Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

[quote name='nichya&nazir']Ja tam się cieszę, że Waldowi pasuje.
Sama mam psa pracującego nosem i wiem, że żadne wielkie wiadro nie przejdzie.
Ten kaganiec szyty na miarę według mnie ma za szerokie paski i nie wydaje mi się żeby pozwalał na większą wentylację niż basker.

Majkowska zrobię Ci niedługo zdjęcia 5-tki.[/QUOTE]
Otóż to, wielkie wiadro to wielkie wiadro :D

Materiał nie jest zły, ale jakoś mnie nie przekonał kawał wiszącej szmatki, to już wolę lekko sztywniejsze a cieniutkie skórkowe paski , no i własnie ta grubość, pasuje pięknie molosom i ttb, ale taki Wald mógłby już wyglądać groteskowo...:D

Hmmm, powiem tak - widać że kagan jest więlkszy (ale chyba pysk psa też jest większy?) ale bez jakichś wielkich różnic. Też jest w jakiś sposób mocno przyległy i podejrzewam że jakby tak założyć mojemu to wcale by takiego aż odbiegu od 4 nie było. Muszę zapoznać się z wymiarami , no i chciałabym zobaczyć i przymierzyć tą 5, czekam na info ze sklepu jak będzie ;)
Póki co Wald jakoś żyje , choć mu w cieplejszą pogodę raczej kaganów nie wkładam, wczoraj np puszczałam w tym widocznym na zdj kantarze i pysk miał otwarty. Wprawdzie taki kaganiec to pic na wodę, aleee za to mogłam odfuknąć jakimś ludziom ,których pieski z ujadaniem puściły się za moim że mój ma kaganiec, i zatkało ich :D


A co do Waldka to wrócił do formy...
Na wieczornym spacerku bawiliśmy się jabłkami. Aportował je z przyjemnością, skakał po trawach w poszukiwaniu ich, aż tu nagle... wyszedł brązowy.
Nie wiedziałam czy uciekać, czy płakać, czy się wieszać.
Ludzkie gówno. Pół boku mojego psa. Plus ślimaki gratis...

Trzymając jak największy od niego dystans zaprowadziłam go nad rzeczkę, gdzie wskoczył uradowany werbując jeszcze po drodze jakiegoś podlatującego do nas goldena.
Sprał się względnie, wróciliśmy na łąkę, jednak sielanka minęła.
Wald dostał szajby, chłodna woda otrzeźwiła go do tego stopnia że nie mógł się opanować, gonił a to usiłując kopać, a to w poszukiwaniu tego gówna, a ja za nim z wrzaskiem " nieeeeeee!" .
W końcu na łąkę przyszła znajoma z dwoma starszymi pieskami, Wald naszykował się do startu i jak powiedziałam "idź" to puścił sie galopem w ich stronę. Coś podejrzewałam że ten kontakt jest zbyt świdrujący i że pewnie chce zawrócić do tego na czym mu zależy, ale poleciał do piesków więc odetchnęłam z ulgą. Natomiast geniusz miał inny plan, doleciał do wyszczerzonych przyjaciół , merdnął ogonkiem i ...pogalopował dalej - w stronę rzeki. No i znikł. Był już w połowie drogi przez działki jak otrzeźwiał i zawrócił na moje wołanie. Przybiegł taaaki podniecony wyraźnie nie pojmując o co chodzi, przecież pozwoliłam a on tak bardzo chciał...
Zapięłam na smyczkę i odmaszerowaliśmy do domu, a on ciągle jeszcze świdrował mnie że może znowu zrobię taką fajną rzecz i wreszcie trafię w jego oczekiwania :D
Wartkunia :loveu:

Link to comment
Share on other sites

nie no, na waldusine ziewanie to faktycznie lepiej wziąć kubełek na śmieci, on ma makabryczny rozstaw paszczy, nie widziałam takiego rozdziawu u żadnego innego psa :D
Pat np. nigdy nie próbował ziewnąć w chopo, miałby może i jak, ale tego nie robi, tak samo raczej nie szczeka, jakby się obawiał czy można w tym kuble.

a skoro basker leży względnie ok to może i dobrze, bo pamiętasz - chopo próbował ściągnąć (kij, że za małe), a skoro tym nie jeździ po ziemi, to pół sukcesu ;)

