Jump to content
Dogomania

Komu nie sprzedalibyście/nie wyadoptowalibyście psa? - dyskusja o odpowiedzialności


zmierzchnica

Recommended Posts

[quote name='ann1gorszapolowa']Pozwoliłem sobie w pewnym sensie podsumować dotychczasowe opinie. Oczywiście niezależnie od tego, że te opinie się ze sobą ścierają, niektórzy są za, a inni przeciw.
A zatem psa sprzedawać/wydawać nie powinno się
- parom z małymi dziećmi (małe dziecko w tym wątku to osobnik tak do ca. 12 lat);
[/QUOTE]



[quote name='martq20']a niby dlaczego nie?? aktualnie zajmuje się dwoma psami rodziców ( 8-miesięcznym haszczakiem i staruszką shih tzu ) mam dwóch synów (2 i 4 lata), spacery dla nas to sama przyjemność, nie ważne czy pada deszcz, czy jest mróz, czy wiatrzysko :) a najlepsze jest to że dzieciaki są naprawdę zadowolone kiedy robimy takie długie spacery. Można to wszystko ze sobą pogodzić, trzeba się dobrze zorganizować :)[/QUOTE]



Miałam kiedyś taki "przypadek", to taka anegdota już trochę...

Miałam do adopcji taką małą młodą suczkę ok. 8 kg i zgłosiła się do mnie na maila osoba z półrocznym dzieciątkiem. Stwierdziłam, że babce się pewno nudzi, dlatego zawraca głowę, a potem wiadomo - brak czasu dla psa, alergia dziecka na sierść itp. Wysłałam jej ankietę przedadopcyjną na zniechęcenie ;), tak urzędowo, bez zbytnich wyjaśnień i patrzę- kurcze - nie mogę się do niczego przyczepić. Kolejny krok- wizyta PA, nie chciało mi się jechać, odległość 40 km i myślę sobie "strata czasu". Ale w końcu po przeszło tygodniu, wreszcie jadę i konsternacja- na ścianie wiszą duże zdjęcia oprawione w ramki, amstaffka z panią, amstaffka z dzidzią, amstaffka na spacerze, amstaffka w łóżku itp. itd., na kilku ścianach ta sama rozpieszczona amstaffka ;). Rozmawiamy i słyszę to wszystko, co każdy psiarz chciałby usłyszeć, o wielkiej miłości, przegranej walce z chorobą i grubej kasie wydanej na najlepszego weta. Oczywiście umawiamy się na adopcję psa, potem wspominam o dogo i pomocy psom i tak loguje się na dogo kkasiiiar, która następnie zostaje BDT, wolontariuszką w Punkcie Przetrzymań dla psów i robi tyle dobrej roboty, że przerasta mnie ze 3 razy w organizowaniu pomocy :evil_lol:.

To był jeden z większych pozytywnych szoków. Jak dobrze, że ją poznałam !

Tutaj niedawny tymczas kkasiiiar, już w nowym domu, a obecnie ma już jakieś kolejne bidy: [URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/247893-Elmo-pies-w-typie-shi-tzu-zaniedbany-upodlony-chore-oczy!-Pomocy![/URL]

Edited by toyota
Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1.1k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Opowiem Wam swoją historię. Po śmierci mojego ukochanego boksia Lorda, przez 14 miesięcy usiłowalam odzwyczaić się od posiadania psa.:shake: Brałam pod uwagę swój wiek, zdrowie (szwankujące), sytuację rodzinną i wszystkie inne sprawy. Rozsądek, doświadczenie, przezorność mówiły "nie bierz psa", przyzwyczajenie , serce i tęsknota wołały "weż psa". No i wzięłam Filusia, małego kudłatego kundelka, w wieku ok. 1,5 roku w momencie adopcji. Dlaczego akurat jego? Coś mnie urzekło, jak spojrzałam na jego fotkę. Moja decyzja została nagrodzona przez jakąś wyższą instancję.;) Tak cudownego, niekłopotliwego psa jeszcze nigdy nie miałam!:multi: W kwietniu minie 4 lata jak żyjemy sobie razem, jak u Pana Boga za piecem. Wszyscy moi znajomi zachwycają się Filkiem, że taki ładny (chociaż kundelek), że taki grzeczny i dobrze ułożony pies.:loveu: A najśmieszniejsze jest to, że w Filku zakochał się mój ojciec, który psów nigdy nie lubił, zawsze kłócił się z moją Mamą
[*] i ze mną o psy w domu. :evil_lol: Bawi sie z nim:crazyeye: podsuwa mu smakołyki, rozmawia z nim. Ludzie, którzy znają Ojca, własnym oczom nie wierzą... Jestem szczęśliwa mając koło siebie tego słodkiego przytulaka.:loveu: Chodzimy na spacery, bawimy się, czasami wręcz szalejemy.:diabloti: Myślę, że i Filuś też jest szczęśliwy ze mną.;)

Link to comment
Share on other sites

A ja wam powiem że stwierdziłam ostatnio że gdybym adoptowała psa to mogłabym nie przejść wizyty adopcyjnej.:evil_lol:
Bo ja tak gadać nie potrafię tego co kto chce usłyszeć, dopóki by ktoś ze mnie nie wyciągnął to nic bym nie powiedziała. Dla mnie jest jakoś oczywiste że psa nakarmić trzeba dobrą karmą, wybiegać, wyszkolić i pewnie bym legła na przedbiegach gdyby tak przyszła do mnie taka miła pani robiąc mi przegląd osobowości i domu i zapytała " co pani oferuje psu"...
Mało tego bym jej pewnie nie pokazała atłasowych legowisk tylko pierwszy lepszy koc, który bym po 3 błotnych spacerach wyrzuciła i dała nowy i poraziłabym ją niewiedzą i odmiennością poglądów tak że mogłabym nawet trafić na czarną listę :diabloti:

A tak serio (bo to było półżartem) to widząć po znajomych , którym bym z zamkniętymi oczami dała psa,a którzy nie przechodzą wizyt adopcyjnych to stwierdzam że faktycznie bym musiała chyba wyjść ze skóry żeby psa mieć.
Zresztą rozglądałam się kilka razy za psem do adopcji i wcale nikt nie wyciągnął do mnie ręki żeby mnie poznać, żeby wypytać czy jestem dobrym kandydatem na tego psa - zwyczajnie ktoś stwierdził że nie zasłużyłam sobie, bo nie proszę, bo nie błagam i jestem zbyt szarą osobistością...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='toyota']Miałam kiedyś taki "przypadek", to taka anegdota już trochę...

