Jump to content
Dogomania

Pies po usunięciu śledziony


dzanus

Recommended Posts

Dokładnie - nasz też wyglądał na złośliwy. A nie był. Powinnaś szybko zdecydować się, żeby nie okazało się, że wyrzucili wycinki albo materiał do badania stracił "wartości" z powodu złego przechowania.
My badaliśmy 2x w Niemczech (niewiele drożej, a szybciej i skuteczniej) i raz w PL.

Link to comment
Share on other sites

jak tylko coś będziesz wiedziała więcej to daj znać myślę że wszyscy jesteśmy ciekawi co dalej i jesteśmy z Tobą

a tak poza tematem to tylko dodam że znajomi widzieli że ciężko mi i żonie po starcie Feriego i wpadli na pomysł żeby mi na urodziny kupić psa i tak zrobili też labradora bo jak powiedzieli nie wyobrażają sobie wypadów na grilla i nad jezioro bez nas i psa problem tylko pojawił się w tym że ma w tej chwili 3 miesiące zaczyna 4 a właśnie zaczyna wychodzić że najprawdopodobniej ma chore serce i jeśli się potwierdzi to zaczynamy nową walkę

Link to comment
Share on other sites

Witam, dziękuję bardzo za Wasze wpisy i solidarność. Po raz kolejny przekonałam się, że ludzie, którzy kochają zwierzęta są wspaniali.
No cóż na badanie już niestety nie ma szans. Wczoraj dowiedziałam się, że nie uzgodniliśmy tego z lekarzem więc przepadło. Myślę, że lekarz powinien nas poinformować o takiej możliwości. My byliśmy zmęczeni, zestresowani zwyczajnie nie pomyśleliśmy. Byliśmy w lecznicy we wtorek od około 20 do 2 nad ranem. Tatra poszła pod nóż natychmiast po badaniu usg, które wykazało raka śledziony. Na szczęście wątroba i inne narządy są na razie O'K. Wczoraj wieczorem nie miała już temperatury i wyszła na spacer. Na razie nie ma potrzeby transfuzji krwi. Nie byliśmy u niej ponieważ nam odradzono ze względu na stres, który by przeżyła. Coś więcej będę wiedziała po 11 rano. Jest szansa, że dzisiaj ją odbierzemy. Nasza kotka też już nie może się doczekać i miałczy pod drzwiami nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić i dlaczego Tatry nie ma w domu. Pewnie myśli, że cały czas jest na spacerze. Mam nadzieję, że rak nie będzie złośliwy. Oczywiście czekają nas regularne badania usg. Na razie myślimy tylko o tym żeby przeżyła.
Uśmiech, fajnie że dostaliście labradorka mam nadzieję, że serducho okaże się zdrowe. Powodzenia. Nie napisałeś jak ma na imię młody kolega :-)
Dam znać co dalej.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tatra']Witam, dziękuję bardzo za Wasze wpisy i solidarność. Po raz kolejny przekonałam się, że ludzie, którzy kochają zwierzęta są wspaniali.
No cóż na badanie już niestety nie ma szans. Wczoraj dowiedziałam się, że nie uzgodniliśmy tego z lekarzem więc przepadło. Myślę, że lekarz powinien nas poinformować o takiej możliwości. My byliśmy zmęczeni, zestresowani zwyczajnie nie pomyśleliśmy. Byliśmy w lecznicy we wtorek od około 20 do 2 nad ranem. Tatra poszła pod nóż natychmiast po badaniu usg, które wykazało raka śledziony. Na szczęście wątroba i inne narządy są na razie O'K. Wczoraj wieczorem nie miała już temperatury i wyszła na spacer. Na razie nie ma potrzeby transfuzji krwi. Nie byliśmy u niej ponieważ nam odradzono ze względu na stres, który by przeżyła. Coś więcej będę wiedziała po 11 rano. Jest szansa, że dzisiaj ją odbierzemy. Nasza kotka też już nie może się doczekać i miałczy pod drzwiami nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić i dlaczego Tatry nie ma w domu. Pewnie myśli, że cały czas jest na spacerze. Mam nadzieję, że rak nie będzie złośliwy. Oczywiście czekają nas regularne badania usg. Na razie myślimy tylko o tym żeby przeżyła.
Uśmiech, fajnie że dostaliście labradorka mam nadzieję, że serducho okaże się zdrowe. Powodzenia. Nie napisałeś jak ma na imię młody kolega :-)
Dam znać co dalej.[/QUOTE]

