Jump to content
Dogomania

Co robicie/zrobicie z psem , gdy pójdziecie na studia ?


Bejkowa

Recommended Posts

To zależy od BARDZO wielu czynników. Czy stać cię na wynajmowanie mieszkania (bo akademik nie wchodzi w grę) oraz jakie studia podejmujesz i jak sobie radzisz z organizacją czasu (no i na jak wiele wyrzeczeń jesteś gotowa :)). Co innego studiować kierunek, gdzie na uczelni jest się 2 razy w tygodniu, a co innego gdy wychodzisz rano i wracasz po zmroku codziennie. Argument, że jeśli się kocha swojego psa to się go nie zostawi to moim zdaniem straszna bzdura... Kocham moje psy nad życie, jednak nie zabrałam ich ze sobą na 1 rok wety ponieważ to byłby straszny egoizm. Psy siedziałyby całymi dniami w domu, ja nie mogłabym poświęcać im tyle czasu ile potrzebują i wiem, że nie byłyby szczęśliwe. Za to w prawie każdy weekend wracałam do domu. Na późniejszych latach wiele się zmieniło i mogłam już spokojnie zająć się psem. Oczywiście to zależy też od tego czy pies ma z kim zostać w rodzinnym mieście, ja mam ogromne wsparcie ze strony rodziców i wiem, że psiaki były pod doskonałą opieką - o nic się nie martwiłam :) Gorzej jeśli reszta domowników nie za bardzo interesuje się psem i jesteś jedynym opiekunem. Zastanów się co będzie najlepsze dla psiaka :)

Link to comment
Share on other sites

Ja niestety mam taki warunek - albo zabieram psy, albo nie jadę, więc mam tak jak wilde22.
Ale jak sobie pomyślę, że na pierwszym roku psiaki miałyby cały dzień siedzieć same to serce mi się kraja...
Bo niestety w domu nie miałby się nimi kto zająć. Mam tylko mamę, wychodzi do pracy o 6, wraca po 16, całe weekendy jej nie ma, nie możliwe to jest by je tu zostawić. Poza tym wolałabym żeby były ze mną. To ciężki temat i muszę jeszcze pomyśleć, bo na razie jestem w kropce.

Link to comment
Share on other sites

Zawsze mozna poszukac stancji ze znajomymi. Takimi ktorzy moga wyprowadzic psa jak np. mamy byc dluzej na uczelni. No i wazne jest, przynajmniej dla mnie, zeby miec mieszkanie blisko uniwersytetu. Jak mam godzine przerwy to moge na te godzine zabrac psa na spacer, bo mam do mieszkania 5 minut piechota. Gdybym mieszkala dalej, to nie dalabym rady na kazdym okienku podjechac do domu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='katasza1']Zawsze mozna poszukac stancji ze znajomymi. Takimi ktorzy moga wyprowadzic psa jak np. mamy byc dluzej na uczelni. No i wazne jest, przynajmniej dla mnie, zeby miec mieszkanie blisko uniwersytetu. Jak mam godzine przerwy to moge na te godzine zabrac psa na spacer, bo mam do mieszkania 5 minut piechota. Gdybym mieszkala dalej, to nie dalabym rady na kazdym okienku podjechac do domu.[/QUOTE]

Jasne, że można szukać ze znajomymi :) Ale znalezienie fajnego i niedrogiego mieszkanka (do tego blisko uczelni), które akceptuje zwierzaki to może być ciężka sprawa. (właśnie szukam 2 pokojowego mieszkanka i nie jest kolorowo) No i wyjeżdżając na 1 rok studiów zwykle tych znajomych jeszcze nie mamy na miejscu. Chociaż moim zdaniem mieszkanie to nie tak wielki problem jak brak czasu :) Miałam takie okresy na studiach (szczególnie na 1 roku jak bałam się wylotu ;)), że wracałam do domu dopiero gdy zamykali bibliotekę, a każde okienko spędzałam w wydziałowej czytelni. Dzięki temu przeszłam wszystkie egzaminy gładko, ale jakbym miała psa to chyba nie byłoby tak pięknie :D Moją pierwszą i jedyną do tej pory kampanie wrześniową zafundowałam sobie właśnie opiekując się małym psiakiem :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Mój pies tak bardzo do mnie przywiązany, że jak wychodzę do wc to on już podąża wzrokiem za mną albo nawet wstaje i idzie. Zostaje sam w domu bez problemu ale gdy jestem o wiele lepiej się czuje. Moja mama ma dwie prace, od pon do pt do 15tej jej nie ma a w weekendy od 6 do 20tej. Z resztą sama mi powiedziała że jak nawet miałaby wolne to pies wyjdzie na 5min pod blok - nie ma mowy o zabawie, nawet w domu nigdy się z nim nie bawi. Dlatego też nie rozstaniemy się. Od dawna szukam kogoś z kim mogłabym wynajmować mieszkanie. Już niedługo jak się dowiem gdzie mnie przyjmą, będę szukała od rana do wieczora w internecie jakiegoś kąta dla nas. Inaczej - pozostanę tutaj rok, popracuję i rozpocznę studia z następnym rocznikiem.
Martuchny, gdzie się wybierasz?

