Jump to content
Dogomania

Komu nie sprzedalibyście/nie wyadoptowalibyście psa? - dyskusja o odpowiedzialności


zmierzchnica

Recommended Posts

Akurat na FB Niechcianych i Zapomnianych było kilka dni temu ogłoszenie grzecznościowe - pani szuka DT/DS dal 11 szczeniąt w róznym wieku znalezionych na Mazurach w lesie, w pudle. 2 od ręki uśpione, bo miały około 2 dni, a tak to chyba od 3 tygodni do 2-3 miesięcy. Zapewne rózne mamy, a jedno gospodarstwo. Ręce opadają. Tak mi się przypomniało. Głównie suczki były.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1.1k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Witam:)
ja mam takie pytanko- co myslicie o adopcji psa przez pary spodziewajacych sie dziecka? lepiej po czy przef pojawieniem sie malenstwa? kolezance odmowiono adppcji psa tylko dlatego ze jest w ciazy i zastanawiam.sie czy slusznie
Moim zdaniem lepiej przed i poznac psa zanim trn pozna dziecko...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Panna Cotta']Witam:)
ja mam takie pytanko- co myslicie o adopcji psa przez pary spodziewajacych sie dziecka? lepiej po czy przef pojawieniem sie malenstwa? kolezance odmowiono adppcji psa tylko dlatego ze jest w ciazy i zastanawiam.sie czy slusznie
Moim zdaniem lepiej przed i poznac psa zanim trn pozna dziecko...[/QUOTE]

zależy który miesiąc ciąży i w jakim wieku psiak...bo w połowie ciąży i np adopcja szczeniaka to dla mnie średnio trafiona opcja...3/4 czasu poświęca się wtedy dziecku, a pies idzie przeważnie w odstawkę, młodemu psu ciężko to zrozumieć niestety....Co innego kiedy jest na początku ciąży , np 2 miesiąc dipiero i chcą adoptować już starszego psiaka, 2-3 lata wtedy bym dała szansę takim ludziom.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Rinuś']W schroniskach powinno się usypiać stare i chore psy, które wiadomo, że mają 10% szans na znalezienie nowego domu.... [/QUOTE]

Mam dość mieszane uczucia, ale zasadniczo zgadzam się z Tobą.
Tylko powiem szczerze, że gdybym sama osobiście musiała podjąć taką decyzję to... byłoby kiepsko. Moja pierwsza psina została uśpiona w domu, na moich własnych kolanach, i pomimo tego, że minęło już dobrych parę lat, nie jestem w stanie tego zapomnieć.
W sumie można ponownie powrócić do punktu wyjścia, że tych chorych, starych zwierząt nigdy by w schronie nie było gdyby nie pogłębiająca się stale ludzka znieczulica i głupota.

Link to comment
Share on other sites

Niestety trzeba wziąć poprawkę na to, ze np. ciąża może nie przebiegać książkowo, ze można wylądować w połowie w szpitalu - poznałam na OCP dziewczynę, która w efekcie powikłań urodziła w 27. tygodniu, 3 miesiące potem w szpitalu z dzieckiem, maluch przeżył na szczęście. Kto może to przewidzieć? Według mnie po ciąży, jak dziecko ma rok - dwa, a nie planuje się kolejnego, to ok, ale absolutnie nie w trakcie ciąży, to jest zbyt nieprzewidywalny okres niestety. Piszę sama z perspektywy osoby, która poprzednio w 35. tygodniu wylądowała w szpitalu z puchnacymi nogami, a teraz też nie wiem, co i kiedy mnie czeka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Panna Cotta']Witam:)
ja mam takie pytanko- co myslicie o adopcji psa przez pary spodziewajacych sie dziecka? lepiej po czy przef pojawieniem sie malenstwa? kolezance odmowiono adppcji psa tylko dlatego ze jest w ciazy i zastanawiam.sie czy slusznie
Moim zdaniem lepiej przed i poznac psa zanim trn pozna dziecko...[/QUOTE]

Zależy od wielu czynników, od doświadczenia z psami, od danego osobnika i jego charakteru, od wieku jakiego w jakim ten pies miał by być itd.
Jednak jeśli to miał by być szczeniak, a dziecko 'już prawie jest' to ... nie oddałabym takiej parze psa. Moi rodzice brali psa jak miałam rok, uważam że to jest dobry czas. Dzieciak wychowuje się z psem, a psu ma się już chwilę żeby mu poświęcić.

