Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

Jestem tępa już zupełnie, ale też tak myslałam, tymczasem głosy osób które coś z psią psychologia miały do czynienia mówią że właśnie ma za małą więź ze mną, za mało we mnie oparcia, jest miękki a ja trakuję go zbyt "dominacyjnie" i oschle osłabiając jego pozycję w stadzie. A mnie sie ciągle zdaje że on mi wchodzi na głowę robiąc co chce i nie jest idealny....

 

Odklejanie ? - to co przykładowo proponujecie?

 

 

A jak już w temacie jego przyklejki do mnie - dziś tak się lepił podczas spacerku i szedł gapiąc się na mnie i merdając że potknął się o krawężnik i rypnął na ryj jak długi, z piskiem kłapiąc szczęką o beton, a potem podniósł się z zakrwawionym językiem i kulejącą łapą. Z łapą na szczęscie ok, tylko się potłukł, ale całość była zupełnie nie w jego stylu...

Link to comment
Share on other sites

A jak już w temacie jego przyklejki do mnie - dziś tak się lepił podczas spacerku i szedł gapiąc się na mnie i merdając że potknął się o krawężnik i rypnął na ryj jak długi, z piskiem kłapiąc szczęką o beton, a potem podniósł się z zakrwawionym językiem i kulejącą łapą. Z łapą na szczęscie ok, tylko się potłukł, ale całość była zupełnie nie w jego stylu...

 

:look3:

 

Ty nas chyba wkręcasz.. 

Przecież to już w ogóle do niego niepodobne!

 

On chyba usłyszał o tym pomyśle o cięciu jajek i postanowił Ci pokazać jaką jest sierotą mimo ich aktualnego posiadania..

Link to comment
Share on other sites

Więc właśnie, gdybym nie przeżyła z nim już 2 lat i nie wiedziała jak on się zachowuje zwyczajnie to stwierdziłabym może że to taki cudowny wpatrzony w pańcię piesek, i tak mnie kocha, pragnie ze mną kontaktu, przytula się do mnie cały czas itd.

 

Co do jajek to ostatnie nasze wojaże na wybiegach pokazały że to jednak marny wojownik - owszem, zdarza się mu postawić , ale dość szybko rezygnuje, a w razie gdyby tamten nie pozwolił mu się wycofać...chowa się za mnie. Co za bydle

Link to comment
Share on other sites

Wiesz, ja nie wiem jak wygląda Wasz dzień, powiem jak z odklejaniem było u nas. Przede wszystkim Tosia z bólem serca na dłuższy czas wywaliłam z łóżka na noc, a w planach miałam wywalić go z pokoju - niestety mama nie przetrzymała jego piszczenia. ;) Poza tym ograniczyłam sesje szkoleniowe, szczególnie w domu (na początku robiłam kilka króciutkich, ograniczyłam do 1-2 dziennie). Starałam się, żeby była zawsze godzinka-dwie, gdy w ogóle się nim nie zajmuję, nie zwracam wcale na niego uwagi. Był za to chwalony, gdy szedł do kogoś innego z rodziny (początkowo się ich bał), no i gdy np. położył się na kocyku w korytarzu/kanapie w innym pokoju, po prostu gdy relaksował się gdzieś, gdzie nie miał mnie na oku. ;)

 

Natomiast dalej były mizianki, noszenie na rączkach (wiadomo, okazjonalnie :P), na zewnątrz mnóstwo pracowaliśmy nad resocjalizacją.

 

W żadnym razie nie było oschłego traktowania czy dominowania psychicznego psa (on był bardzo delikatny psychicznie). Za to pojawiło się między nami więcej 'luzu', więcej przestrzeni, którą wcześniej ja mu wypełniałam. Pies musiał się nauczyć, że czasami musi sam pomyśleć, sam sobie zagospodarować czas, czy też zrelaksować się pomimo tego, że nie ma mnie tuż przy nim. 

