Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

Witam wszystkie pamiętające o nas cioteczki :)

Pięknotek  :loveu: Schudł troszkę czy mi się wydaje?

 

A mi sie zdaje że przytył właśnie.

Ostatnio dobrze je,aż się boję wprowadzić tego totw, bo znając jego zrobi znów miesięczny strajk głodowy.

 

 

 

Hej hej Majkowska, przyszłam się przywitać :kiss_2:

 

Widzę, że Waldek coraz piękniejszy :loveu:h

Nie podlizuj się, bo i tak jestem śmiertelnie obrażona chociażby za to , że ilekroć jestem na wsi to nigdy się nie spotkamy ;)

 

 

 

Dzisiejszy dzień jest porażką.

Jakaś suka chyba ma cieczkę....

Poranek : poświęcam mojemu pieskowi więcej czasu i przed pracą idziemy najpierw na fizjologię, potem na obchód osiedla i zabawę piłeczką. Mój piesio myśli tylko o lizaniu szczochów...

Spotkalismy wyżła, starszy już,ze 6 lat ma, chyba polujący, ale też ma swoja iskrę pomylenia, kilka razy się spotkały i zawsze na siebie piszczą i szaleją. Podchodzimy i tym razem i... wyżeł skoczył na Waldka z zębami i mamy dym. Nie zdążyły się jeszcze złapać jak już je rozdzieliliśmy, głupio się do gościa uśmiechnęłam i odeszliśmy. Wald nawet nie spojrzał na mnie dostając reprymendę, gdyby mógł skoczyłby tamtemu do gardła, a dopiero co dzień wcześniej leżał mu u stóp zachęcając do zabawy...

W domu okazało się że po tej szybkiej akcji jest cały we krwi - połowa pyska rozwalona i ucho rozcięte w 3 miejscach...

 

Wieczór postanawiamy poświęcić chorej Wartkuni czas, więc idziemy do parku, zabieramy dysk. Dysk rzucamy sobie wzajemnie a nasz piesek liże szczochy i szuka partnerki. Wreszcie idziemy do domu , bo ileż można walczyc z własnym psem, który przejmuje dysk głównie po to żeby mieć wymówkę do pobiegnięcia do szczochów....

Nie weszłam w drzwi jak zadzwonił mój tata żebym przyniosła im pampersy, więc Wartkunia na smycz i dalej.

Spacerował ze 2,5 h a nadal zachowuje się jak kretyn, jest pobudzony i oszalały.

W dodatku pod klatką wpadliśmy najpierw na westa , a jak zaczęłam go omijać to wpadłam na babkę spacerkującą z kotem na smyczy. Tego jeszcze brakowało, przy głównej ulicy popyla z tym koteczkiem zmuszając go do łażenia chodnikiem mimo że koty lubią się zaszyć, zwiedzać i mijanie się z napalonymi na nie psami wcale dla nich nie jest przyjemne...

Przed westem na szczęscie uciekłam, nie wiem jak by się to potoczyło jakby wystartował dziś do Waldka.

I przede wszystkim ja nie umiem tego tak rozegrać jak szkoleniowiec, choć jutro miałam się brać za Franka, ale na szczęscie plany się posypały. Co nie znaczy że nie mamy innego planu, tzw planu B (bo są trialsy i wszystkie szanujące się pointery swój czas spędzają na treningach w polu ;))

Link to comment
Share on other sites

Witam się dnia pięknego :loveu:

 

Zaspałam pierwszy raz w pola :klacz: 

Wstałam o 6.00 i stwierdziłam , że jeszcze 10 minutek pośpię, bo przecież jesteśmy umówione na 8.00 i zdążę spokojnie...

Jak zadzwoniła hodowczyni z pytaniem czy już idę, bo jest za 5 ósma to osłupiałam i prześcigując pointera 2 razy zebrałam się szybko i już siedziałam w aucie.

