Jump to content
Dogomania

Który charakter trudniejszy - lękliwy czy dominant


Tree

Recommended Posts

[quote name='IZMADO']Zaczęłyśmy się bawić frisbee.
Szok!

Pies we mnie wpatrzony, nakręcony na dyski, pięknie aportuje i po dwóch "treningach" dobrze wiem że jak przyniesie dysk to się zabawa kręci. O dziwno, jak się rozkręci, to nawet nie chce się szarpać, tylko wypluwa mi dyski pod nogami.

Nabrałam wiatru w żagle! Gdyby nie dzisiejszy deszcz, to też byśmy sobie porzucały.
I plus tego jest taki, że Janka się bardzo szybko męczy fizycznie. Potrzebne nam są ze 3 sesyjki, każda praktycznie po minucie, może 1,5. Z przerwą na picie, na leżenie, na typowe nicnierobienie, żeby odpocząć. I pies mi pada :)

Ajajajaj! Oby tak dalej!

A w niedzielę szkolenie...[/QUOTE]

Tylko pozazdroscic, moj jak ma cos aportowac to patrzy jak na wariatke. Ba nawet jak go na klikera szkolic probuje to nie mozna nazwac tego szkoleniem bez 3dniowej glodowki, bo oczywiscie nie zainteresuje sie jak widzi innego psa :roll:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 363
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

A do nas ostatnio podleciały dwie obce suki, jedna coś jak czarny DON, druga jakiś kundel wielkości Zu, Zu się bała dużej i burczała, burczała, ale po chwili odpuściła, a nawet ładnie się obwąchała z obydwiema, chociaż mniejsza ciągle piłowała jadaczkę :loveu:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Maron86']Tylko pozazdroscic, moj jak ma cos aportowac to patrzy jak na wariatke. Ba nawet jak go na klikera szkolic probuje to nie mozna nazwac tego szkoleniem bez 3dniowej glodowki, bo oczywiscie nie zainteresuje sie jak widzi innego psa :roll:[/QUOTE]

Ja uczę teraz Jankę trzymania dyska w pysku, tzn wzięcia go kiedy się nie toczy. Idzie opornie ;)
Z klikerem nie pracujemy, bo suka boi się tego dźwięku. I nie dostała dziś śniadania, bo zaraz jedziemy na szkolenie. Zazwyczaj jej trochę dawałam, bo inaczej myślała tylko jak dostać parówkę, bez szans na pozytywną pracę. Ale podjadła trochę kotu (ta, myślała, że nie widziałam jak wracała do kuchni!) to może nie będzie tragicznie.

A propos kotów - wczoraj byłam u znajomych na wsi i dwa koty ustawiały Jankę. Żeby jeszcze im coś zrobiła! Nie, jeden się na nią rzucał i dość szybko poczuł się pewnie w jej towarzystwie. Drugi się jej bał, ale jak pierwszy atakował, to drugi leciał się dołączyć. A Janka zastraszona! Pierwszy raz widziałam, że się rzeczywiście boi! Więc za ładne przejście obok kotów sowicie ją nagradzałam.


[quote name='evel']A do nas ostatnio podleciały dwie obce suki, jedna coś jak czarny DON, druga jakiś kundel wielkości Zu, Zu się bała dużej i burczała, burczała, ale po chwili odpuściła, a nawet ładnie się obwąchała z obydwiema, chociaż mniejsza ciągle piłowała jadaczkę :loveu:[/QUOTE]

Bardzo fajnie! Moja miała wczoraj złe nastawienie wobec psów i kilka razy chciała się do nich wyrwać z japą. Ja uważam, że to moja wina, bo za szybko pociągnęłam za smycz - stąd ta reakcja. Na szczęście w takim amoku już całkiem nieźle reaguje na siad, i widzę, że potrafi się na chwilę wyciszyć.

Mam nadzieję, że nasze klatkowanie też jej będzie w tym pomagać, w opanowaniu emocji.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

I jak idzie? :)

U mnie lajcik totalny, rudzielec grzeczniutki, ładnie się obwąchuje z innymi psami (byle nie sporo większymi od niej) a jak nie ma ochoty na kontakt to ignoruje psa. Super olewa ludzi, idzie sobie luzem wśród nich i kompletny olew.

Łazi praktycznie cały czas bez smyczy ( o wiele lepiej wtedy reaguje na psy) ale zaczęła SM jeździć na skuterach w pobliskim lasku więc muszę chyba na lince ją puszczać żeby w razie czego szybko złapać w rekę i udać że mi wypadła :roll:

Chyba trochę bardziej stabilna jest, bo nie ma zapędów do tłamszenia psów które się jej boją, odskakuje jak jakiś ją atakuje ze strachu a jednocześnie ma ochotę przyfasolić temu który do niej startuje na serio. Byłam w szoku jak ostatnio dopadły nas dwa szczeniaczki (serce miałam w gardle bo byłam pewna że zrobi scenę a nie chcę żeby potem maluchy miały schizy) a ona je obwąchała , dała sobie obwąchać mordę przez dwa pyszczki jednocześnie i ładnie się odwrócił i od nich uciekła. Jak ją goniły to tylko warknęła, przyspieszyła i tyle.


Ale to pewnie chwilowy stan :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']
Ale to pewnie chwilowy stan :diabloti:[/QUOTE]

Oby nie chwilowy, bo brzmi super! Zazdroszczę.

Dwa dni temu miałyśmy spotkanie z innym behawiorystą, w terenie. W końcu w terenie :)
No cóż... nie wypadłyśmy najlepiej, ale przynajmniej psy, które tam były ignorowały darcie ryja mojego psa. Co nie znaczy, że Janka nie rzuciła się na dobermana :roll: bo owszem, i do niego startowała.

Okazuje się, że korekty są NIEZBĘDNE, bo pies nie bardzo wie jak ma reagować i nauczył się, że darcie ryja i napięcie wobec innego psa jest nagradzane (za radą wcześniejszego behawiorysty odciągałam Jankę na zabawkę, jak widać - wystarczyło tak zrobić kilka razy, żeby pogłębić ten stan). I tak jak w przypadku pojedynczych psów agresorków moje korekty dawały radę, tak w tłumie innych psów moja Janka po prostu świruje, ja mam zakwasy w rękach, odciski na dłoniach a i tak ciągle mi mówiono "nie tak, mocniej, bardziej stanowczo, krótkie pociągnięcie, stój w miejscu, nie łaź za psem". No nie umiem robić idealnych korekt ;( Na dodatek Janka musi chodzić w łańcuszku, bo tylko metal do niej przemówi, na półzaciskowe obroże już po prostu nie reaguje.

