Jump to content
Dogomania

5 miesięcy od przygarnięcia psa - warczenie i używanie zębów.


aleshua

Recommended Posts

Pewnie panikuję, niemniej jednak mając niespełna trzylatka w domu nie jestem w stanie nie panikować.

15.06.2012 przygarnęliśmy suczkę po przejściach (przebywała u alkoholiczki, była zamykana, głodzona, na jej oczach zamordowano jej szczeniaki) jako towarzysza dla naszej drugiej goldeniej suczki z problemami (nadmierna, wrodzona strachliwość na skutek najprawdopodobniej złej socjalizacji) aby Kama jako pies nieco odważniejszy jej pomogła. Wszystko było super, Kama jest (była?) łagodnym psem, nie przejawiała najmniejszych oznak agresji, nie używała zębów, w każdej sytuacji zachowywała się wzorowo. Problemy były przy jedzeniu z początku, keidy rzucała się na Tajgę ale z czasem i to zostało zażegnane. Jeżeli chodzi o domowników to każdy mógł podejść do jej jedzenia, gmerać w misce, dawać jej nowe rzeczy, odbierać to co miała (test wykonany jednorazowo aby sprawdzić na ile pies pozwala, nigdy nie miała regularnie dla zasady zabieranego jedzenia), smyrać, głaskać, drapać, tarmosić.

Ogólnie rzecz biorąc nie sprawiała większych kłopotów, raz dostała opierdziel solidny za rozwleczenie po mieszkaniu kilograma mąki podczas naszej nieobecności. Poza tym opierdzielem czasem dostanie po uchu (pstryczka) kiedy ukradnie coś do jedzenia, zwłaszcza synkowi. A warto wspomnieć, że kraść jedzenie uwielbia.

Do rzeczy... jakieś 2 miesiące temu gdy gryzła kość zaczęła jej lecieć krew z dziąseł, więc chciałam jej tę kość zabrać. Kłapnęła na mnie (nie wiem, czy z zamiarem ugryzienia) ale potem kość oddała. Dwa dni temu ukradła ze stolika bułkę, mąż za nią poszedł aby tę bułkę zabrać i Kama się pierwszy raz od trafienia do nas wyszczerzyła na niego i warczała. Gdy ja wkroczyłam do akcji, jej wzrok mówił, że mam się "odwalić". Odwaliłam się więc. Dzisiaj gdy leżala, mój syn się do niej przytulił... położył na niej glowe i objął za tułów. Pies waży 30kg i jest dosyć masywny i jestem pewna, że nic ją nie bolało - syn robił to wiele razy i Kama nie zgłaszała sprzeciwów. Dzisiaj chapnęła małego w głowę, na szczęście z wyczuciem, nie mocno ale i tak mini-siniak na czole jest.

Nie chcę panikować, nie chcę wyciągać pochopnych wniosków ale to już kolejna sytuacja, w której pies mi się poważnie naraził. Po ugryzieniu nie skarciłam jej, wyszła sama a ja ją ignoruję.

Nie mam pojęcia w czym rzecz... pies jest najedzony, zadbany, wybiegany, ma towarzystwo, jest głaskany, drapany, opierniczany jest wydaje mi się rozsądnie. Staramy się być konsekwentni i np jeżeli nie ma wstępu na łóżko i kanapy to nie ma (Tajga łamie zakaz i za moimi plecami sobie wskakuje tam gdzie śpię ale za każdym razem ją wyganiam), nie ma wstępu do pokoju syna (miała tylko na moje zaproszenie, teraz ma całkowity zakaz). Jeżeli chodzi o poziom nerwów w domu, zdaje mi się, że jest mniej niż przeciętny, nie ma kłótni, jakich krzyków itp.
Faktem jest iż trochę zaniedbuję zabawę z psami wychodząc z założenia, ze doskonale radzą sobie same: bawią się piłkami na sznurkach, sznurami do gryzienia, na dworze się ganiają, rzucamy im patyki czy aportery.

Prawdopodobnie wina leży w nas, ale nie potrafię jej zlokalizować.

Rozważam dwie opcje: pierwsza jest taka, że albo się czegoś boi (może czuje się odsunięta z racji małej ilości zabawy??) albo poczuła się u nas zbyt pewnie i... to głupie stwierdzenie, w które nigdy nie wierzyłam ale... może chce sobie nas podporządkować? Nie wiem jak inaczej odbierać taką zmianę.

Nie przeczę też, że wyolbrzymiam sprawę, ale pies to dzikie zwierzę i chciałabym z Kamą nadal żyć na pokojowych warunkach, zamiast obawiać się jakichś bardziej drastycznych niż wymienione wybryków z jej strony.

Kama jest wysterylizowana.

Bardzo proszę o jakieś wskazówki.

P.S. Chciałam jeszcze dodać, że Kama jest niezwykle bystrym psem. Błyskawicznie nauczyła się otwierać drzwi (od i do wewnątrz), nie musiałam uczyć jej siadać, dawać łapy czy czekać bo załapała na podstawie obserwacji tego co robi Tajga i powtarzała, nauczyła się też sama "chrumkać" zabawką... taka świnka z Trixie jest, którą jak rzucimy to Kama naciska nosem aby chrumkała.

