Jump to content
Dogomania

"BOLA GO NOGI" po spacerze przy rowerze.


GAJOS

Recommended Posts

Witajcie DOGOmaniacy :)

Dziś od znajomej - właścicelki około trzy letniego ON-ka, usłyszałem coś co mnie rozśmieszyło a zarazem zdziwiło a przechodząc do sedna - "Mój pies nie może biegać przy rowerze bo bolą go NOGI" - Zapytałem czy to coś związanego z jego zdrowiem, stwierdziła , że pies jest pod ciągłą kontrolą weterynarza i ze strony fizycznej nie ma żadnych zastrzeżeń. Więc doszedłem do wniosku, że pies po prostu jest kanapowcem i dostaje zakwasów i dlatego odczuwa jakiś ból po takim aktywnym spacerze. Chociaż, dystans o jakim ona mówiła to jakieś 4-5 km. Tempo też nie jest jakieś zawrotne - taki szybszy spacer raczej. Babka ogólnie traktuje psa lepiej niż swoje własne , prywatne dzieci. Na kontakty z psami , psu nie pozwala bo "go pogryzą i co ja wtedy zrobie?!" Pies jest agresywny w stosunku do wszystkiego co się rusza - psy duże, małe, suki, ludzie, dzieci i ogólnie babka przechodzi z psem gehennę - nie daje mu kości (w żadnej postaci) bo "by nas pozagryzał" :)

Więc takie pytanie mam do Was, Czy to możliwe, żeby psa po 5 km szybszego spaceru bolały łapy ? O ile oczywiście nie ma żadnych problemów zdrowotnych?

Link to comment
Share on other sites

Owszem, zwłaszcza ONka, które są genetycznie predysponowane do chorób zwyrodnieniowych układu kostnego. Nie ma się z czego śmiać. Nadwyrężanie stawów każdego psa prowadzi do artretyzmu (wystarczy popatrzeć na weteranów psich zaprzęgów, którzy zazwyczaj kończą mocno przedwcześnie z igłą). Co do ONków to w ogóle nie powinny biegać przy rowerze, bo to jest wymuszony ruch i pies nie może przestać, jak go zacznie boleć. To dotyczy większości dużych psów.

Agresja nie ma z tym nic wspólnego (chociaż ból moze prowadzić do agresji, ale raczej nie w tym przypadku). Po prostu pies nie jest zsocjalizowany i najprawdopodbniej nie ma jasnego układu hierarchii, co psa dodatkowo stresuje.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='strix']Owszem, zwłaszcza ONka, które są genetycznie predysponowane do chorób zwyrodnieniowych układu kostnego. Nie ma się z czego śmiać. Nadwyrężanie stawów każdego psa prowadzi do artretyzmu (wystarczy popatrzeć na weteranów psich zaprzęgów, którzy zazwyczaj kończą mocno przedwcześnie z igłą). Co do ONków to w ogóle nie powinny biegać przy rowerze, bo to jest wymuszony ruch i pies nie może przestać, jak go zacznie boleć. To dotyczy większości dużych psów.

Agresja nie ma z tym nic wspólnego (chociaż ból moze prowadzić do agresji, ale raczej nie w tym przypadku). Po prostu pies nie jest zsocjalizowany i najprawdopodbniej nie ma jasnego układu hierarchii, co psa dodatkowo stresuje.[/QUOTE]

Ale czytaj ze zrozumieniem - pytałem czy to czasem nie jakieś zwyrodnienie, lub inna dolegliwość fizyczna - NIE - "Dbam o niego i z byle czym jezdzę do weta. Wet powiedział, że jego stawy są wporządku" Ponadto napisałem, że to nie jest bieganie, ale raczej szybszy spacer na dystansie - w jedną stronę jest 2-2,5 km (później jest 20 min odpoczynku i powrót). - Sam widziałem jak wyglądały te sesje z rowerem. I nie jest to bieganie.