Braciszek powitał Waldka jak zwykle z morderczymi zamiarami , ale na szczęscie Wald nie odpowiedział na prowokacje ani na początku ani na końcu spaceru , i choć było mi go trochę szkoda to nawet jakoś zgodnie dojechały wspólnie w bagażniku.

Wald w polu dał z siebie wszystko, wybiegał się i nawet pracował całkiem nieźle, co znów nawróciło rozmowy o trialsach i moim zaprzepaszczeniu jego pasji (jak to nazwałam - hodowczyni ma psa z pasją i to rozwija, ja mam psa z pasją i to pieprzę :D) .

No cóż, chyba zacznę go jakoś poważniej trenować i zamiast robić to dla rozrywki zrobimy pod konkursy, bo owszem, widzę że potencjał ma ogromny , ale... mnie się nie chce :siara:

Bardziej podekscytowałam się za to obecnością aparatu i nacykałam mnóstwo mnóstwo zdjęć, na które teraz czekam i nie omieszkam dodać jak tylko dostanę.

To był przyjemny czas :)

Wald utytłał się tak, że to już  był koniec - jak przyjechał z aromatem oczyszczalni ścieków (bo akurat nasze łąki sie przy takowej znajdują) to trafił od razu do wanny.

Teraz jest bielutki i pachnący i śpi na czystym kocyku :loveu: 

A z spotkanie Frankowskim w efekcie nie doszło do skutku, bo cioci zmienili godziny pracy. Szkoda, bo Wald był dziś w idealnym stanie - bez zbędnej energii, z wypracowanym mózgiem i podbudowany psychicznie. Miałam propnować żbym go wzięła sama , ale ciocia chyba nie da, a szkoda bo wolałabym tak z marszu wyciągnąć na spacerek na moich zasadach i spotkać z fajnym kumplem, bez orgii na widok któregokolwiek.

No cóż, nie tym razem to następnym, nie omieszkam powiadomić który przeżył :look3:

Link to comment
Share on other sites

10530947_636019839846632_281491865023851

 

10245591_636020416513241_866009110550830

 

10646742_636019633179986_812505995219272

 

 

 

Posiadam też inne , tak samo jak i nowe ujecia  z cyklu " Kincze i Warchlincze" :D i być może je dodam, o ile nie przyćmię ich ujęciami pt " Warchlina i Franchlina".

Tak, jesteśmy umówione na 15.00 bez żadnego wcześniejszego przygotowania , tak więc proszę trzymać kciuki....

Link to comment
Share on other sites

No ja zawsze powtarzałam ,ze to maleństwo jest ;)

Chyba że uznamy że to brat taki wielki :evil_lol:

Ale dla pocieszenia - ostatnio jak u nich byłam to ze zdziwieniem dotykałam matki Waldka, jaka ona nagle dziwna się zrobiła, jaką ma malutką głowę, zupełnie inna, zjawisko egzotyczne :D

 

 

O Franklinie się nawet staram nie myśleć... ale boję się tego spotkania,  pewnie dlatego że mi bardzo na tym zalezy, a im bardziej zalezy to tym więcej się myśli, a im więcej się myśli i kombinuje tym więcej stresu, który zżera wszystko.

Wieeem, nie powinno się, ale ... to nasza ostatnia szansa. Jeśli się nie polubią to mamy z głowy widywanie się, święta itd trzeba będzie któregoś odrzucić żeby tylko jeden mógł świętować, a drugi będzie siedział zamknięty samotnie w domu, na osiedlu trzeba będzie się omijać itd... nie chcę :nerwy:

Boję się jeszcze osoby ciotki , która uparła się żeby iść, a ja jej przecież nie moge odmówic jako właścicielce... A wiem że może to wyglądać tak - zaekscytowany Franek (który swojej pani nie widział od roku!) będzie przy niej dreptał kiedy wejdzie na Waldka lecącego do ciotki z miłością... i obroni, bo Franek to zachłanna istota pełna egoizmu i wyzbyta zasad ("jak dobrze ich sterroryzujesz możesz miec wszystko"), a w dodatku nie zsocjalizowana z psami.