Udało mi się kupić jedynie półzacisk łańcuszkowy i smycz przepinam tylko jak widzę zbliżającego się psa. Powiem tak - lekko nie jest, bo np. dziś Janka zdenerwowała się na westa, który zaczął szczekać i zachęcać ją do zabawy, jezu jak ona się zestresowała! No ale udało mi się ją opanować. Dziś było dużo korekt, i może w końcu załapała o co chodzi, bo wracając z pola minęłyśmy psa, do którego już się czaiła, a skończyło się na tym, że siedziała we mnie wpatrzona kiedy ten pies nas mijał. Później spotkałam koleżankę z psem, którego Janka uwielbia! I doszedł do nas pies kolejny, a Janka traktuje "trzeciego" jak wroga, jednak tym razem grzecznie siedziała i dopiero po kilku minutach pozwoliłam jej podejść i psa obwąchać. Obyło się bez awantur ;)

Szkoda, że to, co ćwiczyłam z psem od pół roku tylko pogłębiło problem. Mam nadzieję, że uda mi się wyjść z jej świrowań do wakacji. Przestała też już brać leki uspokajające, bo wolę kupić jej krople na kleszcze :P

Oby to wszystko wreszcie przyniosło jakiś efekt, bo mimo pewnych postępów nadal widzę Jankę z problemami. Chciałabym już widzieć taką Jankę, jaką mam w domu, wśród rodziny, na grillu u znajomych... Trzymajcie za nas kciuki!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='IZMADO']Oby nie chwilowy, bo brzmi super! Zazdroszczę.

Dwa dni temu miałyśmy spotkanie z innym behawiorystą, w terenie. W końcu w terenie :)
No cóż... nie wypadłyśmy najlepiej, ale przynajmniej psy, które tam były ignorowały darcie ryja mojego psa. Co nie znaczy, że Janka nie rzuciła się na dobermana :roll: bo owszem, i do niego startowała.

Okazuje się, że korekty są NIEZBĘDNE, bo pies nie bardzo wie jak ma reagować i nauczył się, że darcie ryja i napięcie wobec innego psa jest nagradzane (za radą wcześniejszego behawiorysty odciągałam Jankę na zabawkę, jak widać - wystarczyło tak zrobić kilka razy, żeby pogłębić ten stan). I tak jak w przypadku pojedynczych psów agresorków moje korekty dawały radę, tak w tłumie innych psów moja Janka po prostu świruje, ja mam zakwasy w rękach, odciski na dłoniach a i tak ciągle mi mówiono "nie tak, mocniej, bardziej stanowczo, krótkie pociągnięcie, stój w miejscu, nie łaź za psem". No nie umiem robić idealnych korekt ;( Na dodatek Janka musi chodzić w łańcuszku, bo tylko metal do niej przemówi, na półzaciskowe obroże już po prostu nie reaguje.

Udało mi się kupić jedynie półzacisk łańcuszkowy i smycz przepinam tylko jak widzę zbliżającego się psa. Powiem tak - lekko nie jest, bo np. dziś Janka zdenerwowała się na westa, który zaczął szczekać i zachęcać ją do zabawy, jezu jak ona się zestresowała! No ale udało mi się ją opanować. Dziś było dużo korekt, i może w końcu załapała o co chodzi, bo wracając z pola minęłyśmy psa, do którego już się czaiła, a skończyło się na tym, że siedziała we mnie wpatrzona kiedy ten pies nas mijał. Później spotkałam koleżankę z psem, którego Janka uwielbia! I doszedł do nas pies kolejny, a Janka traktuje "trzeciego" jak wroga, jednak tym razem grzecznie siedziała i dopiero po kilku minutach pozwoliłam jej podejść i psa obwąchać. Obyło się bez awantur ;)

Szkoda, że to, co ćwiczyłam z psem od pół roku tylko pogłębiło problem. Mam nadzieję, że uda mi się wyjść z jej świrowań do wakacji. Przestała też już brać leki uspokajające, bo wolę kupić jej krople na kleszcze :P

Oby to wszystko wreszcie przyniosło jakiś efekt, bo mimo pewnych postępów nadal widzę Jankę z problemami. Chciałabym już widzieć taką Jankę, jaką mam w domu, wśród rodziny, na grillu u znajomych... Trzymajcie za nas kciuki![/QUOTE]

U nas też dopiero korekty przyniosły efekt :) i też nie umiałam ich robić na początku.

Co prawda dla korekt przeszliśmy z obrozy na szelki (bo słabo czuła na szyi + kasłała jak się mocniej szarpnęło) ale wiem że nasz szkoleniowiec w sporej ilosci przypadków używał własnie łańcuszka, w ostateczności kolczatki ale jak trafi się jakiś wybitnie nieczuły przypadek :)

ciezkie zycie z tymi histerycznymi psami :P ale grunt że coś się robi żeby to polepszyć, mam kilka na osiedlu totalnych histeryków i żal mi ich, przyczajka na każdego psa, wyskok, jazgotanie, w dodatku wszystkie na flexi, jedno wielkie szarpanie i albo darcie mordy przez własciciela albo kompletne ignorowanie tego co pies wyprawia :( ludzie w ogóle nawet nie próbują wychować sobie psa

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']U nas też dopiero korekty przyniosły efekt :) i też nie umiałam ich robić na początku.

Co prawda dla korekt przeszliśmy z obrozy na szelki (bo słabo czuła na szyi + kasłała jak się mocniej szarpnęło) ale wiem że nasz szkoleniowiec w sporej ilosci przypadków używał własnie łańcuszka, w ostateczności kolczatki ale jak trafi się jakiś wybitnie nieczuły przypadek :)

ciezkie zycie z tymi histerycznymi psami :P ale grunt że coś się robi żeby to polepszyć, mam kilka na osiedlu totalnych histeryków i żal mi ich, przyczajka na każdego psa, wyskok, jazgotanie, w dodatku wszystkie na flexi, jedno wielkie szarpanie i albo darcie mordy przez własciciela albo kompletne ignorowanie tego co pies wyprawia :( ludzie w ogóle nawet nie próbują wychować sobie psa[/QUOTE]

No ja też drę mordę, bo w amoku tylko to do niej dociera :P
Ale prawda jest taka, że zaczyna reagować. Nawet na "ej" jak mnie wyprzedza. To czeka i dalej idziemy na równaj. Nie przeszkadza mi że idzie pół metra ode mnie, albo metr, ważne, żeby nie napinała smyczy i mnie nie ciągnęła.

Bardzo nam pomogło zdejmowanie kagańca w trakcie spacerów. Powiem szczerze, że czułam się komfortowo kiedy miała kaganiec, ale widać, że Janka ciągle to przeżywała. Odkąd zakładam jej kaganiec tylko na wyjście/wejście do klatki, to mamy super spacery. Bardzo nam się poprawił kontakt wzrokowy, dzięki czemu mogę ją w końcu bezproblemowo nagradzać nie tylko smakami, ale też zabawą.

Mam nadzieję, że Janka dojdzie kiedyś do stabilności emocjonalnej, bo naprawdę aż mi serce pęka kiedy widzę, że nie może sobie poradzić. No i niestety, siły trzeba użyć, żeby pies się ocknął, ale naprawdę - widzę powoli efekty! Nawet jak zawczasu dam jej znak, to też się uspokaja i idzie przed siebie.

