Jump to content
Dogomania

Pies po usunięciu śledziony


dzanus

Recommended Posts

Nawet nie spodziewałam się, że może być aż tak ciężko. To tak strasznie boli, wyrwało mi serce. Codziennie chodziłam na jego grób, siadałam obok rozpaczałam i go wołałam. Nie mogę w to uwierzyć, że go już nie ma. Ciągle wyobrażam sobie,że idzie obok mnie, odwracam się za siebie z nadzieją, że go zobaczę, chociaż wiem, że to niemożliwe.Z przyzwyczajenia przytrzymuje dłużej drzwi, bo przecież dla niego się je podtrzymywało. Czasem mogę się z nim spotkać w moich snach, mogę wtedy znów go przytulić, patrzeć jak do mnie biegnie. Tylko to zostało, oprócz setek zdjęć i filmików. Totalnie sobie nie radze, ciągle otępiam się lekami przeciwbólowymi i winem, na uczelnie w innym stanie iśc nie mogę bo bym się tam rozkleiła. Nie mogłam już dłużej siedzieć w domu wróciłam do Krakowa. Na zajęciach ciężko mi funkcjonować, robię co mam do zrobienia jak jakiś robot. Nie mogę malować, nie mogę nawet złapać za pędzel, totalny bezsens

Link to comment
Share on other sites

potrzebujesz wsparcia. nie takiego tutaj na wątku, to za mało. przyjaciel, rodzina? wiesz lepiej, niż my tutaj obcy ludzie. ale czytam to i widzę swoją przeszłość i niestety przyszłość, masakra....

powtarzam sobie i innym zawsze, że skoro sie cierpi i tęskni, to znaczy, że jest kilkanaście lat powodów do tęsknoty - dobrych powodów. ale co  z tego.

swoje musisz przejść, bo musisz.

 

jak umarła moja poprzednia suka, od razu wiedziałam, ze będzie następny schroniskowiec, 2 tygodnie później była juz u mnie zośka i powiem ci, ze to mnie uratowało - wciąż tęskniłam i płakałam, ale czysto technicznie to mnie uratowało - emocjonalnie byłam tez zajęta nowym psem. nie odczuwałam tego jako zdrady zmarłej suki - kolejny schroniskowiec dostał dom i uczylismy się siebie. ale żaloba była latwiejsza. fakt, po śmierci jeszcze wcześniejszego psa było z kolei kompletnie inaczej z żałobą. byc może to zalezy od tego, na jakim etapie zycia sie jest? anyway kolejna adopcja zwyczajnie mi pomogła nie rozsypać się,  mimo tego, że emocjonalnie wciąz byłam w pamięci o zmarłym psie.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Wsparcie od bliskich mam ogromne. Cokolwiek robię, gdziekolwiek jestem myślę o Nim, o tych wszystkich latach, o moich błędach, o tym jak odszedł, o tym jaki był mądry i wspaniały. Przyjaciołom nie powiedziałam, nie przejdzie mi to przez gardło, chociaż już pytali, dzwonili, po prostu ich unikałam. Niedługo minie miesiąc odkąd już nie ma go w moim życiu, ten czas nic nie zmienił, nie jest lżej i długo nie będzie. To jest taka strata, że nie wypełni jej nowy pies, już i tak przygarnęłam dwa bezdomne koty. Brata nie zastąpiłabym, Puszka też nie. On od mojego dzieciństwa był dla mnie wszystkim, z nim umarła cząstka mnie. 3 lata temu jak poznałam mojego chłopaka, na wstępie zakomunikowałam mu, że psa kocham najbardziej na świecie a wszyscy inni mogą ustawiać się w kolejce za nim. W przyszłości jak będę miała warunki pewnie przygarnę weteranów. Na razie żadnego nie chce bo w sercu mam tego jedynego, Śni mi się często, zawsze w snach się dziwie, czemu myślałam, że on odszedł skoro tu jest i go przytulam, mogę znowu poczuć dotyk jego sierści, ciepełko ciała.

