Jump to content
Dogomania

Pan Pinczer Terrorysta :)


Dioranne

Recommended Posts

Może najpierw niech go odjajczą, potem się będę zastanawiać co ruszoffego mu kupić. :lol: Nie dobra, nie będzie mieć nic różowego, bo sama nienawidzę tego koloru. Bleh. Już mam różu wystarczająco przez flexi. Sandi vel. Pusia też ma różową, więc Pan Pinczer jest już wystarczająco poniżony w psim towarzystwie...

Edited by Dioranne
Link to comment
Share on other sites

[B]leónowa[/B] nie zauważyłam Twojego postu, bardzo przepraszam. :oops: Z linki korzystam głównie, dlatego że spacerujemy niemal wyłącznie z suczkami, a na ten moment Młodemu tylko TO w głowie. W takich sytuacjach nie zawsze da się odwołać, więc lepiej dla wszystkich jest, gdy Młody jest na lince. Ale linka ma 25 metrów, więc wariat może szaleć do woli. Poza tym w tamtej okolicy można spotkać różne dzikie futrzaki, a dla Młodego wszystko co ucieka - jest fajne. I też nie zawsze reaguje na "Nico chodź!". Także ewentualnym niemiłym sytuacjom wolimy zapobiegać.

Pojutrze mamy kastrację, nadal się boję. Oprócz kastracji Młody zostanie przebadany pod kątem neurologicznym. Później biedaka czekają dwa tygodnie w kołnierzu. Dom rozniesie. :evil_lol: Ostatni njus - mamy nowy bannerek!

Link to comment
Share on other sites

[B]lucky [/B]właśnie coś Was dawno u nas nie było, nieładnie. :mad: Dziękujemy za trzymanie kciuków. Jak pomyślę, że jutro będzie na stole operacyjnym to cała się trzęsę. Do tego dochodzi fakt, że będzie miał główkę badaną... Mamy pecha jeśli o psy chodzi (pierwszy pies rodziców nagle dostał raka, mój pierwszy pies odszedł na stole...), więc pewnie jutro będę musiała sobie jakąś uspokajającą tabletkę łyknąć. Na całe szczęście mam rekolekcje i mogę Młodego zawieźć, potrzymać za łapkę jak będzie usypiał, a później odebrać pół śpiącego.
[B]Pani Profesor [/B]siemanko. :cool3:

Tak sobie teraz oglądam [I]Kot z piekła rodem[/I] i coraz bardziej przekonuję się, że nie ogarniam tych stworzeń. Najpierw to się mizia, a potem nagle pach z pazura. Wczoraj byłam u koleżanki, która ma dwa koty. I niby takie milusie, ale bałam się to to wziąć na ręce. Widziałam jak gryzą moją koleżankę i nie chciałabym podobnie obrywać. Po tych diabłach nijak nie widać, że chcą użreć, a jeszcze odgadnąć jaka jest przyczyna... Pies jest jednak łatwiejszy w obsłudze - nawet w tak terrorystycznym wydaniem jak Młody. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

A coś jest nie tak z głową Nico? ;)

Ja kotów tak samo nie ogarniam i nigdy nie zacznę. Dla mnie to są b. dziwne stworzenia o wiele bardziej dzikie od psa i na pewno nie o takim samym stopniu przywiązania do człowieka. Kot sobie jest i tyle. Dla mnie to zwierzę bardziej podobne do królika czy świnki morskiej niż do psa :eviltong: Ostatnio byłam świadkiem jak kot zupełnie bez powodu się rzucił z pazurami na swojego właściciela... Eee... nie dziękuję, postoję ;) Poza tym po obejrzeniu tego eksperymentu, nic mi więcej nie trzeba:

[video=youtube;KL0tGYsw5gE]http://www.youtube.com/watch?v=KL0tGYsw5gE[/video]

Link to comment
Share on other sites

mam identyczne zdanie odnośnie kotów jak Wy...