Link to comment
Share on other sites

Cieszę się, że u Was poprawa :) U nas też. Czasem zdarzy mu się jeszcze warknąć, ale już na widok innego psa nie szykuje się do bójki (chyba, że to ON), lecz najpierw obserwuje, co się będzie działo. O wiele łatwiej też jest mi go skupić na sobie. Dużo ćwiczyliśmy, gdy w oddali pies się wydzierał i zaczyna być widać efekty. Za to cały czas muszę mu przypominać, że siad znaczy siad niezależnie od sytuacji ;) W obcych miejscach też jest o wiele lepiej niż kiedyś. Zdarzają mu się bunty, ale łatwiej nad nim zapanować. Niestety na spacerach zaczyna wyłazić z niego prawdziwa natura (znaczy ona zawsze była :diabloti: ale w obcych miejscach był potulny pod względem samodzielności) i nad tym teraz pracujemy

Link to comment
Share on other sites

A ja chyba znowu przeżywam kryzys.
Odkąd Janka przestała nosić kaganiec na spacerach, nasz kontakt bardzo się poprawił. Ale mimo korekt, zauważyłam, że wcale lepiej nie znosi obecności innych psów. Potrafi sobie upatrzyć jakiegoś psa i ciągle się do niego odwracać, przystawać. No okej, jak pies jest daleko, to niech sobie patrzy, ale niech się nie zapiera i idzie dalej, a ja prawie muszę ją ciągnąć. Wczoraj miałyśmy taką przygodę. Już myślałam, że jest okej, po czym się okazało, że upatrzony pies poszedł z drugiej strony bloku niż my... i się spotkaliśmy. Jak był na jakieś 4 metry od nas, to Janka normalnie dostała szału i momentalnie chciała się do niego rzucić.
Szybka i mocna korekta, siad - poskutkowało, Janka się uspokoiła, ale mam wrażenie, że teraz ma tylko takie kontakty z psami. Kiedyś potrafiła je zignorować, albo ładnie się obwąchać, odkąd daję jej wycisk na spacerach (ciągle coś robimy, a to chodzenie na równaj, a to skupianie się, podawanie łapki i powtórka innych sztuczek) i wprowadziłam korekty na łańcuszku, to właśnie tak zachowuje się wobec psów. Nie unikam innych psów, ale jak mi jeszcze kilka razy tak z japą wystrzeli, to chyba zacznę chodzić w jakie odludne miejsca. Tragedia :/

Link to comment
Share on other sites

Jesteś z Łodzi - może poszukaj tutaj czy choćby na FB jakichś normalnych psiarzy, z którymi można by się umówić na treningi w rozproszeniach? Mi to baaardzo dużo dało. Z Łodzi jest Fauka (+ labrador), Karilka (+ doberman i jakieś tymczasy) i parę innych osób.

Link to comment
Share on other sites

Z Karilką i Fauką już się spotkałam i to one mnie też nakierowały jak mam udzielać prawidłowych korekt (ćwiczyłam na Fauce :P)

Mamy łódzka grupę spacerkową, w weekend jest planowane spotkanie, więc jak nam czas pozwoli, to chyba się przejedziemy.

Ma to szczęście, że Janka zna kilka psów, które zaczynają być jej przyjaciółmi, więc żeby nie narażać jej na ciągłe stresy, staram się z nimi spotykać indywidualnie, żeby psy się ze sobą pobawiły, ja odreagowała i porobiła coś z psem w dość neutralnym środowisku.

Chyba będę musiała nauczyć się odkładać stresy w pracy na bok, i każdy weekend poświęcać tylko psu (oprócz tych kilku godzin kiedy muszę iść do pracy). Żegnaj życie prywatne! Czas naprostować tą małą, podpalaną cholerę ;)

Link to comment
Share on other sites

U mnie kryzys pojawia sie z nienacka trwa 3-4dni i znika w niepamiec na kolejny miesiac/kilka miesiecy - po czym powraca jak bumerang w najmniej odpowiednim momencie. Czasem mam ochote przetrzepac wlasnego psa, tak zeby mu rozum z dupska wrocil do glowy :mad:. Na szczescie to tylko 'zlowroga chec' i nigdy z checi do czynow nie przejdziemy ;).
W zasadzie nie mam co narzekac, Szaman ladnie dogaduje sie z sukami natomiast kazdego samca probuje zjesc co w sumie jest calkiem naturalne u samcow alfa (chociaz nie slyszalam o kastrowanym samcu alfa :eviltong:).
Dzis poznal kolejna sunie ktora trafila do mnie na DT, ladnie ja przyjal, obwachal i dal jej spokuj.
Do poludnia byl grzeczny i potulny jak baranek. Po poludniu wystawil rogi i probowal zjesc kazdego jazgotliwego szczurka (jorka), a tych nam pod dostatkiem. Male, sflustrowane, przerazone zyciem i swiatem, niczego nie nauczone 'jorczki' biegajace na flexi :angryy:. Do wczoraj Szaman ich nawet nie traktowal jak psy, ogolnie z wieksza ekscytacja odnosi sie do krolika niz takiego malego jazgota - dla nich mial 100% zlewke.
Zapewne znow mu za 2-3dni przejdzie i bede miala przyjemne spacery :)

Ogolnie zaopatrzylam sie w dlawik lancuszkowy - jak widze ze Szaman sie spina i 'poluje' na samca, ustawiam dlawik bezposrednio za uszami i mam spokuj. Co prawda z 3x niezle sie poddusil glupek jeden, ale juz wie ze ma siedziec z tylkiem i nie szarzowac.

W czwartek zaczynamy z Szamanem i nasza tymczasowiczka 'sezon rowerowy'. Co prawda 10km dziennie nie potrafilo go nigdy zmeczyc, ale zawsze to jakies nowe bodzce i przyjemnosci :razz:

Link to comment
Share on other sites

A ja ciągle nie ruszyłam roweru... Zawsze mi coś wypada :/

Chcę za to pochwalić szkołę, do której teraz chodzimy.
Asystentka mojego trenera bardzo się nami ostatnio zajęła i robiła "sztuczny tłum", łaziła wokół, szybko szła na nas zawracając lub skręcając w odpowiedniej odległości.
Na 4 momenty kiedy Janka nie wytrzymała i chciała się rzucić, tylko 1 raz udało mi się zrobić poprawną korektę. Bo albo za późno coś powiedziałam, albo nie tym tonem, albo moje szarpnięcie było jak głaskanie... Mimo tej porażki (że pies startował i ja nieudolnie chciałam mu powiedzieć NIE) i tak jestem dość zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że w końcu jakiś profesjonalista zauważył nasz problem i stara się nam pomóc.