Link to comment
Share on other sites

takie chapnięcie synka oznaczało korektę jego zachowania. po prostu suce się to nie spodobało i rozwiązała to w psi sposób. to nie była agresja, bo gdyby tak było to przynajmniej do szycia dziecięcej głowy byście musieli jechać.
po prostu w waszym domu pies nie czuje się podporządkowany. musicie zacząć z nią ćwiczyć posłuszeństwo, nauczyć oddawać rzeczy które je na zasadzie wymiany, musi oddawać je na komendę, a nie przez wyrywanie jej z pyska. to, ze pieski się bawią między sobą nie rozwiązuje sprawy, bo przede wszystkim powinny ćwiczyć ze wszystkimi domownikami komendy. z dzieckiem także. proponuję wizytę szkoleniowca u was w domu, tak zeby zobaczył sytuację na żywo i na żywo udzielił wam rad, tak aby cała rodzina była zadowolona.

Link to comment
Share on other sites

Po pierwsze jak mogłaś po tym jak klapnęła pyskiem na dziecko ją ignorować ? OD RAZU powinna odczuć, Twoją desaprobatę na zasadzie : Jest działanie – są konsekwencję. A nie przejść obok tego obojętnie, ignorując psa, jeżeli minęła minuta , dwie, pies już nie wiedział „Czemu pańcia do mnie nie gada”.

Poza tym, przydałoby się też dziecku pokazać, że tak się nie robi, [B]bo pieska może to boleć, może mu być niewygodnie, może mu być smutno itd.itp[/B]. A to, czy psa to zabolało czy nie, nie jest takie oczywiste.

Zgodzę się z Beatrix, agresją to nie jest , to była koretkta zachowania – tak samo skarciłaby szczeniaka za złe zachowanie, a to dowód tylko na to, że idziecie nie tym torem. I jest bardzo duże prawdopodobiństwo, że zaczenie Wam się stawiać coraz częściej.
Psy same sobą się nie zajmą. Musicie całą rodziną zacząć ćwiczyć, codziennie – niemal przez cały czas – ciąglę dawać psom jakieś wyzwania, chociażby położony na ziemi smakołyk , którego pies sam od siebie wziąć nie może. Czy wychodzenie z pomieszczenia na komende, wysyłanie na legowisko itd.itp. Oddawanie zabawek czy jedzenia – możecie w tym celu użyć smakołyku na zasadzie wymiany.

Natomiast jeśli chodzi o sytuację skradzionej bułki, obnażania zębów i Twojego "wkroczenia do akcji' to sytuacja Cię przerosła, wystraszyłaś się i odpuściłaś, czyli psu się umamiło we łbie, że "jak spojrzę tak , pokażę zębuchy to dadzą mi w spokoju zjeść bułkę! Więc następnym razem ukradnę kolejną i kolejną i kolejną bułkę - i tak zdobędę władzę nad światem..." Twoje wkroczenie do akcji nie było ani pewne siebie, ani konsekwętne i....to też dowód na to, że nie ufasz własnemu psu, więc czmu on ma ufać Tobie?

Radziłbym wizytę u szkoleniowca, bo z tego co piszesz to niedokońca wiesz co jest dobre a co złe i tu nawet nie chodzi o jakiś cały kurs typu Pies Towarzysz, tylko o to, żeby ktoś Wam pokazał kiedy i w jaki sposób reagować na takie czy owakie zachowanie psa.

PS. Uczenie psów otwierania sobie drzwi jest po prostu głupotą, w momencie gdy pies wie, że sam sobie może te drzwi otworzyć jest jakby odebraniem WAM pewnego przywileju, spacerów czy wchodzenia sobie do zamkniętego pomieszczenia gdzie, TYLKO MOJA SUPER PANI , MÓJ SUPER PAN umie tak zadziałać, żeby te drzwi otworzyć.

A (super NIC NIE DAJĄCY) zakaz wchodzenia na kanape to po prostu mit. Nie chodzi o pozwolenie czy zakaz wchodzenia, chodzi tylko o to, że pies może wejść i ma zejść WTEDY KIEDY CZŁOWIEK SOBIE TEGO ŻYCZY.

Edited by GAJOS
Link to comment
Share on other sites

[quote name='aleshua']

Nie chcę panikować, nie chcę wyciągać pochopnych wniosków ale to już kolejna sytuacja, w której pies mi się poważnie naraził. Po ugryzieniu nie skarciłam jej, wyszła sama a ja ją ignoruję.

Nie mam pojęcia w czym rzecz... pies jest najedzony, zadbany, wybiegany, ma towarzystwo, jest głaskany, drapany, opierniczany jest wydaje mi się rozsądnie. Staramy się być konsekwentni i np jeżeli nie ma wstępu na łóżko i kanapy to nie ma (Tajga łamie zakaz i za moimi plecami sobie wskakuje tam gdzie śpię ale za każdym razem ją wyganiam), nie ma wstępu do pokoju syna (miała tylko na moje zaproszenie, teraz ma całkowity zakaz). Jeżeli chodzi o poziom nerwów w domu, zdaje mi się, że jest mniej niż przeciętny, nie ma kłótni, jakich krzyków itp.
Faktem jest iż trochę zaniedbuję zabawę z psami wychodząc z założenia, ze doskonale radzą sobie same: bawią się piłkami na sznurkach, sznurami do gryzienia, na dworze się ganiają, rzucamy im patyki czy aportery.

