Jump to content
Dogomania

lęk przed mężczyznami


Kłapoucha

Recommended Posts

Niedawno zawiozłam do adopcji,do Krakowa sunie z bydgoskiego schroniska, ktora od 2 miesiąca życia tam była (obecnie ma rok i trochę).
Alma jest nieśmiała,dość lekliwa,ale jak komuś zaufa,to straszny z niej pieszczoch.
W domu adopcyjnym okazało się,że sunia warczy tylko na męża Pani adoptującej, skojarzyłam to z faktem,ze przed wyjazdem do domu adopcyjnego,jak byla u mnie warczala na mojego tatę.
jak walczyć z takim psim lękiem?
czy metoda ignorowania nieporzadnych zachowan i nagradzania dobrych (tj.gdy pies podejdzie z wlasnej woli bez warków) jest tu skuteczna?
czy istnieją jeszcze jakieś inne metody?
z góry bardzo dziekuje za podpowiedzi!

Link to comment
Share on other sites

ile czasu pies jest już u nich? czy przez ten czas nastąpiła jakaś zmiana/poprawa? nic na siłę, trzeba dać psu trochę czasu, niech ten facet karmi psa, daje smakołyki, ale nie nachalnie, jesli pies się boi na tyle, że nie chce podejść, niech mu choć rzuci, ale tez ostrożnie z ręką z dołu, niech nie podnosi przy rzucaniu reki

Link to comment
Share on other sites

Proponuję poinstruować trochę męża tej pani :). Na przykład, że pochylanie się nad psem i głaskanie po głowie nie jest dla psa przyjemne, a wręcz budzi u niego lęk (zauważyłam, że spore rzesze panów tak mają) i że optymalną postawą jest przykucnięcie odrobinę bokiem do psa, niepatrzenie w oczy i głaskanie po szyi, względnie po boczku, nigdy od góry. Inna sprawa, żeby szanowny małżonek towarzyszył w jak największej ilości zajęć związanych z psem - spacerkach na siku przy asyście kogoś, przy kim pies czuje się pewnie, podawanie michy z papu, smakołyków z ręki, i tak dalej. Mówienie spokojnym głosem, nie spinanie się przy psie... No i czas. Jeśli jakiś mężczyzna ją (z)bił, to potrzebuje czasu, żeby się przekonać, że nie wszyscy to będą robić. Może też nauczenie psa, czym jest kliker - a potem przekazać go w łapę pana = pies uczy się, że pan potrafi docenić, a pan uczy się, jak się dogadać z psem :).
Chyba że warczenie przeradza się w próby dziabnięcia, wtedy chyba dobrze by było skonsultować się z behawiorystą, żeby to się nie skończyło źle.

Link to comment
Share on other sites

Całkiem możliwe, że ma złe skojarzenia z mężczyznami - dlatego jest jak jest.
[B]
Merenwen[/B] ma rację . My - faceci mamy skłonność do nieświadomej dominacji psów - właśnie głaskanie od góry, co jest kiepskim rozwiązaniem przy takich problemach. Tu zapewne brakowało socjalizacji, skoro pies był w schronie od 2 miesiąca życia. Niech mąż tej kobiety nie próbuje na siłę złapać kontaktu z psinom. Spacery, Jedzenie, Picie. Będą najlepsze. Plus do tego radziłbym na razie wprowadzić zakaz jakichkolwiek korekt ze strony męża tej kobiety. Czas, czas, czas i jeszcze raz czas, wyleczy psine z tych lęków.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

dzieki za porady...
tylko,ze niestety jest coraz gorzej, sunia nadal warczy, a obcego faceta ugryzla nawet do krwi...
i na dzieci na spacerze, tez chce sie rzucic,na swoje (mieszka z 7letnim dzieckiem) sie cieszy i jest w ogole inaczej.
poprosilam juz Panią Olę,która w naszym schronie prowadzi Pozytywny Program Szkolenia Psow Schroniskowych o porady,niestety nadal bedą to tylko porady przez telefon dla tej Pani..
czy jest jakis dobry behawiorysta w Krakowie?