Przepraszam, że  tak truje, po prostu nie wyobrażałam sobie, że może być tak ciężko, a wielu forumowiczów także musiało się z tym zmierzyć

Link to comment
Share on other sites

jak przyjdzie czas, to będzie następny pies. to nie jest żadna zdrada. za brata nie będzie nowego brata, ale po bracie nowy przyjaciel nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie.

 

znam podobna historię, babeczka nie może się pozbierać już ponad pół roku i jest z nią źle, weź to pod uwagę, bo nie chodzi o zapomnienie (co jest niemożliwe zapomnieć o cząstce swojego serca), ale tak poważny stan może mieć fatalne następtswa.

po prostu zadbaj o siebie, bo jest to twoim obowiązkiem także wobec pamięci o nim. mądrej, dobrej, pamiętającej, co najlepsze, nie koncentrującej się przez lata gównie na fakcie śmierci.

 

ja cię rozumiem, pamiętam, jak umarła moja pierwsza suka, własnie taka, która była ze mną od dziecinstwa, ktora mnie wychowała. to jest najgorsza śmierć. kolejne też są straszne, ale ten pies, którego się znało od początku swojego świadomego życia jest zwornikiem wszystkiego....

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

hatameni, bardzo, bardzo współczuję. Czytając Twoje wpisy ryczę jak głupia, leży obok mnie najwspanialszy pies na świecie. Mam 4, w tym jednego dziewięciolatka od szczeniaka. Ale ten, którego przygarnęłam ponad rok temu- Baksio- to jakiś kosmos. Wzięłam go 'na dożycie' jako 11letniego głuchego dziadka, ze sztywną łapą i śrutem w brzuchu. Ma dysplazję, na operację za późno ale radzi sobie. Jak pomyślę, że przeżyję bez niego chociaż jeden dzień- wpadam w histerię. Opisałaś historię Puszka taaaaaaaaaaaaak, że już chyba nigdy nie przestanę płakać...Zawsze się dziwiłam, jak można nie wziąc psa od razu po śmierci poprzedniego- przecież tyle ich cierpi w schroniskach i gdzieś tam taki drugi Baksio też czeka... ale...przy Baksiu już wiem... jestem wolontariuszką od 10 lat, pracowałam w schronisku i TAKIEGO psa nigdy nie poznałam.
A zauważyłam, że chodzi wolniej, ma więcej gorszych dni (zapewne pogoda, na stawy zabójstwo). Co ja sobie zrobiłam tą adopcją...
Trzymaj się, chociaż wiem, że nic Cię nie pocieszy.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Witam zalogowałem się żeby opowiedzieć historie mojego pieska.Zwał sie Buła 13 lat (TYLKO) wczoraj odszedł,nieoperacyjny guz śledziony monstrualnych rozmiarów pozrastany z innymi narządami.Historia:w listopadzie 2014 miał problem z przetoką koło odbytu,widziałem że jest lekko osowiały,miał czyszczoną i zasuszaną potem zdecydowaliśmy operować.Po usunięciu piesek odżył tak jak by to było powodem wcześniejszego zachowania.Około Swiąt wyczuliśmy jakis dziwnie twardy brzuszek.Może jakieś wzdecia?? Niestety USG 19/01/15 wykazało guz śledziony po otwaciu jamy brzusznej wet.stwierdził zrost guza z innymi narządami,powiedział ze za 20 lat praktyki czegos takiego nie widział.Jedynym wyjściem była eutanazja ;-(((( można go było wybudzić ale myślę że bardzo by cierpiał.Kochani ból jak nie wiem.Jeśli macie pieski w wieku już zaawansowanym BARZDO BACZNIE JE OBSERWUJCIE.Nasz jak teraz sobie przypominam i uświadamiam czesto ostatnio po prostu siadał na perzeciw i patrzał prosto w oczy,może gdyby umiał mówić powiedziałby : pańciu boli mnie brzuszek coś złego się dzieje zróbmy USG.Może, myśle że za póżno było USG ale naprawdę nie daje to jakiś objawów miał słabszy apetyt,problemy z wejściem na schody,ale myśleliśmy że ma to związek już z Jego wiekiem.Tak że myśle przede wszystkim profilaktyka,nie zaszkodzi co jakieś pół roku zrobić USG jamy brzusznej.Pozdrawiam wszystich a waszym pieskom życze DUUUŻŻŻOOO ZDRÓWKA.

