Jump to content
Dogomania

PSEUDOHODOWCA i jego grupa wsparcia walczy o swoje prawa przeciwko FUNDACJI AwP


spadzista

Recommended Posts

[quote name='stzw']Należy czekać na ropomacicze, guzy na listwie mlecznej i raka jąder z przerzutami na płuca czy zapobiegać? Do dentysty jak jest dziura wielkości gejzeru czy co pół roku na kontrolę? Po co mammografia, skoro guz jest niewyczuwalny? Po co prewencja, skoro wystarczy leczenie?[/QUOTE]

OK. W takim razie usunę sobie macicę i piersi, profilaktycznie, bo cholera wie, może mnie jakieś raczysko zaatakuje czy co.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 291
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='rudynpm']To ja już składałam wyrazy uznania dla tych odpowiedzialnych. Ale również pytałam, jak Was tyle, to skąd bezdomne zwierzęta.[/QUOTE]
stąd, że jest pełno idiotów puszczających swoje pieski samopas, w celu wylatania się czy specjalnie dopuszczających swoje kundelki "żeby sobie ulżyły". juz nie mówiąc o rzeszy pseudohodowców. co nijak się ma do całej masy odpowiedzialnych właścicieli.

[QUOTE]
I zadam kolejne pytanie: dlaczego tak Wam zależy na macicach i jądrach psów. Bo dla mnie to chore.[/QUOTE]
a dla mnie chora jest postawa "kastrować wszystko co się rusza". jądra i jajniki nie służą jedynie do rozmnażania się i każdy kto ma choć trochę oleju w głowie to wie, dlatego mój niehodowlany pies ma jajka i będzie je miał, chyba że zostanie ciachnięty z powodów zdrowotnych, a nie "bo tak".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']OK. W takim razie usunę sobie macicę i piersi, profilaktycznie, bo cholera wie, może mnie jakieś raczysko zaatakuje czy co.[/QUOTE]


Hmm, geny dziedziczy się po przodkach...
Czy wszyscy powinni przekazywać dalej swoje geny?
Problem dla etyka :-)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']stąd, że jest pełno idiotów puszczających swoje pieski samopas, w celu wylatania się czy specjalnie dopuszczających swoje kundelki "żeby sobie ulżyły". juz nie mówiąc o rzeszy pseudohodowców. co nijak się ma do całej masy odpowiedzialnych właścicieli.


a dla mnie chora jest postawa "kastrować wszystko co się rusza". jądra i jajniki nie służą jedynie do rozmnażania się i każdy kto ma choć trochę oleju w głowie to wie, dlatego mój niehodowlany pies ma jajka i będzie je miał, chyba że zostanie ciachnięty z powodów zdrowotnych, a nie "bo tak".[/QUOTE]

Lubię to! ;)

Link to comment
Share on other sites

Pies mojego TŻta, jak i kilka mi znanych, zachorował na raka wątroby - moze w takim razie muszę usunąć mojemu psu wątrobę, bo jeszcze nie daj borze szumiący się rozchoruje? Idealny pies to taki, który nie zachoruje, bo będzie pusty w środku, wiec nic nie będzie mogło się mu stać :roll:

[quote name='stzw']Hmm, geny dziedziczy się po przodkach...
Czy wszyscy powinni przekazywać dalej swoje geny?
Problem dla etyka :-)[/QUOTE]

Czyli co, jak mój pies miał zdrowych przodków, to nie muszę go wycinać, a jak miał chorych to muszę? Czy może jak moja babcia miała raka macicy - tak dla przykładu - to ja nie powinnam się rozmnażać, tylko od razu wyciąć? Swoją drogą, sterylizacja ludzi powinna być nie tylko dozwolona, ale i nakazana w konkretnych przypadkach, zaoszczędziłoby to światu wielu problemów. Co nadal nie zmienia faktu, że nie mówimy o ludziach, a o PSACH.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']Pies mojego TŻta, jak i kilka mi znanych, zachorował na raka wątroby - moze w takim razie muszę usunąć mojemu psu wątrobę, bo jeszcze nie daj borze szumiący się rozchoruje? Idealny pies to taki, który nie zachoruje, bo będzie pusty w środku, wiec nic nie będzie mogło się mu stać :roll:
[/QUOTE]