daj znac koniecznie jak się czuje psinka

masz rację wet powinien poinformować o możliwości wykonania badania histopatologicznego
bo szczerze to teraz siedzicie na bobmie ile życia zostało Tatrze
przy guzie złośliwym - rokowania sa nieciekawe - pół roku
przy nie - hulaj dusza ;)
a jak pokazują przypadki na tym watku nie kazdy guz który wyglądał na złośliwego takim był.
mam nadzieję iż mimo niewykonanego badania i tej niepewności będziecie się Tatrą cieszyć jeszcze długie lata :)

i jeszcze taka luźna dygresja, nam Michała oddali zaraz po wybudzeniu i tylko mielismy sie zgłaszac na kroplówki przez kilka dni
a tutaj widze, że koleejny psiak który zostaje w lecznicy
ja rozumiem, że najważniejsze jest zdrowie psa i jak są takie wskazania żeby został to nie ma dyskusji i wogóle
ale jakoś ostatnio jestem do wetów anty nastawiona i wydaje mi się, że połowa ich leczenia i szpitalowania psów to tylko nabijanie kasy

tak czy siak, mam nadzieję, ze już dzisiaj Tatra będzie spowrotemz Wami :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tatra']Zabieramy dzisiaj wieczorem Tatrę do domu :multi: Nie ma temperatury, chętnie wychodzi na spacer. Nie mogę doczekać. Pozostanie już tylko wiara, że po raz kolejny miała szczęście.[/QUOTE]

super wieści :)
życzę wam wielu wspólnych lat :)
daj znać co jakiś czas jak się ma Tatra :)

Link to comment
Share on other sites

Witajcie, Tatra jest od wczoraj wieczorem w domu :-) To była druga doba po operacji. Jest osłabiona ale zjadła niewielką porcję kurczaka z ryżem. Myślę, że to dobry znak.
3 x dziękuję za wsparcie :-)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tatra']Witajcie, Tatra jest od wczoraj wieczorem w domu :-) To była druga doba po operacji. [B]Jest osłabiona ale zjadła niewielką porcję kurczaka z ryżem. Myślę, że to dobry znak. [/B]
3 x dziękuję za wsparcie :-)[/QUOTE]

dobry znak :)
usunięcie śledziony to dość rozległa operacja więc wiadomo, że musi minąc 'chwila' żeby psiak doszedl do siebie całkiem :)
to tak jak człowiek, po operacji nie bryka od razu jak nowo narodzony ;)

Link to comment
Share on other sites

hej.
też nie rozumiem tego, że chirurdzy nie mówią o mozliwości badania wycinka.... i nie bardzo wiem, dlaczego tatra była w lecznicy, ale może guz był rozlany? albo może dawał objawy,dlatego usg robiono? w takich sytuacjach częściej zostawia sie psa do obserwacji i być moze dlatego?

moja sucz miała wycinananą śledzionę też na bemowie i nie mam uwag, ale przyznaję, mam tam kolegę chirurga, który ją ciął. powstańców ma bardzo różne opinie - nic dziwnego, kilinka duża, wiec wiele moze się zdarzyć, dobrego i złego.

trzymma kciuki za tatrę - i faktycznie, róbcie usg raz na pół roku, przynajmniej przez te pierwsze 2 lata. do usg najlepszy jest dr marcińśki, przyjmuje w kilku miejscach w wawie, więc dobierzecie sobie lecznicę, do której wam najbliżej.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Witam,
Z góry przepraszam jeżeli takie pytanie już padło ale nie zdążyłam przeczytać wszystkich stron wątku. Przed chwila dowiedziałam sie, ze moja kochana 8 letnia sunia de bordeaux ma 10cm guza na sledzionie. Czy jesteście w stanie polecić mi dobrego psiego onkologa.. chirurga, który mógłby wykonać zabieg. Jestem w Bydgoszczy i jakoś nie mam zaufania do tutejszych weterynarzy. Z góry bardzo dziękuje za pomoc.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martyna.H.']Witam,
Z góry przepraszam jeżeli takie pytanie już padło ale nie zdążyłam przeczytać wszystkich stron wątku. Przed chwila dowiedziałam sie, ze moja kochana 8 letnia sunia de bordeaux ma 10cm guza na sledzionie. Czy jesteście w stanie polecić mi dobrego psiego onkologa.. chirurga, który mógłby wykonać zabieg. Jestem w Bydgoszczy i jakoś nie mam zaufania do tutejszych weterynarzy. Z góry bardzo dziękuje za pomoc.[/QUOTE]

