Jump to content
Dogomania

PatBull


Pani Profesor

Recommended Posts

[quote name='agutka']motyleqq nie musisz mnie prostować z baraniną ponieważ jagnięcina/baranina jest jednym z najbardziej bezpiecznym mięsem i z reguły każdy zaczyna od karmy z baranem jak i królikiem. Potem wprowadzają następne rodzaje mięs.

PP- to że twój pies niema prawdopodobnie pokarmówki nie znaczy że dany składnik nie nasila choróbska .


wy wszyscy zaopatrujecie się w internetowych sklepach?[/QUOTE]

osobiście znam psa uczulonego na barana. najbezpieczniej, to jest zrobić testy z krwi...

[quote name='Pani Profesor']jeju, dzięki :D rozwiałaś wszystkie moje wątpliwości, bo też tak intuicyjnie czułam, że lepiej mu walnąć ochłap w całości (tak jak na próbę mu dawałam kurzy korpus ze wszystkim, zżarł i się oblizał, kupa elegancka), jakoś mi te mielonki też jechały łatwizną, a on ma kamień nazębny i szybko mu przyrasta, jeśli czegoś nie gryzie. tak więc jednak intuicyjnie dobrze pomyślałam, że lepiej kupić w całości i mu porcjować zwierza. i to prawda, że w Kaufie są fajne przeceny na kaczkę, w moim też :D

a o jajkach zapomniałam napisać, że też dostaje i to 2-3x w tygodniu,bo mój TŻ wcina omlety często i zostają po 2-3 żółtka, białka nie daję bo czytałam, że na wchłanianie [I]czegoś tam [/I]źle działa.
a myślisz, że dawanie kości 4-5x w tygodniu to za dużo? bo w końcu w takim kaczym skrzydle też jest trochę, w udzie również, czy lepiej mu to wydzielać jakoś na "kostny dzień", a innego dnia samo mięso?




ja się jeszcze nigdzie nie zaopatruję, czekam, aż wetka mi doniesie jej 'biznesplan' na żywienie Pata ;) i zobaczę, co wyjdzie sprytniej ,ekonomiczniej i ogólnie lepiej, czy szukać po mięsnych, czy zamówić z neta co trzeba.[/QUOTE]

co do białek, to nie, nie blokują. tzn blokują biotynę, ale biotyny w żółtku jest tak dużo, że awidyna w białku jej nie szkodzi :) możesz śmiało dawać całe jajko, ale jak dajesz przy produkcji czegoś tam dla Was, to i samo żółtko jest spoko.

co do tych ilości kości, to sama zobaczysz, bo to indywidualna sprawa. ale ostatnio się dowiedziałam, a jest to logiczne, że podanie kości a w następnym posiłku mięsa nie ma sensu, bo posiłki nie doganiają się w brzuchu ;) jeśli masz coś bardziej kostnego, to w jednym posiłku połącz to z podrobami albo mięsem. oczywiście warto robić same mięsne dni, żeby nie przesadzić z kośćmi. takie skrzydło moim zdaniem nie potrzebuje dodatkowego mięsa, jest na nim go wystarczająco dużo.

najlepiej wychodzi kupowanie na targach, bezpośrednio w ubojniach. internet w ramach urozmaicenia :) i warto się rozglądać po tesco, kaufie, tam są czasem promocje. w biedrze były ostatnio perliczki :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']A jak już tak weszliśmy w temat barfa to mam pytanie :
jak podajecie psom ryby?
Zawsze mam ochotę Waldka jakąś rybką uraczyć, ale się cholernie boję ości..[/QUOTE]

Moja Tora nie bardzo za rybą :shake: Jedynie tuńczyk z puszki ;)

[quote name='Pani Profesor']
jakieś uwagi co do menu...? coś jest źle/powinno być inaczej?[/QUOTE]

Brakuje mi w tym menu i jajek i skorupek z jajka ;)

