Jump to content
Dogomania

Wataha z Imbirowego Lasu


emirna

Recommended Posts

[SIZE=2][FONT=arial]Wróciliśmy właśnie z naszej wyprawy. Było świetnie tyle, że strasznie krótko, bo w 1/3 wyjazdyu zaczął nam szwankować samochód :placz:
Szwajcaria kraj przyjazny ludziom i psom ;-) Byliśmy zaskoczeni faktem iż w komunikacji miejskiej pies nie musi mieć kagańca, a zakaz wprowadzania psów odnaleźliśmy tylko na prywatniej, zatłoczonej plaży przy jeziorze (ale uwaga, uwaga w tym samym miejscu można już było wejść z czworonogiem do restauracji). Nigdzie nie czuliśmy się jak intruzi, co jest zapewne związane z wyższym poziomem kultury i estetyki, tu naprawdę każdy sprząta po swoim psie :smile: Jako ciekawostkę dodam, że aby stać się dumnym posiadaczem czworonoga każdy kandydat Szwajcar musi najpierw przejść szkolenie (praktyczne i teoretyczne) i zapewnić mu "wyprowadzacza" jeżeli zostawiamy go w domu na dłużej niż 8h. Psi raj normalnie :-D

I kilka zdjęć z wyjazdu:[/FONT][/SIZE]

[IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_0053m_zps99d8f445.jpg[/IMG]

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_0162m_zps08ffd5ca.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_0162m_zps08ffd5ca.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/mPanoramazpaimi_zpse052bbc5.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/mPanoramazpaimi_zpse052bbc5.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_0097m_zps4463be6c.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_0097m_zps4463be6c.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_0306m_zps91150db0.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_0306m_zps91150db0.jpg[/IMG][/URL]


[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_0277m_zpscafff085.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_0277m_zpscafff085.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...

Dziękuję wszystkim za miłe słowa i za odwiedziny :sweetCyb:
[B]
nadira[/B] trafne życzenie, oj przydałby by się ten czas, ja chętnie odkupie jakby ktoś miał wolny ;)

Nie chwaliliśmy się jeszcze, że byliśmy w Karkonoszach. Niestety czasu starczyło tylko na dwa dni :( ierwszego dnia wstaliśmy o 5.00 a wróciliśmy o 20.00. Nie muszę chyba dodawać że zdrowo padnięci :) Mirna po raz kolejny pokazała, ze świetnie się czuje i świetnie sobie radzi w górach. Musimy tylko poćwiczyć komendę "nie niuchaj", bo na początku żyje w świecie zapachów i ciężko ją od nich odciągnąć :P

O ile po polskiej stronie Karkonoszy psy spotykaliśmy sporadycznie o tyle po czeskiej było ich mnóstwo- wszystkie biegały luzem, ale poza jednym nieosłuchanym labradorem zachowywały się nienagannie zarówno w stosunku do ludzi jak i obcych psów.

Mirna podczas tego wyjazdu została nazywana m. in:
-szakalem
-sarenką
-chudym panem wilkiem

;)

[URL=http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/e7d9d42e-1393-440d-9bdc-c65d10b24c67_zpsc38c9e21.jpg.html][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/e7d9d42e-1393-440d-9bdc-c65d10b24c67_zpsc38c9e21.jpg[/IMG][/URL]

[URL=http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/f4dc914b-d09b-4762-ad15-aff87c360765_zps2f9aac5a.jpg.html][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/f4dc914b-d09b-4762-ad15-aff87c360765_zps2f9aac5a.jpg[/IMG][/URL]

[URL=http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/081307cf-aede-49c3-85d1-988dc05f7cf5_zps3a42967e.jpg.html][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/081307cf-aede-49c3-85d1-988dc05f7cf5_zps3a42967e.jpg[/IMG][/URL]

I diablica z bliska :loveu:

[URL=http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/9ae44340-efef-46a5-a4ed-97ac7e08224b_zps0d1cf2af.jpg.html][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/9ae44340-efef-46a5-a4ed-97ac7e08224b_zps0d1cf2af.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Jesień już pełną gębą, jak wyszłyśmy dzisiaj z Mi na poranne bieganie to termometr wskazywał -1st C. :crazyeye:Lubie tą porę roku jedyne co mnie w niej denerwuje to to ze dzień się kurczy. Dzisiaj bieganie było wcześniej niż zazwyczaj czyli o 6 i w lesie było jeszcze ciemno, wiec skróciłyśmy mocno trasę, trzymając się tylko rejonów blisko wioski. :mad:

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/mIMG_0510_zpsb504e61a.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/mIMG_0510_zpsb504e61a.jpg[/IMG]
[/URL] [CENTER][URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/mIMG_0611_zps1c34c955.jpg.html"]
[IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/mIMG_0611_zps1c34c955.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_1238m_zpsbc66e820.jpg.html"]

[IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_1238m_zpsbc66e820.jpg[/IMG][/URL]
[/CENTER]

Edited by emirna
Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 4 weeks later...

