Jump to content
Dogomania

PatBull


Pani Profesor

Recommended Posts

Nie moge pojąć czym kierują się beztroscy właściciele piesków, które są upierdliwe i narażają się na zjedzenie przez drugiego. Może nie kochają swoich piesków? :niewiem:

Brawa dla Pata, że nie pokazał swoich umiejętności, bo ja dostaję piany, gdy jakiś piesek gwałci mojego, a ten bezradnie stoi jak kołek.

Link to comment
Share on other sites

Odpięłabym wtedy chyba mojego , wrzeszcząc " to dobrze, że to szczeniak, nie obroni się, a mój musi go wychować!!" ;)

Ja kilka dni temu idę z psem, mokro, idzie gość, widze że na mój widok podskoczył, jego psu się oczy zaświeciły, ale twardo włazi na wąski chodnik gdzie ja już jestem i lezie na mnie zamiast zaczekać... Włażę więc na trawnik ślizgając się na gównie, jego piesek się naburmusza, ja pieska przy nodze, już się minęliśmy i nagle grrrr, tamten Waldka zębami za dupę... Syknęłam tylko " psa pan prowadzić na smyczy nie umie?" ...
Skąd ci ludzie się urywają?
Z kolei nad nami mieszka west, drze mordę 24/24 , puszczają go bez smyczy. Siedzę kiedyś w domu , uśpiłam młodą, siadam do herbaty i słyszę że pod moim oknem szczeka ten west. Wlazł mi pod balkon i ujada do Waldka, a za nim stoi chłopczyk i go woła... Mówię do dziecka " ale czemu ty wchodzisz komuś do ogródka z psem?" , a dzieciak nic, pieska zostawił, poszedł. Z 15 minut to gówno szczekało, już nabrałam zimnej wody do wiadra, ale poleciał na szczęście...

Link to comment
Share on other sites

zimnej wody do wiadra...

anegdotka z cyklu "życie profesorki" - moja świętej pamięci ukochana krejzolska babcia wylała czajnik wody na staruszkę, która kradła jej z przyblokowego ogródka bukszpan... :D :D :D
oczywiście uraczyła tą opowieścią całą rodzinę na świętach, przy stole - tylko ja i ojciec rechotaliśmy :diabloti:

a odnośnie sytuacji z psem, to nie miałam najmniejszego zamiaru odpinać Patryka, nawet nie wydłużałam mu smyczy, bo raz, że nie chciałam, żeby przetyrał małego (choć "należało mu się", ale to nie moja rola go ogarnąć), a dwa, że nie chcę mu dawać przyzwolenia na wyskoki, bo skoro raz pozwolę, to czemu następnym razem karcę?

tak naprawdę nie poirytowałam się mocno, to nie była akcja stulecia, bo maluch był na swój sposób sympatyczny (jedno stojące ucho :loveu:) i widać było, że on nie za bardzo wie jak tu podejść, no a że skoczył...no skoczył, Pat się nie nakręcił do mordu tylko odganiał, potem zrobiło się goręcej, jak maluch za nami dzielnie kroczył, ale na szczęście sobie poszedł.

do baby nie było co krzyczeć, to był człowiek-marazm i nie zależało jej na tym psie, jakby zależało, to by wstała i po niego podeszła (kilkanaście metrów).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Jakby piesio przeholował to bym go pewnie przepłukała :D
Robię się ostatnio coraz okrutniejsza ;)


Babka od nas z osiedla wylała gar wrzątku na faceta który rozganiał pod jej oknami koty i gołębie które dokarmiała.....:shake:[/QUOTE]

a Wy w końcu przejęliście ten przyblokowy ogródek dla siebie?

Link to comment
Share on other sites

Właśnie jeszcze nie , to też wszystkie osiedlowe ozdóbki włażą tam na kupkę i już odkryły że jak naszczekają w balkon to tam się pojawi duży biały... No i tłucz teraz własnemu psu do łba że się nie ujada bez potrzeby jak poł dnia rozrywka jest zapewniona ( a z boku, tuż obok Kinki okna jeszcze drze się histerycznie owczar).
Jestem serio chyba szalona, ale drażni mnie szczekanie psów. Takie bez potrzeby rzecz jasna.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']
Jestem serio chyba szalona, ale drażni mnie szczekanie psów. Takie bez potrzeby rzecz jasna.[/QUOTE]