Prawdopodobnie wina leży w nas, ale nie potrafię jej zlokalizować.

.[/QUOTE]

Fakt wina leży po waszej stronie . Jak większość uważa sprawa jest załatwiona jak pies ma pełną michę , wyjdzie się z nim na spacer żeby się załatwił ... to już jest wszystko w porządku. Wcale nie po pierwsze pies potrzebuje ćwiczeń , aby 1. wyładować się psychicznie (jeśli tego nie zrobi sam znajdzie ujście) 2. Żeby zbudować więź z przewodnikiem.:-P
po drugie ja proponuje aby na czas posiłku dać jakieś zajęcie psom ( ich jedzonko albo np konga-jeśli macie) albo zamknąć je w innym pokoju (lub wypuścić na dwór jeśli macie ogród)
Poza tym pies musi wiedzieć kto tu rządzi :razz:

Myślę że jak cię chapnie to możesz ją skarcić w typie Nie wolno ! lub jak to nie zadziała to zapiszcz albo krzyknij ( wyraź swój ból - jak szczeniaki niech pies wie że robi to za mocno)

Życzę powodzenia i najlepszym wyjściem byłby szkoleniowiec, który wyprostuje wasze stosunki ;-)

Mam pytanie : jak wyglądają wasze spacery z psami ?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Czaki']

Myślę że jak cię chapnie to możesz ją skarcić w typie Nie wolno ! lub jak to nie zadziała to zapiszcz albo krzyknij ( wyraź swój ból - jak szczeniaki niech pies wie że robi to za mocno) [/QUOTE]

- Albo odpuści albo ją to nakręci i postanowi sobie poszarpać, dla samego szarpania... Piszczenie to się stosuje, jak się ma szczeniaka którego swędzi morda, a nie do dorosłego psa....

Po czymś takim, powinno się psa położyć na boku, ale... to też trzeba sobie wyćwiczyć - Rytuał dominacji.

Edited by GAJOS
Link to comment
Share on other sites

[B]Na wstępie przepraszam za wypracowanie.

Beatrx, GAJOS - [/B]rzeczywiście, o daniu czegoś psy w zamian czytałam i nie mam żadnego usprawiedliwienia na to, dlaczego nie stosowałam tej metody. Podejrzewam, że mi się mózg po prostu wyłączył. W tej kwestii myślę, że poradzę sobie sama.

Jeżeli chodzi o pozostawienie psów samych sobie, to nie do końca tak. Zmieniłam koncepcję i jednak tak, psy rzeczywiście bardziej mają kontakt ze sobą niż z nami, bo podejrzewam, że losowe wydawanie komend typu siad, leżeć, łapa czy zostań i nagradzanie, to żadne ćwiczenia.

[B]GAJOS [/B]ja absolutnie na każdym kroku uczulam moje dziecko i strofuję, że psu nie wolno dokuczać, nie wolno przeszkadzać jak śpi, nie wolno przeszkadzać przy jedzeniu, nie wolno ciągać, szarpać i nie wolno robić innych podobnych rzeczy. W tej kwestii na pewno nie jestem mamuśką, która traktuje psa jak maskotkę dla dziecka. Ogólnie rzecz biorąc syn potrafi z psami postępować, mniej więcej wie co mu wolno, a czego nie względem psów. Czasami zachowuje się nieodpowiednio ale kiedy tylko zauważę, że coś robi nie tak stopuję to i znowu tłumaczę... i o tym tłumaczeniu to mogłabym napisać jeszcze 200x bo robię to wciąż, aż się pomału pewne rzeczy ugruntowują :)

Wychodzenie z pomieszczenia na komendę... jeżeli sio lub out jest odpowiednią komendą, to perfekcyjnie ją wykonują ;-)
Mamy smaczki, więc zaczniemy ich dzisiaj używać we właściwy sposób i będziemy z Kamą "handlować" - mam nadzieję, że się jej spodoba.

Skradziona bułka... TAK, sytuacja zdecydowanie mnie przerosła, zgłupiałam i nie miałam pojęcia jak się zachować tak samo jak Mąż, który jak mi powiedział zwyczajnie się bał, że Kama go chapnie. Racją jest też to, że nie ufam Kamie. Czy wg Was powinnam mimo wszystko tę bułkę zabrać, czy w takiej sytuacji też próbować wymienić bułkę na coś innego?

Jeżeli chodzi o otwieranie drzwi, to źle się wyraziłam :) Ja jej tego absolutnie nie uczyłam. Ona sama zobaczyła, że się da i zwyczajnie to zrobiła! Otworzyła raz, potem drugi i kolejny. Zamykaliśmy drzwi na klucz z myślą, że jak kilka razy zobaczy że się nie da to da sobie spokój ale nic z tego - nie zapomniała. Gdy wyjeżdżamy z domu musimy wiązać ze sobą klamki, aby Kama nie mogła się dostać "na pokoje". Od razu wyjaśnię co i jak abym o barbarzyństwo nie była posądzona: psy na czas naszego wyjazdu (najwyżej 3-4 godziny raz-dwa razy w tygodniu) są zamykane w około 15 metrowym przedpokoju ponieważ Kama niszczy rzeczy. Zjada koce, poduszki, zabawki, buty... ogólnie wszystko co jej się nawinie. Ma złe wspomnienia w związku z przebywaniem w zamkniętym pomieszczeniu i się z tego powodu stresuje. Chciałabym spróbować rozwiązać ten problem przy pomocy kennel klatki.

