Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

Czas coś napisać, choć sytuacja nie sprzyja szalonym opowieściom... ale mniejsza z tym.

 

Z newsów - mamy chyba kolejną kumpelę - tym razem czarną labeczkę, z którą Wald na lotnisku przewraca świat do góry nogami i rozbija spokój i sielankę wśród piesków :D Cieszę się że zaczynamy poszerzać kręg psich znajomości, bo czasem jest przesmutno jak tak wałęsamy się sami, a Wald nie wie co ze sobą zrobić. Udaje mi się go w ostatnim czasie zganiać, wkręcił sie nawet w zabawy piłeczką (tudzież kasztanami czy szyszkami) ale i tak to nie TO, bo TO to tylko i wyłącznie pole.

W każdym razie, z pieskami znów jesteśmy przyjaciółmi. Może w mniej "infantylnym" stopniu ale dochodzi do głosu waldcyny rozum i znów zachowuje się jak świeżo wyrośnięte szczenie, a nie lichy kozaczny samczyk ;)

 

Nie wiem czy pisałam czy nie, ale ostatnio byliśmy w hodowli na spotkaniu z moim faworytem i psem od którego wszystko się zaczęło - Kastorkiem <3

Cóż, Kastor nie zapałał może miłością do natrętnego młodziaka ale na mój widok rozpoczął serenadę taką że uszy bolały. Bo ja = spacer, więc emocje sięgają zenitu i Kastorek śpiewa specjalnie dla mnie żebym go przypadkiem nie zapomniała.

Chciałam go wziąć, ale nie udało się, bo raz że leczył kontuzję, a dwa że spacer w tak zacnym gronie mógłby być nieprzyjemny ;)

Za to pomiziałam go trochę w ogródku stwierdzając że jest śmiesznie mały i drobny na tle mojej malutkiej słodzinki, a następnie cyknęłam wspólną fotkę i poszliśmy spacerkować na lotnisko. I tu Wald zirytował mnie nieco , bo całą drogę wył naśladując wujka. I mimo moich ataków pt "zamknij się" ciągle stan jojczenia trwa. Mamy punkt wyjścia ...

i mamy też fotkę, na której obydwa wyglądają jak skończone sieroty ;)

 

fl0xp45hg7pf.jpg

 

A wczoraj Warchlina miała dzień spacerkowy - jakoś tak się porobiło , że wyszliśmy 0 8.00 a wróciliśmy ok 20.00 :D

Pierwsza część spacerku nie była jakaś specjalnie ekscytująca, bo Wald był towarzysząco z dzidziusiem ,więc człapał pokornie przy wózku częściowo na smyczy, częściowo bez. Podczas tej luźniejszej częsci wpadłam na yorka, albo inaczej - york wpadł na nas i choc starałam się się go ominąć i Wald nie wykazał zainteresowania to yoras się rzucił  z zębami... Wald nie odpowiedział, odskoczył, a yoras szedł na niego drugi raz, więc odezwałam się do babeczki (a stała torba bez reakcji i patrzyła jak wybrnę mając wózek i dwa atakujące się psy..) żeby pieska zabrała bo mój odpowie wreszcie. Na to usłyszałam ton pełen oburzenia, że jak to powinnam sie wstydzić bo mój pies ma za mało zabudowany kaganiec i w takim nieszczelnym może komus zrobić krzywdę . Cokolwiek to znaczyło usmiałam się setnie, albo pies się dusi albo ma zbyt luzu, a wszystko w jednym i tym samym kagańcu :D

Druga część spaceru to spotkanie na wybiegu z Nurką.

Wald, mimo że miał zaledwie jakieś pół godzinki przerwy między wyjściami, zachował się jakby od 2 lat nie biegał...

Na wybiegu też szalał do końca ze wszystkimi psami i widać było że do zmęczenia mu jeszcze daleko.

Spotkanie z Nurką wyglądało znacznie lepiej niż ostatnio , kiedy to chciał ja staranować i połamać na znak miłości jej ostatnie niepołamane kosteczki. Tym razem zbyt był zajęty kopaniem dziury żeby interesować się pieskami. Obwąchał jej tylko tyłeczek i wrócił do zajęcia, dopiero potem się odkręcił i wrócił do piesków obwąchiwać sukom tyłki i gonić między psami z zadartym ogonem. Przypodobał sobie bullteriera , kilka franków i dość ostrą sukę wilczohaskowatą, która nie szczędziła mu czułości rzucając go z wyrkotem na ziemię. Raz tylko wybuchła pyskówka między nim , a goldenem, który właśnie doszedł do stada, ale odwołał się dośc szybko unikając większej bójki z udziałem innych psów. Odsiedział karnie swoje, ochłonął i poszedł dalej biegać, bez większych spin aż do końca.