Wróciliśmy z kolejnej górskiej eskapady, tym razem byliśmy aż 4 dni na szlakach :multi:
Oj bardzo był nam potrzebny ten wyjazd żeby podładować akumulatory :p Nawet Mi skorzystała, wrócił jej apetyt, momentami nawet wilczy co z racji tego że generalnie jest niejadkiem jest swojego rodzaju fenomenem :evil_lol:
Mieszkaliśmy w schronisku Pasterka u podnóża Szczelińca i bardzo to miejsce wszystkim psiarzom polecam. Są tu fantastyczni ludzie, świetna atmosfera, piękne widoki, schronisko jest odnowione (nie to co spartańskie warunki na Okraju :diabloti:) i pies nocuje za darmo! No po prostu cud miód i malina :loveu:
Na razie wstawiam tylko jedno zdjęcie "wilka z lasu", reszta soon :evil_lol:

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/83716160-47e6-4475-9b73-8069542bceec_zps15415b9b.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/83716160-47e6-4475-9b73-8069542bceec_zps15415b9b.jpg[/IMG][/URL]

Edited by emirna
lit
Link to comment
Share on other sites

[quote name='emirna']

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/9ae44340-efef-46a5-a4ed-97ac7e08224b_zps0d1cf2af.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/9ae44340-efef-46a5-a4ed-97ac7e08224b_zps0d1cf2af.jpg[/IMG][/URL][/QUOTE]

WOW :crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

[B][COLOR=#3E3E3E]Hienulan [/COLOR][/B][COLOR=#3e3e3e]dzieki :) [/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e]Obiecanych zdjęć kilka z ostatniego wypadu: [/COLOR]

nasz przytulny pokoik

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/mIMG_2699_zpsbd39ba32.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/mIMG_2699_zpsbd39ba32.jpg[/IMG][/URL]

opuszczone gospodarstwo

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/mIMG_2707_zpsf3414a90.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/mIMG_2707_zpsf3414a90.jpg[/IMG][/URL]

popatrzmy sobie w oczy czyli cwiczymy komendę "uwaga"

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/mIMG_2394_zps5390a6c3.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/mIMG_2394_zps5390a6c3.jpg[/IMG][/URL]

Mi w siodle :eviltong:

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/mIMG_2427_zpsf9609b64.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/mIMG_2427_zpsf9609b64.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/a96afc2a-7ae4-4649-9806-5998fcc755dd_zps737e6e92.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/a96afc2a-7ae4-4649-9806-5998fcc755dd_zps737e6e92.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='phase']Nareszcie mam czas zajrzeć i dokładnie poczytać, pooglądać Wasz cudny wątek!
Ale piękne tereny!!!!!! W sumie mieszkacie w Poznaniu czy na dole, w górach?

Prawdziwa wilczyca :loveu::loveu:
A jak socjalizacja? Dziewczyna jest odważniejsza?[/QUOTE]

My mieszkamy pod Poznaniem ale w górach zawsze zostawiamy serce, wiec często tam wracamy :)

A z socjalizacja to muszę przyznać, że ostatnimi czasy zaniedbaliśmy :oops: Spacery w lesie wygrywają z miejskim zgiełkiem :angryy: Trochę mi motywacja opadła kiedy poobserwowałam rodzeństwo... genów niestety nie przeskoczymy. Pogodziliśmy się z tym ze dystans do obcych osób będzie obecny, że sucz potrzebuje czasu żeby przywyknąć do obcych osób. Bo samo miasto nie jest dla niej problemem, tramwaje, samochody, hałas, nowe miejsca nie robią na niej większego wrażenia.. tylko i aż ci ludzie... Czekamy jeszcze na cieczkę, bo burza hormonalna tez potrafi nieźle zamieszać w charakterze :lol: I chyba coś się szykuje,bo Mi ostatnio jakaś taka drażliwa a jednocześnie baaardzo miziasta. Nie spodziewałam się że wilczak potrafi być takim pieszczochem :crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='emirna']My mieszkamy pod Poznaniem ale w górach zawsze zostawiamy serce, wiec często tam wracamy :)

A z socjalizacja to muszę przyznać, że ostatnimi czasy zaniedbaliśmy :oops: Spacery w lesie wygrywają z miejskim zgiełkiem :angryy: Trochę mi motywacja opadła kiedy poobserwowałam rodzeństwo... genów niestety nie przeskoczymy. Pogodziliśmy się z tym ze dystans do obcych osób będzie obecny, że sucz potrzebuje czasu żeby przywyknąć do obcych osób. Bo samo miasto nie jest dla niej problemem, tramwaje, samochody, hałas, nowe miejsca nie robią na niej większego wrażenia.. tylko i aż ci ludzie... Czekamy jeszcze na cieczkę, bo burza hormonalna tez potrafi nieźle zamieszać w charakterze :lol: I chyba coś się szykuje,bo Mi ostatnio jakaś taka drażliwa a jednocześnie baaardzo miziasta. Nie spodziewałam się że wilczak potrafi być takim pieszczochem :crazyeye:[/QUOTE]