Przyjęłam do wiadomości, że kanapy to mit :) Chciałam w ten sposób wprowadzić więcej konsekwencji (i oszczędzić białe narzuty przed brudnymi łapami - wiem, białe narzuty to głupota przy psach ale innych nie mam ;p), nie miało to służyć pokazaniu psu że ja jestem alfa i nie mam zapędów do wskakiwania w jego posłanie, czy nie pozwalania mu wychodzić przede mną - to tak w skrócie :P

Jeszcze co do zignorowania chapnięcia: mogłam krzyknąć, mogłam ją pacnąć, mogłam ją wygonić albo zignorować. Wyganiać nie musiałam, bo jak chapnęła a ja zabrałam syna, tak ona sama poszła na swoje miejsce. Krzyknięcie i pacnięcie nie wydało mi się dobrymi rozwiązaniami. Uznałam to za przejaw agresji, a agresji agresją się nie zwalcza (o ile krzyknięcie i pacnięcie to już agresja). Ignorancja w stosunku do psa jak czytałam jest jedną z dotkliwszych kar, taką wiec też chciałam zastosować.

[B]Czaki [/B] bez przesady, czy ja napisałam, że karmię psa, daję mu się wysikać i na tym moja rola się kończy? Napisałam, że zaniedbuję ale nie olewam psa całkowicie. I wcale się nie chcę tłumaczyć tylko posądzenie mnie o myślenie "nakarmię, wysikam i mam spokój" jest trochę niemiłe, bo czas psom poświęcam tylko jak tutaj czytam w nieodpowiedni sposób. Bo mizianie, drapanie i głaskanie psa (zwłaszcza gdy mu się podoba) jest bezwzględnie poświęcaniem mu czasu.

Spacery: głównie na naszym ogrodzonym terenie. Jeżeli poza terenem to tylko i wyłącznie na smyczy. Tajga się nas słucha, przybiega na zawołanie ale Kama już niestety nie. Ma tendencje do urządzania sobie pieszych wycieczek po okolicy a wygląda to tak, że ona idzie kilka metrów przede mną gdzie chce, ja idę za nią i póki podstępem jej nie zagonię w jakiś róg to jej nie złapię. Jeżeli traci nas z oczy to przybiega. Tego jednak nie praktykuję bo tuż za płotem mamy drogę po której potrafią pędzić samochody 100km/h (ostatnio taki jeden zabił psa sąsiadów). Z drugiej strony działki też mamy ruchliwą drogę (ciężarówki ze żwirowni) a dalej jest żwirownia. Poza tym po wsi lata masa zwierzyny: kaczki, kury, bardzo dużo innych niekoniecznie przyjaznych psów.
Tak więc lata głównie po naszym podwórku. Rano raczej szybkie siku i grubsze sprawy i do domku, popołudniu w zależności od zajęć albo idą we dwie same i biegają przez godzinę czasem dłużej (zależy też od pogody, jak pada to wychodzą na krótko) wieczorem idą na około 15-20 minut każda osobno. To takie 3 główne pory wyjść. A... jeżeli chodzi o popołudniowe długie bieganie, to zwykle biegają z kimś (ja, mąż) ktoś je goni, rzuca im patyka albo się nim przeciągamy, czasem też skaczemy przez leżące na podwórku kłody (Tajga się boi...). Głównie jednak ganiają się wzajemnie a nas mają gdzieś ;-)

Podoba mi się pomysł dawania psom zadań :) Przy tej okazji na wspominki mi się zebrało... mój pierwszy pies, kundelek w typie Terriera Tybetańskiego miał mnie dosyć, tyle czasu mu zajmowałam ;) Byłam dzieckiem wtedy i miałam dalece bardziej bujną wyobraźnię niż teraz i pies potrafił otwierać sobie szafki, w których chowałam mu smakołyki, otwierał sobie pufy i między szmatkami miał zadanie wyszperać swoje zabawki, dostawał polecenia aby je wygrzebywać spod koca, zaś drugą moją suńke nauczyłam rozróżniać patyków, kasztanów i kamieni i wiecie co? To była też dla mnie świetna zabawa... Zgnuśniałam na starość chyba.

W końcu odniosę się do szkoleniowca, którego jednogłośnie polecacie. Też uważam, że taka osoba by nam się przydała. Wczoraj robiłam też małe rozeznanie i tyle tylko, ze doszukałam się kontaktu do osoby z Nowego Dworu Mazowieckiego (najbliżej Ciechanowa), współpracującej z Wesołą Łapką. Jeżeli do stycznia 2013 nie będzie zmian lub nastąpi pogorszenie to już postanowiłam, że się skontaktuję z p.Arletą. Wcześniej z przyczyn osobistych niestety nie mamy szans na zatrudnienie szkoleniowca.

