do domu gdzie są 3 inne psy).
Ogólnie jak już tak bardzo chcemy tą sukę to możemy sobie po nią do schroniska pojechać i podpisać papiery :roll:. Nie o dojazd chodzi - pomimo że kaukaz w komunikacji miejskiej to średnia frajda - tylko o podejście danych ludzi. Prędzej nie mieliśmy takich dziwnych sytuacji gdy braliśmy na DT, odbywało się to raczej w sposób: 'ta będzie pasować do stada i damy radę jej pomóc'.

Czy nie uważacie że zaczyna się robić lekka paranoja przy wyciąganiu psów do DT i ogólnie z adopcjami. Jak by tych psów było w ilości 1 na 10rodzin. Później czyta się apele o nowe DT, o adopcje. Tylko nikt nie myśli o tym ile DT (niby 'zachwalanych') przestało nimi być po takim potraktowaniu.
Czy nie lepiej było od razu napisać (prawie 2tyg. temu) że ta suka nie zostanie wydana na DT niż pisać że na pewno zadzwonią itp.[/QUOTE]

Mnie zawsze ogarniają mieszane odczucia kiedy jest robiona afera ratowania pieska, aż tu nagle okazuje się że własciwie pieskowi nic nie jest i kto chce pomóc ten się wtrynia niepotrzebnie...
Jako że zaczęłam ostatnio dość latać po adopcjach i każdego psa jest mi szkoda to przeleję czasem grosik tu i ówdzie. I nie wiem jak wam ale mnie jest dziwnie kiedy oddaję temu dajmy na to Miśkowi którego ze wzruszeniem śledzę jak zmaga się z chorobą i bezdomnością, aż tu nagle pada informacja że pieniądze Miśka zostały przelane dla jakiejś tam Zuzi , bo ona bardziej potrzebuje, ale chyba nikt nie ma nic przeciwko bo przecież taaak kochamy pieski i pomagamy dla pomagania...A za chwilę Misiek zbiera na karmę...:roll:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1.1k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

A ja bym pojechala po psa i na drugi koniec polski. Jakbym zobaczyla psa w internecie i poczula ze to to to bym pojechala. Nie rozumiem czemu uwazacie ze na sile trzeba szukac psa w swoim otoczeniu.
Moze oodchodze egoistycznie. Mam psa ze schroniska, ale nie wzielam starego, brzydkiego i kalekiego. Tylko roczniaka w idealnie moim typie. Bo ogladajac jego zdjecia poczulam to cos, ze jestesmy dla siebie. I akurat tak sie stalo ze byl w moim miescie, ale gdyby byl w Lublinie to i tak by zamieszkal u mnie. Bo ja nie chcialam psa, ja chcialam TEGO psa.

Link to comment
Share on other sites

Dlatego ja nie przelewam na nic kasy, wychodzę z założenia że wolę lepszą karmę kupić psu swojemu niż dać mamonę na psa którego w życiu na oczy nie widziałam. Możliwe że jest to swego rodzaju skrajność, jednak właśnie widząc że kasa jest zbierana na psa X i przelewana na psa Y po czym znów pies X ma długi - uważam że lepiej już kupić karmę i wysłać kurierem do tego właśnie psa X (chociaż i wtedy nie wiadomo czy karma faktycznie jest przejedzona przez psa X).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Kwestia sporna. Ja np uwazam że nie da się na tyle psa w warunkach schroniskowych ocenić żeby decydować o jego życiu. Zresztą to nie jest tak że rodzi się szczeniaczek i od razu jest degeneratem - niestety za większością psów z problemami stoi człowiek... Znam wiele psów , które były praktycznie nieadopcyjne z różnych powodów- a to przez agresję wrociły kilkakrotnie z adopcji, a to były chore czy stare - i nagle te psy znajdują najlepsze na świecie domy i nagle stają się częścią pięknej i wzruszającej historii o milości.


Dobra, to wychodzi teraz z tego co piszecie wniosek :
nie dyskryminujemy ludzi i każdy człowiek bez względu na wszystko ma prawo mieć psa.
Za to psy chore, stare, nie mogące sobie poradzić z rzeczywistością, zniszczone doświadczeniami albo poprostu nie mogące znaleźć domu - usypiamy żeby ich nie było za dużo.


A co proponujesz z takim psem zrobić?
Przykład - idziesz ulicą i nagle pędzący samochód rzuca Ci pod nogi psa, pies doznaje obrażeń,staje się kaleką - wiadomo że szanse na jego adopcję w jakiś sposób spadną choćby był młody i piękny. Nie masz możliwości tego psa zatrzymać, w schronisku zginie - wieziesz psa do weta i usypiasz?



Nim wzięliśmy ze wsi naszego kundla upatrzyłam sobie w schronisku sukę. Namawiałam moją mamę na psa i kiedy się zgodziła zaczęłam szukać mojej upatrzonej suki - została uśpiona, bo była stara, chora i siedziała w schronisku już za długo :([/QUOTE]

Wybralas sobie sercem sunię ale ona nie doczekała...a czy ktoś w schronie wiedział,że moze dasz jej szanse ?
Problem psa po wypadku ...oczywiście najpierw pełna diagnostyka -jakie są urazy.Jeżeli powazne urazy wewnętrzne,liczne skomplikowane złamania to TAK decyzja o eutanazji jest bezdyskusyjna ! Wyda sie to brutalne ale czy życie nie jest brutalne .
Mialam taki przypadek -sunia w typie Husky została potrącona przez pociąg =otwarte złamanie tylnej łapy,głęboko rozerwana skóra na łopatce,zakrwawiony pysk,utrata przytomności.Co teraz psa do kliniki ,diagnostyka potwierdza oględziny.Znam łajzę właściciela ,wiem ze nie zapewni opieki .Dostałam od niego upowaznienie -sunia została uśpina,przynajmniej niecierpiala !!!!
Myślicie ,ze to bląd ? moze trzebabyło tu na Dogoinie tylko skamlac o pieniązki na leczenie i [B]hotel [/B]na jak długo ...ile jest haszczaków do adopcji !
Tak na marginesie "nóż mi sie w kieszeni otwiera" jak czytam apele o kasę na hotelik=płatne DT. K-wa mam komuś napychać kasę ? kochasz,chcesz pomagać ok ale niech to nie będzie żródlem dochodu /oczywiście trzeba pokryć koszty weta,karme i na tym KONIEC/.