W ten sposób weszliśmy pierwsi , a wyszliśmy ostatni :D

ubz1tirkr5g1.jpg

Link to comment
Share on other sites

Zdrowi zdrowi, patrząc na Warchline to aż zbyt zdrowi :siara:

 

Tydzień minął kiepski, stale nudne spacerki parkowo-działkowe, wczoraj więc w akcie desperacji przeorał ogródek u znajomych. Osobiście miałam go ochotę zabić (choć już powoli  zaczynam się godzić z tym że będzie mi perswadował nudę kopaniem bez względu na wszystko) ale usłyszałam " a niech sobie kopie!",więc no cóż... ciekawa jestem czy spodziewali się aż takiego efektu. :megagrin:

Pogonił też trochę za piłką w asyscie Kini, a ja stwierdziłam jedno - oni są nieopisywalnie piękni! Cała ich relacja to jakieś niesamowite zjawisko, gdybym nie widziała to w życiu bym nie uwierzyła że Wald tak potrafi, że przykładowo zamiast stratować w galopie małego człowieka, Wald odda młodej pokornie piłkę i poczeka grzecznie na siedząco aż ona ją wytłamsi w rączkach,a potem rzuci ją 15 cm dalej i pobiegnie po nią sama :D Kurcze, nić porozumienia jaka między nimi jest , jest zwyczajnie cudowna :loveu:

 

Ale mimo wszystko młodą wyprawiamy na wieś z dziadkami, a ja w tym czasie ku frustracji mojego męża planuję spędzić cudowny czas z moim pointerkiem i wreszcie go wybiegać należycie ;)

Link to comment
Share on other sites

Męża też przy okazji wybiegaj, frustracja mu minie :) 
 

A u nas Merida ma super kontakt ze wszelkimi dziećmi spotkanymi na wystawach, w parkach i na ulicy. Za to z siostrą mojego chłopaka jest średnio. Meri zbyt się nakręca, skacze, drapie, liże po całym ciele... a wszystko dlatego że siostra TŻ zachowuje się jak piłka z piszczalką i drze papke jak tylko zobaczy Meri. 

Link to comment
Share on other sites

Męża też przy okazji wybiegaj, frustracja mu minie :) 
 

A u nas Merida ma super kontakt ze wszelkimi dziećmi spotkanymi na wystawach, w parkach i na ulicy. Za to z siostrą mojego chłopaka jest średnio. Meri zbyt się nakręca, skacze, drapie, liże po całym ciele... a wszystko dlatego że siostra TŻ zachowuje się jak piłka z piszczalką i drze papke jak tylko zobaczy Meri. 

 

On nie jest jakoś specjalnie ruchawy, raczej moje przeciwieństwo - typ domator, z pieskiem na 15 minut wkoło domku, wypalić i wrócić ;)

 

Wald, juz wspomniałam wielokrotnie, nie lubi dzieci, nie ufa im, obszczekuje. Obce dziecko nie pogłaska go, nie weźmie smaczka od dziecka, będzie raczej unikał, nie zaczepi sam, ale zaczepiony powie dobitnie że się mu nie podoba. Z obecnego stanu jestem zadowolona, bo nie wymagam od niego jakiejś większej akceptacji i przeskakiwania samego siebie,już mi minęło, świata kochać nie musi, ma tylko żyć normalnie w społeczeństwie - tzn uwielbiać nie musi, ale niech ominie i nie obszczekuje :)

Link to comment
Share on other sites

Ja nie wiem od czego zależy psie podejście do dzieci ;)

Sagat wychowany z moim synem, teraz chrześniak siory ale na dworze nie toleruje dzieci  :lookarou:  rzecz jasna nie rzuca się ani nie gryzie ale nie lubi podchodzenia w dodatku dzikiego o niekontrolowanych ruchach. 

Link to comment
Share on other sites

Ja też nie wiem, bo Wald zawsze miał kontakt z dziećmi ok, jak był szczenięciem to dzieciaki go normalnie głaskały, dbałam o jego socjal itd, aż podrósł i stał się ogólnie nietowarzyski - chyba z tego momentu nie mam zapisków blogowych, ale gdy miał tak 8 mcy to zaczął na ludzi warczeć, i też nie sam z siebie, a sfrustrowany tym że każdy go zaczepia i maca, a im bardziej chciałam uniknąć tym bardziej ludzie mi przeszkadzali w tym. Teraz jakby wyrósł z tego i znów jest spokojnym psiakiem, stoi koło mnie grzecznie w poliżu dzieci, ostatnio nawet spotkałam znajomą z psem i roczną córeczką i nasza głaskała tamtego, tamta naszego, biegały między psami i było ok, także fazę obszczekiwania mamy za sobą ;)

 

 

Wczoraj wyprawiliśmy Kiśkę z dziadkami na wieś, mają piękną pogodę, a my zajęliśmy się Warchliną...

Nie jestem zbyt zadowolona z opieki jaką sprawuje nad nim tż, bo ogólnie go zaniedbuje i pies pod jego opieką staje się zupełnie uciążliwy,niewybiegany i niezadbany, ale cóż...