Link to comment
Share on other sites

Ja mieszkam w Bydgoszczy, a wybieram się do Olsztyna na weterynarię, nie tak blisko, trzy godziny drogi pociągiem... a Ty?
Moja starsza sunia w zasadzie powiedzmy kocha wszystkich równo, ale mój adoptowany ze schroniska też jest po prostu chory na moim punkcie, nie może beze mnie żyć. Jak nie ma mnie w domu jest strasznie nieszczęśliwy, a jak jestem to siada, leży niedaleko mnie i ciągle na mnie patrzy. Idę do innego pokoju - idzie za mną, nawet do wc chodzi ze mną, a jak się kąpię to czeka pod łazienką. Nie mogę zostawić go w domu, bo będzie to dla niego okropne. Z resztą nie myślę zostawiać psów z mamą na 10 godzin samych w domu. Lady musi wychodzić co 4 godziny na dwór, a Scrat( ze schroniska) powinien sporo biegać. On nie będzie miał z moją mamą odpowiednio. Też nie zauważy szybko choroby w razie co itd. Ja jestem przeczulona na tym punkcie.. Nie wiem co mam zrobić, mam nadzieję znaleźć mieszkanie z kimś, mam już kilka chętnych osób( z resztą z dogo :-D), a jak nie to zostanę wpierw na techniku wet. w Bydgoszczy, a dopiero potem...

Link to comment
Share on other sites

Dziewczyny opisujecie skrajne zachowania psów. Normalnie pies nie leży pod drzwiami łazienki i nie czeka na pańcie, wiec dylemat jest całkowicie inny. W waszej sytuacji to całkowicie zrozumiałe, ale najczęściej psiaki są rodzinne i świetnie sobie radzą z każdym jej członkiem. Tak jak napisałam - każdy przypadek należy traktować indywidualnie :) Jeżeli jest wybór - zabieram psiaka albo on ląduje w schronisku/krzakach/12h sam w domu itp to nie jest żaden wybór :) Po 3 roku kupiłam sobie suczkę, którą zajmuje się sama 24/7 i jest totalnie zbzikowana na moim punkcie, a mimo to nie mam oporów, żeby podrzucić ją do rodziców na kilka dni, bo zaraz zorganizują jej fajnie czas i szybko przestaje wyć do okien ;) Inna sprawa, że często takie lęki są wyolbrzymione - że nikt inny nie da sobie rady, nikt nie zajmie się psiakiem tak jak my, nikt nie będzie w stanie mu pomóc itp (sama tak mam i uważam, że wszystko zrobię przy nich najlepiej). Wiele razy znajomi podrzucali mi psiaki, które "są bardzo problemowe, nie mogą żyć bez pańci, nie będą jeść, będą wyć i próbować się powiesić z tęsknoty", a po godzinie smutnego snucia się po mieszkaniu - pies zachowywał się normalnie :lol: (poza psami schroniskowymi - tu rzeczywiście był mały dramat)