Inną sytuacją jest gdy mamy już psa i zajdziemy w ciążę - wtedy trzeba bardzo dobrze psa przygotować na przyjście dziecka i wyznaczyć granicę jego zachowania.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Niestety trzeba wziąć poprawkę na to, ze np. ciąża może nie przebiegać książkowo, ze można wylądować w połowie w szpitalu - poznałam na OCP dziewczynę, która w efekcie powikłań urodziła w 27. tygodniu, 3 miesiące potem w szpitalu z dzieckiem, maluch przeżył na szczęście. Kto może to przewidzieć? Według mnie po ciąży, jak dziecko ma rok - dwa, a nie planuje się kolejnego, to ok, ale absolutnie nie w trakcie ciąży, to jest zbyt nieprzewidywalny okres niestety. Piszę sama z perspektywy osoby, która poprzednio w 35. tygodniu wylądowała w szpitalu z puchnacymi nogami, a teraz też nie wiem, co i kiedy mnie czeka.[/QUOTE]
hmm, ale ta kobieta ma też partnera prawda? A co mam zrobić np ja, która ma jednego psa a planuje drugiego, to co nie mam mieć psów bo być może ciążę spędzę w szpitalu? Wydaje mi się, że nie powinno się też tak na to patrzeć...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Rinuś']hmm, ale ta kobieta ma też partnera prawda? A co mam zrobić np ja, która ma jednego psa a planuje drugiego, to co nie mam mieć psów bo być może ciążę spędzę w szpitalu? Wydaje mi się, że nie powinno się też tak na to patrzeć...[/QUOTE]

Wiesz, spoko jak to jest pies już w wieku kiedy wytrzyma 8h bez sikania. Ale w przypadku szczeniaka, to nawet partner może mieć ciężko :roll: Ja byłam po cesarce i cały dom spadł na mojego męża. Miał 3 tygodnie urlopu, więc się dało, a pies był odchowany. Ale gdybyśmy mieli wtedy szczyla,a mój małż musiałby chodzić do pracy, to czarno to widzę :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='magdabroy']Wiesz, spoko jak to jest pies już w wieku kiedy wytrzyma 8h bez sikania. Ale w przypadku szczeniaka, to nawet partner może mieć ciężko :roll: Ja byłam po cesarce i cały dom spadł na mojego męża. Miał 3 tygodnie urlopu, więc się dało, a pies był odchowany. Ale gdybyśmy mieli wtedy szczyla,a mój małż musiałby chodzić do pracy, to czarno to widzę :shake:[/QUOTE]
Dlatego napisałam, że szczeniaka też nie widzę w takim komplecie :) tylko dorosłego psa :)

Link to comment
Share on other sites

Rinuś, jeśli para ma np. rodzinę w bliskiej okolicy, która zajmie się szczylem, czy młodym psem, nie ma problemu. Po prostu patrzę z perspektywy kogoś, kto siedział w szpitalu, a mąż najpierw szedł do pracy, potem do mnie, przynosił mi jedzenie, bo w szpitalu było absolutnie niejadalne, a dopiero wieczorem dobijał do domu. Wróciłam ze szpitala i musiałam leżeć - gdyby w domu był pies, który musiałby wyjść, miałabym poważny problem. Co innego, kiedy pies jest z nami już powiedzmy rok, znamy go, on zna nas, jest wychowany, nauczony, a co innego, jak mamy go 3-4 miesiace i nagle zdarza się w pewnym stopniu możliwa do przewidzenia sytuacja ekstremalna.