WiecZorem poszliśmy na lotnisko i tam Warchl wyszalał się solidnie. Ogólnie piesków nie było, powdzięczył się do tęgiego labka, obszedł kozacko pudla, pogoniły go jakieś wściekłe 2 kundelki , ale raczej biegał sam. Dopiero podczas powrotu był hit dnia - Wald biegł przed siebie jak wyłoniło się z krzaków kilka chłopaków ubranych w czarne dresy, dość postawnych itd. Z niepokojem widziałam jak wbiega pomiędzy, ale nie dopatrzyłam się psa więc nie wołałam, wtedy okazało się że Waldek goni za jednym z nich, a ten ucieka z podniesioną do góry ręką . Spojrzałam na tż osłupiała i pomyślałam że może ma jakąś piłkę, na wszelki wypadek psa odwołałam i wtedy odezwał się chłopak że byłby wdzięczny gdybym go zabrała, więc wrzasnęłam " a co tam pan ma?", na co usłyszałam " yorka!". Myślałam że gośc żartuje, ale faktycznie, york był, wisiał sobie w powietrzu dygotając zestresowany i spoglądając na Waldka jak na swojego oprawcę,więc usiłując opanować sytuację uspokoiłam że mój mu nic nie zrobi, na co usłyszałam że ..."ona ma cieczkę!" i dodając że niechciałby "żeby jej stanął w gardle, bo by się udusiła" Uwielbiam to, centrum psich spacerów, wybieg niemalże, a gość sobie puszcza w ciemnościach płodną i chętną sukę i zaskoczony jest że samce za nią gonią...

No cóż, jajka nie sługa...

 

 

 

A mam tez fotki coby pusto nie było (choć bez Kinci pusto strasznie!)

10712764_645720482209901_421388825968882

 

 

1796585_645721255543157_8682933455443475

 

10689615_645721782209771_558773306616863

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

...więc wrzasnęłam " a co tam pan ma?", na co usłyszałam " yorka!". 

:roflt:

Co za kulminacyjny moment.

Padłam.

 

 

Mnie takie sytuacje już naprawdę nie dziwią.. Ostatnio na wybieg przyszedł gość z cieczkującą suką. Efektów chyba opisywać nie muszę. Wywiązała się dyskusja i padł argument od jednej właścicielki, że psy powinny nad sobą panować, bo ona była na szkoleniu na którym była suka z cieczką i ani jeden do niej nie podszedł.  :grins:

Link to comment
Share on other sites

&nbsp;

Mnie takie sytuacje już naprawdę nie dziwią.. Ostatnio na wybieg przyszedł gość z cieczkującą suką. Efektów chyba opisywać nie muszę. Wywiązała się dyskusja i padł argument od jednej właścicielki, że psy powinny nad sobą panować, bo ona była na szkoleniu na którym była suka z cieczką i ani jeden do niej nie podszedł.&nbsp; :grins:

&nbsp;
O matko...
My ostatnio jak byliśmy to wszedł gość z pieskiem,czarny w typie spaniela ok roku, kłębek nerwów i strachu, wciągnął go na kantarze (żeby było śmiesznie miał tylko ten kantar, z którego wychodził szarpiąc się jak dziki ogier), po czym puścił między jakieś 20 psów - stado samców przebywające na wybiegu już dłuższą chwilę i witające wszystkie inne psy z pozycji gospodarza - po czym wywiązała się gonitwa : tamten popuszczając ze strachu zwiewał,a inne go goniły. Wreszcie gość karnie dopadł psa, zakantarował dwukrotnie, bo raz w panice mu się wyrwał, a potem wyszedł...
Właśnie przez to nie lubię wybiegów, bo się w pewien sposób zmusza psy do przebywania w niekomfortowych warunkach, a nie wszystkie lubią takowe...

A sam argument właścicieli suk pt " no przeciez jej nie zamknę w domu na miesiąc" czy " to właściciel powinien pilnować psa, a jak pies nie umie się zachować to jest niewychowany!" to śmieszna sprawa.
Niestety, im bardziej wchodzę w świat pełnojajecznego psa widzę że to jest zupełnie poza kontrolą. I tym bardziej mi to nie odpowiada, więc chyba zdecydujemy się na przywrócenie Warchlinie rozumu poprzez krok ostateczny. Eksterier eksterierem, wystawy wystawami, pucharów na półce można mieć bądź ile, dyplomów itd, ale święty spokój po pierwsze...



Dziś na lotnisku spędziłam jakieś 3 h z hakiem. Jakoś wyjść nie mogłam :D. Najpierw w straszliwej mgle spacerowałam sama, Wald gonił znikając w białych mokrych obłokach, nawet wpadł na jednego bażanta co mu miałam okropnie za złe, bo nie kontroluje się w żadnym stopniu i pracuje się z nim do dupy.
Początkowo spotkałam ludzi z małym kundelkiem , którzy zaskoczyli mnie tłumacząc mi że jest drugi taki pointer IDENTYCZNY, zaczęłam więc że jest, ale to bracco suka, na to pani wyjaśniła że nie , pointer pies i wabi się ...Alduś! Olśniło mnie, no przecież to o nas, i chciałam kobiecie oświadczyć,że tak, ten mały Alduś który sobie biegał po lotnisku to właśnie ten Waldek (WAlduś),który teraz biega z ich psem, ale pani mi oświadczyła że nienienienienie, tamten był Alduś i nie może być to ten, z prostej przyczyny, że to był inny i chodził z taką młodą dziewczynką (kurde, 3 lata, a z nastolatki awansowałam na emerytkę :D).