Link to comment
Share on other sites

hatameni, bardzo, bardzo współczuję. Czytając Twoje wpisy ryczę jak głupia, leży obok mnie najwspanialszy pies na świecie. Mam 4, w tym jednego dziewięciolatka od szczeniaka. Ale ten, którego przygarnęłam ponad rok temu- Baksio- to jakiś kosmos. Wzięłam go 'na dożycie' jako 11letniego głuchego dziadka, ze sztywną łapą i śrutem w brzuchu. Ma dysplazję, na operację za późno ale radzi sobie. Jak pomyślę, że przeżyję bez niego chociaż jeden dzień- wpadam w histerię. Opisałaś historię Puszka taaaaaaaaaaaaak, że już chyba nigdy nie przestanę płakać...Zawsze się dziwiłam, jak można nie wziąc psa od razu po śmierci poprzedniego- przecież tyle ich cierpi w schroniskach i gdzieś tam taki drugi Baksio też czeka... ale...przy Baksiu już wiem... jestem wolontariuszką od 10 lat, pracowałam w schronisku i TAKIEGO psa nigdy nie poznałam.
A zauważyłam, że chodzi wolniej, ma więcej gorszych dni (zapewne pogoda, na stawy zabójstwo). Co ja sobie zrobiłam tą adopcją...
Trzymaj się, chociaż wiem, że nic Cię nie pocieszy.

 

 

o bosz, jak cię rozumiem, moja sucz się widocznie starzeje i ja mam obsesję, ze za wcześnie (ma 12 lat) i że co ja zrobię, kiedy ona umrze, jak będe z tym zyć. to jest jakas obsesja, fioł, jeśli mam koszmary, to tylko i wyłącznie o tym, ze ona umiera. 

to nie jest normalne, z drugim psem tak nie mam, ale masz racje, zdarzają się takie psy, że normalnie powinowactwo dusz chyba ;-). 

 

Witam zalogowałem się żeby opowiedzieć historie mojego pieska.Zwał sie Buła 13 lat (TYLKO) wczoraj odszedł,nieoperacyjny guz śledziony monstrualnych rozmiarów pozrastany z innymi narządami.Historia:w listopadzie 2014 miał problem z przetoką koło odbytu,widziałem że jest lekko osowiały,miał czyszczoną i zasuszaną potem zdecydowaliśmy operować.Po usunięciu piesek odżył tak jak by to było powodem wcześniejszego zachowania.Około Swiąt wyczuliśmy jakis dziwnie twardy brzuszek.Może jakieś wzdecia?? Niestety USG 19/01/15 wykazało guz śledziony po otwaciu jamy brzusznej wet.stwierdził zrost guza z innymi narządami,powiedział ze za 20 lat praktyki czegos takiego nie widział.Jedynym wyjściem była eutanazja ;-(((( można go było wybudzić ale myślę że bardzo by cierpiał.Kochani ból jak nie wiem.Jeśli macie pieski w wieku już zaawansowanym BARZDO BACZNIE JE OBSERWUJCIE.Nasz jak teraz sobie przypominam i uświadamiam czesto ostatnio po prostu siadał na perzeciw i patrzał prosto w oczy,może gdyby umiał mówić powiedziałby : pańciu boli mnie brzuszek coś złego się dzieje zróbmy USG.Może, myśle że za póżno było USG ale naprawdę nie daje to jakiś objawów miał słabszy apetyt,problemy z wejściem na schody,ale myśleliśmy że ma to związek już z Jego wiekiem.Tak że myśle przede wszystkim profilaktyka,nie zaszkodzi co jakieś pół roku zrobić USG jamy brzusznej.Pozdrawiam wszystich a waszym pieskom życze DUUUŻŻŻOOO ZDRÓWKA.