 

Waldek zwraca uwagę na żarcie, jak wychodzisz? Może spróbować od najprostszej metody - zapchanie mu ryja kongiem przed wyjściem 'po bułki'? ;)

Link to comment
Share on other sites

Matko,z tym wywalaniem się mam z Sagatem :lookarou: idzie i nagle łupp , jęki,piski a miało być tak miło i wesolo :lmaa:

Ja to nazywam po imieniu- pizdowatość ;)

 

W odklejaniu nie pomogę chętnie poczytam Szury sposobów , może ktoś jeszcze się znajdzie z ciekawym sposobem  ;)

Link to comment
Share on other sites

Do łożka mu już nie pozwalam wchodzić od jakiegoś czasu i uważam to za epizod - wszedł się poprzytulać jak pańci było źle, a teraz już nie włazi. Także z łóżka już jakby wywalony.

Z pokoju nie wywalę z prostej przyczyny - mamy tylko jeden pokój.

 

Wald właściwie w domu jest ok, śpi w klatce, umie się odesłać na miejsce, czasem połazi za mną i odpuszcza.

Nasz standardowy dzień jest taki że wyprowadzam go rano na fajny spacer 30min-1h (nie tylko fizjo, ale też coś, bieganie, zabawa z psami itd) i idę do pracy, wychodzi kilka razy z tż fizjologicznie jak ja pracuję a potem wracam i idę z nim pobiegać bez limitu czasowego - czasem idę tylko na godzinke na osiedle, a czasem zarzucam kotwicę w terenie na trzy ;).

2/3 dni w tyg mam wolne i to są jego dni - wtedy jadę z nim w pola, chodzimy na wybiegi itd. Przeważnie wtedy też towarzyszy mi jak gdzieś idę i zabieram go z dzieckiem na wspólne spacery. Sam ruch uważam że ma nie najgorszy, bo staram się żeby było fajnie i różnie, nawet jak pracuję i gnam jak oszalała żeby ze wszystkim zdążyć to pies ma rozrywkę rano i wieczorem, resztę dnia musi wytrzymać, choć mało kiedy teraz jest sam, bo mijamy się z tż i dziadkami, więc czasem nawet zostaje tylko na 2 h przez cały tydzień.

 

 

W domu nie rusza zabawek ani żarcia, nawet nie pała zachwytem jak mu zostawiam do gryzienia kości i gryzaki - żre to dopiero wieczorem albo w nocy.

Jak wychodzę to nie zwraca uwagi a wręcz danie mu czegoś do zajęcia oznacza dla niego zaakcentowanie "zostawiamy cię", więc zwyczajnie nie daję tak w momencie wyjścia.

Link to comment
Share on other sites

a weź mu może w cholerę wyznacz jakiś socjalny but do torturowania? nie wiem, czy to przypadkiem nie utwierdzi go w przekonaniu, że wszystkie inne też wolno gryźć, ale np. u Patryka działa to w ten sposób, że jeśli dostanie skarpetkę do gryzienia (jakąś starą,zużytą), to gania ją po domu, gryzie, podaje nam do rąk jako zabawkę i wie, że to "zabawowa" rzecz i wolno mu tarmosić.

 

na górze stoją suszarki z praniem i wisi mnóstwo bielizny, która notorycznie spada od trzepania psiego ogona o suszarkę - NIGDY nie pogryzł żadnej skarpety, a w zasadzie dostaje takie same (wyprane, noszone przez te same osoby). 

 

Wald bawi się ogólnie rzeczami "z podłogi"? Patryk podczas robienia mu gonitw po domu pt. "wrzeszcz, klaszcz i ganiaj się z psem" próbuje zawsze coś złapać w gębę, bo to jego ulubiona rozrywka ("capture the flag", czyli zgarnij fant i zwiewaj) - jeżeli nie ma totalnie nic "psiego" to zdarzy mu się wziąć np. mój klapek, ale w sekundę puszcza jak oparzony.

 

może doraźnie, zanim dojdziesz do przyczyny, Waldkowi pomoże takie właśnie pokazanie - to moje, to Twoje? i jak chce tego buta (z Twoim zapachem) to niech jakiegoś starego dostanie?

 

poprawcie, jeśli chrzanię.

