Jump to content
Dogomania

Sznupoksiąg, czyli z brodaczem dzień po dniu...


ulana

Recommended Posts

Za oknem wczoraj taki dzień był smętny, że zatęskniłam za latem...
Nie tak dawno WZ i Tekla pokazywały pracę boberków, więc i ja dołączę się do tego modnego tematu.

To wakacje sprzed 2 lat. Zibi mial rok i pływał z nami pierwszy raz. Nad jeziorem Bełdany zastaliśmy takie oto ślady prób bobrzej działalności.

bf19d6db5e2ad424med.jpg

5b6aba1c957f9154med.jpg

d9898de324454158.jpg

cabe9438a6e4aa2emed.jpg

Link to comment
Share on other sites

Otóż i u mnie są bobry już na miejscu i nigdzie na Mazury jeździć nie muszę, żeby ich pracę oglądać. :)
[URL]http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/5,34862,12520277,Bobry_harcuja_w_plytkiej_Wisle__Zobacz_zdjecia.html?i=0[/URL] - to właściwa moja strona Wisły i w dodatku niedaleko, jeździmy tam rowerami i z burkiem czasem na dłuższe spacery.
[URL]http://www.nasza-wisla.com.pl/?mode=news&nid=108[/URL] - to o ich pierwszych krokach w mieście i rezerwacie wyspowym na południu Wawy (to piękne okolice nawiasem mówiąc)
Ale mamy jeszcze innego trochę bobra pod samą Wawą - i też strona moja Wisły ;)
O takiego - [URL]http://www.bobr-tluszcz.pl/viewpage.php?page_id=1[/URL]
Także [B]bobrów ci u nas dostatek[/B] ;)

Edited by ulana
Link to comment
Share on other sites

Zaokrętowanie czyli pierwsze chwile razem

Pierwsze dwa tygodnie po przybyciu Zibiego do nowego – naszego – domku można by określić jako etap slalomowy. Byłam wtedy w domu, żeby czuwać nad maluszkiem – no, miał już co prawda trzy i pół miesiąca, ale to przecież kruszynka jest. :) Owa kruszynka w postaci czarnego kudłacza pilnowała się mnie przez cały czas. Szłam z jednego końca domu w drugi, a za mną tup, tup, tup...Było to bardzo przyjemne i moje serce mamuśki topniało z dnia na dzień, ale... Zibulec miał taką dziwną przypadłość „podchodzenia pod nogi”. Nie rozdeptać go to czasem była wielka sztuka! I to jest pierwszy rodzaj slalomu, który trenowałam głównie ja, jako że za nikim innym tak nie biegał. Drugi rodzaj mega slalomu super specjalnego trenowaliśmy w nocy i rano. ;) Chyba już wiecie o czym mówię? Co prawda maluch przyjechał już przyuczony do czystości, ale ze stresu cofnął się jakby w czasie. Jeziora i góry urozmaicały monotonny krajobraz równin podłogowych. Gazeta była notorycznie ignorowana. Dość szybko jednak wrócił do rozpaczliwych pisków pod drzwiami i składania darów naturze. Nieco dłużej pozostały slalomy poranne (czy może raczej ponocne).

Etap drugi to etap kapciowy. Wojtek chodził wówczas do szkoły o różnych dziwnych porach, tak więc kiedy się budziłam Zibi był już po spacerku z panem, a nierzadko i po śniadanku. Pełen niecierpliwości czekał kiedy w końcu wstanę z łóżka, a jak tylko dostrzegł większe nieco ruchy ręką czy nogą czaił się i nagle kradł kapeć wprost sprzed mojego nosa. Zawsze ten sam – prawy. Uciekał z nim w paszczy pełen werwy, jakby chciał powiedzieć: „No wstawaj wreszcie! Zobacz jaki piękny dzień! Czekają nas znów zabawy, żarełko, gryzaczki, mizianko! Czy to nie cudowne?! No rusz się, rusz! Ja czekam na ciebie!” Zrywałam się więc z łóżka i udając straszliwe oburzenie gnałam w jednym bucie rycząc przeraźliwie: „Zibi, łobuzie! Oddawaj mój kapeć, złodzieju!” Stukałam lewym kapciem w podłogę, mord miałam w oczach, a szlafrok i włosy rozwiane jak najgorsza wiedźma, ale widocznie nie byłam dość przekonująca, bo niezmiennie witał mnie pod stołem, gryzący z zapałem moje cenne obuwie psiak i jego radośnie machający ogon. „Zibi.” - mówiłam przeciągle, a on chował się nieco głębiej, ogon zaczynał machać jeszcze szybciej (jak to było możliwe?), a tyłeczek usiłował podnieść się w górę, żebym nie miała wątpliwości, że on tylko dla żartu uczy się tej demolki. Do dziś uwielbia ganiać się ze mną i zawsze ucieka pod ten sam stół. To były wspaniałe poranki i ,wierzcie mi, gdyby tak zechciał cofnąć się czas, mogłabym nawet stracić jeszcze jeden kapeć. :)