Link to comment
Share on other sites

Ja nie mam pojęcia co będę studiować , ale mój brat , będący aktualnie na pierwszym roku studiów filologii angielskiej , nie ma kompletnie czasu , non stop się uczy.Myślę też że pies mógłby się nie przyzwyczaić do nowego otoczenia , a najgorsze jest to , że nie byłoby mnie pół dnia w domu , z kolei boję się jak by to było , gdyby została z rodzicami , by się turlała , a nie chodziła ( im nie przetłumaczy że psom nie daje się ze stołu ) dotąd sama pilnuje , ale jak np wyjeżdżam na 2 tygodnie , po moim powrocie widać że jej się utyło, no i spacery , na pewno by z nią nie wychodzili : / m[I]im[/I]o że jeszcze tyle czasu , już się tym martwię :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja zostawiłam psy w domu i nie uważam żeby to znaczyło, że mniej je kocham ;). Jestem na studiach, które przynajmniej na początku są bardzo czasochłonne. Dużo zajęć i nauki. Moje psy od zawsze mieszkały w domu z ogrodem. Nie wiem czy potrafiłyby się odnaleźć w mieszkaniu. Zresztą całkowicie sobie tego nie wyobrażam. Mam cztery psy: jeden to kaleka, drugi od zawsze większość dnia spędzał na dworze i nie lubi być ciągle w domu (plus nie może za dużo chodzić po schodach), trzecia sunia chce być ciągle przy człowieku i nie dałaby rady siedzieć sama całe dnie, czwarty to nadpobudliwy stwór, który uwielbia szczekać. Chciałabym mieć je ze sobą, ale to by było czysto egoistyczne podejście. W domu wszyscy uwielbiają psy i dbają o nie, tata pracuje w domu i potwory nie zostają same. Ja wracam co piątek do domu (wieczorem) i w poniedziałki rano jadę na uczelnię. Jeden z psów też jest "zakochany" we mnie. Jak jestem w domu towarzyszy mi nawet w drodze do łazienki. Faktycznie pierwszych kilka moich wyjazdów przeżył, ale w tej chwili nie ma problemu. Zachowuje się normalnie, a dla rozrywki chodzi wszędzie za moim tatą.
Wszystko tak naprawdę zależy od danej sytuacji i możliwości. Każdy zna najlepiej swoje psy i ma świadomość co będzie dla nich najlepsze.

Link to comment
Share on other sites

Martuchny ja kieruje się bardziej na południe Polski. Szkoda bo myślałam że może ty także :diabloti:
U mnie nie ma chwili zastanowienia się co z psem, jest mój a ja jego. Trzymamy się razem do końca. Ma 9lat, wiem że pies nie rozumuje tak jak człowiek ale nie zostawię go też z myśli że może poczułby się zostawiony ze względu na wiek. Mi tam nie przeszkadza wstawanie wcześniej, jakieś specjalne "rytuały" by opiekować się samej psem. W sumie obecnie sama się nim opiekuje i nic się nie zmieni więc ciężko nie będzie. Jeśli trzeba by było wstać o 3 by wyjść z psem się pobawić i zdążyć potem na uczelnię to wstawałabym tak rano bez marudzenia. Jestem chora psychicznie na jego punkcie :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Ja też mam starsze psy 7, 8, 9 lat (jeden ok. 2). Jednak nie potrafiłabym zabrać całej czwórki (?) do małej kawalerki. Pomijając to, że by się pozabijały. Uwielbiam moje psy, tak jak i rodzice więc decyzja była dokładnie przemyślana. Dlatego też co weekend wracam (w tym roku ani razu nie zostałam we Wrocławiu). Na szczęście nie mieszkam tragicznie daleko (tylko 2 h pociągiem). Miałam inne plany przed pójście mna studia, ale życie to zweryfikowało. Normą były dni w trakcie których nie było mnie od rana do 21 (przerwa maks godzinna a dojazd do mieszkania ok. 40 min) i to bez dodatkowych zajęć. Żaden z moich psów nie byłby w takich warunkach szczęśliwy.