nie wiem kto jest polecany z Bydgoszczy, ale wiem, że nie musi to być od razu onkolog.
Jeśli masz zaufanego weta do którego chodzisz z psami to z nim pogadaj
[B]Bardzo ważne jest aby guz po badaniu powędrował na badania hoistopatologiczne.[/B]
I wtedy będziesz wiedziała czy szukać onkologa czy cieszyć się wspólnym życiem ze zdrową sunią tyle że bez udziału jej śledziony.

Nie każdy guz na śledzionie to nowotwór
oprócz mojego Michała jest chociażby na tym watku jeszcze kilka przykładów gdzie guz na śledzionie nie był nowotworowy (Vario gusi, Zosia sbd :) )
także nie nastawiaj się na najgorsze :)


nie daj sobie wmówić, że guz na oko wygląda tak czy siak, jest/nie jest nowotworowy
upieraj się przy wysyłce na badanie histopatologiczne
dzięki temu będziesz wiedziala jakie kroki możecie podjąc potem
rokowania są takie, że jeśli guz jest nowotworowy to przed psiakiem jest ok pół roku życia
jeśli guz jest nienowotworowy (krwiak/zawał śledziony) - żyjecie długo i szczęśliwie
to są dodatkowe pieniązki oczywiscie
ale myślę, że dla świadomości co delega psiakowi i jakie są rokowania - warto

mam nadzieję, że wątek odwiedzi ktoś z bydgoszczy i Ci coś podpowie
a ja jak się wyśpię to pomyślę czy kogoś stamtąd znam

Link to comment
Share on other sites

Dziękuje za odpowiedz. Zostałam wpisana na wizytę u dr Jagielskiego na środę. Do Bydgoszczy nie idę bo jak słyszę "otworzymy to zobaczymy" i "przykro mi ale próbka krwi sie gdzieś zapodziala" to niezbyt mnie zacheca do oddania mojej suni w ich rece. Chyba nie mamy tutaj psiego onkologa niestety. Jak na razie siedzę i mam nadzieje ze nie jest złośliwy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martyna.H.']Dziękuje za odpowiedz. Zostałam wpisana na wizytę u dr Jagielskiego na środę. Do Bydgoszczy nie idę bo jak słyszę "otworzymy to zobaczymy" i "przykro mi ale próbka krwi sie gdzieś zapodziala" to niezbyt mnie zacheca do oddania mojej suni w ich rece. Chyba nie mamy tutaj psiego onkologa niestety. Jak na razie siedzę i mam nadzieje ze nie jest złośliwy.[/QUOTE]

z tym 'otworzymy i zobaczymy' to niestety często jest
i nie jest to zła wola lekarzy
przy ludzkich operacjach tez tak mówią
znaczy mi mówili 'spróbujemy tak a jak się nie da, to tradycyjnie będzie' ;)
nie wiem czemu od razu piszesz się do Jagielskiego
najpierw trzeba ciachnąc i zbadać guza a dopiero potem w przypadku gdy guz okaze się złośliwy - do onkologa
dr Jagielki tez pewnie Ci powie co i jak

głowa do góry :)

my przed wycinaniem guza na pewno robiliśmy USG (dr Marciński) i badaliśmy serce (dr Niziołek) z tym, ze u nas serce było wskazywane jako przyczynę choroby psa przez jednego weta co się nie znał
wiec i tak i tak byliśmy zapisani juz na serce ale kilka dni wczesniej trafiliśmy na szczęscie do Kasi Bednarowicz i to ona nas wysłała na USG itd
badaliśmy tez krew ale to chyba oczywiste

trzymamy kciuki :)
i daj znać co powiedział wet.

swoją droga piekny wiek ma juz sunia :)