 

 

 mario, przykro mi.  totalnie pechowo z ta przetoka, bo schowała to, co najgroźniejsze było. M asz racje, obserwować, badania profilaktyczne - cały ten wątek o tym jest. my juz wiemy i trąbimy, gdzie sie da.

 

rozumieć swojego psa, ze coś nam przekazuje - nie jest łatwo, takie subtelności sygnalizowania choroby wychwycic. a doświadczenie może nic nie dac, bo inny pies inaczej bedzie mówił. 

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Mój pies właśnie wczoraj przeszedł operację wyjęcia kamieni z pęcherza. Przy okazji diagnostyki dowiedzieliśmy się, że ma ok. 1,5 cm zmianę w śledzionie. Biopsja nie pozwoliła na jednoznaczne stwierdzenie, czy jest to nowotwór czy np. krwiak. Nie zdecydowaliśmy się na wycięcie śledziony, zdecydowaliśmy monitować zmianę przez regularne USG. Teraz zastanawiam się, czy to było dobre posunięcie... 

Link to comment
Share on other sites

socurek, powiem tak: monitorowałam mojej zośce przez usg zmianę śledzionową. ponieważ zmiana regularnie rosła (choć nie była duża tak czy siak), to w którymś momencie zdecydowaliśmy się na wycięcie, żeby nie przegapić momentu (bo zmiany mogą przyspieszać, bo wypadnie z głowy itp). ostatecznie okazało się, że był to krwiak, wysłany do badań histologicznych ujawnił w środku zmianę, ale nienowotworową. ale to szczegół i fart. jestem zadowolona z tego, bo śpię spokojnie. jedyne na co trzeba uważać, to choroby krwi, czyli babeszja. porządna ochrona antykleszczowa praktycznie przez cały rok.

 

reasumując, spieszyć chyba się nie musicie z cięciem, ale rzetelny monitoring i ew wycięcie w odpowiednim momencie. lepiej wcześniej, niż później - przeczytałaś wątkowe historie?

Link to comment
Share on other sites

Przeczytałam większą część jeszcze przed operacją. Póki co zmiana jest niewielka, a piesek jest dość stary, więc wolałabym żeby jak najdłużej funkcjonowały jego wszystkie organy. Generalnie Norton jest w bardzo dobrej formie i bardzo chcę wierzyć, że to nic złego. Będziemy sprawdzać - jeżeli tylko zacznie rosnąć - pozbędziemy się tego.