Link to comment
Share on other sites

Nie ma takiej możliwości żebym mu dawała nasze rzeczy do gryzienia.

To pies działający na zasadzie "raz i na zawsze" - wystarczy że poduważy możliwość robienia czegoś i koduje w łebku ze tak jest i ma być. Tak jak przykładowo jest ze szczekaniem - sam z siebie nie szczeka, ale gdy spotka psa który obszczekuje ludzi to potem na każdego wyjeżdza z ryjem, ostatnio nawet obszczekał tżta, jak ten wyszedł z kuchni ,pamiętając że tak trzeba bo tak darł ryja na ludzi jakiś kundel na wybiegu to czemu by swojego pana nie wziąc na celownik... I jest wskok do łebka, blokada, a potem samoistne odblokowanie - idziemy do hodowli , tamte piszczą to i Wald piszczy, skrzypi o wszystko przez miesiąc, tępię go bez efektów, nagle nadchodzi TEN dzień i wszystko się wyłącza. Nie umiem sobie tego wyjaśnić ale takie coś zaobserwowałam i już nawet potrafię przewidzieć to i owo tyle że...nie mam na to sposobu...

I potem wychodzi kolejna sytuacja - jest z psem problem, dzwonię po pomoc, umawiam się na termin, gośc przyjeżdża i... okazuje się że pies jest zupełnie normalny :hmmmm:

 

I teraz też niesmiało powiem że znormalniał.

Kilka dni  zostając choćby na 2 minuty sam rozbrajał szafę i nagle... jest ok, nie rusza butów, można zostawić w dowolnym miejscu i nie tknie.

Tylko cholera czemu tykał? Co odreagowywał jak wszystko było ok?

Teraz zastanawiam się czy nie miał "za dużo" ruchu, nie miał zbyt dużej wkrętki że gonimy cały czas, teoretycznie dla takiej bestii to duzo nie jest, ale co się stało że np w tym tyg siedzi więcej w domu a jest zupełnie ok?

Sugestia - nie ma zapachów suk i cieczek, nie jest niezdrowo podniecony, pobudzony, nie musi się wyżywać na niczym?

I jeszcze jedno mi przyszło na myśl - wróciła Kinia, a to się działo jak jej nie było, czy to może mieć coś wspólnego z nią?

Choć ich kontakty też mnie zastanawiają, bo Wald stał sie dziwnie oschły... rano zawsze wsadzał łeb do łózeczka, lizał ją, merdał ogonem, teraz - najwyżej wejdzie do pokoju i stanie obok mnie, nie reaguje na zaczepki itd. Pytałam nawet tż czy zauważył że Wald ją bardzo ignoruje, ale nie zauważył nic. Więc nie wiem czy tylko ja widzę takie coś, czy to ze mną może jest nie teges....

 

A Kinia... po powrocie słodka jest tak samo, ale dziadkowie widać kochali ją  bardzo i jest rozpieszczona do granic!

Jest nieznośna! Dostaje spazmów o byle co, bo nie pozwolę jej czegoś wziąć, bo chcę ją złapać za rączkę, bo nie dam jej czegoś... podnosi larum, jest wrzask, szarpanina, uderzanie głową o podłogę i meble, ryyyyyk półgodzinny . Co gorsze nie chce zostawać wcale w łóżeczku, nie chce zasypiać nawet jak jestem obok, a jak już wstanę to się dusi tak wrzeszczy... Wczoraj bawiłysmy się do północy, w efekcie czytając jej książeczkę sama przysnęłam, ale nie minęła chwila jak poczułam coś mokrego na twarzy - moje dziecko dorwało kwiatka : ściągnęło go z półki, wyszarpało z doniczki a następnie mokrą ziemią wysmarowało mi twarz i kołdę...  Potem udało mi się ją cudem położyć do łóżka gdzie wreszcie ze zmęczenia padła spać, dospała aż do 4.00 i obudziła się z wrzaskiem " mniami mniami, mamaaaaaaa!!!!!"

No jakże jej nie kochać?

Link to comment
Share on other sites

I wreszcie wolne ... czekałam na to cały tydzień, a tu sru i niedzieli nie ma.

