Jump to content
Dogomania

Jak długo same?


Sarah_S

Recommended Posts

Mam pytanko, czy wasze yorczki zostaja same w domu, gdy część dnia wypełniają wam codzienne obowiązki (praca, szkoła, etc.). Gdzieś na forum była o tym mowa, ale odnosnie innych psów, a mnie interesują te małe psotki. :) Jeśli zostają (a na pewno tak) to na jak długo?

______________

pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 60
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Niestety z koniecznoscia pracy wiaze sie koniecznosc pozostawienia naszych psiakow samych w domku. Majka zostaje ok. 10 godzin dziennie.

Na szczescie dobrze to znosi. Nie piszczy, niczego tez nie niszczy, wydaje mi sie, ze w tym wolnym "przymusowym" czasie spi i bawi sie swoimi zabawkami :-)

pozdrawiam,

Link to comment
Share on other sites

Pepsi też zostaje sama w domu na 9 - 10 godzin. Też dobrze to znosi. Nawet nie zwraca uwagi jak wychodzimy do pracy. Niestety zdążyła parę rzeczy zniszczyć (listwy wykończeniowe wykładziny podłogowej, uchwyty od szafek ratanowych w korytarzu).

Pozdrawiam,

Ania

Link to comment
Share on other sites

Fuzlak akurat praktycznie w ogóle nie zostaje sam, a jeśli już to bardzo, bardzo rzadko. Zabieram go ze sobą do pracy i wszędzie gdzie chodzę. No, chyba że idziemy do kina - wtedy zostaje w domu, ale też nie zupełnie sam - w swoim pokoju śpi wówczas zazwyczaj mój jedenastoletni syn.

Muszę Wam powiedzieć, że taka stała bliskość z psem owocuje niesamowitym porozumieniem z nim. Mam wrażenie, że on rozumie mnie wpół słowa i na odwrót - my doskonale wiemy co znaczy wyraz jego spojrzenia w danym momencie, bezbłędnie odczytujemy każde merdnięcie ogonkiem. To coś nie do opisania.

Link to comment
Share on other sites

Moja Rapsodia jak nas nie ma jest z teściami. Kiedy ktoś wychodzi z domu to jest wielkie piszczenie, marudzenie i na koniec szczekanie.

Teraz częściej domaga się żeby wyjść na śnieg i pobiegać .....

A jak już zostaje sama w domu to na początku jest piszczenie i wielkie szczekanie a potem zajmuje się czymś. Jak wracamy to w domu jest cisza i czeka zawsze koło drzwi.

Link to comment
Share on other sites

Na początku wypadałoby się serdecznie przywitać, co czynię z przyjemnością! :D Śledzę to forum od jakiś 10 tygodni,to znaczy od dnia kiedy zobaczyłam moją kruszynkę i wiedziałam,że tylko TA i żadna inna jest miłością mojego życia... Jestem dumną właścicielką 12 tygodniowej Viki - najsłodszego stworzenia pod słońcem! :)

Z ogromną radością i okrzykami "Aaaaaa" , "Ooooo" i "Woooow" witam Owieczkę - moją netową koleżankę z innego forum - to ja Boram :oops:

A teraz słów kilka o zostawaniu psiuni w domu.Od samego początku był to dla mnie i mojego męża ogromny problem.Oboje pracujemy po kilkanaście godzin dziennie i długo zastanawialiśmy się , czy wogóle możemy pozwolić sobie na nowego domownika.I pewnie roztrząsalibyśmy tą kwestię w nieskończoność gdyby nie dzień, w którym zdecydowaliśmy się odwiedzić dom w którym na świat przyszła nasza królewna.Jedno spojrzenie wystarczyło,żeby cały rozsądek diabli wzięli i od tej chwili tylko czekaliśmy,żeby zabrać naszą pociechę do domu...