Jądra nie są w środku :-). Taki szczegół.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']No, ale macica chyba jest, nie? Czy też nie? Bo nie każdy pies chorujący na raka wątroby jest samcem, nie wiem, skad ten pomysł.[/QUOTE]

Bo to wątek o psie a nie o suce. I zamiast trzymać się tego, co najważniejsze zaczyna się spór o to, czy wycinać.
Wygodnie tak, prawda?
W założeniach organizacji prozwierzęcych są działania mające zapobiegać bezdomności zwierząt. Pies uciekł ( i to kolejny raz ) wiec został odłowiony i wycięty. I niech się kobieta pocałuje. Trzeba było pilnować a nie przez ponad trzy lata pozwalać mu na ucieczki. Co by było gdyby ktoś przyhamował nie chcąc przejechać psa wbiegajacego na jezdnię i spowodowałby kolizję? Gdyby w wyniku tej kolizji ktoś ucierpiał? Gdyby pies zaatakował innego psa ( u niewykastrowanych psów nie jest to coś nadzwyczajnego)? Trzy do pięciu minut od domu to nie 10 metrów - to znacznie dalej. Przez całą drogę pies pozostawał bez jakiegokolwiek nadzoru właściciela. Wielokrotnie. Uważam, że kobieta za stwarzanie zagrożenia dla ludzi i zwierząt powinna zapłacić dużo więcej, niż wartość "reproduktora" z krzywą łapą.

Edited by stzw
Link to comment
Share on other sites

[quote name='stzw']Bo to wątek o psie a nie o suce. I zamiast trzymać się tego, co najważniejsze zaczyna się spór o to, czy wycinać.
Wygodnie tak, prawda?[/QUOTE]

No, ja uważam, że jeśli pies faktycznie miał chipa, to najpierw należało skontaktowac się z właścicielem, a potem podejmować jakiekolwiek działania. Tego wymaga prawo.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']No, ja uważam, że jeśli pies faktycznie miał chipa, to najpierw należało skontaktowac się z właścicielem, a potem podejmować jakiekolwiek działania. Tego wymaga prawo.[/QUOTE]

Możesz mi podać KONKRETNĄ ustawę lub inny akt prawny, który by to regulował? Bo w KC nie ma takiego zapisu.

Link to comment
Share on other sites

Przeczytałam z ciekawości temat i po prostu mnie zmroziło :(. Nie bronię wlascicielki psa i nie odnoszę się do jej pseudohodowli. Przerazil mnie pierwszy post w którym użytkownik dzieli się niesprawiedliwoscią - no wredne babsko osmielila się zagrozić sądem na wykastrowanie psa bez jej zgody. Czy naprawdę osobo, która zalożylas temat, naprawdę nie rozumiesz że fundacja wyszla daleko poza przyslugujące jej prawa? Zgodnie z prawem nie miala tego prawa zrobić i choć nie popieram dzialania tej kobiety, to szczerze życzę jej, aby doprowadzila sprawę do końca i uzyskala odszkodowanie. A może wtedy szanowni pracownicy fundacji 5 razy pomyslą, kiedy będą przy okazji zdjęcia rtg - kastrować psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stzw']Możesz mi podać KONKRETNĄ ustawę lub inny akt prawny, który by to regulował? Bo w KC nie ma takiego zapisu.[/QUOTE]
No chyba jednak jest prawo, które wymaga po 1 szukania wlasciciela rzeczy znalezionej (a tym byl pies), a po 2 - w rzeczy którą znajdziesz nie wolno dokonywać żadnych zmian, prócz takich które są konieczne do niezwlocznego zabezpieczenia rzeczy przed jej dalszym zniszczeniem. A do takich kastracja na pewno nie należy. Oj zabuli fundacja, zabuli.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='stzw']Możesz mi podać KONKRETNĄ ustawę lub inny akt prawny, który by to regulował? Bo w KC nie ma takiego zapisu.[/QUOTE]