A jak sobie przypomnę nasze zajęcia w poprzedniej szkole... To bardzo żałuję, że tam trafiłam. Niby źle nie było, ale wszystko co robiłam żeby odwrócić uwagę psa od tych jej "ataków" spowodowało, że umocniła się w tej swojej agresji, poczuła się pewnie na smyczy i stała się jeszcze bardziej terytorialna. No i ciekawe kiedy uda mi się to odkręcić? Bo naprawdę zaczyna to być uciążliwe ;(

I powiem to jeszcze raz - za radą Karillki nie nosimy już kagańca na spacerach. Zawsze go ze sobą mam, ale jak pies jest na smyczy, to bez kagańca. Możemy sobie poćwiczyć komendy na piłeczkę lub inną zabawkę, kontakt wzrokowy też mamy lepszy. Także mimo wszystko jestem dobrej myśli!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='IZMADO']A ja ciągle nie ruszyłam roweru... Zawsze mi coś wypada :/

Chcę za to pochwalić szkołę, do której teraz chodzimy.
Asystentka mojego trenera bardzo się nami ostatnio zajęła i robiła "sztuczny tłum", łaziła wokół, szybko szła na nas zawracając lub skręcając w odpowiedniej odległości.
Na 4 momenty kiedy Janka nie wytrzymała i chciała się rzucić, tylko 1 raz udało mi się zrobić poprawną korektę. Bo albo za późno coś powiedziałam, albo nie tym tonem, albo moje szarpnięcie było jak głaskanie... Mimo tej porażki (że pies startował i ja nieudolnie chciałam mu powiedzieć NIE) i tak jestem dość zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że w końcu jakiś profesjonalista zauważył nasz problem i stara się nam pomóc.

A jak sobie przypomnę nasze zajęcia w poprzedniej szkole... To bardzo żałuję, że tam trafiłam. Niby źle nie było, ale wszystko co robiłam żeby odwrócić uwagę psa od tych jej "ataków" spowodowało, że umocniła się w tej swojej agresji, poczuła się pewnie na smyczy i stała się jeszcze bardziej terytorialna. No i ciekawe kiedy uda mi się to odkręcić? Bo naprawdę zaczyna to być uciążliwe ;(

I powiem to jeszcze raz - za radą Karillki nie nosimy już kagańca na spacerach. Zawsze go ze sobą mam, ale jak pies jest na smyczy, to bez kagańca. Możemy sobie poćwiczyć komendy na piłeczkę lub inną zabawkę, kontakt wzrokowy też mamy lepszy. Także mimo wszystko jestem dobrej myśli![/QUOTE]

Będzie dobrze, pracujesz z nią i to normalne że potrzeba czasu. Na pewno nie zrobisz z niej psa który ma ochotę ukochać cały świat ale wypracowanie ignorowania jest możliwe.

Moja suka też się gorzej zachowywała jak chodziła w kagańcu.

Poza tym ja za namową szkoleniowca zrobiłam coś, co jest bardzo krytykowane na dogo- pozwalałam suce na swobodne bieganie na lince wśród ludzi i obwąchiwanie ich. Wiadomo, niekażdy psy lubi ale poświęciłam nawet tych bojących się żeby nauczyć ją ignorowania ludzi. Teraz pod tym względem jest jak najbardziej OK.

Dalej jest natomiast problem w bezpośrednim kontakcie z innymi psami. Przywitać się na szybko i od razu biec dalej- jak najbardziej. Gorzej jak drugiemu psu to nie wystarczy i ją zaczepia do zabawy albo za nią lezie próbując jej wcisnąć nos pod ogon. Przydałoby nam się więcej wspólnych spacerów na zasadzie- dwie godziny w las/ na łąki z jednym/dwoma psami

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']Będzie dobrze, pracujesz z nią i to normalne że potrzeba czasu. Na pewno nie zrobisz z niej psa który ma ochotę ukochać cały świat ale wypracowanie ignorowania jest możliwe.

Moja suka też się gorzej zachowywała jak chodziła w kagańcu.

Poza tym ja za namową szkoleniowca zrobiłam coś, co jest bardzo krytykowane na dogo- pozwalałam suce na swobodne bieganie na lince wśród ludzi i obwąchiwanie ich. Wiadomo, niekażdy psy lubi ale poświęciłam nawet tych bojących się żeby nauczyć ją ignorowania ludzi. Teraz pod tym względem jest jak najbardziej OK.

Dalej jest natomiast problem w bezpośrednim kontakcie z innymi psami. Przywitać się na szybko i od razu biec dalej- jak najbardziej. Gorzej jak drugiemu psu to nie wystarczy i ją zaczepia do zabawy albo za nią lezie próbując jej wcisnąć nos pod ogon. Przydałoby nam się więcej wspólnych spacerów na zasadzie- dwie godziny w las/ na łąki z jednym/dwoma psami[/QUOTE]

Jak tylko mogę, to chodzę właśnie na wspólne spacery. Ale nie każdy jest dla nas wyrozumiały i nie czai, że "bardzo proszę, nie podchodź teraz z psem, założę swojej kaganiec i puszczę ją wolno, bo w ten sposób lepiej reaguje na inne psy", tylko stoi ze swoim psem, a ja nie mogę uspokoić Janki, żeby przygotować ją do biegania. W ten sposób mamy spaloną znajomość z kilkoma psami, bo jak raz się natnie, to zapamięta to do końca.

Spacery równoległe u nas się super sprawdzają, z jednym psem tez jest fajnie, ale jak jest więcej psów, to Janka nie może sobie poradzić z emocjami i mnie broni. Dlatego własnie w tłumie psów wolę ją spuścić.

No i jak tylko mamy okazję, to spotykam się właśnie po to, żeby poćwiczyć z Janka przy innych psach. Ona raczej ludzi ignoruje, biegaczy, rowerzystów, tylko w niektórych wypadkach się stawia, dlatego to szkolenie jest nam pomocne.

Brakuje mi częstszych spotkań z innymi psami. I takimi bardziej zrównoważonymi ;)

Dziś rano spotkałyśmy na swojej drodze yorka. Pani skręciła w chodnik obok, ale stanęła na skrzyżowaniu, bo piesek nie chciał iść. Moja już czujnie uszy podniosła i zaczęła się przyglądać. Dałam jej szybką korektę, druga już tylko głosową i usiadła. A pani od yorczka "Maksiu, chodź idziemy, piesek jest za duży żeby się z Tobą bawił". Powtarzała to w kółko. Więc zrobiłyśmy kilka kroków do przodu i znowu psa usadziłam (a byłyśmy już prawie przy skrzyżowaniu chodników!) Pani od Maksia znowu swoje, ale zaczęła mnie zagadywać, "o, słucha się" itp. Kiedy widziałam, że Janka się lekko rozluźniła, dałam jej komendę równaj i ruszyłyśmy, nawet nie spojrzała na psa! Ależ się ucieszyłam :)
Było łatwiej, bo york do nas nie wyrywał i nie szczekał. No ale i tak cieszy mnie to bardzo.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='klaki91']Przydałoby nam się więcej wspólnych spacerów na zasadzie- dwie godziny w las/ na łąki z jednym/dwoma psami[/QUOTE]

PS Może kiedyś wybiorę się do Poznania? ;)
Ciekawe jak by wyglądało starcie naszych problemowych psów :P

Link to comment
Share on other sites

Rozmawiałam z kilkoma osobami posiadającymi duże samce w okolicy. Okazało się że mój pies jest w 100% normalny i do tego świetnie wyuczony :crazyeye:. Szaman nie akceptuje innych samców 'na swoim terenie', czyli tam gdzie nasika :eviltong: jednak poza terenem ładnie ze spokojnymi potrafi się dogadywać no chyba że japę rozedrą. Każda sunia u Szamana ma przywileje i może go nawet skubać i podszczypywać (o ile pozna ją zaraz przed darciem japy).

