Jump to content
Dogomania

Który charakter trudniejszy - lękliwy czy dominant


Tree

Recommended Posts

Mam dokładnie to samo w miejscach poza domem.
W mieszkaniu wydaje mi się, że nie ma potrzeby ustawiania klatki. Jest bardzo spokojny. Ale jak tylko ktoś przyjdzie, albo będziemy gdzieś na grillu, albo nawet u nas w ogródku to się zaczyna: łażenie, kopanie, przynoszenie zabawek, kamieni, wyrywanie trawy, jęczenie, snucie się. Jak ja to mówię "szuka frajera do zabawy".
Ma jeszcze to do siebie, że zaczyna szczekać jak ktoś go ignoruje.
Próbuje jakoś wybić mu to z głowy, bo czasem robi tak juz ze wszystkim, jak zauważy, że to działa, z jedzeniem, wyjściem na spacer itp.
Aaa i u nas jeszcze deszcz też jest nielubiany. Mam problem żeby się wysikał jak pada, a co dopiero jakieś zabawy czy po prostu spacer.
A potem w domu szaleństwo.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 363
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

[quote name='Pauletta']Mam dokładnie to samo w miejscach poza domem.
W mieszkaniu wydaje mi się, że nie ma potrzeby ustawiania klatki. Jest bardzo spokojny. Ale jak tylko ktoś przyjdzie, albo będziemy gdzieś na grillu, albo nawet u nas w ogródku to się zaczyna: łażenie, kopanie, przynoszenie zabawek, kamieni, wyrywanie trawy, jęczenie, snucie się. Jak ja to mówię "szuka frajera do zabawy".
Ma jeszcze to do siebie, że zaczyna szczekać jak ktoś go ignoruje.
Próbuje jakoś wybić mu to z głowy, bo czasem robi tak juz ze wszystkim, jak zauważy, że to działa, z jedzeniem, wyjściem na spacer itp.
Aaa i u nas jeszcze deszcz też jest nielubiany. Mam problem żeby się wysikał jak pada, a co dopiero jakieś zabawy czy po prostu spacer.
A potem w domu szaleństwo.[/QUOTE]

Nooo, identiko!
Moja Janka ostatnio stała się wymuszaczką, trzymam piłkę i każę jej coś zrobić (bo u mnie nigdy nie ma nic za darmo), a ta zamiast posadzić dupę na ziemi, to szczeka.
Albo powtarzamy jakieś sztuczki, a ta zamiast się skupić i zrobić to, co już umie i to, czego się dopiero nauczyła, to robi przegląd umiejętności i jęczeniem domaga się smaczków.

Mały deszcz nam nawet nie przeszkadza, choć chyba nigdy nie opanujemy sikania na komendę. Za to taki większy, przy którym ja zakładam kaptur, to dla niej jakaś kara. Potrafi wstrzymywać ponad 12 godzin...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Ja bym mu zwiększyła wysiłek psychiczny na rzecz fizycznego. Z tego, co piszesz pies jest "nie do zajechania" fizycznie - bez wzmożonego wysiłku psychicznego nie da rady zmęczyć takiego typa. On tropi? Może "gubienie" i odnajdowanie zabawek?

I konsultacja z jakimś normalnym szkoleniowcem (pozytywni przy agresywnych psach niestety są raczej o kant ... potłuc).[/QUOTE]

Jeśli chodzi o Szamana byliśmy u kilku szkoleniowców, u niego korekty działają większym pobudzeniem - opanowuje się (jak już jest na maksa nakręcony) jak dostanie flexi w baniak. Nie pójdę do szkoleniowca dla którego 'proszę wziąć kolczatkę bo pies tylko na tym będzie chodzić' (nie jako korekta, tylko jako normalna obroża), tak samo mamy w szczecinie szkolenie gdzie psy pokroju Szamana kończą na elektryce.
Są pewne sprawy na które się nie zgodzę i wolę się pogodzić że mój pies jest taki, a nie inny. Inna sprawa jest taka że szkolenie kosztuje, a ja nie sypię się kasą ;)
Teraz sunia jest szkolona pod Obedience - ponoć ma na tyle duży talent że kwestia czasu, a będzie startować w konkursach. Szamana uczę w ten sam sposób jak sunię, są już pierwsze efekty - atakuje tylko psy które bezpośrednio na niego włażą, szczekają, szarżują, wykazują postawę dominującą i są w odległości około 1m-3m.
Jeśli chodzi o zwiększenie psychicznych stymulacji to chyba jest już nie możliwe. Każdy bieg/spacer/wyjście na siku/karmienie/pojenie jest okupowanie małym szkoleniem.

[quote name='Pauletta']Tropi i lubi węszyć, ale na zewnątrz ma inne, lepsze zajęcia :/
Ćwiczeń umysłowych ma sporo. Codziennie mamy jakieś zajęcie na spostrzegawczość, albo na węch, albo po prostu podstawowe komendy.

Chciałabym go puścić luzem, ale nawet w kagańcu mam obawy. Tak jak wspominałam atakuje tylko większe od siebie psy, które są różne. Boje się, że jak podbiegnie do takiego, ten może go pogryźć, bo mój nie będzie mógł się obronić przez ten kaganiec :/
Izolować tez go nie chce od psów, bo boję się, że jeszcze bardziej się zafiksuje.

Rower to jest super sprawa. Myślę, że byłby zadowolony z takiego biegu, ale znowu nie ufam mu z tym bieganiem.
Nawet jak nic nie zauważy (żadnego zwierza), to po prostu potrafi stanąć dęba, bo akurat coś mu ładnie zapachniało na chodniku.
No i gleba murowana![/QUOTE]

Ja osobiście wychodzę z założenia (i to przy swoim i przy innych psach), jak pies zaczął to jego problem. Jak mój leci w kagańcu na innego to mam gdzieś że dostanie zębami, wiem że samce się między sobą nie gryzą tak jak to suki robią. Samce do ustawienia, suki do końca. Aczkolwiek trzeba pamiętać że są rasy które wyłamują tą regułę (między innymi psy bojowe).