W pierwszym tygodniu los nam sprzyjał - teść miał urlop i zostawał z Vikunią pod naszą nieobecność... Po tygodniu zaczęła się nerwówka i strach, bo jak tu takie maleństwo zostawić samiuteńkie? :( Na szczęście mąż ma możliwość "wpadania" do domu co trzy, cztery godziny (ja niestety jestem poza domem 14 - 18 godzin w systemie dwa na jeden - 2 dni w pracy, jeden dzień wolnego).Ku naszej radości Vikunia od początku dobrze znosiła tą rozłąkę! Początkowo przesypiała te godziny , o czym świadczyła zaspana mordeczka i żadnych zniszczeń w domu.Teraz zdarzy się jej cosik zmajstrować podczas tych dłuuuugich godzin (do 8h samotności), ale co tam... tapętę się zmieni, wykładzina też już zmęczona więc nie ma co lamentować,a trochę ponadgryzane szafeczki są teraz jeszcze oryginalniejsze dzięki esom - floresom wyrzeźbionym tymi mini ząbkami :wink:

Jedyny problem to ,to że Viki załatwia się pod naszą nieobecność gdzie popadnie,a gazety które zwykle służą jej za toaletę są rozwleczone po całym domu... i nie mogę nijak znaleźć na to rozwiązania... :-?

Jej radości po naszym przyjściu do domu nawet nie da się opisać... pieszczoty nie mają końca!!!:-)

Na zakończenie powiem tylko,że byłam skłonna zwolnić się z pracy gdyby tylko Viki źle znosiła samotność, co w tych czasach oznaczałoby kompletny brak zdrowego rozsądku... ale któż zaprzeczy,że te małe istotki odbierają rozum i kocha się je szaleńczo?? :wink: :fadein:

Pozdrawiam cieplutko

Agnieszka

Link to comment
Share on other sites

Na początku wypadałoby się serdecznie przywitać, co czynię z przyjemnością! :D Śledzę to forum od jakiś 10 tygodni,to znaczy od dnia kiedy zobaczyłam moją kruszynkę i wiedziałam,że tylko TA i żadna inna jest miłością mojego życia... Jestem dumną właścicielką 12 tygodniowej Viki - najsłodszego stworzenia pod słońcem! :)

Z ogromną radością i okrzykami "Aaaaaa" , "Ooooo" i "Woooow" witam Owieczkę - moją netową koleżankę z innego forum - to ja Boram :oops:

A teraz słów kilka o zostawaniu psiuni w domu.Od samego początku był to dla mnie i mojego męża ogromny problem.Oboje pracujemy po kilkanaście godzin dziennie i długo zastanawialiśmy się , czy wogóle możemy pozwolić sobie na nowego domownika.I pewnie roztrząsalibyśmy tą kwestię w nieskończoność gdyby nie dzień, w którym zdecydowaliśmy się odwiedzić dom w którym na świat przyszła nasza królewna.Jedno spojrzenie wystarczyło,żeby cały rozsądek diabli wzięli i od tej chwili tylko czekaliśmy,żeby zabrać naszą pociechę do domu...

W pierwszym tygodniu los nam sprzyjał - teść miał urlop i zostawał z Vikunią pod naszą nieobecność... Po tygodniu zaczęła się nerwówka i strach, bo jak tu takie maleństwo zostawić samiuteńkie? :( Na szczęście mąż ma możliwość "wpadania" do domu co trzy, cztery godziny (ja niestety jestem poza domem 14 - 18 godzin w systemie dwa na jeden - 2 dni w pracy, jeden dzień wolnego).Ku naszej radości Vikunia od początku dobrze znosiła tą rozłąkę! Początkowo przesypiała te godziny , o czym świadczyła zaspana mordeczka i żadnych zniszczeń w domu.Teraz zdarzy się jej cosik zmajstrować podczas tych dłuuuugich godzin (do 8h samotności), ale co tam... tapętę się zmieni, wykładzina też już zmęczona więc nie ma co lamentować,a trochę ponadgryzane szafeczki są teraz jeszcze oryginalniejsze dzięki esom - floresom wyrzeźbionym tymi mini ząbkami :wink:

Jedyny problem to ,to że Viki załatwia się pod naszą nieobecność gdzie popadnie,a gazety które zwykle służą jej za toaletę są rozwleczone po całym domu... i nie mogę nijak znaleźć na to rozwiązania... :-?