...a ten eksperyment, Amber, jest wg. mnie trochę niemiarodajny - wpuścić tak mojego psa i by wyszło, że nie jest przywiązany do właściciela, jeżeli ten drugi człowiek miałby mega atrakcyjną zabawkę albo piłkę (a jeśli żarcie, to by w ogóle nie zauważył, że ktoś wszedł :diabloti:)

Link to comment
Share on other sites

Eksperymenty są przeprowadzane zapewne na jakiś grupach kontrolnych. Na filmie może nie być pokazane wszystko. Konkluzja jest natomiast taka jaka jest :eviltong: Oczywiście można się z tym nie zgadzać, natomiast dla mnie ten filmik to taki przysłowiowy gwóźdź do kociej trumny :evil_lol: a nie, że koffam kotki, w życiu natrafiłam na same fajne, kontaktowe i zapatrzone we właściciela sztuki, a ten film zrujnował mi poglądy ;)

Link to comment
Share on other sites

ja znam mnóstwo kotów, bo przyjaciółka z dzieciństwa miała ich w domu zawsze miliard jednocześnie, kilka z nich było ok, ale niektóre... no cóż, wejdzie na kolana, łasi się i CAP znienacka do krwi, a później sobie idzie jak gdyby nigdy nic :diabloti:

tak czy siak, mój pies by pewnie zafałszował wynik bo on się bardziej cieszy, kiedy ktoś obcy nas odwiedza, niż kiedy my wracamy do domu :) obcy człowiek = większa szansa na wyżebranie żarcia, niż od nas :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Moja kuzynka znalazła 6-tygodniowego kocurka rudego i przygarnęła. Wszyscy zachwalali jaki to misiu, jak lubi być miziany i w ogóle. Pojechałam. Usiadłam się na krześle, kocur już +/- roczny, ale nadal (podobno) kochaniutki. Wskoczył mi na kolana, miziam go, wszystko pięknie, a tu nagle cap. Jakoś mocno mnie nie chwycił pazurkami, ale sam ich dotyk na mojej skórze... Dziękuję bardzo. Jak tylko czuję, że kot mi pazurami haczy o ubranie to mam ciarki. :diabloti:

[B]Amber [/B]nasza behawiorystka zna przypadek psa, który zachowywał się nieodpowiednio (miał momenty, że bez powodu atakował właścicieli). Przeszedł badania i okazało się, że miał guza mózgu. Także chcemy Młodego przebadać czy czasem nic tam nie ma, bo czasami sobie z ciocią nieładnie pogrywa.

Link to comment
Share on other sites

zaglądam i witamy się ja i moja święta dwójca:diabloti:
nie jestem miłośnikiem ras małych ale i nie jestem w stanie oprzeć się tym maluśkim dobermankom ;)
szczególnie jak są ubrane w te swoje mikroskopijne obróżki i szeleczki ;)

Link to comment
Share on other sites

zawsze mnie bawi, gdy ktoś mówi, że kot sobie tylko jest i że nie przywiązuje się do właściciela :) z wieloma kotami miałam i mam do czynienia. nie tylko swoimi. wszystkie ataki, dziwne w ludzkim mniemaniu zachowania, kłopoty z kotami wynikają tylko i wyłącznie z niezrozumienia kociej psychiki.
szkoda, że koty które głodzą się na śmierć po porzuceniu nie wiedzą, że jako koty powinny mieć właściciela głęboko.

to tak samo jak kociarze, którzy mówią, że psy są ślepo zapatrzone we właścicieli i są takie poddańcze, a wszyscy dobrze wiemy, jak bardzo różnie to bywa i jak wiele zależy od wychowania i konkretnej rasy.

Link to comment
Share on other sites

Jetsanowi bliżej do kota, niż do psa. Ma mnie często w dupie, olewa moje polecenia, ale tak naprawdę jest do mnie bardzo przywiązany.
A moje Rude jest całkiem miłym kotkiem, tylko w ogóle jej nie rozumiem :lol:
Kot mojego dziadka chodzi z nim na spacery przy nodze. To kiedyś była zupełnie dzika wiejska kotka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dioranne']Czwartego kwietnia Młody ma kastrację - trzymajcie kciuki. W teorii wszystko powinno być, ale dość mocno się boję, bo Majka odeszła podczas sterylki... Teraz w naszej klinice mają niby sprzęt do monitorowania pracy serca, ale i tak się boję. :-( [/QUOTE]

Trzymam kciuki żeby wszystko się powiodło bez żadnych komplikacji :)

Z tego co pisałaś to Twoja suczka była wtedy już wcale nie taka młoda?