[quote name='IZMADO']
Czy macie jakieś protokoły odpoczynku? Bo my niby klatkę zrobioną mamy, ale pies mi się nadal wyciszać nie chce kiedy jest poza nią, na grillu u znajomych, na łące z dzieciakami itp. Nie umie się wyłączyć kiedy wszyscy siedzą, łazi, stęka, zaczyna kopać dołki lub szuka patyków do obgryzania.[/QUOTE]

Smycz + kaganiec + drzewo/płot. Pies szczeka, a niech szczeka co mnie to - przestanie szczekać i siądzie z tyłkiem lub się położy spokojnie to dostanie smaczka. Mój jest już tak wyuczony spokojnego zostawania samemu przypiętemu gdzieś (starczy że ma mnie na oku), że psy mogą na niego jazgotać o ile nie podejdą na odległość jednego Szamanowego susa.
Początki wyglądały tak: Szaman wiercił się, szczekał, wył, wyskakiwał do wszystkiego co się rusza - po 2h (pierwsze przywiązanie) się chłopak zmęczył i położył, po 5minutach spokojnego leżenia podeszłam do niego i dałam mu duuuuużoooo żarełka. Z każdym zostawaniem szło lepiej i pies się normalnie zaczął zachowywać ;)

Link to comment
Share on other sites

Izmado, Zuz na początku się potrafił wyluzować tylko w klatce, więc... woziłam ją ze sobą, klatkę w sensie. Po jakimś czasie potrafi się wyłączyć nawet bez niej, ale ostatnio na zawodach IPO musieliśmy się ratować klatką pożyczoną od znajomego, bo pies dostał kociokwiku na strzały z pistoletu hukowego :roll: I nawet psa nie obeszło, że to klatka OBCEJ suki OWCZARKA - matka, widzę klatkę, otwierajże, ja tam włażę! :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Izmado, Zuz na początku się potrafił wyluzować tylko w klatce, więc... woziłam ją ze sobą, klatkę w sensie. Po jakimś czasie potrafi się wyłączyć nawet bez niej, ale ostatnio na zawodach IPO musieliśmy się ratować klatką pożyczoną od znajomego, bo pies dostał kociokwiku na strzały z pistoletu hukowego :roll: I nawet psa nie obeszło, że to klatka OBCEJ suki OWCZARKA - matka, widzę klatkę, otwierajże, ja tam włażę! :lol:[/QUOTE]

Kiedy mogę, wożę klatkę ze sobą, choć zawsze w nowym miejscu Janka przeżywa szok i pierwsze kilkadziesiąt minut w klatce jest dla niej pełne napięcia i skupienia na tym co się dzieje.
Dużo lepiej znosi klatkowanie kiedy widzi co się dzieje.

A chciałabym, żeby wyciszała się również w momentach, kiedy zabieram ją na spacer dookoła jeziora, później robimy przerwę na aportowanie albo ćwiczenia z dyskami, a następnie zasiadamy na trawce i delektujemy się piękną pogodą.
Inne psy się kładą i jest cisza. A ta chodzi, paca mnie łapką, kopie dołki, jęczy.
Jak ją przekonać, że właśnie teraz jej zadaniem jest odpoczynek?
Żadne tam leżeć, zdechł pies i tego typu sprawy, które w domu się sprawdzają, w terenie zazwyczaj nie działają.

Link to comment
Share on other sites

Trudno powiedzieć, nie widząc psa - niektórym psom pomaga nakaz warowania w określonym miejscu, inne muszą się wyszumieć i dopiero później możliwy jest odpoczynek i tryb OFF, jeszcze innym wyciszenie w nowych miejscach przychodzi z czasem. Niestety nie ma reguły :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Trudno powiedzieć, nie widząc psa - niektórym psom pomaga nakaz warowania w określonym miejscu, inne muszą się wyszumieć i dopiero później możliwy jest odpoczynek i tryb OFF, jeszcze innym wyciszenie w nowych miejscach przychodzi z czasem. Niestety nie ma reguły :)[/QUOTE]

To mnie pocieszyłaś ;)

Link to comment
Share on other sites

PROOOOOSZĘ, CIOTKI, POMÓŻCIE! Bo moje spacery stają się z dnia na dzień coraz straszniejsze :shake:
Pomóżcie mi określić jego charakter, bo wysyła sprzeczne sygnały i ja sama się już gubię.

1. pies ze schronu, półtoraroczny, kastrowany, niby-sznaucer

2. do ludzi pogodny i radosny, każdego wita, dzieci nie kocha (tzn. nie skacze), ale ignoruje po przywitaniu, zero agresji

3. agresja do człowieka tylko w przypadku pilnowania żarcia (z tym walczę i są duże postępy, bo opanował komendę "puść" - wyciąganie z pyska kończy się warczeniem, raz mnie uwalił do krwi,ale to były początki i moja wina), teraz mogę mu zabrać miskę, ale najpierw muszę 'ostrzec' że to zrobię (czyli "puść", "odejdź", "do mnie" i biorę). TŻ wyciąga mu "niepożądane przedmioty" prosto z pyska, na mnie jeszcze warczy.

4. do innych psów...i tu się zaczynają schody. ma jedną psią przyjaciółkę, niby-husky, którą poznał tak, że wparowała do nas do mieszkania...spodziewałam się apokalipsy, a powstała przyjaźń od pierwszego wejrzenia - do dziś nie wiemy jakim cudem :shake: nawet na nią nie kłapnął,kiedy weszła, teraz na sam dźwięk imienia suki dostaje świra, biega po domu i jej szuka.

reszty psów nie lubi. pierwsze 2tyg po schronisku prowadzałam go wśród innych, owszem, chciał podejść, wąchały się, przyjaźni z tego nie było nigdy, ale agresji też nie. wąchanko i do widzenia, niezależnie od płci/wielkości drugiego psa.
minęły 2 tygodnie i zaczął być diabłem... kiedy widzi psa z daleka, uruchamia mu się czujnik, ciągnie w jego stronę i skomle, zaraz zaczyna się szczekanie, a jeżeli taki pies podejdzie, bo jest bez smyczy - natychmiastowy atak.

dzieje się tak zarówno na jego terenie, jak też w zupełnie nowych miejsach. psy obszczekuje z balkonu, a także z wnętrza auta :shake:
spacery są coraz trudniejsze - jeżeli drugi pies szczeka na niego, to u Patryka włącza się agresor z szarpaniem, wyrywaniem mi ręki, rzucaniem się na smyczy.

zauważyliśmy jednak, że idiotyczny i ryzykowny test przyniósł skutek - poznał dobermankę, z którą MUSIAŁ się na chwilę dogadać, wpuściliśmy ją bez ostrzeżenia do mieszkania, bo Patryk znienacka mniej się denerwuje niż na spacerze, kiedy nakręca się już z daleka.

dobermanka dorosła i spokojna, Patryk oczywiście z zębami, ona go olała i...na spacerze biegały razem. miłości nie było, ale nawet szczątkowa zabawa. od momentu, kiedy olała jego atak - później zero aresji..

przypadek 2: labrador TŻ-ta. poznany na terenie labradora, w ogrodzie. to duża, uległa, machająca ogonem ciapa, spuściliśmy Patryka ze smyczy, oczywiście to samo - atak, labrador go olał...i teraz są znajomymi. może się nie kochają, ale bawią, bo lab zachęca non stop. tyle że...widział go już kilkanaście razy, a każde powitanie wygląda tak samo - jakby nie poznawał :shake: Biegnie z zębami, kąsa, tamten olewa i zaczynają się bawić.

