Jump to content
Dogomania

Agresja wobec psow - zaszlo to za daleko


sathori

Recommended Posts

Witam, bardzo potrzebuje pomocy i jakiejs rady...

Mam 5 letniego samca. Bardzo przyjazny do ludzi, slucha sie mnie - nie mialam z nim zadnych problemow z wyjatkiem jego zachowania wobec innych psow. Nie byl zbyt przyjazny, ale nie byl tez agresywny. Mogl sie przyjaznic z sukami i mlodymi psami, malymi psami natomiast nawet nie zawracal sobie glowy. Od czasu do czasu zdarzalo mu sie spotkac drugiego takiego dominanta jak on i bywalo male spiecie. Wygladalo to groznie, a polegalo generalnie na sraszeniu, warczeniu, przycisnieciu do ziemi. Nigdy nie gryzl, takie spiecia bywaly rzadkie a jesli juz sie zdarzalo - latwo mi bylo to spiecie przerwac.
Przebywamy na stale za granica i poniewaz ostatnio mialam ale problemy musialam wyslac psa do Polski do rodzicow na 4 miesiace. Nie bylam zadowolona bo wiedzialam, ze mi rozpieszcza i popsuja psa, ale nie mialam wyjscia.
Nie wiem, czy to tez ma znaczenie, ale wydawalo mi sie kiedys, ze moze kastracja by zliwkidowala te problemy z dominacja. Wiec u weterynarza wszczepilismy mu implant, ktory mial blokowac produkcje testosteronu przez pare miesiecy. Chciakam tego sprobowac aby zobaczyc czy kastracja rzeczywiscie wplynie na te zachowania, ale nic sie nie zmienilo.... nawet jego jadra sa tej samej wielkosci (a mialy sie niby zmniejszyc)
W kazdym badz razie rodzice mowili mi, ze pies teraz warczy na inne psy, nie wazna wielkosc czy plec, ze wdal sie w pare bujek. Na odleglosc nie moglam nic zrobic, wiec pies byl na smyczy i w kagancu.

I teraz mam go z powrotem. Na wlasnej skorze przekonalam sie o czym mowili rodzice. Na samym poczatku rzeczywiscie warczal na kazdego psa ktory nas mijal i ktory probowal do niego podejsc.
Pracowalam nad jego zachowaniem i wydawalo mi sie, ze idzie nam coraz lepiej. Po dwoch tygodniach mogl spokojnie przejsc kolo psa i zdarzalo mu sie ignorowac psy ktore podchodzily. Np gdy bawilismy sie pilka i podbiegl obcy pies - poj poszedl go powachac (najerzony i spiety), ale udalo mi sie odwrocic jego uwage pileczka i wszystko sie dobrze skonczylo. Albo zazwyczaj wystarczylo, ze zaczelam mu uciekac w przeciwnym kierunku - tez pomagalo

I dwa dni temu stalo sie cos strasznego.
Chodzimy wczesnie rano do parku ktory jest plaska przestrzenia wiec zawsze widze gdzie jest inny pies i przywoluje mojego. Tego poranka w wyniku naprawde glupich okolicznosci, stalismy oboje przy wejsciu do parku - moj pies bez smyczy. Zza rogu wybiegl maly piesek. Oboje stali bez ruchu, probowalam odwolywac - nie skutkowalo i gdy tamten sie poruszyl moj go zaatakowal.
Czegos takiego nigdy nie widzialam. Maltretowal tego malego pieska i rzucal nim na wszystkie strony jak zabawka. Nie moglam go powstrzymac ani rozdzielic.
Tamten boraczek mial okropne rany na calym ciele i musial miec operacje.

Oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze to kompletnie moja wina, nauczylam sie swojej lekcji, zaplacilam ogromny rachunek u weterynarza za tamtego psa i wiem, ze musze cos z tym zrobic
Ale ten widok mnie przesladuje. Czuje sie bezsilna, nie wiem gdzie popelnilam blad, nie rozumiem tego jego agresji, nie wiem jak jej przeciwdzialac.
Myslalam, ze mam niwelowac warczenie, ale po przeczytaniu wielu forum dowiedzialam sie, ze nie powinno sie tego robic, bo warczenie jest sygnalem dla nas. Lepiej niech warczy, niz ma atakowac bez ostrzezenia
Spacery nie sa juz dla mnie przyjemnoscia - stresuje sie za kazdym razem gdy widze psa, co oczywiscie nie pomaga a szkodzi.
Bardzo prosze o rade i pomoc.
Moze ktos z was widzi w tej sytuacji cos czego ja nie widze - co jest powodem tej agresji? zawsze myslalam ze to chodzi o dominacje, ale teraz mysle, ze moze to tez terytorium? (bo wydaje sie przyjazniejszy w obcych parkach niz w tych do ktorych chodzimy codziennie)
jesli to jest dominacja - co powinnam zrobic?
Naprawde naprawde potrzebuje pomocy

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 77
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Przede wszystkim co to za rasa, jak wyglada wasz dzien? Co robisz z psem? Jak pracujecie?

A na sam początek, wprowadziła bym zasadę-nic za darmo- na wszystko pies musi "zapracować"- posłuszeństwem oczywiście.Zabawki, żarcie, pieszczoty. I zaczęła bym wypracowywać w psie jedna bezwzględną komendę, np. "Siad". W różnych miejscach różnych warunkach, różnych rozproszeniach.

Póki co spacery z psem tylko w kagańcu i na lince ( 10-15m, niech się sunie za psem, Ty masz kontrole, pies jakąs tam swobodę) No i musisz nauczyć się obserwować swojego psa, na pewno zauważysz ten moment, w którym zaczyna się spinać, i tu musisz natychmiast korygować-najlepiej szarpnięciem w bok, bądź tez w jakikolwiek sposób, który zmusi psa do "zejścia" z tego stanu.
Do tego wszystkiego rady takie bardziej uniwersalne, daj psu jakąś misję na spacerze, niech to nie bedzie bezsensowne dreptanie, ćwiczcie np. chodzenie przy nodze, albo zapakuj mu plecaczek i niech "pracuje" na tym spacerze. (oczywiscie daj mu chwile na fizjologię).
|I znowu wyświechtany frazes, ale zmęczony pies to grzeczny pies. Znajdź mu zajęcie i fizyczne i psychiczne, szukanie "zgubionych" zabawek, smaków. Coś co go zmusi do myślenia. Nie dawaj mu czasu na "szukanie" zaczepki. Oczywiście wszystko pod kontrolą i bez spuszczania psa z linki.

Poza tym pokusiła bym się o kastrację, szczególnie, że jej efekty widać czasami dopiero po 6 miesiącach. Jeżeli nie jest to pies hodowlany( a agresywny takim być nie powinien) to ciachnąć mu jajka, mniej testosteronu nie zaszkodzi, chociaż to nie jest remedium na jego zachowanie, a tylko dodatkowa pomoc.

Najlepsze co możesz zrobić to skontaktować się z behawiorystą, szkoleniowcem, kimś kto na was popatrzy i powie Ci o co chodzi, bo rady przez neta, szczególnie dot. agresji to dość grząska sprawa. Można czasami więcej zaszkodzić niż pomóc.
Przede wszystkim jednak skupiła bym się na posłuszeństwie, na pewno nie zaszkodzi ;)

Link to comment
Share on other sites

Koniecznie szkoleniowiec. Nie ma sensu żebyś sama się za to brała, musi być ktoś kto Ci pokaże jak reagowac i co robić, ktoś kto będzie miał możliwość zorganizowania spacerów z innymi psami i pokazania Twojemu że agresja nie jest mile widziana. Trzeba ocenić skąd się ten problem właściwie bierze, a tego nie da się zrobić przez internet. W dodatku tak jak sama napisałaś- stresują Cię spacery, wizja kolejnego spięcia z innym psem- a to nie jest dobry stan do samodzielnego walczenia z psią agresją.