Miałam do adopcji taką małą młodą suczkę ok. 8 kg i zgłosiła się do mnie na maila osoba z półrocznym dzieciątkiem. Stwierdziłam, że babce się pewno nudzi, dlatego zawraca głowę, a potem wiadomo - brak czasu dla psa, alergia dziecka na sierść itp. Wysłałam jej ankietę przedadopcyjną na zniechęcenie ;), tak urzędowo, bez zbytnich wyjaśnień i patrzę- kurcze - nie mogę się do niczego przyczepić. Kolejny krok- wizyta PA, nie chciało mi się jechać, odległość 40 km i myślę sobie "strata czasu". Ale w końcu po przeszło tygodniu, wreszcie jadę i konsternacja- na ścianie wiszą duże zdjęcia oprawione w ramki, amstaffka z panią, amstaffka z dzidzią, amstaffka na spacerze, amstaffka w łóżku itp. itd., na kilku ścianach ta sama rozpieszczona amstaffka ;). Rozmawiamy i słyszę to wszystko, co każdy psiarz chciałby usłyszeć, o wielkiej miłości, przegranej walce z chorobą i grubej kasie wydanej na najlepszego weta. Oczywiście umawiamy się na adopcję psa, potem wspominam o dogo i pomocy psom i tak loguje się na dogo kkasiiiar, która następnie zostaje BDT, wolontariuszką w Punkcie Przetrzymań dla psów i robi tyle dobrej roboty, że przerasta mnie ze 3 razy w organizowaniu pomocy :evil_lol:.

To był jeden z większych pozytywnych szoków. Jak dobrze, że ją poznałam ![quote name='toyota']

dlatego nie można skreślać kogoś tylko dlatego że ma dzieci czy jest osoba starszą... wiadomo że w każdej z tych wymienionych grup zawsze znajdą się tacy co nigdy, przenigdy nie powinni posiadac jakichkolwiek zwierzaków
wkurza mnie jak niektórzy wrzucaja wszystkich do jednego wora :/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='martq20']


dlatego nie można skreślać kogoś tylko dlatego że ma dzieci czy jest osoba starszą... wiadomo że w każdej z tych wymienionych grup zawsze znajdą się tacy co nigdy, przenigdy nie powinni posiadac jakichkolwiek zwierzaków
wkurza mnie jak niektórzy wrzucaja wszystkich do jednego wora :/[/QUOTE]



ten wątek powinien mieć troszeczkę inny tytuł ;)
"na co zwracać uwagę przy wyborze przyszłych właścicieli " ;)

Link to comment
Share on other sites

A ja nie rozumiem dlaczego się ludzi próbuje w adopcjach zniechęcać, dlaczego robi się takie jaja i cyrki często gęsto. Dlaczego opiekun psa nie powie osobie zainteresowanej że psa nie dostanie i koniec, że uważa że to nie ten pies nie do tej osoby, nie wyjaśni tego logicznie, tylko ludzi się zniechęca robiąc z nich idiotów i trzymając ich w nadziei?
Potem tacy ludzie czują sie zrobieni w balona i w głowie układa im się jedno słuszne stwierdzenie : " Lepiej kupić w pseudo bo z adopcji choćby się człowiek ze***** to i tak nie dostanie psa od dziwaków którym zależy głównie żeby zebrać kasę, poklask i z ludzi zrobić durnia"

Często rozmawiam z ludźmi, ze znajomymi, którzy planują mieć psa. Odwodzę ich od kupna psa z pseudo tłumacząc zaciekle czym to grozi i namawiając na adopcję psiaka który czeka żeby ktoś poprawił mu miłośćią los. Czasem pomagam nawet szukac psów spełniające kryteria. Ludzie zainteresowani , ze łzami w oczach, zdeterminowani że albo ten albo żaden dzwonią kochając już tego psa całym sercem i czekając na niego.... I na tym koniec, bo najpierw muszą przejść uczciwą spowiedź, po czym okazuje się że ktoś wypina się na nich łaskawie bez zbędnych łłumaczeń wyciągając wnioski ze swojej własnej głowy (np znajomemu kilka osób odmówilo adopcji psa owczarkowatego bo miał sukę [wysterylizowaną żeby bylo śmieszniej!], koleżankę babka omal nie zwyzywała że to nie targ z burakami żeby sobie wybierała kryteria jakiego pieska chce [ a ona zwyczajnie chciała tego ,bo do niej pasował, a nie jego kolegę , którego jej wpychała usilnie pani] itd...)
Ja wiem że czasem zadzwoni kretyn zero odpowiedzialności i owszem wtedy go trzeba uświadomić że psa mieć nie będzie, ale dziwi mnie to że apeluje się o adopcje, o dobre serce, a jak już ktoś chce to zostaje odesłany z kwitkiem bez żadnego logicznego powodu...

Link to comment
Share on other sites

[B]Majkowska [/B]- a to bardzo ciekawe, co piszesz.. Czy to jakaś konkretna fundacja, czy piszesz tak ogólnie?