Link to comment
Share on other sites

Witam. Mój piesio rok temu miał wycięta śledzionę wraz z guzem 3kg! Zaczęło się od tego ze pies któregoś wieczoru stał i nagle upadł.. Cała noc z nim przeleżałam na ziemi, ewidentnie coś wystawało mu z brzucha i go bolało. Pies miał wtedy 12 lat, taki troszkę skundlony owczarek. Poszliśmy z rana do weterynarza i pani podała mu leki przeciw bólowe, nasercowe i powiedziała ze pies jest STARY. Nie zastanawiając się zaczęłam dzwonić po klinikach gdzie umówiłam się na wizytę. Weterynarz zrobił usg i od razu powiedział ze pies jak najszybciej musi trafić na stół operacyjny! Dla mnie to był szok, płakałam i było ryzyko ze względu na wiek psa i wet powiedział ze jeśli guz bedzie zajmował inne narządy to psa się nie budzi .. Załamani czekaliśmy aż weterynarz obsłuży wszystkich klientów i zajmie się Czarusiem. Okropnie się bałam! Modliłam się aby bóg dał nam jeszcze chociaż rok! Operacja przeszła pomyślnie ,guz był wielkości glowy! Masakra.. Histopatologia nie wykazała nic złośliwego i wyszło ze to był krwiak. JednAk weterynarz powiedział ze jeśli pies przeżyje rok bez żadnych dolegliwości to bedzie sobie żył .. I chyba wykrakał . Mija dokładnie rok bo operacja była w lutym, co prawda modliłam się chociaż o rok..ale cieżko się z tym pogodzić.. Piesek ostatnio zaczął złe się czuć,wymiotowac i mieć gorączki ,zawroty głowy.. Na usg wyszła powiększona prostata, podaliśmy lek ypoZane i miało być lepiej ale okazało się ze jednak to nie jedyny problem Czarka.. Jeździliśmy po klinikach żeby potwierdzić diagnozę i okazało się ze pies ma guzy na wątrobie, w przodobrzuszu i w węźle chłonnym .. Możliwe ze są to przerzuty.. Niestety nie operacyjny.. Nie będę podawać psu chemii ,nie chce go już męczyć i patrzeć jak zle się czuje i wypadają mu włosy a tymbardziej ze najbliższa klinika jest 100km ode mnie, codzienne wyjazdy tez go bedą męczyć. Pies czuje się już lepiej, czasem go coś zaboli to dostaje czopka przeciwbólowego i jest ok, je ,chodzi na dwór. Dostaje sterydy i czuje się dobrze, jedyne co to dużo sika i pije. Chce mu zapewnić teraz jak najlepsze dni, pełne miłości i wszystkiego co bedzie teraz potrzebował :) dopóki bedzie dobrze się czuł i nie bedzie się męczył to bedzie żył.. Nie mogę się z tym pogodzić ale niestety muszę .. Serce mi pękło. Wychowałam się z tym psem i bardzo mi ciężko.. Pisze to po to abyście nie bali się walczyć o swoje psiaki, cieszę się ze zdecydowałam się na operacje i dzięki temu żyje jeszcze w dobrej kondycji. Każdy organizm psiaka jest inny, ale jeśli ktoś potrzebuje to służę pomocą i mogę coś opowiedzieć i doradzić :) pozdrawiam wszystkich wielbicieli psów i trzymamy z czarusiem za wszystkich łapki :) i przybijamy czwóreczkę :) trzymajcie się .. My się trzymamy !

Link to comment
Share on other sites

będzie cieżko. czeka cię decyzja. ale dopóki mozna go paliatywnie utrzymywać w dobrym samopoczuciu, to jest wasz wygrany czas.

pies z którym się wychowałas, to najważniejszy, taki nasz nauczyciel....

 

więcej psów teraz umiera na nowotwory, głównie dlatego, że dłużej żyją. dobrze karmione i leczone. to jak z ludźmi. 

trzymaj się i wymiziaj chłopaka ode mnie.

Link to comment
Share on other sites

Właśnie dziś chyba ciężka decyzja przede mną.. Noc była tragiczna, pies wywracał sie, dyszał, wyginał.. Jakby go coś bardzo bolało.. czopki tramalu juz nie pomagaja.. Nie wstaje, nie chce iść na dwór, pije ale nie je.. nie dostał leków.. lezy i patrzy.. Bardzo mi go szkoda ale chyba będę musiała zadzwonić po weterynarza.. :( nie moge pozwolić na to aby się męczył, aby cierpiał.. serce pęka.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

o bosz, jak cię rozumiem, moja sucz się widocznie starzeje i ja mam obsesję, ze za wcześnie (ma 12 lat) i że co ja zrobię, kiedy ona umrze, jak będe z tym zyć. to jest jakas obsesja, fioł, jeśli mam koszmary, to tylko i wyłącznie o tym, ze ona umiera.

to nie jest normalne, z drugim psem tak nie mam, ale masz racje, zdarzają się takie psy, że normalnie powinowactwo dusz chyba ;-).


Baksio nie widzi świata poza mną. Cały czas mamy kontakt wzrokowy ;-) przy czym nie jest to chorobliwe, jest najgrzeczniejszym psem na świecie, bardzo mądrym, mimo, że nie słyszy, to reaguje na każdy gest. A wybrałam go na 68 stronie Wojtyszek. Miała być mała suczka na tymczas, zobaczyłam jego- i koniec. Wiedziałam. Przerażenie mnie ogarnia jak sobie przypomnę, że dzień przed wyjazdem do Wojtyszek pomyślałam, że to totalna głupota adoptować dużego, starego psa o którym nic się nie wie itp itd. Ale pojechałam. No i mam :smile:
W poniedziałek jedziemy na kontrolne USG. Nic się nie dzieje a nie mogę przestać o tym myśleć.
Jak czytam Wasze historie to nie mieści mi się w głowie, co to za uczucie, gdy ukochany pies cierpi i nic nie można zrobić. I nie wiadomo, czy to już czas, czy jeszcze poczekać i po pogorszeniu nastąpi jednak poprawa...
Link to comment
Share on other sites