Link to comment
Share on other sites

Do tego ma jeszcze kilometrowy jęzor, który jak wystawi to wygląda jakby wisiał na ostatnim ścięgienku :D
Wszyscy na ten język zwracają uwagę, szczególnie jak wystawi go z kagańca i wygląda jakby język trzykrotnie przewyższał wielkośc pyska :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

ta rozmiarówka baskerów jest dziwna, już Robo kiedyś na wątku kagańcowym pokazywała wymiary realne i porównywała z tym, co faktycznie oferuje kagan. ja w nich widzę dwa plusy - jeden taki, że jest nos na wierzchu całkowicie, co w przypadku Waldka jest super rozwiązaniem, drugi - materiał, takim kagańcem pies mocno nie przywali,za to chopo robi siniaki.

Link to comment
Share on other sites

A tak, rozmiarówka baskerów jest dziwna. Dostępny w 6 rozmiarach:1- dla psów w typie Border Terrier, Jack Russell Terrier2- dla psów w typie Cocker Spaniel, Beagle3- dla psów w typie Collie, Staff Bull Terrier4- dla psów w typie Pointer, Pit Bull5- dla psów w typie Labrador, Owczarek Niemiecki6- dla psów w typie Rottweiler, DogWymiary: 1 / Długość 8cm / Obwód kufy 23cm 2 / Długość 10cm / Obwód kufy 30cm 3 /Długość 11cm / Obwód kufy 34cm 4 /Długość 12.5cm / Obwód kufy 36.5cm 5 / Długość 14cm / Obwód kufy 42cm 6/ Długość 14.5cm / Obwód kufy 45cm Wg rozmiarówki mam 4.
Tu robiłam calkiem niedawno pomiar :

[quote name='Majkowska']
[IMG]http://i60.tinypic.com/zu2uqh.jpg[/IMG]
QUOTE]

Stwierdzam że nic nie jest tak idealnym połączeniem jak Wald i Kinka.

Sytuacja pierwsza :
Kinka idzie do szafki (idzie, bo sama już stawia pierwsze kroki -do 13 max),otwiera ją i wyciąga cały bochenek chleba. Kilka kromek wysypuje na podłogę, potem je drobni , więc zjawia się obok niej Waldek... Kinka zabiera jedną kromkę i zjada, a następnie sięga do szafki jeszcze raz i wyciąga sobie słodką bułkę, siada na dywanie i wcinają -Waldek kromki, Kinka bułkę. Sielanka. Patrzą sobie w oczy, między nimi iskrzy nić porozumienia i przyjaźni...
Nagle Kinia z piskiem podnosi rączkę i przywala z impetem Waldkowi w głowę metalową miseczką. Waldek nieporuszony je chlebek dalej po czym jednym chlaśnięciem języka wylizuje dziękczynnie jej pół twarzy i odchodzi :roll:

Sytuacja nr 2 :
Młoda i Wald bawią sie piłką - swoją drogą uwielbiam na to patrzeć,zaangażowanie Waldka w to nudziarstwo jest niesamowite :D
Decydująy moment rzutu iiii ...Kinia nagle wyrzuca piłkę w kąt, podchodzi do suszarki na której wiszą jej ubranka, łapie skarpetkę , spogląda na Waldka, "cie?" i... ryps! Cała suszarka spada z łomotem na Warchlaczka, który wydostaje się nakryty prześcieradłem , ślizgiem rzuca się na piłkę, a nastepnie przynosi małej i upuszcza jej na głowę :evil_lol:

Czasem to co oni wyprawiaja zakrawa na miano komedii roku :D

Ostatnio Kinia ma też nową zabawę.
Od dziadka dostałyśmy dzwonek do drzwi. Nie powieszę sobie , bo nie mam gdzie, więc część grającą wpakowałam do miśka , a przycisk do włączania muzyczki zostawiłam.
Kinia z przyciskiem chodzi non stop, tyle że cała radość polega na tym że misiek zostaje w pokoju , a ona idzie do kuchni, naciska w niej przycisk (który ze sobą przyniosła) a następnie galopuje do pokoju żeby uściskać swojego misia :D Jak tylko odpowiednio goi wytłamsi to pędzi do kuchni znowu żeby nacisnąć przycisk, czasem sobie zapomni go zabrać albo zostawi w połowie drogi i musi wracać, ale uśmieję się z niej stokrotnie :D