Bo ja działam w adopcjach i naprawdę trzeba się postarać u nas, żeby psa NIE dostać. Nie każdego psa dajemy każdemu, ale na pewno zaproponujemy innego, bardziej pasującego. Nie szukamy nigdy domku z kanapką, jeśli pies nie jest na uwięzi czy w kojcu, biega po podwórku i i ma budę, to naprawdę są dobre warunki. Może trzeba trochę pochodzić po wsiach, żeby zrozumieć, że "dobre warunki" to nie stan zerojedynkowy, ale cała skala. Niektóre domy są całkowicie super, ale są domy po prostu dobre, odpowiednie, dostateczne. W dobie zastoju adopcji, gdy gryziemy sobie pazurki nad kolejnym psem, którego nikt nie chce, "dostatecznie" staję się już "wystarczająco" :cool3: Może niech Twoi znajomi nie szukają psa w Krakowie, ale raczej w okolicznych, mniejszych miastach? Wiem, że w pobliskim dużym mieście też działa fundacja, która ma bardzo wygórowane oczekiwania. Ludzie, którzy u nich nie dostają psa, zgłaszają się do nas. Oczywiście, sprawdzamy dom, ale bez negatywnego nastawienia na wstępie ;) Mamy na te psy oko i mają się naprawdę dobrze, nawet jeśli nie są hołubione, nie trenują sportów czy nie śpią na kanapie... Niestety, idealny dom zdarza się bardzo rzadko, ale takie "dość dobre" to nie aż taki biały kruk ;)

Ja z mamą czasem rozmawiam także o tych smutnych sprawach. Jeszcze mieszkam z nią, ale jestem "na wylocie". Jeśli się wyprowadzę, zabiorę ze sobą 2 z naszych psów, a dwie małe sunie zostaną z mamą (ciężko mi na sercu, gdy to piszę, ale wszelka logika tak podpowiada - suczki są związane z domem i małym miastem, mają sztywny rytm dnia i trudno im go zmienić, poza tym ja z 4 psami w dużym mieście to średnio dam radę, a mama też kocha psy i lubi z nimi wychodzić). Jako że mama też działa w TOZie, a jak będzie miała wolne miejsce po mnie i naszych 2 psach.. Podejrzewam, że o powiększenie psiej rodzinki nietrudno :evil_lol: Dlatego zawsze zaklinam, żeby nie brała więcej psów, niż ja bym była w stanie potem ogarnąć. Ona się ze mną zgadza, ciekawe na jak długo...:diabloti: Ale prawda jest taka, że ja też dałam sobie limit 2 psów, bo nie wiem, czy coś się nie wydarzy - może będę musiała służbowo wyjechać, może choroba czy ciąża i tak dalej. W razie potrzeby dwa psiaki mogą na jakiś czas trafić do mamy. Ale trzy, cztery? Jasne, że będzie mi ciężko żyć bez stada, bo się przyzwyczaiłam do posiadania sfory i to uwielbiam. Ale logika tutaj musi wygrać, bo nie chcę skrzywdzić psów. I to samo mówię mamie. Nie wyobrażam sobie, w razie jakiegoś wypadku, olania psów rodziców. Ale jeśli będzie ich 4... A ja już będę miała 2... To będzie bardzo, bardzo trudno.

No i jeszcze na koniec, taka smutna historia - pan podchodzi do mnie z dziećmi, akurat z psami byłam. Że widzi, że psy, że może wiem, kto by się zajął dwiema 10 letnimi sukami, albo do jakiego schroniska je oddać. Bo teść umarł, pan odziedziczył dom, ale tam są te psy. "A wie pani, karmienie kosztuje, sąsiad je tam dokarmia, ale musiałem mu karmę dać". Podobno suczki fajne, kochają dzieci, garną się do ludzi, wychuchane. Czasem mnie denerwuje to, że taki człowiek nie zapisze sobie w testamencie, że "dom zostanie oddany tylko jeżeli spadkobierca zajmie się psami" albo coś takiego.
Powiedziałam o ogłoszeniach w internecie i gazetach, o szukaniu domu. Ale przyznam, że mi w gardle rosła gula. Fajnie, tak dostać dom, wywalić z niego jego mieszkańców - psy - i żyć sobie z czystym sumieniem i w spokoju! Szczególnie, że z opisu te suczki nie są kłopotliwe, ale "trzeba je karmić, no wie pani". W wredocie mojego serca wtedy rodzi się zła myśl "ciekawe, co by było, gdyby te słodkie dzieciaki tak samo oddały pana do domu starca - on dużo je, wie pani, a my nie mamy czasu" :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ann1gorszapolowa']A możesz tak "z grubsza" opisać co jest w tej ankiecie, że jest na zniechęcenie? Sadzę, że taka ankieta koresponduje z tematem wątku.[/QUOTE]


Sama ankieta nie jest zniechęcająca, ale zwykle najpierw mailuję i tłumaczę, po co ta ankieta, albo w ogóle jej nie wysyłam, jeśli jest kontakt telefoniczny, bo ludzie są często zdziwieni taką procedurą adopcyjną, zwłaszcza, że nie jestem członkiem żadnej fundacji tylko prywatną osobą. A w tym przypadku od razu wysłałam tak urzędowo, bo stwierdziłam, że osoba tylko zawraca głowę, bo wiadomo, że nie ma sensu adopcja do domu z tak małym dzieckiem. I się pomyliłam bardzo ;).



Dlaczego ludzi próbuję "zniechęcić" do adopcji ?
Bardzo starannie wybieram domy, ponieważ w przypadku nieudanej adopcji, pies nie miałby gdzie wrócić. Sama nie jest DT, najczęściej szukałam domu dla psa schroniskowego (w schronisku jest możliwość oddania psa tylko w ciągu 7 dni) lub pomagałam szukać domu dla psa na prośbę jakiejś obcej osoby, która z litości psa przygarnęła i raczej "paliło" jej się by go oddać byle szybko. Tak było w przypadku przytoczonej przeze mnie historii Soni. W przypadku adopcji stroną umowy jestem ja. Gdyby adopcja się nie udała i adoptujący chciał ją oddać, pozostało by umieszczenie Soni w hotelu lub u siebie w domu, bo ludzie, którzy ją znaleźli i trzymali w ogródku, nie przyjęli by jej z powrotem (mieli w planach wyjazd wakacyjny). Oni sami Sonię przygarnęli i błagali mnie o pomoc, ale dopóki Sonia była u nich, dopóty to był ich problem.