Jej radości po naszym przyjściu do domu nawet nie da się opisać... pieszczoty nie mają końca!!!:-)

Na zakończenie powiem tylko,że byłam skłonna zwolnić się z pracy gdyby tylko Viki źle znosiła samotność, co w tych czasach oznaczałoby kompletny brak zdrowego rozsądku... ale któż zaprzeczy,że te małe istotki odbierają rozum i kocha się je szaleńczo?? :wink: :fadein:

Pozdrawiam cieplutko

Agnieszka

Witam Cie agnieszko serdecznie.No i jest nastepna osoba ktora ma bzika na punkcie tych malenkich istotek. Przyznam sie szczerze ze ja wlasnie jestem na etapie szukania pracy a nie jest to łate gdyz swoje godziny mam uzaleznione wlasnie od psinki. Czyli praca na ponad 8 h odpada. Nawet zaczynam sie zastanawiac czy nie otworzyc jakiegos wlasnego interesu ,wtedy problem mialabym z głowy... :wink: I tak zabieram mojego axelka gdzie sie tylko da ,nawe do sklepu spozywczego chodzi wchodze trzymajac go na rekach a panie juz sa tak nim zauroczone ze nawet pakuja mi zakupy do reklamowki i wkladaja reszte do portwela:) czasami jednak zostaje sam w domu na okolo 5 h ale w tym czasie chyba spi bo dom jest nietkniety... mozna zwariowac na punkcie tych niuniek prawda?
Link to comment
Share on other sites

Cześć Ewa :)

Wiem jak ciężko jest Ci znaleźć pracę, bo ja cały czas szukam czegoś, gdzie będę spędzała trochę mniej czasu... te moje maratony nie są "najzdrowsze". Cieszę się bardzo,że Viki jakoś to znosi choć z drugiej strony "uciekł" pretekst do zwolnienia się haha... :wink:

Jeśli chodzi o własny interes,to życzę powodzenia... tu też ciężko utrafić w coś intratnego... Ja po zeszłorocznej klapie (Owieczka pewnie pamięta, bo dużo o tym pisałam na innym forum) jestem przeostrożna, co też dobre nie jest... bo kto nie ryzykuje,ten nie ma...

Buziaki

A.

Link to comment
Share on other sites

Witam Wszystkie yoreczkomaniaczki.

Też jestem tu nowa mimo, że moja sunia skończy 22.02. roczek.

Mam radę dla Agnieszki. Najlepszym rozwiązaniem dla samotnego yorczka jest... drugi yorczek (może też być inny piesek lub kotek :-)).

Ja właśnie w ten sposób rozwiązałam ten problem.

030.jpg

Pozdrawiam sredecznie.

Małgorzata, Gina i Gracja.

Link to comment
Share on other sites

Alez nam sie grono powieksza :-)

Witam Was Dziewczyny :-)

Suuper, ze do nas przybylyscie. Tutaj wszyscy mamy totalnego bzika na punkcie swoich piechow :-)