Zaraz, chwileczkę. Zwierzę podlega prawu na tych samych ustawach, co przedmiot (niestety), stąd więc przechodzi na własność danej osoby/instytucji dopiero po 2 latach de facto. Były już sprawy - opisywane również tutaj, na dogo - gdzie obie strony wylądowały w sądzie (ta, która zgubiła psa i ta, która znalazła) i w przypadku, gdy fakty wskazywały na to, że dany pies był możliwy w identyfikacji i mozna było znaleźć właściciela, znalazca musiał pokryć koszty związane z wyrządzeniem szkody na rzecz właściciela psa, który tym właścicielem ciągle (przed upływem 2/3 lat, w zalezności od interpretacji) pozostawał. To trochę tak, jakbyś znalazła mój samochód z tablicami rejestracyjnymi, po których można przy odrobinie wysiłku znaleźć właściciela, ale zamiast to robić, obdarłabyś go ze skórzanej tapicerki - a potem ja bym ten samochód znalazła i Ty byś sie tłumaczyła, że nie mogłas patrzeć na tę skóre, bo jesteś wege :roll: Tak samo z kosmosu to brzmi, jak i w tej sprawie. Poza tym, fundacja strzela sobie w kolano - teraz wszystkie fundacje prozwierzęce propagują chipowanie, ale jak się okazuje, z komfortu, który daje chip, korzystają tylko wtedy, kiedy im wygodnie.

[B]stzw[/B], ja nie mam zamiaru się z Tobą o to kłócić - bo Ty w tej chwili nie podchodzisz do sprawy realnie, tylko ideowo. Ja ideowo nie jestem za kastrowaniem wszystkiego, co się rusza.Trzeba też pamiętać, że wiele działać "prozwierzęcych" w tym kraju jest niezgodne z prawem, łącznie z dogo.

Link to comment
Share on other sites

Jak ktoś słusznie zauważył - gdyby utrzymywanie rzeczy znalezionej w stanie niepogorszonym NA KOSZT ZNALAZCY miałoby trwać 2 lata to tyle samo trwałaby kwarantanna w schroniskach. Ile schronisk jet w sądach z tytułu kastracji/sterylizacji i wydania psa przed upływem tego terminu? A może działają one niezgodnie z prawem?

Link to comment
Share on other sites

A więc wytłumaczę, co następuje:
Kodeks Cywilny:
"Art. 183.

§ 1. Kto znalazł rzecz zgubioną, powinien niezwłocznie zawiadomić o tym osobę uprawnioną do odbioru rzeczy. Jeżeli znalazca nie wie, kto jest uprawniony do odbioru rzeczy, albo jeżeli nie zna miejsca zamieszkania osoby uprawnionej, powinien niezwłocznie zawiadomić o znalezieniu właściwy organ państwowy.

§ 2. Przepisy o rzeczach znalezionych stosuje się odpowiednio do rzeczy porzuconych bez zamiaru wyzbycia się własności, jak również do zwierząt, które zabłąkały się lub uciekły."

