Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

Witamy serdecznie w naszym skromnym wąteczku :)
Będziemy tu opisywać fascynujące i ekscytujące przygody z życia naszego stada , w którego skład wchodzą :


Bohater główny - WALDEK


rod. APOLLO z Halikarnasu
ur.23.02.2012 w krakowskiej hodowli, skąd zabraliśmy go z początkiem lipca 2012.
W domu nazywany też : Aldusiem (po tatusiu), Waldemarem, Wartkim,Wartkunią, Warchlinką itp itd.
Z charakteru bardzo miły i szalony pies z dużą potrzebą ruchu i chęcią współpracy. Czasem zachowuje się całkowicie bezrozumnie, ale w gruncie rzeczy to całkiem mądry piesek. Bywa nieokrzesany, ale przeważnie jak na młodziaka jest calkiem grzeczny.
Jego główna pasja życiowa to RUCH. Jeśli się wybiega jest bardzo niekłopotliwy - znika sobie na swoje miejsce na kilka godzin i pogrąża się w głębokim śnie.
Decyzja o wzięciu pointera byla u nas bardzo spontaniczna, aczkolwiek przemyślana. Od lat byłam zaznajomiona z rasą gdyż miałam w pobliżu hodowlę, z którą jeździłam w pola z poprzednim psem i tam miałam okazję oglądać pointery w pełnej okazałości i w pełnym galopie. Urzekła mnie ich żywiołowość, ich towarzyskość, temperament i radość jaką wnosiły swoją obecnością. Pointer jako nieliczny pies spełnial moje wymagania - chciałam psa który będzie miał werwę i siłę do wspólnych spacerów, wycieczek, który będzie łagodny, wesoły i miły dla otoczenia, który nie będzie miał specyficznych dla niektórych ras chorób, będzie stosunkowo łatwy w szkoleniu,ale nie będzie wymagał zbyt wiele uwagi i nie będzie męczący we współpracy. Wydawało mi się że sobie wymyśliłam nieistniejący ideał. Ale nie, on istnieje... i co najlepsze - jest obok mnie.



W naszym wątku wystąpią również rządzące całym światem dwie rozpieszczone kocice :

INKA
%7Boption%7Dhttps://lh5.googleusercontent.com/-vlb4uwU15Do/S3HQD-9EghI/AAAAAAAADkk/ySN38TOSKXI/s512/bystra05 351.jpg

ur. okoł października 2007?
Dzika z dziada pradziada,z rodu działkowych kotów.

Pewnego pięknego zimowego dnia wyszłam z psem. Byłą zawierucha, zamieć, zimno. I wtedy zobaczyłam ją - maleńkiego szarego szczurka który miotał się pod ścianą bloku szukając ratunku, choćby szczeliny gdzie było można się choć odrobinę wcisnąć. Zasypywał ją nawiewany śnieg, była mała, chora, bezsilna i bezbronna. Niewiadomo dlaczego wyszła z piwnicy sąsiedniego bloku do której przeniosła je mama - czarna działkowa kocica, ale była mocno zagrożona przy ruchliwej ulicy. Decyzja była szybka - zagoniłam ją w róg i prychającą przerażoną złapałam ( za ten zuchwały czyn zostałam solidnie pogryziona i podrapana). Przyniosłam do domu.
Moja mama jak na prawdziwego miłośnika zwierząt przystało kazała mi ją.... wyrzucić tam skąd ją przyniosłam... Udało mi się wybłagać tydzień na znalezienie jej domu. W ten czas zaczęło się intensywne leczenie ( robale,pchły, koci katar i inne paskudztwa). Po tygodniu wyblagałam drugi tydzień ;) Potem jeszcze trochę, i jeszcze trochę... Aż... została :)
Oszalałam na jej punkcie, troszczyłam się o nią aż do przesady, była tak słodka, tak nieudolna, niezgrabna...
Za młodu była szalonym koteczkiem z tysiącem pomysłów. Brykała, skakała... co chwila coś sobie robiła... a to nadwyrężyła nóżkę, a to ropiało jej oczko...tak w kółko. Miała tak szeroką gamę wybryków , że czasem baliśmy się o jej życie. Gdy miała już rok i wcale nie wydoroślała podkusiło mnie o sprawienie jej koleżanki- i tak pojawiła się druga kocica Stella.
Dziewczynki są jak siostry, a Inka obecnie spoważniała, aczkolwiek nadal jest szalona i w dodatku rozpieszczona jak na prawdziwą kocią damę przystalo. Z wiekiem zrobiła się ciut sympatyczniejsza i odważniejsza - za młodu była tylko moim kotem i nikt nie był w stanie jej nawet dotknąć. Obecnie też dużo czasu spędza w ukryciu, ale zdarza sie jej częściej wyjść i przeparadować dumnie, tak że mogę powiedzieć że mam dwa koty, a nie jednego ;)
....
i