W przypadku laba, mój Patryk próbuje z nim kopulować (jest odjajczony) i co jakiś czas na niego burknie - lab się kuli, odsuwa, a zaraz lezie z ogonem i znów się bawią. Co ciekawe, kiedy lab dostaje żarcie,to nie wyrywa mu z miski ani nie próbuje przeganiać, a ostatnio nawet oddał labowi swoją miskę. Jednak chwila labowej nieuwagi i lezie wyjadać i jego, i swoje.

Moje spacery to koszmar, bo każdy pies jest obszczekany, a ze spuszczonymi ze smyczy po prostu apokalipsa... Jestem spłukana, chcę zainwestować w tresera, ale BŁAGAM, dajcie mi jakieś rady na teraz, w którym kierunku to powinno pójść... oczywiście podczas szczekania na psa, mój ignoruje mnie całkowicie, choćbym miała stek w ręku - dopiero kiedy chwilę się wyszczeka, to spojrzy.
Dodam jeszcze ów "sprzeczny sygnał" - czasami spotka psa, którego namierza, ale nie wyrywa do niego ani nie piszczy - w takich przypadkach pytam właściciela, czy mogą się przywitać i ostrzegam, że może pójść źle. Kiedy wącha się z drugim psem po nosach, jest wszystko ok - wygląda spokojnie, a w ułamku sekundy przeradza się to w atak znienacka :shake: zaprzestałam tego podchodzenia, żeby nie stresować innych psów. Tak czy owak, to się zdarzało raz na 50 mijanych zwierząt.

POMOCY :placz:on uwielbia aportować, a ja muszę siedzieć z lornetką i wypatrywać, czy nie idzie jakiś pies... dodam, że puszczony ze swoją przyjaciółką husky, która jest totalnie uległa i łagodna, nie ulega jej wpływowi i mimo to - atakuje inne psy (próbuje,bo zawsze go łapię zanim to zrobi).

aha, coś jeszcze! w boksie w schronisku był z drugim psem, siedziały raz miesiąc, wyglądały, jakby się dogadywały - drugi to taki mini-lab z adhd. babki w schronisku określiły go jako "olewacza" innych psów i taki niby był przez pierwsze tygodnie... my z TŻ nie zrobiliśmy NIC, co mogłoby nagle zmienić jego nastawienie - na którymś z kolei spacerze zaczął szczekać na psy i tak zostało.

Edited by Pani Profesor
dopisek
Link to comment
Share on other sites

Konsultacje u dobrego trenera - serio, ktoś musi psa obejrzeć i na żywo na miejscu Wam pokazać, co i jak. Łapanie za kark bez sensu, klaps podobnie, lepiej byłoby zastosować choćby dławik czy kolce do krótkiej, celnej, wybijającej z rytmu korekty. Ja bym pewnie pomyślała na początek o obroży założonej ciasno zaraz za uszami, a potem ewentualnie zwiększała "kaliber". A na ryj kaganiec do odwołania, jak burczy i kłapie. Plus przydałaby Wam się praktyka przy innych psach, w kontrolowanych warunkach, więc raczej na szkoleniu. Plus barowanie. I NILIF. A oddawanie żarcia wypracować pozytywnie, zanim Ci palce poodgryza - on ma Tobie [B]zaufać[/B], a nie oddawać, bo się boi czy akurat uda Ci się mu coś wyrwać. Z panem Lewkowiczem się kontaktowałaś?

Aaaa, jeszcze coś - ja bym mu zaczęła stopniowo kojarzyć pozytywnie inne psy metodą małych kroków, a nie puszczała na spontan i co będzie to będzie. Słowem - potrzebujecie naprawdę przemyślanego programu "naprawy" psa i raczej to nie pójdzie szybko.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']PROOOOOSZĘ, CIOTKI, POMÓŻCIE! Bo moje spacery stają się z dnia na dzień coraz straszniejsze :shake:
Pomóżcie mi określić jego charakter, bo wysyła sprzeczne sygnały i ja sama się już gubię.

1. pies ze schronu, półtoraroczny, kastrowany, niby-sznaucer

2. do ludzi pogodny i radosny, każdego wita, dzieci nie kocha (tzn. nie skacze), ale ignoruje po przywitaniu, zero agresji

3. agresja do człowieka tylko w przypadku pilnowania żarcia (z tym walczę i są duże postępy, bo opanował komendę "puść" - wyciąganie z pyska kończy się warczeniem, raz mnie uwalił do krwi,ale to były początki i moja wina), teraz mogę mu zabrać miskę, ale najpierw muszę 'ostrzec' że to zrobię (czyli "puść", "odejdź", "do mnie" i biorę). TŻ wyciąga mu "niepożądane przedmioty" prosto z pyska, na mnie jeszcze warczy.

4. do innych psów...i tu się zaczynają schody. ma jedną psią przyjaciółkę, niby-husky, którą poznał tak, że wparowała do nas do mieszkania...spodziewałam się apokalipsy, a powstała przyjaźń od pierwszego wejrzenia - do dziś nie wiemy jakim cudem :shake: nawet na nią nie kłapnął,kiedy weszła, teraz na sam dźwięk imienia suki dostaje świra, biega po domu i jej szuka.

reszty psów nie lubi. pierwsze 2tyg po schronisku prowadzałam go wśród innych, owszem, chciał podejść, wąchały się, przyjaźni z tego nie było nigdy, ale agresji też nie. wąchanko i do widzenia, niezależnie od płci/wielkości drugiego psa.
minęły 2 tygodnie i zaczął być diabłem... kiedy widzi psa z daleka, uruchamia mu się czujnik, ciągnie w jego stronę i skomle, zaraz zaczyna się szczekanie, a jeżeli taki pies podejdzie, bo jest bez smyczy - natychmiastowy atak.

dzieje się tak zarówno na jego terenie, jak też w zupełnie nowych miejsach. psy obszczekuje z balkonu, a także z wnętrza auta :shake:
spacery są coraz trudniejsze - jeżeli drugi pies szczeka na niego, to u Patryka włącza się agresor z szarpaniem, wyrywaniem mi ręki, rzucaniem się na smyczy.

zauważyliśmy jednak, że idiotyczny i ryzykowny test przyniósł skutek - poznał dobermankę, z którą MUSIAŁ się na chwilę dogadać, wpuściliśmy ją bez ostrzeżenia do mieszkania, bo Patryk znienacka mniej się denerwuje niż na spacerze, kiedy nakręca się już z daleka.

dobermanka dorosła i spokojna, Patryk oczywiście z zębami, ona go olała i...na spacerze biegały razem. miłości nie było, ale nawet szczątkowa zabawa. od momentu, kiedy olała jego atak - później zero aresji..

przypadek 2: labrador TŻ-ta. poznany na terenie labradora, w ogrodzie. to duża, uległa, machająca ogonem ciapa, spuściliśmy Patryka ze smyczy, oczywiście to samo - atak, labrador go olał...i teraz są znajomymi. może się nie kochają, ale bawią, bo lab zachęca non stop. tyle że...widział go już kilkanaście razy, a każde powitanie wygląda tak samo - jakby nie poznawał :shake: Biegnie z zębami, kąsa, tamten olewa i zaczynają się bawić.