Mam koleżankę, która jest BDT i w przypadku nieudanej adopcji pies zawsze wraca do niej. Ludzie potrafią oddać psa nawet po 3 latach adopcji naprawdę z błahego powodu !! Ona zawsze przyjmuje takiego psa z powrotem, bez względu na to ile sztuk ma aktualnie w domu. [URL]https://www.facebook.com/events/146865905455324/[/URL]

Ja nie mogę sobie na to pozwolić, bo nie wyadoptowuję psów od siebie.

Edited by toyota
Link to comment
Share on other sites

@Toyota
Dziękuję za odpowiedź.
Podziwiam osoby zajmujace się adpocjami. Osobiście tylko raz szukałem domu dla psa, którego właściciel zmarł, a jego matka była starszą i schorowaną osobą, która nie była w stanie zając się duzym psem. Wprawdzie to było 20 lat temu, ale do tej pory pamiętam indywidua, które "zgłaszały się" po psa...
[quote name='toyota']

Dlaczego ludzi próbuje "zniechęcić" do adopcji ?
[/QUOTE]
A tego pytania, ja nie zadawałwem :) To inny user.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica'][B]Majkowska [/B]- a to bardzo ciekawe, co piszesz.. Czy to jakaś konkretna fundacja, czy piszesz tak ogólnie?
[/QUOTE]


Piszę na podstawie tego co zaobserowałam. Nie jest to jedna osoba, ale conajmniej kilka różnych niepowiązanych ze sobą przypadków. Od lat działam trochę w środowisku bezdomniaków i czasem jestem przerażona. Szczególnie glupio się czuję kiedy zaangażuję się, a tu nagle na finale sprawa się rozbija, bo ktoś wcale nie ma zamiaru oddać psa z jakiegoś błahego powodu który sobie w głowie umyślił...

Ja mojego kota przykładowo dostałam nawet bez umowy adopcyjnej i właściwie osoba od której go adoptowałam nie musiała mieć do mnie aż takiego zaufania, a jednak przywiozła mi kota pod dom i zrobiła wszytsko na moich warunkach. Szczerze to nawet nie kojarzę czy była u mnie kiedykolwiek w domu. A możliwe że jeśli by mnie ktoś tak prześwietlał podejrzliwie to bym tego kota nie wzięła, szczególnie że kotka swój charakter i choroby ma.
Zauważyłam też że ludzie którzy oddają zwierzaki sami potrafią na wstępie kogoś zniechęcać wyrażeniami typu " ojejku, ale niestety musimy zrobić kontrolę w pana domu"...

Odnośnie tego co ktoś tu napisał : jak to jest możliwość zwrotu psa do 7 dni?
Prawie jak w sklepie...
A jeśli ktoś będzie chciał psa oddać po 2 tygodniach to już schronisko go nie przyjmuje czy jak?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']


A jestem ciekawa waszej opini :

Otóż rok temu odszedł mój ukochany psiak po 13 latach wspólnego życia z nami. Rodzice zawsze psioczyli że psa sprowadziłam, potem jak się wyprowadziłam to mi go nie chcieli oddać - i nie oddali, a teraz co chwila dają do zrozumienia że jednak brak im wszystkiego co w codzienność wnosi pies. Szczególnie odczuwa to moja mama - tata strasznie "zaskorupił " się po stracie Amorka i nie chce psom okazywać większych emocji, nie chce już się przywiązywać, bo przeżył cierpienie i odejście naszego psa strasznie. Mama za to co chwila powtarza o psiaku, ze przydałby jej się taki mały przyjaciel, że poszłaby z kimś na spacer do lasu, że pogadałaby do kogoś sobie... Swojego czasu rozmawiałyśmy dość poważnie o piesku i stwierdziłyśmy że jednak jest więcej minusów niż argumentów przemawiających na tak . Bo owszem, psa pokocha, zajmie się nim jak należy, poświęci mu część swojej marnej renciny żeby żyło mu się godnie, ale :
- mama jest już na pograniczu 65-70 lat.
- jest chora na cukrzycę i kilka innych powiązanych z tym schorzeń.
- jest po kilku operacjach oczu w związku z tym nie może dźwigać ani się szarpać.
- z psem problemowym nie poradziłaby sobie (rzecz jasna gdyby tak się zdarzyło pomogłabym, wynajęłabym szkoleniowca itd)
Mama jeśli już rozważałaby adopcję małego kundelka , w wieku ok 5 lat, najlepiej bezproblemowego, spokojnego, lubiącego koty , dzieci i inne psy. Rzecz jasna w razie wu (tzn jakiegoś nagłego pobytu w szpitalu itd) psiak miałby do nas drogę otwartą - pod warunkiem że dogadałby się z naszym psem i naszym dzieckiem. Psiak dodatkowo miałby mój "patronat" nad sobą.
Obgadałyśmy wszystko i moja mama podsumowała to tak że owszem , chciałaby psa bardzo, ale jeśli miałaby go skrzywdzić swoim widzimisię to woli oglądać psy znajomych...Nie namawiam jej i nie napieram, choć czasem pokazuję psiaki do adopcji i jest żywo zainteresowana, ale wiem że pohopna decyzja mogłaby pieskowi zaszkodzić...
Jakie jest wasze zdanie w tej kwestii - bo widzę że bronicie dość ostro takich osób jak moja mama , a ja mogę przytoczyć tu jej dokładny przykład i ciekawa jestem opini.[/QUOTE]
Według mnie bierzcie psiaka !!! nie z ADHD takiego 3-4 latka.Podejrzewam a wręcz jestem pewna ,ze to futerko da nowych sil,checi do aktywnosci Twoim Rodzicom.Znam wiele przypadków gdy właśnie dzieki psiakowi ludzie zrezygnowani "schorowani" -nie wychodzi z domu bo nie ma po co chyba ze do kolejnego lekarza,rano wstawać ,zadbać o siebie po co - tak decyzja karkolomna ale ta osoba "ozdrowiała" trudno zobaczyć ją bez psa /chyba z 10 godz dziennie spaceruje/ i co nie bez znaczenia grono znajomych psiarzy i rozmowy nie o chorobach a psich psotach.
Ktoś wspomniał o innym tytule wa tku Tak bo wazne jest wczucie sie ,zrozumnienie intencji osoby starającej się o adopcję niz inne czynniki.
Z drugiej strony wiem ,ze np schroniska nie robia wizyt PA -przychodzi ,wybiera i...wychodzi z psem.
Jeszcze jedna w/g mnie bardzo istotna sprawa.Ja osobiście jestem bardzo negatywnie nastawiona do adopcji na odleglość .Owszem ślutaśne fotki,pełne ciumkania opisy ok ok ale pan i pies tworzą parę a nie zawsze uda sie zgrać.Dlatego nie popieram adopcji "wysyłkowej".Wiem ,że zaraz bedzie fala gromów ale takie jest moje zdanie !