STELLA
http://photos.nasza-klasa.pl/5267327/61/main/96fcffe5eb.jpeg

ur. 2007r
W po domowemu nazywana Amy,Kicia, Hienka lub też poprostu SRALNIK.

Ze Stellą to było tak że nikt nigdy przenigdy za żadne skarby nie chciał drugiego kota...
Nie było mowy. Nawet moje namowy, że Inka jest nieszczęśliwa jako rozpieszczona wiecznie nudząca się jedynaczka nie odnosiły skutku.
Aż pewnego dnia oddając kocura z łapanki do domu tymczasowego zobaczyłam JĄ. Taka śliczna, niepozorna, z miodowymi oczkami, zawsze gdzieś w centrum bójki...( Wtedy wydawało mi się że jest ich ofiarą - dziś wiem że ofiara to ostatnie słowo jakie do niej pasuje...). W domu opowiadałam o ślicznym kotku, pokazywałam zdjęcia i ...nie było nawet mowy. Po jakimś czasie moja mama pojechała ją jednak zobaczyć- i absolutnie nie w celach adopcji, zwyczajnie ot tak sobie:evil_lol:I też tak sobie za jakiś czas kazała ją do nas przywieźć. Nie w celach adopcji rzecz jasna. Potajemnie przed tatą w nocy przyjechał do nas transport z kotem, którego po cichu wniosłyśmy do domu. Nie wyniosłyśmy go już- została.
Obecnie mimo że to moja mama ją sobie adoptowała to jest kotem ogólnym, domowym. Ba, nawet jest kotem gości i znajomych - sprzedaje się równo wszytskim, pcha się na kolana, przytula, miziakuje, mruczy najgłośniej na świecie, kocha ludzi. Ciut bardziej od ludzi kocha jedzenie, co zresztą po niej nieco widać:oops:
No ale w tym cały jej urok że jest taką naszą kochaną baryłeczką, którą się wiecznie bez skutków odchudza. Dla Inki jest jak mamuśka, dla innych zwierząt nieco mniej. Jaka jest kochana do ludzi tak charakterek swój ma. Misiaczek nasz malutki :loveu:

...
oraz mała członkini naszej załogi, a przyszła królowa i władczyni całego tego dzikiego stada - moja córeczka KINGA ur 08/07/2013.


....

Do niedawna był też znami jeszcze jeden członek - wiejski kundelek Amorek.

AMOR
[*]

https://lh5.googleusercontent.com/-Dg3B1Eim58s/S_ZbZ1vvHGI/AAAAAAAALqo/riIMGQb7ado/s512/28042010 604.jpg


