Jump to content
Dogomania

Sznupoksiąg, czyli z brodaczem dzień po dniu...


ulana

Recommended Posts

Aniu, bo to jest dieta lecznicza, oczyszczająca. Chudnie się niejako przy okazji  i każdy inaczej. Na pewno nie jest przyjemna, bo wyłażą różne rzeczy i dlatego właśnie tego roku jeszcze nie dietowałam. Tyle mam na głowie, że jak pomyślę jeszcze o diecie to już mi czarno przed oczami.

Bóle głowy podobno wiele osób ma. Ja też miałam. Jeden dzień to koszmarne w ogóle.

Jedyne co dobre, to że jeść można ile się chce. No i to 'potem'. :)

 

Aniu, bo to jest dieta lecznicza, oczyszczająca. Chudnie się niejako przy okazji  i każdy inaczej. Na pewno nie jest przyjemna, bo wyłażą różne rzeczy i dlatego właśnie tego roku jeszcze nie dietowałam. Tyle mam na głowie, że jak pomyślę jeszcze o diecie to już mi czarno przed oczami.

Bóle głowy podobno wiele osób ma. Ja też miałam. Jeden dzień to koszmarne w ogóle.

Jedyne co dobre, to że jeść można ile się chce. No i to 'potem'. :)

A Ty Ulana czułaś się gorzej w pierwszym, czy w drugim tygodniu?

Link to comment
Share on other sites

Najgorzej wspominam pierwsze trzy dni, bo wtedy za każdym razem najbardziej boli mnie głowa i jeszcze w dodatku mocno odczuwam głód i brak cukru. A dalej to w obu przypadkach miałam inaczej. Pierwszy raz drugi tydzień był gorszy w sumie, a drugi raz to tak ciurkiem okropnie było na początku, a w drugim tygodniu już lepiej.

Link to comment
Share on other sites

Nareszcie doczekałam się upragnionego urlopu i juro wyruszamy. :) Jak zwykle u nas nie obyło się bez przygód. Wczoraj po pracy stwierdziłam, że jestem żółta i wpadłam w panikę wspomniawszy na swoje pooperacyjne 'przygody' sprzed paru lat. Okazało się, że przyczyną jest obżarstwo morelowe. Musiałam nieźle ubawić moją panią doktor, ale okazała wyrozumiałość dla pacjentki po traumatycznych przejściach. ;) Tym bardziej, że pacjentka nigdy nie lubiła moreli, więc ich nie jadła, a w tym roku coś jej odbiło i wpadła w drugą skrajność.  Dziś natomiast... Pojechaliśmy do rodziców i po drodze stwierdziliśmy, że w samochodzie straszliwie śmierdzi. Nic nie znaleźliśmy, więc mąż do warsztatu, a ja z Zibim w tramwaj i do domu. Na szczęście po drodze dotarło do mnie, że nie mam kluczy. Wróciłam więc do rodziców na kolacyjkę, ale za to teraz czeka mnie jeszcze - prasowanie i pakowanie pozostałych ciuchów oraz ładowanie do słoiczków pozostałego dżemu z moreli. O sprzątaniu mieszkania już nie myślę, bo i tak zejdzie mi trochę. Czy raczej "trochę". :)  A jeśli chodzi o samochód, to była to niestety mysz. Bidulka... Musiała się zaklinować. Najdroższa mysz świata.

Ale za to jutro...  :) :) :)

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Już jesteśmy z powrotem i witamy się powakacyjnie. Za krótki ten wypad był jak dla mnie. Mogłabym jeszcze drugie tyle, albo i trzecie, spędzić na wodzie i z dala od cywilizacji... Wir pracy i kłopotów porwał mnie od razu, ale postaram się nie poddawać. Powolutku będę szykować zdjęcie w wrzucać tutaj dla Was. :)

Link to comment
Share on other sites

Już jesteśmy z powrotem i witamy się powakacyjnie. Za krótki ten wypad był jak dla mnie. Mogłabym jeszcze drugie tyle, albo i trzecie, spędzić na wodzie i z dala od cywilizacji... Wir pracy i kłopotów porwał mnie od razu, ale postaram się nie poddawać. Powolutku będę szykować zdjęcie w wrzucać tutaj dla Was. :)

Przeczytałam prowokacyjnie :)

No czekamy, czekamy na opowieści.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 2 weeks later...

