Jump to content
Dogomania

Behawiorystyka jako kierunek studiów ! Good news :-)


e_vitka

Recommended Posts

  • Replies 263
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='motyleqq']na tą chwilę robię coś, co bardzo chciałam robić ;)[/QUOTE]

no zajebiscie.

rozumiem, ze bedac sprzedawca pracujesz zgodnie ze swoim wyksztalceniem, bo to twoj wyuczony zawod?


ja pracowalam jako sprzedawca na pierwszym roku studiow...mialam 19 lat i zadnego wyuczonego zawodu:)))))


chodzilo mi o znalezienie roboty w "zawodzie" wyuczonym na studiach, ktore tak naprawde nie daja zadnego zawodu-czyji 90% kierynkow.

Edited by a_niusia
Link to comment
Share on other sites

nie skończyłam żadnych studiów. i nie uważam, by było to jakoś szczególnie w życiu potrzebne ;) dla mnie liczy się robić to, co kocham. dlatego w niedalekiej przyszłości idziemy z TŻ na 'swoje', a studia które wybrałam teraz(mam 21 lat) to dla mnie kwestia spełniania swoich pasji

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']nie skończyłam żadnych studiów. i nie uważam, by było to jakoś szczególnie w życiu potrzebne ;) dla mnie liczy się robić to, co kocham. dlatego w niedalekiej przyszłości idziemy z TŻ na 'swoje', a studia które wybrałam teraz(mam 21 lat) to dla mnie kwestia spełniania swoich pasji[/QUOTE]

no wiec w takim razie nie za wielkie masz doswiadczenie w szukaniu pracy w "zawodzie", prawda?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']nie, ale zmieniałam pracę mnóstwo razy. wiem, jak to jest szukać pracy ;) ale to nie ma nic do rzeczy. nie muszę mieć doświadczenia w szukaniu pracy w zawodzie by twierdzić, że pracę w zawodzie znajdują ci najlepsi.[/QUOTE]

oj jesli masz takie zdanie, to wkrotce sie dowiesz, to to jest bardzo, bardzo utopijne myslenie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']to kto dostaje pracę w zawodzie? pewnie ci, którzy ledwo ledwo ukończyli studia? albo ci mało utalentowani? :cool3:[/QUOTE]

no niestety praca to nie prezent...pracy po studiach, ktore nie daja zawodu, sie nie dostaje. ja sie ZDOBYWA, a to chyba wiele tlumaczy...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']No dobrze, ale takich klientów jest większość i to na nich opiera się ponad połowa zarobku tresera/behawiorysty/itp. :) "wybrzydzających" rzadko się spotyka, więc o przyszłość zawodową nie trzeba się martwić w kontekście "nie wiem, czy mnie zechcą". Chyba, że ktoś chce pracować tylko dla znawców ;) tylko wtedy można się zastanawiać nad tym czy będą nas traktować poważnie, czy nie.
Najwięcej będą się nabijać ludzie którzy z psami nie mają nic wspólnego ;)[/QUOTE]

Soko, podałaś przykład pana, który woli "tresera" o tandetnych metodach niż człowieka z ulicy bez żadnego papierka, tak?
Czy ten pan przeczytał ze zrozumieniem papierek, który podsunął mu ten treser (o ile w ogóle jakiś podsunął)? Czy wie, jaki kurs ten treser skończył i czy nie jest to na przykład jakiś wesoły zlocik weekendowy? A czy zauważyłby różnicę, gdyby ten treser dał mu papiery ze studiów?
Wątpię.
Więc pytam tylko - czy jest sens kończyć studia, czy nie lepiej zrobić sobie kurs, skoro potencjalnym klientom nie robi to wielkiej różnicy? Studia to jednak minimum trzy lata. Trzy lata, podczas których, zamiast zakuwać na biologię, można spędzić mnóstwo czasu w schroniskach, ośrodkach naukowych, na szkoleniach i seminariach. Spytałam tylko o sens.
I już pomijając kwestię tego, czy tacy ludzie to ponad połowa zarobku behawiorysty - co rozumiesz przez pojęcie "wybrzydzający"? Taki, który ma chociażby fajnego psa z rodowodem, któremu coś się popsuło w móżdżku w okresie dojrzewania, ale niekoniecznie zupełnie zielony w kwestii psów? Taki, który ma trochę swojego rozumu i nie pozwoli psu zrobić krzywdy?
A to, że "wybrzydzających" się spotyka rzadko (skoro tak twierdzisz...), to nie jest dla mnie żadne usprawiedliwienie dla dziur w wiedzy. Jak chcę coś robić, to chcę być w tym dobra i coraz lepsza, jara mnie to, mogę czytać o tym godzinami właśnie po to, żeby bardziej świadomie patrzeć na obiekt moich zainteresowań.
I mówiąc o poważnym traktowaniu nie miałam na myśli ludzi z zewnątrz, tylko ludzi, którzy mogą nas zatrudnić i powierzyć nam obce psy. Nie wiem, czy poważnie traktowałabym kogoś, kto sądzi, że ukończenie jakichś tam studiów gwarantuje mu pracę w jednak dość odpowiedzialnym zawodzie.