Ogólnie zrobiliśmy tak wielkie postępy w tak krótkim czasie że jestem wręcz zaskoczona!
Trafiła do nas nowa sunia na DT, Szaman się w niej zakochał! Jest jego wielkości, tylko wagą nie dorównuje - 29kg. Bawią się jak szaleni. Sunia się boi i płoszy kiedy jakiś pies głośno szczeka. Tak więc gdy Szamana wkurza jakiś pies i mój zaczyna japę drze to sunia się płoszy i ucieka - Szaman widząc to natychmiast przestaje i patrzy co się dzieje.
Dzięki temu moje życie od niecałych 2 tygodni stało się sielanką :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Już myślałam, że będę mogła napisać tak jak Maron86, że super się nam układa, ale niestety - wczoraj miałam chyba najgorszy dzień w życiu z Janką.
Zaczęło się od tego, że zaspałam, przez co spóźniłyśmy się 5 minut na szkolenie. Musiałam przedłużyć poranny spacer, bo Janka nie chciała się załatwić, a Janka bez wypróżnienia, to nieznośna i niesłuchająca mnie Janka.

Na placu jednak bardzo mnie zaskoczyła, pięknie weszła w tryb pracy, ale ćwiczyłyśmy tylko chwilę, bo był tak duszno i parno, że psy nam zdychały. Co kwadrans była krótka przerwa. Po pierwszej przerwie, na placu, w trakcie ćwiczeń, gdzieś w oddali było słychać grzmot. No i pies mi się zawiesił. Nie pomagały smaczki, nie pomagało zejście z placu i zachęcanie do zabawy, nawet na piszczącą piłeczkę nie zastrzygła uszu. Trwało to praktycznie z pół godziny. Bardzo mi się spięła i zawiesiła, ale wróciłam na plac żeby dołączyć do innych psów i po prostu z nią połazić, żeby się ruszała. Trochę zaczęła się wybudzać, ale dopiero ostatnie 10 minut zajęć pobudziło ją na tyle, że ciut podniosła ogon i zaczęła kłaść uszy tak jak ma w zwyczaju. Pomogły nam hopki, czuli ruch i odrobina skupienia, żeby w odpowiednim momencie przeskoczyć.

Po zajęciach rozmawiałam przez chwilę z trenerem, a do już wyciszonej Janki podszedł szczeniak, przecisnął się przez ławkę i zaszedł ją od tyłu, tak się wystraszyła, że prawie by się na niego rzuciła. Już dawno jej takiej nie widziałam, ja korygowałam, a trenerka uciszała psa głosem, bo ja miałam kluchę w gardle i łzy w oczach, słowa bym nie umiała wydusić. Janka drasnęła zębem trenerkę, ale ona powiedziała, że jest to jej ryzyko zawodowe, że nic się nie stało i mam się uspokoić ;) Wcale mi to nie pomogło i oczywiście się rozbeczała, a na dodatek właścicielka szczeniaczka powiedziała do swojego psa "choć misiu, tam nie podchodź, bo widać, że piesek nie jest zsocjalizowany". Odrzekłam, że racja, nie jest i długo nie będzie. Wybrałam tę szkołę, bo oni nie pozwalają na kontakt psów na zajęciach i w trakcie przerw, a ta babka przyszła z ulicy popatrzeć i podpytać o kurs. Jej szczeniak podbiegał do wszystkich, wskakiwał ludziom na kolana, ciągnął do innych psów.

Po zajęciach pojechałam do rodziców na działkę, mamy taki malutki ogródek pracowniczy, one nie są ogrodzone, więc pies jest ciągle na lince. Podczas przepinania ze smyczy normalnej na działkową Janka albo się czegoś wystraszyła, albo coś poczuła i odskoczyła. Tak gwałtownie, że momentalnie zniknęła mi z oczu. Ganiałyśmy ją z siostrą, inni działkowicze, mimo że nie podobał im się pies biegający luzem po ich terenie, to pomagali nam ją delikatnie zaganiać w róg, ale tylko jedna kobieta była zirytowana na maksa. Moje przeprosiny i uspokajanie nic nie dały, po prostu była agresywna wobec mnie i jak Janka drugi raz wbiegła na jej działkę, to pogoniła ją grabiami. A Janka ma schizę i nie daje sobie w kaszę dmuchać. No i stało się - mój pies ugryzł człowieka. Udało się ją szybko złapać, ale niestety nie na tyle szybko, żeby ominąć niebezpieczeństwo ;(

Czekałam na niedzielę chyba ze dwa tygodnie, miałam masę pracy, pracowałam w weekendy i to był pierwszy dzień który mogłam spędzić psem. A byłam już tak zirytowana, że o 16:00 wróciłyśmy do domu. Poszłam ze znajomymi na piwo, żeby mieć wychodne od psa, bo ile można ryczeć?

Po powrocie wzięłam ją na spacer, miałam nadzieję, że w końcu zrobi kupę. Niestety, burza ciągle wokół nas kręciła, grzmotów nie było, ale błyski bardzo odznaczały się na niebie. Nie ma co, pies nawet siku nie zrobi bo jest zbyt pobudzony i ciągnie do domu, więc wróciłyśmy. No ale jest już 23!!! Deszcz w końcu spadł, burza była okropna, większość samochodów na moim osiedlu wyła, więc kot się schował, a pies jak posąg i zipie.
Jak burza się uciszyła i Janka lekko odżyła, pomyślałam, że spróbujemy wyjść na jeszcze jeden spacer. Tiaaa... One nie będzie szła w deszczu :/
No i znowu porażka - wróciłyśmy do domu.

Ze spacerem poczekałam więc do rana, ale przypominając sobie tragedię działkową postanowiłam, że psie śniadanie wezmę ze sobą. Na osiedlu spotkałyśmy naszego ulubionego wyżła, ale tu znowu zdziwienie - Janka nie biega, nie bawi się z nim, tylko mnie pilnuje. Nie odstępuje na krok, a jak wyżeł zbliża się do nas, to pokazuje zęby i go przegania. I teraz nie wiem - brać to jedzenie, czy nie? Bo z jednej strony efekt osiągnięty - pies się mnie pilnował, więc może odbudujemy przywoływanie, które wczoraj bankowo się nam spaliło. Ale z drugiej strony - Janka to pies terytorialny, nie chcę, żeby sobie wmówiła, że mając jej śniadanie jestem niedostępna dla innych i jej zadaniem jest mnie bronić.