Link to comment
Share on other sites

Rozumiem Wasze podejście. Zazdroszczę Wam wyrozumiałych rodziców, niestety ja mieszkam w małym mieszkaniu na 4 piętrze... Jeszcze jest kwestia, że moja spanielka daje radę wejść tak do 2 piętra potem trzeba ją nosić, a moja mama tego robić na pewno nie będzie. Mój kundello ze schroniska jest bardzo sprawny, ma koło 7 lat, ale potrzebuje więcej ruchu niż 10 minut na smyczy, inaczej będzie nieszczęśliwy, widziałam jak było jak dochodził do siebie po kontuzji łapy. Też sprawa, że dla mnie byłoby okropne rozstanie z nimi. Wyjeżdżając na wakacje na tydzień o mało nie dostałam kręćka czy wszystko dobrze. Ciągle dzwoniłam do mamy, czy dała im jeść, czy dobrze się czują, czy nie mają kleszczy... Wiem, trochę przesadzam, ale tak jak Ty Talagia - niestety mam to samo i uważam,że ja się nimi zajmę najlepiej.
Ps. mam jeszcze myszkę, ale jeśli chodzi o niego to nie ma problemu, bo mój chłopak go uwielbia i weźmie go jak wyjadę :)

Link to comment
Share on other sites

Ja mieszkam w Świnoujściu - gdziekolwiek pojadę (oprócz Szczecin) to mam długą podróż więc jak wyjadę to na weekendy przyjeżdżać raczej bym nie przyjeżdżała. Pies by się zatęsknił a ja za nim. Na szczęście mam tylko 1 i jest on grzeczny jako tako więc mniejszy problem niż jakbym miała gromadkę :)

Link to comment
Share on other sites

Wilde, to my mamy do siebie godzinę jazdy bo ja w Goleniowie :) Ja mam wrażenie że jestem psychicznie jednym organizmem z moim psem, no nie przeżyję bez niego ;p Nawet sobie nie wyobrażam zostawienia go, pomimo ze nie brakowało by mu jedzenia, podwórka itd... Ponadto jest on jakąś torpedą która musi zrobić te naście kilometrów dziennie, poćwiczyć inteligencję, sztuczki, wykonać jakieś moje polecenia na spacerze. Pracoholik. Temu niestety nikt z mojej rodziny by nie podołał. Jak zostawał u mojej babci aż do mojego przyjazdu ze szkoly około 16stej, 17stej po południu smutny wyglądał przez okna wyczekując mnie. A nie ma żadnych lęków separacyjnych, ale za to chyba ja mam :D

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Na studiach magisterskich planuję kupno drugiego psa (oczywiście tylko, jeśli będę w stanie mu zapewnić odpowiednie warunki). No i teraz właśnie myślę, jak to wszystko pogodzić.

Mam psa, starszego i chorego. Na razie mieszkam z rodzicami, ale na późniejszych latach zamierzam się wyprowadzić, studiować i pracować. Mój pies jest przywiązany do całej rodziny, ale do każdego w inny sposób. Wydaje mi się, że rodziców traktuje jak największych przewodników stada, ponieważ gdy zostaje ze mną na dłużej (np 2 dni), to jest trochę niespokojny, reaguje na hałas za oknem przypominający powrót rodziców, widać po nim że sytuacja, gdy przebywa tylko ze mną jest dla niego niecodzienna. Jednak wyłącznie ja go szkolę, ze mną chodzi na dłuższe spacery. Rodzice popełniają pewne błędy wychowawcze, nie poświęcają mu tyle uwagi na spacerach. Wiem, że tęskni za mną jak mnie nie ma, widać to potem jak się przymila, ale jak już mówiłam, gdy ich nie ma w domu, albo na wczasach przebywa ze mną w domku to jest niespokojny, dopóki nie wrócą.

Mój pies z powodu wieku i choroby jest bardzo spokojny i niestety trzeba na niego uważać na spacerach, ale jak każdy pies potrzebuje jeden dłuższy spacer. Z rodzicami miałby o wiele mniej zajęć niż ze mną. Z drugiej strony, w momencie gdy wstępnie planuję się wyprowadzić, on będzie miał ok 14 lat. Podobno taki pies ma problemy z przeprowadzką, co przy moim jest prawdopodobne, biorąc pod uwagę to co napisałam wcześniej. Oczywiście chciałabym go zabrać ze sobą, bo to mój pies, jestem bardzo z nim zżyta. Jednak wiem, że może się okazać, że dla jego dobra będę musiała go zostawić rodzicom. (wtedy odwiedzałabym go jak najczęściej). Gdybym go zostawiła, ciężko też pogodzić mi się z myślą, że nie spędzilibyśmy razem ostatnich lat jego życia.