Jeszcze raz przepraszam za wypracowanie.
Nie jestem w stanie pisać mniej rozwlekle, ale uwierzcie, że nad tym pracuję :)

Link to comment
Share on other sites

Uwierz mi, że niszczenie i gryzienie różnych niedozwolonych rzeczy jest spowodowane nadmiarem enrgii – psy same sobie się nie rozładują Naturą psa jest spacerowanie, i 40 minutowy spacer dziennie, czy choćby co drugi dzień, zmęczy psa trzysta razy bardziej niż 4 godzinne bieganie po podwórku. Dlaczego? Bo podwórko niczym nie różni się od domu / mieszkania – jedyna różnica jest taka, że na podwórku może się wysiusiać i wykupkać bez późniejszej afery w stosunku do zrobienia tego w domu :-0

Co do rzucania losowych komend, to ma sens, to samo powie Ci każdy szkoleniowiec, niedość, że uczysz psa wykonywania ich bezwarunkowo – wzmacniasz ich znaczenie, to jeszcze pies musi pogłówkować co zrobić, żeby dostać ciacho – przecież nie musisz dawwać smakołyka za same danie łapy, dołóz do tego jeszcze leżenie, siadanie , zostawanie a zobaczysz, w jaki sposób to zwiększy waszą więź i zmęczy psa.
Odnosnie odbierania skradzionych rzeczy, na początku uczyłbym że nie może wziąć bez pozwolenia, czy po komendzie zostaw – zostawi, skupi się na smaku, dostanie smakołyk w innym przypadku nie dostanie nic, i szybko zrozumie o co chodzi. Nim nauczysz psa, żeby wypluwał z pyska to co Ci w nim nie odpowiada, oczywiście, że musisz się wymienić, dać coś lepszego co pies uwielbia ale dostaje to tylko w określonych sytuacjach. Po czasie raz dostaje super smakołyk innym razem nie, po dłuższym czasie bardziej będzie się skupiać na tym co może akurat dostanie, niż na tym co ma w pysku.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aleshua'] bo podejrzewam, że losowe wydawanie komend typu siad, leżeć, łapa czy zostań i nagradzanie, to żadne ćwiczenia. [/QUOTE]
źle podejrzewasz;) takie rzucanie komend rozwija psa i rozwija waszą wątłą, póki co więź. w ten sposób uczysz psa, że słuchanie Ciebie się opłaca. już nie mówiąc o tym, że uczysz psa znaczenia określonych słów. powtórzysz sto razy dziennie komendę "siad", ona automatycznie zostanie w psiej głowie i po trzech miesiącach takiego powtarzania możesz już liczyć na to, ze pies to zrobi bez oczekiwania na smakołyk. jedynie pamiętaj o tym, że psa trzeba pochwalić ZAWSZE, jak zrobi coś co nam się podoba. pisałaś dalej o problemach na spacerze: to teraz wyobraź sobie, że chcesz psa zapiąć na smycz i zamiast za nim biegać i go zaganiać w róg po prostu szeptem mówisz siad, a ona siada i czeka aż podejdziesz;) tego nie nauczysz jej poprzez ganianie po podwórku czy zabawę z drugim psem, a właśnie powtarzanie tej komendy niemalże do znudzenia.

[QUOTE] Czy wg Was powinnam mimo wszystko tę bułkę zabrać, czy w takiej sytuacji też próbować wymienić bułkę na coś innego? [/QUOTE]
wymienić. nie zabierać na siłę, póki pies Ci nie ufa. generalnie jeśli pies pokazuje zęby i na serio chce ugryźć to należy tak rozładować sytuację, aby uniknąć w tym momencie pogryzienia, ale potem trzeba wypracować rozwiązanie, czyli w tym wypadku nauka komendy "puść". że już nie wspomnę o oduczeniu kradzieży;)

[QUOTE]Uznałam to za przejaw agresji, a agresji agresją się nie zwalcza (o ile krzyknięcie i pacnięcie to już agresja). Ignorancja w stosunku do psa jak czytałam jest jedną z dotkliwszych kar, taką wiec też chciałam zastosować. [/QUOTE]
tylko, ze ona kompletnie nie rozumiała o co Ci chodzi. psy się na siebie nie obrażają. w momencie przewinienia następuje błyskawiczna kara, czy to poprzez warczenie (tak jakby nasz krzyk) czy poprzez ugryzienie zębami (nasza korekta). tutaj miałaś tego przejaw: suce się nie spodobało dziecko, chapnęła i odeszła, nie chciała dalej konfliktu. przy Twoim ignorowaniu tego ona się uczy, ze ma prawo podporządkowywać sobie Twoje dziecko. a to juz jest niebezpieczne, bo psie zęby są ostre, a skóra dziecka cieniutka i łatwo o tragedię.
generalnie pies musi wiedzieć, co jest dobre (a więc dużo pochwał, nagrody wybiórczo jak pies robi to co nam się podoba, co akceptujemy), a co złe (czyli krótkie, ostre "NIE", czy inna korekta, dostosowana do danego psa i sytuacji). ignorowaniem niczego dobrego jej nie nauczysz.

[QUOTE]Bo mizianie, drapanie i głaskanie psa (zwłaszcza gdy mu się podoba) jest bezwzględnie poświęcaniem mu czasu. [/QUOTE]
ale to już wiesz, ze takie poświęcanie czasu jest bezproduktywne. owszem, miło jest tak wymiziać pieska, ale najpierw piesek musi popracować, ruszyć głową, a dopiero potem dostać z waszej strony czułości.