Nie wiem, my nie mamy teraz psa, bo widzę, że przy dwójce pies by miał po prostu zbyt ciężkie życie. Dziecko ma kontakt z psami rodzinnymi, ale nie wyobrażam sobie dodatkowego obowiązku w postaci tych trzech spacerów przy noworodku, kiedy podpieram się nosem po nieprzespanej nocy. A jeśli jeszcze pies np. nie toleruje innych psów i muszę kluczyć (mamy takiego w rodzinie), to już serio jest niefajnie. Narasta frustracja, idealne warunki do np. depresji poporodowej (o której co nieco wiem, bo sama ją przechodziłam, a córka znajomej w jej efekcie popełniła samobójstwo kilka miesięcy po urodzeniu dziecka). Naprawdę w takiej sytuacji to musi być pies dobrze znany, ułożony, łagodny, bezproblemowy - skąd gwarancja, ze np. młodziak ze schronu taki będzie? Przecież to jednak jest loteria.

Link to comment
Share on other sites

Wyladowacc w szpitalu moze kazdy bez wzgledu nna wiek plec i czy ciaza czy nie. osobiscie mam psa tzw oaze spokoju. Do zabawy ma chcec na 5min, spokojny w domu i na spacerach, przyjazny, woli spac niz szczekac i niszczyc kapcie. i ze schroniska. kolezanka po.urodzeniu psa w koncu zaadoptowala, minelo kilka lat i tworza fajna rodzinke a dziecko to oczko w glowie psa.
Z moim psem mysle ze problemh nie bede miec jak urodze ale jak pies to isnty szatan to fakt- tez uwazam ze moze byc problem.

Link to comment
Share on other sites

Panna Cotta, no właśnie - masz psa, którego znasz, którego wychowałaś, to jest troszkę inaczej. Jak dla mnie jeśli chce się mieć psa, a planuje się dziecko, to psa albo przed ciążą, albo po tym najcięższym okresie po porodzie. Inaczej po prostu szkoda psa. Pamiętam, jak znalazłam szczeniaka haszczaka w sklepie, jak byłam w ciąży. Został w tym sklepie, zaopiekowały się nim sprzedawczynie, znalazł dom. Ja bardzo chciałam go wziąć, ale wiedziałam, ze to skrajna głupota z mojej strony i mój egoizm, spełnienie zachcianki. Teraz też mam takie dni, siedzę w domu sama, nudze się jak mops, bardzo bym chciała mieć powody do spacerów, ale że to już 23 tydzień, zaczyna mnie boleć przy chodzeniu (córka naciska na nerwy i bolą między innymi pachwiny), więc mam za dużo nie lazić. Pies by się nudził po prostu. Po 15 Młody wraca ze żłoba, zaczyna demolkę, ja latam i pilnuję, zeby się nie zabił realizujac swoje super pomysły, a pies by chyba oszalał od tego harmidru. Młody podrośnie, Młoda też, to będą psy, a dzieci będą miały swoje obowiązki wobec nich. Teraz dziecko jest zbyt niedelikatne i żal mi np. psów mojej mamy, jak on je napastuje - oczywiście my cały czas pilnujemy, żeby nie przegiął, ale i tak wiadomo, złapie za sierść, nadepnie niechcący na ogon, zacznie grzebać w misce itd.