Ogólnie, to mnie takie gotowce jak kostki mięsne nie przekonują :shake: Pies ma dostać całe skrzydło, czy np. udko ;) I ma mięso, ma kość, ma tłuszcz ze skóry ;)
Moja sucz, po samych kościach np. wieprzowych, ma bardziej suche kupsko i wtedy dostaje jogurt, kefir, maślankę...
Jeśli Pat ma po twarogu sraczkę, to może być tak, że pomoże Wam uregulować kupy jeśli po jakimś rodzaju kości będzie miał zaparcia ;)
Nie pozostaje Ci nic innego jak obserwować co z niego wychodzi, po każdym rodzaju mięsa/kości ;)

Link to comment
Share on other sites

o tych jajkach zapomniałam napisać, ale faktycznie je dostaje, mimo moich początkowych protestów bo nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle - TŻ mu wrzucał 2-3 żółtka, które on wypijał ze smakiem :cool3:
skorupek jeszcze nie dostawał, ale dzięki za info. często to to się dosypuje? raz w tygodniu wystarczy?

a odnośnie kontrolowania koopy, to to robię - teraz, kiedy testowałam, co mu szkodzi, a co nie, miał - o dziwo - idealne koopy cały czas, na gotowanym sraczka znienacka, na purinie to w ogóle przez miesiąc się nie dało koopy zebrać... a tu - o dziwo - elegancko, zaparć też nie ma, bo robi praktycznie na każdym spacerze (dużo teraz dostawał, bo go odkarmiałam po tej diecie eliminacyjnej,po której się chłopak zapadł trochę)

no i dzięki za utwierdzenie mnie w przekonaniu, że psu nic nie trzeba rozdrabniać/mielić - on co prawda jeszcze czasem nie umie jeść i zdarza mu się łyknąć kawałki, ale rozwiązałam to tak, że np. ćwiartkę dostał na dwa razy w jednym posiłku - najpierw tą 'dupną' część, którą zjadł szybko, a pod koniec dorzucałam do miski nogę z kością i jak już był nieco najedzony, to jakby ładniej zjadał.


minus jest taki, że nosi każdy ochłap na posłanie :cool3: bo tak go, debile, nauczyliśmy, ale to były kości prasowane czy marchewki (wdrażaliśmy pseudo-klatkowanie, tj. "jem w bezpiecznym miejscu), gorzej jak zawlókł krwistą kość cielęcą z mięchem i tam skonsumował, a później zasnął w bajorku wodno-krwisto-ślinowym :cool3: no ale nie mam zamiaru mu tego utrudniać, bo on poza posłaniem się nie położy za cholerę - tylko tam się 'relaksuje' i trochę wolniej zjada (oczywiście kiedy ja jestem 100km dalej, a nie obok niego).

wczoraj dostał indyczą szyję u koleżanki w kuchni, to stał zgięty wpół i przeżuwał jakby mu mieli zabrać :roll: normalnie jak wilczysko na Discovery, które upolowało zwierza...
...a dla kontrastu, Neska, suka koleżanki, memłała na posłaniu swój kawałeczek spokojnie, podczas kiedy Patryk łykał szyję razem z powietrzem i głośnym CHHRR,MLASK,MLASK :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='magdabroy']Moja Tora nie bardzo za rybą :shake: Jedynie tuńczyk z puszki ;)



Brakuje mi w tym menu i jajek i skorupek z jajka ;)

Ogólnie, to mnie takie gotowce jak kostki mięsne nie przekonują :shake: Pies ma dostać całe skrzydło, czy np. udko ;) I ma mięso, ma kość, ma tłuszcz ze skóry ;)
Moja sucz, po samych kościach np. wieprzowych, ma bardziej suche kupsko i wtedy dostaje jogurt, kefir, maślankę...
Jeśli Pat ma po twarogu sraczkę, to może być tak, że pomoże Wam uregulować kupy jeśli po jakimś rodzaju kości będzie miał zaparcia ;)
Nie pozostaje Ci nic innego jak obserwować co z niego wychodzi, po każdym rodzaju mięsa/kości ;)[/QUOTE]

Ja ostatnio dałam Wartkuni kawał skóry z ryby to się w niej wytarzał na dywanie...:angryy:

U nas białko we wszelkiej formie też nie przechodzi. Ile ja serow, jogurtów, maślanek itd zmarnowałam kombinująć.
Gdzieś czytałam że jeśli pies czegoś nie je to znaczy że mu nie potrzeba, sam sobie dozuje.


