Jump to content
Dogomania

czy wasze życie "poza domowe" się zmieniło odkąd macie psa?


maryszarda

Recommended Posts

Troch tak. Po szkole/pracy nie można wyskoczyć na nieplanowany obiad ze znajomymi bo trzeba wrócić i wyprowadzić psa. Nie można również zrobić sobie całodniowego wypadu wcześniej nie znajdując opieki swojemu psu. Planując wyjącia trzeba brać pod uwagę fakt że trzeba wrócić o konkretnej godzinie bo pie smusi wyjść, w dodatku trzeba mieć na uwadze również to, że zwierzak nie może spędzać pół życia samemu w domu i trzeba planować dla niego dłuższe spacery lub zwykłe siedzenie z nim w domu. Często decyduję się na zabieranie psa ze sobą i znajomi już wiedzą że preferuję parki ;)

Link to comment
Share on other sites

U nas zmieniło sie na plus;) Poznaliśmy więcej ludzi (jesteśmy "nowi w mieście" więc znajomych było jak na lekarstwo). Tak jak napisała Fauka- po pracy od razu biegne do domu, żeby młodego wyprowadzić zamiast np połazić sobie po sklepach;). Ale dzieki nowym znajomym nie mamy większego problemu- razem spacerujemy, jak sie odwiedzamy to zazwyczaj z psami. Chłopaki się kolegują, więc dla nich to też fajna sprawa. No i nasze życie sie troche hmm ustabilizowało? Jest plan dnia i trzeba się go trzymać;)

Link to comment
Share on other sites

Nie jestem typem imprezowym, gdybym była pewnie żałowałabym ale więcej radości sprawia mi pies niż bieganie od znajomych do znajomych ;) Z psem trochę jak z dzieckiem - obowiązek. Bo chomika można zostawić na kilka dni w domu wcześniej dajac mu trochę więcej jedzenia, a psa jednak trzeba wyprowadzać, wychowywać, bawić się z nim i po prostu być. Czasami jest to uciążliwe (nie może być rpzecież zbyt cukierkowo) kiedy gdzieś chcę być albo mam ochotę wyskoczyć na weekend ale mam psa i nie mogę, gdy dużo dzieje się w mieście i najchętniej wyszłabym rano i wróciłą wieczorem ale muszę wyskoczyć do domu. Ostatnio wracałam o 21 z koncertu bo moja mama postanowiła mnie wystawić i nie wyprowadzić mi psów. Ale nie wyobrażam sobie tej nudy gdyby psa nie było, bo takie akcje to tylko drobne epizody :)

Link to comment
Share on other sites

u mnie zycie sie trochę pozmieniało. jestem jedynym wyprowadzaczem psa więc po szkole szybciutko do domu. oowiązkowe ranne wstawianie. mniej czasu na zycie towarzystkie więc znajomi się wykruszyli.

ja na pewno nie żałuje że mam psa, wolę tak naprawę pójść z nim na długi spacer w ciszy niż na imprezy:)

Link to comment
Share on other sites

I u mnie się trochę zmieniło, ale zdecydowanie na plus. Dzięki niej poznałam wielu nowych znajomych. Za wyjściami do sklepów, kina nigdy nie przepadałam więc pies w tym mi komletnie nie przeszkadza. Za to zawsze znajdzie się pretekst by wyjść na jakiś długi spacer :) Wiadomo, że psem trzeba się zająć, więc pewnie trochę mniej czasu jest, ale nie sądzę by mi go brakowało, raczej czynności wykonywane z psem zajmują mi czas nudy czy bezsensownego oglądania telewizji :D

Link to comment
Share on other sites

No właśnie mi podobnie, mieszkam sama więc z psiakami nigdy nie jest nudno i jest do kogo otworzyć buzię ;-) Po pracy z radością wracam do domu, bo wiem, że czekają tam na mnie merdające ogonki. To mnie podnosi na duchu zawsze :) Gdybym nie miała psów życie byłoby o wiele bardziej szare i smutne.