Potem spotkaliśmy boksera, z którym Wald się bawił jak miał jakieś 8 miechów.
I tu właśnie dość długo gadaliśmy o kastracji, bo boksa pamiętam z tamtego momentu że strasznie był pobudzony i dominował, babka mówiła że nawiewał jej ,wybiegał na ulice, tropił po osiedlach suki a na wakacjach uciekł im 2 miejscowości dalej żeby siedzieć suce pod domem, był moment że chodził na krótkiej smyczy , zaciśniętej kolczacie i w kagańcu, bo był tak nakręcony - koszmar! Dopiero po kastracji się zmienił i jak tak patrzyłam na niego to stwierdziłam że też chcę mieć starą dobrą Warchlinę, która znajomości nie zaczyna od "witam, jestem samcem ".
Przy którymś okrążeniu dołączył się do nas facet z labkiem, też wykastrowanym, też dośc miękkim psychicznie, też superowym niekonfliktowym psem i też dał mi do myślenia.
Gdy tak się bawiły Warchlina biegając znalazła w trawie .... 2 charty! Widziałam że coś tam z oddali namierza, ale nie było żadnych psów, aż nagle wyrosły spod ziemi - 2 , chyba polskie, pies i suka. Leżały sobie w trawie. Same. Wraz z psiarzami przeprowadziliśmy akcję łapankę i kiedy bo zmaganiach już mieliśmy je na smyczy i rozparcelowaliśmy kto którego weźmie, pojawił się właściciel, okazało sie że zgubiły się we mgle i tak tkwiły w jednym miejscu spokojnie a potem chciały wrócić przez osiedle do domu...
Przy końcowym okrążeniu Wald poleciał w krzaki , spojrzałam za nim, odwołałam go i kiedy się odwróciłam , stało się, właśnie pędził na nas mastino, bydle z przelewającą się skórą i różowymi oczami. Widziałam już czarny scenariusz - mój nakręcony jajecznie piesek postawi się i dostanie wpi...ol taki o jakim mu się nawet nie śniło. I postawił się, a raczej powitał się po swojemu na sztywno, ale ponieważ piesek był młodziakiem przyjął to jako reprymendę od starszego i zachęcał do zabawy. Wald niestety nie przyjął zachęty, raczej go odpędzał, konsultując się ze mną czy bardziej będzie bolało od niego czy ode mnie... i chyba stwierdził że jestem groźniejsza, bo przyjął jasno i czytelnie komunikat " odejdź" ale tamten nie odpuścił i pognał za nim. Właściwie o tą część już się nie bałam, bo galop pointera a galop młodego niezwiązanego jeszcze mastina pozostawia jakieś 3 sekundy przewagi na ucieczkę, i nawet zadowolona byłam że Wald potrafi się rozejść i liczyłam że jakoś już się tam między nimi ułoży.
Dopiero wtedy spojrzałam na wyłaniającą się z mgły kobietę i stwierdziłam , że przecież to moja znajoma - babka, której te 13 lat temu mastinka poniewierała w zabawach Amorka, a potem przed której kolejnym mastinem uciekałam z Amorem, bo krótko mówiąc pieski były chorobliwie nakręcone na zabicie siebie wzajemnie :D Kupiła znowu szczyla, ten miał 8 mcy i czyste adhd. Swoją drogą bardzo przyjemny piesek, pogodny, choć Waldkowi za cholerę nie przypadł. Kilkakrotnie pokłociły się o dziurę,choć ze strony mastina bardziej był to rzut glutem w dal,Wald natomiast sztywniał po czym przychodził do mnie po ratunek " mamo , bo to bydle się na mnie rzuca jak na niego warczę!". Nie było najtragiczniej, i nawet z panią wymieniłam się numerami,ale nie było ładnie, choć po pewnym czasie jakoś upewniłam się że Wald tylko odpowiada spiną na prześladowanie ze strony mastina, a potem stawiając mnie w niezręcznej sytuacji chował się za mną i błagał żebym odpędziła tamtego jak nadchodził....
W całej tej kwestii stwierdziłam że mam już dość. Z natury jestem leniwa i lubię mieć swięty spokój, chcę chodzić z psem bez smyczy między innymi psami i jak przyjmuję że psy mają duże prawo tak spin Waldka nie chce mi się tolerować, a potem patrzeć jak się chowa za moje nogi jak juz dostanie łomot i uświadomią go że jest najsłabszym ogniwem...
Dzisiaj podejdę z nim do wetów,na kolejną rozmowę,i chyba to będzie zabieg a nie tylko zastrzyk, choć gdzies sobie wmawiam jakąś światową karierę i tytuły trialera.
Póki co musi odpocząć, bo chyba po odpieraniu ataków mastina rozbolała go noga (lub ogon, nie wyczaiłam jeszcze dokładnie), myślę że w ramach spacerku będzie to akurat - przecież nie ma nic przyjemniejszego niż pójśc na spacer do pani doktor (a pani doktor zawsze ma coś dla Waldusia w szufladzie ;))
I tak najpierw chcę zrobić mu serce i morfologię, którą już zwlekam kolejny miesiąc...