Link to comment
Share on other sites

Obserwowałam tą sukę kilka dobrych lat - ale fakt faktem nie informowałam personelu schorniska że przyglądam się tej suce i może jak mi kiedys mama pozwoli to ją wezmę a może nie. Tu nie chodzi nawet o tą konkretną sukę, ale o to że tak naprawdę nigdy nie można mieć czystego sumienia usypiając psa...

Nie jestem zdania że osoby zajmujące się psami skamlą o pieniądze, choć zbiórki są, ale przecież nikt nie trzyma darczyńcom strzelby przy skroni i jak nie dasz to amen. Ludzie sami dają jednocząc się w pewien sposób z danym psiakiem. Tylko troszeczkę nie fair jest własnie to rozdysponowanie tych pieniędzy na inny cel bez porozumienia z osobami które wpłaciły temu Miśkowi a nie Zuzi...
Płatne DT - też dla mnie jest niezrozumiałe, bo albo pomaga się psu, albo niech ktoś poświęci się pracy zarobkowej. Ale są osoby które w swoich domach zbierają całą psią biedę i nie chcą za to poklasku ani opłat. I przed takimi osobami chylę czoło i wspieram chętnie - zresztą nie tylko finansowo można takim psiakom pomóc :)

Link to comment
Share on other sites

Ja jestem zdecydowanie za usypianiem psów nieadopcyjnych, a także tych, które pomimo teoretycznej możliwości leczenia nie mają przynajmniej 60% na dojście do zdrowia. Zawsze przypomina mi się mikrosunia z dogo z wodogłowiem, na którą wydano chyba 2000 zł na zabieg, który dawał niewielkie szanse wyleczenia, a sunia po dwóch czy trzech dobach i tak umarła. Oczywiście cioteczki były bohaterkami, wynoszone pod niebiosa, choć dla mnie to było nie do przyjęcia, by tak się pastwić nad psem - bo pies cierpiał przed zabiegiem i po. No ale szum był. To był wątek sprzed kilku lat, który naprawdę wzbudzał we mnie obrzydzenie.

Tak samo w tych wszystkich ogłoszeniach adopcyjnych nie cierpię parapoetyckich tekstów, wierszy o psim życiu, które mają chwytać za serce, a mnie na przykład zniechęcają z marszu, bo z góry zakładam, ze osoba oddająca do adopcji jest infantylna. Tak samo historia psa pisana w pierwszej osobie - przez psa. Nie wiem, po co to, trzeba się przekopać przez tony tekstu, który ogłupia i zamazuje sens: ile pies ma lat, jaki ma charakter, jaką przeszłość, jakie problemy. To interesuje potencjalną rodzinę, a nie próba zareklamowania psa nieudolnym popisem grafomańskim. Ja wiem - rynek jest nasycony, trzeba jakoś psa wyróżnić, ale dla mnie od tego są zdjęcia i dobry, prosty, konkretny opis psa. Czytam i wiem, z czym mniej więcej mam do czynienia, na pierwszy rzut oka mogę wziąć psa pod uwagę do adopcji lub odrzucić tę kandydaturę.

Kolejna rzecz - dział Przygarmnę psa, człowiek pisze, że chce dużego psa w typie haszczaka, samca, do roku, więc dostaje niebieskookiego półjamnika, albo szpicowate coś, co zdecydowanie jest suką i ma cztery lata. To9 również zniechęca, bo sprawia wrażenie, ze ludzie kompletnie nie czytają, tylko wklejają oferty, jak leci.

My będziemy szukać sobie psa lub dwóch za jakieś 3-4 lata i ja się już boję. Liczę na to, ze pies sam się znajdzie kiedyś podczas spaceru i nie będę musiała przechodzić przez adopcyjny młyn, bo jest szansa, ze odpadnę - dwoje pracujących na etat dorosłych, dwoje dzieci poniżej 6 lat, mieszkanie, a nie domek, zakaz wchodzenia na kanapy, opcja klatki kenelowej jako legowiska rozważana już teraz, choć to odległe plany itd.

Link to comment
Share on other sites

Też tak myślałam.
PDT - wypad ... jednak jak się zastanowić to jakiś sens w tym jest.
Taki płatny dt rozumiem że dostaje kasę i sam pokrywa koszta utrzymania psa w sensie karma i podstawowe szczepienia/odrobaczania/itp. Rozumiem też że głębsza diagnoza powinna być pokryta przez prawnego opiekuna.
Tłumaczę dlaczego uważam to za w pewnym sensie do przełknięcia:
1) Pies taki 50kg+ , dobra karma, do tego jakieś kocyki, zabawki, szampony, psi fryzjer co 2m-c, pierdołki, itp. - u nas na jednego psa miesięcznie idzie około 400zł - a psów mamy 3 które praktycznie nie chorują.
2) Taki PDT ma pewność że 'prawny opiekun' wystawi ofertę psa i jest mu pilnie żeby pies znalazł dom.
3) Trzymając psa w PDT 'prawny opiekun' nie może liczyć że 'aaaa, jak nie dam karmy to wyżywią z własnego' itp - są ustalone 'reguły' i basta. Dzięki czemu kasa zebrana na psa X (który jest np w BDT) nie zostanie przelana na psa Y (który jest np w hotelu czy PDT)
4) Nie oszukujmy się każdy DT poświęca masę czasu na ułożenie psa, na wyciągnięcie go z różnych problemów, na wyprowadzanie, pielęgnację, szkolenie w razie czego.