No i uszy do góry, mało jest przypadków, w których nie da rady nauczyć psa tolerowania innych ;)

Link to comment
Share on other sites

Jest to owczarek niemiecki - do tej pory - powod mojej dumy (ze wzgledu na jego posluszenstwo i oddanie) i poniewaz rodowodowy nie chcialam go kastrowac bo liczylam na szczeniaka po nim.
Nasze spacary to godzinny spacer rano i godzinny wieczorem plus 1 lub dwa dodatkowe spacery (10-30 min). Weekendy to wypady do lasu, nad jezioro, zeby poplywal bo uwielbia
Jak tylko moge spuszczam go ze smyczy bo tak samo uwazam, ze zmeczony pies to bezproblemowy pies.
W domu zawsze pracujemy nad jakas dodatkowa sztuczka, chowam mu jedzienie po zakamarkach zeby szukal...
Teraz mam go caly czas na smyczy, chodzimy na spacery o dziwnych porach wiec nie ma duzo ludzi (chyba dlatego ze jest ciemno, w lecie bedzie bardziej tloczno)... Mama zamiar spuszczac go tylko w kagancu

Do tej pory zawsze sie mnie sluchal, prawie zawsze przychodzil jak go wolalam. Generalnie nauczylam sie z nim miec oczy do okola glowy i bardzo czesto pierwsza zauwazam psa, zreszta nawet jak on widzi psa, ktory jest daleko to nie mam problemow z jego przywolaniem. Bede sie jednak starac aby to 'prawie zawsze przychodzi' zmienilo sie w 'zawsze'.
Zaluje, ze nie mam znajomych z psami, z ktorymi moglabym trenowac, albo nie znam kogos z psem, kto bylby chetny mi pomoc w socjalizacji.

Te pierwsze dwa tygodnie o ktorych pisalam w pierwszym poscie - zmienilam jego zachowanie poprzez entuzjastyczne nagradzanie chwaleniem za kazdym razem kiedy przeszedl bez problemow kolo psa. Odwracalam jego uwage... Schodzilismy tez na bok... myslalam, ze to dzialalo, ale teraz juz stracilam w to wiare. Albo bede musiala jeszcze antuzjastyczniej go nagradzac i nosic smakolyki (ktore pewnie bede wciaskac przez kaganiec)

Tez myslalam o profesjonaliscie, ale niestety ten rachunek od weterynarza splukal mnie doszczetnie i nie stac mnie po prostu, a oni tutaj sa bardzo drodzy.

Najgorsze, ze do tej pory to byl wspanialy pies. Mam pelno filmikow na telefonie gdzie sie bawi z jakims dopiero co spotkanym psem...

I wydaje mi sie, ze u rodzicow na spacerze cos sie musialo stac co zmienilo jego zachowanie bo wynika z tego, ze on kazdego psa traktuje jako zagrozenie, dlatego tak na nich warczy
A powniewaz moi rodzice nie wiedza nic o tresowaniu psa - nie dowiem sie od nich.
Najbardziej zalezy mi na tym, aby nazwac problem i wiedziec, co lezy u jego podstaw... bo na razie to tylko zgaduje
Czy on probuje mnie bronic? czy sie popisuje? czy mial jakies niemile traumatycznie spiecie z psem jak byl w kagancu i nie mogl sie bronic, dlatego teraz atakuje kazdego 'na wszelki wypadek'?
ahhhhh

Edited by sathori
Link to comment
Share on other sites

Hmmm, a ja pojde w troche inną stonę, tak mnie zafrapował fakt tego niedziałającego implantu, a badaliście może psu poziom testosteronu? Może to jest przyczyna takiej agresji?

A może pies miał jakąś traume związaną z dotkliwym pogryzieniem przez innego psa?

Kurcze, ciężko poza szkoleniowcem cokolwiek doradzić, taki poziom agresji może być na prawde niebezpieczny...

Link to comment
Share on other sites

ma piec i pol roku....

Tez mnie troche trapi ten implant.

Dowiedzialam sie o tym tutaj za granica - moj wet w polsce nie wiele wiedzial na jego temat bo jest rzadko stosowany.
Przeczytalam, ze implant ma dzialac po jakis 6 tygodniach bo tyle czasu zajmuje pozbycie sie testosteronu, ktory juz jest w organizmie i pierwszym objawem sa bardzo skurczone jajka.
Minelo 8 tygodni a jajka jakie byly takie sa.
Zastanawialam sie, czy to mozliwe, zeby nie zadzialalo, albo czy efektem ubocznym moze byc agresja, ale na internecie nic o tym nie przeczytalam.
Nie moge nawet pojsc do weterynarza bo mnie nie stac :/

Link to comment
Share on other sites

Bardzo możliwe że to jest też wywołane stresem z tym rzucaniem go po domach. Bardzo też możliwe, że rozładowuje ten stres poprzez atakowanie innych psów, może mu to sprawiać super frajdę, bo agresja to zachowanie często samonagradzające. Mozliwe tez że łączy się tu kilka czynników. Choćby jakiś efekt uboczny tego implantu.