Link to comment
Share on other sites

Mój jeden pies tak miał, pomagał fakt, ze mój ojciec się nim głównie zajmował. Tata wychodził z Maksem na wszystkie spacery (no, na większość, pracował), karmił, z czasem zaczął też kąpać, czesać, jak Maks mu zaufał nieco. Tata psa nagradzał, nigdy nie karcił, było troszkę na zasadzie "dobry i zły glina" np. u weta - mama psa trzymała, a potem tata pocieszał po zastrzyku. U nas zadziałało, ale Maks raz ojca ugryzł, po latach, jak ten przyszedł do domu w stroju roboczym. Pies się przestraszył, nie poznał, złapał i dopiero zapach ojca dotarł - ale już była dziura w nodze... U Maksa to wynikało z faktu, ze zanim w końcu mamie i babci udało się go złapać (Długo się błąkał), jakieś bydlaki zamknęły go w garażu i strasznie skatowały, polały benzyną rany i w ogóle dramat. Dlatego pies tak reagował. Moja siostra miała 3 lata, ja 5. Jak młoda przy psie założyła spodnie po raz pierwszy, też wystartował, ale na szczęście szybko się połapał, ze leci na dziewczynkę, nie mężczyznę. Z drugiej strony w ogóle bronił przed mężczyznami dzieci i małe psy, które np. były na rękach - to był dopiero problem na spacerach. My nie rozglądaliśmy się za innymi psami, a za mezczyznami z dziećmi :|

Pomóc powinien dobry behawiorysta, który pokaże, jak psa poprowadzić bez strat w ciele faceta.

Link to comment
Share on other sites

Niech pan się położy na ziemi, zamknie oczy i sobie po prostu tak leży. Pani niech robi jakieś ćwiczenia z psem w jego obecności - siad, waruj. Niech chodzą obok, niech przechodzą przez niego. Albo np. pan ogląda telewizję, nogi wywalone na krześle i pies przeskakuje nad nimi, przechodzi pod nimi. A potem odwrotnie - pies faszerowany przez panią smakołykami leży, a pan chodzi dookoła w odległości, w której pies się nie spina. Potem, gdy pies wystarczająco skupi się na smakołykach, można zmienić odległość.
Nie podchodzić frontalnie, nie patrzeć w oczy, bardzo na luzie i tak, jakby psa nie było.

Link to comment
Share on other sites

Witajcie. Ja też mam podobny problem. Suczka 5,5 miesiąca, ponad miesiąc temu przygarnięta ze schroniska. Sprawa wygląda tak, ze psina akceptuje dzieci, mnie również (na zasadzie gdzie Ty-tam ja) , natomiast problem jest z moim mężem. Już pierwszego dnia, kiedy się u nas pojawiła widać było, ze boi się M. okazało sie, ze na spacerach omija szerokim łukiem innych mężczyzn. Napisałam do DT, w którym przebywał pies i dostałam odpowiedź, ze tam również bała się mężczyzny, który mieszkał w tym domu.
Chili była w schronisku praktycznie od maleńkości, gdy miała ok 3/4 miesięcy zabrano ją do DT.
Mąż na początku próbował przekonać do siebie psa, dawał smakołyki, próbował głaskać siedząc bokiem, ale tylko pogłębiało problem, suczka szczekała na niego i chowała się za mnie. W pewnym momencie chciała "chapnąć" za rękę i mąż się wycofał całkowicie. Zaczął ignorować psa....zaczęło się poprawiać, czyli dokładnie tak, jak piszecie. Chili sama zaczęła podchodzić do M., lizać po ręce, merdać ogonkiem. Zaczęliśmy się cieszyć, tydzień było fajnie a tu znów zwrot akcji. Mąż wchodzi do domu pies szczeka i powarkuje, mówię wtedy dość ostro "Nie wolno, na miejsce", i skutkuje na tyle, ze kładzie się i nie szczeka,ale przez chwilę jeszcze powarkuje. Martwię się tym trochę i mój mąż też, dlatego , ze pies będzie dość spory, a mój mąż był kiedyś pogryziony przez obcego bullteriera i został mu uraz do psów. Szczeniaka się nie boi, ale może zrobić się nieciekawie jeśli w tym zachowaniu nic się nie zmieni :(
Aha, chciałam tylko jeszcze dodać, że mój mąż wychodzi rano do pracy i wraca dopiero ok 18, więc nie może uczestniczyć w zbyt wielu czynnościach przy psie. Praktycznie wszystko robię ja.