Link to comment
Share on other sites

Odnośnie ciąży , to my mieliśmy psa i gdy miał jakoś rok to zaszłam. Psa mamy niebylejakiego bo to pointer także daje czadu. Jest przede wszystkim cholernie energiczny i dzień bez biegania to dla niego katusze. Całą ciążę pracowałam (często po 12,5 h), a w wolne dni wybiegiwałam psa. Praktycznie do samego końca z psem chodziłam dużo,a pojawienie się dziecka nie sprawiło że chodzić z nim przestałam.
Podejmując się psa trzeba zdawać sobie sprawę co się z tym wiąże - jeśli ktoś się na to w pełni rozumiejąc to pisze to wydaje mi się że psa może mieć. Choć też jak tu bodajże Rinuś napisała - wzięcie szczeniaka gdy ma się już tuż tuż narodzić dziecko może przerodzić się w koszmar : opanować i to i to nawet z pomocą rodziny często nie jest takie jakby się chciało.
Nasza córeczka obecnie ma 4 mce a pies ok 2 lat. Bardzo dobrze nam się wspólnie żyje i gdyby mi kto teraz powiedział że trzeba było poczekać jak dziecko mi dorośnie a dopiero brać psa to bym sie w głowę popukała. Zresztą wydaje mi się że roczne czy 2-letnie dziecko zajmuje znacznie wiecej czasu niż taki przesypiający cały dzień noworodek. Obecnie u mnie jest tak że usypiam Kinię i zostawiam w domu tżta - on czyta sobie wtedy książkę czy ogląda tv będąc w pogotowiu jak mała się obudzi, a ja idę z psem. Mam na to jakieś 3 godziny, bo tyle mała przesypia - czasem wracam a ona śpi nadal :) Na spacer zabieram i wózek i psa - siadam z małą na ławeczce w parku a pies sobie biega, potrafimy tak kilka godzin. Dzięki psu też często wychodzę mimo że gdybym nie musiała to bym nie wyszła - mała wtedy też ma spacerek.
Myślę też że gdy pies będzie widział jak dziecko na jego oczach dorasta jakoś lepiej przyjmie do wiadomości fakt pełzającego po podłodze piszczącego malucha. Znając jego pobudliwość to bałabym się reakcji jakbym nagle mu pokazała takie zjawisko :D
Jedną wadę ma nasz pies - jest dla dziecka za duży i za energiczny. I wydaje mi się że dziecko z niego za dużo pożytku nie będzie miało - jak w domu będzie jak najbardziej do przytulania i zabawy, tak na spacerku to już go nie poprowadzi, nie opanuje jego mani wąchania itd. Ale to już inna kwestia którą rozwiążemy jak córcia nam podrośnie ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Rinuś']hmm, ale ta kobieta ma też partnera prawda? A co mam zrobić np ja, która ma jednego psa a planuje drugiego, to co nie mam mieć psów bo być może ciążę spędzę w szpitalu? Wydaje mi się, że nie powinno się też tak na to patrzeć...[/QUOTE]

dlatego generalnie dobrze jest mieć kogoś, kto zajmie się psem w razie co. nie mam tu na myśli chłopaka/męża, bo może być tak, że i on nie miałby czasu. my mamy rodziców, do rodziców TŻ można psy podrzucić i mogą tam mieszkać(są do tego przyzwyczajone, nie byłyby w szoku), moi bez problemu przyjechaliby wyprowadzić psy. łatwiej jest też jak się mieszka w domu z ogrodem, bo wystarczy psom otworzyć drzwi, jakiś czas bez spacerów mogą żyć.