Pies jak dla mnie powinien być wykastrowany (bo może to pomóc w "terapii", a z tego co piszesz wyjątkowo nierozsądne byłoby rozmnażanie go), potem porządne szkolenie przez profesjonalistę.

Nawet jak go będziesz puszczać w kagańcu może zrobić krzywde innemu psu bądź nabawić go traumy na resztę życia. Jak dla mnie to doraźne rozwiązanie to kaganiec+linka (taka 10-metrowa, w miare cienka, ktora by sie za nim wlekla i ktora mozesz w razie czego przydepnąć). Uzbieraj kasę na weterynarza, zacznij szukać jakiś dobrych szkoleniowców. A na razie zadbaj o to, żeby pies nie mial okazji do ataków

Link to comment
Share on other sites

Zaznaczam, że nie jestem żadną specjalistką, ale również mam problem z psią agresją.
Co do implantu, to u znajomej u psa również on nie działał. Zanim go wykastrowała, chciała spróbować tego implantu. Jednak nie zdał on kompletnie egzaminu. Pies nadal czuł suki, potrafil wyć godzinami no i przede wszystkim rzucał się również do psów.

Tak jak ktoś wyżej napisał, nie możesz dopuszczać do ataków. Zachowanie to będzie dla niego samonagradzające i się utrwali. Pies nauczy się właśnie w ten sposób (poprzez atakowanie) rozładowywać swoje napięcie i emocje.
Jest to bardzo ważne, po prostu chwilowo unikaj kontaktów z innymi czworonogami.
No i kaganiec i dłuuga linka, i psiak jako tako będzie miał jakąś tam swobodę.

Ja również mam problem z psią agresją, spotkałam się ze szkoleniowcem i niedługo za nami kolejne spotkanie.

Link to comment
Share on other sites

Ja mieszkam w Anglii...

Dzieki za wasze wypowiedzi.... mam jeszcze jedno pytanie.

Wiadomo - kaganiec, smycz, odwracanie uwagi, komenda SIAD i PATRZ NA MNIE, odchodzenie na bok itp (a potem test na poziom testosteronu, spotkanie z behawiorysta i kastracja)....
Ale co zrobic jak jednak nie ma na to czasu? Tzn zdarzalo sie nam, ze moj pies byl na smyczy, a zza rogu zaskoczyl nas inny pies.
Byl jakis metr czy dwa od nas. Wiadmo, ze jak warknal to zawsze moja reakcja bylo szarpniecie smycza, ze nie wolno.... Teraz postaram sie tego nie robic, ale co moge zrobic w takiej sytuacji, gdy nie mam czasu na odwrocenie uwagi, na odejscie na bok, czy wypowiedzenie komendy. Co zrobic jak wtedy warknie? Zignorowac?
A co jak bedzie probowal skoczyc? tego nie moge zignorowac.
Jak i kiedy moge ukarac?
Moze nie tyle ukarac - ale jak moge dac mu do zrozumienia, ze dane zachowanie mi sie nie podoba?

Link to comment
Share on other sites

Zignorować - nie znaczy stać w miejscu i to olać, jak gdyby nigdy nic. Rzuca się, czy warczy, oddalasz się szybko i jak odległość jest już ok (pies jest w stanie się pozbierać emocjonalnie i skupić), to wtedy podejmujesz próbę ćwiczenia. Dobrze, jeśli tamten pies jest jeszcze widoczny.
Tak jak dziecko jest niegrzeczne na placu zabaw - bierzesz je za rękę na bok, z dala od wszystkich i grozisz palcem.

Link to comment
Share on other sites

Włączę się do dyskusji, bo jestem świeżo po spotkaniu z behawiorystką. Mam bardzo podobny problem i próbowałam tu już wielu wymienionych sposobów.