W przypadku laba, mój Patryk próbuje z nim kopulować (jest odjajczony) i co jakiś czas na niego burknie - lab się kuli, odsuwa, a zaraz lezie z ogonem i znów się bawią. Co ciekawe, kiedy lab dostaje żarcie,to nie wyrywa mu z miski ani nie próbuje przeganiać, a ostatnio nawet oddał labowi swoją miskę. Jednak chwila labowej nieuwagi i lezie wyjadać i jego, i swoje.

Moje spacery to koszmar, bo każdy pies jest obszczekany, a ze spuszczonymi ze smyczy po prostu apokalipsa... Jestem spłukana, chcę zainwestować w tresera, ale BŁAGAM, dajcie mi jakieś rady na teraz, w którym kierunku to powinno pójść... oczywiście podczas szczekania na psa, mój ignoruje mnie całkowicie, choćbym miała stek w ręku - dopiero kiedy chwilę się wyszczeka, to spojrzy.
Dodam jeszcze ów "sprzeczny sygnał" - czasami spotka psa, którego namierza, ale nie wyrywa do niego ani nie piszczy - w takich przypadkach pytam właściciela, czy mogą się przywitać i ostrzegam, że może pójść źle. Kiedy wącha się z drugim psem po nosach, jest wszystko ok - wygląda spokojnie, a w ułamku sekundy przeradza się to w atak znienacka :shake: zaprzestałam tego podchodzenia, żeby nie stresować innych psów. Tak czy owak, to się zdarzało raz na 50 mijanych zwierząt.

POMOCY :placz:on uwielbia aportować, a ja muszę siedzieć z lornetką i wypatrywać, czy nie idzie jakiś pies... dodam, że puszczony ze swoją przyjaciółką husky, która jest totalnie uległa i łagodna, nie ulega jej wpływowi i mimo to - atakuje inne psy (próbuje,bo zawsze go łapię zanim to zrobi).

aha, coś jeszcze! w boksie w schronisku był z drugim psem, siedziały raz miesiąc, wyglądały, jakby się dogadywały - drugi to taki mini-lab z adhd. babki w schronisku określiły go jako "olewacza" innych psów i taki niby był przez pierwsze tygodnie... my z TŻ nie zrobiliśmy NIC, co mogłoby nagle zmienić jego nastawienie - na którymś z kolei spacerze zaczął szczekać na psy i tak zostało.[/QUOTE]

Oprócz tego co napisała evel i z czym się zgadzam w 100 % dodam, że nastawcie się na rok pracy minimum. Trzeba czasu żeby metody zadziałały, trzeba masy cierpliwości, opanowania swoich emocji i nauczenia się mowy ciała swojego psa.

Skontaktujcie się ze szkoleniowcem bo schrzanicie sprawę jeszcze bardziej.



Ten atak znienacka na inne psy niekoniecznie musi być taki znienacka, najprawdopodobniej nie dostrzegacie sygnałów wysyłanych przez innego psa, no i przez waszego ;)


Skoro pies uwielbia aportować to macie bardzi ułatwioną sprawę, czytaj o nakręcaniu psa na łup (najlepiej szarpak, piłka na sznurku)- wzmocnienie łupowości u psa może pomóc.

Ale to w jaki sposób to wszystko ponaprawiać musi wam pokazac dobry szkoleniowiec.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']Oprócz tego co napisała evel i z czym się zgadzam w 100 % dodam, że nastawcie się na rok pracy minimum. Trzeba czasu żeby metody zadziałały, trzeba masy cierpliwości, opanowania swoich emocji i nauczenia się mowy ciała swojego psa.

Skontaktujcie się ze szkoleniowcem bo schrzanicie sprawę jeszcze bardziej.



Ten atak znienacka na inne psy niekoniecznie musi być taki znienacka, najprawdopodobniej nie dostrzegacie sygnałów wysyłanych przez innego psa, no i przez waszego ;)


Skoro pies uwielbia aportować to macie bardzi ułatwioną sprawę, czytaj o nakręcaniu psa na łup (najlepiej szarpak, piłka na sznurku)- wzmocnienie łupowości u psa może pomóc.

Ale to w jaki sposób to wszystko ponaprawiać musi wam pokazac dobry szkoleniowiec.[/QUOTE]

dzięki, dziewczyny! :multi: evel, nie kontaktowałam się jeszcze, bo nie mam fizycznie za co opłacić treningów, dopiero we wrześniu będzie to możliwe, na dniach zapytam go, co i jak.