Link to comment
Share on other sites

Treser ma chyba ze 30 lat "doświadczenia" - mógł patrzeć na to. Wg tych kategorii wybrał odpowiedzialnie.
Gdybym ja się nie znała na temacie a szukała pomocy dla psa, to gdybym miała wybierać między kimś, kto dopiero co skończył studia a kimś, kto dopiero co skończył kurs to wybrałabym tego pierwszego. Studia a kurs to różnica jednak przede wszystkim dla mnie.
"Wybrzydzający" - taki, który ma rozum i wiedzę, np. ja. Szukałam treserów, szukałam, nie było żadnego który umiałby rozwiązać problemy Happy lepiej ode mnie. Wiedziałam dużo o psach, ale jednak ciągle brakowało mi hmm oparcia w kimś, kto ma większe doświadczenie, być może podzieli się tym, powie że widział takie psy i je wyprowadził.. ten który wydawał się najlepszy (bo miał chyba 9 psów, wychowanych, idealnych do ćwiczenia :evil_lol:) w krytycznym momencie bronienia zabawki powiedział "no dobra to ja się usuwam a pani niech to jakoś rozwiąże". :roll:

Rozumiem że mówisz np. o szkole tresury jako pracodawcy?

Link to comment
Share on other sites

No więc właśnie. Ludzie patrzą na doświadczenie. Wątpię, żeby jakikolwiek potencjalny klient przy pierwszym spotkaniu z behawiorystą prosił go o potwierdzenie kwalifikacji na papierku.
A widzisz, a ja chyba wybrałabym kurs, bo na kurs się idzie z własnej woli i z pełną odpowiedzialnością, a na studia czasem się idzie, bo "jakieś trzeba zrobić, trzeba mieć jakiś papierek", no i czasem ma się farta i się pracuje w wyuczonym zawodzie. Znaczy trudno mi oceniać, co bym zrobiła, gdybym nie miała świadomości jaki wygląda np. COAPE, ale chyba tak by wyglądała moja dedukcja ;).

To czemu twierdzisz, że wybrzydzających jest mało? Właśnie wydaje mi się, że teraz już jest na odwrót - że tych kompletnie zielonych jest mało. Bo w końcu trzeba się trochę znać na psach, żeby wiedzieć, że jest agresywny i potrzebuje pomocy, a nie, że "on po prostu mnie tak kocha i chce mnie bronić" albo "nie lubi piesków" ;). Poza tym jak się ktoś kompletnie nie zna, to tytuł "behawiorysty" nie powie mu nic.

Tak, mówię o różnych szkółkach i ośrodkach szkolenia (nienawidzę słowa "tresura").

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Merenwen']a na studia czasem się idzie, bo "jakieś trzeba zrobić, trzeba mieć jakiś papierek", no i czasem ma się farta i się pracuje w wyuczonym zawodzie. [/QUOTE]

nie sądzę żeby ktoś, kto rozważa czy pójść na studia czy na kurs, wybiera takie studia 'bo jakieś trzeba'. taki kierunek to kwestia pasji, zainteresowań, a nie przeymusu

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']nie sądzę żeby ktoś, kto rozważa czy pójść na studia czy na kurs, wybiera takie studia 'bo jakieś trzeba'. taki kierunek to kwestia pasji, zainteresowań, a nie przeymusu[/QUOTE]

zadne studa nie sa kwestia przymusu. jednak na wiekszosci kierunkow 80% (a nawet wiecej....) to jest po prostu wypelniacz przyjety, bo uczelnia dostaje kase. czesc osob wyleci po roku, czesc po drugim, czesc sama zrezygnuje, a czesc ukonczy studia i bedzie pracowac w sklepach, call center, windykacji itd.