Wspaniały łaciaty przyjaciel o niebanalnym charakterku. Zabrany ze wsi w wieku ok 8 mcy. Był kochanym psem, aczkolwiek miał skłonności do dominacji, które ukazywał swoim niewprawnym opiekunom (nam) na każdym kroku. Obalił wszystkie książkowe teorie których się nawchłaniałam przed nabyciem psa,ucząc mnie po swojemu zasad psiego świata. Popełniliśmy wiele błędow w jego wychowaniu ale dzięki niemu nauczyłam się wiele, przede wszystkim tego że trzeba w psa włożyć pracę i dać mu konkretnie do zrozumienia czego od niego się oczekuje. Za to jestem mu wdzięczna. Dorastając z nim nauczyłam się wiele.
Był moim nieodłącznym kompanem każdej wolnej chwili. Był obok mnie zawsze. Przeszliśmy wspólnie mnóstwo polnych dróg, górskich szlaków, tysiące parków i spacerów. Dzięki niemu poznałam wielu wartościowych ludzi i przeżyłam mnóstwo ciekawych historii.
Był z nami 13 lat,przez ten czas ciesząc swoją obecnością, wystającymi ząbkami i sterczącymi uszkami.
W ostatnich latach życia jego zdrowie pogorszyło się. Przestał mieć siłę na długie spacery, powoli było widać jak się starzeje. Wkońcu serce zaczęło nawalać. Na nic się zdało jeżdzenie po weterynarzach, tysiące usg, tysiące badań, podawanie leków, nadeszła dla niego starość, której nie dało się cofnąć ani wyleczyć. Z czasem było już tylko gorzej, serduszko było coraz słabsze , zaczęła się zbierać w brzuchu woda, zaczął się kaszel, duszności, siadały łapy... Ostatnie miesiące spędził z rodzicami na wsi, gdzie mógł spokojnie wychodzić tyle razy ile potrzebował nie męcząc się w bloku. Widziałam go ostatni raz pod koniec listopada, już wtedy był słabym, ledwo chodzącym psem. Dusił się przy każdym ruchu, bolały go łapy, czasem jego oczy błagały już o pomoc... Zwiększały się dawki leków i ciągle były za małe żeby mu pomóc. Wkońcu organizm odmówił wszystkiego, przestał wstawać, przestał jeść, przestał się załatwiać, nie przyjmował leków... Leżał i odchodził... Każdy jeden dzień stawał się pożegnaniem...

23 listopada serduszko Amorka przestało bić...


Amorku... dziękuję Ci że byłeś takim wspaniałym przyjacielem....
[*]

http://img689.imageshack.us/img689/5803/amorrrr.jpg

 

11713906_793693220745959_1602760928628327635_o.jpg

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

Nowych fot niestety nie mamy, ale zawsze może być trochę starszych :)

Przeglądając stare foty znalazłam takie zdjęcie, jeszcze z hodowli. Tu ma 4,5 tyg i dokazuje z rodzeństwem :) Ale była z niego kluuucha :)
(on to ten z białym uszkiem)

[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-8A_bYzlZQYc/T3BAREAVB4I/AAAAAAAAHLA/MJSGfkuTwYU/s512/DSC04977.JPG[/IMG]

A to też ze starszych, ale moje ulubione :loveu:(ok 6 tyg?)
[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-SAtdyiHG_OQ/T3x8OHVRKDI/AAAAAAAAHTs/Op0POsFfNXk/s512/5161.jpg[/IMG]
Ta miłość do obuwia została mu aż po dzień dzisiejszy :)

Skłonności do kombinowania też...(3,5 mca)[IMG]https://lh5.googleusercontent.com/-q8cJDWvVEWE/T9pl2afZzDI/AAAAAAAAIFM/efokTUmzP5Y/s640/6519.jpg[/IMG]

A tu już u nas...
[IMG]https://lh4.googleusercontent.com/-v8iltdiTn9Y/UBg9SK8XFVI/AAAAAAAAJho/0xll7R-mqlY/s512/aldo%20035.jpg[/IMG]
Mam też rozkoszne zdjęcie na łóżku, ale z racji zasad wychowawczych może lepiej go nie pokażę :P

Link to comment
Share on other sites

Wkroczenie Waldemara do naszego domu było wydarzeniem nagłym, spontanicznym i szałowym...
Musiał przekonać do siebie wszystkich. I sama nie wiem czy trudniejszym zadaniem było zdobycie sympatii ludzkiej czy zwierzęcej części stada.
Teren na który wkroczył zajmował już jeden pies- 13 letni Amor, pan domu, jaśnie chrabia ze wszytskimi względami otaczany czcią.
[IMG]https://lh4.googleusercontent.com/-8JRurHgdyeY/S3HNgm48BeI/AAAAAAAADiY/Bn49ZQZohHg/s640/bystra0509%20461.jpg[/IMG]

Do tego jeszcze 2 kocie panny :
dachówka Inka : tajemnicza, dzika , arystokratyczna, przemykająca z kąta w kąt, zerkająca z pogardą na wszystkich...

