Jump to content
Dogomania

Galeria białasa argentyńskiego Bazyla :) Oraz Meli nieogara ;)


maciaszek

Recommended Posts

Maciaszku, jak ciężko czyta się to co piszesz..

Może trudno to zrozumieć, bo Was znam tylko wirtualnie, ktoś może powiedzieć, co to za "znajomość", żadna..

Ale to nieprawda i w takich sytuacjach jak ta, czuję to z całą mocą. Zaglądam do tego Waszego kątka wirtualnego świata, który wygospodarowaliście na Dogomanii od dawna, to jest taki rytuał, poranna kawa w pracy i Bazyl. Kopytka, duża, mądra głowa, sercowaty nos, różowe fafle, czerwony kubrak na zimę, poplątana szara taśma w chaszczach.. Wasze spacery, Wasz balkon.. A nade wszystko coś, co mnie urzeka i co rozumiem, co jest pisane moim językiem, moimi słowami i wyobrażeniami, to, że się kocha psa. Kocha jak człowieka, a może bardziej, że się kocha całym sobą wbrew tym stukającym się w czoło, czasem i na przekór, do niezrozumienia, bez oglądania się na cokolwiek. Dziękuję za to.

 

Bądź silna Maciaszku.

Link to comment
Share on other sites

A niech się stukają w czoło. Prawda, Jaszko?...

 

Maciaszku, zawsze tak pięknie pisałaś tu o Bazylu... Teraz kiedy odszedł, też. 

Twoje posty drą serce na kawałki, bo przecież każdy z nas zna takie straty...

Nie bój się wrócic do Domu.

Jestem pewna, że mimo wszystko... Mimo wszystko w Domu Ci będzie lżej.

Tam jest Bazyl. Jego ślady... Jego rzeczy...

Usłyszysz sapnięcie, skrzypnięcie podłogi...  Zobaczysz cień... 

Ale nie ma się czego bac. Bo to jest Twoje Kochanie przecież.

I tak będziesz cierpiec i płakac. I to długo...

Ale tam Ci będzie lepiej.  Troszkę łatwiej. Zobaczysz.

Ściskam Cię.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję, że jesteście...

Że zaglądacie.

Że wspieracie.

Że dzięki Wam Bazylkowa galeria wciąż żyje.

 

Tydzień temu, o tej porze, drugi raz byliśmy w lecznicy.

Bo po pierwszej wizycie nic się nie poprawiło.

12 godzinę, bez przerwy, białas ział i dyszał. Ani minuty snu.

Całą noc się kręcił, chciał wychodzić albo leżał na balkonie.

Nie chciał jeść, nie chciał pić.

Zmęczenie coraz większe. W drodze do i z lecznicy musiałam Go podtrzymywać.

Wyniki krwi dobre. EKG dobre, poza lekkim niedotlenieniem serca (co było efektem zmęczenia).

Obmacali (brzuch napięty), zmierzyli temperaturę.

Rozkładali ręce. Dali leki. Trzeba czekać.

Nie zrobili RTG, chociaż powinni, po podaniu przeze mnie objawów. Teraz to wiem...

Potem było ciut lepiej. Pewnie po zastrzyku sterydowym.

Odetchnęłam z ulgą. Musiałam wyjść na 3 godziny do pracy. Na resztę godzin załatwiłam zastępstwo, żeby szybko wrócić.

Jak wróciłam Bazylek mnie przywitał, zaprowadził do kuchni po chleb. Zjadł, choć nie tak łapczywie jak zwykle. Napił się troszkę wody.

Ulżyło mi.

Dyszał jeszcze, ale z przerwami.
Kazał sobie otworzyć balkon i leżał tam cały czas.

Taki biedny, zmaltretowany, pomięty ze zmęczenia.

Tak mi Go było żal.

Zaczął przysypiać. Cieszyłam się, że odpocznie.