Zimno u nas pierońsko, mimo wszystko się wybrałam na spacer popołudniu i powiem jedno - odczuwam że jestem w krytycznym momencie mojego życia, choć pocieszam się że już niebawem młoda będzie kapowała wszystko i jak tylko kupię jej pierwsze gumiaczki to bedziemy popylać w pole z pieskiem.

Gorzej że teraz jest teraz i nasz dzisiejszy spacer wyglądał szaleńczo - piszczący Wald w jednej ręce , a w drugiej wyrywająca się elfina, która dwa razy wywaliła się raz w kupę, a raz na chodnik...

I co warto wspomnieć - dziś po raz pierwszy zostałam skrytykowana za sprzątanie po piesku, gdy weszłam z dzieckiem na trawnik, przydeptałam smyczkę i w asyście dwóch dzikusów zebrałam co moje. Zszokowało to pewną starszą panią, taką z cyklu " proszę nie deptać chodnika bo tam chodzą mrówki", która wyjechała do mnie z jakimś śmiesznie stonowanym "no wie paaaani cooooooo....?!" a jak się odwróciłam unosząc brwi to wygarnęła coś o narażaniu dziecka na bakterie, więc grzecznie odparłam że większą bakterię robią ludzie którzy nie sprzątają i wywalają na trawniki żarcie dla ptaków, i to ją skutecznie uciszyło...

 

A wieczorem poszliśmy z Warchliną sam na sam i kiedy wyzwalalismy dobrą energię biegając, Warchlem  nagle coś szarpnęło. Okazało się że właśnie nasza smyczka znalazła się jakimś cudem pod kołem wyjeżdzającej mi zza pleców rowerzystki :roll: . Wald zaskowytał i już przestraszyłam się że cos mu sie połamało, bo baba huknęła w nas solidnie. Na to paniusia nawet z roweru nie zsiadła, wyplątała się ze smyczy z moją pomocą i lekkim głosem oznajmiła mi że mnie nie zauwazyła. Nosz k.... :madgo:  dopiero co jakiś tydzień temu dwóch rowerzystów na moich oczach wzięło pomiędzy siebie znienacka staruszkę i potrącili ją dwustronnie, a baba wjeżdza mi w smycz , niewiadomo jakim cudem, bo pies biegnie raczej poboczem i oznajmia że mnie nie zauważyła ( a raczej psa, bo mnie chciała chyba ominąć i stąd wjechała mi w psa)choć świecę i ja i pies...Wyjechałam dość nieprzyzwoicie, bo paniusia nie miała ani pół lampki czy odblasku, zwyczajnie wyłoniła się z ciemności i mgieł zza nas, na co uslyszałam, że .... nie trzeba pchać się z psem między rowery. Nikt mnie nie drażni bardziej niż rowerzyści...
:madgo: :madgo:

Niechże śnieg już spadnie , przestanie to się walać po chodnikach...

 

 

aaa, edit :

Zapomniałam napisać, byli u nas dzisiaj znajomi i też zauważyli że Wald się zmienił i jest nie do odklejenia. Facet kumpeli ubrany w czarny eleganki strój nie bardzo miał ochotę tulić Wartkuni i odtrącał go stanowczo, a Wald rypał się mu na kolana i padał mu do stóp z miną " no przytul mnie błagaaaam!".I zauważyli też zapach, który mnie po przeprowadzce przesladuje, mimo że kapałam psa, prałam obroże smycze zabawki i legowiska...

Tak poza tym to zachowywał się bardzo dobrze, w kazdym razie nie miał żadnych spin jak przy przy szkoleniowcu, ogólnie nie wiem co wtedy się stało, bo nigdy do nikogo się tak nie zachował jak wtedy...

Link to comment
Share on other sites

Co się porobiło z Warchlunią...

 

A o co chodzi z konfrontacją z szkoleniowcem? bo nie doczytałam...

 

Jeśli tak wahasz się nad tą kastracją, to może najpierw spróbuj wszepić implant czy jak to się nazywa, kastracja chemiczna na rok? i zobaczyć czy to jakoś wpływa na psa, czy po prostu to zależy od pracy nad psem.