PP - to dobrze jak je na swoim legowisku, podkładasz stare prześcieradło zwinięte w 4 na czas obiadu, a po obiedzie łup do prania, a leżonko czyste. Waldek np na swoim miejscu jeśc nie umie to też zawsze krwiste łupy zanosił na dywan do pokoju teściowej i tam pożerał:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']o tych jajkach zapomniałam napisać, ale faktycznie je dostaje, mimo moich początkowych protestów bo nie wiedziałam czy to dobrze, czy źle - TŻ mu wrzucał 2-3 żółtka, które on wypijał ze smakiem :cool3:
skorupek jeszcze nie dostawał, ale dzięki za info. często to to się dosypuje? raz w tygodniu wystarczy?[/QUOTE]

Kurcze, nie pamiętam dokładnie ile na kg masy ciała :oops:
Musiałbyś zapytać na wątku barf'owym [url]http://www.dogomania.pl/forum/threads/6908-Barf/page475[/url]
Ja swego czasu dawałam 2-3 skorupki na tydzień. Oprócz tego sucz jadła jogurty/maślanki/kefiry, więc byłam pewna, że wystarczy ;) Ale zaczęła mi podgryzać ścianę w kuchni :roll: Teraz dostaje 3-4 łyżeczki przemielonych skorupek tygodniowo. No ale moja sucz jest większa niż Pat, więc myślę, że jemu powinny wystarczyć 2 łyżeczki tygodniowo ;)

Link to comment
Share on other sites

motyleqq- [COLOR=#000000]osobiście znam psa uczulonego na barana. najbezpieczniej, to jest zrobić testy z krwi...

oczywiście że są zwierzaki na ten rodzaj mięsa uczulone ale to jest mięso które w pierwszej kolejnosci jest podawane. Wołowina niestety jest dużo gorzej alergenna niż baran czy konina.
Na testy nie każdego stać bo to wysoki wydatek[/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

ciotki... u nas sytuacja podbramkowa...

jestem załamana tym, co mój kochany piesek wczoraj odstawił.
przyszli do nas wieczorem znajomi, wyszłam odprowadzić ich w nocy, wzięłam Pata pod klatkę i spuściłam ze smyczy... on nocą na osiedlu zawsze śmiga luzem, bo po 21 nigdy nie widziałam tam psa, nikt już nie łazi, a Pat nauczył się wracania, był odwoływalny w 90% przypadków, nawet na długich spacerach go puszczałam w odludnych miejscach, bo po prostu wracał na komendę, TŻ go odwołuje od psów nawet (kiedy jest luzem, to się mniej czepia 'przechodniów') i ogólnie nic nie zwiastowało problemu.

mam pod blokiem krzaczki, takie malutkie i niskie, zarośnięte w 'kopułę', dodatkowo przykryte śniegiem - Pat poszedł tam coś sobie wąchać, ale długo nie wracał, gwizdnęłam, zawołałam - nic. idę po niego... a on poluje :roll:
ogon sztywno, macha nim jakby czegoś szukał, wbiega pod te krzaki, okrąża, wybiega z drugiej strony, wyraźnie podniecony - tam czasami chadzały jeże, więc usiłowałam go odwołać... nie słuchał, totalnie olał, idę po niego ze smyczą i mówię "Pat, do mnie", a on... wyszedł spod krzaka, pokazał mi zęby i nie zdążyłam nawet wyciągnąć ręki... upierdzielił mnie do krwi :roll:
pierwszy raz w życiu się na mnie RZUCIŁ, to nie było burknięcie, to było regularne "odwal się"... byli ze mną znajomi, próbowaliśmy go wypędzić spod tych krzaków, to tylko warczał - bez szans. dorwał jakieś zwierzątko, coś zapiszczało, coś CHRUPNĘŁO...