[QUOTE] a wygląda to tak, że ona idzie kilka metrów przede mną gdzie chce, ja idę za nią i póki podstępem jej nie zagonię w jakiś róg to jej nie złapię. Jeżeli traci nas z oczy to przybiega. [/QUOTE]
nie pozwalaj jej odchodzić samopas. na dalej niż 2metry może od Ciebie odejść jedynie za aportem, takto ma się trzymac blisko. i do tego są potrzebne te losowo rzucane komendy;) dajesz jej siad co chwila, waruj, wstań, odchodź parę kroków i dopiero ją puszczaj, ucz ją przywołania, uciekaj jej, niech Cię goni, niech przynosi Ci "zgubioną" rękawiczkę, po prostu cały czas coś z nią rób. w ten sposób suka Ci nie ucieknie, no bo po co? pies ucieka, bo mu się kojarzy przyjście do człowieka z nudą: ot, zapięcie na smycz i powrót do domu. a świat taki ciekawy. bądź dla niej najbardziej interesująca na świecie, do tego naucz ją, ze "do mnie" oznacza przyjście i nie będziesz miała problemu z uciekającym psem. póki co możesz kupić linkę 10metrową, którą przyczepisz do szelek i ona będzie się za nią ciągnęła i w razie czego nadepniesz ją i masz psa pod kontrolą.

[QUOTE]czasem też skaczemy przez leżące na podwórku kłody (Tajga się boi...).[/QUOTE]
a podchodzi do tych kłód normalnie? obok nich przechodzi? ja bym zaczęła od przebiegania z jednej i drugiej strony kłody, a jak już to będzie robiła bez problemu to rozpęd i skok razem z nią, z komendą "hop".

[QUOTE]W końcu odniosę się do szkoleniowca, którego jednogłośnie polecacie. Też uważam, że taka osoba by nam się przydała. Wczoraj robiłam też małe rozeznanie i tyle tylko, ze doszukałam się kontaktu do osoby z Nowego Dworu Mazowieckiego (najbliżej Ciechanowa), współpracującej z Wesołą Łapką. Jeżeli do stycznia 2013 nie będzie zmian lub nastąpi pogorszenie to już postanowiłam, że się skontaktuję z p.Arletą. Wcześniej z przyczyn osobistych niestety nie mamy szans na zatrudnienie szkoleniowca. [/QUOTE]
a do Warszawy nie dacie rady? do Agnieszki Boczuli? to będzie sto razy lepsza opcja niż Wesoła Łapka. ogólnie starajcie się unikać szkół, gdzie króluje "jedyna słuszna metoda", nieważne czy pozytywna czy jeszcze jakaś inna.

Link to comment
Share on other sites

To po kolei :)

- skoro więc losowe ćwiczenie komend nie jest bez sensu, to ćwiczymy :) Od wczoraj ćwiczenia są zintensyfikowane i częstsze (a przynajmniej częstsze niż były) - wypada 2x dziennie po około 10-15min + te bardziej losowe. Póki co zaczęliśmy od znanych komend wykonywanych najczęściej seriami ale ze zmienną kolejnością samych komend - nagrody dostają po wykonaniu całej serii bezbłędnie, albo w trakcie za wykonanie pojedynczych poleceń. Wprowadziłam też "wstawanie na komendę" że tak powiem i obie załapały w locie, chociaż Kama mniej chętnie współpracuje. Poza tym próbuję uruchomić swoją wyobraźnię i nauczyć je szukania, na początek smakołyka pod poduszką. Stopniowo pokombinuję więcej, zaopatrzę baby w kongi (moglibyście poradzić co jest solidne i czego nie zjedzą? bo one szczapy drewna na podwórku w drobny mak roznoszą).
W tej kwiestii jeszcze jedno pytanie: czy chociażby w przybliżeniu moglibyście określić ile takiej "pracy" z psem powinno być? Nie będę z zegariem w ręku oczywiście stała i czekała końca, ale taki szacunek bardzo by mi się przydał :)

- chwilowo kradzieży bułek brak, więc nie miałam (na szczęście) okazji przerestować handlu na smaczka. Raz próbowała gwizdnąć mi spod ręki ale wygnałam bestię na jej posłanie.

- myślę, że ostre "NIE" plus wyproszenie jej z pokoju (lubi z nami przebywać w jednym pomieszczeniu, zawsze przy moim fotelu leży) powinno byc odpowiednią karą. Tylko tutaj też mam wątpliwość: wyganiam ją na jej miejsce, idzie grzecznie po czym po kilku sekundach sama wraca. No i pytanie czy powinnam ją wypraszać do oporu, pozwolić wrócić czy zastosować jeszcze inne rozwiązanie?

- o bezproduktywnosci miziania juz wiem :) - zmieniamy pomalu proporcje miziania i ćwiczeń.

- podwórko = sajgon. Nie potrafię zapanować nad psami i dzisiaj się pozbyłam wszelkich wątpliwości. Wychodzimy, psy szaleją, biegają jak opętane, bawią się. Ja przywołuję "do mnie" i Tajga ledwie człapiąc podchodzi do mnie a Kama mając mnie w głębokim poważaniu łapie Tajgę za łapy, szturcha i ogólnie ją molestuje. W rezultacie przychodzi do mnie tylko dlatego, że zabawa nie pozwala jej się odczepić od dużo posłuszniejszej Tajgi. Wygląda to tak, jakby Tajga ciągnęła Kamę na jakimś sznurku do mnie. W tym miejscu nawet nie pytam o radę - zdaje się, że muszę sama poszperać i poczytać jak w ogóle ten problem ugryźć.