Przykryłam Go dwoma kocykami, żeby nie zmarzł, dałam termofor z ciepłą wodą pod brzuszek i cieszyłam się, że powoli mu odpuszcza.

Zaglądałam do Niego co jakiś czas, głaskałam, poprawiałam kocyk i termofor.

Było lepiej, choć bez szału.

A potem późnym wieczorem się pogorszyło i zaczął się dwudobowy koszmar :-(.

 

Jestem idiotką. Trzeba było nie czekać do rana. Trzeba było w nocy zawieźć Go do lecznicy.

Zmyliło mnie to, że objawy były identyczne jak w dwóch poprzednich przypadkach nadkwasoty i zgagi (a może wtedy to nie była wcale nadkwasota i zgaga?!). Podałam Mu leki, czekałam. Potem czekałam aż zastrzyk po pierwszej wizycie zadziała, tak jak w poprzednich przypadkach.

Do teraz nie rozumiem co się wydarzyło. Dlaczego raz było lepiej raz gorzej? Czy to był zbieg dwóch chorób? Czy jeszcze coś innego? Dlaczego leki nie pomagały? Dlaczego Jego jelita przestały pracować? Dlaczego nastąpiła tam jakaś blokada? Dlaczego, dlaczego, dlaczego.... :-(

Jak bumerang wracają do mnie obrazy z lecznicy, z domu - gdy próbowałam Mu pomóc; gdy patrzyłam jak dyszy, a ja nic nie mogę; gdy cieszyłam się, że podczas 6-godzinnej kroplówki podrzemywał, a nawet mocno zasypiał, bo troszkę się zregeneruje; gdy po radości przychodził strach i stres, bo się pogarszało; gdy na siłę leki Mu wciskałam, aż w końcu zaczął się ode mnie odwracać, gdy tylko się do Niego zbliżałam :-(; gdy serce mi pękało kiedy widziałam jak próbuje wstać i nie ma siły, zatacza się, upada, a w końcu już w ogóle nie umie się podnieść; gdy tak bardzo mi pomagał, jak próbowałam Go dźwignąć i gdy z samochodu Go wyciągałam; gdy sprawdzał wielokrotnie czy jestem obok; gdy musiałam trzykrotnie się z Nim żegnać, bo było ogromne prawdopodobieństwo, że Go już więcej nie zobaczę.

Na razie nie umiem uwolnić się od tego koszmaru :-(. Te obrazy wracają z ogromną siłą.

I ta myśl, że musiał być przestraszony, źle się czuł, nie rozumiał co się dzieje... :-(.
Nie ma dobrej śmierci, śmierci Przyjaciela, ale kiedy odchodzi w chorobie, to wspomnienia są przytłaczające, dręczące, okropne...

Link to comment
Share on other sites

Choroba i bol - z tym nie da się pogodzić, nie można patrzyć jak cierpi ktoś , kogo kochamy. Tak naprawdę nie moge patrzyć, jak cierpi ktokolwiek. Myślę ze Bazyl nie bal się. Ufal Ci bezgranicznie. Kochał Cię. I nie odszedł, tylko wytrzymał do Twojego powrotu, bo nadzieja na spotkanie Toba trzymała go przy życiu.
Śmierć jest jedyna pewna rzeczą w życiu. Paradoks. Śmierć jest częścią życia. Tylko dlaczego częścią tak potwornie okrutna?
Nigdy nie zapomnisz. Ale z czasem nauczysz się z tym zyc. ( wiem, znam , kilkakrotnie). Któregoś dnia obudzisz się i zobaczysz , ze świat jest piekny. Choć dzis brzmi to jak podły żart.

Galeria Bazyla to jeden z niewielu wątków, które odwiedzam na Dogo. Jeden z 3. Ujęło mnie to z jaka wielka kultura piszesz o Bazylu, poczucie humoru, piekne zdjęcia a przede wszystkim ogromna miłość
i przywiązanie do Bazyla. Pozostanie mi w pamięci jako absolutnie wyjątkowy pies , wyjątkowo wrażliwej osoby.