Co mam zrobić? Co radzicie?

Jestem kompletnie załamana ;(

Link to comment
Share on other sites

Nie fajna przygoda, ale nie możesz się poddawać. Teraz postaraj się to wszystko odbudować i nie myśleć za dużo o tym, jak dobrze już było. Niestety lękliwe psy mają czasem takie nawroty.. Mój pies wczoraj też zrobił mi niemiłą niespodziankę, bo zaczął warczeć na sukę (on lubi suki, więc tym bardziej mnie to zaskoczyło). A było to tak, że minęliśmy panią z tą suką, idziemy a one jakieś 30m za nami i niestety mój pies nagle postanowił się załatwić, przez co dystans się zmniejszył. Tamta pani stanęła ze swoją suką, która była spokojna, ale wpatrywała się w małego. Nie wiem, czy nie rozpoznał płci czy co (kilka dni temu pies o podobnej sierści go próbował zjeść), czy poczuł się zagrożony, bo był w trakcie załatwiania się, ale zaczął na nią warczeć. Próbowałam go uspokoić, ale ciężko było jednocześnie walczyć z presją czekającej kobiety aż sobie pójdziemy (czemu nas nie ominęła tylko uparcie czekała, widząc że krótko to nie potrwa?), posprzątać po psie i do tego uspokoić go. Co prawda to nie było tak traumatyczne jak Twoja przygoda, ale chciałam pokazać, że niestety lękliwe psy czasem mają gorsze dni. A ta ugryziona kobieta nie będzie robić Ci problemów? Teraz musisz się szczególnie skupić na resocjalizacji z ludźmi. No i odwołanie jest ważniejsze niż zabawa z innymi psami, więc na Twoim miejscu ja bym się właśnie na tym skupiła.

Link to comment
Share on other sites

IZMADO- ja długo nie mogłam własnie dać sobie na luz. Łapałam spinę przy każdym podbiegającym do nas psie, przy każdym darciu mordy przez rudą i ogólnie spacery były wyjątkowo stresujące. Jak już widziałam że będziemy mijać innego psa to się wewnętrznie denerwowałam i mimo że starałam się żeby nie miało to wpływu na sukę to i tak z sercem w gardle patrzyłam na nią witającą się z innym psem.

Dopiero jak to ja wrzuciłam na luz spacery zaczęły być przyjemne.

Co zo tego że pies się zetnie z innym psem? Opieprza się psa, własciciela przeprasza dorzuca do tego uśmiech i po krzyku.
Nawet chwile sie pogada jak drugi czlowiek wyrozumialy ;)
Mi długo zajeło załapanie że to ja mam z luzem podchodzić, łagodzić atmosferę i przede wszystkim- usmiechac sie :) serio, jeszcze sie nie spotkalam z opieprzem od innych ludzi za odpały mojej suki od czasu gdy się zdystansowałam. A ona dalej ma odpały


Z tym ugryzieniem niefajna sytuacja, no ale trudno, zdarza się ;) więcej wiary w siebie i postaraj się zdecydowanie mniej emocjonalnie do tego podchodzi. łatwo się to pisze, wiem :cool1: sama przez pewien czas wracalam do domu z kolejnego beznadziejnego spaceru i z wscieklosci juz ryczalam

Link to comment
Share on other sites

tak sobie podczytuję wątek, bo sama mam lękliwego dominanta, który jest agresywny do ludzi. IZMADO- nie załamuj sie, kazdy właściciel problemowego psa ma czasem dołki, mi nie raz puszczaly emocje, bo pies znowu wydarł ryja, znowu kogoś zaatakował a przecież było już tak dobrze. No niestety- trzeba zacisnąć zęby i pracować, pracować z psem na okrągło. Ja już wielokrotnie miałam sytuacje, ze myslalam, ze sie poddam- ale brałam się do kupy i później widziałam, że jednak szkolenie przynosi efekty. Może nie tak natychmiastowe i nie takie imponujące jakby się chciało, ale jednak jest lepiej.
Zauważyłam też ostatnio, że nawet ludzie mający psy, ale psy bezproblemowe nie są w stanie zrozumieć emocji właściciela psa agresywnego/lękliwego/niestabilnego psychicznie. Np. ja wiem, że wyjście z moim psem do ludzi np.na grilla wymaga ode mnie dużo pracy, muszę go cały czas ogarniać i kontrolować. Osoby z normalnymi psami nie są w stanie zrozumieć takiej sytuacji. Ile ja się nasłuchałam -puuuść go! niech sobie pobiega!-kiedy widzę, że Mang jest spięty w tłumie obcych i wiem, ze gdybym go nie kontrolowała to do kogoś by wypruł. Też macie takie sytucje?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bdom']
Zauważyłam też ostatnio, że nawet ludzie mający psy, ale psy bezproblemowe nie są w stanie zrozumieć emocji właściciela psa agresywnego/lękliwego/niestabilnego psychicznie. Np. ja wiem, że wyjście z moim psem do ludzi np.na grilla wymaga ode mnie dużo pracy, muszę go cały czas ogarniać i kontrolować. Osoby z normalnymi psami nie są w stanie zrozumieć takiej sytuacji. Ile ja się nasłuchałam -puuuść go! niech sobie pobiega!-kiedy widzę, że Mang jest spięty w tłumie obcych i wiem, ze gdybym go nie kontrolowała to do kogoś by wypruł. Też macie takie sytucje?[/QUOTE]

no ja tak mam. Ale nie z ludźmi tylko z psami :(

rudą puszczam w obecności ludzi bo akurat mamy wypracowane ignorowanie (kiedyś rzucała się do każdego kto na nią spojrzał albo dziwnie jej zdaniem wyglądał) i wystarczy czasami zwykłe cmoknięcie żeby olała inną osobę która akurat wzbudza jej ciekawość np. gwizdaniem. Ona szybko się do ludzi przekonuje mimo swojej nieufności a jak ktoś ma żarcie to dostaje +100 pkt na wejściu do bycia fajnym :)

mam też pewność że nie ugryzie, bo już kilka razy miałyśmy dość skrajne sytuacje i ona od razu odskakuje, groźnie szczeka ale raczej to typ ktory predzej ucieknie z wrzaskiem niż chapnie
choć wiadomo- zawsze moze miec miejsce sytuacja gdzie psu puszcza nerwy


Gorzej jesli chodzi o inne psy. Niestety ale nie dla nas luźne spacerki ze znajomymi z dużą gromadą psów. Raz że mojego psa w ogole coś takiego nie rajcuje, ona jest typowym samotnikiem, dwa- trzeba ją pilnować, nie mogę pozwolić żeby sobie robiła co chce, muszę kontrolować jej reakcje. Nie ma więc szans na zwykły fajny weekendowy spacer w stylu psy biegają, ludzi idą i sobie gadają. Jeszcze jak ja wyjdę równocześnie z 3 psami to jest OK, bo się skupiam na nich. Jak wychodzę w kilka osób to jest gorzej.