- do kłód pochodzi na przykurczonych nogach (Tajga) jak już biegniemy to z rozpędu przebiegnie obok tej kłody ale wyraźnie się jej obawia. Generalnie nie chce skakać i kłodę raczej omija. W innym wątku pisałam o jej nadmiernej strachliwości, z którą do tej pory zresztą walczymy. Generalnie tego psa nie da się skarcić, nawet wydanie prostej komendy przywołuje ją o mdłości i pies kurczy się w sobie. Kiedy mówię "siad" to ogon leci totalnie w dół, łeb w dół, pies się garbi i po kilku przestąpieniach z nogi na nogę siada. Bardziej chyba nie da się opisać jej strachu przed wszystkim.

- myślę, że do Warszawy to nie byłby aż taki problem :) Zasugerowałam się raczej tym, że szkoleniowiec powinien zobaczyć jak to żyjemy z psami u nas w domu - ten dom i otoczenie psa wydało mi sie istotne w ocenie problemu. Zadzwonić jednak i zapytać nie zaszkodzi :) w końcu specjalista wie lepiej, czego mu będzie potrzeba do pracy ;-)

Póki co nastawiłam się bardziej optymistycznie i staram się zaufać Kamie.

Bardzo, bardzo dziękuję za wszelkie rady, z których już od wczoraj staram się sumiennie korzystać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aleshua'] nagrody dostają po wykonaniu całej serii bezbłędnie, albo w trakcie za wykonanie pojedynczych poleceń[/QUOTE]
nagradzanie losowe jak najbardziej okej, albo za całą serię, tylko pamiętaj o pochwałach: pochwała ma być zawsze, za każdą dobrze wykonaną czynność. czyli np. siad, dobrze, waruj, dobrze, siad, dobrze etc.

[QUOTE]Wprowadziłam też "wstawanie na komendę" że tak powiem i obie załapały w locie, chociaż Kama mniej chętnie współpracuje.[/QUOTE]
to może ona potrzebuje lepszej motywacji? nie żarcie a zabawka, szarpak, albo piłka?

[QUOTE]Stopniowo pokombinuję więcej, zaopatrzę baby w kongi (moglibyście poradzić co jest solidne i czego nie zjedzą? bo one szczapy drewna na podwórku w drobny mak roznoszą). [/QUOTE]
musisz kupić oryginalne kongi, w ich rozmiarze, albo nawet trochę większe i tego nie rozwalą (a przynajmniej nie powinny:cool3:)


[QUOTE]W tej kwiestii jeszcze jedno pytanie: czy chociażby w przybliżeniu moglibyście określić ile takiej "pracy" z psem powinno być? Nie będę z zegariem w ręku oczywiście stała i czekała końca, ale taki szacunek bardzo by mi się przydał :) [/QUOTE]
jak najwiecej:diabloti: a tak na serio to raczej nie licz tego w ten sposób. po prostu na spacerach dawaj im 10-15minut na fizjologię a potem robota dokąd tylko masz czas. i patrz na nie, jeśli widzisz znudzenie czy zmęczenie to przerywaj, daj chwilę oddechu, a potem znowu albo już definitywnie koniec na danym spacerze. generalnie każdy spacer z psem powinien być przeznaczony na ćwiczenia, z takiego spaceru pies sto razy więcej wyniesie niż z latania bez zajęcia. jak nie masz czasu, bo np. rano się spieszysz do pracy czy gdzieś to nawet sesja 10minutowa jest lepsza niż nic, tylko potem pies musi mieć chwilę oddechu, na uspokojenie się.

[QUOTE]- chwilowo kradzieży bułek brak, więc nie miałam (na szczęście) okazji przerestować handlu na smaczka. Raz próbowała gwizdnąć mi spod ręki ale wygnałam bestię na jej posłanie. [/QUOTE]
to daj jej kawałek buki do mordy i trenuj;) serio, naucz jej komendy puść już teraz, potem będziesz miała gotowe.

[QUOTE] Tylko tutaj też mam wątpliwość: wyganiam ją na jej miejsce, idzie grzecznie po czym po kilku sekundach sama wraca. No i pytanie czy powinnam ją wypraszać do oporu, pozwolić wrócić czy zastosować jeszcze inne rozwiązanie?[/QUOTE]
zależy. jeśli ma siedzieć na swoim miejscu do czasu, aż TY powiesz inaczej to wypraszać do oporu i chwalić za położenie się na miejscu. a jeśli to ma działać na zasadzie, że tylko ma iść się położyć i może sobie za chwilę wstać to jej nie wypraszaj. wszystko zależy od Ciebie i od tego jak chcesz żeby to wyglądało. myślę, ze jako kara to chwilowe wygnanie będzie okej, ale nie mieszałabym dwóch czynności pod jednym słowem, bo wysłanie ją na miejsce do czasu, az jej nie zawołacie może wam się kiedyś przydać.
[QUOTE]
- podwórko = sajgon. Nie potrafię zapanować nad psami i dzisiaj się pozbyłam wszelkich wątpliwości. Wychodzimy, psy szaleją, biegają jak opętane, bawią się. Ja przywołuję "do mnie" i Tajga ledwie człapiąc podchodzi do mnie a Kama mając mnie w głębokim poważaniu łapie Tajgę za łapy, szturcha i ogólnie ją molestuje. W rezultacie przychodzi do mnie tylko dlatego, że zabawa nie pozwala jej się odczepić od dużo posłuszniejszej Tajgi. Wygląda to tak, jakby Tajga ciągnęła Kamę na jakimś sznurku do mnie. W tym miejscu nawet nie pytam o radę - zdaje się, że muszę sama poszperać i poczytać jak w ogóle ten problem ugryźć. [/QUOTE]
a o tym mówiłam już wcześniej, nie masz u Kamy przywołania to i jakim cudem ma do Ciebie przychodzić jak ją wołasz?:eviltong: to wszystko zmienisz ćwicząc, ćwicząc i jeszcze raz ćwicząc;) i ogranicz im to wspolne bieganie na rzecz trenowania właśnie przychodzenia na zawołanie.