Link to comment
Share on other sites

Gdybyśmy mieli psa, zanim zaszłam, też by mi to pasowało - niestety wtedy pracowaliśmy bardzo dużo, nie było nas po 12h plus 2h na dojazdy, na dodatek w centrum małego miasteczka, w kawalerce, bez parku w okolicy. Teraz mamy 3 pokoje, obok lasek, parki, dalej półdzikie pola.
Jak Młody się urodził, mieszkaliśmy u mojej mamy z dwoma psami, oba starsze, ułożone, mieszkaliśmy tak prawie pół roku, a psy brały udział absolutnie we wszystkim wokół dziecka. Dziecko się fajnie przy nich rozwijało, a ja nie byłam sama w domu, bo moja mama miała po narodzinach Wita wakacje (pracownik akademicki). Mąż do 18 w pracy, w pewnym momencie 2 tygodnie w Niemczech - gdybym była sama z dzieckiem i psami, dla mnie to by był problem. Teraz, jak Wit jest większy, regularnie wpadamy w odwiedziny, Młody kocha psy, a psy kochają jego. Tylko niestety u niego wyczucia brak.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']dlatego generalnie dobrze jest mieć kogoś, kto zajmie się psem w razie co. nie mam tu na myśli chłopaka/męża, bo może być tak, że i on nie miałby czasu. my mamy rodziców, do rodziców TŻ można psy podrzucić i mogą tam mieszkać(są do tego przyzwyczajone, nie byłyby w szoku), moi bez problemu przyjechaliby wyprowadzić psy. łatwiej jest też jak się mieszka w domu z ogrodem, bo wystarczy psom otworzyć drzwi, jakiś czas bez spacerów mogą żyć.[/QUOTE]
Ja jak tak się dobrze zastanowić to jestem w czarnej d....
Moi rodzice mojego psa by wzięli ale moj pies jest na tyle genialnie wyszkolony że nie umie chodzić na smyczy. Ojcem miota po krzakach więc ojciec za nim nie przepada, mamuśka weźmie go chętnie ale jest po operacjach oczu, ma cukrzycę więc albo spada jej cukier i wpada z nim w krzaki i tam leży aż jej kto nie znajdzie, albo pękają jej szwy i ...nie wiem co, ale coś makabrycznego się dzieje. W dodatku moi rodzice są tak miękkutcy dla pieska że nawet jak założę psu kolczatkę to potrafi nimi wywijać na wszystkie strony bo i tak mu nic nie grozi.
Znajomych mam mało psiolubnych, a Waldek jest żywioł - trzeba wiedzieć jak się nim obsłużyć i jak z nim postępować, w dodatku jest mięczakiem, więc go łatwo złamać. Kiedyś zostawiłam koleżance klucze do mieszkania żeby w razie jakby go wyprowadziła, ale okazalo się że przekręciła zamek w drzwiach i ...uciekła słysząc ujadanie mojego psa :D
Hodowczyni raz go wzięła i teoretycznie powinno mu być tam dobrze, bo i ogród i znajome psy, a wrócił jak nie nasz - łeb w dół, zmartwiony, strapiony, jakby go ktoś cały dzień psychicznie gnębił.
Waldek bardzo przeżywa rozłąkę z nami, więc wolę już go przetrzymać w domu (aż np tż nie wróci z pracy) niż zostawiać u kogoś czy powierzać na spacer.
W pogotowiu zawsze mam nr do pettsiterki, która w repertuarze wyprowadzania ma pointery i która trochę szkoli, więc jakby co Waldka w delikatny sposób unormuje nie tworząc mu szramy na psychice. Ale i tak jak mam komuś psa powierzyć to zawsze jednak dcyduję się na pozostawienie go w domu.
Teoretycznie jest psem bezproblemowym, a jednak...

Wygląda na to że nie powinnam się decydować na psa. A jednak go mam i całkiem mi nieźle z nim ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Panna Cotta']Wyladowacc w szpitalu moze kazdy bez wzgledu nna wiek plec i czy ciaza czy nie. osobiscie mam psa tzw oaze spokoju. Do zabawy ma chcec na 5min, spokojny w domu i na spacerach, przyjazny, woli spac niz szczekac i niszczyc kapcie. i ze schroniska. kolezanka po.urodzeniu psa w koncu zaadoptowala, minelo kilka lat i tworza fajna rodzinke a dziecko to oczko w glowie psa.
Z moim psem mysle ze problemh nie bede miec jak urodze ale jak pies to isnty szatan to fakt- tez uwazam ze moze byc problem.[/QUOTE]

Dokładnie w każdym momencie możemy wylądować w szpitalu, grunt to mieć to zaplecze pomocy w rodzinie czy przyjaciołach - ja je na szczęscie mam i wiem, że w razie co mam na kogo liczyć. tutaj chodziło o adopcję z DT tak? No to nie widzę problemu jeśli chodzi o argument że nie wiadomo jaki jest pies, no bo przecież DT przez dany okres czasu jest w stanie zaobserwować zachowanie psa prawda? czy jest nadpobudliwy, czy szybko się uczy itd.
Kwestia tylko dobrania chyba psa do tej właśnie rodzinki, ADHD bym nie dała do rodziny z małym dzieckiem, ale spokojnego psa czemu nie? Tylko tutaj warunek, że do porodu musi być dalej niż 2 miesiące aby pies przywykł do nowej sytuacji i aby nowa rodzinka spokojnie go przygotowała na nadejście nowego członka rodziny.

