Jump to content
Dogomania

Galeria białasa argentyńskiego Bazyla :) Oraz Meli nieogara ;)


maciaszek

Recommended Posts

Fajny masz ogródek , moje bratki przekwitają już , fot nie zdążyłam zrobić :( ...mam wrażenie , ze od ,,tamtych wydarzeń ,, czas płynie zupełnie inaczej , głowa jest nadal zupełnie gdzieś indziej , jedynie w pracy MUSZĘ być skupiona .

 

Co do kolejnego psa , chyba najcięższa decyzja .... sama nie wiem czy zdecydowała bym się po śmierci Harleya na kolejnego ...ale zdecydował TZ , wprawdzie dla Mnie ale decyzja była jego , zbyt dobrze mnie zna , ze widział , ze nie ,,wyleczę ,, się z tęsknoty zanim nie będę miała kim się zająć . Sama rozpamiętywałam i ustawiałam sobie wszystkie za i przeciw ... zawsze wychodził remis

Link to comment
Share on other sites

No właśnie... ten "remis"... Wiem o czym piszesz. I też dochodzę do wniosku, że dopóki ktoś mi psa nie sprezentuje to sama się nie zdecyduję. Tęsknota i trudność wpuszczenia innego psa na miejsce Bazyla mnie blokują.

dokładnie .... to wieczne poczucie winy , taki ludzki strach przed tym czy nie jest to zdrada ....

Link to comment
Share on other sites

No właśnie... ten "remis"... Wiem o czym piszesz. I też dochodzę do wniosku, że dopóki ktoś mi psa nie sprezentuje to sama się nie zdecyduję. Tęsknota i trudność wpuszczenia innego psa na miejsce Bazyla mnie blokują.

Kasiu, miejsce Bazylkowe jest tylko dla niego, ale serduszko masz bardzo pojemne i inne cztery lapki sie w nim zmieszcza... 

Link to comment
Share on other sites

Kto nie ma swojego psa ten nie zrozumie. Też nie rozumiałam. 2,5 roku temu odszedł pies mojego Tż. Wiedziałam że cierpi, że przeżywa... ale trudno było mi zrozumieć kiedy po roku to cierpienie się nie zmniejszało.

Błagałam wręcz "weź psa, to się otrząśniesz". Jedyną możliwą reakcją na takie rady wtedy były nerwy. Ten stan odszedł dopiero w zeszłym roku w sierpniu. Siedzieliśmy na piwie w jakimś podrzędnym ale niedrogim barze. Tak z niczego nagle wypalił "jutro zadzwonię do schroniska". Nie zadzwonił, nie przeszedł nawet połowy drogi do domu i miał już psa. Chudą, szorstkowłosą, wynędzniałą i zaciążoną sunie.
Do tej pory mówię że ten pies spadł mu z nieba... teraz sunia została u teściowej (nie byłyby w stanie się rozstać), a ja w styczniu "zapsiłam" nasze nowe mieszkanie. I dopiero teraz mogę zrozumieć w jakimś stopniu co czuje człowiek po stracie.
Tż i jego Reks byli jak zrośnięci jakąś niewidzialną nicią, ja mam tak z Cziko. Trudno mi nawet myśleć że to nasze porozumienie kiedyś zostanie zerwane... bezpowrotnie.
Cholernie ci współczuję, popłakałam się tu kilkakrotnie przy czytaniu, bo po pierwsze to bardzo wzruszające jak ważny jest czterołap w twoim życiu, a po drugie czytając człowiek zdaje sobie sprawę zbyt mocno z nieuchronności pewnych zdarzeń :(

Przepraszam za takie rozpisanie się. Ale lektura wymagała na zakończenje wyrzucenia emocji.

Link to comment
Share on other sites

Nie przepraszaj, nie ma za co.

Chciałabym, żeby wszyscy zaglądający w to miejsce czuli się swobodnie i pisali co czują, myślą.

 

Cholernie ci współczuję

 

Dziękuję...

 

Czas wcale nie leczy ran, g... prawda. Czas pozwala się przyzwyczaić do "nowej" sytuacji, nie myśleć tak często. Ale ból jest taki sam.

Od 3 dni mam zniżkę formy. Wszystko wraca z wielką siłą - tęsknota, pretensje do siebie, żal, smutek ogromny, obrazy chorego Bazyla i wszystko, co wtedy czułam. Jest mi źle. Nie mogę się pozbierać, ryczę. Tak cholernie chciałabym, żeby wrócił...