Piszę tu o 'poważnym' DT dla którego liczy się przede wszystkim dobro psa, a nie upchanie 10psów w kawalerce i ciągnięcie 500zł za psa w którego nie wkłada się żadnych emocji, pracy, szkolenia, karmi się świństwem.

Teraz ciekawostka. Taki PDT ma strasznie duży 'popyt', natomiast BDT robi się często łachę że w ogóle daje się psa. Prawda że nienormalne :roll:?

Link to comment
Share on other sites

[URL="http://www.dogomania.pl/forum/members/76157-Sybel"]Sybel[/URL] podpisuje się pod tym w 100%! Też nie rozumiem ratowania na siłę zwierzęcia które całe życie będzie cierpieć, z czasem stanie się niezrównoważone i nawet agresywne co spowoduje wiele psio/ludzkiego nieszczęścia...

Tak samo podpisuje się pod tym jakie te teksty są infantylne i głupie. Odbieram je jednak nieco inaczej. Odnoszę wrażenie że osoba pisząca o danym psi/jako pies tak naprawdę nic o nim nie wie... Nie ma tam żadnej informacji o jego wzroście, wadze, nawykach, zachowaniach, zaletach, baaa wad to on w ogóle nie ma - przecie to chodzący ideał :roll:
Ja jak szukałam psa to miał mieć konkretne rozmiary, charakter oraz być w danej typie rasy. Wydaje mi się że masa ludzi szuka właśnie w ten sposób psa, a nie na 'ojoj jaki biedny piesiurek...'

Przygarnę psa - oooo tak, sama przez to przechodziłam gdy dla przyjaciela szukałam haszczaka. Ile to ja się nie naczytałam że jak to haszczaka kiedy on pracuje na etacie po 8h. Jakim prawem to on chce psa który nie niszczy i nie sika po domu. Jak to ma być 2gim psem w domu (miał małą jamniczko-podobną sunię). Masakra bo inaczej tego się nie dało nazwać. Chłopak szukał psa z którym mógł by po 2-3h dziennie biegać po parku, no ale przecież haszczaki to muszą ...............
Teraz znajomy ma 5 psów, mieszka w domku jednorodzinnym (mieszkał w mieszkaniu) i cały czas ktoś jest z psami. Psy śpią na kanapie i nie ma żadnych problemów.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Maron86']Tak samo podpisuje się pod tym jakie te teksty są infantylne i głupie. Odbieram je jednak nieco inaczej. Odnoszę wrażenie że osoba pisząca o danym psi/jako pies tak naprawdę nic o nim nie wie... Nie ma tam żadnej informacji o jego wzroście, wadze, nawykach, zachowaniach, zaletach, baaa wad to on w ogóle nie ma - przecie to chodzący ideał :roll:
Ja jak szukałam psa to miał mieć konkretne rozmiary, charakter oraz być w danej typie rasy. Wydaje mi się że masa ludzi szuka właśnie w ten sposób psa, a nie na 'ojoj jaki biedny piesiurek...'[/QUOTE]

Ujęłaś to idealnie
Pamiętam jak szukaliśmy szczylka do babci, miał to być pies rosłych rozmiarów, najlepiej krzyżówka jakiś psów ras inteligentniejszych i mogących swoimi zasobami przetrwać na dworze ;-) ile to ja się napisałam, nadzwoniłam a ludzie z tekstami że to nie sklep że jak to tak można sobie aż takie kryteria stawiać (choć czy ja wiem czy to były kryteria sklepowe? ), co prawda znaleźliśmy psa 40 km od nas więc to tak daleko nie było :-P

A co do usypiania
ok psy nie do naprawienia, ale czy w większości schronisk można to stwierdzić ? Psy w schronach zachowują się inaczej niż jakby mieszkały w kochających domach, w wielu schronach nie ma wystarczającej ilości wolontariuszy, którzy sprzątają karmią no i od czasu do czasu wyprowadzają tego jednego z wielu psa ...

A usypianie psa bo jest chory, czy nie ma szans na adopcję (bo .... co? jest brzydki? ma krzywy zgryz? jest zwykłym kundlem, nie przypominającym żadnej rasy?) jest po prostu dla mnie dziwne :roll:
wiem, wiem jest nadmiar psów ale usypianie w pełni zdrowego psa, bo przejawia agresję (często nawet z nieodkrytego powodu którą można naprawić)

Mam mieszane odczucia .... w sumie to może i lepiej uśpić takiego psiura niż ma spędzić resztę życia w schronie ( w wyobrażeniu wielu osób schron to taki obrazek z amerykańskiego filmu dla dzieci, zadbane, najedzone wychuchane, pracownicy wszystko o nich wiedzą, pieseczki merdają ogonkami i radośnie szczekają)

Jestem za jeśli pies jest chory, po wypadu i ma cierpieć przez resztę życia

Teraz nam się zmienił temat wątku :razz:

Link to comment
Share on other sites

A no się zmienił zupełnie :P jednak trochę są ze sobą powiązane.
Ja się nie odniosę co do usypiania psów. Zawsze jest to ciężka decyzja (o ile ma się uczucia). Z jednej strony psy które siedzą w po przepełnianych schroniskach całe życie, z drugiej strony no jednak niby mają jakąś tam szanse na adopcje.
Dlatego też uważam że usypianie powinno być wyłącznie nieuleczalnie chorych psów bez szansy na poprawę, oraz 'sztuk' agresywnych które pogłębiają się w swojej agresji.