Stąd też wynika, że jeśli ktoś znajdzie psa, musi najpierw sprawdzić, czy wykorzystał wszystkie drogi skontaktowania się z potencjalnym właścicielem. Tymi drogami jest ogłoszenie o tym, że taki a taki pies został znaleziony, kontakt np. ze schroniskiem i informacja, że psa znaleziono i przebywa tu a tu, odczytywanie tatuażu/chipa/danych z adresówki. Schroniska [B]również[/B] mają taki obowiązek - najpierw sprawdzane jest, czy pies nie ma czegoś, po czym mozna by zidentyfikować właściciela, następnie - jeśli nie - trafia on na kwarantanne 2 tygodniową. Właściciel natomiast może po psa przyjechać w trakcie kwaratanny, ale również później, tylko ma marne szanse na zabranie go w trakcie tych 14 dni, jeśli nie ma posiada czegoś, co jednoznacznie zidentyfikuje psa jako jego własność. Piszę o tym, bo na podstawie kontaktu po chipie/adresówce w schronisku, w którym jestem wolontariuszką udało się nie tylko znaleźć paru właścicieli, ale również wyegzekwować od nich odpowiednie koszty przetrzymania/opieki nad psem. Co ważne - schronisko jest zazwyczaj organem, który działa według odrębnej ustawy, co oznacza, że np. ma podpisaną umowę z gminą na odłowienie psów potencjalnie bezdomnych, które - według prawa - stają się bezdomne po 14 dniach. I gdyby taki pies trafił do schroniska, w 14 dni nikt go nie odebrał i nie byłaby możliwa identyfikacja, to oczywiście schronisko może takiego psa wyciąć i uznać go za bezdomnego.

W innych przypadkach mamy dwie możliwości: albo ktoś psa porzucił, albo pies zaginął, o czym również prawo mówi wyraźnie. W przypadku psa porzuconego (a o takim mowa np. jeśli chodzi o schroniska), to:

"Art. 180.
Właściciel może wyzbyć się własności rzeczy ruchomej przez to, że w tym zamiarze rzecz porzuci.
Art. 181.
Własność ruchomej rzeczy niczyjej nabywa się przez jej objęcie w posiadanie samoistne. "

ALE - jeśli pies zaginął, to:

Art. 187.
Pieniądze, papiery wartościowe, kosztowności oraz rzeczy mające wartość naukową lub artystyczną, które nie zostaną przez uprawnionego odebrane w ciągu roku od dnia wezwania go przez właściwy organ, a w razie niemożności wezwania - w ciągu dwóch lat od ich znalezienia, stają się własnością Skarbu Państwa. Inne rzeczy stają się po upływie tych samych terminów własnością znalazcy, jeżeli uczynił on zadość
swoim obowiązkom; jeżeli rzeczy są przechowywane przez organ państwowy, znalazca może je odebrać za zwrotem kosztów.

A wiec: można psa przetrzymywać, ale nie można przeprowadzać zabiegów, które nie bezpośrednio wynikają z zagrożenia życia/zdrowia. I można ubiegać się o zwrot kosztów za utrzymanie psa w razie znalezienia właściciela, tak jak i właściciel może ubiegać się o zwrot kosztów wynikających z obniżenia wartości jego własności. Według prawa więc, jeśli ktoś potrafił psa zidentyfikować jako konkretnego repa, to z czego wynikał brak kontaktu z właścicielem? Bo pies był brudny? Mój biały pies po spacerze w gorszą pogodę jest szary, w lepszą zresztą też, zależy, co robi. Aby móc "zarządzać" psem, fundacja musiałaby najpierw udowodnić właścicielowi porzucenie ;)

Co ciekawe, co do schronisk: jeśli komuś pies zaginął, trafił do schroniska (tutaj o tym, ile trwa kwarantanna decyduje poniekąd Ustawa o ochronie zwierząt, a potem akty prawne gminne) i ktoś go adoptował, to po udowodnieniu własnosci w trakcie dwóch lat od momentu zaginięcia psa właściciel pierwotny MOŻE ubiegać się o zwrot psa w jego ręce - nie od schroniska, tylko od osoby, która tego psa adoptowała, oczywiście osoba ta może wnieść roszczenie o pokrycie kosztów dotychczasowego utrzymania. Więc niech nie łudzą się ci, którzy adoptują psy ze schroniska, że faktycznie są one ich - przechodzą na ich własność dopiero po 2 latach ;)