Haru zaczął być agresywny wobec innych psów około 8-9 miesiąca. Objawiało się to ujadaniem, dzikim szarpaniem na smyczy, a Haru był przy tym zjeżony na maksa. Stopniowo przestał tolerować nawet swoich psich przyjaciół. Wtedy to przy wizycie u weterynarza, kiedy go kastrowaliśmy, poprosiłam o pomoc. Lekarz dał mi ulotkę do szkoły spod znaku ZKwP. Pojechałam, zapłaciłam 600 zł za kurs posłuszeństwa i się zaczęło.

Instruktorka powiedziała, że Haru nie może uczestniczyć w kursie na zwykłej obroży, więc najpierw był łańcuszek, później kolczatka. Wyglądało to mniej więcej tak, że zawsze, kiedy Haru startował do obcego psa (a zdarzało się to non stop) miało być gwałtowne szarpnięcie smyczą i wrzask "fe!". Z kursu wracałam cała podrapana i spłakana, bo w zachowaniu mojego psa nic się nie zmieniało, a właściwie było gorzej- Haru, kiedy nie mógł dorwać drugiego psa, zaczął przekierowywać agresję na mnie. Szczerze, nie wiem co by się stało, gdyby Haru nie miał na sobie porządnego kagańca.

Nie chodziliśmy na ten kurs długo, bo nie mogłam już patrzeć na mękę mojego psa, swoją i innych psów. Bo chociaż Haru był trudnym psem, to cała reszta też chodziła zakolcowana, nawet psiaki takie jak goldeny, berneńczyki, które nie miały żadnych problemów, były zaledwie niesforne, a szarpali nimi na tych kolczatkach tak, że aż piszczały z bólu.

Wtedy właśnie odezwałam się do behawiorystki, pani Jolanty Łapińskiej. Była u nas tydzień temu na wizycie, żeby z nami porozmawiać i zobaczyć, jak Haru się zachowuje. Dała nam kilka bardzo pożytecznych ćwiczeń, które musimy stopniowo opanowywać, a przy tym trochę wyprostowała nasze myślenie.

Dlatego rady dotyczące szarpania smyczą bardzo odradzam. To podnosi stres związany ze spotkaniem innego psa, daje niemiłe skojarzenia z widokiem obcego psa, a także daje sygnał naszemu psu- pani szarpie, to znaczy, że coś jest nie tak, jest jakieś zagrożenie. Jeśli jest zagrożenie, to są dwie drogi- ucieczka lub walka, a to pierwsze, ze względu na smycz, jest niemożliwe.

Druga sprawa- jedzenie. Kiedy widzę innego psa, jest to dla mnie okazja, żeby popracować z Haru. Zanim się nakręci, daję mu siad z dala od trasy drugiego psa i wyciągam smaczki. Najlepiej sprawdza się pasztet, bo wtedy on traci energię żeby wszystko dokładnie wylizać, lub Brit Let's Bite, zwykłe smaczki z reguły przelatują mu przez gardło. Obcy pies przechodzi, a Haru jest zajęty smakami i tym samym nagradza się też za dobre, spokojne zachowanie.

Później, kiedy obcy pies się oddala, zaczynamy go "śledzić". W bezpiecznej odległości, żeby Haru był spokojny i węszył. Następny krok to będą spacery równoległe, ale do tego jeszcze kupa czasu.

Kiedy Haru zaczyna się rzucać czy szczekać (a teraz zdarza się to już o wiele rzadziej), po prostu odchodzimy dalej. Odbiegam, cmokam, chwalę kiedy przyjdzie, nagradzam smakami. Jeżeli się rzuca, to znaczy, że ta odległość nie jest dla niego komfortowa, więc należy ją zwiększyć. Bez krzyków, szarpania, bo to tylko nakręca, a także niszczy naszą pozycję jako przewodnika.

I dla mnie, chyba najważniejsze, a co zaniedbywałam do tej pory- chwalenie. Zawsze, kiedy Haru robi to, co trzeba, mówię "brawo, dobry pies" słodkim głosem, nagradzam sowicie. Za wszelką cenę należy wzmacniać dobre zachowanie, bo w przyszłości to zaprocentuje.