Hmm, ciekawe, bo Cresilowi raczej się cieczka nie zbliża, a też po skończeniu roku zaczął się zmieniać... i z niewdzięcznego potwora, który nas nie lubił, a dotyk jedynie akceptował, stał się całkiem miziastym psem :) Oczywiscie do Basty mu w tym względzie daleeeeeeko, a jego mizianie to raczej takie "męskie poklepanie po ramieniu", niż nie wiadomo jakie przytulasy, ale coraz częściej widac po nim, że kontakt z człowiekiem (tzn. z nami) jest mu potrzebny i sprawia mu coraz więcej przyjemności - czasem bez żadnego powodu przychodzi i daje słodkiego (i delikatnego!) buziaczka, czasem wtuli głowę w człowieka, jakby szukał w nas oparcia :)
Może to po prostu taki wiek u wilczaka, że zaczyna on lubić swoich ludzi? :P
(Choć z tego co wiem, niektóre są miziaste od szczeniaka, więc to trochę burzy moją teorię :P)

Dawno, dawno temu, kiedy o Cresilu ptaszki jeszcze nawet nie ćwierkały, przeczytałam na wolfdogu coś, co brzmiało mniej więcej tak: "na szacunek i przyjaźń wilczaka trzeba sobie zasłużyć - to nie jest pies, który lubi człowieka tylko za to, że jest"
I po tym roku z hakiem spędzonym z Cresilem - coraz mądrzejsze wydają mi się te słowa :)

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE=makot'a;21554672]Hmm, ciekawe, bo Cresilowi raczej się cieczka nie zbliża, a też po skończeniu roku zaczął się zmieniać... i z niewdzięcznego potwora, który nas nie lubił, a dotyk jedynie akceptował, stał się całkiem miziastym psem :) Oczywiscie do Basty mu w tym względzie daleeeeeeko, a jego mizianie to raczej takie "męskie poklepanie po ramieniu", niż nie wiadomo jakie przytulasy, ale coraz częściej widac po nim, że kontakt z człowiekiem (tzn. z nami) jest mu potrzebny i sprawia mu coraz więcej przyjemności - czasem bez żadnego powodu przychodzi i daje słodkiego (i delikatnego!) buziaczka, czasem wtuli głowę w człowieka, jakby szukał w nas oparcia :)
Może to po prostu taki wiek u wilczaka, że zaczyna on lubić swoich ludzi? :P
(Choć z tego co wiem, niektóre są miziaste od szczeniaka, więc to trochę burzy moją teorię :P)

Dawno, dawno temu, kiedy o Cresilu ptaszki jeszcze nawet nie ćwierkały, przeczytałam na wolfdogu coś, co brzmiało mniej więcej tak: "na szacunek i przyjaźń wilczaka trzeba sobie zasłużyć - to nie jest pies, który lubi człowieka tylko za to, że jest"
I po tym roku z hakiem spędzonym z Cresilem - coraz mądrzejsze wydają mi się te słowa :)[/QUOTE]

haha, definitywnie jest coś w tym co piszesz! :cool3: Nie mogę powiedzieć zeby Mirna nas nie lubiła jak była mała (chociaz kto ją tam wie skomplikowane to byly relacje :p ), ale na dotyk reagowała tak jak Cresek "no naprawdę musisz mnie dotykać?" i dodatkowo "a jeżeli już koniecznie chcesz to w zamian pogryzę cie po rekach" :evil_lol: . Próba przytulenia kończyła się wbiciem ostrych ząbków w nos albo ucho. A teraz? Wywala się "kołami do góry" zeby ją po brzuszku podrapać, podchodzi i kładzie głowę na kolanach, przy zbliżeniu do niej twarzy liże zamiast gryźć (ja jej zawsze ucho nadstawiam i mówię "buzi" wtedy łaskocze językiem po uchu :eviltong: za wylizywaniem samej twarzy nie przepadam ;)). Prawie jak nasza goldenka ;) jedyne co sie nie zmieniło to to że od samego początku podczas spania musiała nas dotykać jakąś częścią siebie choćby koniuszkiem ucha dotykać moją stopę :)

Właśnie jestem na etapie montowania filmiku zbierającego wszystkie nagrania z Mi odkąd pojechaliśmy po Mi do Margo. Taki prawie roczny przekrój daje fantastyczny pogląd na to jak wilczak się zmienia. żałuje tylko że tak mało nagrywaliśmy zniszczeń jakie poczyniała i że nie zawsze się miało ten refleks i włączony sprzęt pod ręka :evil_lol:

Edited by emirna
dokończenie zdania :)
Link to comment
Share on other sites

Ja też teraz już nachylam się do Creska z hasłem "buzi", bez obaw, że będę miała twarz do szycia :loveu:
A co do zmian, jakie w wilczaku następują - u nas są OGROMNE. Widać, że jego charakter jeszcze się kształtuje, ale w życiu nie spodziewałabym się aż tak dużej zmiany...
...on jak był mały, naprawdę był okropny :( Niezbyt dużo o tym pisałam, bo sama bałam się do tego przed sobą przyznać, ale przez większość czasu miałam ochotę złapać tego niewdzięcznego, małego szczura za kark i wyrzucić za okno, jak najdalej się da... i zrobić to na tyle szybko, żeby nie zdążył pokąsać mnie po rękach. Było strasznie ciężko - najlepsze jest to, że Bartek miał takie same odczucia, ale oboje próbowaliśmy zachować zimną krew i robić dobrą minę do złej gry, więc nie dzieliliśmy się ze sobą tymi "czarniejszymi" myślami... dopiero po kilku miesiącach, jak sytuacja już się uspokoiła to przyznaliśmy się sobie nawzajem, jakie były nasze odczucia względem Cresila na początku.
Owszem - miłe chwile też były, ale przez większość czasu to było piekło. Ja przez pierwszy miesiąc naprawdę poważnie rozważałam, czy nie napisać do M., że ja jednak nie dam rady i chcę go oddać, póki jeszcze nie zdążyłam go zepsuć, a on nie zdążył się przywiązać do nas...
Do tej pory mam dreszcze, jak przypomnę sobie moje emocje z tamtego okresu. Cresil był wrednym, małym, szarym stworzonkiem z ku*wikami w oczach, który dostawał szału wściekłości, kiedy chciało mu się coś odebrać (szczególnie ciężkie napady miewał wieczorami :diabloti: ), a gdy widział/czuł mięso, zamieniał się w krwiożerczą bestię, która prędzej poodrywałaby nam palce albo w ogóle nas zagryzła, niż dała sobie to mięso odebrać... byłam poważnie przerażona jego napadami wściekłości i agresją, jaką potrafił przejawiać w stosunku do nas, kiedy chodziło o zasoby. Miałam w głowie wizję tego, że to będzie mój pierwszy w życiu pies, którego naprawdę będę się bała... z czasem sytuacja się poprawiała, ale nawet kiedy miał już 8-9 miesięcy, mięso i kości było dla niego problematyczną kwestią - poważnie na nas warczał, kiedy usiłowaliśmy ćwiczyć wymienianie :D A jak człowiekowi adrenalina skacze, kiedy taka spora już bestia pokazuje swoje "malutkie" kiełki, ach! :D
Wtedy w życiu nie spodziewałabym się, że wyrośnie z niego TAKI pies - miałam jedynie nadzieję :D
A obecnie jest super - nie jest to pies przytulanka, i mimo tego, że wciąż jest to... hmmm.... ostry (to chyba najlepsze określenie) charakter, to ufam mu w 100% :)

A co do nagrywania - my BARDZO, BAAAARDZO żałujemy, że nie mamy nagranych tych naprawdę najcięższych chwil... zwyczajnie nie było na to czasu, żeby nagrywać filmiki w momencie, kiedy "walczyło" się ze szczeniakiem o mięso, albo gdy wieźliśmy to miotające się na rękach jak diabeł w wodzie święconej stworzonko tramwajem... nie było czasu, bo trzeba było się nim zająć - jedna osoba utzymywała go na rękach i usiłowała chronić twarz przed pogryzieniem, a druga próbowała pieseczka uspokoić i zainteresować smaczkami. Matko, jak ja sobie przypomnę te sceny, jakie my w tramwajach urządzaliśmy, to do tej pory się dziwię, że nikt nie zadzwonił na policję, że w tramwaju szczeniaczka ze skóry obdzierają żywcem, albo że ktoś wsiadł do tramwaju z dzikim zwierzęciem chorym na wściekliznę... :lol:
Od samego wspominania czuję się zmęczona... serio.

Ale mam nadzieję, że przy następnym wilczaku, mądrzejsza o te doświadczenia - będę w stanie poza skupieniem się na wychowaniu, nagrywać jeszcze filmiki o tym, jak życie ze szczeniaczkiem wilczaka wygląda :diabloti: Dla ewentualnych chętnych na nabycie takiego... myślę, że taki dziennik pt. "tydzień z małym wilczakiem" bardzo skutecznie weryfikowałby kto NAPRAWDĘ chce mieć wilczaka :diabloti: Większość spękałaby po 3 dniu oglądania...

Ale się rozpisałam, sorki :lol:

Link to comment
Share on other sites

Bardzo fajnie że się rozpisałaś, dobrze że to z siebie wyrzuciłaś :D

Nie wiedziałam że było u was aż tak źle tzn niby czytałam wpisy na FB czy dogo, ale dopiero teraz do mnie dotarło że Wy naprawdę musieliście mieć niewyobrażanie ciężko, dopiero kiedy przeczytałam to zdanie:
"Ja przez pierwszy miesiąc naprawdę poważnie rozważałam, czy nie napisać do M., że ja jednak nie dam rady i chcę go oddać, póki jeszcze nie zdążyłam go zepsuć, a on nie zdążył się przywiązać do nas..."