Cóż, Waldek miał już kilka takich kontaktów i kilka razy był np jedynym samcem którego dany pies zaakceptował, ale co innego mieć psa z którym się można mijać, a co innego miec w rodzinie psa, którego trzeba we wszystkim uwzględnić, a w dodatku muszę napisać ale - chcę Frankowi pomóc, dać mu rozrywkę i spacery, których nie miał już bardzo dawno , więc przesiaduje w domu zbierając stresy całej rodziny...

Także kciuki proszę za mnie trzymać baardzo mocno.

Link to comment
Share on other sites

:jumpie: :jumpie: :jumpie:

 

 

Warchlina ma nowego kuzyna, misja zaliczona ! :laugh2_2:

 

Strasznie się cieszę, strasznie, strasznie , strasznie ! szczególnie że ostatnio nic nie idzie do przodu i już miałam tragiczne wizje rozłamu rodziny tak jak to było za czasów Amorka ;)

 

 

Pojechaliśmy do Frankowskiego na osiedle i kiedy ciocia z nim wyszła to Wald właśnie prześladował kota naprzemiennie  liżąc szczochy. I to było akurat udane, bo każdy wpakował się tak bardzo w swój świat (bo Frankowski z kolei podniecił się swoja pańcią i spacerkiem), że praktycznie się wcale nie zauwazyły, a my zgodnie z uknutym planem poszłyśmy zawężając między sobą odległość coraz bardziej, aż znalazłam się obok i nagle okazało się że stoją obok siebie i wąchają to samo miejsce.

Cały czas oserwowałam Franka, ale jedno stwierdzam - pies jest jak kamień na pierwszy rzut oka. Zero jakiejkolwiek mimiki, napięcia ciała, skulonych uszu itd. On nawet nie merda ogonem, jest zwyczajnie jak zesztywniały wór na 4 łapkach i wygląda identycznie kiedy jest szczęśliwy i pozytywnie nastawiony i kiedy ma się właśnie rzucić. Za to charczy, przeraźliwie, i tu stało się tak jak się spodziewałam - Wald spinał się przy każdym charknięciu nie wiedząc czy on burczy czy też nie.

Poprułyśmy do parku dziarskim krokiem i tam puściłyśmy pieski. Niestety Wald się jak zwykle nie nadał w teren bo :  1)musiał mieć kaganiec 2) polował na kaczki i gołębie 3) chciał podlatywać do każdego pieska 4)pod koniec zniknął w gigantycznej dziurze , którą wykopał po kąpieli w jakiejś podłej rzeczce...

Frank za to zafiks totalny na piłkę. Jeśli kiedykolwiek umrze to zrobi to z piłką w zębach.

Prawdę mówiąc bałam się że wykituje mi już dzisiaj, bo nadwyrężyłam trochę jego słabą kondycję rzucając mu zabawkę praktycznie non stop albo się szarpiąc.

I tym zdobyłam jego wielką sympatię jako ta, która nosi plecaczek z zabawkami (jedno ringo nawet od nas dostał i patrzyłam z przerażeniem jak już półżywy tarmosi go jeszcze w mieszkaniu)

Też zasympatyzowałam z nim, bo po części spełnił moje marzenia o piesku , któremu można porzucać w parku piłeczkę w dni kiedy nie można iśc w pole :loveu:

Jest świetny i wiem że wypada mi teraz kupić tylko rozdzielnik, bo nie jest nawet aż tak ciężki w obsłudze jak go przedstawiali - odpowiedni argument w ręce i świat się wycina zupełnie.

I myślę że nie tylko to dostanie od cioci, bo i szeleczki ma dziadowskie. Ale pierwszy mój priorytet odnośnie Franklina to wet - uparłam się na wizytę w sprawie jego charczenia, bo to nienormalne. Ja wiem że  buldożki charczą ale nie aż tak żeby miały fioletowy język i żygały pianą...