[IMG]https://lh5.googleusercontent.com/-NelfruYmSMk/S3HG6bwuvWI/AAAAAAAADhE/swQCYiN97fk/s564/nuska.jpg[/IMG]
i grubaska Stella : dla ludzkiej części rodziny przemila mrucząca baryłeczka... Ale w stadzie - mająca swoje zasady,które nawet silnemu i panującemu Amorowi wyznaczała twardą łapą...
[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-hvTU6PUri6w/S3HG24lBlOI/AAAAAAAADhA/3f4_kX8eGMQ/s377/Stellunia.jpg[/IMG]

Z Amorem poszło szybko... Już po kilku razach, gdy młody dał sobą ulegle prasnąć o ziemię, Amor zaakceptował obecność błazna obok siebie. Pozwolił małemu wchodzić do jego domu, uczył patrolować wiejskie tereny, pozwalał przebywać w swoim towarzystwie, siedzieć razem na trawniku przed domem...mało tego - nawet wyraził zgodę na wspólne dzielenie kocyka...
[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-ATL6dTDtIvE/UBg-26Piv-I/AAAAAAAAJoo/x4ZVw5rDVRI/s640/aldo%20204.jpg[/IMG]

z kotami jednak nie było tak łatwo... szczególnie gruba Stella-Amy trzymała go na dystans...
[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-f7LeThCfx6U/UBg9aqerEoI/AAAAAAAAJiY/xq7ZAXmYBUg/s512/aldo%20046.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Twarda Stellusina łapa wyznaczyła nieraz na głupim bezbronnym łebku szramę władzy...
[IMG]https://lh4.googleusercontent.com/-vjkfFn0GZzw/UN86gI_cCSI/AAAAAAAAJ28/D2SnuPclhwE/s640/BystraListopad12%20227.jpg[/IMG]
Szczególnie jak o jedzenie szło. Wszyscy w tym domu byli bardzo zachłanni na jedzenie - Amor z radośćią pożerał swoją i waldkową porcję,za co dostawał od państwa reprymendy...Kicia też nieraz dumnie krązyła wkoło jego misek i podchrupywała jego granulki.Waldkowi wcale to nie przeszkadzało - jedzenie było ostatnią ważną rzeczą.Za sympatię reszty stada mógł je oddawać. Priorytetem było bieganie, a tego już nikt nie mógł mu zabrać. Biegał radośnie aż do starcia poduszek,rozrabiał, uczył sie nowych rzeczy.
Dorastał w bestrosce biegając i bawiąc się.
Pod koniec listopada wujo Amor przegrał ze swoją chorobą i zasnął snem wiecznym. Od tej pory jedynym psem w domu stał się Waldek. Nie wynagrodził wprawdzie braku Amorka,ale starał się być dobrym i pociesznym towarzyszem. Gdyby nie on mogłoby być ciężko...

Początkowo rodzice słabo go akceptowali (szczególnie mój tata dla którego śmierć Amorka była ogromną traumą), ale z czasem usłyszał o sobie kilka dumnie brzmiących słów jak np " błękitna krew" czy " ty piękny piesku".

Obecnie wkupił się w łaski rodzinki całkowicie. Szczególnie po kilku wystawach które udało mu się zakończyć z bardzo dobrym rezultatem i przywiózł puchary z których część zostawiliśmy rodzicom. Ahhh moja mama strasznie przeżywa te jego sukcesy i co odwiedziny to słyszę jak ludziom opowiada że ten piękny pies jest młodzieżowym championem i że jeździ po świecie :P Hehe :)i co najważniejsze używają już wobec niego tego magicznego słowa "NASZ",a nie " ICH".