Link to comment
Share on other sites

busiu, w momencie jak z mojego szczyla wyrastał dorosły samiec to też zaczęły się problemy z agresją i u nas pomogły korekty (z tym, ze na obroży, a nie kolcach czy łańcuszku) razem z ostrym, stanowczym "NIE". potem już wystarczyło samo NIE, a teraz mijamy psy bez problemu. psu trzeba pokazać, co nam się nie podoba (korekta), a co nam się podoba (pochwała). ale jak z miejsca zostałaś w ten sposób pokierowana, ze psa trzeba na łańcuszku szarpać i nic poza tym to efektu nie osiągnęliście żadnego (a raczej zupełnie odwrotny do zamierzonego).

sathori, a nie mogło być tak, że ten implant spowodował działanie odwrotne, a więc zwiększoną produkcję testosteronu?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='busiu']Włączę się do dyskusji, bo jestem świeżo po spotkaniu z behawiorystką. Mam bardzo podobny problem i próbowałam tu już wielu wymienionych sposobów.

Haru zaczął być agresywny wobec innych psów około 8-9 miesiąca. Objawiało się to ujadaniem, dzikim szarpaniem na smyczy, a Haru był przy tym zjeżony na maksa. Stopniowo przestał tolerować nawet swoich psich przyjaciół. Wtedy to przy wizycie u weterynarza, kiedy go kastrowaliśmy, poprosiłam o pomoc. Lekarz dał mi ulotkę do szkoły spod znaku ZKwP. Pojechałam, zapłaciłam 600 zł za kurs posłuszeństwa i się zaczęło.

Instruktorka powiedziała, że Haru nie może uczestniczyć w kursie na zwykłej obroży, więc najpierw był łańcuszek, później kolczatka. Wyglądało to mniej więcej tak, że zawsze, kiedy Haru startował do obcego psa (a zdarzało się to non stop) miało być gwałtowne szarpnięcie smyczą i wrzask "fe!". Z kursu wracałam cała podrapana i spłakana, bo w zachowaniu mojego psa nic się nie zmieniało, a właściwie było gorzej- Haru, kiedy nie mógł dorwać drugiego psa, zaczął przekierowywać agresję na mnie. Szczerze, nie wiem co by się stało, gdyby Haru nie miał na sobie porządnego kagańca.

Nie chodziliśmy na ten kurs długo, bo nie mogłam już patrzeć na mękę mojego psa, swoją i innych psów. Bo chociaż Haru był trudnym psem, to cała reszta też chodziła zakolcowana, nawet psiaki takie jak goldeny, berneńczyki, które nie miały żadnych problemów, były zaledwie niesforne, a szarpali nimi na tych kolczatkach tak, że aż piszczały z bólu.

Wtedy właśnie odezwałam się do behawiorystki, pani Jolanty Łapińskiej. Była u nas tydzień temu na wizycie, żeby z nami porozmawiać i zobaczyć, jak Haru się zachowuje. Dała nam kilka bardzo pożytecznych ćwiczeń, które musimy stopniowo opanowywać, a przy tym trochę wyprostowała nasze myślenie.

Dlatego rady dotyczące szarpania smyczą bardzo odradzam. To podnosi stres związany ze spotkaniem innego psa, daje niemiłe skojarzenia z widokiem obcego psa, a także daje sygnał naszemu psu- pani szarpie, to znaczy, że coś jest nie tak, jest jakieś zagrożenie. Jeśli jest zagrożenie, to są dwie drogi- ucieczka lub walka, a to pierwsze, ze względu na smycz, jest niemożliwe.

Druga sprawa- jedzenie. Kiedy widzę innego psa, jest to dla mnie okazja, żeby popracować z Haru. Zanim się nakręci, daję mu siad z dala od trasy drugiego psa i wyciągam smaczki. Najlepiej sprawdza się pasztet, bo wtedy on traci energię żeby wszystko dokładnie wylizać, lub Brit Let's Bite, zwykłe smaczki z reguły przelatują mu przez gardło. Obcy pies przechodzi, a Haru jest zajęty smakami i tym samym nagradza się też za dobre, spokojne zachowanie.

Później, kiedy obcy pies się oddala, zaczynamy go "śledzić". W bezpiecznej odległości, żeby Haru był spokojny i węszył. Następny krok to będą spacery równoległe, ale do tego jeszcze kupa czasu.

Kiedy Haru zaczyna się rzucać czy szczekać (a teraz zdarza się to już o wiele rzadziej), po prostu odchodzimy dalej. Odbiegam, cmokam, chwalę kiedy przyjdzie, nagradzam smakami. Jeżeli się rzuca, to znaczy, że ta odległość nie jest dla niego komfortowa, więc należy ją zwiększyć. Bez krzyków, szarpania, bo to tylko nakręca, a także niszczy naszą pozycję jako przewodnika.