Claudunia nie ma słów w żadnym języka świata, które mogłyby przynieść Ci pocieszenie w tak bolesnych chwilach. Mam nadzieje, że jakoś się trzymasz. Ciężko jest pozwolić odejść ukochanemu przyjacielowi chociaż nadziei już brak. Można skrócić jedynie cierpienie, chociaż we własnym sercu cierpienie skrywać się będzie jeszcze bardzo długi czas.

 

Ja żyje bez swojego przyjaciela 3miesiące i 7dni i wcale nie jest łatwiej. Na przemian w głowie mam wspomnienia z tych bajecznych chwil jak i ostatniego, tragicznego czasu jego choroby. Chociaż wiem, że miał niesamowite przygody, wyjeżdżał na wakacje to i tak mam żal do siebie o to, że mogłam jeszcze więcej czasu mu poświęcać przez te ponad 15lat. Mam też ogromny żal do świata, że jest tak skonstruowany. ukochane psy powinny żyć tyle co my, dokładnie co do sekundy. Czuję, że razem z Nim straciłam cząstkę siebie, kawałek beztroski z dzieciństwa, z Nim byłam niezniszczalna, teraz jestem tylko kruchą powłoką ze złamanym sercem.

Puszek był niesamowity, w dzieciństwie zawsze robił to co ja, wspinał się po drabinkach, zeskakiwał z z nich zaraz za mną. Wszystkie dzieciaki z osiedla się zlatywały jak zjeżdżałam na stojąco ze ślizgawki a on zaraz za mną na czterech łapkach. łowił z jeziora śmieci i wyławiał w jedno miejsce na brzegu (nawet mam zdjęcia :) ) ratował dżdżownice z kałuży zanurzając pyszczek, delikatnie chwytał je zębami i odkładał na trawę ( oczywiście podglądając wcześniej mnie i moją koleżankę, miałam wtedy jakieś 10lat). Wspinaliśmy się w późniejszych latach po górach, pływaliśmy w jeziorach i rzekach. 

Nie wyobrażałam sobie życia bez niego i dobrze, że nie potrafiłam tego zrobić bo obraz życia bez niego jest wręcz okrutny, Codziennie budził się i zasypiał na poduszkach przy moim łózko, teraz wiem, że już nigdy go nie zobaczę a mimo to, sprawdzam czy tam nie leży. Często mi się śni, czasem mogę go pogłaskać, przytulic, poczuć jego zapach.  Innym razem biegnie w moją stronę a jak już mam go dotknąć nagle znika, wtedy sobie uświadamiam, że przecież już nigdy go nie dotknę, nie przytulę.

Psa nowego mieć nie będę przemyślałam to dokładnie, Puszek był niezastąpiony, nie mam też warunków, żeby przygarnąć kolejne zwierzę. Mieszkam w mieszkaniu 18m2 w 2osoby z dwoma kotami (jeden chory), jeszcze studiuję,sama się nie utrzymuję, do tego dochodzą praktyki (nie mogłabym podrzucić komuś psa na miesiące). Kiedyś zarobie na działkę poza miastem to przygarnę całe stado różnych zwierząt, w tym uratowane przed śmiercią zwierzęta hodowlane.

 

PJ. bardzo dobrze, że kontrolujesz stan zdrowia Baksia, lepiej wiedzieć wcześniej czy coś się złego dzieje i od razu reagować albo żyć spokojnie ze świadomością, że nie ma żadnych niebezpiecznych zmian w organach.

Link to comment
Share on other sites

oj tak, oj tak, jakbym czytala o swojej śp. suce, pierwszej, dorastałam z nią....