To tak w skrócie, jeśli chodzi o prawo. Oczywiście, teraz znajdzie się ktoś, kto powie, że w praktyce to tak, a w teorii to inaczej. Ja natomiast napisalam o tym, co stanowi w tej kwestii prawo i co mówią prawnicy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Arnika1']Przeczytałam z ciekawości temat i po prostu mnie zmroziło :(. Nie bronię wlascicielki psa i nie odnoszę się do jej pseudohodowli. Przerazil mnie pierwszy post w którym użytkownik dzieli się niesprawiedliwoscią - no wredne babsko osmielila się zagrozić sądem na wykastrowanie psa bez jej zgody. Czy naprawdę osobo, która zalożylas temat, naprawdę nie rozumiesz że fundacja wyszla daleko poza przyslugujące jej prawa? Zgodnie z prawem nie miala tego prawa zrobić i choć nie popieram dzialania tej kobiety, to szczerze życzę jej, aby doprowadzila sprawę do końca i uzyskala odszkodowanie. A może wtedy szanowni pracownicy fundacji 5 razy pomyslą, kiedy będą przy okazji zdjęcia rtg - kastrować psa.[/QUOTE]
I pod tym się podpisuję , tyle , że jedną ręką ;) bo akurat nie życzę kobiecie aby uzyskała coś więcej poza satysfakcją , że prawo było po jej stronie . Mogła psa pilnować , równie dobrze zamiast pod nóż mógł trafić pod samochód i nie tylko jajka stracić . Z drugiej strony ta sprawa pokazuje , że mając nawet dobre intencje nie można działać ponad prawem - fundacja może na tym wiele stracić i nie chodzi tylko o koszty ale o reputację i zaufanie .
Jednak najpierw trzeba myśleć , a potem działać - jeżeli ( a wszystko na to wskazuje ) fundacja znała właścicielkę psa to aby dokonać kastracji powinna wcześniej mieć mocny argument uzasadniający zabieg ;)

[QUOTE]
[COLOR=#000000]Co ciekawe, co do schronisk: jeśli komuś pies zaginął, trafił do schroniska (tutaj o tym, ile trwa kwarantanna decyduje poniekąd Ustawa o ochronie zwierząt, a potem akty prawne gminne) i ktoś go adoptował, to po udowodnieniu własnosci w trakcie dwóch lat od momentu zaginięcia psa właściciel pierwotny MOŻE ubiegać się o zwrot psa w jego ręce - nie od schroniska, tylko od osoby, która tego psa adoptowała, oczywiście osoba ta może wnieść roszczenie o pokrycie kosztów dotychczasowego utrzymania. Więc niech nie łudzą się ci, którzy adoptują psy ze schroniska, że faktycznie są one ich - przechodzą na ich własność dopiero po 2 latach[/COLOR][/QUOTE]

To prawda , było już kilka spraw o zwrot psa adoptowanego ze schroniska . Tak więc w przypadku znalezienia oznakowanego psa należy najpierw spróbować odnaleźć właściciela . Oczywiście większości schroniskowych czy błąkających psów nikt nie szuka i bez żadnych konsekwencji prawnych można decydować o ich adopcji ale zawsze istnieje ta możliwość , że ktoś o psa może się upomnieć .

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]To tak w skrócie, jeśli chodzi o prawo. Oczywiście, teraz znajdzie się ktoś, kto powie, że w praktyce to tak, a w teorii to inaczej. Ja natomiast napisalam o tym, co stanowi w tej kwestii prawo i co mówią prawnicy.[/COLOR][/QUOTE]
I tego trzeba się trzymać ,bo pobożne życzenia niektórych niczego nie zmienią ,a fundacja wg mnie z tego co przeczytałam ma przechlapane przez takie działanie.