Mnie też (własnych najbardziej, więc w razie niepotrzebnego darcia jadaczki są uciszane natychmiast) :roll: I zupełnie nie pojmuję, jak ludziom nie przeszkadza, że ich własny kundel drze ryja, bo coś tam - ludzie potrafią iść i ignorować takie zachowanie przez cały spacer, względnie rzucić coś w stylu "ojejciu, już cichutko, taki odważny jesteś, hihi" aaaaargh :splat:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Mnie też (własnych najbardziej, więc w razie niepotrzebnego darcia jadaczki są uciszane natychmiast) :roll: I zupełnie nie pojmuję, jak ludziom nie przeszkadza, że ich własny kundel drze ryja, bo coś tam - ludzie potrafią iść i ignorować takie zachowanie przez cały spacer, względnie rzucić coś w stylu "ojejciu, już cichutko, taki odważny jesteś, hihi" aaaaargh :splat:[/QUOTE]

ja też mam to, że bardziej mnie irytuje szczekanie własnego psa, niż cudzego :cool3:
tzn. gdybym miała mieć ujadacza w bloku, to pewnie bym narzekała, ale głównie przez to, że wtedy mój zaczyna się drzeć i muszę uspokajać.

Patryk ma okropnie donośny głos, jeśli jest u nas Neska i jakimś cudem zacznie szczekać, to mi to nie przeszkadza.

a z innej beczki - uczyliście psa świadomości zadu?
ja kombinuję już od jakiegoś czasu, wchodzi czterema łapami na pudełko, ale średnio mu idzie balansowanie no i przede wszystkim nijak nie chce się cofać :shake:

jak widzi kliker i wie, że czas na naukę, to kombinuje, uruchamia myślenie, ale nawet kiedy mu "zachodzę drogę" to się albo kładzie, albo skacze, albo coś wywija, ewentualnie omija mnie bokiem. nie mogę na nim wymusić cofania się, żeby chociaż z raz kliknąć, że w dobrą stronę kombinuje :eviltong:

próbowałam osaczania pod ścianą, zwiewa bokami, kładzie się i turla, ani razu nie podniósł na nią tylnej łapy póki co.

Link to comment
Share on other sites

ja tam nauczyłam prawie całą alejkę żeby uciszać swoje kundle:diabloti: najpierw wydrę mordę na Sagata (Leda rzadko głos podniesie) a za chwilę darłam się głośno :"kur... niech zaczną te swoje psy uciszać bo tu jebca można dostać" . Prawda taka że jak jeden gębę odezwie to 7 następnych w wąskiej alejce się uniesie w tym 5 to małe karakany z piskiem jaszczurki. Po tym wszyscy tylko słyszę jak terroryzują swoje pociechy aby się zamknęły ;) Bardzo nie lubię szczekania bo ktoś sobie przechodzi ... a jeszcze w dodatku niedługo ktoś zamieszka w pustostanie obok mnie i bardzo mnie ciekawi jaki pieseczek trafi się do kolekcji alarmowej:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

a Patryk nie reaguje na "ścieżkę zdrowia", kiedyś u tż-ta tylko dostawał fisia, bo tam jest tak, jak piszesz - domki i 100 szczekaczy naraz, teraz olewa psy za płotem (raczej, tzn. czasem znienacka podskoczy i burknie, ale bardziej jakby się wystraszył), a jak szczeka więcej niż 1-2 psy to w ogóle ignoruje.

ogólnie ma tak, że jak już ma się wyżyć, to w sytuacji 1:1, dlatego u mnie to nie różnica, czy idą 2 psy, czy 20. wojny są tylko sam na sam, jeżeli już mają jakieś być.

Link to comment
Share on other sites

Mi kiedyś kundelek tak zrobił Ciapkowi, a Ciapulec stał jak dupa z wzrokiem.. Pańcia, ratuj :roll:

Ostatnio szłam na spacer z 3 i w środek wpadł podrostek ONka, i było OK, ale zaczął zaczepiać Ciapka, kładł łapy na niego i takie tam, to suka go zglebowała i przytrzymała...

I już lepsze samemu obcego psa odganiać, niż jak suka ma się zajmować takimi rzeczami :p


Ale babcię to miałaś zaje***stą :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kalyna']Mi kiedyś kundelek tak zrobił Ciapkowi, a Ciapulec stał jak dupa z wzrokiem.. Pańcia, ratuj :roll:

Ostatnio szłam na spacer z 3 i w środek wpadł podrostek ONka, i było OK, ale zaczął zaczepiać Ciapka, kładł łapy na niego i takie tam, to suka go zglebowała i przytrzymała...