 

jasne, jak nie ma warunków to nie ma warunków, trzeba cierpieć. dobrze, ze masz koty w domu, bo jakieś zwierzę jest, a dom bez zwierza, nawet jak to 18m2, to nie dom. ani nie mieszkanie.

 

wiadomo zwierzolub jak się nadarzy okazja i możliwości to będzie miał psa, czy kota, czy jakie tam futra mu do życia potrzebne. bo jak tak bez zwierza zyć?

Link to comment
Share on other sites

[attachment=10062:11015146_646511285454238_312106256_n.jpg]

Sorry, że tu, ale tu zaczęłam... Mój Baksio. Ktoś miał doświadczenie? jeszcze nic nie wiadomo, onkolog nr 1 jutro a za tydzień najbardziej polecany w Warszawie. Ja oczywiście siedzę i płaczę.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

hatameni ja dokładnie tak samo byłam z Czarusiem od smarkacza, ból jaki czułam po jego stracie był okropny(zresztą dalej jest). Nie mogłam przebywać w mieszkaniu bo wszystko mi go przypominało, w nocy idąc do toalety patrzałam aby go nie nadepnąć.. milion przyzwyczajeń i nagle zostałam sama,nikt nie wita jak wracam do domu. Ale wiem że nie mogłam być samolubna i trzymać go na tym świecie tylko dla siebie, pozwoliłam mu odejść w gronie ukochanych ludzi, zasnął sobie u nas w domku tak spokojnie.. Zawsze pozostanie w moim serduszku, najukochańszy pies na świecie. Moja mama po kilku dniach poszła do kościoła i pomodliła się o to aby Czaruś dał jej znak, że jest mu dobrze. A po 2 dniach śniło jej się, że jechała na rowerze po łące pełnej kwiatów a obok niej biegł szczęśliwy ON! Mam nadzieje że to jakiś znak z nieba od naszego pupilka! Jednak po długim czasie ubolewania (minął miesiąc, ale dla mnie to wieczność bez ukochanego czworonoga..) pojechałam pomóc innym psiakom ze schroniska, zawiozłam im dużo jedzonka i psich przysmaków. Oczywiście bez płaczu się nie obeszło. Wtedy zobaczyłam Lili. Damską wersje Czarusia! Po 2 dniach była już u mnie w domku.. :) ok 1,5 roczna sunia potrzebująca miłości człowieka tak samo jak ja potrzebuje teraz wypełnienia pustki i mojego serca przez psiaka.. Kochana, mądra psinka. Wiem że Czaruś nie będzie miał mi tego za złe i mam nadzieje że ucieszy się ze uratowałam jakiegoś psiaka tak samo jak kiedyś jego. Jeszcze parę dni temu był nie uwierzyła że ktoś znowu będzie cieszył się na mój widok kiedy wracam do domu.. miód na moje serce. Polecam każdemu adopcje takiego psiaka ze schroniska, są tak bardzo spragnione miłości.. wklejam wam zdjęcie mojej nowej przyjaciółki. http://zapodaj.net/0a6f371b56c4e.jpg.html

a Baksio jest śliczny! walczcie z tym świństwem.. trzymam za was mocno kciuki i dawaj znać czy coś wiadomo! Ściskamy łapki 

Link to comment
Share on other sites

Baksio ma operację 20.03. Usunięcie lewego płata tarczycy z guzem. Rokowania znośne- do 36 miesięcy, średnio dwadzieścia kilka. Biorąc pod uwagę wiek Baksia to dużo.
To są zawsze guzy złośliwe, w 30% przypadków są przerzuty, u Baksia rtg czyste. Teraz leczymy niedoczynność tarczycy spowodowaną prawdopodobnie guzem.
W tym samym czasie Baksio zaczął gorzej chodzić i teraz jestem tym załamana. Ma spondylozę, dysplazję, sztywną jedną łapę, pourazowe zwyrodnienie kręgosłupa.
Odkąd go mam wszystkie kości w tylnych łapkach 'chroboczą' i pstrykają. Teraz szura łapami, powłóczy, podwijają mu się stópki.
Ja go szykuję na operację a co jeśli on przestanie, odpukać, chodzić? Zwalam na zmianę pogody, bardzo na to reaguje a teraz pogoda nie może się zdecydować.