[QUOTE]- do kłód pochodzi na przykurczonych nogach (Tajga) jak już biegniemy to z rozpędu przebiegnie obok tej kłody ale wyraźnie się jej obawia. Generalnie nie chce skakać i kłodę raczej omija.[/QUOTE]
to, ze skakać nie chce to można olać, w końcu do życia nie jest to potrzebne. ale z tym strachem trzeba walczyć, do upadłego;)

[QUOTE]Kiedy mówię "siad" to ogon leci totalnie w dół, łeb w dół, pies się garbi i po kilku przestąpieniach z nogi na nogę siada. Bardziej chyba nie da się opisać jej strachu przed wszystkim. [/QUOTE]
a jak była tego uczona?

[QUOTE]
- myślę, że do Warszawy to nie byłby aż taki problem :) Zasugerowałam się raczej tym, że szkoleniowiec powinien zobaczyć jak to żyjemy z psami u nas w domu - ten dom i otoczenie psa wydało mi sie istotne w ocenie problemu. Zadzwonić jednak i zapytać nie zaszkodzi :) w końcu specjalista wie lepiej, czego mu będzie potrzeba do pracy ;-)[/QUOTE]
dom i otoczenie jak najbardziej, tylko jak już zapraszać do siebie to kogoś z sensem;)

Link to comment
Share on other sites

Siadania Tajga uczona była też przy pomocy smakołyków, konkretnie kawałków kiełbasy, gdy miała ponad 4 miesiące (trafiła do nas, gdy miała 4 miesiący i chyba tydzień). Mówiąc siad przykładałam jej rękę do zadu i lekko naciskałam, a ona bez oporów siadała. Załapała b.szybko.
Nie tylko na 'siad' tak reaguje ale na każdą inną komendę (na leżeć wywala się od razu na plecy i podnosi nogę tylną - uczyłam ją kłaść się zbliżając smakołyk do ziemi aż się położyła a później była wielce entuzjastyczna reakcja z mojej strony, jak zresztą na każdą prawidłowo wykonaną rzecz).

Ona od dnia w którym do nas trafiła tak się zachowywała. Do czasu, kiedy przyszła do nas Kama, Tajga bała się jeść z misek, pić wody i potrafiła odmawiać picia do czasu, aż wzięłam miskę do ręk i jej dałam. Próbowaliśmy z różnymi miskami, z ręcznikami pod miskami, gazetami itd i nic z tego nie było. Nie bała się jeść i pić tylko na dworze, kiedy nikogo obok niej nie było. Jako, że się tak przyzwyczaiła jeszcze przed przyjściem Kamy, to do tej pory obie są karmione na dworze. Może to i nie najlepsze, ale przynajmniej Tajga normalnie jeść zaczęła.

Ogólnie pies był trzymany w pomieszczeniu gospodarczym razem z resztą szczeniaków i matką, a w domu praktycznie nie przebywał i z ludźmi miał niewiele kontaktu. Gdy pojechaliśmy po psa to się okazało, że Tajga totalnie ignorowała ludzi i od początku sprawiała wrażenie wystraszonej.

Podsumowując napiszę, że Tajga boi się wszystkiego co "ludzkie" a wszystko co psie przychodzi jej najnaturalniej na świecie. Teraz po przygodach z Kamą z psami już nie ma problemu.

Link to comment
Share on other sites

Efekty braku socjalizacji z ludźmi macie niestety widoczne gołym okiem:-( jedzenie na dworze nie jest źle, czasem jak patrzę jak mój paćka wszystko dookoła to żałuję, ze nie mogę mu michy na dwór wystawić:cool3:
a może ta pochwała była zbyt entuzjastyczna? jak to wrażliwy pies to mogło to ją wycofać. a próbowaliście wydawać komendy szeptem? może to ton jest za wysoki jak dla niej. ja bym nad nią popracowała, nauczyła ją że współpraca z człowiekiem jest super opłacalna.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

Długo mnie nie była i po prawdzie wpładłam z nowym "dziwacznym" problemem :)
Muszę jednak napisać, że trochę konsekwencji z mojej strony i stanowczości, a Kama już "otrzeźwaiała" i na komendę "puść" oddaje ukradzione jedzienie i na polecenie idzie na swoje i siedzi, póki jej nie zawołam.
Coś gładko poszło... rokowania jak na moje oko są pomyślne.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...