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']

Odnośnie tego co ktoś tu napisał : jak to jest możliwość zwrotu psa do 7 dni?
Prawie jak w sklepie...
A jeśli ktoś będzie chciał psa oddać po 2 tygodniach to już schronisko go nie przyjmuje czy jak?[/QUOTE]


To ja napisałam, że w schronisku jest możliwość oddania psa w ciągu 7 dni i po tym czasie schronisko go nie przyjmie, choćby był agresywny, dziecko dostało alergii itp. itd. Po tym czasie możesz go oddać komuś we własnym zakresie (i przerejestrować na nowego właściciela), albo poddać eutanazji. Przy adopcji w schronisku pies jest czipowany na osobę adoptującą. Jeśli właściciel psa porzuci, SM przywiezie go pod drzwi właściciela, nałoży mandat+ koszty odłowienia i pobytu w schronisku. Nawet jeśli zmienisz nazwisko, adres zamieszkania, namierzają po peselu.

Schronisko jest prywatne i miasto nie płaci za psy, które mają właścicieli. Po 7 dniach jesteś właścicielką i w żadnym razie miasto nie zapłaci za jego pobyt w schronisku. No chyba, że jest zagłodzony i zostanie odebrany w trybie interwencyjnym przez policję i skierowana zostaje sprawa do sądu.


W przypadku, gdy szukałam domu dla psa schroniskowego, dom musiał być dobrze sprawdzony pod kątem radzenia sobie z ewentualnymi trudnościami, bo pies nie miałby gdzie wrócić, a ja nie chciałabym awantur typu "zabieraj psa natychmiast". Niektóre problemy ujawniają się dopiero po dłuższym czasie, początkowo pies może być np. przestraszony i spokojny a z czasem się rozkręcić i niszczyć. Tym bardziej, że tak naprawdę niewiele mogę powiedzieć o psie będącym w schronisku. Tylko domysły i intuicja...
Podobnie, gdy ktoś trzyma psa w ogrodzie i prosi, żebym pomogła znaleźć mu dom. Idę, oglądam psa, robię zdjęcia i potem staram się go wyadoptować jak najlepiej, ale na niektóre pytania mogę jedynie odpowiedzieć "nie wiem".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bejasty']Według mnie bierzcie psiaka !!! nie z ADHD takiego 3-4 latka.Podejrzewam a wręcz jestem pewna ,ze to futerko da nowych sil,checi do aktywnosci Twoim Rodzicom.Znam wiele przypadków gdy właśnie dzieki psiakowi ludzie zrezygnowani "schorowani" -nie wychodzi z domu bo nie ma po co chyba ze do kolejnego lekarza,rano wstawać ,zadbać o siebie po co - tak decyzja karkolomna ale ta osoba "ozdrowiała" trudno zobaczyć ją bez psa /chyba z 10 godz dziennie spaceruje/ i co nie bez znaczenia grono znajomych psiarzy i rozmowy nie o chorobach a psich psotach.
Ktoś wspomniał o innym tytule wa tku Tak bo wazne jest wczucie sie ,zrozumnienie intencji osoby starającej się o adopcję niz inne czynniki.
Z drugiej strony wiem ,ze np schroniska nie robia wizyt PA -przychodzi ,wybiera i...wychodzi z psem.
Jeszcze jedna w/g mnie bardzo istotna sprawa.Ja osobiście jestem bardzo negatywnie nastawiona do adopcji na odleglość .Owszem ślutaśne fotki,pełne ciumkania opisy ok ok ale pan i pies tworzą parę a nie zawsze uda sie zgrać.Dlatego nie popieram adopcji "wysyłkowej".Wiem ,że zaraz bedzie fala gromów ale takie jest moje zdanie ![/QUOTE]

Jeśli już wchodzi u nas w grę ok 5 letni psiak- wydaje mi sie że to taki optymalny wiek.

Moi rodzice nie są tragicznie schorowani. Właściwie to moja mama wygląda na zdrową młodą kobietę z werwą. Ona nawet łapie się z miłą chęcią za mojego oszalego pointera - bardzo chętnie z nim spaceruje, zabiera go na rower...itd. I na codzień taka jest, ale gdy zdrowie zaczyna nawalać jest już gorzej. Może i racja - mamie przydałby się piesek dla "ożywienia" ale póki co chyba nie zdecyduje się. A jeśli nie teraz to chyba już nigdy...

Ja sobie nie wyobrażam zobaczyć psa ze zdjęcia i go wziąć. Musiałby być to jedynie jakiś staruszek 10 letni przy ktorym nie patrzyłabym jaki jest, ale na to żeby mu podarować ostatnie dni w miłości i czułości. Jeśli bym wybierała psa to zapewne życzyłabym sobie kilku spotkań żeby go poobserwować czy napewno pasujemy do siebie. Wiem że wiele osób wtedy mówi "to nie sklep, tu się nie wybiera!" ale nie wyobrażam sobie wziąć psa na oko.