Rozpisałam się, mam nadzieję że ktoś to przeczyta ;)

Chciałabym kupić tollera. Wzięłabym go po sesji letniej, najprawdopodobniej po 4 roku (wydaje mi się to najkorzystniejszy moment na socjalizację szczeniaka). Jestem coraz bardziej pewna, że to właśnie rasa dla mnie. Chcę uprawiać z nim psie sporty. Mój obecny piesek jest o wiele za mało aktywny niż potrzebuję (przez jego zdrowie).

I teraz moje rozterki:
-Jak pogodzić pracę (praktyki płatne), studia na kierunku, który nie jest tak wymagający jak medycyna, ale nie jest też tak luźny jak np. zarządzanie oraz aktywnego psa/dwa psy o różnych potrzebach. Gdybym miała je obydwa, wiem że chodziłabym z nimi na oddzielne spacery, co zabrałoby jeszcze więcej czasu. Mam możliwość, żeby ktoś mi pomógł w wysikaniu psów, ale chodzi mi o zapewnienei odpowiedniej ilości ruchu. Jestem w stanie wcześniej wstawać, ale wskazówki byłyby przydatne, jak sobie z tym radziliście
-Czytałam, że niektórzy ludzie zabierają psy na wykłady. Na mojej uczelni widzę czasem kobietę z psem (nie wiem czy prowadząca, czy studentka). Czy wykładowcy robią problemy z psem na uczelni? Jak reagują na to władze wydziału? Czy Wy zabieracie czasem psy na wykład? Zabierałabym tylko jednego, nie dwa, i tylko jeśli nie miałby problemów z wyciszeniem, żeby nie przeszkadzać. Przed wykładem pytaliście kogoś o zgodę, czy po prostu przychodziliście z psem?
-Co by było lepsze dla mojego obecnego psa? Pozostawienie go w rodzinnym domu, który dobrze zna, kosztem mniejszej aktywności i popełniania błędów wychowawczych czy zabranie ze sobą w nowe miejsce, w zamian za zapewnienie większej ilości zajęć? Jak poradzić sobie z wyrzutami sumienia (bo ja nie umiem żyć bez psa i gdybym kupiła tollerka, trochę czułabym się jakbym zdradziła swojego psa)
-Co do młodego tollera i jego socjalizacji: w przypadku gdybym wzięła go od razu po sesji, co z pracą? Nie mam w tym doświadczenia. Domyślam się że pracowałabym na niepełny etat i nie byłoby możliwości wziąć urlopu? Jak wtedy zorganizować pozostawienie szczeniaka samego na samym początku? (najlepiej zrobić tak, by nie musiał być sam, jakiś bezpłatny urlop może?)
Byłabym wdzięczna za wszystkie rady i doświadczenia ;)

Link to comment
Share on other sites

To zależy od sytuacji ;)
Ja idąc na studia miałam dwa psy, które zostały z moimi rodzicami w domu. Na 3 roku studiów zupełnie nieplanowanie pojawił się 3 pies (znajdka) i od tamtej pory w Krakowie mieszkam z psem ;)
Mam mieszkanie, w który to nie problem, więc od 3 roku mam na stałe jednego psa na studiach, a od tamtej pory zaczęłam też przywozić "na wycieczki" tę dwójkę, która mieszka z rodzicami :)
Dodatkowo prawie rok temu zapadła bardzo długo oczekiwana decyzja o kupnie psa wymarzonej rasy (po wielu bojach w myślach sama ze sobą, doszłam do wniosku, że to najlepszy czas, żeby go wziąć) i on mieszka ze mną na stałe w Krk. Jest bardzo kłopotliwy, więc on zawsze jest ze mną, natomiast pozostała trójka jest "wymienna" :)
Psy nie narzekają :)

Link to comment
Share on other sites

A Twoje psy w jakim są wieku? O tym, by mój pies jeździł do mnie na wycieczki (krótsze i dłuższe) też myślałam, ale martwi mnie ten jego wiek. wtedy będzie miał ok 14 lat. Zastanawiam się, jak taki pies poradziłby sobie z dostosowaniem się do takich zmian. Pewnie z krótkimi wycieczkami nie byłoby problemu, ale czy mogłabym np. na jakiś dłuższy weekend zabrać go do siebie. Wiele będzie zależało od jego zdrowia i samopoczucia, ale zastanawiam się, jak najczęściej jest z takimi staruszkami. Nie chcę, żeby się stresował.