Z ciekawostek dodać jeszcze mogę, że jak już wracaliśmy to na ścieżce rowerowej tuż obok przyhamowała kobieta i zaczęła obserwować Warchla, co potem skomentowała " bardzo rzadkie umaszczenie u nich!" :O Więc pociągnęłam temat rozjasniając że to pointer i to raczej takie podstawowe umaszczenie, na co pani skwitowała " ja mam westa". Aha :D

Wczoraj za to podsłuchałam gadkę mijających nas ludzi z jamnikiem :
facet : 'ojezu, a co to?'
babka : 'no chart!'
Wrzasnęłam więc do tż wskazując ich jamnika 'zobacz jaki śliczny ratlerek!!!' :D
Link to comment
Share on other sites

Na wybiegach bywa różnie. Ja traktuję je jako miejsce w którym mogę pełnoprawnie spuścić psa i to ja mam w tym miejscu prawo z nim być a nie np. matka z dzieckiem (chociaż z tym to różnie bywa - mamy u nas jeden nieogrodzony teren, który umownie jest od X lat psią polaną, były nawet kiedyś tabliczki, ale zdewastowali. Pewnego razu przyszło tam towarzystwo z dziećmi grać w piłkę, porozstawiali nawet własne bramki. Nie podobało im się, że były tam psy, że piłka kopnięta obok psa skutkowała tym, że pies ją złapał itp. Na tekst, że to jest miejsce dla właścicieli z psami i jest obok wiele innych do takiej zabawy, wywiązała się niezła akcja. Zadzwonili po SM, która kazała nam psy trzymać na smyczy, bo było zgłoszenie, że "gonią dzieci, które nie mogą się bawić, gonią za rowerkami" - tyle że nie było dzieci na rowerkach.. i to Ci ludzie po odjechaniu SM okazali się agresywni bo zaczęli kopać jedną z właścicielek piłką, upadła, a inna kobieta z ich grupy to nakręcała tel., kopali piłkami specjalnie psy.. nie muszę chyba tego komentować. Była wzywana policja tyle, że tamci jak dowiedzieli się co jest grane szybko się zawinęli.)

 

Ja chodzę w takie miejsca z reguły jak każde inne jest oblężone i nie można spokojnie przejść z psem, a co dopiero puścić luzem. Jednak zawsze pracuje ze swoim psem, bawię się itd., do psów idziemy na chwile, chyba że jest to jakiś osobnik z którym faktycznie lubi się poganiać. Takich historii jak opisujesz jest na pęczki. Niestety to wina pozbywania się na takim terenie odpowiedzialności za swojego psa, traktowania tego jako placu zabaw i w ogóle nie rozumienia psich zachowań i potrzeb.

 

Ludzie przychodzą z psami agresywnymi tak samo jak z tymi sukami w cieczce. I to nie jest tak, że pies nie może się tego nauczyć, tylko z reguły nie ma jak. Nie umówisz się przecież z takim właścicielem na szkolenie przy jego cieczkującej suce. Jeszcze na dodatek większość puszcza je luzem i człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy z takiego rozpraszającego "bodźca", kilka razy i pies uczy się, że może olać, jeszcze bardziej się fiksuje itd.. A nie oszukujmy się w wielu szkołach jest zakaz przychodzenia z sukami w cieczce a w innych ćwiczy się cały czas na smyczy. Dlatego ja po kilku razach, kiedy puszczono mi na psa sukę z cieczką podziękowałam i zdecydowałam, bo nie będę odpowiadać za głupotę innych ludzi. Gdyby nie to mogłabym sobie rękę uciąć, że zachowywałby się jak ten bokser.

Nie wiem - Ty chyba się nie umawiałaś z hodowczynią na jakieś dzieci Waldusia? :grins:

Sama najlepiej wiesz ile z nim pracy, to nie są psy dla każdego i moim zdaniem lepiej żeby miotów było mniej, niż więcej.

 

 

Początkowo spotkałam ludzi z małym kundelkiem , którzy zaskoczyli mnie tłumacząc mi że jest drugi taki pointer IDENTYCZNY, zaczęłam więc że jest, ale to bracco suka, na to pani wyjaśniła że nie , pointer pies i wabi się ...Alduś! Olśniło mnie, no przecież to o nas, i chciałam kobiecie oświadczyć,że tak, ten mały Alduś który sobie biegał po lotnisku to właśnie ten Waldek (WAlduś),który teraz biega z ich psem, ale pani mi oświadczyła że nienienienienie, tamten był Alduś i nie może być to ten, z prostej przyczyny, że to był inny i chodził z taką młodą dziewczynką (kurde, 3 lata, a z nastolatki awansowałam na emerytkę  :D).

 

Z młodą dziewczynką..

Przyznaj się po prostu, że już małe dziecko wyganiasz z domu na spacery z psem :grins:

Link to comment
Share on other sites

no i ja jak zwykle wyciągnę jedno sformułowanko... r z u t g l u t e m w d a l ... :megagrin:  piękne.