[quote name='toyota']To ja napisałam, że w schronisku jest możliwość oddania psa w ciągu 7 dni i po tym czasie schronisko go nie przyjmie, choćby był agresywny, dziecko dostało alergii itp. itd. Po tym czasie możesz go oddać komuś we własnym zakresie (i przerejestrować na nowego właściciela), albo poddać eutanazji. Przy adopcji w schronisku pies jest czipowany na osobę adoptującą. Jeśli właściciel psa porzuci, SM przywiezie go pod drzwi właściciela, nałoży mandat+ koszty odłowienia i pobytu w schronisku. Nawet jeśli zmienisz nazwisko, adres zamieszkania, namierzają po peselu.

Schronisko jest prywatne i miasto nie płaci za psy, które mają właścicieli. Po 7 dniach jesteś właścicielką i w żadnym razie miasto nie zapłaci za jego pobyt w schronisku. No chyba, że jest zagłodzony i zostanie odebrany w trybie interwencyjnym przez policję i skierowana zostaje sprawa do sądu.


W przypadku, gdy szukałam domu dla psa schroniskowego, dom musiał być dobrze sprawdzony pod kątem radzenia sobie z ewentualnymi trudnościami, bo pies nie miałby gdzie wrócić, a ja nie chciałabym awantur typu "zabieraj psa natychmiast". Niektóre problemy ujawniają się dopiero po dłuższym czasie, początkowo pies może być np. przestraszony i spokojny a z czasem się rozkręcić i niszczyć. Tym bardziej, że tak naprawdę niewiele mogę powiedzieć o psie będącym w schronisku. Tylko domysły i intuicja...
Podobnie, gdy ktoś trzyma psa w ogrodzie i prosi, żebym pomogła znaleźć mu dom. Idę, oglądam psa, robię zdjęcia i potem staram się go wyadoptować jak najlepiej, ale na niektóre pytania mogę jedynie odpowiedzieć "nie wiem".[/QUOTE]

Dziwne to... U nas chyba nie ma czegoś takiego.
Poddanie eutanazji to świetne rozwiązanie - doskonała idea - weź psa ze schroniska a jakby co to go zabij....
Szczególnie że , tak jak napisałaś- z psów wychodzą rogi dopiero po jakimś czasie.
Nie jestem za otwieraniem drogi do zwaracania adoptowanych psów, ale zamykanie tej drogi totalnie też nie jest dobrym wyjściem. Czasem naprawdę lepiej żeby ten pies wrócił do ponownej adopcji niż przeżył piekło...

Link to comment
Share on other sites

A propos eutanazji psów, to nie jest tak że można uśpić psa schorowanego (który cierpi na jakąś nieuleczalną chorobę czy po wypadku,aby skrócić męki) lub agresywnego, który już x raz z kolei kogoś pogryzł ???
Takie to dziwne, tak jak pisała Majkowska bierzesz psa ze schronu i pod igłę :shake: bo zaczął niszczyć lub jest inny niż opisywano... :-(

Link to comment
Share on other sites

To był sarkazm, żeby poddać eutanazji, ale faktem jest, że go zwrócić nie można, więc pewnie niektóre tak kończą :(. Z resztą miałam kiedyś 2 psy do adopcji , z którymi właściciel nie miał co zrobić, a wyjeżdżał do Anglii i znalazł weta, który by je uśpił.
W schronisku też usypiają zdrowe psy, jak nie ma kto za nie płacić. Najwyżej zmyślą jakąś przyczynę eutanazji.

Link to comment
Share on other sites

To ja wam coś odnośnie tego jeszcze napiszę co mi się przypomniało :

X lat temu koleżanka strasznie chwaliła się że będzie miała rasowego psa. Wiem mniej więcej o co chodzi w psach rasowych, rodowodach itd więc jej pytam, skąd , jak , gdzie i co. Na co koleżanka oznajmia mi że on nie będzie miał rodowodu tylko będzie taki na kolanka do kochania, i to nie z jakiejś wielkiej hodowli tylko na allegro ogłasza się pan co ma pieski hobbystycznie itd itd... Jak się okazało potem - zwykłe pseudo spod obory.
Więc tłukę koleżance- dziewczyno, myślże, nie przyczynaj się, no pomyśl ile psiaków czeka w schronie, ile rasowych nawet z prawdziwymi rodowodami, po co pseudo popierać...itp.
Koleżanka na to mi - aha, ok no masz rację. Net, adopcje, napisała tu, napisała tam, trochę jej też ja podrzuciłam propozycji psiaków - dzwoniła, pytała : odzew żaden albo " jestem panem i władcą tego pieska i musisz sobie na niego zasłużyć, dobry dom i miłość nie wystarczy". Zniechęciła się ale nie na tyle żeby odpuścić - pojechała do schroniska. Tam "obsłużyli" ją należycie : pieski są w boksach , proszę sobie wybrać.
Poszły z mamą, obejrzały pieski i wybrały sobie dużą rudą sukę - obraz nędzy i rozpaczy , wciśniętą w kąt, pogryzioną, przerażoną. Przytargały psa do domu, minął może miesiąc , pies pokazał ząbki. Najpierw to były opowiadania że warczy przy misce, że wchodzi na kanapę i nie pozwala się zrzucić, ktoś tam nad nią pracował nawet podobno, ale ciągle było coś nie tak... Potem ta osoba zrezygnowała z socjalizacji suki, bo stiwerdziła że to zbytnie zagrożenie i szkolenie nie przynosi efektów... Pamiętam jak koleżanka po szkole płakała błagając czy może te kilka godzin u mnie zostać aż jej mama nie wróci z pracy, bo ona boi się wrócić do domu i siedzieć tam zamknięta z tą suką. Suka atakowała całkiem znienacka , nawet w nocy gdy one spały potrafiła się rzucić matce do gardła - tyle że matka była dość krzepką kobietą i jakoś zawsze z takiego ataku wychodziła cało. Wkońcu padła decyzja - telefon do schroniska i po sukę przyjechali. Zwrot psa potraktowali jako przejaw nieodpowiedzialności, także na nowego psa nie mialy już co liczyć... Matka koleżanki podobno dzwoniła kilka razy co z tą suką się stało i rzekomo trafiła do kogoś i miała sie dobrze. Za to one zniechęcone tym wszystkim sprawiły sobie małego pieska z pseudohodowli - pamiętam go głównie z tego że strasznie się bał wszystkiego, miał łukowaty kręgosłup i krzywe łapy. Kiedyś po długim czasie spotkałyśmy się przypadkiem więc pytam jak się ma jej piesek - odpowiedziała mi tylko że pieska już nie ma bo zachorowal w bardzo mlodziutkim wieku i nie przeżył choroby :(