Masz wilczaka, prawda? ;) Podziwiam tą rasę, ale właśnie słyszałam, że bardzo wymagająca. Tak więc podziwiam Cię :p

Ktoś może jeszcze ma jakieś wskazówki dla mnie?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tree']A Twoje psy w jakim są wieku? O tym, by mój pies jeździł do mnie na wycieczki (krótsze i dłuższe) też myślałam, ale martwi mnie ten jego wiek. wtedy będzie miał ok 14 lat. Zastanawiam się, jak taki pies poradziłby sobie z dostosowaniem się do takich zmian. Pewnie z krótkimi wycieczkami nie byłoby problemu, ale czy mogłabym np. na jakiś dłuższy weekend zabrać go do siebie. Wiele będzie zależało od jego zdrowia i samopoczucia, ale zastanawiam się, jak najczęściej jest z takimi staruszkami. Nie chcę, żeby się stresował.

Masz wilczaka, prawda? ;) Podziwiam tą rasę, ale właśnie słyszałam, że bardzo wymagająca. Tak więc podziwiam Cię :p

Ktoś może jeszcze ma jakieś wskazówki dla mnie?[/QUOTE]

Psy są w różnym wieku, zrobię taki wstęp to będzie łatwiej tłumaczyć ;) :
Najstarszy jest Łati, znajdka, obecnie ma ok. 9 lat - na stałe mieszka z rodzicami.
Potem Basta, też znajdka, obecnie ma prawie 6 lat - na stałe mieszka z rodzicami.
Nitka, też znajdka ( :P ), ma ok. 3,5-4 lat - od 2 lat mieszka ze mną w Krakowie na stałe.
Cresil ma obecnie 11 miesięcy - mieszka ze mną na stałe w Krakowie.

Jak szłam na studia Łati miał ok. 4 lat, a Basta niecały rok i dopiero co z nami zamieszkała. Nawet nie brałam pod uwagę wzięcia ich ze sobą na studia (nigdy w życiu nie mieszkałam w bloku i jakoś nie wyobrażałam sobie życia z psem w mieście) - tym bardziej, że oba psy są "po przejściach" i mają pewne skrzywienia psychiki, np. Łati przez pierwsze kilka lat życia PANICZNIE bał się wszystkich ludzi i dal się dotknąć tylko mnie, trząsł się jak galareta bez powodu i bał się własnego cienia. Basta też była baaaaaaaaardzo nieufna, ale miziasta dla całej rodziny.
Przez pierwsze 3 lata studiów widywałam się z psami tylko podczas powrotów do domu (co ok. 2-3 tygodnie).
Potem niespodziewanie pojawiła się Nitka, z którą dosłownie nie miałam co zrobić (nie miałam serca oddać jej do schroniska, a były właściciel sie nie zgłaszał), więc nie chcąc obciążać rodziców kolejnym psem - zamieszkała ze mną i moim chłopakiem w Krk ;)
Od tamtej pory zaczęłam myśleć o przywiezieniu Basty i Łatiego do Krakowa - po roku od kiedy zamieszkała ze mną Nitka w końcu się odważyliśmy i psy przeżyły podróż swojego życia :D
Nigdy wcześniej nie jeździły samochodem dalej niż do weta (niecałe 10 minut drogi) i samochodu szczerze nienawidziły... a my nagle wrzuciliśmy je na głęboką wodę, wsadziliśmy do samochodu i pojechaliśmy 150 km do Krakowa. O dziwo, zniosły tę podróż lepiej, niż krótkie przejażdżki do weta...
...a w Krakowie - Basta za pierwszym razem w mieście czuła się okropnie nieswojo, ale Łatiemu miejskie zycie bardzo przypadło do gustu. Nagle okazało się, że pies, który potrafił wystraszyć się karmy, która wypadła mu z pyska i stuknęła o podłogę, świetnie radzi sobie z miejskim szumem, z tłumami ludzi (ba! Nawet pchał się do głaskania!)... poza tym nigdy dotąd nie był obyty z psami, bo u nas na wsi jak się jakiegoś spotka, to właściciele schodzą sobie z drogi i omijają się łukiem... jak już z jakimś się "zetknął" to zwykle wszczynał bójkę. A w Krakowie? Poszedł na Błonia, dogadał się z psami, był wniebowzięty, kiedy poznawał nowe suczki :)
Był w Krakowie dwa razy i musze przyznać, że miasto go sprostowało... ze strachulca zamienił się we w miarę normalnego psa :)
Basta w Krk była do tej pory 4 razy, ale dopiero za ostatnim razem odważyła się na tyle, że spacery sprawiały jej przyjemność (wcześniej wolała jak najszybciej wrócić do domu i ciągle usiłowała nas ściągnąć na drogę powrotną ;) )