Nawet i koty się przekonały do Waldka. Inusia podchodzi do niego bardzo taktycznie, powoli, ostrożnie, bez gwałtownych ruchów, daje się obwąchać, a potem przemyka sobie przed jego nosem i zasuwa gdzieś w najciemniejszy kąt domu.
Grubaska Amy też już go akceptuje, ale i tak czasem mu pomacha łapą przed nosem żeby wiedział przykładowo że kanapa jest zarezerowowana tylko dla kotów :)
Waldek na szczęście nie ma zapędów do kanapy czy łóżek.
I całe szczęście, bo patrząc czasem na jego stan chyba dom by był do dezynfekcji...
Ale, podobno szczęśliwy pies to brudny pies... :)

Link to comment
Share on other sites

A mnie się teraz śmiać chce jak widzę tego pokracznego małego pajaca. I tak wzięliśmy go dość późno ( to zdjęcie na pleckach jest właśnie jednym z pierwszych w naszym domu), więc nie cieszyliśmy się jego szczeniaczkowatością od początku. Choć znaliśmy go od pierwszych dni narodzin ( i to już wtedy się do białego ucha wytworzyła w wujku ( a teraz jego panu) olbrzymia sympatia). Ale gdybym ja miała wybierać to nie wiem czy by padło na niego, szczególnie że w miocie był też Amorek.

Nie, Inćka jest dachowcem, ale ma jakieś tam swoje domieszki syjama. Jest po czarnej działkowej kotce - dokarmiamy je,więc znam mniej więcej te rodzinki i co miot coś tam syjamowatego wyskakuje ( np brat jej mamy był własnie colorpointem).
Ale za to charakter ma faktycznie "rasowy" paskuda ;) Nietykalna wielka lady.

Amorek był cudownym przyjacielem całe swoje 13 lat :( Nigdy go nie zapomnimy...
Nie był łatwym psem, wzięliśmy go ze wsi od pijackiej rodzinki, jak na pierwszego psa to naprawdę był mocny wybór, bo dał szkołę. Ale dzięki niemu nauczyłam się dużo.
Waldek przy nim to naprawdę maślana bułeczka...

A co do zdjęć to dziś cyknęliśmy kilka fotek, które wkrótce zamieścimy(Tylko póki co nie mamy kabelka do aparatu ...). Bardzo radosny był dziś dzień, pełen szaleństwa. Byliśmy na tzw "świńskich łączkach" - tereny lekko bagienkowe, trochę skałek, trochę łączek i duuuże bajorka poopadowe. A "świńskie" dlatego że chadzają tam świnki wietnamskie z pobliskiej hodowli. Tak żeśmy sobie to miejsce ochrzcili :D
Waldek wdał się w klimat świński i solidnie się wytaplał...ahh ile było radości.
A jutro wystawa... planowałam go kąpać, ale bez takiego spa aż....
:D

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Ha, mamy foty :)
I to dużo :)
Najsamprzód te stare zapowiedziane bagienkowe :

Najpierw pobiegaliśmy:) Morda cieszyła się jak nie wiem :)

[IMG]https://lh4.googleusercontent.com/-olXDZaDbo7Y/UbtjnxFFS2I/AAAAAAAAKno/HLgOsMQxDEU/s512/06_2013%20059.jpg[/IMG]

A potem...szaleństwo wodne. Przy tej temperaturze to aż mu zazdrościłam ...
[IMG]https://lh3.googleusercontent.com/-UCXyYbPHok0/UbtmiYkOKNI/AAAAAAAAK0I/2vC6FsZnHCE/s640/06_2013%20125.jpg[/IMG]

[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-j9LLKlSi1pI/UbtowCEa2AI/AAAAAAAAK2c/q1S25L6A77Y/s640/06_2013%20155.jpg[/IMG]

Były dzikie skoki, zdobycze ( butelka, patyki, i nawet worek foliowy...) i duuużo radości.
Waldek od małego kocha wodę. Zawsze pchał się do wszelkich bajorek radośnie. Nawet mu zapału za młodu nie przygaszał brak umiejętności pływackich - wiosłował łapami z całych sił, ale dupsko szło na dno, w efekcie stał pionowo w jednym miejscu robiąc wkoło tonę piany :D
Teraz już na szczęście się nauczył i w wodzie czuje się jak ryba :)
Albo jak potwór wodny - może bardziej przypomina...