 

i powiem Wam jeszcze, że ja doświadczenia z psimi wybiegami mam dobre - może nie do końca z wydzielonymi wybiegami, bo takowych w okolicy nie mam, chodzi mi raczej o jakieś tam umownie "psie" polanki.

 

przychodzi psiarzy mnóstwo, niektórych widuję niemal codziennie, psy się znają w różnych konfiguracjach i dla mnie to jest bomba, bo z nieprzyjemnych są tylko dwa - collie, która zwyczajnie lubi mieć spokój, więc nie jest spuszczana i sobie drepcze przy pańskich nogach a podbiegaczom pokazuje zęby.

 

druga to prawdziwa potwora, mała, jadowita niby-foksterierka, która wściekle wgryza się w każdego napotkanego psa, łazi bez smyczy i zwyczajnie dostaje kopy, a właścicielka ochrzan - nie tylko ode mnie, chodzą już o niej słuchy wśród innych psiarzy, podpadła niejednokrotnie. 

 

poza tym nie zdarzyło mi się, żeby ktoś wziął psychicznego psa na te polany, sukę z cieczką czy jakieś ogólnie niezrównoważone zwierzę. dla Patryka to super okazja do ucywilizowania się, wystarczy że w tłumie zna 2-3 psy i jest ok, poznaje każdego kolejnego spokojnie, a dzięki temu można te kolejne spotkać w innej konfiguracji i lista psich przyjaciół nam się ciągle rozszerza.

 

współczuję Wam spotykania durniów w takich miejscach, ja zawsze jakoś dobrze trafiam, jeśli są jakieś wpadki czy spięcia (Patryk zazwyczaj jest poniewierany przez duże, zabawowe samce) to właściciele zabierają, przepraszają, uspokajają. zero ciśnienia.

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Powiem tak - póki co schodzę lekko z ludzi bo to raczej mój piesek dymi do wszystkich, a raczej do tych co nie dymią do niego... Bo jak dymia to on się poddaje - wczoraj przykładowo rzuciło się na niego szczenię boksera jakieś 5 mies i padł przed nim na plecy... Ale w towarzystwie widzę że nawet jak on nie robi zadymy ( a nie robi w zasadzie prawie wcale, bo u niego to tylko kozaczenie i potrafi odejść) to powoduje ogólne napięcie u psów. I to mi się nie podoba.

 

 

Dzisiejsze fotki z pól :

DSC02299.JPG

 

DSC02304.JPG

 

DSC02305.JPG

 

DSC02308.JPG

 

DSC02311.JPG

Link to comment
Share on other sites

Muszę go pochwalić za to za pracę dzisiejszą, bo choć początkowo sprawiał wrażenie spuszczonego z łańcucha albo wypuszczonego po latach z klatki , to potem ładnie się wkręcił i kilka bażantów zrobilismy nawet ok, a jeden był zupełnie idealny. Uśmiałam się z Waldka bo wkręcił się strasznie, to niesamowite, że albo gna, albo skupia się maksymalnie na wystawianiu, ale nic pośrodku nie ma.

Dopiero po 3 h galopady jest na tyle zmęczony żeby pomyśleć i skupić się w pełni na pańci, która jak ofiara goni z nim po polach kukurydzy przemoczona doszczętnie :D

 

DSC02314.JPG

 

DSC02318.JPG

 

 

DSC02322.JPG

 

 

DSC02326.JPG

 

DSC02330.JPG

Link to comment
Share on other sites

Witamy.

Widzę że zdjęcia porwały wszystkich :siara:

 

Pochwalę się moim dzielnym pieskiem : od dwóch dni wygrzebuje mi z szafy wszystkie buty i zżera je, ma na sumieniu jakieś 18 par...

I nie wiem czemu, bo co jak co ale odkąd bobas wyjechał na wieś to pointer ma mnóstwo ruchu - codziennie tak ze 3 h lotnisko/wybieg/pola, spacery tylko dla niego z dużą ilością czasu, zabawą, i raczej wszystko jest spokojne i na dobrej drodze... A on otwiera sobie szafę, wkłada wszystko do klatki i przeżuwa...

Jesusie czy ja kiedyś zrozumiem tego psa ...

 

Wczoraj natomiast zmierzył się po raz kolejny ze swoim wielkim białym rywalem - westem. Leciałam własnie ze spacerku z nim i spieszyłam się do pracy jak zastałam tamtego pieniącego się pod naszymi drzwiami. Dłuższą chwilę stałam pod klatką czekając czy ktoś z nim zejdzie albo wejdzie do góry, aż oddałam wszystko w ręce losu i wlazłam szukając kogoś komu można zwrócić uwagę że znaczenie terenu pod naszymi drzwiami jest trochę niestosowne...

