Jump to content
Dogomania

Mistrzostwa Polski w dogtrekkingu


Iggy Pop

Recommended Posts

Moja krótka relacja z Mistrzostw Polski w dogtrekkingu - Złoty Stok, 12 maja

Było genialnie! Wchodziliśmy i schodziliśmy z Jawornika i z Borówkowej. Dzień przed zawodami był upał, w nocy załamanie pogody i sobotę zimno i dosłownie ściana deszczu! Psy były zachwycone, dla Argo to wymarzona pogoda!

startowałem na 25 km, trochę się pogubiłem i wyszło 30 km. Zejście z Jawornika to było super ekstremalne przeżycie. Łapanie się gałęzi, wywrotki i ślizganie po błocie. W pewnym momencie poślizgnąłem się i wylądowałem na szupaka w wielkiej kałuży, Argo zrobił przedziwna minę widząc mnie na ziemi. Podbiegł i zaczął lizać po uchu [IMG]http://picsrv**********/images/smiles/icon_smile.gif[/IMG]

Pozbierałem się jakoś mimo dziury w lewej dłoni (do dziś się goi) i totalnie przemoczony pobiegłem dalej.

Troche ludzi się pogubiło, ja również. W mojej kategorii było ok 40 osób, dotarło do mety 25, ja byłem 16.
W sumie startowało ok 120 osób, w tym oprócz Argo jeszcze jedna goldeniasta, więc reprezentacja 'złotek' była dość skromna [IMG]http://picsrv**********/images/smiles/icon_smile.gif[/IMG]

Goldeny są fantastyczne do dogtrekkingu. Co prawda Argo nie ciągnie, ale też nie przeszkadza. Po prostu idzie cały czas równym tempem przede mną.

Juz nie mogę doczekać się kolejnych zawodów!

niżej fotka z mety razem z zespołem Fitmin Team [IMG]http://picsrv**********/images/smiles/icon_smile.gif[/IMG]

[URL]http://www.dogtrekking.com.pl/index.php?option=com_ponygallery&Itemid=22&func=detail&id=4837[/URL]

Link to comment
Share on other sites

Eejjj, trzeba było wołać kto zacz.....

Zejście z Jawornika to było cos prześlicznego, za Krą dwa razy zjeżdżałam na tyłku ;)

Nasza relacja wyglada tak:

Trasa jak zwykle w górach- sama w sobie wymagająca i niełatwa, a pogoda postanowiła nam "urozmaicić" przeżycia :cool3: Na starcie lekko mżyło..... pół godziny później już nie lekko i nie mżyło. Lało, siąpiło, mżyło, kropiło i wiało- na zmianę, a potem wogóle trzeba było wejść w chmury. Oczywiście (a w nocy tez solidnie lało) szlaki zmieniły się w potoki błota, bajorka, rozlewiska i miejscami ślizgawki. Na pierwszy odcinek Paweł wyznaczył nam podejście na Jawornik, trasą nieco dłuższą, ale znacznie przyjemniejszą niż w zeszłym roku. Na Jaworniku Kra zrobiła mi scenę "ja chcę na wieżę, ja chcę na wieżę!!!!!!""
Zejscie z Jawornika było hmmmmm.... interesujące. Tzn to wogóle nie powinno sie nazywac zejsciem, bo upiornie stromy szlak zmienił się w krętą, błotną rynnę wysadzaną kamieniami. Kra oczywiście uznała to za przednią zabawę i z kwikiem szczęścia ruszyła pełną parą w dół, a ja usiłowałam się nie dac zabić, łapiac się mijanych drzewek, choinek i głazów "na Tarzana".. Z połowicznym sukcesem, bo dwa razy zjeżdżałam na tyłku....... Żubr biegł dzielnie, aczkolwiek z miną "kurde, kurde, a mówili, że będzie torebeczka, poduszeczka i noszenie na rączkach, a nie ciągle jakieś wściekłe góry!!!!" Potem był bardzo przyjemny odcinek, z malowniczymi widokami- mostki, dróżki, konie na łące etc. Aż do punktu żywieniowego było NAPRAWDĘ super, Żubi się rozpogodził (nie da się ukryć, że humor poprawiał mu wiosenny kubraczek, który w natchnieniu w ostatniej chwili zabrałam z domu, a dzięki któremu nie marzł i nie mókł). W "stołówce" dopadliśmy swoich porcji- tzn ja banana, a psy ciastek, podzieliliśmy się sprawiedliwie konserwą i popędziliśmy dalej. Było zupełnie miło, aż droga zaczęła iść ostro pod górę, po świeżo wysypanym kamieniach. W dodatku przeprowadzano wycinę i drzew i.... znikły wszystkie oznaczenia szlaków :mad: więc WSZYSCY usiłowali iść na wyczucie z bardzo, bardzo róznym skutkiem- przez nastepna godzinę co rusz natykaliśmy się na innych zawodników, w irytacji i rozpaczy usiłujących odnaleźć własciwy kierunek, nie mówiac o kolejnym punkcie :diabloti: W sumie nie wiem jak ale dość szybko wylazłam na właściwy obiekt (no dobra założenie było proste- znaleźć granicę, a potem iść do góry). A potem było w dół, w dół i jeszcze raz w dół. Ślisko, mokro i pędem po kamulcach i błocku. Przy szóstym, ostatnim punkcie spora grupa zawodników szukała perforatora, który jak się okazało był 200 m dalej, tak jak i sam punkt (nikt nam nie powiedział, że tablic z identycznym napisem jest kilka). I niestety tu Żubi się zbuntował i powiedział, ze nie idzie dalej. Nie ze zmęczenia zresztą, jak się okazało, tylko zerwał sobie wilczego pazura...... No i żeby było zupełnie zabawnie, to na ostatnium, króciutkim odcinku udało mi się nareszcie zgubić, w efekcie byłam z pół godziny później, eeech.....
.......a na mecie Żubr zapomniał o pazurku i zajął się zaczepianiem co bardziej atrakcyjnych suczek :diabloti: oraz razem z Krą- sępieniem.


Kra paskuda ewidentnie nabrała kondycji i prawie całą trasę mnie ciągnęła.

-------------------------------------

Wybierasz się do Przesieki?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...