Link to comment
Share on other sites

Ja wiem, że wszyscy chcą jak najlepiej ale nie każdy ma doświadczenie w tej dziedzinie więc wole iść do specjalisty. Ogólnie wszystko zaczęło się trzy dni temu, Shiva zasłabła nagle rano. Wcześniej nie było żadnych sygnałów (moja kluska mimo swojego wieku zachowuje sie jakby była szczeniakiem... Ciagle bryka i żaden wet nie powiedziałby ze wyglada na swoje 8 lat). Natychmiast pojechała z moja mama do weta, dostała kroplowke, pobrali jej krew i zrobili usg. Usg nic nie wykazało, lekarz podobno powiedział, ze "nie podoba mu sie za bardzo sledziona ale w sumie nie jest w stanie nic powiedzieć" i to zbagatelizowal. Koniec końców moja mama wróciła do domu z psem, powiedziano jej, ze nie ma sie czym przejmować. Suni po kroplowce wrócił humor. Strasznie dużo pila, zadzwonilam do kliniki i powiedziano nam, ze to przez leki. Wszystko było ok do wczorajszego ranka kiedy zaczęła wymiotowac (nie było żadnej treści zoladkowej.. Lekko rozowa piana. Sama ślina z mała ilością krwi. Od razu do weta drugie badanie usg, które wykazało 10cm guza na sledzionie. Okazało sie, ze (Wet mówi ze to wina laboratorium) zgubiono gdzieś nasza próbkę krwi do badania i trzeba je powtórzyć. Dzisiaj jadę po wyniki i mam dzwonić do bialobrzeskiej. Klucha ma potworny apetyt i zdecydowanie nie zadawalaja jej malutkie porcje ryżu z kurczakiem jakie dostaje ale nie chce ryzykować kolejnych wymiotow. Ogólnie samopoczucie suni jest ok. Potwornie boje sie tego krwawienia.. Siedzę jak na szpilkach w pracy:(((

Link to comment
Share on other sites

Martyna, współczuję.
Jednak nie martw się na zapas!
Mój 9 letni pies przeszedł już trzy operacje, miał wycietą śledzionę i jelita i szereg komplikacji.
Ze śledzioną czy bez - można żyć ;)
Zrobisz badania histopatologiczne - koniecznie ! - i będziesz wiedziała co dalej robić. Jak już tu 3x pisała, to niekoniecznie może być nowotwór. Bruno nie miał nowotworu mimo, ze wszyscy myśleli - ba! byli pewni - że to rak. Próbki badano 3 razy (3 wycinki), na wszelki wypadek, ale zawsze odpowiedź taka sama (badaliśmy w laboratorium w Niemczech i w PL).
Także - trzymam kciuki !

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martyna.H.']Ja wiem, że wszyscy chcą jak najlepiej ale nie każdy ma doświadczenie w tej dziedzinie więc wole iść do specjalisty. Ogólnie wszystko zaczęło się trzy dni temu, Shiva zasłabła nagle rano. Wcześniej nie było żadnych sygnałów (moja kluska mimo swojego wieku zachowuje sie jakby była szczeniakiem... Ciagle bryka i żaden wet nie powiedziałby ze wyglada na swoje 8 lat). Natychmiast pojechała z moja mama do weta, dostała kroplowke, pobrali jej krew i zrobili usg. Usg nic nie wykazało, lekarz podobno powiedział, ze "nie podoba mu sie za bardzo sledziona ale w sumie nie jest w stanie nic powiedzieć" i to zbagatelizowal. Koniec końców moja mama wróciła do domu z psem, powiedziano jej, ze nie ma sie czym przejmować. Suni po kroplowce wrócił humor. Strasznie dużo pila, zadzwonilam do kliniki i powiedziano nam, ze to przez leki. Wszystko było ok do wczorajszego ranka kiedy zaczęła wymiotowac (nie było żadnej treści zoladkowej.. Lekko rozowa piana. Sama ślina z mała ilością krwi. Od razu do weta drugie badanie usg, które wykazało 10cm guza na sledzionie. Okazało sie, ze (Wet mówi ze to wina laboratorium) zgubiono gdzieś nasza próbkę krwi do badania i trzeba je powtórzyć. Dzisiaj jadę po wyniki i mam dzwonić do bialobrzeskiej. Klucha ma potworny apetyt i zdecydowanie nie zadawalaja jej malutkie porcje ryżu z kurczakiem jakie dostaje ale nie chce ryzykować kolejnych wymiotow. Ogólnie samopoczucie suni jest ok. Potwornie boje sie tego krwawienia.. Siedzę jak na szpilkach w pracy:((([/QUOTE]