Link to comment
Share on other sites

Poznałem wielu ludzi "psiarza" lub ludzi po prostu, którzy gdzieś tam przechodzą jak szlifujemy komendy lub uczymy się czegoś nowego. Często podchodzą pytać się po jakiej szkole jesteśmy, odpowiadam, że po szkole życia :) I wtedy jest wielki "zonk" że psa sam wszystkiego uczyłem i uczę. Poznałem też kilka osób, które zapytały "czy ten pies gryzie?" - zawsze odpowiadam, ze NIE - ON ODRAZU ZAGRYZA :) atmosfera z automatu się luzuje :)

Co do życia towarzyskiego, to jedynie zmieniło się to, że wszędzie zabieram swoje bydle. I czasami czas dotarcia w umówione miejsce się wydłuża bo zamiast np. iść do znajomych w odległości 700-1000 metrów idę na skróty - 4-5 km :)

Link to comment
Share on other sites

u mnie zmieniło sie oj zmieniło.
Po pracy zawsze szybko do domu, bo trzeba psy wyprowadzić, zająć sie nimi. Obowiązkowe codzienne spacery,czy sie człowiekowi chce czy nie.
Krąg znajomych bardzo sie zmienił, bo jak ktos nie lubi psów, to nie bywam u takich osób, jak rownież one nie przychodzą do mnie.
Zakupy robię 1x w tygodniu, czasami uda sie raz na 2 tygodnie.

generalnie wszystko opiera sie o psy, jak jedziemy gdzies to w miejsca gdzie mogą byc

Link to comment
Share on other sites

moje się zmieniło . są plusy i plusy ujemne ;)
na pewno mam więcej ruchu ale też stresu bo trzeba gnać popołudniu do domu do psa który tylko czeka na to żeby wyjść i się załatwi
dłuższe wycieczki, urlopy bez psa nie wchodzą w grę, no chyba że kogoś stać na hotel dla psa ale to z kolei wielki stres dla zwierzaka
sądzę też że bardzo dużo zależy od rasy psa
są tak zwane psy kanapowe które nie potrzebują wiele zajęcia i wystarczą im krótkie mało-intensywne spacery oraz psy które bez odpowiedniej dawki ruchu stają się destruktywne w domu i trzeba z nimi dużo czasu spędzać na dworze
ktoś może napisać że jego życie się nie zmieniło i mają czas na wszystko i niczego sobie nie odmawiają - bo zamykają psa w klatce, żeby z nudów niczego nie zniszczył i zapominają o problemie i robią co chcą nie przejmując się psem, który sam siedzi w domu i umiera z nudów i męczy się bo nie może się załatwić, ale przecież nie o to chodzi
na pewno pies absorbuje dużo czasu i uwagi, a posiadanie psa to wielka odpowiedzialność, która często przerasta właściciela (u mnie na wsi psy wyrzucane z auta, bo nie ma czasu i chęci na zajęcie się nim, to niestety częsty widok)

Link to comment
Share on other sites

u mnie zmieniło się :multi: oczywiście na plus ale chyba nie bardziej jak wtedy kiedy córka pojawiła się na świecie :loveu:teraz spacery spędzamy w większej grupie ,więcej radości jest w domu ;)minusem jest to ,że zjadają moje buty i ciągle muszę wydawać na nowe :mad:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maryszarda']Hej!

Mam do was pytanie ... - czy wasze życie towarzyskie, pozadomowe zmieniło się, odkąd macie psa? Macie mniej czasu na kino, spotkania ze znajomymi, nie macie czasu na ... nie wiem, zakupy, wypady? ;)

pozdrawiam[/QUOTE]
baaaardzo:)
brak wyjść na dłuzej niż 3 godzinki, ewentualne nieprzespane pierwsze noce, ciągłe spacery i sprzątanie po siuśkach i kupkach a w okresie ząbkowania pogryzione ubrania, meble, dywany, kanapy lub inne
pierwsze dni- tygodnie ze szczeniakiem uczą cierpliwości....
mały pies mały problem duży duży... więcej siuśków więcej kupek i większe ewentualne szkody:)
pogryzione ręce i nogawki... potem możliwe warknięcia i próba wprowadzenia własnych rządów:)
szkolenie przynajmniej podstawowe - nauka czystości i posłuszeństwa to poświęcenie naprawde sporego czasu a cierpliwości i weny (aby psa nie znudzić albo zabić) musi być pod dostatkiem:cool3:
oczywiście moze się trafić mały aniołek ale lepiej nastawić się na najgorsze:)
tak czy inaczej pasiak to wszystko wynagradza:)))

tak wiec reasumując zmiany są spore porównywalne z pojawieniem się dziecka trzeba nakarmić, nauczyć, kochać, troszczyć się i poświęcić czas