Link to comment
Share on other sites

Dlaczego fundacja nie sprawdziła chipa? Dlaczego fundacja nie sprawdziła tatuażu? Dlaczego nie przejżała czy są w necie ogłoszenia? Dlaczego nie sprawdzili lokalnej prasy? Dlaczego nie przeszli się po okolicy, gdzie pies został odłowiony czy nie ma tam ogłoszeń i nie popytali "miejscowych" czy kojarzą psa? Dlatego, że prezes "z doświadczenia wie, że takie psy..."?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='spadzista']może dla tego, że na widok takiego psa mówisz " o boże pieseczku jaki ku*** doprowadził Cię do takiego stanu " ..........[/QUOTE]

No tak. To ciekawe. Jak widziałam takiego psa w schronisku ostatnio, coś długowłosego w typie onka, to pomyślałam sobie "a co Ci się piesku stało". I okazało się, że ludzie pojawili się parę godzin później - a szukali psa, gdzie tylko mogli, bo tego ktoś z sąsiadów wypuścił z podwórka... Wystarczyło parę dni błąkania się i nie jedzenia. Nie powinno się oceniać po pozorach - co innego, gdy pies jest przytroczony do drzewa na łańcuchu albo suka ze szczeniakami jest przerzucona do boksu innych psów, gdzie szczenięta nie mają szans na przeżycie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='spadzista']może dla tego, że na widok takiego psa mówisz " o boże pieseczku jaki ku*** doprowadził Cię do takiego stanu " ..........[/QUOTE]
a pomyslalas może, że pies mógl mieć lapę zlamaną w wieku mlodzieńczym, a teraz bląkając się, mógl ją znów uszkodzić? Piszesz, że uszy wymagaly czyszczenia. Ciekawe ile miilionów psów w PL ma uchole do czyszczenia?? Ponadto czyszczenie to czyszczenie, a nie leczenie!!!! Widać różnicę? Uszy byly zdrowe!!! Ektopasożyty - jak się pies bląkal, to pewnie cos nalapal. Generalnie jak dla mnie to ŻADNYCH DUŻYCH zaniedbań wobec psa nie ma (nie wiem, np. ran na ciele, stanów zapalnych skóry, zaglodzenia itd.) - więc po prostu fundacja wykastrowala czyjegos psa (znając wlasciciela) wg wlasnego widzimisię . Nie bronię tej kobiety, bo pseudohodowla jest zlem. Ale postępowanie fundacji jest karygodne i uważam, że powinni poniesć karę, która im się slusznie należy. Aby więcej taka sytuacja się nie powtórzyla.

Link to comment
Share on other sites

Pod opiekę fundacji przekazała psa straż miejska. Warunki tego przekazania zostały przez strażników, czyli funkcjonariuszy państwowych ustalone. Zrobili to świadomie, bez przymusu. Dlaczego w takim razie wyłącza się ich odpowiedzialność w tej sprawie? Mieli świadomość tego, co będzie się działo z psem.
"
[LEFT][B]Art. 183. [/B]§ 1. Kto znalazł rzecz zgubioną, powinien niezwłocznie zawiadomić o tym osobę uprawnioną do odbioru rzeczy. Jeżeli znalazca nie wie, kto jest uprawniony do odbioru rzeczy, albo jeżeli nie zna miejsca zamieszkania osoby uprawnionej, powinien niezwłocznie zawiadomić o znalezieniu właściwy organ państwowy.

§ 2. Przepisy o rzeczach znalezionych stosuje się odpowiednio do rzeczy porzuconych bez zamiaru wyzbycia się własności, jak również do zwierząt, które zabłąkały się lub uciekły.

Nie do obowiązków fundacji należy poszukiwanie właścicieli psa. Było to obowiązkiem straży miejskiej. I to ona powinna zapewnić psu warunki, w których jego stan nie uległby "pogorszeniu". Poszli po bandzie - niech płacą. Czy fundacja ukrywała swoje działania i fakt, że zwierzęta pozostające pod jej opieką są kastrowane?
Ciekawe, czy jak znajdą kradziony samochód to przekazują koledze, który ma garaż zamiast na parking strzeżony, który ma podpisaną umowę z policją.

Na marginesie- ile obecnych tu obrończyń zwierzęcych jąder wzięłaby na tymczas niekastrowanego kocura z opcją - 2 lata smrodu w domu?

[/LEFT]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...