Może dla mnie było to takie niepojęte, bo jak się chwaliłam niedawno koleżance to my chyba dostaliśmy wilczaka w wersji "light". Największym problemem z Mi było wspomniane wyżej gryzienie po rękach i ... załatwianie się w domu. I może to dziwne, ale to ostatnie było dla mnie osobiście największą zmorą i porażką :oops: bo nigdy nie miałam psa, który miałby z tym taki problem tzn ona wyraźnie nie odpierała tego jako problem, po prostu księżniczka załatwiała się kiedy miała ochotę i gdzie popadnie aż do 7-8 mies życia (chociaż i teraz zdarzy jej się zrobić nam "niespodziankę" :angryy: Często było tak że po powrocie z godzinnego spaceru szła prosto do sypialni i ... :angryy: nigdy nam nie sygnalizuje potrzeby wyjścia na ogród jakby to uwłaczało jej godności :-o oczywiście przerobiliśmy wszystkie metody nauki czystości do jakich tylko udało mi się dotrzeć (z wyłączeniem tych najbardziej kontrowersyjnych off course ) z zerowym skutkiem :placz: Może tez mój nadmiernie negatywny odbiór zdawało by się błahej sprawy jest związany z tym, że kiedy przywiozłam 2 miesięczną Gingi do domu ta nie zabrudziła podłogi ani razu! i nikt jej czystości nie uczył! :loveu:

Zniszczenia w domu: jak na wilczaka to Mi niszczyła bardzo nie wiele, ale za to konkretnie :evil_lol: Kiedyś jakimś cudem otworzyła sobie klatkę i zniszczyła drzwi wejściowe, które były obite taka ociepliną, pozrzucała wszystkie kwiatki z okien no i ogólnie zrobiła rozpierduchę taka, że dom wyglądał jak przejściu tornada :diabloti: Widać było, że spanikowała, że nas nie ma, przekonałam się na własnej skórze jaka porażająca siła jest w lęku separacyjnym i dziękowałam Bogu że stało się to akurat zimą kiedy wszystkie okna były pozamykane... Teraz zostaje bez problemu na dworze (sama tak zadecydowała :cool3: ), rzadko coś niszczy, raczej zakopuje zdobycze, nie ucieka, nie musimy mieć ogrodzenia pod prądem :lol:Musze tylko ogradzać świeżo posadzone roślinki, bo są obiektem jej wielkiego zainteresowania. Najpierw obserwuje mnie jak pracuje a jak tylko zniknę za rogiem to wysadza je z powrotem jakby sprawdzała co ta Pańcia ciekawego tam zakopała, roślinka? tylko roślinka no niemożliwe? :p Na szczęście te nasze prowizoryczne ogrodzenia respektuje, chociaż ja i tak nie jestem jakąś wielką estetką jeśli chodzi o ogród, wolę zarośnięte bujnie ogrody niż równo przystrzyżony trawniczek i kwiatki monochromatyczne w równiutkim rzędzie :lol:

No i jest jeszcze ten lęk przed obcymi, ale to jest trochę inny kaliber problemu, bo w domu nas osobiście nie dotykający :roll:

Makota, dobrze że Ty tego niegrzecznego Creska nie oddałaś, wiesz co co by się wówczas na WD działo? ;)

[QUOTE=makot'a;21555537]
Ale mam nadzieję, że przy następnym wilczaku, mądrzejsza o te doświadczenia - będę w stanie poza skupieniem się na wychowaniu, nagrywać jeszcze filmiki o tym, jak życie ze szczeniaczkiem wilczaka wygląda :diabloti: Dla ewentualnych chętnych na nabycie takiego... myślę, że taki dziennik pt. "tydzień z małym wilczakiem" bardzo skutecznie weryfikowałby kto NAPRAWDĘ chce mieć wilczaka :diabloti: Większość spękałaby po 3 dniu oglądania...
[/QUOTE]

Koniecznie, potrzebne nam uświadamianie przyszłych nieboraków! A teraz kiedy tyle miotów się szykuje byłby jak znalazł :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Hehe, nie sądzę, żeby Cresil był jakoś wyjątkowo niedobrym szczeniakiem na tle innych wilczaków :D
Myślę, że Mi Wam też nieźle dała popalić, pewnie podobnie :)

Fakt, że Cresil był akurat okropnym złośnikiem, a chyba nie wszystkie małe czw są takie... i pod tym względem nieźle dał nam w kość... ale za to oszczędził bardzo nas w innych kwestiach, chociażby dlatego, że [U]jak na wilczaka[/U] to Cresek jest spokojny, nie doświadczyliśmy 'wilczakowego ADHD'... :D