[B]I już lepsze samemu obcego psa odganiać, niż jak suka ma się zajmować takimi rzeczami [/B]:p


Ale babcię to miałaś zaje***stą :)[/QUOTE]


prawda.

tzn. moja prawda, ja nie ufam do końca swojemu psu (w kwestii - wyskoczy, czy nie wyskoczy?) i choć wiem, że krzywdy nie zrobi (nie gryzie w ramach mordu, raczej łapie za ogon, warczy i gania) to nie widzi mi się pozwalać mu na przeganianie kundla, bo on jedno pozwolenie traktuje jako zasadę (znajoma wpuściła go przedwczoraj na kanapę jak coś tam gmerałam w kuchni, później się ładował sam, do pierwszego ochrzanu :diabloti:).

czasem się waham, bo wiem, że niektóre sprawy psy powinny rozwiązać sobie same, ale mój pies ma na tyle patologiczne podejście do innych (już częściowo wyprowadzone), że to nie jest dobry pomysł.

jeśli przegania znanego sobie labka tż-ta,kiedy ten po raz n-ty liże go po dupie, to owszem, nie ingeruję, tak samo podczas zabaw z innymi psami, które zna - niech się tam sobie kłócą.
to był obcy pies, Pat na smyczy i wg. mnie lepiej było go skupiać, odwoływać, potraktować to jako ćwiczenie, a nie okazję do wymierzania sprawiedliwości.

a babcia była super, ta opowiastka to czubek góry lodowej :cool3:

Link to comment
Share on other sites

Ja uczyłam Zuzę włażenia na różne rzeczy, ale najlepiej mi szło z poduszką opartą o krawędź łóżka ;) Natomiast młodsze pokolenie chyba nie wie, że oprócz łba i dwóch przednich nóg ma coś jeszcze...

Co do szczekania, to u nas Zu drze pałkę jak niedożywiony jamniczek: łułułułułułuuu! :roll: Natomiast Raven jak już się rozedrze to głosem starego ochrypniętego 40kg owczarka :evil_lol: Nawet kiedyś myślałam, że to DON z sąsiedztwa na coś szczeka, a okazało się, że to srak :roll: :oops:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Ja uczyłam Zuzę włażenia na różne rzeczy, ale najlepiej mi szło z poduszką opartą o krawędź łóżka ;) Natomiast młodsze pokolenie chyba nie wie, że oprócz łba i dwóch przednich nóg ma coś jeszcze...

Co do szczekania, to u nas Zu drze pałkę jak niedożywiony jamniczek: łułułułułułuuu! :roll: Natomiast Raven jak już się rozedrze to głosem starego ochrypniętego 40kg owczarka :evil_lol: Nawet kiedyś myślałam, że to DON z sąsiedztwa na coś szczeka, a okazało się, że to srak :roll: :oops:[/QUOTE]

oglądam filmiki w necie, ale chyba muszę zobaczyć, jak ktoś to robi na żywo na psie - jak Patryk ładnie i chętnie wszystko przyswaja, tak te nieszczęsne cofanie nie idzie, a 4 łapki na wiaderku potrafi postawić, więc chyba ogarnia, że je ma :diabloti:

no i jego głos...cóż, basowe dudnienie jeszcze bym zniosła, on ma głos jak syrena alarmowa, jak huknie znienacka to aż mi włosy stają dęba...nie szczeka "pojedynczo", jak już się rozdziera,to sekwencja ŁUŁUŁUŁU i zawał serca :loveu: no ale od czego mam kapcie :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

cześć, Aga :)

spotkaliśmy dziś sukę goldenkę, zero psów, zero ludzi, suka wyskoczyła znikąd, nie zdążyłam "zapowiedzieć" pieskowi titaniem - i co? i nic.
ogony, kucanie, miłość.

oznajmiam zatem wszem i wobec, że mój pies już toleruje suki, bez wyjątku - czekałam z miesiąc żeby to zakomunikować, ale statystyka wypada 10/10, żadnej spiny, żadnego warczenia ani zębów.
jeden etap do przodu :multi:


(a cofać się dalej nie umie, nie ogarniam :diabloti:)