 

Nie umiem tego wytłumaczyć, sama się sobie dziwię, bo zawsze myślałam, że będzie inaczej. Że kocham psy, zawsze kochałam wszystkie bardzo. I że następny pies szybko pojawi się w naszym życiu. Że będzie miejsce dla kolejnego. Ale nie potrafię. Nie umiem wykrzesać z siebie nic więcej, ponad lubię. Jakby coś mi się stało, coś się zmieniło. Tak cholernie chciałabym, żeby Bazyl wrócił. I myślę, że właśnie to blokuje mnie przed kolejnym psem.

Link to comment
Share on other sites

Maciaszku, a może jakiś tymczas?... Jakiś Bezdomniak na czas szukania Domu?...

Może to by Ci pomogło...

 

Rozważam taką opcję.

 


Twoja tęsknota za Bazylkiem jest bolesna, ale i piękna. Miałabyś nie tęsknic?...

 

 

Oczywiście że nie! Każda wylana przeze mnie łza i każde serca szarpnięcie jest potrzebne. Bazyl jest wart nawet morza wylanych łez.

 

Ciepło Cię pozdrawiam. :)

 

Dziękuję. Ja Ciebie również :)

Link to comment
Share on other sites

Przyjacielu mój, tak bardzo mi Ciebie brakuje...

Tak bardzo źle się czuję z tym wszystkim - przepraszam, że Cię nie uratowałam, że czegoś nie wymyśliłam.

Wiem, że pewnych rzeczy nie dało się inaczej, ale tak mi z tym źle.

Nie umiem się pogodzić z Twoim odejściem...

 

Powiedzcie, jak mam wpuścić innego psa do naszego mieszkania?

Jak mam, słysząc kroki psa idącego z drugiego pokoju, nie czekać na to (choć to irracjonalne i niemożliwe), że zaraz w drzwiach pojawi się Bazylek?

Jak mam wpuścić innego zwierzaka w miejsca jeszcze (w mojej głowie, psychice) ciepłe po Łosiu kochanym, przesiąknięte zapachem Jego rozgrzanych spoconych stóp, pełne Jego białych włosów, rozbrzmiewające Jego pyskowaniem o suchy chleb i mlaskaniem z zadowolenia, gdy był głaskany?

Jak mam patrzeć na to jak inny pies je z Jego misek, leży na Jego miejscu, wychodzi na Jego balkon? Zajmuje Jego miejsce i uświadamia namacalnie, że białas to zamknięty rozdział.

Jak to zrobić? Da się w ogóle? Bo mnie wydaje się to nie do przeskoczenia.
A może powinnam się do tego zmusić, bo inaczej nigdy się nie pozbieram?

Tylko jak to zrobić kiedy tak cholernie się tęskni za tą konkretną, kochaną Istotą?

 

Jestem dorosłą babą, a czasami chciałabym, jak małe dziecko, tak mocno mocno zacisnąć powieki i uwierzyć w to, że jak za chwilę je otworzę i powoli się odwrócę to zobaczę jak Bazylek sobie śpi, rozciągnięty w poprzek łóżka. Tak jakby nic się nie stało...

Link to comment
Share on other sites

Maciaszku, nie mogłaś uratowac Bazyla, bo nadszedł już na niego TEN CZAS. Na każdego nadchodzi i nic na to nie poradzimy...

Ja słyszę w domu kroki wszystkich moich Suń, które odeszły. Im wcale nie przeszkadza, że po mieszkaniu biega ta Następna. 

I że je z "ich" misek. 

A Ty, Maciaszku, jesteś silna i dasz radę. Wierzę w to. I w to, że nadejdzie taki dzień............................................ :)

 

Za wszystkimi swoimi Suniami tęsknię... Za jedną płaczę do dziś, chociaż to już trzy lata... Ale to było coś niezwykłego, jedynego.

I bardzo kocham Tonię, która jest ze mną teraz. :)

Trzy, cztery tygodnie bez psa wytrzymuję. Dalej nie daję rady.  Widzisz, Maciaszku, jaka jestem słaba?... 

Link to comment
Share on other sites

Ja wiem, że to bardzo boli jak odchodzi ukochane stworzenie, przeżyłam to wielokrotnie bo psy mam prawie od urodzenia a własne, rasowe i nie od 47 lat ale mimo bólu, żalu i łez nie umiałam żyć w pustym domu. A od wielu lat w domu jest zawsze kilka psow, co najmniej dwa ale bywały i cztery, teraz są trzy i to trochę pomaga przeżyć odejście jednego. Ale pamiętam i kocham nadal wszystkie, które ze mną były, nie raz się poryczę wspominając je wszystkie ale życie idzie dalej. Nie zamykaj serca przed innymi, Bazyl napewno by tego chciał, żebyś pokochała jakieś inne czterołape stworzonko. Powoli żal ustępuje pamięci, a inny psiak pomaga dalej żyć.