[IMG]https://lh5.googleusercontent.com/-sBUVl9KZOwk/UbtlqNrJMZI/AAAAAAAAKvg/pMqZpdWd5eE/s640/06_2013%20092.jpg[/IMG]

A to moje ulubione z tej sesji ...

[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-QEgcAS1COEo/Ubtl9st8t4I/AAAAAAAAKxk/8949kPUonKQ/s640/06_2013%20105.jpg[/IMG]
:)

Link to comment
Share on other sites

Następnego dnia po tych wodnych szaleństwach, jako żeśmy się pięknie wykąpali, pojechaliśmy na wystawę do Raciborza. Waldzior się popisał ładnie - wygrał rasę, a potem na grupie był 4. W nagrodę zafundowaliśmy sobie tydzień urlopu na wsi.
Zdecydowanie wiejskie wyjazdy są przyjemniejsze od wystawowych ;)

Podróż na wies - nie będę ukrywać - była straszna....
Waldek radośnie zajął swoją większą połowę siedzenia, ale też uszczęśliwiony do końca nie był, bo grzało w aucie jak fix. W dodatku jeszcze jechały z nami kociska... Podróż z kicią (Stella -Amy) nie należy naprawdę do przyjemnych... Odkąd wsiedliśmy to kicia przeraźliwie wyła, miałczała, z pyska toczyła jej się najpierw piana, potem gluty...po chwili zaczęła wymiotować...a na koniec żeby nas uszczęśliwic jeszcze zesikała się i zrobiła kupę...
Żyć nie umierać...
Co gorsze Inusia , z którą nigdy nie było problemów, też zaczęła mieć różne lokomocyjne przypadłości, nie wiem czy z wiekiem czy z obrzydzenia widokiem Stellusi...
Na szczęście dotarliśmy w miarę szybko i towarzystwo zostało wypuszczone na ogród...
Waldek wpadł w euforię, do samego wieczora ganiał po ogrodzie, a to z patykiem, a to śledził koty, a to obszczekiwał. Zaskoczony był niesamowicie jak trzeba było już wejść do domu i iść spać...
Co gorsze przed spaniem okazało się że nowiutki materacyk który mu dałam juz się do niczego nie nadaje... Kicia postanowiła sie zemścić i starannie go obsikała... Musieliśmy improwizować - dostał do leżenia szałową jeansową starą kurtkę na której przespał noc. Stellusię wyewakuowaliśmy za karę do łożka do taty, a z nami została tylko Inka.

A kicia przecież jest takim miłym kotkiem...

[IMG]https://lh3.googleusercontent.com/-c-vF-bqXMB4/UbtwdIFLpZI/AAAAAAAAK_g/vw3T9Te46PI/s640/06_2013%20492.jpg[/IMG]

Następnego dnia frustracja całej trójki wzrosła, bo cały dzień padało. Wypuściłam Waldka wprawdzie do ogródka bo jojczył mi straszliwie, ale szybko wrócił cały mokry... Już się bałam że tak będzie cały tydzień, ale się rozpochmurzyło na następny dzień i już można było znowu spacerkować. Waldek dziarsko chodził krok w krok za kotami niczym dobry pasterz...

[IMG]https://lh5.googleusercontent.com/-Ib0cMjNu6yw/UbtwGalo7eI/AAAAAAAAK-4/cueOzOqfTTs/s640/06_2013%20455.jpg[/IMG]
Towarzystwo cały dzień byczyło sie w ogrodzie, nawet zgodnie, choć czasem były małe zgrzyty... Stellusia niestety jest nieco wrednym kotem i lubi podkreślić swoją władzę tak więc prócz tego że jak sie udało to z nienacka przywalała Waldkowi łapą to jeszcze ....przeganiała go...
Całość wygląda komicznie : kicia leży i obserwuje nadchodzącego Waldka... i nagle... przeraźliwe wycie prosto z rzeźni... Waldek 22kg biegnie z podkulonym ogonem wydzierając japę ile wlezie, a za nim niczym rozwścieczony KingKong gna opasła kocica... Wkraczamy do akcji, kicia dostaje reprymende i zawraca, a Waldek niczym mały skrzywdzony piesek tuli się do nóg " widziałaś co ona mi chciała zrobić?" ... A ja widzę tylko sąsiadów którzy wyskoczyli przed dom postawieni na nogi tym strasznym wyciem ... Cała wieś wyczekuje na ten moment podśmiechując się... Wkońcu taki widok jest niecodzienny....