Link to comment
Share on other sites

Wiedziałam, że gdzieś podawałaś wymiary, nawet to zdjęcie kojarzyłam, ale z moimi zdolnościami nie odnalazłam.
Wychodzi, że mają takie same pyski, bo moje mierzenie było teraz na szybko jakąś sztywną miarą, więc te jego 26 to tak na oko, może i 27..
W każdym razie, rozmiar 5 Waldowi niewiele zmieni.
Rozmiarówka jest dziwna fakt. Nie wiem kto to wymyslił.. Jakbym patrzyła po wymiarach to przyszedłby już w ogóle korek od butelki a nie kagan:-D
Ten paskowy miałaś fajny, tylko znów pyska to on w nim rozdziawić nie mógł.
Nie dogodzisz:roll:

Widać, że Waldek odnalazł się w roli niani:loveu:
Fajnie, że wszystko się układa i Wald też do innych dzieci przez to się powoli przekonuje;)

Link to comment
Share on other sites

Ten skórkowy jest o tyle dobry że Wald prócz tego co ma tam miejsca jest w stanie go "naprężyć" zabierając miejsce z boku. Tyle że już ma mniej pasków niż więcej, stąd też nie bałam się i poucinała to i owo i namoczyłam go w oleju. Mimo wszystko że jest większy i delikatniejszy na pysku niż basker Wald toleruje go mniej...



Relacja wieczorna.
Poszliśmy na łąkę przebiec się. Wzięłam piłkę.
Muszę powiedzieć że dzisiaj pobawiłam sie nawet z moim pieskiem:loveu:K
lęłam tylko na siebie że nie wzięłam dysku czy czegoś do szarpania bo Wald do sznurkowych piłeczek nie jest absolutnie przekonany.
Wybawiliśmy się i nawet dość fajnie nakręcił się na piłkę, a mnie od dopingu aż gardło boli.
Chwileczkę pogonił za nią, poprzeciągał się radośnie, jedna wada taka że nie zdązyłam skończyc szybciej niż on się znudził i zwyczajnie skończył zabawę i odszedł.
Potem piłkę zawiesiłam na drzewie i zaczęła się ulubiona zabawa Waldka pt powieś się :D
Zdecydowanie byłby do tego lepszy sznurek ale no pańcia nierozgarnięta i wlasnie...
Następnym razem sobie sznureczek zabiorę, bo nie mogę psu takiej frajdy odbierać ;)
Na koniec po kilku przerwach na przebieżkę Wald już przy piłce zaczął podgryzać mi ręce - jestem totalnie zaskoczona, nigdy czegoś takiego nie robił...
Potem 2 razy mu piłke rzuciłam w trawę i kazałam szukać, pierwszy raz pobiegł i złapał ją,odbiegł kawałek i wypluł, drugi raz podszedł tylko zaznaczając " o tu jest, weź se bo chyba tego szukasz"...
Frajda zaczęła sie jak znaleźliśmy wielkiego kija i pewnie ubawilibyśmy się nim, gdyby nie przyszedł pies z którym Wald ma trochę na pieńku.Nie wiem o co tam chodzi, kiedyś się bawili, teraz ilekroć któryś się ruszy to jest atakowany.
Złapałam Waldka na smycz i już miałam uciekać ale facet zagadał mnie żebym puściła. Już bym to zrobiła ale zobaczyłam przyczajkę tamtego, stwierdziłam że to nie będzie mądre jak Wald ma patyk a tamten piłkę i chciałam odejść, tylko zaczęliśmy rozmawiać. Tamten kilka razy obszedł Walda przyczajony, ale potem pobiegł za piłką. Wreszcie tamten stanął i bokiem, prawie że dupą podszedł, i hop. Zakotłowało się , zabulgotało, dopiero mój wrzask "ej" a następnie "odejdź!" skierowane do tamtego powstrzymało kotłowaninę...
Nic sobie nie zrobiły choć wyglądało jak walka tygrysów i podejrzewam że mogła by być to ostra walka gdyby nie fakt że miałam Walda na smyczy. Tu doceniłam ogromnie Waldka uległość, autentycznie w takich sytuacjach czuję się spokojna, zupełnie jakby mi kto dał gwarancję że powiem "dość: i psy przestaną się gryźć. Wald wtedy straszliwie szuka u mnie poparcia, szczególnie że tu dostał manto jeszcze ode mnie za kozaczenie jak ten drugi raz na niego szedł. Kiedy psy były na smyczy jeszcze moment pogadaliśmy o zdarzeniu , obejrzeliśmy je, Wald zrobił się nagle mega karny, choć tamten próbował dojśc jeszcze raz i się rozszczekał to on siedział i spoglądał, a ja tylko kiwałam mu palcem nununu...
Pan nadal zachęcał żebyśmy puścili, bo to słabi zawodnicy, krzywdy sobie nie zrobią, a ustawią się i polubią, ale nie skorzystałam. Odmaszerowałam.
A Waldek skurczył się w sobie łypiąc na mnie i podlizując się, tak doszlismy do domu z moim małym uległym pieskiem...
Stwierdziłam że piszę maila i umawiam się ze szkoleniowcem. Niech zobaczy o co biega w całej sprawie , niech przeanalizuje to kto prowokuje i jak ich pogodzić, bo nawet sobie nie wyobrażam żeby Wald mógł mieć więcej wrogów jak dwóch...