Link to comment
Share on other sites

Nie zamykam serca na kolejnego psa. Na pewno jakiś pojawi się w naszym życiu. Co do tego nie mam wątpliwości :)

To kwestia czasu i przeskoczenia kilku barier psychicznych. Chociaż rozterki różne jakie mam, jeśli chodzi o wybór psiaka, też nie pomagają w przyspieszeniu tej decyzji.

Link to comment
Share on other sites

Nie zamykam serca na kolejnego psa. Na pewno jakiś pojawi się w naszym życiu. Co do tego nie mam wątpliwości :)

To kwestia czasu i przeskoczenia kilku barier psychicznych. Chociaż rozterki różne jakie mam, jeśli chodzi o wybór psiaka, też nie pomagają w przyspieszeniu tej decyzji.

na wszystko musi przyjść odpowiedni czas

Link to comment
Share on other sites

na wszystko musi przyjść odpowiedni czas

 

Mam wątpliwości czy przyjdzie... Takie rozterki to może być never ending story :(

Moja mama pewnie do dziś nie miałaby psa, gdybyśmy z siostrą nie przywiozły jej Gutka. A przywiozłyśmy go po prawie 3 latach od odejścia poprzedniego. Miała podobne wątpliwości i blokady jak ja.

 

Miotam się.

Bo wątpliwości mam więcej, nie tylko te blokady psychiczne związane z Bazylkiem.

Jaki pies? Szczeniak czy dorosły? Skąd? Czy podążać za tym co czuję i czego potrzebuję czy kierować się rozumem? Czy spełnić "marzenie" i czuć się jak świnia czy dać dom psu w potrzebie i tęsknić za czymś niespełnionym? Czy obecnie mam siłę na  psa z problemami czy powinnam pomyśleć o sobie i o spokoju?

Nie wiem co robić... Trudna sprawa.

Link to comment
Share on other sites

Obawiam się, że Ty dużo pracujesz i ja będąc na Twoim miejscu zachowałabym się jak świnia, bo bałabym się zabrać psa z problemami. Wiem jak to było z tymczasowiczami z lękiem separacyjnym i ile się nasłuchałam od sąsiadów i spółdzielni, nie mówiąc o ultimatum, ze mam się pozbyć tymczasowicza w ciągu tygodnia. Miałam szczęście zawsze znalazłam kogoś kto go adoptował, ale gdybym ja go zostawiła to nie dałabym sobie rady. Znam jedynie 3 psy na kilkadziesiąt, które wyleczyły się z lęku separacyjnego, pomimo ćwiczeń i spotkań z behawiorysta. Owszem, będąc na emeryturze to jak najbardziej mogę sob ie pozwolić na psa z lekiem, ale pracując absolutnie nie. Bardzo niepopularne to co piszę, tym bardziej że przecież angażowałam się w mnóstwo adopcji, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Ty tak jak ja mieszkasz w bloku, a z sąsiadami tez trzeba się liczyć.

Link to comment
Share on other sites

Obawiam się, że Ty dużo pracujesz i ja będąc na Twoim miejscu zachowałabym się jak świnia, bo bałabym się zabrać psa z problemami. Wiem jak to było z tymczasowiczami z lękiem separacyjnym i ile się nasłuchałam od sąsiadów i spółdzielni, nie mówiąc o ultimatum, ze mam się pozbyć tymczasowicza w ciągu tygodnia. Miałam szczęście zawsze znalazłam kogoś kto go adoptował, ale gdybym ja go zostawiła to nie dałabym sobie rady. Znam jedynie 3 psy na kilkadziesiąt, które wyleczyły się z lęku separacyjnego, pomimo ćwiczeń i spotkań z behawiorysta. Owszem, będąc na emeryturze to jak najbardziej mogę sob ie pozwolić na psa z lekiem, ale pracując absolutnie nie. Bardzo niepopularne to co piszę, tym bardziej że przecież angażowałam się w mnóstwo adopcji, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Ty tak jak ja mieszkasz w bloku, a z sąsiadami tez trzeba się liczyć.

 

bardzo mądre słowa

 

Realizując swoje marzenia , nie ,,wypinasz się ,, na potrzebujące , nadal pomagasz .
 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...