Oczywiście możliwe są też inne podziały tych pierwszych wspólnych tygodni według odpowiednich kryteriów np. biegania z linką 10 metrową i bez, pod- i nakanapowy, walk wężowych i wronich, pilnowania się i pilnowania nas…
O tym, że cały ten czas można by określić krótko czasem gównojada wolę nie pamiętać. ;)

4cdc5f8eeab52f4cmed.jpg

Link to comment
Share on other sites

Cieszę się, że Was nie zanudzam. :)

[QUOTE]nie przerywaj sobie ;-)[/QUOTE]
Chętnie bym nie przerywała, ale to proza życia mnie zmusza...

[QUOTE]no prosze odpowiednia mobilizacja i jednak masz co pisac hihihi[/QUOTE]
A mobilizuj, mobilizuj.
A fotek z przerywania Zibcia nie mam, bo tam nie było wielkiej metamorfozy jedynie początki mojej nauki. :)

Link to comment
Share on other sites

Wiecie, problem tkwi w tym, że właściwie to ja nie mam wielu dobrych zdjęć Zibcia. Jak do nas dotarł to jeszcze nie miałam cyfrowego sprzętu tylko Wojtka automacik. O zdjęciach z wystaw to już nie chcę mówić, bo ja zajęta byłam psem, a pstrykał mój małżonek, a on ma specyficzne podejście do ładnego zdjęcia psa. Kiedyś tak ładnie sie wystawiał, więc mąż pstryknął synka, a psu obciachał nogi. :) Także zdjęć na miarę Doginki to raczej nie będzie.
Ale coś wygrzebię na pewno, przy okazji robiąc porządek w plikach.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='malawaszka']hahaha dobre dobre :lol: ale zastanawia mnie jedno - to cud jakiś! etap gównojada mu minął???? :mdleje:[/QUOTE]
Można by powiedzieć, że tak. Byli z Wojtkiem na kursie posłuszeństwa i tam nauczył się reagować na magiczne słowo 'fuj'. Qoopek nie je, ale jak jest jakaś kusząca resztka zzieleniałej kiełbaski to czemu nie. Kto wie co by zrobil bez nas obok.

[quote name='Tekla64']cale szczescie nie wszyscy jestesmy fotografami i choc czes z nas ma takie zdjecia jakie ma wazne coby bylo na co popatrzec a na pikne zdjecia to mozna chodzic po galeriach innych hihihi przynajmniej ja tak robie[/QUOTE]

[quote name='Saththa']ja tez heeh :)[/QUOTE]

No to ja się dołączam w takim razie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulana']Można by powiedzieć, że tak. Byli z Wojtkiem na kursie posłuszeństwa i tam nauczył się reagować na magiczne słowo 'fuj'. Qoopek nie je, ale jak jest jakaś kusząca resztka zzieleniałej kiełbaski to czemu nie. Kto wie co by zrobil bez nas obok.

[/QUOTE]


Lepsza zzieleniała kiełbaska niz stary makaron wywalony w lesie. Z doświadczenia wiem;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fides79']albo tarzanie się w qupkach w strugach deszczu hi hi hi ;)[/QUOTE]

Taaak od zezarcia makaronu w lesie wole zyby sie juz wytarzał w ludzkiej kupie ehhhhhhhh

Po przysmaku z makaronu wyladowaliśmy na antybiotyku i prawie spałam na trawie rpzez domem w nocy ehh

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...