nie mogłam zrobić NIC,absolutnie bez szans, TŻ usłyszał, że coś się dzieje, zbiegł i wskoczył w te krzaki, wywlókł Patryka (oczywiście Pat go pogryzł równo, nie dał się wyciągnąć) ale TŻ jest [I]troszkę [/I]silniejszy ode mnie, więc go spacyfikował... w 2 osoby wbili go w śnieg, dopiero wtedy udało mi się zapiąć smycz i Pat nagle złagodniał, posmutniał, usiadł i się kajał, kiedy zrozumiał, że jest już uziemiony..

polazł do domu ze spuszczonym nosem, dostał karę i siedział przywiązany na górze po ciemku, bez możliwości kontaktu z ludźmi... jęczał tam i jęczał, w nocy pogoniłam go na posłanie i do tej pory tam siedzi, był tylko na fizjologicznym spacerze rano...

ja pi***dole... jestem autentycznie załamana. albo jestem nieudolna do tego stopnia, że nie powinnam mieć psa, albo on ma coś niehalo z mózgiem - nigdy w życiu się tak nie zachował.
kiedy na Błoniach upolował nornicę, to co prawda nie chciał jej puścić, ale otworzyliśmy mu gębę i wyciągnęliśmy biednego zwierza, nie warczał, choć się zapierał, ale to było na zasadzie "nie oddam, nie oddam"...a wczoraj - regularny ATAK, wyskoczył na mnie z ziemi, nie zrobiłam mu NIC, nawet nie wyciągnęłam ręki (on bardzo nie lubi ciągnięcia za obrożę, ale nie zdążyłam tego zrobić).
dostałam zębami za próbę uniemożliwienia mu polowania.

wrócił bez pokrwawionej mordy, grzebałam mu w pysku w domu, ani piór, ani futra, więc albo coś zamordował i zostawił, albo połknął w całości... nie idzie rozgrzebać tych krzaków, więc nie wiem co tam było, koleżanka mówi, że to mógł być ptak, z resztą nie wiem co tam siedzi pod śniegiem...

jestem załamana. potrzebuję szkoleniowca, ale kogoś takiego, kto nie będzie go 'ustawiał' i uczył go siadać i dawać łapę, bo ten pies chwyta wszystko w mig (teraz nauczył się sztuczki "piąteczka", dosłownie tak od kopa, w kilka chwil), ja potrzebuję kogoś PILNIE, kto pomoże mi eliminować zachowania agresywne, bo tak być nie może - TŻ też ma porządne dziabnięcie na ręku, ale inaczej nie szło go wywlec z tych krzaków, nie reagował NA NIC, prośbą, groźbą, "jedzonko, piłeczka" - nic.

jeśli to byłby czyjś kot, albo szczeniaczek, to nie wiem co by było... Pat był w amoku, do tej pory udało się go odwołać bardzo głośnym krzykiem w sytuacjach podbramkowych a tu NIC, na dodatek ten atak... nie mam jakiejś wielkiej rany, no ale do cholery jasnej - sam fakt :roll:

teraz leży smutny i popiskuje, wie, że spieprzył sprawę, już w nocy wiedział, chodzi po domu ze skulonym ogonem i pojękuje.

gdzie, do cholery, popełniłam błąd? co to wczoraj było? jak myślicie - behawiorysta, szkoleniowiec od 'ustawiania'? podjęliśmy decyzję, że po sesji robimy totalny przewrót, albo w jedną, albo w drugą - on powoli przestawał być agresywny, było coraz lepiej, można go było brać na ręce 'sposobem', czasem pozwalał dotknąć tylnych łap znienacka, nie warczał przy zabiegach kosmetycznych... a tu kuźwa znowu zwrot, ta sytuacja go zdemoralizowała, bo nie dość, że mnie odgonił, to zrobił co chciał i coś zamordował... jestem w rozsypce :shake:

Link to comment
Share on other sites

Profesorka- on wywęszył i się ostro nakręcił (zdziczał) ta zdobycz to penie mysz lub szczur no i pewnie zjadł (Sagat tak robił z gryzoniami )
Pogryzł cię bo był w afekcie, ja Sagata jak gna za zwierzyną też nie potrafię odwołać bo zapala mu się żaróweczka na zabicie. Nie trenowałam z nim nigdy odwołania w takich sytuacjach i mam skutki. Behawiorysta coś zadziała ale szybsze skutki poprawnej dyscypliny wprowadzi szkoleniowiec

Link to comment
Share on other sites

aha, już nawet nie wspomnę, że obawiam się problemów 'gastrycznych', bo jeśli wpierniczył to coś, to cholera wie co się stanie, dziś rano podobno miał sraczkę (nie ja z nim byłam), aczkolwiek w tych krzakach na śniegu nie widać krwi, piór, futra, no dosłownie nic - Pat niczym nie śmierdział z gęby, nie mam pojęcia, co on tam dorwał, ale 3 osoby słyszały pisk i chrupnięcie... na razie nie będzie spuszczany ze smyczy, po prostu nie - w żadnej sytuacji. jest zakaz piłki, nie wiem, jak go wybiegam w inny sposób... idę po kaganiec fizjologiczny i będzie go nosił teraz non stop, ale jestem autentycznie załamana, bo już było [I]tak fajnie, [/I]miałam wrażenie, że jest bardziej usłuchany, a przecież nie może być do końca życia w kagańcu i na lince, skoro wiem, że umiał inaczej. nie odzwyczaję go przecież od piłki i gonitw z psimi kolegami, nie powiem mu nagle "przestań mieć energię", a z drugiej strony- nie ufam mu od teraz zupełnie.

znacie jakiegoś szkoleniowca od eliminacji zachowań agresywnych? bo Pata przyszłość stoi pod znakiem zapytania, skoro wczoraj zaatakował bez ostrzeżenia WŁAŚCICIELI, to to nie wróży nic dobrego...no i pytanie - behawiorysta, szkoleniowiec..?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agutka']Profesorka- on wywęszył i się ostro nakręcił (zdziczał) ta zdobycz to penie mysz lub szczur no i pewnie zjadł (Sagat tak robił z gryzoniami )
Pogryzł cię bo był w afekcie, ja Sagata jak gna za zwierzyną też nie potrafię odwołać bo zapala mu się żaróweczka na zabicie. Nie trenowałam z nim nigdy odwołania w takich sytuacjach i mam skutki. Behawiorysta coś zadziała ale szybsze skutki poprawnej dyscypliny wprowadzi szkoleniowiec[/QUOTE]

no i co, nie puszczasz Sagata luzem, czy nauczyłaś go odwoływania? najgorsze jest to, że wydawało mi się, że on już UMIE się odwołać, może nie w 100%, ale w krytycznych sytuacjach głośne STÓÓÓÓÓJ albo 'wróć' z tupnięciem w ziemię zawsze dawało efekt, wytrącało go z transu... a wczoraj nic, 'zabić, zabić' i pocałuj się w dupę, mamo :roll:
TŻ go w ogóle znienawidził za tą akcję..

Link to comment
Share on other sites

nie nie uczyłam bo problem wystąpił jakiś rok może więcej temu. Sagata puszczam ale tylko w lasach i tam czasem zagna za zwierzyną na krótkim etapie i sam wraca. Z instynktem czasem ciężko zapanować samemu a Pat na chwilę zdziczał , to że krwi nie było to nie świadczy o tym nic bo małe zwierzątka są automatycznie przegryzione i połykane, kiedyś Sagat przekopał mi z pianą w ryju pół ogródka bo pod oczkiem wodnym zagnieździły się myszy i gdy go chciałam odgonić też próbował zawarczeć ale bezpośrednio zdjęłam japonka z nogi i strzeliłam raz na opamiętanie.
Sagat zjadając mysz też nie było krwi ani żadnego śladu