Link to comment
Share on other sites

Moje zmieniło się radykalnie. Koniec z całonocnymi wypadami, koniec z improwizowanymi urlopami (bo trzeba mieć sprawdzone miejsca, w które można jechać z psem - kiedyś jeździłam w inne :)), koniec z nieskazitelną terakotą i porządkiem (bo rozchlapana woda, rozwłóczone zabawki), koniec z urlopowym spaniem do jedenastej (bo poranny spacer), zamknięta perspektywa dalekich podróży całą rodziną (bo nie zdecydowałabym się na przelot psa w luku bagażowym, a poza najbliższą rodziną nie mam nikogo, komu ufałabym na tyle, żeby zostawić mu psa na dłużej; przyjaciół tym obciążać nie wypada) i koniec niektórych przyjaźni - o tak - to najbardziej zaskakująca zmiana :D

Link to comment
Share on other sites

U mnie się w sumie nie wiele zmieniło, patrząc z perspektywy czasu - po zajęciach/pracy i tak wracałam szybko do domu, bo albo obiad na mnie czekał, albo musiałam zrobić obiad dla rodziny (wymieniałam się z mamą, w zależności od tego kto do domu szybciej wracał) teraz mieszkając z mężem, kończę pracę szybciej niż on, więc też lecę do domu zrobić obiad. Psy po pracy puszczam na ogród, a długi spacer mamy wieczorem, kiedy w moim rozkładzie był relaks - teraz zamiast siedzieć przed TV idę do parku ;)
Ze znajomymi wychodzimy tak często jak kiedyś, chociaż powoli zaczynamy się starzeć :P i preferujemy raczej siedzenie po domach ew pubach niż wychodzenie na całonocne imprezy do klubu ;)
Jasne, teraz trzeba myśleć o psach, ale nie jest to szczególnie uciążliwe ;) wyprowadzić przed wyjściem i zaraz po powrocie.
Na wakacje czy weekendy jeździmy jak zawsze nad jeziora, więc psy jadą z nami (nie tylko my jesteśmy zapsieni :P )
Jedyne co się zmieniło to święta - już nie przesiadujemy u rodziców całymi dniami, ale to w sumie wyszło nam na plus, bo zawsze jest wymówka żeby się szybciej zmyć do domu ;) bo jak się ktoś oburza "czemu tak szybko, dzieci wam w domu płaczą?" bez wyrzutów sumienia i kłamania możemy odpowiedzieć że tak - zresztą rodzina wie, że nasze psy są dla nas jak dzieci.
Większość obowiązków spada na mnie - TŻ może, ja muszę - wyjścia do weta, spacery, karmienie i zaopatrzenie to moja brożka, to samo zajęcia intelektualne, on przejął zabawę ;)

Jeśli chodzi o długie spanie - ja mogę spać do 10-11 o ile ostatni spacer (chociaż wypuszczenie na ogród) zrobię psom koło 1. W weekendy TŻ siedzi do późna, więc on załatwia ostatni spacer, dzięki czemu możemy spokojnie pospać do 11 :) psy oczywiście śpią z nami ;) a Lennego czasem i o tej 11 ciężko z łóżka zwalić ;)

Całonocne imprezy? nie widzimy w tym kłopotu, przed wyjściem wyprowadzamy psy i idziemy na imprezę, wracamy czasem o 4 czasem o 6, szybkie siku z psami i spać ;) takie imprezy zdarzają się nam rzadko - bo max 1 raz w miesiącu, co weekend gdzieś wychodzimy ale to max na 4-5h, przeważnie w soboty, więc psy tego jakoś nie odczuwają, bo od rana są z nami, są wymęczone zabawą i idą spać kiedy wychodzimy ;)