Dziękuję za rady, o barowaniu pierwszy raz słyszę. Co to łupowości, to u niego jest bardzo rozwinięta, ostatnio wymyśliłam absurdalną rzecz, mianowicie że moje zabawy wzmacniają u psa negatywne zachowania, ale podejrzewam, że to bzdura :evil_lol:
Mam na myśli fakt, że jego ulubioną domową zabawą jest "zarżnij skarpetę" - ma taki swój szarpak z powiązanych skarpet, przynosi to to człowiekowi do ręki i się szarpie - nie jest to typowe przeciąganie, a raczej mordowanie ofiary :diabloti:, tj. pańcia udaje że skarpeta wydaje odgłosy i się wyrywa, a pies warczy i morduje. Oczywiście oddaje ją na jedno "puść". Może to durne, ale myślicie, że taka zabawa (notorycznie, on ją uwielbia, kilka razy dziennie) może odbijać się później na spacerze? W myśl zasady "o, teraz dorwę prawdziwy cel"?
Czy sobie dorabiam ideologię? :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[URL="http://www.dogomania.pl/forum/members/152329-Pani-Profesor?"][B]Pani Profesor[/B][/URL] - powiem Pani szczerze, że posiadam identyczny przypadek w domu :)
Pies jest z nami jakieś pół roku.
W schronie mieszkał z psem podobnym do siebie (rozmiarem i wyglądem). Nasz był sporo starszy i wydawał się stateczny i taki tatuś dla tamtego. Tamten żywiołowy i szalony, a nasz spokojny, indywidualista. W schronisku nie rzucał się na psy.
Dwa tygodnie w domu zmieniły go nie do poznania.
Ma ADHD, z którym usilnie walczymy :)
Uwielbia aportować, ale nie mamy możliwości spuszczenia go ze smyczy (tylko teren zamknięty).
Agresywnie reaguje na psy, większe od siebie (suczki spoko).
Napisze Ci, co my stosujemy i jakie komendy wprowadziliśmy - co w naszym wypadku zadziałało, albo raczej powoli zaczyna działać :)
- uwielbia zabawy, ale w domu się nie bawimy - piłka to karta przetargowa na napotkane psy! To prawda, że jak się bardzo nakręci to żaden smak nie jest interesujący, jak obok jest pies. Dochodziło to tego, że brał smaka i ze złością wypluwał i szczekał.
Przede wszystkim wszystko małymi krokami. Psy z daleka, jak zobaczy go - odwracasz uwage. Nie możesz doprowadzić, żeby się zafiksował, zapatrzył. Siad i Patrz! nasz się wierci, podszczekuje, ale walczy ze sobą i wykonuje. (no i tu piłka jako nagroda, jesli smaki wypluwa)
- dobrze na niego działa komenda - Czekaj. Stosuje ja na wyjście z domu, przy jedzeniu, przy zabawie. Spacer to zawsze euforia i niepotrzebne nakręcanie. wychodzimy na spacer spokojnie. Siad, zakładam szelki, smycz, mówie - czekaj. Otwieram drzwi, pies siedzi i czeka. Ja wychodze przez drzwi, on siedzi i czeka. Jest niecierpliwy - to fakt. Ale robi mu to dobrze na głowe. Mówie - ok. Wychodzimy.
- na spacer staram się chodzić ciągle innymi drogami. Z opisu wynika, że twój pies też ma silny terytorializm. Niech po prostu nie czuje, że tylko on tam może chodzić!
- no i komendy na spacerze. Niech się meczy fizycznie i psychicznie.

Ps. byliśmy z nim na schronisku jakiś czas temu. Zupełnie inna psina. Strachliwa, niezdecydowana. Ciągle na nas zerkał, żeby sprawdzić czy jesteśmy.
Na spacerze pod domem mogę nie istnieć. Sam sobie poradzi - pewny siebie, indywidualista! :)

Ps.2. a z tą zabawą w domu w "zarżnij skarpetę" - ja bym się w to nie bawiła ;)

Życze sukcesów!
Ciężka harówka :)

Pzdr,
Paulina

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pauletta'][URL="http://www.dogomania.pl/forum/members/152329-Pani-Profesor?"][B]Pani Profesor[/B][/URL] - powiem Pani szczerze, że posiadam identyczny przypadek w domu :)
Pies jest z nami jakieś pół roku.
W schronie mieszkał z psem podobnym do siebie (rozmiarem i wyglądem). Nasz był sporo starszy i wydawał się stateczny i taki tatuś dla tamtego. Tamten żywiołowy i szalony, a nasz spokojny, indywidualista. W schronisku nie rzucał się na psy.
Dwa tygodnie w domu zmieniły go nie do poznania.
Ma ADHD, z którym usilnie walczymy :)
Uwielbia aportować, ale nie mamy możliwości spuszczenia go ze smyczy (tylko teren zamknięty).
Agresywnie reaguje na psy, większe od siebie (suczki spoko).
Napisze Ci, co my stosujemy i jakie komendy wprowadziliśmy - co w naszym wypadku zadziałało, albo raczej powoli zaczyna działać :)
- uwielbia zabawy, ale w domu się nie bawimy - piłka to karta przetargowa na napotkane psy! To prawda, że jak się bardzo nakręci to żaden smak nie jest interesujący, jak obok jest pies. Dochodziło to tego, że brał smaka i ze złością wypluwał i szczekał.
Przede wszystkim wszystko małymi krokami. Psy z daleka, jak zobaczy go - odwracasz uwage. Nie możesz doprowadzić, żeby się zafiksował, zapatrzył. Siad i Patrz! nasz się wierci, podszczekuje, ale walczy ze sobą i wykonuje. (no i tu piłka jako nagroda, jesli smaki wypluwa)
- dobrze na niego działa komenda - Czekaj. Stosuje ja na wyjście z domu, przy jedzeniu, przy zabawie. Spacer to zawsze euforia i niepotrzebne nakręcanie. wychodzimy na spacer spokojnie. Siad, zakładam szelki, smycz, mówie - czekaj. Otwieram drzwi, pies siedzi i czeka. Ja wychodze przez drzwi, on siedzi i czeka. Jest niecierpliwy - to fakt. Ale robi mu to dobrze na głowe. Mówie - ok. Wychodzimy.
- na spacer staram się chodzić ciągle innymi drogami. Z opisu wynika, że twój pies też ma silny terytorializm. Niech po prostu nie czuje, że tylko on tam może chodzić!
- no i komendy na spacerze. Niech się meczy fizycznie i psychicznie.

Ps. byliśmy z nim na schronisku jakiś czas temu. Zupełnie inna psina. Strachliwa, niezdecydowana. Ciągle na nas zerkał, żeby sprawdzić czy jesteśmy.
Na spacerze pod domem mogę nie istnieć. Sam sobie poradzi - pewny siebie, indywidualista! :)

Ps.2. a z tą zabawą w domu w "zarżnij skarpetę" - ja bym się w to nie bawiła ;)

Życze sukcesów!
Ciężka harówka :)

Pzdr,
Paulina[/QUOTE]

jeeeju, jakbym czytała o swoim burku :shake: wszystko identycznie.
nawet to, że w domu jest zakaz zabawy piłką i sam jej widok to nagroda, jemu aż tylne nóżki drżą, jak wyciągam piłkę a on siedzi pod drzwiami :)
i powiem Ci, że cieszę się, że jednak nie spartoliłam na całego, bo wszystko to, co piszesz, stosuję u swego psa - identycznie. czeka przed spacerem, na sam widok smyczy ostentacyjnie siada, otwarte drzwi - zostań, pod klatką zanim otworzę - zostań i dopiero wychodzimy. nie ma podniecania spacerem, chociaż trochę się ekscytuje, jak usłyszy klucze :) spacery absolutnie inną drogą, nawet okołoblokowe siku zawsze inaczej, trochę w lewo, trochę w prawo. komendy na spacerze znienacka - wprowadzone, typu "wskocz na klomb" albo "siad na desce".
powiem Ci, że piłki też próbowałam jako odwracacza uwagi, działa trochę lepiej niż smak, ale również na krótko - trzeba odbić ją od ziemi, wtedy on się szczęśliwy odwraca, no ale czeka, aż mu rzucę :shake: a jak widzi, że to tylko "prezentacja" i nie spuszczam go ze smyczy, to wraca z uwagą na przechodzącego psa.
No, ale skoro u Ciebie to działa, to może i u mnie w końcu pęknie jakaś granica :) a zabawa ze skarpetą to jego hobby, on nie lubi innych zabawek/zabaw, konga nie ogarnia, więc to jedyna rozrywka w domu, nie mam pojęcia, czy się od tego odzwyczai, bo właśnie teraz memła ją w gębie i chyba zaraz mi przyniesie :D

Dzięki za rady!