I dla mnie, chyba najważniejsze, a co zaniedbywałam do tej pory- chwalenie. Zawsze, kiedy Haru robi to, co trzeba, mówię "brawo, dobry pies" słodkim głosem, nagradzam sowicie. Za wszelką cenę należy wzmacniać dobre zachowanie, bo w przyszłości to zaprocentuje.[/QUOTE]


Bo prawda jest taka, że wszystko zależy od psa. Moim zdaniem najlepszy sposób to ten sugerowany przez Beatrx, czyli zwykłe połączenie różnych metod i umiejętne przeskakiwanie z jednej na drugą (korekta-pozytywne wzmocnienie pożądanego zachowania).

Umiejętnie zastosowana korekta daje szybkie efekty, przynajmniej w przypadku mojego psa. Z tym, że my korekty stosujemy na szelkach, nigdy nie chodziła w kolcach. Do tego dużo pochwał, sporo "zapożyczyłam" z metod pozytywnych, zwłaszcza na początku gdy budowałam jej zaufanie do mnie.

Z drugą suką się tak nie patyczkowałam (czasy Fishera :D), była kolczatka i jak coś nie pasowało (w okresie dorastania strasznie rzucała się na samochody, nie pasowały jej niektóre psy) to było ostre FE plus szarpnięcie+wylewne chwalenie dobrego zachowania i nie zrobiło to z mojego psa chodzącej bestii, wręcz przeciwnie ;)

Dlatego uważam, że najlepiej jest zobaczyć się ze szkoleniowcem. Ja też myślałam że dam sobie radę sama, a teraz widzę że gdybym się od razu zdecydowała na pomoc to na pewno efekty pojawiłyby się dużo szybciej i nie trzeba by było odkręcać zachowania, które sama nieświadomie wzmacniałam ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja kolczatkę już wyrzuciłam i nie chcę jej widzieć na oczy. Mnie przyniosła tylko straty. Kolczatka była dobrze dobrana (nie wisiała u niego luźno, ale też nie wrzynała się w szyję, z długimi kolcami, bo Haru ma grubą sierść), a moje szarpnięcia były zawsze szybkie i krótkie. Haru nigdy też nie chodził w niej na spacery. Tylko co z tego- nawet wiedząc jak jej używać serce mi pękało, kiedy słyszałam jego pisk bólu.

Tydzień stosowania pozytywnych metod dał mi więcej niż dwa miesiące kolcowego kursu, więc nie zamierzam już wracać do tych metod.

Haru wie, co to znaczy "nie" i słysząc to odpuszcza przy różnych niepożądanych zachowaniach, ale nie wtedy, kiedy obcy pies jest blisko. Wtedy głuchnie i mogę równie dobrze nic nie mówić, a będzie taki sam efekt. Dlatego zdecydowanie wolę wzmacniać komendy "siad", "patrz" i cmokanie na przywołanie, bo dają naprawdę solidne efekty.

Polecam też ten artykuł:
[url]http://www.psy24.pl/1441-Zycie-z-psem-agresywnym.html[/url]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='busiu']
Haru wie, co to znaczy "nie" i słysząc to odpuszcza przy różnych niepożądanych zachowaniach, ale nie wtedy, kiedy obcy pies jest blisko. Wtedy głuchnie i mogę równie dobrze nic nie mówić, a będzie taki sam efekt.[/QUOTE]
korekta na obroży, sprowadzająca psa na ziemię i już Cię piesek słyszy i możesz mu powiedzieć, że jego zachowanie jest niezwykle niegrzeczne i nie będzie przez Ciebie tolerowane. a jak już piesek zaprzestanie niegrzecznego zachowania to dajesz mu "siad" i nagradzasz za to, ze siądzie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='busiu']
Polecam też ten artykuł:
[URL]http://www.psy24.pl/1441-Zycie-z-psem-agresywnym.html[/URL][/QUOTE]
(cytat usunięty) cytat z tego artykułu, mówiący o tym że jak psu coś zniknie z oczu to dla psa przestaje istnieć. jakoś po moim psie nie widzę tego, a wręcz przeciwnie, jak coś wejdzie za np. samochód to potrafi patrzeć z tej strony samochodu, gdzie to coś powinno wyjść jeśliby szło normalnie i czekać aż to coś wyjdzie.