Link to comment
Share on other sites

o, słynne "puść, same się dogadają" :loveu: przecież od początku widać, kiedy są szanse na dogadanie (np. u nas kiedy Pat nie drze ryja na starcie, nie pokazuje zębów tylko jest lekko wycofany, wtedy mogą sobie się ustawiać nawzajem), a kiedy "ustawianie" będzie wyglądało jak gonitwa za królikiem, z lecącym futrem i piskami... co to za podejście w ogóle, "same się ustawią", szkoda tylko, że w pozycji agresor-ofiara :D

Link to comment
Share on other sites

Ja też zaraz wiem kiedy zgoda będzie a kiedy jej nie będzie... i też mnie denerwują takie teksty.. ale denerwuje mnie też podejście ludzi które na pewno znacie.. kiedy idzie ktoś z psem wyluzowanym, a nagle opiekun robi mu ze smyczy szubienice i sytuacja zmienia się o 180 stopni! Pies w sytuacji bez wyjscia staje się mega agresywny...
Kilka osób, udało mi się wyprowadzić z takiego podejścia do sprawy i udowodniłam, że spokój i opanowanie popłaca i warto dać psu wybór :0

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Baski_Kropka']Ja też zaraz wiem kiedy zgoda będzie a kiedy jej nie będzie... i też mnie denerwują takie teksty.. ale denerwuje mnie też podejście ludzi które na pewno znacie.. kiedy idzie ktoś z psem wyluzowanym, a nagle opiekun robi mu ze smyczy szubienice i sytuacja zmienia się o 180 stopni! Pies w sytuacji bez wyjscia staje się mega agresywny...
Kilka osób, udało mi się wyprowadzić z takiego podejścia do sprawy i udowodniłam, że spokój i opanowanie popłaca i warto dać psu wybór :0[/QUOTE]

ja czasem robię szubienicę bo wiem, że Pat udaje - kiedyś się nabierałam, teraz nie. pozytywne zamiary widać z daleka, choć dla drugiej strony zainteresowanie mojego pieska rokuje dobrze, a ja od razu widzę, że to się po wąchanku zamieni w dziki atak.

Link to comment
Share on other sites

Cóż, ja mogę puścić żeby same się ustawiły, ale czy mam gwarancję że sie spotkają nastepnym razem i dzięki temu będą już przyjaciółmi?:roll:

Swoją drogą, moja ciotka miała psa Czareczka taki mix sznaucera (pokażę kiedyś bo myślę że to będzie ratytas dla PP) i z Amorem od początku zgrzytało między nimi, bo Czarek wprowadził się na Amorowi teren - niestety nie wiedziałam nic że ciotka ma psa, otwarłam bramkę, puściłam Amorka a tam wyskoczył tamten bronić swojego terenu... Nigdy się nie mogły zaakceptować. Zawsze było słynne "puścić na obcym terenie, ustawią się",ale z koleżanką te pieseczki postanowiły zaprzyjaźnić inaczej.
Przez jakieś 2mce dzień w dzień chodziłyśmy z nimi na wspólne spacery - obydwa w kaganach, piana na pysku i wycieczka, łaziłyśmy z nimi w góry, lugimi godzinami spędzali wspólnie czas, aż nie zaczęły się już ignorować, mogły bez kagańca przebywać obok siebie itd. Byłoby dobrze gdyby raz kuzyn nie wyszeł z Czarkiem bez smyczy i nie spotkał się z moją mamą... Psy chwyciły się potwornie, jeszcze Czar zaplątał się Amowi w szelki, trzymały się za gardła i szarpały sobie mięcho, pogryzły kuzyna i moją matkę i o ile pamiętam rozdzielał je mój ojciec kijem... Wyrównały między sobą miesiące przyjaźni, od tej "ustawki" ustawiły się już tak że nigdy nie było szans żeby się polubiły...
I tu ukrywac nie będę, chcieliśmy Czarka wziąć, ale przez to się nie udało...



Miałam pisać o 140 rzeczach ale zmęczona już tak jestem że tylko się przywitam i pożegnam, bo nawet zdania mi się logiczne nie składają...

Link to comment
Share on other sites

wpadam poczytać ;)
dwa dominatory lub dwa histeryki raczej by się ustawiły tylko wtedy kiedy jeden odpuścił by zaciekłą walkę (cały pogryziony) taką ustawkę kiedyś zrobił mój sąsiad na klatce schodowej z moim Czakusiem i jego psem ... no cóż lała się krew i nikt nie odpuszczał ;)

Link to comment
Share on other sites

Wald ogólnie jest takim typem że odpuści, aleee....
Jest jeszcze druga strona, gdzie jak się na niego rzuca pies, to wiadomo że stać nie będzie.
On ogólnie przy spinach zawsze daje wrażenie nasladowania tego drugiego psa tak jakby sam nie wiedział po co i dlaczego, czyli tamten się jeży- on też, tamten jest ok-on też. A potem następuje coś co wygląda jak "upsss , co ja mam teraz zrobić?" i tu bardzo szuka u mnie rozwiązania, powiem odejdź -odejdzie, powiem usiądź -siądzie, w tej kwestii raczej mu ufam. Nie ma takich sytuacji żeby Wald już z góry był nastawiony źle do psa ( no chyba że to jeden z tych dwóch znielubianych) podszedł i się rzucił. Przeważnie jak już coś zgrzyta to po bardzo długim staniu i "pomnikowaniu" Wald rezygnuje, czasem podskoczy głupawo albo się położy, walczyć w każdym razie nie chce.
Niestety te 2 pieski się na niego rzuciły od tyłu po tym jak Wald odpuścił, teraz już jest bogatszy o to że raczej odpuszczanie źle się kończy...
Nie przewiduję w jego karierze wiele starć, ale jednak wcale mnie te dwa spięcia nie cieszą, bo wiem że mu pokazały taką a nie inną drogę, której do tej pory nie znał.