Link to comment
Share on other sites

Skoro pies ma fizia na punkcie jakiejś zabawki to warto to wykorzystać na spacerach ;), w domu zabawka niech będzie schowana, ale zmieniaj co jakiś czas miejsca żeby pies nie wiedział gdzie ona może być- co najwyżej możesz robić mu kilka razy dziennie krótkie sesje nakręcające -wyciągasz zabawkę znienacka, wołasz psa, machasz mu tym przed nosem, nie pozwalasz dosięgnąć, nakręcasz go mocno, chowasz zabawkę pod dywan, koc, przerzucasz sobie z ręki do ręki itd ;) możesz się z nim trochę poszarpać i w pewnym momencie nagle, tak żeby pies nie zdążył się skapnąć chowasz zabawkę (np. do kieszeni, pod koszulkę- gdziekolwiek, byle nie widział samego momentu chowania) i udajesz że nic nie masz. Niech się wścieka, szuka jej, szczeka czy warczy- o to właśnie chodzi. Pies nie ma widzieć poza nią świata w momencie gdy trzymasz ją w dłoni.


U mojej suki mega to pomogło, po prostu mijając straszny obiekt, innego psa, gdy widziałam że już się zaczyna robić spięta nagle wyciagałam zabawkę i jej rzucałam- od razu wszystko inne przestawało istnieć. Do tego bardzo pomógł nam szkoleniowiec i teraz nie narzekam już na jej zachowanie ;)

wyskakuje z mordą do zbyt nachalnych psów, ale nie ma w tym już takiego gnębienia, raczej stara się uciekać warcząc ostrzegawczo i szukać pomocy u mnie.

przestała atakować szczeniaki, wręcz ma do nich o wiele więcej cierpliwości niż do nachalnych dorosłych psów czy psich podrostków



Moim zdaniem psy które mają silny popęd łupu łatwo można wyprowadzić na prostą, pomyśl jaki problem mają osoby których psy olewają smakołyki i zabawki, a przemówienia swoich właścicieli mają głęboko w d. :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']Skoro pies ma fizia na punkcie jakiejś zabawki to warto to wykorzystać na spacerach ;), w domu zabawka niech będzie schowana, ale zmieniaj co jakiś czas miejsca żeby pies nie wiedział gdzie ona może być- co najwyżej możesz robić mu kilka razy dziennie krótkie sesje nakręcające -wyciągasz zabawkę znienacka, wołasz psa, machasz mu tym przed nosem, nie pozwalasz dosięgnąć, nakręcasz go mocno, chowasz zabawkę pod dywan, koc, przerzucasz sobie z ręki do ręki itd ;) możesz się z nim trochę poszarpać i w pewnym momencie nagle, tak żeby pies nie zdążył się skapnąć chowasz zabawkę (np. do kieszeni, pod koszulkę- gdziekolwiek, byle nie widział samego momentu chowania) i udajesz że nic nie masz. Niech się wścieka, szuka jej, szczeka czy warczy- o to właśnie chodzi. Pies nie ma widzieć poza nią świata w momencie gdy trzymasz ją w dłoni.


U mojej suki mega to pomogło, po prostu mijając straszny obiekt, innego psa, gdy widziałam że już się zaczyna robić spięta nagle wyciagałam zabawkę i jej rzucałam- od razu wszystko inne przestawało istnieć. Do tego bardzo pomógł nam szkoleniowiec i teraz nie narzekam już na jej zachowanie ;)

wyskakuje z mordą do zbyt nachalnych psów, ale nie ma w tym już takiego gnębienia, raczej stara się uciekać warcząc ostrzegawczo i szukać pomocy u mnie.

przestała atakować szczeniaki, wręcz ma do nich o wiele więcej cierpliwości niż do nachalnych dorosłych psów czy psich podrostków



Moim zdaniem psy które mają silny popęd łupu łatwo można wyprowadzić na prostą, pomyśl jaki problem mają osoby których psy olewają smakołyki i zabawki, a przemówienia swoich właścicieli mają głęboko w d. :)[/QUOTE]

Piłka jest tak schowana, że nie wie gdzie jest - a z tym nakręcaniem w domu i chowaniem uważałam, że to drażnienie i męczenie psa, ale - jak widać - myliłam się :) ponakręcam go na piłkę od jutra,bo dziś fizycznie takowej nie posiadam, jako że miś uznał, że ją rozszarpie :cool3: ale to na pewno się przyda, bo rzeczywiście - jak zobaczy, że chowam piłkę do nerki i schodzimy na dół, to całą drogę patrzy mi na ręce i odwraca się, czy może "to już" i będzie biegał.

A odnośnie rzucania, kiedy idzie pies - masz na myśli, że mam mu rzucić ją w krzaki i pobiec razem z nim? Bo chyba nie sugerujesz, że mam go puścić wolno za zabawką, licząc, że nie rzuci się jednak na psa? :razz:

Link to comment
Share on other sites

Tylko widzisz...to właśnie nie powinno wyglądać tak, że testujesz różne możliwe metody [B]sama. [/B]Żeby określona metoda zadziałała trzeba ją stosować przez dłuższy czas, jednocześnie obserwując psa czy aby na pewno idziecie w tym kierunku co trzeba ;)