Musze przyznac, ze podobnie jak Adiraja zastanawialam sie nad "wychowawczym" dla swej suni. Skonczylo sie jednak na dlugim urlopie, podczas ktorego nauczylam sunie zasad korzystania z kuwety i trwnika :-) Ten czas spedzony z Majka od rana do wieczora bardzo duzo nam dal :-) Nauczylysmy sie siebie nawzajem i bardzo mocno sie zzylysmy. Jestesmy doslownie nierozlaczne i wtedy gdy nie musimy nie rozstajemy sie nawet na minutke :-)

pozdrawiam,

Link to comment
Share on other sites

Ja tez witam nowe uczestniczki forum. :P

Moj Rocky odkad jest ze mna nie zostaje sam prawie wogole, gdyz studiuje i mam przez to duzo wolnego czasu. Ale niedlugo sie to skonczy, bo szukam pracy i mam nadzieje, ze znajde, wiec nie bedzie juz tak rozowo. :wink:

Link to comment
Share on other sites

Witam wszystkie nowe "twarze" i nowe yorczki.

Ja swoją sunię zostawiam 6 dni w tygodniu na 5 godzin dziennie (czasami mniej, bo mam możliwość zabieraznia jej do pracy) i strasznie martwiłam się, że to za dużo, a tu czytam, że 10 lub więcej godzin i jestem pod wrażenie jakie te psinki są dzielne. Dodam, że Silver zostaje w domku z kotem i zawsze dostaje jakiś samczek jak wychodzę, ale widać, że podobnie jak Rapsodia strasznie to przeżywa. Gdy wracam zastaję idealny porządek, od niedawna, bo jak była mniejsza to gazeto-kuweta również lezała poszarpana w całym mieszkaniu. Teraz mała pewnie śpi, bo przed pracą zabieram ją na spacery.

Link to comment
Share on other sites

Jeśli chodzi o własny interes,to życzę powodzenia... tu też ciężko utrafić w coś intratnego... Ja po zeszłorocznej klapie (Owieczka pewnie pamięta, bo dużo o tym pisałam na innym forum) jestem przeostrożna, co też dobre nie jest... bo kto nie ryzykuje,ten nie ma...

Pamiętam Boramku... Głowa do góry! Grunt to się nie poddawać! :fadein:

Link to comment
Share on other sites

Ja również cieszę się że nasza "yorkowa rodzina" :wink: się powiększa :D

A co do zostawania w domu to moje psiaki same zostają bardzo rzadko, mam dośc spora rodzinkę i zawsze ktoś w domciu jest więc mam wesoło :wink: :D A jak zdarzy sie że są same to sa we 2 i im raźniej, albo poprostu śpią, najszybciej czas zleci :D

Pozdrowienia :fadein:

Link to comment
Share on other sites

Igor odkąd ma towarzyszkę stał się bardziej wesoły bo Diuna to wielka psotnica i jak są sami napewno się nie nudzą o czym świadczą rzeczy na tapczanie które znoszą z całego domu gdy są same(łącznie z listewkami z przedpokoju) :lol:.Największe wyżuty sumienia mam gdy zostają same jak jest ciemno-ale pocieszam się,że dni są coraz dłuższe.

Yorkies ma do Ciebie pytanko:wychodzisz razem z psiakami czy osobno-Diuna zawsze wychodziła razem z Igorem ale wczoraj byłyśmy same a on była przerażona nie chciała się załatwiać i szybko do domku.Jak ją przyzwyczaić do spacerów bez Igora?

Link to comment
Share on other sites

Z ogromną radością i okrzykami "Aaaaaa" , "Ooooo" i "Woooow" witam Owieczkę - moją netową koleżankę z innego forum - to ja Boram :oops:

Jedyny problem to ,to że Viki załatwia się pod naszą nieobecność gdzie popadnie,a gazety które zwykle służą jej za toaletę są rozwleczone po całym domu... i nie mogę nijak znaleźć na to rozwiązania... :-?

Ojeju, jakoś mi umknął ten post :oops:, chociaż i tak po tamtym drugim się domyśliłam, że to Ty Boramku :). Ja też Cię witam oczywiście, super że tu zawitałaś. To naprawdę fajne forum i dużo się można dowiedzieć o naszych kochanych maluchach :).