taka jest rzeczywistosc i tyle.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']wiele osób idzie na studia 'bo tak wypada, bo trzeba coś skończyc'. i to jest wtedy kwestia przymusu, a nie chęci[/QUOTE]

wiele osob idzie tez na nie, zeby se jeszcze troche pobimbac i posiedziec w kieszenni u starych. i wtedy jest to kwestia checi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']ale nie mów, że nie ma studiowania z przymusu, skoro jest. jest duża presja otoczenia. kiedy mówię, że nie studiuje, to niemal zawsze słyszę 'ale jak to?'.[/QUOTE]

ja juz dawno skonczylam studia i to ze na nie poszlam to byla oczywista sprawa. skonczylam liceum ogolnoksztalcace i po maturze umialam tylko jezyki obce.

nie za bardzo obchodzi mnie, co kieruje ludzmi, ktorzy na te studia w tej chwili ida. i tak wiekszosc z nich nigdy nie znajdzie pracy w zawodzie...bo wlasciwie w jakim zawodzie? studia w polsce nie daja zawodu, daja tytul.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']Pewnie, ale większość klientów mądra nie jest :) smutne i prawdziwe.
Co z tego, że oferowałam darmową pomoc w szkoleniu psa ze swojego osiedla (efekt był po pierwszym 2 minutowym spotkaniu - do dziś, mimo że minęło kilka miesięcy, ten pies nie rzuca się tylko na mnie i na Werę), jak przyszedł treser - kolczatka, szarpanie i żadnych efektów przez pół roku.. ale to jest TRESER który zgarnia ileś tam kasy, 3 razy w tygodniu za indywidualne szkolenie.
Co z tego, że psa niekiedy musieli trzymać i treser i właściciel - pies 40kg, faceci po 80kg.. na spacerach właściciel chodzi w zimowych rękawicach bo ma poobcierane ręce. A jakoś ja ważę niecałe 50kg, Wera 30kg i jest na zwykłej obroży.
Nie liczą się efekty, tylko tytuł. Papierek niestety robi swoje, a papierek po studiach wygląda lepiej niż taki po kursie, jeśli patrzeć powierzchownymi kategoriami. I lepiej jest płacić przez kilka miesięcy 200zł, niż spróbować czyjejś pomocy za friko. :)[/QUOTE]

Powiem tak: gdybym miała agresywnego psa, to na pewno nie zgodziłabym się na to, aby jego resocjalizacją zajęła się osoba bez papierów i doświadczenia. Doświadczeniem, które by się tutaj przydało, nie jest wg mnie pomoc w uczeniu psa "siad" itd., czy też pomaganie w jakiś nieco trudniejszych przypadkach - aby zabierać się za tak trudny przypadek, jakim jest opisywany przez Ciebie pies trzeba mieć sporą wiedzę, olbrzymie doświadczenie, aby sprawy jeszcze bardziej nie spaprać. Każdy pies jest inny, przez rok czy dwa nie ogarniesz takiej wiedzy, żeby umieć sobie bezproblemowo radzić z agresywnymi psami.
Niektóre metody wydają się nam dziwne, ale czasami są ostatnią deską ratunku dla psa. Przykład: Cesar Millan. Stosowane przez niego metody budzą kontrowersje, ale przynoszą rezultaty. A o to chyba w tym chodzi.
Nie wiem, ile masz lat, ale pewnie coś koło 18? Tym bardziej bałabym się oddać Ci agresywnego psa - co by było, jakby Cię poważnie pogryzł? Odpowiedzialność spadłaby na mnie, chociaż Ty byś pewnie na początku spotkania zapewniała, że masz doświadczenie i poradzisz sobie z psem. Kto wie, czy by z tego sprawy w sądzie nie było.
Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o pogryzienie inaczej wyglądałaby sprawa z Tobą, a treserem.