Z psami wykazującymi jakiś tam stopień agresji lepiej nie próbować działać samemu bo bardzo łatwo nieświadomie można wzmocnić niepożądane reakcje i nauczyć psa jeszcze gorszego zachowania, nawet jeśli początkowo mogłoby się wydawać, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Ja bym pomyślała o skontaktowaniu się ze szkoleniowcem, chociaż jeden wspólny spacer może już Ci nieco pomóc. Dowiesz się wstępnie jak reagować, może zmienia Wam sposób żywienia psa, może wprowadzą jakieś środki, zmienią obrożę na kolce, łańcuszek albo szelki.
Rozumiem, że kwestia pieniędzy, ale jedne zajęcia to chyba nie aż taki majątek, prawda? :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']z małej dalej strachulec?[/QUOTE]
Poza domem tak. I zgodzę się tu z większością - nie ma nic gorszego niż lękliwy pies.
Jest duża poprawa, odkąd ostatnio o tym pisałam. Minęły 2 miesiące, wtedy pies bał się wychodzić na ogród. Teraz na ogrodzie jest pewna siebie, sama chodzi, poszczekuje sobie. Nie chce wracać do domu, ciągle by tam przesiadywała. Przedtem będąc na ogrodzie, kiedy usłyszała choćby w oddali kosiarkę, jakieś pukanie narzędziami, samochód ciężarowy - biegiem do domu, przerażona. O spacerze nie było mowy. Wzięłam sobie do siebie rady od was z forum i nie ustępowałam jej. Teraz stukanie, pukanie i inne odgłosy ją nie przerażają, nieraz trochę nasłuchuje, ale przeważnie traktuje je jako tło. Spacer jest możliwy jedną trasą - polną drogą, za moim domem, przy domkach jednorodzinnych, tam ma swoich psich kolegów, którzy ją uwielbiają. Tam chodzi pewnie, bo to jest z dala od ruchliwej ulicy. Kiedy wychodzimy na drogę obok - pies wyłącza się, zapiera, chce biegiem do domu. Na mieście jakoś idzie, ale przestraszona. Generalnie 1/3 spacery ciągnę ją za soba. Poza tym wychodzeniem do ludzi, to jest najnormalniejszym psem na świecie. W domu nie wykazuje lęków. Nie boi się ludzi, kocha wszystkie psy i koty. Ma już pół roku, więc pewnie jej tak zostanie. A szkoda, bo mam rewelacyjne tereny spacerowe (jezior i stawów od wyboru do koloru, lasy, łąki), wolny czas i byłoby pięknie.
Najgorsze jest to, że nawet tutaj ludzie zarzucali mi, że to moja wina. Mój pies miał pełen socjal, nie mogę sobie nic zarzucić. Była zabierana wszędzie, na każdy, nawet krótki wypad na miasto, nad jezioro całe lato, była nad morzem, widziała duże psy, małe, każdy rodzaj pojazdów, zabierałam ją do większych miast i długo by tak wymieniać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Alise']Poza domem tak. I zgodzę się tu z większością - nie ma nic gorszego niż lękliwy pies.
Jest duża poprawa, odkąd ostatnio o tym pisałam. Minęły 2 miesiące, wtedy pies bał się wychodzić na ogród. Teraz na ogrodzie jest pewna siebie, sama chodzi, poszczekuje sobie. Nie chce wracać do domu, ciągle by tam przesiadywała. Przedtem będąc na ogrodzie, kiedy usłyszała choćby w oddali kosiarkę, jakieś pukanie narzędziami, samochód ciężarowy - biegiem do domu, przerażona. O spacerze nie było mowy. Wzięłam sobie do siebie rady od was z forum i nie ustępowałam jej. Teraz stukanie, pukanie i inne odgłosy ją nie przerażają, nieraz trochę nasłuchuje, ale przeważnie traktuje je jako tło. Spacer jest możliwy jedną trasą - polną drogą, za moim domem, przy domkach jednorodzinnych, tam ma swoich psich kolegów, którzy ją uwielbiają. Tam chodzi pewnie, bo to jest z dala od ruchliwej ulicy. Kiedy wychodzimy na drogę obok - pies wyłącza się, zapiera, chce biegiem do domu. Na mieście jakoś idzie, ale przestraszona. Generalnie 1/3 spacery ciągnę ją za soba. Poza tym wychodzeniem do ludzi, to jest najnormalniejszym psem na świecie. W domu nie wykazuje lęków. Nie boi się ludzi, kocha wszystkie psy i koty. Ma już pół roku, więc pewnie jej tak zostanie. A szkoda, bo mam rewelacyjne tereny spacerowe (jezior i stawów od wyboru do koloru, lasy, łąki), wolny czas i byłoby pięknie.
Najgorsze jest to, że nawet tutaj ludzie zarzucali mi, że to moja wina. Mój pies miał pełen socjal, nie mogę sobie nic zarzucić. Była zabierana wszędzie, na każdy, nawet krótki wypad na miasto, nad jezioro całe lato, była nad morzem, widziała duże psy, małe, każdy rodzaj pojazdów, zabierałam ją do większych miast i długo by tak wymieniać.[/QUOTE]


Bardzo możliwe, że mała jest lękliwa "z natury". Ale nawet lękliwy pies może nauczyć się życia w mieście. Uciekanie przed samochodami, lęk przed ruchem ulicznym- to nie jest kwestia samej lękliwości ale złej socjalizacji. I jak najbardziej jest do przepracowania ;)

Gorsze problemy ludzie z psami mają, trudniejsze do odkręcenia ;)


Socjalizacja lękliwego psa jest też o wiele trudniejsza od socjalu pewnego siebie szczeniaka. Wymaga dużego wyczucia, zachowywania odpowiedniego dystansu żeby nie pogłębić lęku, odpowiedniego w czasie pozytywnego wzmocnienia ;)

Mówiąc prościej- zwykłemu, pewnemu siebie szczeniakowi "wystarczy" samo zabieranie go wszędzie ze sobą, umożliwienie mu poznania różnych miejsc, ludzi, psów. Z kolei szczeniak wrażliwy, lękliwy, niepewny siebie wymaga bardzo rozważnej socjalizacji, przeprowadzenie jej w taki sam sposób jak u wyżej opisanego psiaka może skończyć się tylko pogłębieniem lęku.

Też mam strachulca i były niesamowite problemy z nią na początku bo oprócz lęku przed ruchem ulicznym (i to była panika, pies się cały motał na smyczy żeby wyrwać łeb z obroży), dochodził lęk przed wystrzałami (wystarczyły odgłosy budowy), przed ludźmi (atakowanie i oszczekiwanie) no i przed psami (agresja lękowa). Do tego panicznie bała się autobusów i pociągów.....a ja samochodu w Poznaniu nie mam....w dodatku jak się ją władowało na siłę do autobusu to rzygała po kilku minutach podróży.... wymarzony pies do miasta mi się trafił :evil_lol: była wtedy w tym samym wieku co Twoja suczka.

i wszystko udało się przepracować, było ciężko, ale na pewno nie jest prawdą stwierdzenie, że "pewnie tak zostanie" :) jak się zaweźmiesz to się uda, serio, musisz tylko w to uwierzyć i nie zrażać się opinią innych osób :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']Bardzo możliwe, że mała jest lękliwa "z natury". Ale nawet lękliwy pies może nauczyć się życia w mieście. Uciekanie przed samochodami, lęk przed ruchem ulicznym- to nie jest kwestia samej lękliwości ale złej socjalizacji. I jak najbardziej jest do przepracowania ;)

Gorsze problemy ludzie z psami mają, trudniejsze do odkręcenia ;)


Socjalizacja lękliwego psa jest też o wiele trudniejsza od socjalu pewnego siebie szczeniaka. Wymaga dużego wyczucia, zachowywania odpowiedniego dystansu żeby nie pogłębić lęku, odpowiedniego w czasie pozytywnego wzmocnienia ;)

Mówiąc prościej- zwykłemu, pewnemu siebie szczeniakowi "wystarczy" samo zabieranie go wszędzie ze sobą, umożliwienie mu poznania różnych miejsc, ludzi, psów. Z kolei szczeniak wrażliwy, lękliwy, niepewny siebie wymaga bardzo rozważnej socjalizacji, przeprowadzenie jej w taki sam sposób jak u wyżej opisanego psiaka może skończyć się tylko pogłębieniem lęku.