Dzisiaj na porannym spacerze zostałam zbluzgana przez dwóch miłych panów :D
Szłam z babką ze sznaucerkiem i gadałyśmy (swoja drogą nasze spotkanie wyglądało tak że sznaucerka doleciała diabli wiedzą skąd, zaczęła ujadać, a jak Wald się odwrócił to z piskiem wypadła na jezdnię...), Waldek nagle kucnął i zaczął robić kupę , więc zostałam zbierać a babka poszła. Przeszłam z pakuneczkiem pół osiedla a kosza ani widu ani słychu więc podeszłam do jedynego kosza na osiedlu zaraz przy bankomacie i tam wrzuciłam woreczek. Jeszcze dobrze nie podeszłam a gość wybierający aktualnie kasę rzucił mi pełne mordu spojrzenie, poczułam się własciwie głupio, bo kupa , wiadomo, nie pachnie, ale do domu se przecież nie wezmę... Jak wrzuciłam gość ryknął na mnie, że proszę to zabrać. Spojrzałam na niego jak na wariata i mówię że w pobliżu niestety innego kosza nie ma, na to on że go to nie obchodzi, że tu ludzie stoja nie będą wąchać, że my mamy swoje kosze [których nie mamy] itd itd. Dołączył się stojący za nim drugi facet, prawie że mi zastąpili drogę i myślę że gdyby Wald nie zaczął burczeć to nie wahaliby się mnie nawet i złapać. Wtórowała im babeczka, która też stała ,swoim " oj tak tak, takie upały, jak to się zagrzeje ...". Jeden wrzeszczał o wstrętnych psach przeszkadzających w mieście, drugi o policji...Jeszcze mi się dostało za psy bez smyczy - że sznaucerka była bez :D Kosmos, dawno czegoś takiego nie spotkałam. Wzięlam się i odeszłam, ot poprostu.
Stwierdzam że to nasze osiedle jakieś dziwne jednak...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Wald ogólnie jest takim typem że odpuści, aleee....
Jest jeszcze druga strona, gdzie jak się na niego rzuca pies, to wiadomo że stać nie będzie.
On ogólnie przy spinach zawsze daje wrażenie nasladowania tego drugiego psa tak jakby sam nie wiedział po co i dlaczego, czyli tamten się jeży- on też, tamten jest ok-on też. A potem następuje coś co wygląda jak "upsss , co ja mam teraz zrobić?" i tu bardzo szuka u mnie rozwiązania, powiem odejdź -odejdzie, powiem usiądź -siądzie, w tej kwestii raczej mu ufam. Nie ma takich sytuacji żeby Wald już z góry był nastawiony źle do psa ( no chyba że to jeden z tych dwóch znielubianych) podszedł i się rzucił. Przeważnie jak już coś zgrzyta to po bardzo długim staniu i "pomnikowaniu" Wald rezygnuje, czasem podskoczy głupawo albo się położy, walczyć w każdym razie nie chce.
Niestety te 2 pieski się na niego rzuciły od tyłu po tym jak Wald odpuścił, teraz już jest bogatszy o to że raczej odpuszczanie źle się kończy...
Nie przewiduję w jego karierze wiele starć, ale jednak wcale mnie te dwa spięcia nie cieszą, bo wiem że mu pokazały taką a nie inną drogę, której do tej pory nie znał.


Dzisiaj na porannym spacerze zostałam zbluzgana przez dwóch miłych panów :D
Szłam z babką ze sznaucerkiem i gadałyśmy (swoja drogą nasze spotkanie wyglądało tak że sznaucerka doleciała diabli wiedzą skąd, zaczęła ujadać, a jak Wald się odwrócił to z piskiem wypadła na jezdnię...), Waldek nagle kucnął i zaczął robić kupę , więc zostałam zbierać a babka poszła. Przeszłam z pakuneczkiem pół osiedla a kosza ani widu ani słychu więc podeszłam do jedynego kosza na osiedlu zaraz przy bankomacie i tam wrzuciłam woreczek. Jeszcze dobrze nie podeszłam a gość wybierający aktualnie kasę rzucił mi pełne mordu spojrzenie, poczułam się własciwie głupio, bo kupa , wiadomo, nie pachnie, ale do domu se przecież nie wezmę... Jak wrzuciłam gość ryknął na mnie, że proszę to zabrać. Spojrzałam na niego jak na wariata i mówię że w pobliżu niestety innego kosza nie ma, na to on że go to nie obchodzi, że tu ludzie stoja nie będą wąchać, że my mamy swoje kosze [których nie mamy] itd itd. Dołączył się stojący za nim drugi facet, prawie że mi zastąpili drogę i myślę że gdyby Wald nie zaczął burczeć to nie wahaliby się mnie nawet i złapać. Wtórowała im babeczka, która też stała ,swoim " oj tak tak, takie upały, jak to się zagrzeje ...". Jeden wrzeszczał o wstrętnych psach przeszkadzających w mieście, drugi o policji...Jeszcze mi się dostało za psy bez smyczy - że sznaucerka była bez :D Kosmos, dawno czegoś takiego nie spotkałam. Wzięlam się i odeszłam, ot poprostu.
Stwierdzam że to nasze osiedle jakieś dziwne jednak...[/QUOTE]

Ja pier..:roll: Nie sprzątasz - źle, sprzątasz - jeszcze gorzej. Co miałaś z tym woreczkiem zrobić? Sprawić magiczną różdżką, żeby zniknął?
U nas z koszami ogólnie też masakra jakaś... "psich" nie uświadczysz, a normalnych jak na lekarstwo, więc bardzo często idę z gównem w worku jak idiotka spory kawał drogi. Mamy nawet taką trasę rowerowo-rolkowo-spacerową wzdłuż rzeki - wylany asfalt, z jednej strony właśnie rzeka, z drugiej pola i łąki. Jeśli nie mam czasu żeby jechać za miasto to właśnie tam idę z psami na spacer. Ostatnio zdarzyło się, że Sajan walnął klocka przy tym asfalcie, więc sprzątnęłam, ale uwierzcie lub nie, wzdłuż całej trasy, która ma ok. 4 km, ustawiony był tylko 1! kosz:-o...