Link to comment
Share on other sites

No i nie małego szczeniaka tuż przed planowanym rozwiązaniem- no nie ukrywajmy, szczenię wymaga wychowania, cierpliwości, czasu, zdarza mu się nalać i nie tylko.... przy jednoczesnej opiece nad niemowlakiem może być ciężko. Nie mówię, że na pewno by sobie ludzi nie poradzili, ale jednak frustracja, zmęczenie może się odbić na psie. Najlepiej to jednak minimalnie chociaż rozłożyć w czasie, albo pies ciut wcześniej żeby był w miare ogarnięty jak dziecko się pojawi, albo pies trochę później, jak już mama odżyje po porodzie i rodzice "ogarną" opiekę nad potomkiem....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']No i nie małego szczeniaka tuż przed planowanym rozwiązaniem- no nie ukrywajmy, szczenię wymaga wychowania, cierpliwości, czasu, zdarza mu się nalać i nie tylko.... przy jednoczesnej opiece nad niemowlakiem może być ciężko. Nie mówię, że na pewno by sobie ludzi nie poradzili, ale jednak frustracja, zmęczenie może się odbić na psie. Najlepiej to jednak minimalnie chociaż rozłożyć w czasie, albo pies ciut wcześniej żeby był w miare ogarnięty jak dziecko się pojawi, albo pies trochę później, jak już mama odżyje po porodzie i rodzice "ogarną" opiekę nad potomkiem....[/QUOTE]

Zdecydowanie tak :)
Co jeszcze mogę dodać z własnego doświadczenia - gdy rodzi się dziecko to pies wcale nie musi być dodatkowym kłopotem ( " o jezu... tyle roboty a temu się sikać teraz zachciało..."). Mnie np bardzo dużo dało to że miałam wtedy psa, siedząc cały dzień z dzieckiem i będąc psychicznie non stop obciązona a przy tym padająca na pysk jak wyszłam na tą godzinę z psem do parku to wręcz odżywałam i wracałam do domu nowiuteńka :) Nie mówiąc o tym że ruch i spotkania z psiarzami odciążają psychicznie bardzo.

Choć tu w temacie szczeniaka przed rozwiązaniem nie ograniczałabym się tylko i wyłącznie do szczeniora - bo przecież adoptowany dorosły pies też wymaga jakiegoś tam nakładu pracy i poświęcenia. Szczególnie że wszystkie złe cechy których nie było lubią wychodzić po jakimś czasie dopiero ;)

A co myślicie o adopcji przez osoby chore, kalekie lub też lekko upośledzone ?
Pamiętam jak poszłam po raz pierwszy do schroniska to pierwszy obrazek jaki zobaczylam to była kobieta powyginana, mająca przeróżne tiki, mówiąca dziwnym głosem i trzymała na smyczy dość dużego ale krótkonożnego pieska (taki owczarek na jamniczych łapach, ale z 20 kg minimum miał jak nie więcej). W pierwszym momencie pomyślałam sobie że go oddaje, ale piesek był dziwnie zbyt szczęśliwy, szalał, skakał, cieszył się jak wariat, kilka razy jej wypadł z rąk i gonił po całym schronisku. Potem dowiedziałam się że pani go właśnie adoptowała i ma już kilka piesków ze schroniska. I nie chcę źle o niej napisać, ale po jej wypowiedziach wydało mi się że psychicznie też lekko upośledzona jest... Strasznie wzruszył mnie ten widok, przekochane to było jak ona z tym psem tam na tym korytarzu skakała, piszczała, dopiero po kilku latach zastanowiłam się czy aby napewno bym w 100% zaufała osobie która ma jakaś psychiczną chorobę stwierdzoną...
A znam takie i psy mają. Czasem je gubią jak stracą nad sobą kontrolę, czasem nie mogą z nimi trafić do domu, czasem się wobec nich dziwnie zachowują...ale mają mimo to psy i ktoś im te psy wydaje.