Co do agresji to babka z tym próbuje walczyć - szkolenia. Ponadto codzienne sesje przepełnione błędami , no ale... się stara i hołd jej za to. Dla mnie to problem tkwi w tym, że babka dosłownie traktuje psa jak dziecko, a raczej troche lepiej niż własne dzieci. I troche za bardzo się rozczuliła nad psem. Jak zobaczyła MAŁE zadrapanie u mojego psa (gdzieś nad jeziorem się zadrapał belą, którą sobie wytargał z wody) to zapytała co powiedział o tym weterynarz... A zadrapanie jest tak na 1-2 cm - odrapana skóra - nic wielkiego, nic zaczerwienionego , przemyte kilka razy - jedynie strópek został... Odpowiedziałem, że nie byłem u weta to stwierdziła, że ze mną coś nie tak :D:D Ale , nie o tym mowa :)


Aaa... i sobie przypomniałem - Zaproponowałem jej żeby czasami poszła nad jezioro - gdzie jest mało ludzi, i psów (prawie codziennie tam jestem w różnych porach, to wiem) żeby pies sobie popływał, to stwierdziła, ze JEJ PIES NIGDY NIE PŁYWAŁ, WIEC PEWNIE SIĘ UTOPI...<załamka>

Edited by GAJOS
Link to comment
Share on other sites

[quote name='GAJOS']Ale czytaj ze zrozumieniem - pytałem czy to czasem nie jakieś zwyrodnienie, lub inna dolegliwość fizyczna - NIE - "Dbam o niego i z byle czym jezdzę do weta. Wet powiedział, że jego stawy są wporządku" Ponadto napisałem, że to nie jest bieganie, ale raczej szybszy spacer na dystansie - w jedną stronę jest 2-2,5 km (później jest 20 min odpoczynku i powrót). - Sam widziałem jak wyglądały te sesje z rowerem. I nie jest to bieganie.

Co do agresji to babka z tym próbuje walczyć - szkolenia. Ponadto codzienne sesje przepełnione błędami , no ale... się stara i hołd jej za to. Dla mnie to problem tkwi w tym, że babka dosłownie traktuje psa jak dziecko, a raczej troche lepiej niż własne dzieci. I troche za bardzo się rozczuliła nad psem. Jak zobaczyła MAŁE zadrapanie u mojego psa (gdzieś nad jeziorem się zadrapał belą, którą sobie wytargał z wody) to zapytała co powiedział o tym weterynarz... A zadrapanie jest tak na 1-2 cm - odrapana skóra - nic wielkiego, nic zaczerwienionego , przemyte kilka razy - jedynie strópek został... Odpowiedziałem, że nie byłem u weta to stwierdziła, że ze mną coś nie tak :D:D Ale , nie o tym mowa :)


Aaa... i sobie przypomniałem - Zaproponowałem jej żeby czasami poszła nad jezioro - gdzie jest mało ludzi, i psów (prawie codziennie tam jestem w różnych porach, to wiem) żeby pies sobie popływał, to stwierdziła, ze JEJ PIES NIGDY NIE PŁYWAŁ, WIEC PEWNIE SIĘ UTOPI...<załamka>[/QUOTE]

Czytam ze zrozumieniem. Napisałeś, że Cię to rozśmieszyło, więc się do tego odniosłam.

Może przestań wtykać nos w nieswoje sprawy i zajmij się swoim życiem? Kto to widział zakładać wątek na forum żeby poobrabiać komuś cztery litery.

Link to comment
Share on other sites

Myślę, że psa jak najbardziej mogą "boleć nogi" po bieganiu przy rowerze... choćby dlatego, że biegnie po ścieżce/chodniku/ulicy (twarda nawierzchnia) i obciąża stawy. To jest zupełnie inny rodzaj ruchu niż choćby 10 kilometrowy spacer po lesie. Wydaje mi się że tak dużego psa jak ONek nie powinno się zmuszać do biegania przy rowerze. Szczególnie w takie upały jak teraz ;)
Poza tym pies może nie dawać objawów choroby stawów a na RTG wychodzi co innego. Może ujawniać się dopiero po biegu, szczególnie jeżeli nie jest przyzwyczajony do tego rodzaju wysiłku.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='strix']Czytam ze zrozumieniem. Napisałeś, że Cię to rozśmieszyło, więc się do tego odniosłam.