Rudej załącza się też wtedy lekkie pilnowanie swoich zabawek ale jednocześnie nie rusza zabawek innych psów, w ogóle się nimi nie interesuje.




Dzisiaj na przykład podbiegł do nas na spacerze dość nachalny pies i w sumie tylko moje "fe! nie wolno" powstrzymywało ją od natychmiastowego ataku, potem jeszcze kilka razy korygowałam jej zachowanie i udało sie nam normalnie z tym psem przywitac i odejsc. Mam wrazenie ze musze jej po prostu pokazywac jak ma sie zachowac bo sama nie umie tego robic, za szybko sie irytuje i za szybko włącza tryb "od******* się ode mnie obcy psie". W ogóle mam wrażenie że jej do szczęścia nie są potrzebne inne psy, wręcz wolałaby być jedynym psem na tym świecie, no jeszcze moją drugą sukę mogłaby mieć do towarzystwa i wsio :roll:

W sumie to ona nigdy nie lubiła się bawić z innymi psami, raz dwa wpadała w histerię i dużo czasu mi zajęło zrozumienie że są takie psy którym inne czworonogi nie sa do szczęścia potrzebne.

Masakra, nigdy więcej psa o takiej osobowości.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tree']A ta ugryziona kobieta nie będzie robić Ci problemów? Teraz musisz się szczególnie skupić na resocjalizacji z ludźmi. No i odwołanie jest ważniejsze niż zabawa z innymi psami, więc na Twoim miejscu ja bym się właśnie na tym skupiła.[/QUOTE]

Sama ma psa, więc pewnie będzie robiła problem ;) Mojego tatę tez ostatnio ugryzł pies, więc powiedział jak wygląda cała procedura. Czekam na jakieś wezwanie na kwarantanne czy coś, nie wiem jak szybko to się załatwia. Mam mailowy kontakt do jej syna/wnuka (?) jak uda mi się załatwić zaświadczenie o szczepieniu, to mam mu je wysłać, ale sama nie wiem czy tak się to robi? Mają dane z lyssetki, więc chyba to nie problem sprawdzić i potwierdzić nasze dane w rejestrze? Macie jakieś doświadczenia w tym temacie?

Jak prowadzić taką resocjalizację z ludźmi?
Jutro jestem umówiona na spacer z wyżłem, ale też mam zamiar wziąć jej śniadanie, nie wiem czy dać jej na początku i w trakcie spaceru, czy może na sam koniec? Z kolacją poszło fajnie, ładnie chodziła przy nodze, wykonała idealnie kilkanaście komend, ale nie mijaliśmy w ogóle ludzi ani psów.


[quote name='klaki91']IZMADO- ja długo nie mogłam własnie dać sobie na luz. Łapałam spinę przy każdym podbiegającym do nas psie, przy każdym darciu mordy przez rudą i ogólnie spacery były wyjątkowo stresujące. Jak już widziałam że będziemy mijać innego psa to się wewnętrznie denerwowałam i mimo że starałam się żeby nie miało to wpływu na sukę to i tak z sercem w gardle patrzyłam na nią witającą się z innym psem.

Dopiero jak to ja wrzuciłam na luz spacery zaczęły być przyjemne.

Co zo tego że pies się zetnie z innym psem? Opieprza się psa, własciciela przeprasza dorzuca do tego uśmiech i po krzyku.
Nawet chwile sie pogada jak drugi czlowiek wyrozumialy ;-)
Mi długo zajeło załapanie że to ja mam z luzem podchodzić, łagodzić atmosferę i przede wszystkim- usmiechac sie :smile: serio, jeszcze sie nie spotkalam z opieprzem od innych ludzi za odpały mojej suki od czasu gdy się zdystansowałam. A ona dalej ma odpały


Z tym ugryzieniem niefajna sytuacja, no ale trudno, zdarza się ;-) więcej wiary w siebie i postaraj się zdecydowanie mniej emocjonalnie do tego podchodzi. łatwo się to pisze, wiem :cool1: sama przez pewien czas wracalam do domu z kolejnego beznadziejnego spaceru i z wscieklosci juz ryczalam[/QUOTE]

Ze wszystkim się zgadzam. Czasem jak jestem wyluzowana, to Janka mi świetnie pracuje na spacerach i olewa inne psy.
Właśnie wczoraj, jak wracałyśmy do domu, szedł na nas golden, który był luzem. Ja usadziłam Jankę, on podchodzi do niej od tyłu, widzę, że się spina, ale moje "nie" jakoś ją ogarnia. Właścicielka goldena robi wielkie oczy i mówi, że jej piesek chce się tylko przywitać. Na co ja jej odpowiedziałam, że mój pies ma problemy z innymi psami i nie chcę draki, jak usiądzie, to się uspokaja i dopiero wtedy pozwalam jej na kontakt. I rzeczywiście - podeszła do goldena, powąchała i na moje "idziemy!" ruszyła za mną. Ale psiak był bardzo spokojny, więc to była dość łatwa sytuacja. Jednak nie po to prowadzam psa na smyczy, żeby każdy się z nami witał. Jakbym chciała, żeby mój piesek podlatywał do innych, to bym go luzem puszczała.
I mimo tych beznadziejnych sytuacji wczoraj, akurat w tym starciu byłam pewna siebie i stanowcza, a gdzieś podskórnie wrzuciłam na luz. I się udało, nie było psiej awantury.

Rzeczywiście, kilka razy miałam sytuację, że mój pies się wydzierał, ale trafiałam na rozumnych ludzi, z którymi często nawet kontynuowałam spacer! :)


[quote name='bdom']tak sobie podczytuję wątek, bo sama mam lękliwego dominanta, który jest agresywny do ludzi. IZMADO- nie załamuj sie, kazdy właściciel problemowego psa ma czasem dołki, mi nie raz puszczaly emocje, bo pies znowu wydarł ryja, znowu kogoś zaatakował a przecież było już tak dobrze. No niestety- trzeba zacisnąć zęby i pracować, pracować z psem na okrągło. Ja już wielokrotnie miałam sytuacje, ze myslalam, ze sie poddam- ale brałam się do kupy i później widziałam, że jednak szkolenie przynosi efekty. Może nie tak natychmiastowe i nie takie imponujące jakby się chciało, ale jednak jest lepiej.
Zauważyłam też ostatnio, że nawet ludzie mający psy, ale psy bezproblemowe nie są w stanie zrozumieć emocji właściciela psa agresywnego/lękliwego/niestabilnego psychicznie. Np. ja wiem, że wyjście z moim psem do ludzi np.na grilla wymaga ode mnie dużo pracy, muszę go cały czas ogarniać i kontrolować. Osoby z normalnymi psami nie są w stanie zrozumieć takiej sytuacji. Ile ja się nasłuchałam -puuuść go! niech sobie pobiega!-kiedy widzę, że Mang jest spięty w tłumie obcych i wiem, ze gdybym go nie kontrolowała to do kogoś by wypruł. Też macie takie sytucje?[/QUOTE]