Też mam strachulca i były niesamowite problemy z nią na początku bo oprócz lęku przed ruchem ulicznym (i to była panika, pies się cały motał na smyczy żeby wyrwać łeb z obroży), dochodził lęk przed wystrzałami (wystarczyły odgłosy budowy), przed ludźmi (atakowanie i oszczekiwanie) no i przed psami (agresja lękowa). Do tego panicznie bała się autobusów i pociągów.....a ja samochodu w Poznaniu nie mam....w dodatku jak się ją władowało na siłę do autobusu to rzygała po kilku minutach podróży.... wymarzony pies do miasta mi się trafił :evil_lol: była wtedy w tym samym wieku co Twoja suczka.

i wszystko udało się przepracować, było ciężko, ale na pewno nie jest prawdą stwierdzenie, że "pewnie tak zostanie" :) jak się zaweźmiesz to się uda, serio, musisz tylko w to uwierzyć i nie zrażać się opinią innych osób :)[/QUOTE]
Nie mówię, że mam najgorszy problem z psem :) Wiem, że inni mają gorzej, dlatego napisałam, że poza tym jednym, jest normalnym psem, bez większych problemów. Chociaż moim zdaniem taka sytuacja, że pies, który na widok wolno jadącego auta rzuca się do ucieczki, albo odskakuje na bok przykulony, jest kompletnie wyłączony poza swoim terenem - jest to już spory problem, a nie pojedyncze lęki.
Ja nie żyję w samym mieście i chyba to jest sporym utrudnieniem. Mieszkam na przedmieściach małego miasteczka (3tys ludzi), do "centrum" mam 2km. Niecodziennie mam możliwość chodzenia tam. Myślę, że inaczej byłoby gdybym mieszkała w centrum chociaż średniego miasta, gdzie cały czas mała miałaby styczność z tym gwarem. I jakoś musiałaby się oswoić, bo to byłaby dla niej codzienność. A ja mieszkam w spokojnej okolicy, teren swój ma i dla niej to co jest dalej, jest straszne i niedobre. Tak ja to pojmuje. Ale oczywiście, nie poddaje się, nadal chodzimy na spacery. Opinią się nie przejmuję, tak czy siak sąsiedzi się śmieją, że psa za sobą wlokę. Jestem zawzięta, ale co mogę zrobić więcej niż chodzenie z nią w te straszne dla niej miejsca?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Alise']Jestem zawzięta, ale co mogę zrobić więcej niż chodzenie z nią w te straszne dla niej miejsca?[/QUOTE]

Nic ponad to :) to po prostu kwestia przyzwyczajenia psa. Z tym że to chodzenie musi być regularne niestety, jeśli nie masz takiej możliwości to nic nie poradzisz ;)

Moja się panicznie bała przejść podziemnych, ludzie sie ze mnie smiali bo szłam a pies taki capnięty do ziemi się czołgał jak najszybciej potrafił, z obłędem w oczach i piszczeniem :roll:

Lękliwe psy są ciężkie w prowadzeniu.

Dla porównania- druga suka jest typowo wiejskim psem, przez całe życie do miasta jeździła tylko do weterynarza który w dodatku znajdował się na przedmieściach. Jako szczeniak nie miała żadnej styczności z prawdziwym ruchem ulicznym, jedynie samochody przejeżdżające przez moją wieś. Pamiętam jak po 5 latach wzięłam ją na spacer w same centrum miasta...i co? i nic, normalnie sobie łaziła i obwąchiwała chodniki, zero stresu.... :roll: ostatnio to samo....a też od ostatniej przechadzki po centrum minęło koło 3 lat

Z kolei ruda mi cyrk odstawiała jak po 2miesiącach wakacji na wsi trafiła z powrotem do miasta.... trzeba było znowu ją przestawiać na nowe tory, bo znowu obłęd w oczach bo koło niej przejechała koparka..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']Nic ponad to :) to po prostu kwestia przyzwyczajenia psa. Z tym że to chodzenie musi być regularne niestety, jeśli nie masz takiej możliwości to nic nie poradzisz ;)

Moja się panicznie bała przejść podziemnych, ludzie sie ze mnie smiali bo szłam a pies taki capnięty do ziemi się czołgał jak najszybciej potrafił, z obłędem w oczach i piszczeniem :roll:

Lękliwe psy są ciężkie w prowadzeniu.

Dla porównania- druga suka jest typowo wiejskim psem, przez całe życie do miasta jeździła tylko do weterynarza który w dodatku znajdował się na przedmieściach. Jako szczeniak nie miała żadnej styczności z prawdziwym ruchem ulicznym, jedynie samochody przejeżdżające przez moją wieś. Pamiętam jak po 5 latach wzięłam ją na spacer w same centrum miasta...i co? i nic, normalnie sobie łaziła i obwąchiwała chodniki, zero stresu.... :roll: ostatnio to samo....a też od ostatniej przechadzki po centrum minęło koło 3 lat

Z kolei ruda mi cyrk odstawiała jak po 2miesiącach wakacji na wsi trafiła z powrotem do miasta.... trzeba było znowu ją przestawiać na nowe tory, bo znowu obłęd w oczach bo koło niej przejechała koparka..[/QUOTE]
No niestety są ciężkie w prowadzeniu, bardzo. Każdy spacer to dla mnie jakiś tam stres niestety. I to ciągłe pokonywanie barier. Nie ma nic gorszego, niż ten strach w oczach, z błahego, nielogicznego powodu. I z jednej strony chcesz, żeby ten pies był w końcu normalny, a z drugiej widzisz te przerażenie to serce się kraja. Ale są postępy, a to motywuje.
O, to życze sobie, żeby mój kolejny pies był tak zrównoważony jak Twój drugi. Bo na logike, przecież normalny pies nie musi widzieć codziennie gwaru, by nie reagować na niego strachem. Zrównoważony pies adaptuje się do każdej sytuacji i ma wszystko w nosie.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...