Link to comment
Share on other sites

3 z 6 psów, które u nas przez moje życie mieszkały, w wielu miejscach kwalifikowałyby się do uśpienia z powodu agresji. Dlatego po przygarnięciu ich i poznaniu zdecydowałyśmy z mamą, babcią i siostrą, że nigdy nikomu ich nie wydamy, bo jest to zbyt ryzykowne. Świadomie wzięłyśmy odpowiedzialnosć za nie na siebie, choć nie ukrywam, ze w jednym przypadku byłyśmy bliskie uśpienia psa - rzucał się na wszystko i wszystkich, pamiętam, jaki miałam krwiak na udzie, jak przekierował agresję na moją nogę. Akurat dla tego psa spokojnie byśmy dom znalazły, był pięknym dalmatyńczykiem, prawdopodobnie odpadem z hodowli, bo miał entropium jak cholera. Prawdopodobnie całe życie w klatce, zero socjalizacji, agresja przy misce, agresja na obcych, agresja, jeśli poczuł się zagrożony, zaskoczony, niepewny. Praca nad nim zajęła nam 2 lata, a był jednym z dwóch psów w domu. W sumie do jego śmierci nad nim pracowałyśmy tak de facto. Gdyby był w schronisku, spokojnie mógłby dostać czapę, bo wiem na 100%, że gdyby wydano go do domu z dziećmi, przynajmniej by kogoś okaleczył, a być może nawet zabił. U nas trafił pod twardą rękę, więc nagle odkrył, ze nie dość,że nie ma jajek, to nie ma prawa wystartować, bo... dostaje po prostu w pysk i laduje na glebie. Nie popieram zwykle takich metod, ale akurat to był przypadek, w którym tylko bardzo twarde i stanowcze traktowanie pozwoliło psu żyć - na dodatek zaczął się socjalizować z innymi psami, bo wiedział, że nie ma prawa wystartować. W schronie, wydany bez odpowiedniej oceny, byłby po prostu śmiertelnie niebezpieczny, gdyby trafił do kogoś słabego, niedoświadczonego (nie twierdzę, ze jesteśmy doświadczone - nie, my się zawsze uczymy, na każdym psie, bo jeszcze nigdy nie trafiłyśmy na dwa takie same), niepewnego swojej pozycji w domu. I kurcze, naprawdę, gdyby miał być do adopcji, lepiej by było go uśpić. Tak uczciwie, choć był to mój ukochany pies, taki jeden jedyny i po jego śmierci przez rok jechałam na ziołach ułatwiających zasypianie. A ja byłam jego ukochaną pańcią.

[SIZE=1]I po tylu latach ryczę, jak o nim myślę.[/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Po pierwsze po psa przejechałabym nawet całą Polskę gdybym była w nim zakochana i nie patrzyłabym na odległość, a co do usypiania, to jestem za już naprawdę w skrajnych przypadkach - jeśli jest szansa pomagać,usypiać gdy jej nie ma a każda chwila dla psa jest bólem bez szansy na choćby jedno machnięcie ogonem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stepelkaa']Po pierwsze po psa przejechałabym nawet całą Polskę gdybym była w nim zakochana i nie patrzyłabym na odległość,[/QUOTE]

W pierwszej chwili pomyślałam to samo, ale z drugiej strony - co to znaczy to zakochanie : to co przeczytasz o nim w necie i zobaczysz na zdjęciach?
Wydaje mi się ze każda osoba chcąca adoptować psa ma prawo z nim się kilka razy widzieć (wiem że dla niektórych osób to marnowanie czasu itd), na spacerach, w domu itd. Ok, niektórzy są tak zdeterminowani że psa mogą wziąć i choćby się walilo i paliło go będą mieć, ale są też ludzie, którzy poczują się oszukani bo pies miał być inny. Zresztą bardzo cenię ludzi którzy np potrafią przez dłuższy czas przychodzić poznawać psa do schroniska poświęcając swój czas i przemyślając decyzję. Rzecz jasna to ze ktoś bierze psa od razu nie stawia go w gorszym świetle, ale takie moje osobiste odczucie.
Zresztą realia są jakie są : W większości schronisk zasada jest prosta - 5 minut na zobaczenie psa i bierzesz albo i nie. Jeśli ma się odrobinę szczęścia można trafić na wolontariusza czy opiekuna który psa zna.
O tyle lepsze jest DT choć wydaje mi się że tam z kolei jest inna tendencja - to osoba z dt musi przyjechać do adoptującego skontrolować go, a psa dostaje dopiero jak wypadnie dobrze. Zauważyłam że niechętnie się od razu wystawia do pokazania psa - pewnie dlatego żeby adoptujący nie napalił się że już go ma - a przecież to pies jest najważniejszy. Co z tego że ktoś przywiezie adoptującemu psa do domu jak wcześniej nie widział go ani razu - zresztą tu moje zdanie też jest takie że DT nie powinny skakać usłużnie tylko dać się nowym opiekunom wykazać czy są zdeterminowani czy też mogą psa mieć jak im się da, ale bić się o niego nie będą...
Jeśli któraś tu z koleżanek jest DT to napiszcie jeśłi możecie jak to wygląda u Was :)

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem co to znaczy, ze sie zakochalam. Ale ja tak mam czasami, ze zobacze psa/kota/szczura i wiem ze to TO! I ze chocby sie okazal bog wie jaki to ja chce tego bo poczulam scisk w zoladku i juz. A baaaardzo rzadko mi sie to zdarza. Do tej pory mialam tak tylko z Frodem i jednym szczylkiem ze schroniska. Gdybym sie tak dlugo nie zastanawiala to szczyl bylby u mnie. Z Frodem w schronisku bylam pare razy na spacerze. I co to dalo? A no nic. Bo on byl w schronisku grzeczny, przestraszony, bardzo zapatrzony w czlowieka i przytulasty. Jak go zabralam do domu to byl nadpobudliwy, ciekawski, mial mnie w tylku i musialam mu wyklikac przytulanie bo nie lubil.