Spotkałam też kiedyś bezdomnego. Przyszwędał się do niego pies, pokaleczony, możliwe nawet że po jakimś wypadku i ten starszy pan troszczyl się o niego jak mógł - luksusu mu nie zapewniał bo sam domu nie miał i koczował z nim w przeróżnych miejscach, ale kiedy zimno było to starą kurtką go nakrył i ostatnią kromką chleba się podzielił. Pan sam był chory, coś popijał też... Poznałam go podczas wielkiej osiedlowej afery kiedy to dobroduszne panie odbierały mu pieska. Pamiętam że płakał straszliwie i błagał żeby jego największy przyjaciel trafił najlepiej jak się da - cierpiał straszliwie ale zgodził się na zabranie pieska jeśli tylko miało być mu dobrze. Oni naprawdę byli ze sobą zżyci, Pamiętam że z pieskiem były hece straszne bo jak już go odebrały to cierpiał okropnie depresję, przestał jeść i leżał w kącie , w dodatku te panie niebardzo miały co z nim zrobić jak się okazało...Ale odebrały mu go, bo przecież bezdomny psa mieć nie może.
Teraz pod katem wątku przypomniałam to sobie i zastanawiam się co ja bym zrobiła...

Link to comment
Share on other sites

A to bardzo szeroki temat ;)

Osoba upośledzona- może to być zarówno lekko opóźniony człowiek, który powiedzmy da sobie radę z mało skomplikowaną pracą i jest zdolny do samodzielnego zadbania o siebie i o psa, a także ktoś kompletnie niezdolny do jakiegokolwiek samodzielnego funkcjonowania.

Jeszcze trudniej z chorobą psychiczną ;) - czy ktoś kto miał jeden epizod depresji jest chory, czy dopiero ktoś kto się leczył kilka lat w szpitalu, a może ktoś kto ma schizofrenie? Inna sprawa, że u nas wogóle wszelkie problemy psychiczne są straszliwie stygmatyzujące... i bardzo dużo osób się za chiny ludowe nie przyzna, że kiedykolwiek wylądowało u psychiatry, albo co gorsza- nie pójdzie do "takiego" lekarza z obawy przed odrzuceniem przez otoczenie.
Z wieloma zaburzeniami da się żyć w miarę lub zupełnie normalnie, czasem wprowadzając pewne zmiany w życiu. Zresztą- znam co najmniej kilka dogomaniaczek, i to tych ze sporym stażem, fantastycznych osób, które miały, czy mają problemy - i w funkcjonowaniu i w pomaganiu im to nie przeszkadza.
BTW pies może stać się najgenialniejszym terapeutą, szczególnie w przypadku depresji, ChAD, czy np nerwic i lęków. I w niektórych krajach przyznaje się status psa asystującego psu, który jest towarzyszem np osoby z lękami, dzięki czemu może ona pokonać swoje lęki związane np z wyjściem z domu itd. U nas niestety ciągle jeszcze nie am takiej możliwości....

Oczywiście są choroby psychiczne, przy których nie powinno się mieć psa, jeżeli zaburzenia są zbyt utrudniające realną ocenę sytuacji, funkcjonowanie... niestety także depresja niesie ze sobą ryzyko, zarówno takie że osoba z ostrym epizodem może nie być w stanie się psem zająć jak i takie, że w pewnym momencie odbierze sobie życie (przy czym osobiście uważam, ze posiadanie zwierząt może temu w dużym procencie zapobiec). Są i takie zaburzenia, które prowadzą w konsekwencji do tragedii zwierząt, od zbieractwa, po różnego rodzaju urojenia :(

W sumie- każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie, a poza tym, cóż, większości chorób, czy zaburzeń psychicznych tak naprawdę nie widać w kontakcie z daną osobą.......