Nico ma ogonek jak precel :) fajny jest



Co do kotów to ja się wyłamię- lubię i gdybym nie miała uczulenia to bym sobie sprawiła maine coona. Długi czas sądziłam, że koty są gorsze od psów, mniej wierne i takie tam, ale miałam okazję zajmowac się zgrają opuszczonych kociaków i jeden z nich skradł moje serce ;) nie dość, że nie bał się zupełnie psów to jeszcze sam był o krok od nauczenia się jak się szczeka :evil_lol: Biegał za mną jak jeździłam na rowerze, jak szłam na spacer z psem to nam towarzyszył, odprowadzał mnie do sklepu i pod nim czekał aż wyjdę, uwielbiał byc przytulany, miziany i mimo że miewał swoje odpały (potrafił znienacka wskoczyć na ramię :) ale żeby się przytulać!) to go ubóstwiałam. Nauczyłam go nawet siadać na komendę :) Szkoda, że musiałam go oddać, ale moi rodzice pod tym względem zawsze byli okrutni :diabloti:

W ogóle oglądanie kocich interakcji zawsze sprawiało mi radość :) psy są dla mnie zbyt przewidywalne pod tym względem, a kociej psychiki prawie nie znam, więc wiadomo-coś nowego

Link to comment
Share on other sites

Oczywiście koty pewnie mają jakieś tam swoje zalety, inaczej nie miały by tylu fanów (i 90% internetu to obrazki z kotami :evil_lol:), natomiast do mnie osobiście koty nie trafiają kompletnie i mam je za dziwne i dzikie istoty. Poza tym trzeba je cały czas pilnować, żeby gdzieś nie wylazły przez dziurkę od klucza ;) i ich nie przejechał samochód albo żeby nie wypadły z balkonu. Nie, dla mnie to jest inna klasa zwierzęcia. No i nigdy kota mieć raczej nie będę przy swoim stylu życia (chyba, że do łowienia myszy :eviltong:) więc nikt nic nie traci i wszyscy są zadowoleni :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

[B]agutka [/B]witamy u (nie)świętego Pana Pinczera! :hand: Małe dobermany potrafią dać w kość, ale to jedne z najcudowniejszych psów na świecie (cóż poradzić, wrodzona miłość do bokserów i nabyta do ONów nadal się trzyma). Przykładowo - Młody jak widzi, że ja albo mama płaczemy to zaraz przybiega i liże po twarzy. Nawet jak udajemy - robi to samo.
[B]Amber [/B]ja i mama staramy się być wobec niego konsekwentne (czasami mu popuszczamy - maminsynek ;)), ciocia od początku pozwalała mu na za dużo. I teraz sytuacja jest taka, że momentami ciocia się go boi, bo on dla fanu ją chwyci. Na całe szczęście znaleźliśmy świetną panią behawiorystkę, która wiele sytuacji nam wyjaśniła, uświadamia nas co robimy źle i ogólnie mówiąc - strasznie nam pomaga. Powoli odkręcamy to co spartaczyliśmy plus uczymy się własnego psa. Tylko najgorzej jest przekonać ciocię, że ma np. iść pewnym krokiem. Ja zaczynam podchodzić do pewnych sytuacji tak jak pani behawiorystka - najwyżej mnie chwyci, co z tego? Chwila przerwy i pracujemy dalej. Jestem mega szczęśliwa, że są tak cudowni ludzie jak nasza pani behawiorystka! :loveu:
[B]motyleqq [/B]mi głównie chodziło o to, że ja kocich podstaw nie ogarnę. Psa pod tym kontem jest łatwiej rozgryźć - widać kiedy mu się coś nie podoba. U kota nigdy niczego takiego nie zauważyłam. Kociego przywiązania do właściciela nie będę "omawiać", bo sama nigdy kota nie miałam, więc nie mam za bardzo czego oceniać. Poznałam kilkanaście psów i kilkanaście kotów - do tej pory wysnułam wniosek, że kocia psychika jest znacznie bardziej zawiła, psy są prostsze. Może kiedyś to się zmieni. Ciocia na starość jak już będzie na stałe w Poznaniu i nie będzie musiała do wnuków jeździć chce sobie kota sprawić, więc "się zobaczy". :-)
[B]klaki [/B]dziękujemy bardzo! Majka w momencie operacji miała 6 lat, w tej samej klinice sterylkę miała ponad 10 letnia suczka i wszystko było z nią w porządku. Jednak z tego co wiem cała macica była w ropie (została pokazana mamie), więc prędzej czy później ta sterylka musiałaby być. Jak babcia się dowiedziała, że Maja odeszła podczas operacji to stwierdziła, że zawieźliśmy ją zabić. :placz: Przez pół roku nam tak mówiła - i mi i mamie. Wie, że jutro Młody będzie na stole i znowu mi to powiedziała. Tłumaczyłam jej, że tak czy siak wylądowałaby na stole, albo umarłaby w bólu i cierpieniu. Babcia skwitowała to tylko "a tam" i zajęła się patrolowaniem okolicy przez okno... Kocham ją, gdyby nie ona nie miałabym dziś myszoskoczków, ma już ponad 90 lat, ale chwilami po prostu nie chciałabym z nią mieszkać...