Link to comment
Share on other sites

O kurczę, niefajna akcja :P
Psy pobudzone potrafią zaatakować nawet właściciela, to nie jest jakieś super niezwykłe. Czesiek też kiedyś mnie użarł (chciał wówczas "zamordować" psa sąsiadów ;P), potem oczywiście "przepraszał". Pat bardzo się nakręca widać, ale nie przesadzajcie później z izolacją itp. pies powinien Wam jednak ufać.
W kwestii behawiorysty czy tam szkoleniowca nie wiem, co doradzić :shake: linka to dobry pomysł, nawet bez kagańca łatwiej powinno być Wam kontrolować Pata.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agutka']nie nie uczyłam bo problem wystąpił jakiś rok może więcej temu. Sagata puszczam ale tylko w lasach i tam czasem zagna za zwierzyną na krótkim etapie i sam wraca. Z instynktem czasem ciężko zapanować samemu a Pat na chwilę zdziczał , to że krwi nie było to nie świadczy o tym nic bo małe zwierzątka są automatycznie przegryzione i połykane, kiedyś Sagat przekopał mi z pianą w ryju pół ogródka bo pod oczkiem wodnym zagnieździły się myszy i gdy go chciałam odgonić też próbował zawarczeć ale bezpośrednio zdjęłam japonka z nogi i strzeliłam raz na opamiętanie.
Sagat zjadając mysz też nie było krwi ani żadnego śladu[/QUOTE]


ehhh... mam nadzieję, że ten szczur czy myszon nie nawpieprzał się wcześniej trutki... obserwuję Pata, dostał rano tylko marchew z jabłkiem bo miał sraczkę, ale to być może po tej ogromnej kości, o której wczoraj pisałam, bo zeżarł ją w całości, na dwa razy :razz:

[quote name='Bobryna']O kurczę, niefajna akcja :P
Psy pobudzone potrafią zaatakować nawet właściciela, to nie jest jakieś super niezwykłe. Czesiek też kiedyś mnie użarł (chciał wówczas "zamordować" psa sąsiadów ;P), potem oczywiście "przepraszał". Pat bardzo się nakręca widać, ale nie przesadzajcie później z izolacją itp. pies powinien Wam jednak ufać.
W kwestii behawiorysty czy tam szkoleniowca nie wiem, co doradzić :shake: linka to dobry pomysł, nawet bez kagańca łatwiej powinno być Wam kontrolować Pata.[/QUOTE]


musiałam go jakoś 'ukarać', a że wczoraj siedziało u nas jeszcze kilka osób, to tylko odizolowanie wchodziło w grę, bo on głuchnie, kiedy jest więcej osób, niż tylko ja i TŻ - ma taki syndrom cygańskiego psa, że lezie do każdego po kolei z ogonem, zawsze to szansa, że coś spadnie ze stołu albo ktoś się z nim pobawi. leży dzisiaj taki zmaltretowany, nie wiem, czy źle się czuje, czy po prostu cierpi, bo czuje jeszcze, że to kara - nie odzywamy się do niego, całkowicie olaliśmy.

a z etapu linki myślałam, że wyszliśmy pół roku temu... codziennie biegał luzem te przynajmniej kilkadziesiąt minut, za piłką czy coś... nienawidzę takiego regresu, no ale kij, kaganiec na ryło teraz będzie obowiązkowo, codziennie, tylko zaopatrzę się w gumowego fizjologa, coby mu nie przymarzał do mordy.
może przesadzam - jak zwykle - ale jest mi cholernie przykro, że się tak zachował. TŻ ma wywalone i uważa, że to wina tego, że za miękko go traktuję (on się nie waha mu trzepnąć po pysku, kiedy pokazuje zęby, oczywiście nie mocno, albo przyładować zwiniętą gazetą czy zrzucić za fraki z łóżka, ja próbuję wszystko 'sposobem' albo po dobroci, no i mam efekty. pominę, że TŻ-ta lubi bardziej, może go faktycznie trzeba 'ustawić'...)