Bezdomni- tu też ciężko coś jednoznacznie powiedzieć i raczej trzeba patrzeć na daną osobę, a nie na ogół. Są tacy, co o psa dbają niesamowicie, są i tacy, co to muchy nie powinni mieć pod opieką. Na pewno nie skreślałabym bezdomnego czy "nurka" jak właściciela psa, a już na pewno nie byłabym za odebraniem mu zwierzęcia, jeżeli jest ono zadbane, zaopiekowane i związane emocjonalnie z opiekunem. W przypadku opisanym przez Majkowska, te panie, skoro tak chciały pomóc, to może lepiej zrobiłyby wspierając utrzymanie psa- np poprzez zafundowanie szczepienia, badań, czy lepszej karmy.....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Vectra']takie podrostki i owszem [/QUOTE]
i 2 lata w pierdlu :diabloti:
warto by było choć ociupinkę znać polskie prawo w tej kwestii - polecam lekturę Ustawy o Ochronie Zwierząt

EDIT: A za wszelkie sprawy nie należy zabierać się od tzw. "dupy strony". Wystarczyłoby wprowadzić nakaz sterylizacji domowych zwierzaków, przy obowiązkowej rejestracji zwierza, za nie przestrzeganie tego dosrać 10 000 kary na poczet pro-zwierzęcej organizacji i szybciutko ludzie by przestali bezmyślnie dopuszczać do rozrodu zwierząt. To ludzie ponoć mają najlepiej wykształcone mózgi i to oni mają OBOWIĄZEK ich używać. Eutanazję to bym raczej przewidywała dla bezmyślnych debili ;)

Edited by Gibutkowa
Link to comment
Share on other sites

Według mnie w Polsce bezdomność osiągnęła taki level, że samo znakowanie i sterylka to za mało, żeby ogarnąć ten bajzel. Trzeba działać i z zapobieganiem, jak i "z dupy strony, czyli zmniejszaniem przepełnienia schronisk na już, eutanazją części zwierząt. Zatrzymanie rozrodu nie sprawi, że zniknie ta powódź bezdomniaków, która już jest w schroniskach i na ulicach. A nakaz sterylizacji domowych zwierzaków pod karą 10 000 zł na szczęście długo jeszcze pozostanie w snach ekooszołomów.

Link to comment
Share on other sites

O nie Martens, to jest pierwsza Twoja wypowiedź, z która się nie mogę zgodzić ! Nie rób mi tego ;).

Weź pod uwagę, że psy tak naprawdę krótko żyją i z tego względu są w perspektywie nowe fajne domy, które stracą pupili.

Można by ogarnąć sterylizacje na większą skalę poprzez akcje uświadamiające społeczeństwo (to powiedzmy się dzieje), ale i bardziej konkretne działania jak dofinansowanie lub nawet refinansowanie ze strony gmin, nakaz prawny, do którego część społeczeństwa na pewno by się dostosowała, sądzę, że dobrym pomysłem byłaby taka propozycja - wysterylizuj swojego psa, a będziesz zwolniony dożywotnio z płacenia podatku za niego. Moim zdaniem korzystna oferta dla obu stron, zarówno dla właściciela, jak i dla gminy.

Jeśli by się to udało, to wówczas w perspektywie kilku lat powinna być widoczna poprawa w ilości zwierząt w schroniskach.

Nie mówiąc już o tym, że oczywiście w schronach powinna być sterylizacja, bo u nas np. nie ma sterylizacji suk. Dopiero jedna gmina wymusiła na schronisku, więc schron wysterylizował kilkanaście suk. A tyle to czasem jednego dnia trafia do schronu, tyle tylko, że z różnych innych gmin, więc nie są sterylizowane.

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Masz rację.Problem eutanazji zwierząt bezdomnych powróci.Jest ich za dużo,problem nadpopulacji bezdomnych psów i kotów powróci..I staną obrońcy zwierzat przed dylematem,a taką decyzje trzeba będzie podjąć w kraju w,którym ku mojemu przerażeniu zamyka sie schroniska..Ja tego momentu nie doczekam..
Elżbieta

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...