Kochani, nawet nie wiecie jak się cieszę, że ktoś tu zauważył moją nieobecność. :) I że mnie już o to pytano na fb. :) Wiem, że dawno nie zaglądałam, ale... chciałam napisać, że to proza życia mnie wciągnęła, a to nie jest do końca tak. Na początku września Młody trafił do szpitala, więc same rozumiecie, że nie miałam do niczego głowy. A w październiku był przecież Konkurs Chopinowski i również do niczego innego nie miałam głowy. Zanurzyłam się po uszy w tym chopinowskim świecie. Od rana do wieczora tylko fortepian. "I dyskusje po świt". :) To była potężna dawka muzykoterapii. Tak do końca jeszcze nie wróciłam chyba. Potrafię słuchać różnych wykonań tego samego utworu i porównywać sobie na przykład. :). Chodzi mi też po głowie wyjazd na koncert do Krakowa, ale jeszcze nie mam biletów, tak więc zobaczymy. Ogromną energią naładował mnie ten Chopin. Aż dziw, że po tylu latach wciąż go odkrywam na nowo. Na tym pewnie polega jego geniusz. :) No i proszę - nawet tu się o nim rozpisałam. ;)

Wracając więc do właściwego - psiego - tematu. Zibi żyje i ma się dobrze. Żarłok z niego dalej okropny i żebrak, więc dzisiejsze fotki będą o... żarciu.

O ŻARCIU

Wspomnienia z czerwca i imienin mojej kuzynki Małgosi - tej od hodowli westików. Najmłodsza sunia - Galusia - upodobała sobie Młodego.

a4f9a5dafd4d5941med.jpg

 

2dda71fdcdd749c7med.jpg

 

Ale żarłok też z niej niezły, to kiedy tylko nadarzyła się okazja opuściła go i zmieniła obiekt zainteresowania.

No jak myślicie, co mnie tak kusi?

dd934719c5c83937med.jpg

 

No, co Wy, jakie mięsko! To najpyszniejszy serniczek na świecie! :)

7198f20fecc56716med.jpg

 

Naprawdę taki dobry? To ja też chce. Daj, daj!

fe538e361da5b027med.jpg

 

                  

 

 

 

Link to comment
Share on other sites

Ale jak zapewne się domyślacie mój pies nie jest serożerny tylko mięsożerny. Idąc tym tropem należałoby przypuszczać, że otrzymanie wspaniałej indyczej kości z kawałami mięcha do obgryzania wprawi go w euforię. Nic bardziej błędnego. Nawet na działce, gdzie pełno miejsc do chowania takich skarbów, Zibi był w rozterce i szybko ze stanu radości wpadł w wielkie przygnębienie.

Z wielką kością w pysku i smutkiem w oczach.

26f6afc0c7e096d5med.jpg

 

Co mam teraz robić? No co?

cd0613aa94f05e01med.jpg

 

Na szczęście znalazł się wybawiciel. :)

6cac2a55e54a77d0med.jpg

 

Zdjęcia będę powoli porządkować, ale jak widzicie zaczęłam od działki, która już była po rejsie. :)

Link to comment
Share on other sites

Phase nie mogę Ci nic przesłać. Dostają komunikat, że nie możesz odbierać wiadomości. Może masz wypchaną skrzynkę?

 

Zibi - jak widać - nie pożera całych kości. W najlepszym razie wyskubuje mięsko i co nieco pomamle i pomlaszcze. Nie ma szans, żeby coś rozgrzyzł i zjadł. Daję mu do podgryzania tylko duże gości, najczęściej z indyka, z udźca. Małe może by i się zdecydował kiedyś rozgryźć, ale ja się boję tych igiełek właśnie.

 

Wy to normalne psy macie, więc gryzą jak należy, kopią dołki i inne takie, a ja to właściwie nie wiem co to za pies z tego mojego, kiedy mu trzeba pomagać obgryzać kość?

Link to comment
Share on other sites

Ohhhh zjadłabym sobie serniczek... na zimno :D

 

Kyrcze to takie ujęcie czy Zibi mniejszy od Westa jest ?:D

 

Watacha, Tazzman i Idefix dostawali szyje indyczą i nigdy nic się nie działo... a z tego co pamietam weszka chyba którymś aleskom/ albo obydwom miotom dawała skrzydełka.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...