Link to comment
Share on other sites

Niestety, też jestem często zmuszona paradować z kupą w ręce, bo nie ma koszy w ogóle. A jak ktoś się czepia, że wywalam do kosza na śmieci, mówię okej, wręczam im pakunek i odchodzę. Zawsze stoją jak wryci. U nas nie ma zakazu wywalania kup do koszy na śmieci, a jest obowiązek sprzątania, więc myślę, że też cytowanie ustawy by przeszło, no ale efekt z oddawaniem kupy też jest skuteczny. ;)

Link to comment
Share on other sites

Witam się serdecznie :) Jestem zauroczona twoim Waldkiem, przepiękny pies :) Tak czytam i czytam i przepraszam, że się wtrącę, ale w temacie biegunek u Waldka, czy próbowałaś mu podawać probiotyki? :) Mojej kuzynki pies też miał problemy z trawieniem niektórych rzeczy, bardzo często miał biegunki i tak stwierdziłyśmy, że można by spróbować właśnie probiotyki. Lekarz weterynarii polecił Fatrogerminę, aby wyrównać florę w jelitach. Wiem, że była tu także polecana Karma Taste of the Wild, w której też znajdują się bakterie: [COLOR=#333333][FONT=Arial]Enterococcus Faecium, Lactobacillus acidophilus, Lactobacillus casei, Lactobacillus casei i Lactobacillus plantarum. Kuzynka także tę karmę wprowadziła, stan się unormował, pies biegunek już nie ma. Na karmie jest rok i zaczynają wdrażać do diety także inne przysmaki :) Przy podawaniu dodatków, które wcześniej powodowały biegunki Fatrogermina także jest stosowana, dzięki czemu nie ma już takich rewolucji :) Może warto popytać w tym temacie swojego weterynarza :) Pozdrawiam! :)[/FONT][/COLOR]

Edited by AnnabethGrace
literówka
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Przeszłam z pakuneczkiem pół osiedla a kosza ani widu ani słychu więc podeszłam do jedynego kosza na osiedlu zaraz przy bankomacie i tam wrzuciłam woreczek. Jeszcze dobrze nie podeszłam a gość wybierający aktualnie kasę rzucił mi pełne mordu spojrzenie, poczułam się własciwie głupio, bo kupa , wiadomo, nie pachnie, ale do domu se przecież nie wezmę... Jak wrzuciłam gość ryknął na mnie, że proszę to zabrać. Spojrzałam na niego jak na wariata i mówię że w pobliżu niestety innego kosza nie ma, na to on że go to nie obchodzi, że tu ludzie stoja nie będą wąchać, że my mamy swoje kosze [których nie mamy] itd itd. Dołączył się stojący za nim drugi facet, prawie że mi zastąpili drogę i myślę że gdyby Wald nie zaczął burczeć to nie wahaliby się mnie nawet i złapać. Wtórowała im babeczka, która też stała ,swoim " oj tak tak, takie upały, jak to się zagrzeje ...". Jeden wrzeszczał o wstrętnych psach przeszkadzających w mieście, drugi o policji...Jeszcze mi się dostało za psy bez smyczy - że sznaucerka była bez :D Kosmos, dawno czegoś takiego nie spotkałam. Wzięlam się i odeszłam, ot poprostu.
Stwierdzam że to nasze osiedle jakieś dziwne jednak...[/QUOTE]


Sama bym zadzwoniła po policję,że dwóch panów agresywnie się zachowuje.

Link to comment
Share on other sites

U Majkowskiej jak zawsze przygody.
Wszędzie się czepiają, nie raz sama tego doświadczyłam. Ja nie wiem, że w innym kraju się po prostu wszystko da pogodzić. Matki z dziećmi, rowerzystów, psiarzy etc. Nikt po drugim nie jedzie, ludzie się szanują, swoje obowiązki znają a u nas ...