Link to comment
Share on other sites

dzięki :loveu:ja się nie poddaję, bo bym już dawno go udusiła za te jego jazdy, ale jednak bez szkoleniowca się nie obejdzie - pominę dyscyplinę, bo to po prostu moje zaniedbanie (czasem mu odpuszczam, jak mi się nie chce go terroryzować, TŻ robi mu codziennie musztrę pt. "chodź tu" i "na miejsce", pies łazi jak debil w tą i w tamtą i nie wygląda, jakby cierpiał z tego powodu, że robi coś totalnie bez sensu, a TŻ go tak zawraca z 10 razy nieraz), gorzej z tą agresją... bo inaczej tego nie można nazwać.
próbuję to przechrzcić na "charakterek", ale do k**wy nędzy, nie może tak być, że zanim go podniosę np. do pociągu to trzeba zrobić litanię, "spokój", "grzecznie" a i tak podnoszę go w kanonadzie warknięć i kłapnięć...

...potrafi też uwalić (oczywiście lekko, to takie chwytanie bez bólu) przy czyszczeniu mu łap z 'bałwaków', ścinanie pazurów to ekhym... może nie opiszę :roll: i generalnie brzuch/pachy/łapy (szczególnie tylne) to strefy pt. "nie dotykaj". to w ogóle DA RADĘ wypracować? bo od 9 miesięcy usiłuję go oswoić, dotykam łapy - smaczek, głaszczę brzuch - smaczek, a i tak jak zrobię to znienacka, to on się zapędza i odruchowo chwyta, a warczy przy tym jakby chciał zamordować...no i wtedy odganiam go na miejsce, a później jest znowu to samo - w koło macieju. nie ma szans, że nie zrozumiał za co dostał ochrzan, bo on szybciutko wszystko chwyta, on robi to z pełną świadomością, nie chcę powiedzieć, że ze złośliwości, bo podobno pies nie rozumie czegoś takiego jak "na złość"...

tak czy siak, wczoraj przegiął pałę i na razie jest wprowadzony stan wojenny - żadnej piłki, żadnych gonitw. nie wiem tylko, czy to dobrze, bo jeszcze całkiem mi zdziczeje i osowieje, a wtedy wolę nie myśleć, w jaki sposób będzie chciał rozładować energię...


z nim jest wszystko super i cacy, wszyscy nie mogą się nadziwić, że to taki 'mądry i ułożony pies', on jest szczęśliwy i posłuszny, dopóki może robić co chce. kiedy wjeżdża dyscyplina, zakaz, odciągnięcie, zabronienie - stawia się i to w taki sposób, że nie ma szans z nim walczyć. po prostu się nie da - jak go będę bardziej szarpać, to będzie mnie mocniej gryzł, on nie odpuszcza NIGDY. w takich sytuacjach pozytywni szkoleniowcy radzą, żeby nie dopuszczać do sytuacji, w której będzie trzeba walczyć - tylko JAK miałam go inaczej wywlec z tych krzaków wczoraj? :roll: klikerem? :roll: kliknąć to mu mogłam, cegłą w łeb, a i tak nie wiem, czy by zareagował...

Link to comment
Share on other sites

ja bym obstawiała, że to jednak coś ze zdrowiem. może zeżarł szczura z trutką, a może coś mu się pogruchotało w środku jak się z wami szarpał. pies to nie człowiek i daleka bym była od stwierdzeń, że on wie, ze źle zrobi i teraz go to męczy.
szkoleniowiec jak najbardziej wam się przyda, tylko nie taki, co jedynie klikierkiem i smaczkami tylko taki co i prądu potrafi użyć jak trzeba.