Link to comment
Share on other sites

Zauważyłam, że są ludzie, którzy mają ogromnego pecha do psów, niezależnie od tego, czy biorą rasowca, pseudorasowca czy kundla :roll: Miałam takich znajomych, których kolejne psy były chore, agresywne albo zachowywały się okropnie. Mieli pecha czy jakoś wybierali dziwnie te psy, to nie wiem... Ja ogólnie znam mnóstwo chorych rasowców, o wielu wadach genetycznych. Ale znam też ogrom pseudorasowców o ogromnej ilości chorób (głuchota, dysplazja, choroby nerek i serca). Ostatnio w ogóle odechciało mi się doradzać ludziom w kwestii psów... Fakt, że ze schroniska pies to kot w worku. I tutaj rozwiązaniem są DT - ale jeśli mają tak dzikie wymagania i z pogardą traktują ludzi, jak piszesz, to już w ogóle nie wiem co doradzać.

Ja też nie rozumiem, jak ktoś może brać sobie psa z miasta oddalonego o 600km, bo spodobały mu się zdjęcia. Mam czasem wrażenie, że to jest raczej chęć zainteresowania - robi się wielką akcję, angażuje mnóstwo ludzi, zbiera pieniądze na benzynę. Niektórzy lubią mieć wokół siebie taką zadymę :diabloti: Ja uważam, że jeśli ktoś chce naprawdę mieć psa, to znajdzie go blisko i pokocha. A jeśli ktoś nie umie dostać psa od DT a boi się schroniska, to może sąsiadów popytać, zawsze znajdzie się jakiś nieuświadomiony człowiek, który rozmnożył sukę przypadkiem i szczeniaki z takiego przypadku są całkiem w porządku.

A z tą suką to sprawa fatalna, ja bym się z nią nie cackała, niestety. Tyle psów o fajnych charakterach dziczeje w schroniskach i traci nadzieję... Po co utrzymywać przy życiu zwierzę niesocjalne, agresywne i niebezpieczne? Jakbyśmy mieli za mało psów, to można się bawić w resocjalizację i ratowanie każdego, nawet pieprzniętego, pieseczka. Ale psów jest nadmiar i będzie ich jeszcze więcej, nie ma czasu ani miejsca, żeby walczyć o każdego psa, nawet jeśli ten przejawia już jakąś degenerację...:roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='toyota']To był sarkazm, żeby poddać eutanazji, ale faktem jest, że go zwrócić nie można, więc pewnie niektóre tak kończą :(. Z resztą miałam kiedyś 2 psy do adopcji , z którymi właściciel nie miał co zrobić, a wyjeżdżał do Anglii i znalazł weta, który by je uśpił.
W schronisku też usypiają zdrowe psy, jak nie ma kto za nie płacić. Najwyżej zmyślą jakąś przyczynę eutanazji.[/QUOTE]

W sumie to może lepiej że odchodzą bez cierpienia, po prostu zasypiają, a nie "zdychają" gdzieś bez jedzenia, picia w męczarniach, pogryzione ,zapchlone i w ogóle ....

[QUOTE][B][I]Tyle psów o fajnych charakterach dziczeje w schroniskach i traci nadzieję[/I][/B]... Po co utrzymywać przy życiu zwierzę niesocjalne, agresywne i niebezpieczne? Jakbyśmy mieli za mało psów, to można się bawić w resocjalizację i ratowanie każdego, nawet pieprzniętego, pieseczka. [I][B]Ale psów jest nadmiar i będzie ich jeszcze więcej, nie ma czasu ani miejsca, żeby walczyć o każdego psa, nawet jeśli ten przejawia już jakąś degenerację...:roll:[/B][/I][/QUOTE]

Smutne ale prawdziwe :-(

Link to comment
Share on other sites

No właśnie... Czy takie psy o wadliwych charakterach należy ratować i socjalizować na siłę, czy jednak się nie "bawić" i usypiać, aby dać szansę innym, takim, które mają realną szansę na adopcję? Myślicie, że warto założyć kolejny dyskusyjny wątek na ten temat? Niestety, popieram Zmierzchnicę... Za dużo psów, za mało miejsca i pieniędzy, żeby dać szansę wszystkim :(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wasylek']W sumie to może lepiej że odchodzą bez cierpienia, po prostu zasypiają, a nie "zdychają" gdzieś bez jedzenia, picia w męczarniach, pogryzione ,zapchlone i w ogóle ....

[/QUOTE]



Aż dziwne, że większość ludzi przychodzi i tego nie widzi, tylko oglądają te psy jak zabawki w sklepie.