A za chwilę... sielanka... śpią razem, piją z jednej miski...
[IMG]https://lh6.googleusercontent.com/-3gw1ctwagPk/UbtzqI-qK1I/AAAAAAAALD8/zz-kFqLI_2I/s512/06_2013%20503.jpg[/IMG]
Może i w oczy sobie nie patrzą...ale czy to powód żeby ich zaraz posądzać o nienawiść?

Inki na szczęście boi się mnej. Przez to bardziej ją prześladuje, ba, nawet czasem ją szturchnie nosem - a Inka spogląda na niego tylko oburzona, ale obywa się bez krwawych czynów.
[IMG]https://lh4.googleusercontent.com/-3LDnumYgXm0/UbtzOKeE9GI/AAAAAAAALDU/HjU0OyE50Xc/s640/06_2013%20692.jpg[/IMG]

Ogólnie wypoczynek się udał. Waldzior pobiegał trochę po działce, kilka razy dziennie robiliśmy rundkę po lesie w poszukiwaniu grzybów, no i co go najbardziej cieszyło - było rowerkowanie. Aż patrzeć nie mogłam na ten jego zapał... raz z tatą, raz z mamą... Tak ze 2 razy dziennie po 5 rundek po ulicy z każdym.
[IMG]https://lh3.googleusercontent.com/-h9lt9IABxBA/Ubtw0LXbDtI/AAAAAAAALAU/L_b4TbnzYRo/s640/06_2013%20538.jpg[/IMG]

Zostawić go za bramą nie było mowy... A że rodzice nie potrafią konsekwentnie to za każdym razem dopinał swego. Poszalał solidnie. Niestety zrzucił też trochę kg co mu nie przyniosło pożytku podczas wystawy krakowskiej w ten weekend... No ale , ocenę dostał doskonałą, a rasę wzięła jego siostrzyczka Artemis :)
A teraz odpoczywamy, regenerujemy siły i staramy się trochę przytyć...

Link to comment
Share on other sites

Do odchudzania to u nas bardziej się kwalifikuje kicia...
Tak śmieję się że powinniśmy się z rodzicami zamienić - żeby oni wzięli Waldka na podpasienie, a my wezmiemy koty na jakiś czas na kurację odchudzającą. Bo o dziwo jakoś wszystkie zwierzęta w rękach moich rodziców zamieniają się w baryły. Tylko oni karmią jak karmią...
przykład - wsiadamy do auta z tatą żeby wrócić do Krakowa, a pies nie może oderwać się od miski ( już podejrzane!). Moja mama stoi nad nim z dumną miną, więc pytam " a co on tam tak chlipie?". " A barszczyk" odpowiada radośnie moja mamusia... " juz wyjeżdzacie to stwierdziłam że dam mu jeszcze na pożegnanie".

Nie wiem jak to się stało ale kotów żołądki chyba już są bardziej odporne na ich przysmaki... Bo Waldek po takich rarytasach jeszcze 2 dni dochodzi do siebie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AMIGA']Znam go osobiście i potwierdzam, to superancki i piękny żywiołek :-)[/QUOTE]
Który Amidze omalże nie połamał szaleńczymi zabawami tymczasa ...
[IMG]https://lh3.googleusercontent.com/-Fi0u7yEt8ic/UQ0VWLeVThI/AAAAAAAAKHU/rHOSvxyIvGg/s640/waldki%20213.jpg[/IMG]
[IMG]https://lh3.googleusercontent.com/-EiFe9yrK9-o/UTJbNvM6_iI/AAAAAAAAKec/EPGpWWF6N3k/s640/wartkunia%20185.jpg[/IMG]
Może warto było myśleć nad doborem takie kumpla póki był dostępny :P
Choć może jednak nie, przynajmniej jak wracał do swojego domu to zdążył sie trochę zregenerować :P
[IMG]https://lh4.googleusercontent.com/-vXROCEj2bRY/UQ0VUiNcOtI/AAAAAAAAKHI/ZbL_05WTg1M/s640/waldki%20211.jpg[/IMG]