Link to comment
Share on other sites

Eeee nie przesadzajmy , istnieje takie coś , jak miłość od pierwszego wejrzenia :)
Nawet jeśli jedziemy obejrzeć psa , to przeważnie najpierw widzimy go na fotkach. Mało kto jechał obejrzeć coś czego nigdy na oczy nie widział.
Nie zawsze jest możliwość, zobaczyć najpierw , czasem decyzja jest spontaniczna , ot tak z serca.

Teraz jeszcze odległość , no cóż - w dzisiejszych czasach , żadna odległość nie stanowi problemu.
Moja Klementyna jechała do mnie ze Szczecina , a mieszkam w Warszawie. Widziałam ją tylko na marnej jakości zdjęciach.
Nie , nie mogłam szukać bliżej takiej Klementyny - bo serio to ona znalazła mnie ;)

Trzeba drodzy moi mili , wierzyć w przeznaczenie. Czasami następuje taki splot różnych wydarzeń , że trudno uwierzyć , że zdarzyło się przypadkiem.

Większość psów które mam domu , zanim do mnie trafiły - widziałam je tylko na zdjęciach. I to nie niezbyt wielu ;)

Nie wszyscy rozpieszczają nowych nabywców nadmiarem fotek. Sama robię bardzo dużo zdjęć szczeniakom , by i ja i nowi właściciele - mogli oglądać godzinami i zakochiwać się z każdym kolejnym zdjęciem. No i jest co wspominać na wieeele lat.


Co do poddawania eutanazji , psów nierokujących adopcyjnie. Jestem od zawsze na TAK TAK TAK , co wywoływało tu na dogo wiele afer ;)
Takie metody stosuje się na całym , cywilizowanym świecie. Nie dla widzi mi się , tylko dla poprawy bytu tym które mają realną szansę , znaleźć nowy dom.

W PL funkcjonuje zasada kolekcjonerstwa psów w schroniskach. Jest to marnotrawienie pieniędzy i bestialstwo w stosunku do tych wszystkich zwierząt.
Które wiemy jak żyją w takich przybytkach.


Gdyby usypiano psy w schroniskach , może by tak szara masa , otworzyła oczy i uwierzyła w końcu - że schronisko , to nie hotel 10 gwiazdkowy. A najgorsza rzecz jaka może spotkać psa czy kota ( czy inne zwierzaki)
A niestety w społeczeństwie nadal funkcjonuje przekonanie , że w schroniskach to pieski mają cudnie. Dlatego tak w łatwy sposób , ludzie pozbywają się psów.

I zgadzam sie, bo teraz doczytałam ;) z tymi dyrdymałami w tekstach ogłoszeniowych.
Tłitaniach , ochaniach , płaczach , zachwytach ... jaki słitaśny , przytulasty , cudniasty .... a słowa konkretnego na temat charakteru psa.
Przecież każdy pies jest kochany , słodki i uroczy .. to tak samo jak ma 4 łapy , ogon i nos.
Tylko faktycznie , by sprecyzować charakter psa , trzeba tego psa poznać , znać i wiedzieć co to jest charakter.

Nigdy w życiu bym nie wzięła psa , od osoby , co by mi wyła w słuchawkę - jaki biedny , ma oczka pełne łez etc ...

Klementyna trafiła do schronu ... z adnotacją że agresywna. Czyli teoretycznie pies ryzykowny. Okazało się , że była słitaśna , słodka i urocza :evil_lol:
Ja zapowiedziałam jedno , że jeśli okaże się agresywna do psów , to ją osobiście odstrzelę.
W opisach była 19 cudem świata , malutkim i zagubionym - kochającym cały świat.

W rzeczywistości była 50 cm wysokości w kłębie , pryszczatym szkieletorem .... nadpobudliwym emocjonalnie ( fakt to była ta miłość do wszystkiego) nie wychowanym , nakecającym się nawet na ludzki szept.

Ok , nie była nie jest - agresywa do psów , ma je gdzieś , bo ona ma swój świat ... mi to pasuje , powyższe "zalety" nie przeszkadzają w moim domu.
I tak ja uwielbiam tego kretyna , to szary kowalski .... po poznaniu jej , kreśli kółka na czole - po co mi to w domu :evil_lol:


Przeciętny człowiek , z minimalnym doświadczeniem - oszalał by z nią. Czuł by się oszukany i wkręcony. Bo Klamka była w DT i tam ją "testowali"
Nie nie , ja nie jestem zawiedziona , ani nie czuje się oszukana - bo znam i tą rasę ;) i specyfikę jej i różnych setki egzemplarzy ...

Ale ludzie z dogo , powiedzmy mają troszkę więcej pojęcia radzeniu sobie , z falami tsunami ... niż ktoś z ulicy.

Znam bardzo dużo smutnych historii , gdzie ludzie zostali oszukani odnośnie zachowań psa , wielkości , upodobań , specyfiki etc.
I zostali spaleni na stosie .... że np , nie cieszyli się z radości , że ich nowy adoptowany piesek , skoczył im do gardła.
Tylko psa zwrócili , tak jak kilka domów poprzednich , bo piesek lubił jadać ludzkie krtanie - ale o tym też się nie informowało.

Pies który wykazał raz , dwa - zachowanie agresywne do człowieka. Albo zostaje uśpiony , albo osoba wyadoptowująca na piśmie informuje, że ten pies ma złe nawyki i należy umieć je wyeliminować.

Bo o ile można wybaczyć naciąganie prawdy o wzroście , stanie zdrowia , różnych zachowaniach. Ale agresja w stosunku do człowieka jest niebezpieczna.
I ja podziwiam ludzi którzy z premedytacją , wydają ot tak takie psy i czekają na cud.

Inna rzecz wiele DT , nie ma pojęcia jak pracować z psem ze schroniska - ciumcianiem i tiutaniem , to raczej niewiele się wskóra.
Psy schroniskowe są różne i z różnych powodów tam trafiły - duża część temu , że sprawiała problemy.
Niestety dużo ludzi , uczy swoje pieski , jak skutecznie odgania się człowieka - ma zęby.


wątek - komu nie wydać psa , powinien być rozszerzony , komu nie wydać i od kogo nie brać.