Link to comment
Share on other sites

Dioranne, to jest oczywiście prawda, że kocia psychika jest bardziej zawiła :) wynikają z tego czasem problemy. póki są błahe, ludzie je ignorują, bo "to kot". czasem takie ignorowanie trwa bardzo długo, czasem jakieś zachowanie ktoś uznaje za normę, a jest dowodem na głębsze problemy kota(nie z kotem). temat jest trudny niczym ta kocia psychika :evil_lol: a dogo to nie miejsce na to, ale powoli kluje się pomysł na artykuł, wtedy będzie można sobie poczytać, co myślę, jakby to kogoś obchodziło :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']Dioranne, to jest oczywiście prawda, że kocia psychika jest bardziej zawiła :) wynikają z tego czasem problemy. póki są błahe, ludzie je ignorują, bo "to kot". czasem takie ignorowanie trwa bardzo długo, czasem jakieś zachowanie ktoś uznaje za normę, a jest dowodem na głębsze problemy kota(nie z kotem). temat jest trudny niczym ta kocia psychika :evil_lol: a dogo to nie miejsce na to, ale powoli kluje się pomysł na artykuł, wtedy będzie można sobie poczytać, co myślę, jakby to kogoś obchodziło :evil_lol:[/QUOTE]

Mnie będzie obchodziło! :cool1: jak kiedyś zamieszkam gdzieś za miastem na totalnym zadupiu to sobie sprawię kota na 100%!



[B]Dioranne [/B]mieliście w takim razie dużego pecha....ja osobiście nie znam ani jednego przypadku odejścia suki podczas zabiegu sterylizacji, a wśród moich znajomych prawie same wysterylizowane zwierzaki, wiec mam nadzieję, że takie sytuacje to raczej rzadkość....
Kastracja zresztą jest podobno "bezpieczniejsza" i psy lepiej ją znoszą niż suki sterylizację :) u rudej jedynym skutkiem ubocznym zabiegu była reakcja na narkozę- wypadanie sierści w takich ilościach, że myślałam, że za chwilę będzie łysa ;) miała wielkie placki na klacie, mostku i mocno przerzedzoną sierść ogółem. Ale to potrwało może z 3 miesiące i ładnie zarosła z powrotem :)
Co mnie zaskoczyło i na co nie byłam przygotowana to to, że pierwszego dnia zupełnie nie kontrolowała sikania tzn sikała pod siebie. Zdarza jej się to za każdym razem jak jest po narkozie, teraz przezornie kładę pod nią coś żeby nie brudziła.

Link to comment
Share on other sites

No cóż, sterylka, kastracja itp. to wszystko są zabiegi dokonywane w narkozie i to z nią jest związane ryzyko, raczej nie z samą operacją, która przy, szczególnie zdrowym zwierzęciu, jest dosyć prosta, a doświadczony wet, wykonuje ich po kilka dziennie.

Pinczery mają ciężkie charaktery, owszem i tak samo z resztą jak jamniki, padają ofiarą syndromu "małego pieska", a tak naprawdę to niezłe cholery :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[B]motyleqq [/B]fajnie, że chociaż rozgryzłam to iż mają zawiłą psychę. Za kilka lat sama myślę o kocie, ale o jakimś takim miziastym. Ale jak nie ogarnę kociej psychiki to raczej sobie daruję. Te długie, ostre ząbki i pazurki, które pojawiają się bez żadnej "zapowiedzi", brr... :lol:
[B]klaki [/B]mam nadzieję, że pech nas chociaż częściowo opuścił. Jak kastracja pójdzie, a (tfu, tfu) wyskoczy jakiś guz to chyba rezygnuję z psów i jakichkolwiek zwierząt do końca życia. Za dużo "przebojów". Z myszoskoczkiem też problemy, bo ząbki się jej nie ścierają i musimy co jakiś czas jeździć na ich ścinanie, dodatkowo często musimy podawać jej gerberki, albo kaszkę dla dzieci, bo twardego nie może rozgryźć. Pierwszy myszoskoczek w wieku 2,5 lat odszedł na nowotwór, drugi nagle w wieku 2 lat i 2 tygodni odeszła na zawał... :-(
[B]Amber [/B]teraz mają niby sprzęt do monitorowania pracy serca, ale strach jest. Bo narkoza to jednak narkoza i jakoś nie bardzo mnie w tym momencie przekonuje fakt, że kastracja jest mniej inwazyjna. Bo Mai serduszko stanęło właśnie przez narkozę, a nie przez większą ingerencję w organizm. Nadal to we mnie gdzieś siedzi. I potwierdzam - pinczery to największe cholery na całym świecie, ale jednocześnie potrafią tak mocno kochać jak żaden inny pies. Chyba wiedzą jak bardzo nadwyrężają psychę swoich właścicieli. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dioranne']