Link to comment
Share on other sites

Serce sie kraje jak sie czyta o smutku, tesknocie.... Niestety jest to nieodłączny element gdy odchodzi ktoś tak bardzo nam bliski. Bazylek miał dużo szczęścia w życiu, bo miał Panią, która ogromnie go kochała i on na pewno bardzo dobrze to czuł. Nawet w ostatnich chwilach. Wiedział, że go kochasz i robisz wszystko dla jego dobra. Teraz jest w miejscu gdzie nie czuje bólu,gdzie również jest szczęśliwy. Wierze w to, że z czasem smutek zamieni się w miłe wspomnienia i myśl o Bazylku będzie przywoływać już tylko uśmiech na Twojej twarzy. ŻyczęCi by stało się to jak najszybciej...

Link to comment
Share on other sites

Jeszcze raz wszystkim Wam bardzo dziękuję.

Wiem, już to pisałam - ale to co piszecie i jak piszecie, jest dla mnie naprawdę bardzo ważne.

Dziękuję, że jesteście.

 

Maciaszku , nie spiesz się z usuwaniem rzeczy Bazylka . Ja po Harleyu szybko posprzątałam , porozdawałam , a po kilku dniach chciałam je mieć przy sobie , dotknąć , powąchać ....

 

Nie chcę na razie niczego zmieniać. Chcę, żeby działo się to stopniowo, wtedy, gdy będę gotowa rozstać się z kolejnymi Bazylkowymi śladami.

Ale nie chcę też robić przykrości TZtowi. Jak przyjedzie (już jutro!!!!!!!), porozmawiamy, pomyślimy jak będzie dobrze dla nas obojga.

Na razie myślę tylko o rozdaniu leków, niech inne psiaki skorzystają z tego, co po Łosiu moim ukochanym zostało. Oraz o usunięciu legowiska z balkonu. Bo balkon to Bazyl. Poranne pobudki i prowadzenie pani pod drzwi, żeby na balkon wypuściła i chwilkę z białasem posiedziała. Balkon to wspólne obserwacje. I wielki biały łeb na kolanach. I jego oglądanie się czy pani wciąż jest obok. Balkon to też ostatnie dni/godziny Bazyla w domu. I dyszenie, zmęczenie, próby zaśnięcia i znowu dyszenie :-(. Nie potrafię tam wyjść. Ciągle mam przed oczami Sierotkę moją kochaną, przykrytą kilkoma kocami, ziejącą, niespokojną, ale co chwilę spoglądającą w stronę pokoju czy pani jest. Była, w 2 swetrach, pod wełnianym kocem. Była, jest i będzie... :-(

Link to comment
Share on other sites

Dobrze, że Twój TZ już wraca.

 

Wrócił. Wczoraj.

I razem wróciliśmy do domu.

Jest trudno. Tęskno. Bardzo.

Dzisiaj rano, po zjedzeniu białego serka wyciągnęłam rękę z kubeczkiem w pustą przestrzeń :-(

Wchodząc do kuchni, za każdym razem automatycznie sprawdzam czy Bazyl ma wodę w misce...

Dużo, za dużo, takich chwil, takich gestów, przyzwyczajeń.

I tak bardzo chciałoby się, żeby Bazylek nagle przyszedł z drugiego pokoju i tak po prostu wgramolił się na łóżko obok nas.

:-(

Smutno bez Niego...

 

Za półtorej godziny minie tydzień...
Tęsknię za Tobą Łosiu mój kochany, bardzo.

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie każde wejście do kuchni jest trudne. Każde jedzenie jest trudne.

Bazyl był żarłokiem i zaraz by był za moimi plecami albo tuż obok, czekając na jakiś kąsek...

 

Mam poczucie, że z każdym dniem jest coraz trudniej.

Że boli coraz bardziej. A leki nie bardzo pomagają.