Sama robiłam kilka wizyt przed adopcyjnych i powiem NIGDY więcej. To nie jest fajne wcale. Bo tu słyszę , od opiekuna psa - że chętny niczym bóg , tak idelany.
A jadę , mówię dzień dobry i wiem , że ta rodzina/osoba - nie powinna mieć nawet pluszaka.
Takie rzeczy się czuje ;) nawet nie czuje , tylko widzi - jak ktoś zareagował , na mojego osobistego psa. Skoro nawalił w skarpety , widząc mojego psa ... to jak może adoptować psa , podobnego do mojego ?

Kiedyś zaprosiłam taką kobietkę - no super miała być , chciała adoptować rocznego pita , takiego z charakterem. A uciekła blada , na widok 5 miesięcznego staffika.

Nigdy nie zrozumiem wizyt PA , bez asysty psa. Bo jak można ocenić dany dom , czy nadaje się dla psa. Skoro w tym domu psa nie ma ;)
Do mnie też jak wpadają wizytanci , popatrzeć na pieski , to widać szybko - komu taki zwierzak jest pisany. Gdybyśmy się spotkali na kawie ,w mieście - tego widać by nie było ;)

Edited by Vectra
Link to comment
Share on other sites

Ja widzę znaczną różnicę w tym, że komuś się spodoba pies oddalony o 700km i po niego jedzie, choćby stopem i pociągiem, a między ludźmi, którzy wybierają sobie psa z drugiego krańca Polski, po czym ogłaszają, że nie mają auta, nie mają pieniędzy, żeby po niego jechać, więc zorganizujcie transport. Niestety uczestniczyłam w czymś takim, byłam na wizycie PA, kobieta wybrała sobie psa z Warszawy, ale na transport nie miała. Wszyscy organizowali ten transport, potem była jakaś afera, od słowa do słowa... Kobieta jednak psa miała nie dostać. No to podsyłam jej psy od nas - z naszego miasta. Mieliśmy akurat wysyp, było chyba 7-8 psów do wyboru, mogła zobaczyć na żywo, pójść na spacer, wziąć na DT i w razie czego zostawić. Ale nakręciła się na tego z Warszawy, a potem wybrała innego, jeszcze bardziej oddalonego.
Całe wątki kręciły się wokół niej, więc chyba o to jej chodziło :cool3: Wybaczcie, dla mnie to już snobizm, chęć zwrócenia na siebie uwagi, niezdrowa próba zainteresowania swoją - jakże dobrą, adoptującą i miłosierną - osobą.
Za własne pieniądze to możecie do Ameryki się po psy wybierać, nawet wpław :diabloti: Ale jeśli angażuje się w to stada ludzi i czyjeś pieniądze, bo ja chcem tego pieska ze zdjęcia!!!!!!!, to coś jest nie halo.

Ja bywałam DT od przypadku do przypadku, ale bardzo tego nie lubię. Umawiania się z ludźmi, którzy potem nie przyjeżdżają. Oddawania psa, a potem odbierania, bo cośtam. Oddawania, a potem słuchania w słuchawkę, jaki to on niedobry, złośliwy, bo pogryzł pluszaka czy dywan. Albo "zabierzcie go!!!" kiedy już nie ma zupełnie gdzie. Ludzie biorą psy tak skrajnie bezmyślnie, że czasem mnie zatyka. Chyba nie znam nikogo, kto przed wzięciem psa, by przeczytał nt wychowania, szkolenia, zachowań cokolwiek.
Wizyty PA też są bardzo urocze, wiozłam psa do Wrocławia, PA wyszła cudownie, dzień później dzioszka mi przywiozła psa z powrotem. Pies trafił na łańcuch do byłej właścicielki. Czekał rok na dom, teraz ma się cudownie - co zabawne, dom jest genialny, ale zabrali psa tylko pod warunkiem, że nie podpiszą umowy adopcyjnej. Mają jakieś takie dziwne zasady. Nie mieliśmy nic do stracenia, psa spotykam na spacerkach, jest wychuchany i cudowny, widać, że go kochają. Gdybym była zatwardziałą fundacją, to Łatek nadal dziczałby na łańcuchu, a przez rok i tak bardzo zdziwaczał :roll:

Problem w tym, że nie ma zasad. Nie ma prostych rozwiązań, które można stosować. Trzeba każdy przypadek traktować jednostkowo, każdego człowieka prześwietlać na nowo, a i tak się zdarzają sytuacje, od których oczy na wierzch wychodzą, a ręce opadają na podłogę i się żałośnie turlają...

Link to comment
Share on other sites

My zawsze mówimy wprost jaki pies jest, jakie są jego wady i jakie zalety. Zawsze podkreślamy mocno szczególnie właśnie wady. Tłumaczymy z czym może być problem, jak pies reaguje na różne sytuacje. Naprawdę pies przechodzi u nas porządne 'testy' typu: łapanie łap, obcinanie pazurów, kąpiel w brodziku (Chyba że był u psiego fryzjera, wtedy zdajemy relację jak pies się zachowywał), suszarkę, szkolenie, korekty (niektóre psy się przy korektach mocno zamykają), obcy ludzie w domu, dzieci w domu (wykorzystujemy siostrzeńca (7lat) i siostrzenicę (3lata) :diabloti:), jak się zachowuje w stosunku do psów (u nas musi umieć się dogadać z psami, nie ma zmiłuj bo mamy 'stadko'), jazda komunikacją miejską, nagłe gwałtowne ruchy, ostre dźwięki, itp/itd.