Prawda jest taka, że jeśli się chce to nie wiele się zmieni. Ja widzę więcej plusów, bo kiedy TŻ jedzie na zlecenie czy na trening (3 x w tygodniu po 3h) to nie jestem sama w pustym domu. Kiedy jedziemy na domek, mamy wymówkę żeby nie upijać się dzień w dzień i nie wychodzimy na sztywniaków i tetryków :P po prostu jesteśmy z psami i trzeba je przypilnować i wyprowadzić ;) więc jedno piwko ok, ale 10 już nie :P
Kłopot jest jeśli jest się samemu z tym wszystkim - pies nie da ci wolnego, bo masz 40stopni gorączki - trzeba wyjść i koniec - ja bardzo źle sobie radziłam z Lennym, kiedy rodzice wyjechali na urlop, TŻ był na 3 dniowym szkoleniu a ja leżałam w domu z wysoką gorączką i zapaleniem płuc... uratował mnie wtedy ogród, bo nie musiałam z psem wychodzić na dwór, ale samo wywlekanie się z łóżka żeby otworzyć drzwi było katorgą - z drugiej strony wyprawa do łazienki czy kuchni żeby zrobić sobie herbatę była również wyprawą na biegun a nie do sąsiedniego pokoju ;)

Wydaje mi się że domator odczuje o wiele mniej zmian niż imprezowicz ;)
Dla mnie od czasów LO standardem były wypady raz w tygodniu na piwo - przystopowałam z tym kiedy Lenny był mały, ale kiedy miał rok znów wróciłam do starych nawyków ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja nie żałuje:) Pies jest dla mnie członkiem rodziny, jest moim przyjacielem. Decydując sie na niego wiedzialam, że dużo sie zmieni;) Wychodzę z założenia, że owszem- pies to obowiązek, ale za to ile radości. Nie wyobrażam sobie życia bez naszej krówki;)

Link to comment
Share on other sites

MOje sie zmienilo:
Wstaje godzine wczesniej, czyli o 6 rano zeby wyjsc na 30, 45 min spacer przed praca (oczywiscie Sobota i Nedziela tez pobudka o 6 :diabloti:). A po pracy najpierw spacer (przynajmniej godzina) a dopiero pozniej obiad itc. No i trening codziennie po kilkanascie minut, wybawienie psa przed noca. Takze zdecydowanie mniej czasu mam dla siebie. Ale nie zaluje i zalowac nie bede. Adoptujac Jokera podjelam jedna z najlepszych decyzji w zyciu ;)
Mam wiecej ruchu, zdobylam duzo nowej wiedzy (o psach generalnie, zywieniu, treningu etc.), poznalam nowe miejsca w mojej okolicy itc.

Z towarzyskiego punktu widzenia to raczej nie bardzo - nie jestem imprezowa a jak juz gdzies chce wyjsc to piesio idzie ze mna :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motylek1007']heh, niestety...[/QUOTE]

U nas jest kilka ograniczeń. Po pierwsze psy są dwa, a w tym jeden duży z ras 'agresywnych' ;)
Kura ma lęk separacyjny i z obcymi zostawać też nie potrafi. Wszędzie musi jeździć z nami, ewentualnie zostawać z moją mamą, bo zeświruje.
I chyba najważniejsze - wiek Iwana. Na żadne wakacje nie pojedziemy, bo ten pies po prostu nie może chodzić przez kilka godzin. Zostać też nie może, by zwyczajnie będzie siedział sam zamknięty praktycznie cały czas i nikt się nim nie zajmie tak, jak trzeba.
Na wiosnę będziemy szukać mieszkania - tu w grę wchodzi tylko mieszkanie na parterze, albo blok z windą, bo Iwan nie da rady. Teraz to jeszcze by dał, ale za dwa lata, a nawet krócej, już będzie ciężko.
Ale.. czy to są jakieś istotne problemy? To nic z czym nie moglibyśmy dać sobie rady :) I to nic w porównaniu z możliwością życia z tymi stworami jednymi :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...