Poza tym wydaje mi się, że całkiem nieźle trafiło nam się też pod względem lęku separacyjnego - u Creska PANIKĘ po zostawieniu go samego w domu widziałam tylko raz... tzn. moi rodzice widzieli (i potem z całkiem szczerym przerażeniem w oczach stwierdzili, że to nie jest pies... tylko DZIKA BESTIA i oni się go boją :diabloti: A Cresilek miał wtedy 2,5 miesiąca... słodkie szczeniątko :loveu: )
Ale na ogół wydaje mi się, że nie ma lęku separacyjnego jako takiego - problemy z zostawaniem samemu u niego wynikają raczej ze złości, niż z paniki... obecnie kolorowo nie jest, ale nie jest też źle - bez żadnego specjalnego przygotowania Cresek potrafi zostać sam w domu na 2h (już bez klatki) i grzecznie leżeć... jak go zmęczymy przed wyjściem, to możemy go bez większych obaw zostawić na 4-5h... chyba, że jest już noc i on kładzie się już spać to czasem zostaje na więcej niż 6h.
Gorzej w obcych miejscach - tam niestety panika, lękowa :/ Mimo tego, że staraliśmy się w miarę możliwości ćwiczyć obce miejsca i grzeczne zostawanie poza domem... niestety wtedy odzywa się już lęk... ale może uda nam się to jeszcze wypracować, nie przestaję mieć nadziei :D

Ale ja naprawdę poważnie myślałam o oddaniu go... bo ja przez pierwsze dwa miesiące życia z Cresilem prawie nie spałam, ciągle myślałam TYLKO o Cresku - nawet obiadu nie dało się zjeść, bo pieronek wymyślał tak sprytne metody na kradzież, że czasem we dwójkę nie dawaliśmy rady upilnować jednego talerza... jak człowiek skupiał się na pilnowaniu obiadu (i ewentualnie jedzeniu), to Cresil wymyślał jakieś akrobacje po pokoju, gryzienie kabli, wchodzenie na szafę itp.

Pierwszy miesiąc z Cresilem spędziłam w Sk-u... moi rodzice patrzyli na mnie z politowaniem - żeby zjeść obiad musiałam zapiąć głupka na smycz i przywiązać go sobie do nogi, bo inaczej robił demolkę w domu, albo uciekał i biegał po schodach sprytnie omijając wszelkie przeszkody ustawiane specjalnie po to, żeby tam nie wchodził (po schodach przecież nie wolno mu było biegać! :P )
W sumie smycz też niewiele dawała, bo po pół minuty szarpaniny Cześ zaczynał ją gryźć... i i tak trzeba było go pilnować, i tak...

Zostawanie w klatce to też był niezły cyrk - Cresil często wpadał w furię, jeśli zostawiło się go w "nieodpowiednim" momencie (to było trochę jak gra - trzeba było zadbać o to, żeby wszystkie "składowe" grzecznego zostania były wypełnione - tj. zmęczenie fizyczne i zmęczenie psychiczne musiały być w równowadze, inaczej włączał mu się 'demon wściekłości'; sikanie; sr**nie; jedzenie; picie itp. itd.)

My nigdy wcześniej nie klatkowaliśmy żadnego psa, więc chcąc zrobić to dobrze bardzo baliśmy się popełnić błąd - staraliśmy się więc, żeby zostanie w klatce kojarzyło mu się dobrze i żeby zostawał w ciszy - dtalego nie zawsze mogliśmy go zamknąć*.
Jak w końcu udało się spełnić te kilka warunków, o których pisałam wcześniej i pieseczek został łaskawie w klatce, to było siedzenie i czekanie na odpowiedni moment wypuszczenia go - gdy przegięliśmy z czasem i chcieliśmy, żeby w klatce posiedział np. 40 minut zamiast 35min, to Cresil wpadał w FURIĘ i darł się szarpiąc klatkę przez następne 4h... czasem dłużej... Boże ile ja się pod drzwiami wysiedziałam, czekając aż ten głupek chociaż na 3 sekundy przestanie się wydzierać, żeby go wypuścić xD