Usłyszałam z góry tylko miodowy głosik " Liderek! Liderku, chodź!...", a potem spojrzałam na mojego pełnego mordu pieska i stwierdziłam że dobra, zrobimy to, jeden west w te czy w te ;) Pierwszy raz widziałam Waldka w takim stanie, ale chyba skutecznie przestraszył tamtego skutecznie, bo west skulił uszy, podwinął ogon i grzecznie odmaszerował do domu poburkując :D

I tu stwierdziłam że to chyba zasługa tej kiedysiejszej konfrontacji na którą pozwolił szkoleniowiec,  choć ta konfrontacja ma też drugą stronę -właśnie od niej zobaczyłam mojego psa z zupełnie innej strony : psa który wita wszystko z zadartym ogonem i sierścią na sztorc...

 

A teraz ten pies gratisowo jeszcze zjada mi buty...

I własnie wychodzi ze mną do pracy i przysięgam że jak mi będzie jojczył pół dnia to oszaleję i wypuszczę go w pieron ...

Link to comment
Share on other sites

Ja też nie widzę uzasadnienia tego co wyprawia, choć obecnie zwalam wszystko na to że go zwyczajnie nosi testosteron...

 

Wczoraj zrobiłam kolejny rozłam rodziny poruszając temat obcinania jajek żeby mi wygodnie i przyjemnie się z pieskiem żyło.No cóż, cokolwiek się stanie to trzeba jakoś te jaja ujarzmić, bo sterują źle pieskiem ;)

 

Choć wczoraj ogólnie z Walda byłam bardzo zadowolona - po mojej pracy byliśmy na wybiegu, spotkałam dwa pieski które znamy z innego wybiegu z zupełnie innej części Krk, w tym samca alaskana, ustawczego i czujnego. Ale w pozytywnym sensie , bo pies jest bardzo rozsądny ,stateczny i ogólnie mi imponuje swoimi logicznymi zachowaniami :) Potem jeszcze doszedł drugi samiec onka który też Walda pilnował, więc Wald stał się nagle taaaakim uległym i grzecznym pieskiem. Bawił się pięknie z dożynką i malutkim kundelkiem, było bardzo przyjemnie :) Wreszcie nie musiałam gonić za nim wzrokiem tylko spokojnie mogłam pogadać z innymi włascicielami.

 

Chwilę wcześniej w pracy miałam incydent, który wyprowadził mnie z równowagi, ale Wald też zachował się pięknie i byłam z niego podwójnie dumna.

Tak więc, wczoraj przyszedł po mnie tż z psem i już wychodzimy, idę więc wyrzucić drobne śmieci do kosza, a tu... za moimi drzwiami dziad brodaty i już zdejmuje sobie spodnie, siatki sobie oparł o moją ścianę i srać poszedł...

Wpierw zdezorientowana widokiem jego fujary rzuciłam mu tylko " proszę pana, ja w tej chwili dzwonię po straż miejską!" i odeszłam do kosza dając mu czas na ewakuację, ale jak wróciłam to znów gacie spuszczał , więc łapsnęlam tylko Waldka, postawiłam go sobie przy nodze ( a on wściekle wyrczał z zadartym ogonem robąc dokładnie taki teatrzyk jakiego oczekiwałam ;)) i wrzasnęłam do gościa " to nie jest kibel, sra pan pod moinitoringiem, straż miejska już wezwana!", na to gość odwrzeszczał mi " to ja wzywam policję!" i...wysrał się do końca a następnie pozbierał siatki sprzed nosa mojego psa i poszedł. Nosz k.....

 

Przez moment obudziło się we mnie poczucie komfortu że mam psa, że z nim jestem bezpieczna i nikt mi nie naskoczy, ale po tym wszystkim ogłupiałam całkowicie.

Choć fakt faktem ,piątek w jego towarzystwie minął mi bardzo przyjemnie, wytrzymał ze mną 11h , bronił dzielnie wejścia, praktycznie cały czas przespał spokojnie, wychodząc tylko kilka razy na siku, a po tym szybko pędząc do kocyka (śmieszny to musi być widok, kiedy ja spaceruję a on stoi pod drzwiami mojej pracy i dygota błagając o wpuszczenie :D) .

Oczywiście nie obyło się bez numeru dnia  : wyszliśmy z domu jakieś 1,5 wcześniej, więc ok 20 min z tego pieszo szliśmy, a godzinę poświęciłam na wybieg. Na wybiegu Wald biegając za patykiem poślizgnął się na liściu i ...rypnął prosto w kałużę błota, tak że zrobił się brązowo- czarny. Tylko on tak potrafi :D

Następnie wprowadziłam go przed 8.00 do pracy , gdzie położył się na kocyku zadowolony, zamknęłam go na klucz w mojej części i poszłam na tzw część dla klienta oddzieloną szybą i tam zamknęłam się w środku na klucz i spokojnie rozkładałam rzeczy. Nie zaczęłam jeszcze jak usłyszałam jakiś klik i zobaczyłam że Wald czujnie podniósł głowę patrząc na drzwi. Wtedy odkryłam że przekręca się zamek...Osłupiałam.

Pierwsza myśl : zamek przeskoczył i drzwi się same otwarły, ale spoko , Wald przecież nie ucieknie.

Druga myśl : ktoś włazi. Ktokolwiek to jest to mój piesek zaraz mu wytłumaczy że włamania nie wchodzą w grę.

Ostatnia myśl : o k.....