Edited by toyota
Link to comment
Share on other sites

Ja też jestem przeciwna "ratowaniu na siłę" psów po powaznych wypadkach /dramatyczne apele o pomoc finansową ,płatne hoteliki :angryy:.Ok kazde życie jest cenne ale uratowany i co dalej ....czy znajdzie dom ,ktory zapewni spełnienie wszelkich potrzeb takiego zwierzecia.
To samo z agresorami. Owszem trzeba dać szansę=ustalic przyczynę agresji i [B]rzetelnie ,uczciwie ocenić szanse na normalność[/B] jednak bardzo wątpię czy ktoś świadomy zdecyduje sie na adopcje takiego psiaka.Jak nie to ....dozywotnie skazanie na schronisko /taaa "raj dla zwierzat"/.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Ja też nie rozumiem, jak ktoś może brać sobie psa z miasta oddalonego o 600km, bo spodobały mu się zdjęcia. Mam czasem wrażenie, że to jest raczej chęć zainteresowania - robi się wielką akcję, angażuje mnóstwo ludzi, zbiera pieniądze na benzynę. Niektórzy lubią mieć wokół siebie taką zadymę :diabloti: Ja uważam, że jeśli ktoś chce naprawdę mieć psa, to znajdzie go blisko i pokocha. A jeśli ktoś nie umie dostać psa od DT a boi się schroniska, to może sąsiadów popytać, zawsze znajdzie się jakiś nieuświadomiony człowiek, który rozmnożył sukę przypadkiem i szczeniaki z takiego przypadku są całkiem w porządku.[/QUOTE]

O proszę, a ja 'zakochałam się' w psie w typie rasy której mieliśmy wziąć rodowodowego szczeniaka. Pojechałam po 'kundla' z ojcem, jego autem, spaliliśmy benzynę za własne pieniądze - zrobiliśmy w jedną stronę ponad 250km.
Dla mnie to jest kolejne wrzucanie wszystkich do jednego wora. Wychodzę z założenia że jeśli chcę psa w typie danej rasy to czemu nie, czy to znaczy że dana osoba lubi mieć wokół siebie szum? Jakoś wydaje mi się że lepiej wziąć psa w typie ze schroniska niż z pseudo... Jednak to tylko moje zdanie ;)

Co do 'wydawania psów' to też jestem w dziwnej sytuacji.
Znajoma chce wyłożyć na fryzjera, środki przeciwpchelne/kleszczowe i karmę bez-zbożową dla suki która miała niby trafić do nas na DT jak będzie z nią lepiej. Mieli do nas dzwonić tak 2-3 dni prędzej jak już będzie wiadomo co z nią (po wycięciu wielgachnego guza). Dziś piszę o sunie i co się okazuje? Dostajemy info że ta suka to sobie w zimę poradzi w schronie, ale jakaś tam inna (wiem o którą chodzi i się nie nadaje do domu gdzie są 3 inne psy).
Ogólnie jak już tak bardzo chcemy tą sukę to możemy sobie po nią do schroniska pojechać i podpisać papiery :roll:. Nie o dojazd chodzi - pomimo że kaukaz w komunikacji miejskiej to średnia frajda - tylko o podejście danych ludzi. Prędzej nie mieliśmy takich dziwnych sytuacji gdy braliśmy na DT, odbywało się to raczej w sposób: 'ta będzie pasować do stada i damy radę jej pomóc'.

Czy nie uważacie że zaczyna się robić lekka paranoja przy wyciąganiu psów do DT i ogólnie z adopcjami. Jak by tych psów było w ilości 1 na 10rodzin. Później czyta się apele o nowe DT, o adopcje. Tylko nikt nie myśli o tym ile DT (niby 'zachwalanych') przestało nimi być po takim potraktowaniu.
Czy nie lepiej było od razu napisać (prawie 2tyg. temu) że ta suka nie zostanie wydana na DT niż pisać że na pewno zadzwonią itp.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Litterka']No właśnie... Czy takie psy o wadliwych charakterach należy ratować i socjalizować na siłę, czy jednak się nie "bawić" i usypiać, aby dać szansę innym, takim, które mają realną szansę na adopcję? Myślicie, że warto założyć kolejny dyskusyjny wątek na ten temat? Niestety, popieram Zmierzchnicę... Za dużo psów, za mało miejsca i pieniędzy, żeby dać szansę wszystkim :([/QUOTE]

Kwestia sporna. Ja np uwazam że nie da się na tyle psa w warunkach schroniskowych ocenić żeby decydować o jego życiu. Zresztą to nie jest tak że rodzi się szczeniaczek i od razu jest degeneratem - niestety za większością psów z problemami stoi człowiek... Znam wiele psów , które były praktycznie nieadopcyjne z różnych powodów- a to przez agresję wrociły kilkakrotnie z adopcji, a to były chore czy stare - i nagle te psy znajdują najlepsze na świecie domy i nagle stają się częścią pięknej i wzruszającej historii o milości.


Dobra, to wychodzi teraz z tego co piszecie wniosek :
nie dyskryminujemy ludzi i każdy człowiek bez względu na wszystko ma prawo mieć psa.
Za to psy chore, stare, nie mogące sobie poradzić z rzeczywistością, zniszczone doświadczeniami albo poprostu nie mogące znaleźć domu - usypiamy żeby ich nie było za dużo.

[quote name='bejasty']Ja też jestem przeciwna "ratowaniu na siłę" psów po powaznych wypadkach /dramatyczne apele o pomoc finansową ,płatne hoteliki :angryy:.Ok kazde życie jest cenne ale uratowany i co dalej ....czy znajdzie dom ,ktory zapewni spełnienie wszelkich potrzeb takiego zwierzecia.
[/QUOTE]
A co proponujesz z takim psem zrobić?
Przykład - idziesz ulicą i nagle pędzący samochód rzuca Ci pod nogi psa, pies doznaje obrażeń,staje się kaleką - wiadomo że szanse na jego adopcję w jakiś sposób spadną choćby był młody i piękny. Nie masz możliwości tego psa zatrzymać, w schronisku zginie - wieziesz psa do weta i usypiasz?



Nim wzięliśmy ze wsi naszego kundla upatrzyłam sobie w schronisku sukę. Namawiałam moją mamę na psa i kiedy się zgodziła zaczęłam szukać mojej upatrzonej suki - została uśpiona, bo była stara, chora i siedziała w schronisku już za długo :(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...