Naprawdę jak czytam opisy że pies jest bez wad to się pukam w czoło... Nawet jak ja uważam że pies nie ma wad to mówię wprost jaki ma charakter i że moim zdaniem pies niema wad, ALE......
Osobiście uważam że to co jeden uważa za wadę inny może uznać za zaletę. Mieliśmy bardzo pobudliwą kochaną sunię, dosłownie wulkan energii. Nowa rodzina była ostrzegana że potrafi ciągnąć na smyczy, skakać jak oszalała do wyjścia na dwór itp. Stwierdzili że kochają takie żywiołowe psiaki, więc pokazaliśmy w razie czego jak by im się odmieniło jak psa uspokoić. Jakoś dwa miesiące później dowiedzieliśmy się że musieli psa jednak oduczyć skakania i ciągnięcia na smyczy bo robiła to zbyt entuzjastycznie :lol:, ale cała reszta chodzący ideał.

Ja na szczęście nigdy nie robiłam wizyt przed adopcyjnych i zawsze gdy pies trafia do nas na DT zastrzegam że ogłoszenia i tego typu wizyty robią osoby znające się na tym.
Oczywiście zapoznanie psiaka który jest u nas na DT odbywa się u nas w domu i jeśli dalej rodzina jest zainteresowana to wizyta kończy się wspólnym spacerem. Później zainteresowani mają czas na porządne przemyślenie czy na pewno tego, a nie innego.
Wychodzę z założenia że lepiej żeby pies czekał 2-3m-c na swój dom stały i taki na zawsze niż miał by po tygodniu wrócić bo nowa rodzina czuła się naciskana czy nie potrafiła odmówić słodkim ślepkom.

Link to comment
Share on other sites

Maron86-zgadzam się z tobą jasne że to dobieramy właściciela do danego psa .
Ja też przy adopcji swojego psa zachowałam się mało odpowiedzialnie ponieważ zobaczyłam ją na zdjęciu i pojechałam w ciemno .Nie przeraziło mnie to że pies chciał mnie ugryźć ,że jego opiekunowie nic nie byli wstanie o niej powiedzieć .Nawet na pytanie czym ją karmią mnie zbyli .Czy żałuje hmm początki były bardzo trudne .Teraz jest najukochańszą sunią na świecie .Jednak gdyby to był duży pies to bym od razu zrezygnowała bo bym sobie nie dała radę ...zawsze trzeba mierzyć siły na zamiary

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']
Chyba nie znam nikogo, kto przed wzięciem psa, by przeczytał nt wychowania, szkolenia, zachowań cokolwiek.

Czekał rok na dom, teraz ma się cudownie - co zabawne, dom jest genialny, ale zabrali psa tylko pod warunkiem, że nie podpiszą umowy adopcyjnej. Mają jakieś takie dziwne zasady. Nie mieliśmy nic do stracenia, psa spotykam na spacerkach, jest wychuchany i cudowny, widać, że go kochają.

Problem w tym, że nie ma zasad. Nie ma prostych rozwiązań, które można stosować. Trzeba każdy przypadek traktować jednostkowo, każdego człowieka prześwietlać na nowo, a i tak się zdarzają sytuacje, od których oczy na wierzch wychodzą, a ręce opadają na podłogę i się żałośnie turlają...[/QUOTE]

Nie adoptowałam psa wprawdzie, ale napisać muszę że nim psa wzięliśmy to wchłaniałam wszystko co o psach można przeczytać. Myślałam że jestem alfa i omega, a moj własny pierwszy w życiu pies dał taki show że shock.
Wywnioskowałam że można przeczytać dużo, ale psa się z książki nie wyczyta, psa trzeba znać i psem trzeba myśleć. A ktoś kogo zaskakuje że pies zżyga mu się na dywan jak nażre się trawy czy będzie pił wodę z błotem z kałuży chyba psa "przerobionego" jeszcze nie ma. Ja generalnie jestem paskudna bo zawsze zasunąć muszę jakimś fizjologicznym tekstem z życia wziętym,czy czarną wizją co może się nie udać w wychowaniu. I nie mówię tego w stylu " świat się wali świat się pali" ale zwyczajnie uświadamiam że pies to tylko pies - i on nie będzie tylko tą kolorową stroną.

Spotkałam kiedyś dom , który szukał psa ale tylko i wyłącznie bez umowy adopcyjnej.
Śmieszna sytuacja, ale trochę to przetworzyłam w głowie i stwierdizłam że może to nie szczyt dziwactwa - otóż kiedyś ludzie mieli sytuację że już mieli adoptować psa : pokazano go im tylko na zdjęciu , potem przeszli szereg procedur, podali swoje nr pesel, spisano ich z dowodu, miła pani zrobiła im inspekcję domu i umysłu - ile zarabiają, jaką mają rodzinę, ile są w stanie wydać na to i na to, ile i w jakich godzinach pracują... Sprawa już na finiszu i nagle jednak państwo pieska nie dostaną.
Za jakiś czas następuje włamanie... Wszystko zostaje połączone w całość i wychodzi podejrzanie.
Właściwie tak sobie pomyślałam jak to usłyszałam że w sumie to wygląda tak że chcę mieć psa a dostaję obcą babę - w dodatku nie legitymującą mi się niczym- wprost do domu i ona kontroluje mnie , życzy sobie mieć wgląd w moje życie prywatne itd i wcale nie każdy musi taką osobę darzyć zaufaniem...
Tyle że człowiek który nie zgodzi się na wizytę pa jest chyba z góry skreślony i otoczony łatką że ma coś na sumieniu...

Dawniej działając w adopcjach miałam żelazne zasady tak jak większość DT, teraz obserwuję to z nieco innej strony i właściwie czasem rozumiem emocje ludzi...