Wiem, że teraz już mam otwarte mozliwości i cieszę się cholernie, bo jaki on est paskudny tak jest uroczy :loveu:

 

qafe7lz425r0.jpg

 

uv2tua532qww.jpg

 

b454vdvkx3fk.jpg

mtpf3wldjf49.jpg

3tvrnjqro4ai.jpg

Link to comment
Share on other sites

edit poprawkowy bo zdu blowało potrójnie...

 

Chłopaki "razem"

 

4wpcq4g54dck.jpg

 

toaesdygks5u.jpg

 

Niestety Frank nie ma w zwyczaju stać gdzieś w bezruchu, a komend takich jak "siad", "zosyań" czy "postawa" nie pojmuje, więc dośc cięzko z nim się porozumieć na zasadzie "usiądzcie tutaj grzecznie chłopcy to wam zrobię urocze zdjęcie..." :D

Za to udało mi sie taką nieco przekłamaną pozę wystawową zrobić... :P

 

3b2nt6mc1u94.jpg

dpdax00gpohk.jpg

 

 

a tak Frank czuł się i wyglądał po spacerze z nami :D

 

rmxkeas0qv0n.jpg

Link to comment
Share on other sites

http://files.tinypic.pl/i/00580/b454vdvkx3fk.jpg ojejujejujejujeju  :loveu:  :loveu:  daj to do cioci  :loveu:  :loveu:

 

fajnie, że Wam się udało zapoznać bez ofiar, pragnę przypomnieć jak mój uroczy pieseczek zachował się pierwszy raz wobec Waldusia i jaki był miły i chętny do zabaw (np. w "zabiję gnoja"), wszystko się da jak widać ;)

Link to comment
Share on other sites

i gdzie mój wczorajszy post  ja się pytam ?!

 

No nic, w każdym razie pisałam o wczorajszym spotkaniu i o tym że Wald w swoje szeregi zwerbował nową przyjaciółkę - rudą Korkę.

Suka jest tak podobna do Amorka, że aż mi się serce ścisnęło jak ją zobaczyłam :( A może mi się tylko zdaje, bo ostatnio wspominam Amciaka intensywnie jako że znów upływa kolejny rok bez niego... ;(

Korka ma bardzo dużo podobieństw z Amorkiem - jest przysadzista, z wyłupiastymi oczkami, odwrotnym zgryzem, półstojącymi uszami i podobnie foremna jak Am przez co nieruchawa.

Spacer mimo wszystko okazał się być przyjemnym, Warchlina wyszalał się na lotnisku od czasu do czasu gubiąc Korkę w mroku. Obserwowałam też jego stosunek do psów, ale liczę że to sie wyprostuje, bo już co kontakt jest spokojnieszy i wraca do siebie.

Wczoraj wprawdzie doleciał kozacznie do labradorki z ogonem w pionie i przewidywałam że się rzuci na nią, ale jej mała koleżanka tak go psychicznie naprostowała i przywróciła miejsce w szeregu, że potem jak poleciał do samca to już zachowywał się z pełnym szacunkiem, choć może zbyt napalił się na jego tyłek za co został oburczany kuląc się potulnie. Rozmawiałam o tym kozaczeniu ze szkoleniowcem, ale ostatecznie biorę poprawkę że przejdzie mu , szczególnie jak mu wyperswaduję ja albo jaki piesek że tak się nie trzeba spinać, i jak nasza sąsiadka skończy cieczkę....

Prawdę mówiąc wolę Warchlinę psychicznie stłamszoną, zdominowaną , biedną itd. Jakoś dziwnym trafem piesek który robi dziwne spiny mi nie odpowiada ;)

Ale będzie ok, bo czuję że sytuacja się stabilizuje, mamy już do spacerków Franklina i Korkę, myslę że zapowiadają się przyjemne wycieczki i wędrówki :):)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...