Pamiętam też, że okropnie kłopotliwą kwestią było choćby wyjście do łazienki... kiedy byliśmy już w Krakowie (czyli miesiąc po wzięciu Czesia) to często bywało tak, że Bartek był na zajęciach, a z psami siedziałam ja sama, albo na odwrót... a czasem bywało tak, że Bartek wychodził wcześniej, a ja miałam wyjść godzinę po nim i akurat przypadał mi "zaszczyt" zostawienia psów samych w domu... to była komedia.
Poskładanie wszystkiego do kupy przed wyjściem na uczelnię było dla mnie nie lada wyczynem... często przed wyjściem kończyłam jakiś projekt, a musiałam jeszcze wyprowadzić psy (Cresila czasem dwa razy), posprzątać po Cresilu to, czego nie załatwił będąc na spacerze a zrobił na dywanie, ubrać siebie i... wtedy ewentualnie pomyśleć o wyjściu do łazienki :P
Niewykonalne... czasem miałam np. potrzebę iść do łazienki na 40 minut przed planowanym wyjściem z domu... ale zamiast po prostu wstać od biurka i iść do łazienki ja zapobiegawczo musiałam wyjść ze szczeniątkiem na siku, wynieść z mojego pokoju (w którym zostawały psy) wszystkie "wyjściowe" ubrania do pokoju obok, dokumenty, portfel i te sprawy... ZOSTAWIĆ psy i dopiero iść do łazienki - i tu rodził się dylemat: zostawić go w klatce i liczyć się z tym, że jak zacznie się drzeć, to już nie wrócę do komputera przed wyjściem (a przypominam: projekty), czy zostawić go luzem, szybko biec do łazienki i mieć nadzieję, że po moim powrocie pokój będzie w nienaruszonym stanie... albo wziąć go do łazienki ze sobą?
W zależności od okoliczności wybierałam jedną z trzech opcji - przy opcji nr. 1 zwykle nie udawało mi się już wrócić do pokoju, bo Cześ się wydzierał jak egzorcyzmowany demon (jak zapomniałam kluczy do mieszkania to był psikus :lol:).
Przy opcji nr. 2 zwykle wyglądało to tak, że pokój wyglądał jak po przejściu tornada (dwukrotnie ucierpiał przez to m.in. czytnik e-book'ów :shake:).
Przy opcji nr. 3 - zwykle i tak nie udawało mi się załatwić w łazience tego, w jakim celu tam poszłam, bo musiałam biegać i łapać Cresila, który spuszczony z oka i z zasięgu rąk na ułamek sekundy jadł proszek do prania, albo kradł butelkę Domestosa i próbował z nią uciekać (i wiele, wiele innych :mad: ).

Ogólnie rzecz biorąc CAŁE moje życie przez około 5 miesięcy kręciło się tylko wokół Creska. Przegapiłam przez niego kilka naprawdę poważnych sytuacji "społecznych" wśród moich znajomych, mimo, że wszystko działo się prawie na moich oczach :D Byłam tak zajęta zastanawianiem się ile czasu nie ma mnie już w domu, tym czy pies nie połamał sobie już zębów na klatce... czy z niej nie wyszedł, czy znów nie "zasysnął" czegoś z pokoju do wewnątrz klatki, że cała reszta świata została jakoś tak... obok :D

No... wesoło było. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu dla osób, które wychowały szczenię wilczaka w pojedynkę... i nie przerobiły go na szaszłyki :D
Serio, nie mieści mi się to w głowie po prostu - JAK?! :D

________________
*z perspektywy czasu myślę, że następnego szczeniaka po prostu wrzucę do klatki i będę mieć święty spokój (a jego ryki głęboko w d... ) :diabloti:
Jestem naprawdę ciekawa, o ile łatwiej jest przy każdym kolejnym (o ile jest).

EDIT: Przepraszam, że znów aż tyle tekstu... ale jakoś dobrze mi się tu wygaduje :D
A wracam, bo zapomniałam dodać - to co opisałam teraz to te śmieszniejsze sytuacje ;) Były męczące, ale normalne jak na posiadanie szczeniaka - to nie przez to byłam bliska poddania się ;)
O oddaniu myślałam głównie przez napady wściekłości - to już śmieszne nie było :diabloti:

Edited by makot'a
Link to comment
Share on other sites

[QUOTE=makot'a;21559048]Hehe, nie sądzę, żeby Cresil był jakoś wyjątkowo niedobrym szczeniakiem na tle innych wilczaków :D
Myślę, że Mi Wam też nieźle dała popalić, pewnie podobnie :) [/QUOTE]

Ależ oczywiście, że dała nam popalić! :evil_lol: Pobudki o 4-5 rano, bo pieseczkowi nie chce już się spać, kombinowanie co by tu ściągnąć z mebli i nieustanne zabieranie jej i odnoszenie tych rzeczy*, absorbowanie 99% naszej uwagi, bo jeśli nie to za chwile i tak ją na siebie skieruje :eviltong: Posiadanie wilczaka wyostrza zmysły, poprawia myślenie perspektywiczne i skutkuje takim zmęczeniem jakiego człowiek nigdy w życiu nie doświadczył :p Jednak nadal uważam, że [U]jak na wilczaka[/U] to była bardziej niż znośna :lol: Może to dlatego że byłam przygotowana na totalny armagedon a tu ta jedna i jedyna rozpierducha w domu, jedna książka, 2 pary butów, dokładnie 3 dołki w ogrodzie, 1 bluza, papier toaletowy w niepoliczalnych ilościach, bo to lubiła kraść i rozrywała na strzępy namiętnie. Ktoś może nam wytknąć, że jest kwestia tego, że dobrze ja pilnowaliśmy a nie jej usposobienia, ale ja się z tym do końca nie mogę zgodzić, bo jak wilczak chce coś bardzo zniszczyć to wykorzysta choćby ułamek sekundy naszej nieuwagi, żeby to zrobić :evil_lol:

Przepraszam, że tak do was tzn. do Creska porównam, ale tak jest mi łatwiej :razz: a więc abstrahując od zniszczeń:
Pierwsza jada tramwajem- grzecznie weszła, usiadła i pojechaliśmy w ciszy. Kradzież jedzenia- problem u nas praktycznie nieistniejący. Bronienie jedzenia- również. tylko raz w życiu na mnie burknęła jak chciałam jej zabrać plastikowa buletkę. Butelkę zabrałam, ona dostała mięsko w zamian i już nigdy sytuacja się nie powtórzyła (oczywiście pielęgnowaliśmy dalej oddawanie, jedzenie w naszej bliskiej obecności etc.) Klatka- również serwowała nam napady furii, jeżeli nie wstrzeliło się odpowiednio w TEN czas, więc wiem o czym mówisz :cool3: W obcych miejscach nie próbowaliśmy jej samej zostawiać, tzn u mojej babci, rodziców, cioci zostaje bez problemu, a jak jedziemy w góry i musimy ją zostawić na godzinkę to zostaje w bagażniku samochodu (i w 99% przypadków wówczas zasypia) a kiedy jest za ciepło to jej po prostu nie zostawiamy :eviltong: Obecnie zostaje "w domu" sama na 8-9h i nie ma z tym większych problemów, czasem tylko zawodzi kilka minut jak już się zbliża godzina naszego powrotu (tak przynajmniej wynika z relacji sąsiadów). Z tym samochodem to w ogóle jest ciekawa sprawa, bo często zamiast zamykać ją w klatce i jechać na zakupy, zabieraliśmy ją ze sobą, gdzie grzecznie zostawała w bagażniku nawet dłuższy czas.

Wiec to jest chyba tak, ze w niektórych aspektach nie odstaje od standardowych wilczakowych zachowań a w innych jest jednak w wersji "light". Tylko co to jest "standardowe wilczakowe zachowanie" :evil_lol: ?


[QUOTE=makot'a;21559048]
ciągle myślałam TYLKO o Cresku
(...)
Ogólnie rzecz biorąc CAŁE moje życie przez około 5 miesięcy kręciło się tylko wokół Creska. Przegapiłam przez niego kilka naprawdę poważnych sytuacji "społecznych" wśród moich znajomych, mimo, że wszystko działo się prawie na moich oczach :D [/QUOTE]

Tez tego doświadczyłam. I z kina i z teatru i z niektórych spotkań towarzyskich i innych rozrywek człowiek rezygnował** dla tego naszego małego diabełka. Jeju jak ktoś to czyta to się po czole puka, masochizm w czystej postaci :p


* czyli powinnam napisać że norma przy szczeniaku, jednak z inna "skalą" czy intensywnością, przy wilczaku trzeba to wszystko przemnożyć :D

** pamiętam jak dziś ten wyraz politowania na twarzy moich współpracowników kiedy po raz któryś odmawiałam spotkań po pracy, bo szczeniaczek nie może tak długo sam w domu siedzieć... nawet ludzie z malutkimi dziećmi byli bardziej dyspozycyjni niż ja
A jak mi P. do Wawy na szkolenie wyjechał na tydzień to dopiero był cyrk... a ja w pracy 8h plus dojazd...w najgorszą zimowa pogodę, brałam samochód, którym boję się jeździć bo się odzwyczaiłam (wiem żałosne :P ) bo tak było najszybciej, a w pracy i tak non-stop myśłam o tym co robi młoda czy jeszcze śpi czy już wyje i łamie sobie zęby na prętach klatki... myślałam że osiwieje!! w końcu nie wytrzymałam i poszłam po L4...

Edited by emirna
dopis
Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Dawno nas nie było ze zdjęciami to się przypominamy :lol:
Obecnie sniegu nie ma prawie wcale, nasze plany biegówkowe szag trafił. Co to za zima w tym roku nas się trafiła to ja naprawdę nie wiem- na wschodzie metr śniegu leży a u nas nic, tylko błoto :shake:

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/525cb1ae-e41b-449f-8ecd-63075745f6c7_zps02e889a1.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/525cb1ae-e41b-449f-8ecd-63075745f6c7_zps02e889a1.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_3369_zpscc358729.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_3369_zpscc358729.jpg[/IMG][/URL]

I wilczakowy spacerek z goldenicą na doczepkę ;)

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_4277_zpse9284e7d.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_4277_zpse9284e7d.jpg[/IMG][/URL]

[URL="http://s167.photobucket.com/user/grannuska/media/IMG_4257_zps636c12ae.jpg.html"][IMG]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_4257_zps636c12ae.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='agutka']piękne te Wasze foto :loveu:
trochę bym była onieśmielona widząc coś takiego w lesie ;) [URL]http://i167.photobucket.com/albums/u144/grannuska/IMG_4257_zps636c12ae.jpg[/URL][/QUOTE]

haha ja pewnie też :lol: ale generalnie jeszcze nigdy nikogo obcego nie spotkaliśmy na naszym wilczakowym spacerze, wybieramy odludne tereny, z dala od dróg i głównych duktów :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...