Link to comment
Share on other sites

Mam kolegę, kupił na Słowacji psa - peta, rasowego, jechał kawał po niego własnie dlatego, że to musiał być TEN właśnie pies. Zanim go wziął, wchłonął wszystko, co mu podrzuciłam, miedzy innymi Mrzewińską, więc dom był przygotowany na przybycie szczeniaka, a domownicy pouczeni, co i jak mają robić. Kolega po prostu bardzo dużo ze mną wcześniej gadał, do decyzji dojrzewał dwa lata, miał mase pytań (i nadal ma). Pies co prawda zasypany gadżetami po uszy, ale kochany, zadbany, układany, choć po miesiącu kolega skapitulował i pies śpi z nim w łóżku :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Mam kolegę, kupił na Słowacji psa - peta, rasowego, jechał kawał po niego własnie dlatego, że to musiał być TEN właśnie pies. Zanim go wziął, wchłonął wszystko, co mu podrzuciłam, miedzy innymi Mrzewińską, więc dom był przygotowany na przybycie szczeniaka, a domownicy pouczeni, co i jak mają robić. Kolega po prostu bardzo dużo ze mną wcześniej gadał, do decyzji dojrzewał dwa lata, miał mase pytań (i nadal ma). Pies co prawda zasypany gadżetami po uszy, ale kochany, zadbany, układany, choć po miesiącu kolega skapitulował i pies śpi z nim w łóżku :)[/QUOTE]

Korzystając z tej wypowiedzi, nawiążę do tego, że co dla jednego jest wadą, dla drugiej osoby jest zaletą. Ja sama brałam psa po to, żeby spał ze mną w łóżku, lizał mnie po twarzy oraz skakał przy powitaniu. A swoją drogą - Mikra miała być bezproblemowym małym, lekkim psiakiem. Przejawia agresję lękową, nie umie, nie chce mimo moich już wielu prób zadawać się z innymi psami, drze mordę na wszystko, jest grubym żarłokiem, miała mieć 3 lata (wg. tego, co mówił DT), miała 6 wg weta... Ale w łóżku śpi ze mną (choć przecierpieliśmy swoje, ucząc ją spać samej w kuchni - miejsce wbrew pozorom przemyślane i zaakceptowane przez psa w pełni), skacze na domowników i kocha lizać po twarzy. I patrzy na mnie... Tak patrzy tymi swoimi wyłupiastymi ślepkami... Tej wdzięczności i miłości w spojrzeniu nie zamieniłabym na nic innego, także uważam, że nawet, jeśli nie do końca dostajemy takiego psa jak byśmy chcieli... I tak jest fantastycznie, tylko trzeba szanować i kochać to stworzenie "z dobrodziejstwem inwentarza" i jest pięknie! Tylko czemu ja jestem od niej tak daleko? Ale wrócę, na pewno wrócę!

P. S. Psu nie dzieje się krzywda, ja jestem tymczasowo w Wielkiej Brytanii. a pies jest dopieszczany przez moją Mamę.

Trochę się rozpisałam, ale musiałam to z siebie wyrzucić ;)

Link to comment
Share on other sites

Co do psów z różnych części Polski- no miałam psa z Warszawy, z Grudziądza, mam z Krotoszyna, swojego Żubcia z Torunia. Zbieg okoliczności, psa mi podesłał ktoś kogo znam, albo sama przypadkiem trafiłam- np Maniek przyznaję jest u mnie bo jest tak podobny do mojego śp Pałka. Nie widze w tym jakoś żądzy szumu i poklasku ;)
Aha, pierwszy pies, dzięki któremu trafiłam na dogo, jechał z Rzeszowa do Wrocka przez Warszawę. Czemu? Bo wybrałam najbiedniejszego jakiego znalazłam w ogłoszeniach o mikrusach. Czasem pies jedzie do takiego a nie innego DT, bo akurat ta osoba zajmuje się danym typem psów (staruszki, brakuszki, psy trudne itd)

Co do "rokowań"- można je sobie w dupę wsadzić (sorki za dosadność). Ocena behawioralna w warunkach schroniska jest mało miarodajna, pies może się okazać diabłem w owczej skórze, albo przeciwnie- aniołem, który szalał ze strachu. Do tego wiedza pracowników z reguły tez na ziemię nie powala swoją kompetentnością. Ocenę to można wydac po jakimś tam pobycie w sensownym DT, najlepiej pod okiem mądrego behawiorysty (podkreślam mądrego).

A rokowania zdrowotne- po doświadczeniach jakie mam, poza naprawdę skrajnymi przypadkami nie ośmielę się "rokować". Że przypomnę spośród swoich- suczkę z pogruchotaną miednicą, bez czucia, bez kontroli fizjologi. Wystarczyło 3 tygodnie bezruchu i prosta domowa rehabilitacja. Pies obecnie w pełni sprawny. Kotka, która stanęła na nogi po kilku miesiącach bez czucia, w pełni sprawna (nie, nie wymagała drogiego leczenia). Szczeniak z wielką dziurą w głowie i podejrzeniem wodogłowia, po 4 miesiącach w pełni zdrowy (wydatek- TK, dobra karma). Moja obecna kotka, Sabina, która nie połowy mózgu.....

Płatne DT. Już gdzieś rozwijałam ten wątek ;) i nie chce mi się powtarzać całości. Otóż przy większej liczbie zwierząt na DT wydatki przestają się ograniczać do "karmy i weta"- to osprzęt, nieraz drogi, prąd, środki czystości, benzyna, zniszczony dom i mnóstwo innych rzeczy. I naprawdę nie dziwię się że dużo osób woli brać kasę i mieć to zapewnione, a nie honorowo dawać się robić w jajco ;) Plus pewność, że ktos kto powierzył ci psa się nie wypnie tak łatwo, bo zawsze możesz powiedzieć "nie płacisz- zabieraj". A jak jesteś BDT to jak zażądasz zabrania psa, bo np od trzech miesięcy płacisz samemu za weta i żarcie, a "dostarczyciel" się wypiął, to wyjdziesz na najgorszego drania ....

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...