I tak oto zobaczyłam w drzwiach moją zmienniczkę,która po coś przyszła, otwarła drzwi licząc że mnie jeszcze nie ma i... natknęła się na mojego pieska śpiącego w środku. Piesek natomiast w takim obrocie sprawy podnióśł się i rzucił na nią z ujadaniem. Modliłam się żeby kobita nie dostała zawału na miejscu, ale ona na szczęscie z refleksem szachisty wyskoczyła na zewnątrz i zamknęła drzwi zostawiając pieska za nimi. Wald z pełnym spokojem, że nie musiał wychodzić dalej niż za próg, zmierzył drzwi raz jeszcze i poszedł spać... a ja poleciałam do baby przepraszać, a potem zabrać psa ze sobą żeby ona mogła wejść.

I nie wiem skąd, ale ja wiedziałam że tak będzie, wiedziałam że jak raz z nim przyjdę to zdarzy się coś czego normalnie by nie było, przyjedzie dyrektor, sanepid, inspekcja itd... Wiedziałam...

Na szczęście reszta dnia minęła spokojnie.

 

A dziś wstałam o 01.39 i zastanawiam się jaki będzie numer dnia na dzisiaj....

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem, ostatnio mam tak często, a im bardziej usiłuję wykorzystać czas na spanie tym bardziej nie mogę... :( Otwieram oczy w środku nocy i koniec,nie zasnę, choć fizycznie czuję że chce mi się spać...

 

 

Jestem zmartwiona obrotami sprawy - rano pies był z tż, potem poszliśmy razem do Almy na jakieś 30 min, wracamy a pies w klatce rozpruwa moje kolejne buty... Moje, nie tż, jego nie rusza, moje wyciąga otwierając sobie szafę i każdy jeden już mam uszkodzony, bo tu futerko rozerwie, tam wkładkę wyrwie... Jest mi szczególnie źle z tym że wiem że chodzi o mnie... Tylko o co dokładnie chodzi psu który ma kogoś praktycznie non stop, biega sobie radosnie i żyje bez większego stresu...nie wiem :lookarou:

Link to comment
Share on other sites

Witamy się po przerwie  :)

 

Co się w ogóle porobiło, z tymi butami to nie jakiś żart? :-o

Może on dopiero teraz odreagowuje zmiany jakie zaszły..?

Żeby to ogarnąć naprawdę trzeba by wszystko przeanalizować. Nie pierwszy raz, więc coś musi być na rzeczy, biegać biega, ale może coś w waszych relacjach się zmieniło.. :confused: Ciężka sprawa.

Link to comment
Share on other sites

Nie załamujcie mnie, jest wystarczająco dziwnie po tej przeprowadzce ze wszystkim, może Wald wie że jest ciężko, choć wcale mu tego nie okazujemy, spacery są radosne, normalne...a on jednak inny.

 

Robił, własnie robił, miał moment gdzie robił identycznie - wyjmował wszystkie buty z zamkniętej szafki ( a jak przybiłam kołeczek żeby nie dało się otworzyć to parokrotnie go odgryzł zjadając cyba cały z gwoździem), zdejmowanie ze stołów wszystkiego z obrusami i kwiatkami włącznie, pożarł 2 krzesła, kilka kurtek skasował,powtarzał to za każdym moim wyjściem nawet jeśli poszłam tylko na balkon,  nagrywałam go i widziałam co wyprawia kiedy poszłam tylko po chleb do sklepu...

Teraz do poziomu zjadania firanek i mebli nie doszedł, ale obawiam się że to jest dla mnie ukryty znak że to będzie.

 

Nie kapuję, nie rozumiem, gdzie mój błąd, czy jest zupełnie niewychowanym psem traktowanym za lekko, czy może własnie za ostro (co by dawało jasność w kwestii jego szalonej uległości) i się podłamał bo nie ma w nas oparcia.

Z drugiej strony widzę zmianę w mojej relacji z nim - jest bardziej przymilny, bardziej się dla niego liczę, o to walczyłam a teraz odnoszę wrażenie że miec takiego plastra wcale nie jest korzystnie.

Więcej patrzy, za to nie skupia sie już tak, nie może wytrzymać w miejscu, samokontrola leży i kwiczy, wczoraj z wielkim zaangażowaniem i fujarą na wierzchu usiłował ze mną coś poćwiczyć w domu na spokojnie, już pominęłam wszelkie normy i zmęczyłam go  zwykłymi sztuczkami i piłeczką tak że padł i nie wstał do rana...

 

Nie wiem co z nim, cholera, nie wiem...

Link to comment
Share on other sites

Może trzeba go trochę od Ciebie "odkleić"? Może nie ma w Tobie za mało oparcia, a właśnie za dużo i mu trochę samodzielność siadła? Tak tylko gdybam, Tonic się ode mnie na początku naszej przygody ode mnie zbytnio uzależnił i wylazł z niego lęk separacyjny, którego w DT ponoć nie było (a męczymy się z nim, choć w lajtowej formie, do dziś).

 

Zdarza się to czasem, gdy wokół wiele zmian i pies poczuje się niepewnie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...