Martyna - rozumiem Twoją chęć pójścia do specjalisty :) i jej nie neguję
tylko że Jagielski będzie mial pole do popisu jak sie okaże, że guz jest nowotworowy a mam nadzieję, że nie będzie
teraz najważniejsze jest pozbycie się go i wysłanie na badania histopat.
ktokolwiek by nie robił operacji dopilnuj, zeby guz został zbadany
nam mówiono że 'na oko' jest nowotworowy
jak się okazało, 'nie na oko' ale na podstawie badań histopatol. wyszło, że nie był

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Witajcie!
Mamy za sobą okropny dzień... Pojechaliśmy do weta z niedowładem nóżek, a wróciliśmy z pociętym psem. Aron (11 lat, mieszaniec ON) w niedzielny wieczór odmówił jedzenia, bardzo źle chodził, zataczał się, był osowiały, miał płytki oddech. Jako że mieszkam na wsi, a do Szczecina czy Koszalina mam 100 km musiałam czekać do rana z wizytą u weta. Wczorajszy poranek - żadnych zmian. Zapakowałam Arona w samochód i pojechaliśmy gdzie było najbliżej i gdzie jest sprzęt - Nowogard.
Wet po wywiadzie przeszedł do badań. Pierwsze co rzuciło mu sie w oczy to opadły brzuch. Pobrał krew, zbadał siuśki, które przed wyjazdem złapałam i w międzyczasie zrobił usg. Na monitorze ukazał się duży (8,5 cm) guz na śledzionie, w brzuszku zbierał się płyn (jak się później okazało była to krew z pękniętego guza). Z morfologii wynikało, że jest krwawienie wewnętrzne, Aron bardzo szybko traci krew. Guz nie wiadomo jaki więc bez laparotomii diagnostycznej nie wiemy praktycznie nic. Decyzja - operacja czy próba zatamowania lekami krwawienia. Wet wyjaśnił mi wszystkie możliwości, wszystkie za i przeciw, uprzedził, że jeśli sie zdecyduję i po otwarciu psa zastanie stan beznadziejny to wolałby go nie wybudzać, nie dokładać mu cierpień (myślałam, że zemdleję). Decyzję musiałam podjąć w ciągu kilku minut, nie wiedziałam co mam robić. Byłam tak skołowana tym wszystkim co w przeciągu godziny na nas spadło, że chciałam uciec. Ryzyko wykrwawienia się było ogromne. Zdecydowałam - operacja. Próbujemy ratować.
Odesłali mnie do domu ponieważ nie wiedzieli o której zaczną zabieg. Po kilku godzinach zadzwonili - "operacja przebiegła pomyślnie". Gdy dojechałam na miejsce Aron był już przytomny, zabraliśmy go z TŻtem na siusiu i "rozchodzenie" narkozy. Po powrocie udałam się do weta po dalsze zalecenia. Pokazał mi na fotce guza - był wielki, pękł i stąd to nagłe krwawienie do wewnątrz. Wycięli całą śledzionę, nigdzie nie widzieli przerzutów, które dałoby się zauważyć gołym okiem. Wycinek tego draństwa pojedzie na badanie do Niemiec i już w myślach błagam żeby to nie było złośliwe.
Zapytałam też o jego nóżki, o tą niechęć do chodzenia. Ten lekki paraliż i brak chęci wynikały z ogromnego bólu, Arona tak bolało, że sparaliżowało mu nóżki.

Dziś rano, 12 godzin po operacji Aron sam wstał. Wyszliśmy na siusiu, które zrobił aż 7 razy i dodał też kupkę (ostatnio kupki w ogóle nie było, a siusiu tylko raz). Zjadł kurczaka z ryżem i warzywami, pije, wcisnęłam mu antybiotyk i przeciwbólowe. Wygląda zupełnie inaczej - oczy bystre, uszy przed siebie. Jest jeszcze słaby, stracił wiele krwi, ale z godziny na godzinę widać poprawę. Wkurza się na kołnierz, a raczej na Kitę (kotka), która mu się do kołnierza wciska :smile:. Ma spory szew (20 - 25 cm), ale jest ładny, nic się nie sączy. W sobotę jedziemy na kontrolę, a za 12 dni na ściągnięcie szwów. Przed nami jeszcze wyniki z histopatologii za dwa tygodnie... Boję się, ale staram się myśleć pozytywnie.