Tak, w nowym środowisku bardzo boję się o zachowanie Janki, jednak staram się uczulać (ale nie straszyć) ludzi, z którymi przyjdzie nam obcować.
Czasem pies mnie zaskakuje super - jak na ostatnim grillu, gdzie w tłumie ludzie odnalazła się wyśmienicie. Ale jednak zawsze jestem czujna. Ostatnio byłam z koleżanką na kijkach i mówię "kurde, owczarek na drodze, kupę robi". Koleżanka się pyta gdzie ja go widzę, bo ona nie widzi przed nami żadnego psa. No więc jakby miała psa jak nasze, to by się w trymiga nauczyła wypatrywać inne psy ;)


[quote name='klaki91']no ja tak mam. Ale nie z ludźmi tylko z psami :-(

rudą puszczam w obecności ludzi bo akurat mamy wypracowane ignorowanie (kiedyś rzucała się do każdego kto na nią spojrzał albo dziwnie jej zdaniem wyglądał) i wystarczy czasami zwykłe cmoknięcie żeby olała inną osobę która akurat wzbudza jej ciekawość np. gwizdaniem. Ona szybko się do ludzi przekonuje mimo swojej nieufności a jak ktoś ma żarcie to dostaje +100 pkt na wejściu do bycia fajnym :smile:

mam też pewność że nie ugryzie, bo już kilka razy miałyśmy dość skrajne sytuacje i ona od razu odskakuje, groźnie szczeka ale raczej to typ ktory predzej ucieknie z wrzaskiem niż chapnie
choć wiadomo- zawsze moze miec miejsce sytuacja gdzie psu puszcza nerwy


Gorzej jesli chodzi o inne psy. Niestety ale nie dla nas luźne spacerki ze znajomymi z dużą gromadą psów. Raz że mojego psa w ogole coś takiego nie rajcuje, ona jest typowym samotnikiem, dwa- trzeba ją pilnować, nie mogę pozwolić żeby sobie robiła co chce, muszę kontrolować jej reakcje. Nie ma więc szans na zwykły fajny weekendowy spacer w stylu psy biegają, ludzi idą i sobie gadają. Jeszcze jak ja wyjdę równocześnie z 3 psami to jest OK, bo się skupiam na nich. Jak wychodzę w kilka osób to jest gorzej.

Rudej załącza się też wtedy lekkie pilnowanie swoich zabawek ale jednocześnie nie rusza zabawek innych psów, w ogóle się nimi nie interesuje.



Masakra, nigdy więcej psa o takiej osobowości.[/QUOTE]

Jak wypracowałaś ignorowanie ludzi?
U Janki też działają smakołyki od obcych, ale muszą to być bardzo kuszące smakołyki, bo nie od każdego weźmie. Np. w sklepie zoologicznym pogardziła całym asortymentem, bo pan był zdziwiony, że pies nie chce wziąć od niego jedzenia.

Mnie się marzy szczeniak. Taki co to go można od małego układać, po sprawdzonych rodzicach. Pies, którego można wszędzie ze sobą zabrać i odnajdzie się w każdych warunkach, ach marzenia! ;)


Dziękuję Wam za wsparcie i dobre słowo, mam nadzieję, że nasz dołek już się zakopuje.

Link to comment
Share on other sites

Procedura pogryzienia wygląda tak:
Pies dziabnął i wyszedł tylko siniak bez śladów po pogryzieniu to wystarczy tylko okazanie aktualnego szczepienia.
Jeśli pies ugryzł do krwi, lub po ugryzieniu trzeba zakładać szwy to:
Szpital, zastrzyk przeciw tężcowy, opcjonalnie szwy, wypis ze szpitala który kieruje człowieka pogryzionego dalej.
Później jedzie się do szpitala od chorób zakaźnych, tam znów robią wypis i
1) Znamy psa/jesteśmy w stanie psa okazać i rozpoznać - dają nam 2/3 doby na zgłoszenie im faktu odnalezienia psa i doprowadzenie go do okazania na kwarantanne
2) Nie znamy psa/nigdy go nie odnajdziemy - czekają zastrzyki przeciw-wściekliźnie (ogólnie masakra).

Wiem bo mója już nieżyjąca sunia mix-dobermana kolegę chlastnęła zębami i powstał siniec na pół nogi (1 opcja, pies zahaczył, ale nie do krwi).
Opcje 2gą przerabiałam w zeszłym roku kiedy suka husky mnie ugryzła w rękę - mój samiec na smyczy ją zdominował i wcisnął w ziemię, jak go odciągnęłam od niej to mnie upie****. Suka oczywiście biegała samopas, 'a niech się wybiega'. 4 szwy na palcu + od końca listopada do marca 'walka' o palec i sprawność ręki (dopiero w lutym przestało mi się sączyć z palca). Naszęście dla mnie sukę złapał hycel...

Jeśli chodzi o stresowanie się 'co to nasz pies nie wymyśli' to dla mnie najlepszym rozwiązaniem stał się kaganiec fizjologiczny. Ja się nie stresuje że mój pies zeżre innego (co najwyżej wgniecie w ziemię i rozplaska), a mój pies chodzi jeszcze bardziej pewny siebie (o ile to w ogóle możliwe).

Od kiedy jest z nami Magia, od tego czasu Szaman się uspokoił i przestał drzeć japę na każdego samca i większość omija tylko 'zabijając' wzrokiem :diabloti:.
Jednak przy 3-ch psach nigdy nie można się nudzić...
Tak więc nasza mała 16kg i 10letnia suka zaczęła tak odwalać że to się aż w głowie nie mieści. Atakuje psy, atakuje koty przed blokiem (ich mi akurat nie szkoda), atakuje 'obce' koty na 'obcym' terenie (czego nigdy nie robiła), można ją wołać i tak nie przyjdzie, atakuje rowerzystów, atakuje z zaskoczenia ludzi ... I to wszystko się zmieniło praktycznie stopniowo. Ona nie dość że zawsze wykonywała polecenia bez marudzenia za szyszke/piłkę/smaczka to była zawsze i wszędzie odwołalna, nie lubiła wyłącznie mężczyzn i psów które się do niej sadziły. Jakieś kilka miesięcy temu zaczęła oszczekiwać rowerzystów i od tego momentu zaczął się łańcuch agresji.
Co ciekawe żadne smaczki nie pomagają, żadne korekty, wykończenie fizyczne/zmęczenie psychiczne - nic. Zaczynam się zastanawiać czy ona nie ma czegoś z głową...

Tak więc u mnie zawsze kolorowo, jak jedno się uspokoi to 2gie rogi naostrzy ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...