[B]Może przestań wtykać nos w nieswoje sprawy i zajmij się swoim życiem? Kto to widział zakładać wątek na forum żeby poobrabiać komuś cztery litery.[/B][/QUOTE]

Czytanie ze zrozumieniem w dzisiejszych czasach jest zbyt wymagającym zajęciem, widzę. Gdybyś przeczytała post ZE ZROZUMIENIEM to przeczytałabyś , stwierdzenie, odnośnie agresji - że babka z tym walczy i hołd jej za to - bo się nie poddaje. Nie obrabiam nikomu czterech liter, tylko pytam ! A, że mnie takie podejście do psów śmieszy to już jest inna kwestia o, której z tobą dyskutować nie mam zamiaru.

[quote name='Jara']A weterynarz po czym to stwierdził, że psu nic nie jest? Po oględzinach, po macaniu czy po rezonansie czy rtg?[/QUOTE]

Ponoć po RTG.

[quote name='Frances_B']Myślę, że psa jak najbardziej mogą "boleć nogi" po bieganiu przy rowerze... choćby dlatego, że biegnie po ścieżce/chodniku/ulicy (twarda nawierzchnia) i obciąża stawy. To jest zupełnie inny rodzaj ruchu niż choćby 10 kilometrowy spacer po lesie. Wydaje mi się że tak dużego psa jak ONek nie powinno się zmuszać do biegania przy rowerze. Szczególnie w takie upały jak teraz [IMG]http://www.dogomania.pl/forum/images/smilies/icon_wink.gif[/IMG]
Poza tym pies może nie dawać objawów choroby stawów a na RTG wychodzi co innego. Może ujawniać się dopiero po biegu, szczególnie jeżeli nie jest przyzwyczajony do tego rodzaju wysiłku.[/QUOTE]

[B]No i to jest rzeczowa odpowiedź, na pytanie które zadałem. Dzięki. [/B]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='GAJOS']
Ponoć po RTG.
[/QUOTE]
A pod kątem dysplazji był badany? (Rtg w sedacji.)
No bo skąd znajoma wie, że go bolą łapy? Raczej jej nie powiedział ;), więc albo niechętnie się rusza, rusza się sztywno, albo wręcz kuleje. To jest wskazanie do sprawdzenia, czy nie mają do czynienia z dysplazją, szczególnie u tej rasy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']A pod kątem dysplazji był badany? (Rtg w sedacji.)
No bo skąd znajoma wie, że go bolą łapy? Raczej jej nie powiedział ;), więc albo niechętnie się rusza, rusza się sztywno, albo wręcz kuleje. To jest wskazanie do sprawdzenia, czy nie mają do czynienia z dysplazją, szczególnie u tej rasy.[/QUOTE]

Ojjj tego to niestety nie wiem... Ale to raczej z "matczynej" opiekuńczości wywnioskowała...

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

mojego ONka po 20 km biegu za rowerem z przerwą pół godzinną na pływanie nie bolą nogi, więc niech ona nie wymyśla, ze młodego zdrowego psa 'nóżki bolą'. ja tak płakałam jak z pięć lat miałam i chciałam, żeby mnie tata na barana nosił, bo mi się iść nie chciało:cool3:
widać, pani przewrażliwiona i kochając psa robi mu krzywdę. mam taką koleżankę, co ma psa wielkości spaniela. twierdzi, ze na spacery wokół bloku z nim wychodzi, bo na dalsze wyprawy jej piesek jest za mały. pewnego dnia nie mogła z nim wyjść rano i załapał się na spacer z nami. 8 km zrobił bez zająknięcia i szedłby jeszcze dalej. ale łatwiej powiedzieć, że mały i chodzić nie może dużo niż wyjść na dłuższy spacer;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']mojego ONka po 20 km biegu za rowerem z przerwą pół godzinną na pływanie nie bolą nogi, więc niech ona nie wymyśla, ze młodego zdrowego psa 'nóżki bolą'. ja tak płakałam jak z pięć lat miałam i chciałam, żeby mnie tata na barana nosił, bo mi się iść nie chciało:cool3:
widać, pani przewrażliwiona i kochając psa robi mu krzywdę. mam taką koleżankę, co ma psa wielkości spaniela. twierdzi, ze na spacery wokół bloku z nim wychodzi, bo na dalsze wyprawy jej piesek jest za mały. pewnego dnia nie mogła z nim wyjść rano i załapał się na spacer z nami. 8 km zrobił bez zająknięcia i szedłby jeszcze dalej. ale łatwiej powiedzieć, że mały i chodzić nie może dużo niż wyjść na dłuższy spacer;)[/QUOTE]