Chcę się przyszykować na sobotnią wizytę, chcę spisać sobie wszystkie pytania jaki mi do głowy przychodzą. Wczoraj z tego wszystkiego nawet nie wiedziałam o co pytać. Muszę usiąść na spokojnie i poczytać wątek ponieważ nie wiem nic o życiu bez śledziony - co wolno, a czego nie, jak pomagać organizmowi. Ogólnie cieszę się, że Arona już nie boli, ale w głębi jestem przerażona...

Trzymamy kciuki za wszystkie psiaki i ich Dużych :thumbs:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nelka83']

Chcę się przyszykować na sobotnią wizytę, chcę spisać sobie wszystkie pytania jaki mi do głowy przychodzą. Wczoraj z tego wszystkiego nawet nie wiedziałam o co pytać. Muszę usiąść na spokojnie i poczytać wątek ponieważ nie wiem nic o życiu bez śledziony - co wolno, a czego nie, jak pomagać organizmowi. Ogólnie cieszę się, że Arona już nie boli, ale w głębi jestem przerażona...

Trzymamy kciuki za wszystkie psiaki i ich Dużych :thumbs:[/QUOTE]


super że operacja się udała i ze zdecydowaliście się na nią :)

tak jak napisała gusia bez śledziony zyje się tak samo jak z
jej funkcje przejmują inne ograny :)

jedyne co to w morfologii jak kiedyś będziecie robić to wychodza podwyższone leukocyty
to żeby nie panikowac przy patrzeniu na wyniki morfologii tylko przypomniec sobie i wetowi że to wyniki bezśledzionowca :)

trzymam kciuki za wyniki histopatologiczne, musi być dobrze!
zwłaszcza, że nei było widać przerzutów

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Gusiu :)
O histopatologii poinformował mnie wet, bez niczego powiedział, że co by tam w środku nie zastał pobiera wycinek do badania. Miałam do wyboru badania w Polsce lub Niemczech - w Polsce tańsze, ale czas oczekiwania dłuższy, a wiadomo, że guz guzowi nierówny i czas się liczy. Byleby tylko nie było złośliwe, o to się modlę.
Czyli mówisz Gusiu, że bez śledziony żyje się normalnie. Szczepi się, odrobacza też normalnie bez żadnego ryzyka, coś podaje się na wzmocnienie organizmu, jakieś witaminy czy [I]cóś[/I]?

edit. 3x, dziękuję za rady :) Co jaki czas powinna być powtarzana morfologia?

Link to comment
Share on other sites

Jak pojedziecie na zdjęcie szwów to zapytajcie właśnie o witaminy na wzmocnienie, faktycznie są pomocne, ale tylko w tej pierwszej fazie, póki właśnie wątroba z trzustką nie przejmą funkcji śledziony. My na początku dostaliśmy zastrzyki wzmacniacjące - nie pamiętam już nazwy, pamiętam tylko, że zaczynało się na Z ;)

A później wszystko jest dokładnie tak samo jak przed operacją. Będzie dobrze ;)
My też robiliśmy histopatologię w Niemczech, rzetelne laboratorium, można zaufać wynikowi

Link to comment
Share on other sites

nelka, masz super weta, trzymaj się go. mało który proponuje badania histo,a to bardzo ważne. jak wysyłaliście do niemiec, to pewnie idexx, dobre labo, wypisuje przy poważniejszych sprawach iinfo, jak leczone sa i czym analogiczne guzy, jakie rokowania itd (analityczne wspomożenie onkologa, jak potrzebny).

wydaje się, że skończyło sie u was happy endem (tfu tfu), ale przezycie miałas straszne, jak czytałam, to az mi się zimno zrobilo, wyobraziłam sobie taką rozmowę z wetem o nie wybudzaniu, masakra!

śledziona nie wątroba, nic się nie martw, byle wyniki były dobre, a dla pewności (no i aron najmłodszy nie jest) zrób mu porządne usg jamy za poł roku (zresztą w tym wieku, śledziona nie śledziona, trzeba badać).

ja z moją bezśledzienniczką mam jednego stresa i na to bardzo uważam - kleszcze. śledziona to rezerwuar krwi, więc przy chorobach krwi, głównie chodzi oczywiście o babeszę, organizm ma nieco słabsze autowspomaganie - porządnie zabezpieczajcie arona.

któremu zyczę dużo zdrowia.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...