Link to comment
Share on other sites

Cofania najlepiej nauczyć kształtowaniem. Wtedy pies faktycznie uczy się cofania, a nie "cofnij się, kiedy właściciel na ciebie napiera" ;)
Wygląda to tak, że bierzesz psa na jakąś jednolitą powierzchnię (np kafelki, gumolit albo panele), tuż za nim, naprawdę blisko kładziesz coś, co się wyróżnia fakturą (np złożony na pół koc, albo jakaś nie za gruba, tak 1,5cm, za to duża książka, ). Pierwsze przypadkowe dotknięcie tylnej łapy - klik smakołyk, od razu. I tak się to ćwiczy, na początku są to naprawdę przypadkowe dotknięcia, każde trzeba wyklikać. Kiedy z jedną łapą nie będzie już problemu, czekamy z klikiem aż pies dotknie dwoma łapami. I tak cały czas kształtujemy, w końcu pies zaczyna rozumieć, łączyć fakty i sam z siebie kombinuje z tylnymi łapami. Wtedy możemy kawałeczek (niedużo) odsunąć książkę i pies będzie przebierał tymi łapami, aż w końcu przesunie je te kilka cm w tył i znowu - pierwsze dotknięcie i k/s. I tak się w to bawi, u nas cały proces trwał jakieś 10 minut, niektórzy potrzebują kilku dni i naprawdę małe kroczki - zależy od psa. Jak pies już to ogarnia, wtedy można się bawić w wchodzenie zadem na ściany i takie tam - dokładając do naszej książki nową, potem jeszcze jedną itd.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='dog193']Cofania najlepiej nauczyć kształtowaniem. Wtedy pies faktycznie uczy się cofania, a nie "cofnij się, kiedy właściciel na ciebie napiera" ;)
Wygląda to tak, że bierzesz psa na jakąś jednolitą powierzchnię (np kafelki, gumolit albo panele), tuż za nim, naprawdę blisko kładziesz coś, co się wyróżnia fakturą (np złożony na pół koc, albo jakaś nie za gruba, tak 1,5cm, za to duża książka, ). Pierwsze przypadkowe dotknięcie tylnej łapy - klik smakołyk, od razu. I tak się to ćwiczy, na początku są to naprawdę przypadkowe dotknięcia, każde trzeba wyklikać. Kiedy z jedną łapą nie będzie już problemu, czekamy z klikiem aż pies dotknie dwoma łapami. I tak cały czas kształtujemy, w końcu pies zaczyna rozumieć, łączyć fakty i sam z siebie kombinuje z tylnymi łapami. Wtedy możemy kawałeczek (niedużo) odsunąć książkę i pies będzie przebierał tymi łapami, aż w końcu przesunie je te kilka cm w tył i znowu - pierwsze dotknięcie i k/s. I tak się w to bawi, u nas cały proces trwał jakieś 10 minut, niektórzy potrzebują kilku dni i naprawdę małe kroczki - zależy od psa. Jak pies już to ogarnia, wtedy można się bawić w wchodzenie zadem na ściany i takie tam - dokładając do naszej książki nową, potem jeszcze jedną itd.[/QUOTE]


dziękuję!
ja uznałam, że skoro ogarnął ,że ma tylne łapy (kiedy nie dostawał nic za stanie na wiaderku dwoma i dokładał tylne), to muszę na nim wymusić ruch w tył, a że to praktycznie nie występuje (nawet jak go gonię z piłką,to podskakuje, staje na dwóch łapach i zwiewa, żadnego cofania) to faktycznie usiłowałam "napieraniem" zmusić go do chociażby kroczku, żeby było za co kliknąć.

dzięki, dziś spróbuję z książką ;)

Link to comment
Share on other sites

kupujemy kolczatkę :razz:

falo nienawiści, nadejdź :razz:

nie chce mi się już tyrać Patryka na tej obroży, szarpać i korygować, wpakuję go w kolce i zobaczymy, co wyjdzie. ciągnąć na smyczy nie ciągnie, posłuży to tylko do korekty.


pytanie - mieliście opcję, że pies znienawidził kolczatkę bo od razu wiedział, z czym będzie się wiązał spacer?
pytam, bo są psy, które np. boją się szelek, boją się czegoś tam (kija, bo były nim bite w przeszłości, etc.) i nie chcę sytuacji, że pies szybko ogarnie, że kolczatka = ból na spacerze.


trochę się obawiam,że w jego przypadku będzie syndrom pt. "mam kolce - będę grzeczny", ale mam już plan, że po kilku (kilkunastu) spacerach podmienię na brzęczący łańcuszek, zobaczę, czy się nabierze i czy wbije sobie do mózgu, że NIE wyskakujemy na pieseczki.

jest i tak dobrze, tzn. 10/10 suk akceptuje i lubi, a na przechodzące psy naszczeka w ilości...hm, 3/10? niby spora różnica, ale chcę to całkiem wyeliminować, dlatego idę po kolce.

od razu dodam - tak, wiem, w którym momencie robić korektę, na obroży ogarnęłam to dawno temu, ale jednak progres się w którymś miejscu zatrzymał i muszę sięgnąć po coś konkretniejszego.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...