Link to comment
Share on other sites

Ekhm, pies jest agresywny do psów z odległości 100 metrów. Poza tym, jak mówię - 2 minuty ćwiczenia (ja go nie miałam na smyczy, tylko stałam 20m dalej!) i pies nagle był jak anioł i w stosunku do Wery jest do dzisiaj. Dlatego mówię, że facet jest głupi, bo płaci treserowi a ja mu tylko krzyczałam co ma robić i było cacy.
Co do agresywnych psów - już przerobiłam kilka takich. Poza tym nie mów przez ile czasu nabiera się doświadczenia - znam treserów którzy szkolą 20 lat, ale z naprawdę agresywnym psem do czynienia nigdy nie mieli i nagle przy Happy rozkładali ręce.
I jeszcze inna sprawa - możesz sobie gdybać na temat mojego doświadczenia, nie jestem Zofią Mrzewińską, nie jestem Pamelą Marxen, nie jestem Susan Garrett, ale znam swoje możliwości. I nigdy nie zaryzykowałabym pracy z psem wiedząc, że to co wiem nie wystarczy. Do tego nie trzeba doświadczenia - by wiedzieć, czy coś Cię przerasta, czy nie, trzeba mieć tylko utemperowane ego i na szczęście ja takowe posiadam. Nie porywam się jak idiotka do każdego psa, ale faktem jest, że żaden treser (Wrocław, Toruń, Sopot, Pobierowo.. itd.) nie poradził sobie z Happy - a ja tak, mając 14 lat. I jeszcze nie spotkałam psa z problemem, którego nie miałaby Happy :lol: co oczywiście może ulec zmianie.
Poza tym każdej osobie, której pomagam z góry mówię, że nie posiadam uprawnień, że (na chwilę obecną ;) ) jestem niepełnoletnia, że zdobywam doświadczenie, że jest to czysto na zasadzie koleżeńskiej pomocy i nie gwarantuję efektów, nikt nie idzie ze mną szkolić psa w ciemno i też od razu mówię, że robię to za darmo i dla efektów, więc jeśli ktoś ma sobie bimbać przez 6 dni w tygodniu i ćwiczyć z psem tylko ze mną to od razu rezygnuję.
To jest mniej więcej na zasadzie zatrudniania nastolatki jako niani, przecież często nie ma przy tym umowy tylko jest "od tej godziny do tej za tyle". I też może się wszystko stać, dziecko może mnie ciachnąć nożem dla zabawy ;)
Co do pogryzienia - tak, ewentualna odpowiedzialność spadłaby na Ciebie, ale.. z psem agresywnym do ludzi jeszcze nie pracowałam, więc nie było takiej potrzeby, jednak w takim wypadku daję do podpisania umowę, że w razie pogryzienia moja mama zobowiązuje się do nie roszczenia wobec właściciela konsekwencji, wiedziała na co się piszę, miała świadomość itd., itp., sporządzone pod okiem prawnika. I tutaj nie ma mowy o targaniu Cię do sądu, bo masz na piśmie - ostrzegłaś, a ja w pewnym sensie to zignorowałam i brnęłam w to na własną odpowiedzialność.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']Ekhm, pies jest agresywny do psów z odległości 100 metrów. Poza tym, jak mówię - 2 minuty ćwiczenia (ja go nie miałam na smyczy, tylko stałam 20m dalej!) i pies nagle był jak anioł i w stosunku do Wery jest do dzisiaj. Dlatego mówię, że facet jest głupi, bo płaci treserowi a ja mu tylko krzyczałam co ma robić i było cacy.
Co do agresywnych psów - już przerobiłam kilka takich. Poza tym nie mów przez ile czasu nabiera się doświadczenia - znam treserów którzy szkolą 20 lat, ale z naprawdę agresywnym psem do czynienia nigdy nie mieli i nagle przy Happy rozkładali ręce.
I jeszcze inna sprawa - możesz sobie gdybać na temat mojego doświadczenia, nie jestem Zofią Mrzewińską, nie jestem Pamelą Marxen, nie jestem Susan Garrett, ale znam swoje możliwości. I nigdy nie zaryzykowałabym pracy z psem wiedząc, że to co wiem nie wystarczy. Do tego nie trzeba doświadczenia - by wiedzieć, czy coś Cię przerasta, czy nie, trzeba mieć tylko utemperowane ego i na szczęście ja takowe posiadam. Nie porywam się jak idiotka do każdego psa, ale faktem jest, że żaden treser (Wrocław, Toruń, Sopot, Pobierowo.. itd.) nie poradził sobie z Happy - a ja tak, mając 14 lat. I jeszcze nie spotkałam psa z problemem, którego nie miałaby Happy :lol: co oczywiście może ulec zmianie.