I dobrze powiedzieć, że spacery to udręka... Ona kiedyś gdzieś mnie mijała z 10-12 km. od mojego domu - byłem z psem na spacerze, a ona się mojej siostry zapytała jak ja to robię, że tak daleko z nim chodzę na spacery, że przecież mogę spotkać jakieś psy, koty i co wtedy ? Akurat było tak, że pies szedł luzem z jakimś drągalem w pysku ... Ona stwierdziła, że ja męczę psa takimi spacerami i jeszcze taką wieeeeeelką belkę niósł w pysku...Okropne :( Po prostu nie wzięła pod uwagę tego, że ja po prostu opał zbieram :D

A co do pływania to jak juz pisałem - proponowałem, miejsce do, którego na prawde bardzo mało ludzi chodzi więc jest i bezpieczniej . To stwierdziła, że pies się przecież może utopić...


A co do spacerów z "małymi psami, które nie mogą dużo chodzić" to sąsiad twierdzi, że szybkie siku na podwórku to wystarczająca ilość ruchu dla Yorka. Czyli 10 metrów korytarza, 7 schodków i podwórko hmm które ma może 20 metrów długości i 5 szerokości :) a poza podwórkiem to w koszyczek i heeeja !

Edited by GAJOS
Link to comment
Share on other sites

[quote name='GAJOS']Ona kiedyś gdzieś mnie mijała z 10-12 km. [/QUOTE]
jak ja ludzi spotykam 1-2 km od mojego domu to się mnie pytają, czemu tak daleko chodzę:cool3: jakbym im powiedziała, że to zaledwie rozgrzewka to by mnie za jeszcze większą wariatkę wzięli:evil_lol:

a psa szkoda. widać pani się rasy pomyliły i jakiegoś pekińczyka mieć powinna.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']jak ja ludzi spotykam 1-2 km od mojego domu to się mnie pytają, czemu tak daleko chodzę:cool3: jakbym im powiedziała, że to zaledwie rozgrzewka to by mnie za jeszcze większą wariatkę wzięli:evil_lol:

a psa szkoda. widać pani się rasy pomyliły i jakiegoś pekińczyka mieć powinna.[/QUOTE]

Jedynie hołd jej za to, że jednak próbuje o niego walczyć (jeśli chodzi o agresje) Ale faktycznie rasy jej się popierdzieliły. Ja jej setki razy powtarzałem, że jeżeli pies dostanie wycisk na spacerze, pobiega poplywa, poskacze, poszaleje, poćwiczy , a na końcu się wyciszy to po prostu nie ma później siły ani ochoty na jakieś dziwne wybryki. No ale.. skoro nogi go bolą, utopi się, i podrapie się o krzaki no to... najbezpieczniej na kanapie...