Brakuje nie tylko białasa i nie tylko tęsknota za Nim coraz większa, ale brakuje i punktów odniesienia w codzienności - spacerów; pór jedzenia; wieczornego zalewania płatków żytnich na posiłek kolejnego dnia; podawania leków; układania różnych czynności pod obowiązki związane z psem... Jakieś to wszystko takie jakby bez sensu. Niby można leżeć wieczorem i spokojnie film oglądać. Ale to wcale nie cieszy. Życie bez psa jest bez sensu. Jakieś takie wybrakowane. Tak jakby prawie nic nie było na swoim miejscu.

Link to comment
Share on other sites

(Zaglądam tu codziennie i cieszę się, że czasami coś napiszesz, nawet, jesli czytanie tego jest trudne  :oops: )

 

Dziękuję Jaszko, dziękuję.

 

Dokładnie jest tak jak piszesz ....boli coraz bardziej , tęsknota zaczyna ze zdwojoną siłą uderzać ....to jest bardzo cięzki czas

 

Każdy poranek, każdy wieczór, każdy powrót do domu to bardzo trudne chwile. I wiele, wiele smutków pomiędzy nimi :-(

I te koszmarne powracające obrazy umęczonego, chorego Bazylka :-( Kiedy wyskakują, tak realne do bólu, to najchętniej chciałabym, żeby ktoś dał mi pałą w łeb, żeby urwał mi się film... Wiem, że z czasem miną, zanikną, przestaną się pojawiać, ale na razie jeszcze są mocne, pojawiające się ni stąd ni zowąd, z siłą ogromną...

 

Maciaszku, przeżywasz żałobę i wszystko, o czym piszesz, jest naturalne w niej.

Lekarstwo jest... Ale na nie musi przyjśc pora...  

Ściskam Cię.

 

Dziękuję.

 

Tak bym chciała, żeby to już minęło, żeby ból zelżał.

 

Bazyl nie lubił jak płakałam. Stresował się wtedy, był taki zagubiony, smutny, nie wiedział co począć.

Mam nadzieję, gdziekolwiek jest i skądkolwiek na mnie patrzy, że wybaczy mi te łzy. Łoś mój kochany...

Link to comment
Share on other sites

Wybaczy łzy .... to minie .... ale potrzeba czasu .

 

Znów przywołam tutaj wspomnienie moich Rodziców , od śmierci Taty minął rok , od śmierci Mamy 7 miesięcy i ja dopiero teraz potrafię powstrzymać łzy rozmawiając o nich .... . ( nie zwariowałam porównując Moich Rodziców i Bazylka ....to Najukochańsze istoty i nie ważne w jakiej postaci się jawiły na ziemi ) .

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dwa dni temu dostałam wisiorek-pojemniczek.

Widnieje na nim napis SOS.

Jeśli kiedykolwiek zdarzy mi się zemdleć na ulicy i ktoś go rozkręci (no bo przecież SOS, więc pewnie coś ważnego tam jest...), to się mocno zdziwi ;)

Znajdzie tam bowiem garstkę włosów Bazylka, Jego mleczny kieł (a raczej kiełek, bo takie toto małe...), kawałek niespopielonej kości.

Moja Sierotka kochana, to co po Nim zostało...

Moje SOS.

Odkąd Go mam, ciągle przy sobie, jestem jakaś spokojniejsza.

Jakby bardziej pogodzona.

Choć trudno pogodzić się w pełni...
Za dużo pytań, za dużo niezgody na to, co się stało, za dużo tęsknoty.

Dzisiaj miną 2 tygodnie :-(

A ja powoli się przyzwyczajam, zaciera się w pamięci "fizyczność" Bazyla - jak to było go głaskać, jak to było, gdy się przytulał, czy kopytko na moją rękę zarzucał.

Za szybko... Nie chcę tego zapomnieć. Nie zgadzam się :-(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...