 

 

edit. jak biegasz z psem to masz jakieś dodatkowe akcesoria, szelki inną smycz? i Ty trzymasz smycz w ręce czy masz pas?

Link to comment
Share on other sites

Dziś siedzimy wszyscy w domu, patrzymy na Warchlinę co on to ma nagromadzone w klatce, a on śpi na bucie...dla odmiany jeden tżtowski drugi mój,  tego tżta wytarmosił wkładkę, na moim tylko spał... Całość już opisałam szkoleniowcowi, zobaczymy co mi odpowie...

 

Z konfrontacją chodzi o westa konkretnie bo to od niego się zaczęło.

Jak się wprowadziliśmy to przesiadywał nam pod balkonem i rzucał się na Waldka, wreszcie Wald wkurzył się i zaczęły się jatki przez szybę, nawet jeśli go odesłałam na miejsce to tamten stał i darł ryjec, a wychodzi przeważnie sam i bez smyczy... Potem spotkaliśmy się i kilka razy się rzucił na Waldka, Wald nie odpowiedział, ja babkę prosiłam żeby pilnowała żeby pies nie podchodził nam pod okno itd, a następnie na spacerze ze szkoleniowcem nastąpiła ta konfrontacja - spotkaliśmy go i szkoleniowiec pozwolił im się "zmierzyć" , to był bardzo groźny pokaz zakończony tylko dzikim rykiem, sztywną sierścią, spiną i choć się nie chwyciły to widać w ich oczach było mord i to że mają niewyrównany rachunek. Ja bym ominęła, ale szkoleniowiec ciągle usiłuje mi tłumaczyć że zbyt się spinam, nie wiem, może, ale po cholerę mam robić spinę, jak mój pies umie odpuścić i odejśc, a tamten zostaje z pianą na pysku. Niestety ta konfrontacja dała Waldkowi nową możliwość i od tego dnia zaczął do psów podchodzić sztywny, tak jakby nauczył się że taki kontakt jest konieczny. I nie tylko samców, ale i szczeniąt i suk... Powoli mu to mija, ale odnoszę wrażenie że już nigdy nie będzie tak że pójdę z nim wśród psy i zagadam się nie patrząc na psa - teraz wiem że z jego winy jest możliwość bójki i niestety kilka takich zaaranżował, po czym z ogonem pod sobą zwiał za mnie...

 

O tej chemicznej myślałam, ale jak się rozejrzałam w temacie to wyszło że jednak lepiej kastrować zwyczajnie, bo to ostatni moment, tyle że boję się nadal, bo to nieodwracalne, a teraz wszyscy rzucają nagle negatywami o kastracji że normalne dobrze prowadzone psy zaczynają mieć lęki itd, a Wald do twardych nie należy...

 

Wczoraj akurat biegałam na normalnej smyczy i obroży, bo to było przy okazji spaceru, taka o przebieżka, ale jak idę na prawdziwy jogging to owszem , mam smycz z ruffweara z amortyzatorem i zapięciem w pasie i szelki (z odblaskiem).

Ale jakkolwiek bym biegała to myślę że rowerzysta nie ma prawa wjeżdzać we mnie od tyłu, co śmieszniejsze, tż mi opowiadał że wczoraj też w niego facet na rowerze huknął i napyskował na niego mimo że gość zjechał ze ścieżki rowerowej na chodnik, a dzisiaj jakiś typ nam na tym samym chodniku by potrącił Kinię, gdybym nie zaczęła wrzeszczeć " uwagaaaa!!" to by ją rąbnął... Ten chodnik to jest zgroza, a szkoda, bo fajny, odgrodzony od jezdni z dużym pasem trawnika, można by było tam spędzić z psem fajnie czas, ale póki jeżdzą z 15 stron to się nie da.