A z wczoraj zdziwienie tej babki było bezcenne, gdy zobaczyła mojego psa, który leżał obok suczki belga, i gryzł sobie z nią patyczek... "Ciekawe jaki to jest mix amstaffa, skoro nie atakuje innego psa?!" To ja jej tłumacze, że to suczka , że to jego "miłość", że jak usłyszy jej imie to już ma szajbe, że on razem z nią z miski je to...,że jest pod kontrolą, że nie wiem jakby się zachował, sam na sam to ona stwierdziła, że ja coś bajeruje :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='GAJOS']Witajcie DOGOmaniacy :)

Dziś od znajomej - właścicelki około trzy letniego ON-ka, usłyszałem coś co mnie rozśmieszyło a zarazem zdziwiło a przechodząc do sedna - "Mój pies nie może biegać przy rowerze bo bolą go NOGI" - Zapytałem czy to coś związanego z jego zdrowiem, stwierdziła , że pies jest pod ciągłą kontrolą weterynarza i ze strony fizycznej nie ma żadnych zastrzeżeń. Więc doszedłem do wniosku, że pies po prostu jest kanapowcem i dostaje zakwasów i dlatego odczuwa jakiś ból po takim aktywnym spacerze. Chociaż, dystans o jakim ona mówiła to jakieś 4-5 km. Tempo też nie jest jakieś zawrotne - taki szybszy spacer raczej. Babka ogólnie traktuje psa lepiej niż swoje własne , prywatne dzieci. Na kontakty z psami , psu nie pozwala bo "go pogryzą i co ja wtedy zrobie?!" Pies jest agresywny w stosunku do wszystkiego co się rusza - psy duże, małe, suki, ludzie, dzieci i ogólnie babka przechodzi z psem gehennę - nie daje mu kości (w żadnej postaci) bo "by nas pozagryzał" :)

Więc takie pytanie mam do Was, Czy to możliwe, żeby psa po 5 km szybszego spaceru bolały łapy ? O ile oczywiście nie ma żadnych problemów zdrowotnych?[/QUO

Ten biedny pies zupelnie nie jest socjalny
Juz lepiej nie myslec ,jakie sa te jej dzieci skoro pies ma lepiej niz tej kobiety dzieci.
Co do stwierdzienia "Bola nogi"
Skad ona to wie,byc moze jest tylko wymowka zeby nie chodzic na dlugie spacery,bo sie jej nie chce.Skoro pies nie zna niczego ,nie jest socjalny ,to jak takiej kobiecie mozna w cokolwiek zaufac i wierzyc.
Stwierdzam ,ze po co jej pies?

Link to comment
Share on other sites

[B]xxxx52[/B].

Pies był jej marzeniem...

Ona już jeździ na, któreś tam szkolenie. Szkolenia nic nie dały prócz tego, że niepobudzony wykonuje PODSTAWOWE komendy.

Ja jej tłumaczyłem, że to, że pies siądzie czy da łapke jak nic go nie rozproszy to jest tyle co złotówka w porównaniu do miliona funtów... Fakt faktem, że ona po prostu wierzy ślepo szkoleniowcom , u których się szkolą. To co powie pan/pani szkoleniowiec jest święte. Stosowała już chyba wszystkie narzędzia jakie są możliwe... Zapomniała jedynie o tych najprostrzych jak spacer...

Ona jak porównuje czasem swojego psa z moim to stwierdziła kiedyś, że ja po prostu trafiłem na bardzo uległego psa :D:D Gdyby sobie z nim popracowała jakiś czas temu, czy na początku to by wiedziała, że się grubo myli. A gdyby mi zapłaciła 1 zł za każdą godzine pracy z tym jełopem to byłbym dzisiaj milionerem... Problem w tym, że ona nie rozumie podstawy problemu...

Link to comment
Share on other sites

O matko, nie ma to jak "mamusia" dla pieska... Też mam taki przypadek, kobitka ma labradora, młodego, rozbuchanego samca, któremu za przeproszeniem jajka mózg przysłaniają - ostatnio po raz kolejny jej uciekł i wrócił z kolejną dziurą w dupsku. Pies nie chodzi na smyczy, bo babka nie jest w stanie go utrzymać - a nie szarpnie go smyczą, bo - uwaga - "będzie go bolało przecież". I pies sobie kwitnie jak roślinka, ma dwa lata, rozstawia ją po kątach, spacery są tam, gdzie on chce i tak dalej. Dla mnie to jakaś patologia, ale nie da się przemówić do rozumu tej kobiecie, bo ona go traktuje jak dzidziusia :roll:

Co do roweru i pływania - pływanie jest świetnym ćwiczeniem i odciąża stawy, a bieganie przy rowerze w chłodne dni, wczesnym rankiem albo późnym wieczorem w cieplejsze to super zajęcie dla psa i właściciela. U nas nawet maltańczyk śmiga przy rowerze i to wcale nie krótkie dystanse. My wczoraj miałyśmy debiut i jestem bardzo zadowolona - pilnuję tylko, żeby suka (nienajmłodsza już i z pewnymi problemami zdrowotnymi, a dająca radę spokojnie) biegła kłusem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='GAJOS'][B]xxxx52[/B].

Pies był jej marzeniem...

Ona już jeździ na, któreś tam szkolenie. Szkolenia nic nie dały prócz tego, że niepobudzony wykonuje PODSTAWOWE komendy.

Ja jej tłumaczyłem, że to, że pies siądzie czy da łapke jak nic go nie rozproszy to jest tyle co złotówka w porównaniu do miliona funtów... Fakt faktem, że ona po prostu wierzy ślepo szkoleniowcom , u których się szkolą. To co powie pan/pani szkoleniowiec jest święte. Stosowała już chyba wszystkie narzędzia jakie są możliwe... Zapomniała jedynie o tych najprostrzych jak spacer...

Ona jak porównuje czasem swojego psa z moim to stwierdziła kiedyś, że ja po prostu trafiłem na bardzo uległego psa :D:D Gdyby sobie z nim popracowała jakiś czas temu, czy na początku to by wiedziała, że się grubo myli. A gdyby mi zapłaciła 1 zł za każdą godzine pracy z tym jełopem to byłbym dzisiaj milionerem... Problem w tym, że ona nie rozumie podstawy problemu...[/QUOTE]
Marzenia posiadac psa to znacznie jest za malo.
Poza tym kilka szkolen nie wystarczy ,z psem nalezy i latami cwiczyc w psiej szkole no i w domu.Oczywiscie nie wolno psa cwiczeniami przemeczyc ,ale w zabawie mozna i tez psa uczyc.
Ciekawe jak sobie kobieta radzi z dziecmi i ile maja lat?
Po tym co przeczytalam ,ta kobieta nie ma zielonego pojecia o wychowaniu psow.Najlepsze sa bezproblematyczne pluszowe zwierzaki.
W tym przypadku to popelniane byly bledy we wychowaniu ,ktore sie skumulowaly.Tylko prawaidlowa praca od podstaw(a psy sa modre i szybko sie ucza)moga z tej ofiary czteronoznej uczynic prawdziowego psa.Nie wiem tylko czy ta "opiekunka "podola zadaniu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='xxxx52']Marzenia posiadac psa to znacznie jest za malo.
Poza tym kilka szkolen nie wystarczy ,z psem nalezy i latami cwiczyc w psiej szkole no i w domu.Oczywiscie nie wolno psa cwiczeniami przemeczyc ,ale w zabawie mozna i tez psa uczyc.
Ciekawe jak sobie kobieta radzi z dziecmi i ile maja lat?
Po tym co przeczytalam ,ta kobieta nie ma zielonego pojecia o wychowaniu psow.Najlepsze sa bezproblematyczne pluszowe zwierzaki.
W tym przypadku to popelniane byly bledy we wychowaniu ,ktore sie skumulowaly.Tylko prawaidlowa praca od podstaw(a psy sa modre i szybko sie ucza)moga z tej ofiary czteronoznej uczynic prawdziowego psa.Nie wiem tylko czy ta "opiekunka "podola zadaniu.[/QUOTE]

Dzieci mają lat : Córa 20, syn chyba 11. Znam jej córkę, normalna, dziewczyna, nie widać jakiś braków :)

Ale właśnie psa, chyba traktuje jak dzieci (o ile nie lepiej) i w tym jest cały problem.