Link to comment
Share on other sites

hatameni ja dokładnie tak samo byłam z Czarusiem od smarkacza, ból jaki czułam po jego stracie był okropny(zresztą dalej jest). Nie mogłam przebywać w mieszkaniu bo wszystko mi go przypominało, w nocy idąc do toalety patrzałam aby go nie nadepnąć.. milion przyzwyczajeń i nagle zostałam sama,nikt nie wita jak wracam do domu. Ale wiem że nie mogłam być samolubna i trzymać go na tym świecie tylko dla siebie, pozwoliłam mu odejść w gronie ukochanych ludzi, zasnął sobie u nas w domku tak spokojnie.. Zawsze pozostanie w moim serduszku, najukochańszy pies na świecie. Moja mama po kilku dniach poszła do kościoła i pomodliła się o to aby Czaruś dał jej znak, że jest mu dobrze. A po 2 dniach śniło jej się, że jechała na rowerze po łące pełnej kwiatów a obok niej biegł szczęśliwy ON! Mam nadzieje że to jakiś znak z nieba od naszego pupilka! Jednak po długim czasie ubolewania (minął miesiąc, ale dla mnie to wieczność bez ukochanego czworonoga..) pojechałam pomóc innym psiakom ze schroniska, zawiozłam im dużo jedzonka i psich przysmaków. Oczywiście bez płaczu się nie obeszło. Wtedy zobaczyłam Lili. Damską wersje Czarusia! Po 2 dniach była już u mnie w domku.. :) ok 1,5 roczna sunia potrzebująca miłości człowieka tak samo jak ja potrzebuje teraz wypełnienia pustki i mojego serca przez psiaka.. Kochana, mądra psinka. Wiem że Czaruś nie będzie miał mi tego za złe i mam nadzieje że ucieszy się ze uratowałam jakiegoś psiaka tak samo jak kiedyś jego. Jeszcze parę dni temu był nie uwierzyła że ktoś znowu będzie cieszył się na mój widok kiedy wracam do domu.. miód na moje serce. Polecam każdemu adopcje takiego psiaka ze schroniska, są tak bardzo spragnione miłości.. wklejam wam zdjęcie mojej nowej przyjaciółki. http://zapodaj.net/0a6f371b56c4e.jpg.html

a Baksio jest śliczny! walczcie z tym świństwem.. trzymam za was mocno kciuki i dawaj znać czy coś wiadomo! Ściskamy łapki 

 

myślę, ze wręcz przeciwnie, mógłby mieć za złe, jakbys się zaparzyła w swoim smutku i nie dała domu kolejnemu psu. przyjaciel to nie małżonek, mozna mieć wiecej, niż jednego :-)

 

 

Baksio ma operację 20.03. Usunięcie lewego płata tarczycy z guzem. Rokowania znośne- do 36 miesięcy, średnio dwadzieścia kilka. Biorąc pod uwagę wiek Baksia to dużo.
To są zawsze guzy złośliwe, w 30% przypadków są przerzuty, u Baksia rtg czyste. Teraz leczymy niedoczynność tarczycy spowodowaną prawdopodobnie guzem.
W tym samym czasie Baksio zaczął gorzej chodzić i teraz jestem tym załamana. Ma spondylozę, dysplazję, sztywną jedną łapę, pourazowe zwyrodnienie kręgosłupa.
Odkąd go mam wszystkie kości w tylnych łapkach 'chroboczą' i pstrykają. Teraz szura łapami, powłóczy, podwijają mu się stópki.
Ja go szykuję na operację a co jeśli on przestanie, odpukać, chodzić? Zwalam na zmianę pogody, bardzo na to reaguje a teraz pogoda nie może się zdecydować.

 

pj, trzymamy kciuki. dobre wieści, że rtg czysty!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...