 

A w tym tygodniu wprowadza się obok nas Franklin. I to będzie dopiero wyzwanie, bo jego pan nie będzie w stanie chyba zejść z drugiego piętra, więc musimy z tż się poświęcić i im tam pomóc... Nie ukrywam że coraz częsciej myślę czy by nie zatrudnić jakiegoś petsittera żeby śmignął z nimi na jakiś fajny spacer, niestety tż Warchliny nie umie wybiegać, przestał go puszczać i przestał ogarniać jego i dziecko... Jakby to powiedzieć - jestem z tym sama :)

Link to comment
Share on other sites

Trochę mnie zdziwiła ta konfrontacja. Przecież pies nie musi kochać każdego obcego psa. Wystarczy, aby go ignorował. A bieganie, zabawy i harce to tylko z znajomymi psami, przyjaźnie nastawionymi. Osobiście bałabym się dać któregokolwiek z moich psów na takie spotkać, aby nie zostały uszkodzone.Cóż Wladek to w końcu samiec jest i szybko się uczy. A każda sytuacja daje jakieś tam doświadczenie psu.

Spinanie też może być problemem. Bo Ty się spinasz, przybierasz taką postawę, wyraz twarzy. Pies to odbiera i potem psa uznaje za intruza. Ne serio zwróć na to uwagę, bo sama nie miałam pojęcia jak to działa. Tak samo jak napięta smycz.

 

Nie chodziło mi o to czy rowerzysta ma prawo w Was wjeżdżać, bo oczywiście nie może. Po to ma oczy i niech się cieszy, że to był Waldek a nie pies rasy obronnej. Tylko pytałam z czystej ciekawości, bo coś mnie korci ostatnio :siara: A jak już coś robić to porządne, a nie na pół gwizdka, dlatego zbieram info o sprzęcie ;)

Link to comment
Share on other sites

Szkoleniowiec zrobił coś co miało pomóc - zamiast uciekania przed weścikiem psy się miały "ustawić", nikt chyba nie wiedział że Wald będzie się potem stawiał do kazdego psa...

i fakt faktem  teraz z westem spokój, nie boję się go, bo to on sie boi Walda, Wald jest na niego cięty jak cholera i wystarczy że spojrzy a tamtego już nie ma - szczególnie jak wracam ze spaceru a on stoi pod naszymi drzwiami i burczy (uroki mieszkania na parterze).

 

Co do całej smyczy ruffwear to mam spostrzeżenie takie - na wycieczki cud miód orzeszki, ale w miasto już nie. Po pierwsze pies lata jak chce , ciężko nim sterować bo amortyzator się wyciąga, źle się prowadzi w ręce, pas sam w sobie się zaciska przy mocno ciągnącym psie, a i wyszła w praniu jeszcze jedna rzecz : mając ostrzejszego psa nietolerującego innych w razie wypadku się jest w czarnej d...ziurze. Przerobiłam kilkakrotnie z podbiegaczami, na te pyskujące Wald nie reagował, więc spoko, ale nie zmienia to faktu że gdyby psy do siebie buchnęły to nie da się w tym momencie szybko odczepić od siebie psa. Z takim Amorem bym miała przechlapane.

 

 

Wieczornie byliśmy na lotnisku, Wald znów zaskoczył mnie czymś dziwnym.

Teoretycznie posłuszny, ale gnał tak że bałam się że ...zwieje. Wpadł w amok i zaczął okładać teren, więc spodziewałam się czegoś złego i modliłam się w duchu żeby nie wleciał w jakiegoś zająca i nie pognał za nim w mgłę, ale zwierzątka nie było.

Poczułam że znów mam szczeniaka, nieogarniętego, ale szaleńczo nastawionego na współpracę - aż żałowałam że nie wzięłam piłki, bo mógłby się wkręcić w to, tak tylko pobiegał, poćwiczyliśmy leżące ostatnio przywołanie w rozproszeniu, pokopał, a potem jak już teoretycznie było fajnie to najpierw rozpędził się do faceta z kijkami (był we mgle, więc komunikat w głowie był szybki : rusza się - biegnij do tego i za chwilę rozczarowanie bo to tylko facet), a potem hen w oddali wypatrzył cos białego i nie podziałało nic. Popędził w ekscytacji. Załamałam się i modliłam się żeby to był tylko jakiś latający biały worek, a nie zwierzę.