[B]Amber [/B]teraz mają niby sprzęt do monitorowania pracy serca, ale strach jest. Bo narkoza to jednak narkoza i jakoś nie bardzo mnie w tym momencie przekonuje fakt, że kastracja jest mniej inwazyjna. Bo Mai serduszko stanęło właśnie przez narkozę, a nie przez większą ingerencję w organizm. Nadal to we mnie gdzieś siedzi. I potwierdzam - pinczery to największe cholery na całym świecie, ale jednocześnie potrafią tak mocno kochać jak żaden inny pies. Chyba wiedzą jak bardzo nadwyrężają psychę swoich właścicieli. :evil_lol:[/QUOTE]


Ja jestem wyrodną właścicielką, bo niespecjalnie się przejmuje zabiegami, ale może dlatego że ruda pod narkozą była już ok 3 razy w ciągu tych 4 lat, śp starsza suczka też wiele razy przez to przechodziła i odpukać żadnej nic się nie stało. Inna sprawa, że moje podejście było/jest dość lekkomyślne- dopiero na dogo się dowiedziałam, że można przeprowadzać przeróżne badania przez zabiegiem i warto je robić. My nigdy nie robiłyśmy

A kastrujesz go u tego samego weterynarza co suczkę?

[quote]Jak kastracja pójdzie, a (tfu, tfu) wyskoczy jakiś guz to chyba rezygnuję z psów i jakichkolwiek zwierząt do końca życia. Za dużo "przebojów".[/quote]

U mnie w rodzinnym domu od czasu śmierci mojej starszej suczki nikomu nie przyszedl do głowy kolejny pies....strasznie boli jak odchodzi zwierzak, który jest najkochańszym psem świata

Link to comment
Share on other sites

Dioranne, w sumie znam tylko jedną kotkę, która zachowuje się w ten sposób: głask głask, a ta Cię nagle wali z pazura ;) i naprawdę, zawsze po niej widać, że już czas dać jej spokój, jak będziesz miała swojego kota, to na pewno zaczniesz wyczuwać jego nastroje itd :)

Link to comment
Share on other sites

Też bym się nie przejmowała, gdyby nie było takiej, a nie innej sytuacji. Także nie martw się, nie jesteś wyrodna. Możliwe, że ja po tym wszystkim jestem po prostu przewrażliwiona. Ciężko ocenić. Generalnie w naszej lecznicy jest tak, że lekarz prowadzący psa "na co dzień" podaje tylko narkozę, operuje inny lekarz. Akurat w przypadku Mai zawinił ten, który podawał narkozę, nie chirurg, który operował. Już tamten pan styczności z naszymi zwierzętami nie ma. Prawdopodobnie samą operację przeprowadzi ten sam chirurg co operował Maję, więc jestem dobrej myśli - mama miała okazję tegoż chirurga poznać jak odbierała ciałko Mai i była na prawdę pod wrażeniem. Przepraszał kilkanaście razy, kilka razy powtarzał co się działo na stole, pokazał macicę. Natomiast wet, który podawał jej narkozę do dziś się do nas nie odzywa, omija nas szerokim łukiem... :roll:
Po odejściu Mai już nie miało być psa w domu. Ale długo nie wytrzymałam, potrzebowałam jakiegoś psa w domu i tyle. Jeśli teraz Młodemu stałoby się coś na maxa poważnego to podejrzewam, że nie pozbierałabym się tak szybko. Z Mają byłam mniej związana, ona wolała ciocię i mamę, na mnie potrafiła warknąć i ogólnie rzecz biorąc miała mnie głęboko w d.pie. Z Nico mam dużo większą więź, pomimo tego co się dzieje i jak krótko ze mną jest...

[B]Daria&Iga [/B]strasznie mi facet zmężniał. Dzisiaj przeglądałam sobie jego zdjęcia jeszcze z hodowli i prawie się popłakałam. :lol:

[B]motyleqq [/B]może moje podejście jest takie, a nie inne, bo tylko takie koty spotkałam na swojej drodze. Każdy prędzej czy później chwycił mnie zębami czy przejechał pazurem, a ja go po prostu głaskałam. Liczę na to, że kiedyś trafię na jakiegoś miłego pana kocisława, który pazura na mnie nie podniesie. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...