Poza tym każdej osobie, której pomagam z góry mówię, że nie posiadam uprawnień, że (na chwilę obecną ;) ) jestem niepełnoletnia, że zdobywam doświadczenie, że jest to czysto na zasadzie koleżeńskiej pomocy i nie gwarantuję efektów, nikt nie idzie ze mną szkolić psa w ciemno i też od razu mówię, że robię to za darmo i dla efektów, więc jeśli ktoś ma sobie bimbać przez 6 dni w tygodniu i ćwiczyć z psem tylko ze mną to od razu rezygnuję.
To jest mniej więcej na zasadzie zatrudniania nastolatki jako niani, przecież często nie ma przy tym umowy tylko jest "od tej godziny do tej za tyle". I też może się wszystko stać, dziecko może mnie ciachnąć nożem dla zabawy ;)
Co do pogryzienia - tak, ewentualna odpowiedzialność spadłaby na Ciebie, ale.. z psem agresywnym do ludzi jeszcze nie pracowałam, więc nie było takiej potrzeby, jednak w takim wypadku daję do podpisania umowę, że w razie pogryzienia moja mama zobowiązuje się do nie roszczenia wobec właściciela konsekwencji, wiedziała na co się piszę, miała świadomość itd., itp., sporządzone pod okiem prawnika. I tutaj nie ma mowy o targaniu Cię do sądu, bo masz na piśmie - ostrzegłaś, a ja w pewnym sensie to zignorowałam i brnęłam w to na własną odpowiedzialność.[/QUOTE]
Nie chce mi się za bardzo wchodzić w głębsze dyskusje z Tobą, no ale na ten post jeszcze odpowiem.
Odnośnie Twojego poradzenia sobie z Happy jako 14 latka, co nie udało się nikomu, do kogo się wybrałaś - wejdź proszę w swoją galerię i przeczytaj swoje posty z 1, 2 strony. Zauważ, że pisałaś, że metody, których wtedy używałaś przyniosły wiele negatywnych skutków, pożytku z tego niemal nie było. A więc tego nie nazwałabym radzenia sobie z psem. Nie chcę Cię tutaj obrażać, bo przyznanie się do błędu jest trudne, a to, że zmieniłaś metody i odkręcasz błędy z przeszłości - świadczą o Tobie na ogromny plus.
Po drugie: mam wyrobione własne zdanie co do osób w Twoim wieku ogłaszających się jako osoby, które radzą sobie agresywnymi psami i pchają się w zaawansowane szkolenie obcych psów z problemami. Poglądów raczej nie zmienię, nadal uważam, że aby ingerować w wychowanie agresywnego psa, którego dobrze nie znasz, trzeba mieć bardzo duże doświadczenie. Kilkuletnie wg mnie nie pomoże, szczególnie, że nie jesteś po żadnych kursach/studiach, a więc nie wiem, czy masz jakieś pojęcie o psiej psychice, czy potrafisz zdiagnozować potrzeby danego psa i dobrać odpowiednie metody. Kilka przypadków agresywnych psów to wg mnie stanowczo a mało.
To jest moje zdanie, tutaj również nie chcę Cię obrażać, a jedynie napisać, co sądzę.
Co do porównania brania się za resocjalizację agresywnego psa, a pracę niani - wg mnie nie ma co tutaj porównywać, nad małym dzieckiem jesteś w stanie fizycznie zapanować, odpowiedzialny dorosły jeżeli by widział, że jego dziecko sprawia poważne kłopoty wychowawcze - nie powierzyłby go niewykwalifikowanej osobie. A nad dużym psem, który z jakiegoś powodu się na Ciebie rzuci - tutaj sprawa wygląda gorzej, szczególnie jak wbije Ci zęby.
Jestem również zdania, że nie zawsze jesteś w stanie na początku zauważyć, czy pies jest agresywny do ludzi, czy nie. Psy w stresujących dla siebie sytuacjach potrafią się różnie zachowywać, a nigdy w 100% reakcji psa na dany bodziec nie przewidzisz.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...