Worek okazał się być psem, a nawet dwoma, z którymi Wald zaczął się bawić. I biegały tak sobie jak nagle stało się coś czego nie dopatrzyłam w ciemności i mgle - podejrzewam że duży owczarkowaty pies skoczył na Waldka od tyłu, może nawet w zabawie chwycił go zębami. Nic groźnego. Na to Wald wydał z siebie przeraźliwy skowyt (czyżby mu baba tym rowerem wczoraj coś zrobiła? przecież to mutant, bawił się z molosami i bulowatymi na ostro i nigdy nic) i ... zaczął uciekać w panice. Dopiero jak oddalił się kawałek to opamiętał się że go wołam i przyszedł błagając o litość. Psy próbowały bawić się z nim raz jeszcze, ale on uciekał za każdym razem z piskiem, potem jeszcze starszy pan chciał go za wszelką cenę przytulić więc już zupełnie się wyalienował i ... poszedł siedzieć w krzakach. Usiadł tam niczym dziki zalękniony kundel i dygotając obserwował czy czasem go nie napadają.

Myślałam że mu przejdzie, ale nie przeszło, wymacałam go ale nie zapiszczał już ani razu, po czym zapięłam na smycz i poszlismy do domu. Po drodze jeszcze wpadliśmy na jednego wesołego pieska, którego Wald obszedł łukiem... Na smyczy nie pociągnął mnie ani razu, szedł przytulony do mojej nogi i nawet nie odszedł się wysikać... :shake:

Link to comment
Share on other sites

Nie wybieram się. Nie mam z czym, chyba definitywnie zakańczam naszą karierę wystawową ( a w każdym razie wątpię że pobawię się w uprawnienia itd), choć hodowczyni ciągnie mnie do Mediolanu itd, ale już mi się nie chce jeździć szczególnie w sytuacji obecnej. Ewentualnie towarzysko, ale z kolei nie mam z kim zostawić małej...

 

 

 

Mam fotki, a raczej będę mieć, póki co jednak sam tekst bez zdjęc,cobym potem nie zapomniała.

Poranek spędzilismy w polach.

Było lepiej, bo Wald w polu naprawdę zachowywał się super. Pierwszy moment to była ekstaza i euforia, ale jak już się rozgonił to nawet pracował fajnie, zrobił kilka stójek, siadał ładnie po zerwaniu bażanta, nic nie pogonił i chętnie szukał, dziś to była taka praca praca, nie tylko gonienie dla wybiegania. Z tego jestem zadowolona, choć mgła pierońska i ziąb, co Waldkowi nie przeszkadzało wskoczyć do rzeki - już zawracałyśmy na kolejne pole gdy usłyszałam plusk, a potem serię uderzeń o taflę... Poleciałam pieronem w kierunki rzeki i zobaczyłam pionowo stojący w wodzie łeb, który kilka razy się zanurzył znikając całkowicie.Ta sierota wlazła do wody i nie mógł się wydostać bo brzeg oberwany, a woda dość rwąca, mało brakło a by się utopił, już przyklękała żeby się położyć i go dosięgnąć, ale z odsieczą i zimną krwią wkroczyła hodowczyni i jakoś tego cymbała wyciągnęłyśmy.

W tym momencie poczułam że go chyba jednak przestanę kochać, bo w aucie też narobił dziadostwa - zdenerwował sie jak cholera, rozstrząsł, a potem dysząc usłował przeforsować kratkę i przedostać się z bagażnika do mnie. W efekcie drogę przebył na stojąco, zaparty łapami o bagażnik i z łbem na moim ramieniu. Czyżbym siadła sobie za daleko?

Opowiedziałam o wszystkim hodowczyni, o tym co wyprawia i jak się zachowuje, więc padły podejrzenia że może jest coś nie tak w naszym domu, może jakiś zapach czy jakaś substancja się unosi (typu azbestowe ściany i chemia która przytruwa psa itd), nie wiem nie myslałam o tym. 