Jeszcze jakiś czas temu też łaziłam tak przez pół miasta z kupą. Na szczęście sprawę ogarnęli, koszę są a na nich nawet naklejki, że nieczystości po psie można do miejskiego kosza śmiało wrzucać. Także w tej kwestii cudownie:p

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś za wyrzucenie do zwykłeo kosza był mandat taki jak za niepozbieranie...
Teraz zrobili tak że mozna wyrzucać wszędzie.
Ja jednak się hamuję pod tym kątem i absolutnie staram się wrzucać gdzieś tak żeby ewentualny zapach nie przeszkadzał ludziom. Czyli z daleka od ławek, przystanków itd.

Kilka dni temu jakiś facet też ochrzanił tż że sobie do domu nie wziął argumentując że kupa przecież śmierdzi i bełkocząc że po co ludziom takie WIELKIE psy...:D

Podobno jest przepis że jak w pobliżu (yyyyy) 50 metrów nie ma kosza to nie ma się obowiązku zbierać. Chciałabym to zobaczyć na piśmie.
Mimo wszystko dla mnie zbieranie jest zupełnie prawidłową rzeczą, jeszcze teraz jak mam dziecko, ale czasem kosze zaskakują.

Co do innych krajów - mam wujka w Niemczech : tam jest podobno tak że jakby sąsiad, przyjaciel czy ktokolwiek bliski zobaczył że pies robi kupę a nie zbierasz to dzwoni na policję i dostajesz taki mandat że się nie pozbierasz. Nie ma tam takich piesków jak u nas że wielki w kagancu na smyczy a mały joras leci i ujada, jest obowiązek szkolenia psa, jak tylko pies jest wyszkolony nie ma przeszkód żeby go puszczać, ale jak jest przepis to każdy przestrzega, nie ma to tamto.
Oni mają straszną świadomość wobec cięzaru posiadania psa.
Mam kuzynkę w Szwecji i ma cziłkę, u nich podobnie, wszystko bardzo restrykcyjnie i problemów praktycznie nie ma, sa miejsca gdzie możesz psa puścić, są miejsca gdzie nie możesz, każdy to przestrzega i jest ok. Dodatkowo u nich są bardzo zaostrzone wymogi posiadania psa, że nie można go zostawiać w domu powyżej kilku godzin, nie można mieć więcej jak x psów itd.
Byłam w Danii - tam też wszystko cudownie ułozone, są fantastyczne parki dla psów, sa tory do agi, sa placyki zabaw dla psów, tory, można się poradzić behawiorysty, szkoleniowca, w koszach zawsze są woreczki, każdy bierze tylko tyle ile mu potrzeba (u nas biorą od razu wszystko), jest bardzo fajna kultura psiarstwa.
Węgrzy z kolei są zaskoczeni jak jest u nas, jak rozmawiałam to u nich nie ma tak że puścisz psa bez smyczy i masz mandat, u nich to wymagane żeby pies się wybiegał. Mają mnóstwo pointerów i nie ma tak że idą w pole i goni ich chłop z widłami ( a u nas na FT się to nawet często zdarza).

Tylko jedno widzę może inaczej - u nas to myśmy stworzyli sobie takie warunki. Niestety :shake: Psiarze niezbyt dbają o to żeby ich psom żyło się dobrze... Zasady raczej się olewa, a potem są konsekwencje, bo ludzie źle nastawieni do psów, bo psy źle nastawione do ludzi, bo mnóstwo problemów itd....

Link to comment
Share on other sites

U mnie można powiedzieć, że jeszcze nie wszyscy sprzątają, ale jeśli chodzi o miejskie śmietniki to one ukazują zupełnie co innego. Czasem jest tak zawalone kupami, że aż.. wyskakują..

Właśnie o tym mówiłam. Bywam za granicą i widzę jak jest. Już nawet nie chodzi o to jakie inne miasta dają możliwości, ale jakie u ludzi jest podejście.

Dzisiaj usłyszałam "po co ludzie trzymają takiego dużego psa"; "ojj.. z psem to jest kłopot.. też mam i trzeba wyjść te 3 razy dziennie na siku"

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...