A teraz tymczas ma swój dom, a Amiga się nie spieszy do szukania nowego...
To my chyba musimy zamówić... tylko takiego żeby Waldek go nie zniszczył od razu :D
Odporny, niezmordowany, szybki, zwinny, zwrotny...
Oj ciężko jest o dobrego kumpla dla pointera...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']
A teraz tymczas ma swój dom, a Amiga się nie spieszy do szukania nowego...
To my chyba musimy zamówić... tylko takiego żeby Waldek go nie zniszczył od razu :D
Odporny, niezmordowany, szybki, zwinny, zwrotny...
Oj ciężko jest o dobrego kumpla dla pointera...[/QUOTE]

To chyba tylko młode hipopotamiątko by się nadawało:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Za cięzkie. Nie mogłoby radośnie podskakiwać. Musi być coś lekkiego co szybko da radę uciec. Chart byłby dobry, ale niestety za kruchy. W zabawie dobrze sprawdzają sie rottki i inne molosowate. Tylko nadążyć nie mogą. Mamy kumpla aussie to jest w miarę, tylko też za szybko się męczy :P
A przecież Walduś to taka delikatna psinka...

Przed chwilą byliśmy na łąkach. Pobiegać - a wyszło nam tak że myśmy stali i rozmawiali z psiarzami a Waldek zakopywał się w gigantycznej dziurze. Podchodzi do nas pani z dużą masywną suczką, więc Waldek wyskakuje z krzaków z makabrycznie ubłoconym ryjem... Na to pani : " aaa to ten piesek... ja na niego mówię LALECZKA BARBIE bo on taki śliczny delikatny".

Ja tam na niego mówię TARAN, TORPEDA i inne takie....
Ale widocznie patrzę na własnego psa ze złej perspektywy ;)

Link to comment
Share on other sites

Haha, każdy każdemu propnuje pointera, tylko o dziwo nikt nie chce :P
A powiem szczerze że myślałam, szczególnie jak się napatrzyłam na czarne pointery - może średnio są wzorcowo pointerowate ale są piękne, pełne elegancji i przeważnie mają fajną delikatną budowę. Aleeee... 1- wywaliliby mnie z domu, 2 - to byłoby prawdziwe wyzwanie i mógłby być problem żeby to ogarnąć 3...4..5...6...itd.
Nie powiem, chętna bym była na drugiego psa,ale bym się już pewnie kierowała w stronę adopcji jakiegoś schroniskowego przyjaciela.
Ale tfu tfu tfu...co ja piszę...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Nie powiem, chętna bym była na drugiego psa,ale bym się już pewnie kierowała w stronę adopcji jakiegoś schroniskowego przyjaciela.
Ale tfu tfu tfu...co ja piszę...[/QUOTE]

Ooo słowo się rzekło. Zapisane, zapamiętane i nie ma odwołania:evil_lol:
Tam ci psów jest dostatek - do wyboru do koloru

Link to comment
Share on other sites

o niech mnie , alem napisała, teraz mnie psia mafia ścigać będzie :P
ajjj no żeby to tak prosto było to by i tych psiantków można było z 10 nawet mieć, ale póki co trzeba się Waldemarem zadowolić ;) - choć już mnie jedna pani zwymyślała na spacerze kiedyś że jak ja mogę mieć jednego psa. Jeszcze mi pocisnęła po honorze właśnie schroniskiem, że czeka tam jakiś kundelek na mnie a ja sobie robię lans z rasowym pieskiem i ani myślę o kolejnym.

A ja tak po cichu wierzę w przeznaczenie, że kiedyś wyjdę na ulicę i zwyczajnie cosik znajdę i to zostanie...Ale póki samoistnie się to nie stanie to raczej nic z drugiego psa nie będzie. Jeszcze kotom moim obiecałam, że je zabiorę do siebie od rodziców, choć wątpię że oddadzą...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...