Drugie przemyślenie to takie żeby psa czymś zająć dodatkowym. Pomyślałam że może bym się faktycznie zapisała na jakieś szkolenie , czy nawet na coś typu agi - choć on nie ćwiczy z jakimś specjalnym zaangażowaniem, ale to by było zajęcie na mózg nad którym by ktoś czuwał. I więcej pola - postaram sobie ustawić tak listopad w pracy żebym miała te połówki dni i rano żeby się dało podjechać na przebieżkę, mam nadieje że technicznie wyjdzie, bo tylko to go w  pełni relaksuje, bo niestety 3 h na wybiegu czy gonienie po lotnisku z psami, nie.

 

 

 

 

Z innej beczki :

Całkiem niedawno stwierdziłam że z jakichś dziwnych przyczyn ruszają nam sie panele i diabli wiedzą czemu ale podniosły sie do góry i przeskakują. Odkryłam przyczynę gdy odsłoniłam kotarę - za klatką psa (na szynie od krat) nasze dziecko zrobiło sobie basenik i regularnie tam dolewa płynów przesiadując jak ten aniołek za firankami... :loveu:

Link to comment
Share on other sites

zkorka.jpg

 

ksksjjs.jpg

 

Biedne ono dzisiaj było, zamiast cieszyć się życiem to trzepało dupką z zimna, choć stać i wystawiać jak prawdziwy pointer chciało to nie mogło bo się kurczyło jak krewetka .

 

skdjeje.jpg

 

Dopóki biegał było spoko, ale jak już się zatrzymał to nie dawał rady, w końcu był tylko jeden stopień a on własnie się wykąpał w rwącej wodzie...

Martwiłam się o niego, szczególnie przy powrocie jak spojrzałam na jego sierść... Ofiara losu.

powrtoe.jpg

 

 

Biedactwo, sam się wpakował, ale mimo wszystko otuliłam go w aucie ręczniczkiem i wytarłam jak na prawdziwą dobrą dogomamusię przystało ;)

I oby sie skończyło tylko na zmarznięciu, liczę że odpornośc którą mu wyrabiałam została i nie podupadła przez te całe cholerne rozterki poprzeprowadzkowe...

Link to comment
Share on other sites

A Wy jak te hieny, dziury w całym szukać i zeżreć człowieka że psa męczy i potiutać jaki to biedny on przy tej pańci, no jakże pointera w pole na mgłe brać... :evil_lol:

Gdyby się nie wpakował do rzeki byłby jak cała reszta stada - czysta , sucha i szczęśliwa.

 

 

agutka - tak, ale nie mój nabytek a własność hodowczyni , w polu nam pozycza w razie wu, ale żadnych wu nie było od dawien dawna  (poza zajączkiem, przy którym skończyła się moc i zasięg...).

 

nichya - w pole derka? W żadnych wypadku.

Przegrzałoby mi się zwierzątko, bo to w minusowe temperatury nawet dyszy i paruje, ale jak się zatrzyma to fakt zimno mu, więc wtedy kocyk i do auta :)

 

 

A w temacie obróżek - kupiłam wczoraj za jakieś grosze w rossmanie obrożę led. Wreszcie nabyłam, bo na spacerach wśród elity wszystkie psy świecą tylko mój jakiś taki wieśniak bez obroży za 3 stówy ;) :)

 

Z newsów : ja znowu wstałam o 2.00 w nocy... I to po części zasługa mojego pieska.

A to było tak : przed 2.00 usłyszałam że z góry schodzi west (?!), Wald też to usłyszał niestety i...zaczął stękać - tak się nauczył, że drzeć ryja nie wolno, ale emocje biorą górę i tak się wydobywa z niego pisk. Potem sie uspokoił i nagle...rozszczekał się owczarek, a west prawdopodobnie znalazł się pod naszym balkonem. Wald znów się włączył i zaczął jojczyć...

Potem było już z górki - obudziło się nam dziecko i w ryk, psy każdy swoje (Wald piszczał, onek szczekał...) i tak do rana.

 

Mój piesek jest najlepszy :loveu: Baaardzo go kocham :loveu: :loveu:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...