Link to comment
Share on other sites

nic mu się nie pogruchotało, bo nie szarpał się z nami mocno, TŻ go wywlókł za wsiarz i położył na śniegu dociskając do ziemi, to nie była jakaś bijatyka wyjątkowa, u weta zawsze tak się go pacyfikuje,bo panikuje na widok igły.

przerażacie mnie teraz tą trutką :roll: nie ma żadnych zasinień na dziąsłach, bo wyczytałam, żeby to sprawdzić... cholera jasna, mogłam go przerzygać w nocy, ale jakoś nie przyszło mi to do łba... na razie go obserwuję, na co zwrócić uwagę? a on memła i jęczy na posłaniu, bo jest tam odgoniony na cały dzień więc się nudzi i zwraca na siebie uwagę, tak obstawiam.
brzuch ma miękki.

Link to comment
Share on other sites

a jeszcze inna sprawa - nie sądzicie, że szkoleniowiec z brutalnymi metodami jeszcze bardziej w nim pobudzi zachowania agresywne? bo zauważyłam, że po takich akcjach jak TŻ robi (czyli pies go dziabnie - wlecze go za fraki na posłanie) Pat się robi bardziej 'niedotykalski' przez jakiś czas, trzeba go 'oswajać' na nowo.. boję się, że taki szkoleniowiec, który potrafi trzasnąć, zastraszy mi go albo spowoduje, że Pat całkiem zacznie się bronić przed dotykiem, tak 'na wszelki wypadek'... ehh :(

Link to comment
Share on other sites

też jestem zdania że specjalisty- terrorysty mu trzeba a tobie lekcje postępowania z nim ;) Ja tylko uzbieram kasy i też idę do jakiegoś terrorysty z białą bo sama praca na smaczki doprowadzi nas tylko do jednego celu- przekupstwa . Pies musi słuchać także za darmo i przy jednym sygnale a nie jak w moim przypadku ja zawołam pies pięknie zareaguje ale i też siedzi czeka na szamkę:roll: Pamiętaj że jak psa wybijesz z amoku jakimś sposobem to szybciej zaczniesz nad nim panować dlatego ja jestem za szkoleniem tradycyjnym w trudnych przypadkach

Link to comment
Share on other sites

wypieram to jak mogę i chyba sama sobie wmawiam, że się z nim da po dobroci, choć wszyscy mówią, że średnio... ale ja chyba oszaleję, jak zobaczę, że ten szkoleniowiec nim miotnie/trzepnie :roll: choć to chyba najwyższy czas, żeby ukrócić w nim te zapędy kąsające, bo kiedyś to się gorzej skończy... pewnie gdyby ważył 40 a nie 13kg, to dawno byłabym już na jakiejś solidnej tresurze. muszę tylko zasięgnąć języka, czy aby na pewno nie zrobi to z niego przestraszonego robota (a on czasami trzęsie dupką, boi się niektórych rzeczy), ani agresora z wyciszoną chęcią zabicia nas wszystkich w śnie...

Link to comment
Share on other sites

a i było nie w smak, ojciec TŻ-ta wymyślił, że go chałupniczo 'ustawi' (do tej pory 'ustawiał' tak psy, ale miał wyjątkowo łagodnego, mądrego i usłuchanego asta, a teraz blabladorka bez CIENIA agresji, durnowatego misiaka, więc nie musiał za mocno tych psów 'prostować') i zgodziłam się tylko po to, żeby trochę teściu utrzeć nosa :diabloti:

wziął Pata za obrożę, Pat oczywiście kłapnął z WRRRR, to wziął go jeszcze mocniej, na co Pat jeszcze mocniej się odgryzł... oczywiście wynikła szarpanina, teść odpuścił przy pierwszej krwi :diabloti: a u Pata w główce i tak wyszło "na jego", bo dziabnął, pogonił i miał święty spokój.
czuję dlatego, że ze szkoleniowcem będzie najpierw regularna walka i ciężko mi znieść myśl, że będę musiała na to patrzeć... oby dla psiego dobra :roll:

byliśmy na spacerze krótkim, jest kupa normalna, nie ma żadnej gorączki ani objawów choroby, tylko jest osowiały, bo cały dzień na niego krzyczą, ganiają i ignorują...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...