już nie mówiąc o tym, ze ta osoba poleca obroże uzdowe, zamiast kolcy:roll:

Link to comment
Share on other sites

Mi się wydaje, że sprawa nie jest taka prosta. Możliwe, że psa zepsuły spacery z rodzicami sathori, którzy na agresję psa mogli reagować paniką, odciąganiem, napinaniem smyczy (znam to, bo tak było u mnie - moja mama nakręcała psa na agresję, bo jak widziała psa, to odciągała go idąc w tył: sama się cofała, pies zostawał z przodu i wierzgał, więc utwierdzała go w przekonaniu, że musi ją bronić). Mogło też dojść do jednego wydarzenia, które w psie utrwaliło agresję...

Ale trudno jednoznacznie polecać metody pozytywne lub korekty, skoro nie znamy psa, nie wiemy jak reaguje. Na mojego psa korekty nie działały, bo go za bardzo przerażały, przestawał myśleć i kulił się (wystarczyło zwykłe szarpnięcie na obroży, nigdy nie miał kolców). A potem i tak robił to samo. Znowu metody pozytywne po nim spływały. Musiałam być bardzo stanowcza, ale nigdy nie ostra. Pracowałam z nim (komendy, szkolenie, sztuczki itd) w dużej odległości od psów, którą stopniowo zmniejszałam. Ale każdy podbiegający pies psuł mi pracę strasznie - obawiam się, sathori, że będzie tak i u Ciebie i nic na to nie poradzisz :shake: Pozostaje unikanie takich sytuacji jak ognia.. Ja sobie radziłam tak, że namolnym podbiegaczom rzucałam pod łapy butelkę wypełnioną wodą (oczywiście, jak taki pies był bez właściciela, jak miał pana to wołałam o zabranie). Ale i tak różne sytuacje się zdarzały i miałam psa uwstecznionego na dwa tygodnie na przykład...

U mnie kastracja zdziałała cuda. Oczywiście dopiero po pół roku zaczyna się widzieć efekty. Nie wiem, czy tak byłoby u Ciebie, ale na pewno przynajmniej typowo samcze zapędy osłabną. No i szkoleniowiec koniecznie, ktoś musi psa na żywo zobaczyć, my możemy sobie gdybać...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Ale każdy podbiegający pies psuł mi pracę strasznie - obawiam się, sathori, że będzie tak i u Ciebie i nic na to nie poradzisz :shake: Pozostaje unikanie takich sytuacji jak ognia.. Ja sobie radziłam tak, że namolnym podbiegaczom rzucałam pod łapy butelkę wypełnioną wodą (oczywiście, jak taki pies był bez właściciela, jak miał pana to wołałam o zabranie). Ale i tak różne sytuacje się zdarzały i miałam psa uwstecznionego na dwa tygodnie na przykład...

U mnie kastracja zdziałała cuda. Oczywiście dopiero po pół roku zaczyna się widzieć efekty. Nie wiem, czy tak byłoby u Ciebie, ale na pewno przynajmniej typowo samcze zapędy osłabną. No i szkoleniowiec koniecznie, ktoś musi psa na żywo zobaczyć, my możemy sobie gdybać...[/QUOTE]


Tutaj również potwierdzę, że każdy taki atak psa tylko utwierdza i umacnia psa w takim przekonaniu.
Każdy behawiorysta póki co każe unikać sytuacji, w których nasz psiak może zaatakować.

U mnie to samo, kazał nam unikać. Jednak któregoś dnia zza bloku wyskoczył nam psiak i podleciał do naszego, oczywiście był atak mojego,,,, no i cofnięcie się w "pracy".

Ja bym również będąc na Twoim miejscu wykastrowała psiaka.

Na pewno możesz z psem zacząć póki co sama pracować, czyli uczyć go komendy, np. patrz na mnie/ na mnie. Wypracuj na nim skupianie się na przewodniku. Zacznij w domu, powoli przenoś to na podwórko.
Między czasie postaraj się skontaktować z behawiorystą.
I musisz być przede wszystkim wytrwała w tym co robisz.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...