Twój problem z Viki sam z czasem znajdzie rozwiązanie, nie martw się. Na początek możesz nieco "ustabilizować" jej toaletę. Kup zwykłą, gumową, samochodową wycieraczkę, możliwie grubą. Na nią połóż zasiusiane gazety, na to kilka czystych i na całość stary ręcznik. Musi być on na tyle duży, żeby brzegi można było z zapasem podwinąć pod wycieraczkę. Zyskasz w ten sposób po pierwsze coś, czego maleństwo nie będzie w stanie już włóczyć po całym domu, a po drugie izolację siuśków od podłogi. Trzeba tylko poświęcić trochę czasu na "wytłumaczenie" suni, że tam właśnie ma się załatwiać. Zanoś ją tam jak najczęściej, a gdy się wysiusia - chwal entuzjastycznie. Z czasem (może to potrwać jakiś tydzień do dwóch, ale może być i szybciej) zacznie załatwiać swoje potrzeby tylko tam. Z doświadczenia wiem, że trzeba machnąć ręką na zapachy i nie dbać przesadnie o czystość "toalety" (oczywiście nie mam tu na myśli kupek :), te wyrzucasz od razu), bo nie będzie chciała się tam załatwiać. Oczywiście i gazety, i ręcznik można - a nawet trzeba - zmieniać, ale nie za często i zawsze trzeba pamiętać, żeby coś przesiąkniętego moczem suni jednak tam było. Później, po wszystkich szczepieniach przed Tobą dłuuga nauka siusiania na dworze... Mój Fuzlak nauczył się tego dopiero w wieku sześciu miesięcy, wcześniej w ogóle nie chciał się załatwić poza swoją domową "toaletą", choćbym nie wiem ile go na tym dworze trzymała. Za to potem przeskoczyło mu w drugą stronę i momentalnie odzwyczaił się od siusiania w domu. Nos do góry i uzbrój się w cierpliwość. Powodzenia! 8)

Link to comment
Share on other sites

sylwia751 napisała:

Yorkies ma do Ciebie pytanko:wychodzisz razem z psiakami czy osobno-Diuna zawsze wychodziła razem z Igorem ale wczoraj byłyśmy same a on była przerażona nie chciała się załatwiać i szybko do domku.Jak ją przyzwyczaić do spacerów bez Igora?

Wiele ci nie pomoge ja wychodze najczęściej z 2 psiakami, ale zdarza się że wychodze z osobno każdym ale wtedy nie mam żadnych z tym problemów, a właściwie pieski bardziej się ciesża jak wyjde z 1 bzikują normalnie :lol: No nie wiem może poprostu powinnaś częsciej wychodzić z psami osobno, przyzwyczają się wtedy nie wiem co innego moge ci poradzić bo ja nie miałam i nie mam takiego problemu :wink:

Pozdrowienia :fadein:

Link to comment
Share on other sites

Owieczko

Dziękuję za pomysł z wycieraczką :) Do tej pory gazetki rozkładałam na ceracie kuchennej... jedno i drugie fruwało po mieszkaniu.

Viki bardzo szybko nauczyła się siusiać na gazety (kupaski niestety sadziła zawsze gdzie popadło) i nie było z tym najmniejszego problemu... Od jakiegoś tygodnia, może półtorej coś się jej odmieniło i robi to w kratkę... raz w wyznaczonym miejscu, raz na dywanik... a jak zostaje sama, to gazety służą jej jeno do zabawy :-? I jak tu dojść do ugody z tą bestyjką? :wink:

A dziś przeżyłam chwile grozy :cry: Rano wyskoczyłam do fryzjera, a po powrocie jak zwykle moja piesiunia przywitała mnie w drzwiach szalonym tańcem.Wzięłam ją na ręce, weszłam do pokoju,a na podłodze rozwalone pudełko i pełno zapałek... :( Jak je dorwała pojęcia nie mam... Przerażona zbierałam je i oglądałam czy są poślinione i czy wszystkie mają (jeszcze) siarkę... Bałam się przeokrutnie,czy nie zjadła jakiejś w całości (znalazłam dwie podejrzane - lekko podmiętolone). Roztrzęsiona zadzwoniłam do pani doktor, a ona do mnie z krzykiem... że jeżeli od zjedzenia minęło więcej niż 20 minut (mnie nie było 2 godziny), to już prowokowanie wymiotów nie ma sensu, a jeżeli zjadła z pięć zapałek, to jest po psie i tyle! Na moje pytanie, czy mogę przyjechać, żeby obejrzała sunię i podała jej coś na osłonę, odpowiedziała, że NIE, bo nie ma sensu... mam sobie obserwować pieska przez 24h, a jak dostanie konwulsji, to znaczy że to koniec... ewentualnie mogę wtedy pędzić do całodobowej kliniki i może coś tam poradzą... Nie muszę chyba pisać w jaki szok wpasowało mnie to babsko, trzymałam moją kruszynkę na kolanach i wyłam jak głupia... Do pracy oczywiście nie poszłam...

Zadzwoniłam do Kliniki (za radą mamy,która mnie opieprzyła,że zamiast ryczeć mam ruszyć głową) i tam pan doktor spokojnym głosem uspokoił mnie, że piesek napewno zapałek nie zjadł, tylko pogryzł i popluł sobie, a nawet jeśli, to nie w ilości która mogłaby być śmiertelna... jedyne co może się stać, to biegunka lub wymioty, ale to też jest mało prawdopodobne skoro psiak wariuje, je i nie zachowuje się podejrzanie... Pogadaliśmy sobie tak z 20 minut - ja płacząc i lamentując, pan doktor - tłumacząc mi i uspokajając cierpliwie.

Przez cały dzień chodziłam jak cień... a Viki szalała, wcinała przysmaczki i swoją Eukanubkę i dzięki Bogu żadnych sensacji nie miała... Teraz śpi sobie na mojej poduszce, a ja co chwilę podchodzę do niej i cmokam moją kochaną mordaskę :)

Lekarza oczywiście zmienię... i nikomu z Wrocławia nie polecam gabinetu na ul.Zawalnej.

Link to comment
Share on other sites

Adiraja,

Przeczytalam Twoj post z calkiem wielkim przerazeniem. Wyobrazam sobie co poczulas, gdy pani weterynarz do ktorej jak mniemam mialas zaufanie, prawie skreslila Twego psa z listy zywych zwierzat :(

Ciesze sie, ze pies jest zdrowy i ze bedzie mial innego weterynarza :-)

Co do gazetek, to ja niegdy nie eksperymentowalam z prasa ;)

Moim poczatkowym zalozeniem bylo, aby moja sunia nauczyla sie zalatwiac swoje potrzeby na rowni na dworze i do kuwety.

Kupilam kuwete z podwojnym dnem i uczylam psa do niej sie zalatwiac. Poczatkowo nauczylam ja komendy "rob siusiu". Bylo to bardzo pomocne, poniewaz pies wstawiony do kuwety na komende robi albo siusiu, albo kupke (na jedna komende reaguje ze wszystkimi potrzebami fizjologicznymi).

Na samym poczatku o okreslonych godzinach wstawialam sunie do kuwety i wymawialam komende. Gdy sie zalatwila dostawala nagrodke i ogromna pochwale.

Z biegiem czasu sama zaczela chodzic w wiadome miejsce :-)

Mniej wiecej od 5 miesiaca pojela o co mi chodzi i nie robi niespodzianek.

Przy moim stylu zycia kuweta jest baaardzo przydatna. Gdy akurat caly dzien jestem poza domem, nie musze sie martwic ze pies meczy sie nadmiarem swych potrzeb fizjologicznych :-) A i o swicie tez nie musze sie zrywac z lozka :-)

pozdrawiam,

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...