Ja swojego psa szkole sam od poczatku (a nie mam doświadczenia) i nie powiem, nie zawsze było czy jest różowo, ale... Nie traktuje tego jak nie miłego obowiązku , a 100% przyjemności wyciągam z pracy nad tym matołkiem. I chyba też w tym tkwi jakiś tam sęk.

Ludzie za duzo naoglądali się filmów typu Lessie, i myślą, że mając psa, będą mieć natychmiast oddanego , wiernego, bezprobemowego przyjaciela, który będzie czytał w myślach.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']O matko, nie ma to jak "mamusia" dla pieska... Też mam taki przypadek, kobitka ma labradora, młodego, rozbuchanego samca, któremu za przeproszeniem jajka mózg przysłaniają - ostatnio po raz kolejny jej uciekł i wrócił z kolejną dziurą w dupsku. Pies nie chodzi na smyczy, bo babka nie jest w stanie go utrzymać - a nie szarpnie go smyczą, bo - uwaga - "będzie go bolało przecież". I pies sobie kwitnie jak roślinka, ma dwa lata, rozstawia ją po kątach, spacery są tam, gdzie on chce i tak dalej. Dla mnie to jakaś patologia, ale nie da się przemówić do rozumu tej kobiecie, bo ona go traktuje jak dzidziusia :roll:

[/QUOTE]

:) Mistrzostwo, skoro go będzie boleć to co mu bedzie krzywdę robić... Sam po sobie wiem, że rozczulanie jest chyba najgorszym wyjściem, bo kiedyś przez jakiś tydzień mi się wkręciły "uczucia" i po tygodniu, pies który zazwyczaj nie sprawia problemów stał się szaleńcem, gdy widział białego labka dostawał szału, kiedyś nawet przyatakował sukę Husky'iego ... Nie wspominajac już o tym że wrócić chciał gdy szedł luzem.. Miał mnie głęboko w du.... a jak przechodzil koło mnie to unosił ogon :D Po tygodniu wróciliśmy do pracy, sprowadziłem go "z wyżyn na ziemie" po 2 dniach wrócił na właściwy tor... I jest jak być powinno. Takie tatusiowanie się nie sprawdza, mamusiowanie też nie...

Sam spotykkam czasami babke z Goldenem, około 1,5 - 2 lat, to gdy widzi psa czy suke dostaje po prostu szału, skacze, kopuluje po właścicelce.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']Gajos, gdzie ona na szkolenie chodzi? przecież to aż niemożliwe, żeby szkoleniowiec jej nie powiedział paru słów...[/QUOTE]

Teraz chyba w Komprachcicach, wcześniej u babki w Opolu , na Bolko, i jeszcze gdzieś.

PS. Jej się nie da przemówić do rozsądku.

Ona albo nie ma ręki do tego psa albo... Ja bym się powiesił gdybym miał takiego :)

Edited by GAJOS
Link to comment
Share on other sites

Pies jak najbardziej może się utopić... Nie wiem skąd takie ździwienie. Miałam kiedyś psa, który panicznie bał się wody i kiedy raz zleciał z pomostu wpadł w taką panikę, że poszedł na dno... Gdyby mój ojciec po niego nie wskoczył do wody to by się utopił... Nałykał się wody i skończyło się zapaleniem płuc na szczęście..

Link to comment
Share on other sites

Tak z ciekawości - czym się ten ból nóg objawia? Bo jeśli pies kuleje, to faktycznie może obciążenia wynikające z twardej powierzchni, po której idzie.

Co do tonięcia - obecnie mam już drugiego psa, który nie umie pływać, ale UCZĘ go tego. U moich psów problem z wodą jest taki, że one idą po dnie, nawet, jak im głowy zakrywa, dlatego zawsze w wodzie są na smyczy, zeby było jak wyciągnąć. Filipa uczymy wnosząc go na głęboką wodę (do pasa) i tam puszczając, żeby dopłynął do brzegu. Ponieważ nei dotyka wtedy dna, to płynie, to samo zresztą robiliśmy z Puclem. Da się sa nauczyć pływać, jak się wody nie boi, to trzeba na wszelki wypadek uczyć.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...