Także... psy poradziły sobie 100x lepiej, niż ja się tego spodziewałam - niewykluczone, że Twojemu też by to posłużyło :)
Trudno uogólniać, ale wydaje mi się, że odpowiednio zaaranżowany wyjazd może być dla psa przyjemną odmianą :)

Tak, mam wilczaka ;) Muszę przyznać, że w porównaniu do reszty moich psów (w sumie nie licząc jego miałam w życiu 5 psów) - to.... diabeł wcielony :diabloti:
Jego głównym problemem jest to, że urodził się za sprytny :shake:
Poza tym natura dała mu za długie i za ostre ząbki w stosunku do rozumku :lol:
Jest uparty jak 3 osły, zawzięty, sprytny i szybki jak błyskawica :lol:
Ale kochany :)

Link to comment
Share on other sites

To co piszesz podnosi mnie na duchu ;) A jak radziłaś sobie ze spacerami z kilkoma psami w taki mocno zapracowany dzień? Chodziły na wspólne spacery czy oddzielne? (Moje chodziłyby na oddzielne, przynajmniej poza tymi fizjologicznymi, co jeszcze wydłużałoby czas spędzony poza domem) W moim przypadku jest jeszcze sprawa dojazdu, który zajmuje dużo czasu. Na szczęście mogłabym liczyć na pomoc bliskich w awaryjnych sytuacjach.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tree']To co piszesz podnosi mnie na duchu ;-) A jak radziłaś sobie ze spacerami z kilkoma psami w taki mocno zapracowany dzień? Chodziły na wspólne spacery czy oddzielne? (Moje chodziłyby na oddzielne, przynajmniej poza tymi fizjologicznymi, co jeszcze wydłużałoby czas spędzony poza domem) W moim przypadku jest jeszcze sprawa dojazdu, który zajmuje dużo czasu. Na szczęście mogłabym liczyć na pomoc bliskich w awaryjnych sytuacjach.[/QUOTE]

Trójkę czasami wyprowadzałam na raz sama, a czasami "na pół" z chłopakiem ;)
Ja mam o tyle łatwiej, że mam chłopaka-psiarza, który psami zajmuje się w równym stopniu ze mną, więc mam o połowę roboty mniej ;)
Poza tym psy wszystkie we trójkę bywały u mnie w Krk na krótko - tydzień/dwa. Na stałe był tylko jeden :)
W tym roku doszedł Cresi, więc na stałe dwójka, którą zajmujemy się wspólnie z chłopakiem i.... bywa ciężko. Ale to akurat głównie przez Cresila - ma lęk separacyjny i ogólnie jest BARDZO absorbującą istotką, więc trzeba się nakombinować jak koń pod górę, żeby go np. samego zostawić. Wybiegany, nakarmiony i wysikany zostaje sam bez problemu na 1,5h... jak chcemy go zostawić na dłużej (do 4h) to musi być porządnyyyyyyyy spacer danego dnia. Na pierwszym, czy drugim roku nie dałabym z nim rady na pewno niestety.
Ale teraz oboje z Bartkiem mamy już końcówkę studiów, więc i zajęć "zapychaczy" jest mniej (albo na nie nie chodzimy), także to spore ułatwienie.
No i nie jestem sama, jesteśmy we dwójkę - a to BARDZO ułatwia życie :)

Ale ogólnie - da się to wszystko pogodzić :) Łatwo z psem w mieście nie jest, ale się da :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...