Link to comment
Share on other sites

Do końca życia go obszczekiwał, tak dla zasady, a potem kładł się przy ojcu i spokojnie spał. Jak była burza czy wichura, chował się u ojca za plecami na kanapie, ufał mu generalnie, ale miał swoje zasady i obszczekać musiał.
Z tego, co wiemy, Maks był w tym garażu od 24 do 48h. Był bity, pocięty, zlany benzyną i inną chemią, przez to poparzony. Bardzo długo nie chodził na smyczy, jak już go wzięłyśmy do domu, to się nas pilnował bardzo, nie uciekał. Chyba po pół roku pierwszy raz dał sobie smycz założyć. Do końca życia bał się nagłych ruchów, kiedyś spadła kartka u babci z biurka, to usiłował wejść pod łóżko i prawie dostał zawału. Jak babcia zgubiła klucze do mieszkania i ciotka właziła przez okno (na szczęście parter), myślała, że Maks będzie szczekał, a on przerażony do granic możliwości trząsł się u nas w pokoju.
Z czasów bezdomności miał kumpla, który też znalazł dom. Był malutki, żółty (a Maks duży, umaszczenie, jak gończy polski, ale masywniejszy). Razem chodzili na spacery, Maks się z nim dzielił jedzeniem, nawet kosci dzielił, jak się błąkali. Tamten niestety wpadł pod samochód :(
Maks w ogóle był biednym, ale bardzo dzielnym psem. Był naszym opiekunem, jak byłyśmy małe, nigdy nie pozwolił nas skrzywdzić, nawet jak obrywałyśmy za coś od rodziców, stawał miedzy nami i nimi i tylko patrzył (zaznaczam, myśmy nigdy lania nie dostały, po prostu były awantury, jak coś przeskrobałyśmy). Jak przybłąkała się Fifi, chora na parwo, to on przy niej czuwał. Potem dostała cieczki, trafiła na noc do schroniska (to było dawno, mama spanikowała), Maks siedział, wył i dosłownie płakał. Mama o 6 rano odebrała Fiśkę, ciotka nie pojechała na wakacje, tylko 3 tygodnie się małą zajmowała, potem młodą wysterylizowaliśmy i na stare lata Maks dostał koleżankę. Na jego i nasze nieszczęscie nikt nie wpadł na to, zeby go wykastrować, w efekcie umarł na raka prostaty - uśpiony w swoim ukochanym domu.
To był piękny, dumny, mądry pies, ale do końca życia miał lęki. Mieszkał u nas 8-9 lat i miał bardzo dobrze (tylko na starosć Fiśka mu tak gryzła uszy, że dostał zapalenia... Małpa jedna...). Miał mężczyzn, którym ufał, bardzo kochał dzieci, był cudownym przyjacielem. Niestety praca z takim psem trwa całe życie, bo czasem jeden drobiazg potrafi zachwiać kruchą równowagę takiego psa na długo.

Link to comment
Share on other sites

Mój rudzielec nie boi się niczego (ttb), natomiast labradorka (uratowana z pseudo) ma obawy przed mężczyznami. Wycofuje się jak mąż chce ją pogłaskać, nie bierze od niego jedzenia. Jednak w stresie, jak rudzielec nie daje jej spokoju ucieka do niego. Spokojnie z nim zostaje, jak ja wychodzę. Ogólnie jest coraz lepiej. Mój Tato był zdziwiony, bo wszystkie psy do niego lgną, a ona uciekała ;-)

Link to comment
Share on other sites

co do behawiorystów,to narazie Pani kontaktuje się telefonicznie z Panią,która u nas prowadzi Pozytywne Szkolenie Psów Schroniskowych. jesli chodzi o behawiorystow,napisalam tez do Pani Eweliny Wlodarczyk,ale niestety nie odpisala mi do dzis...
druga sprawa,ze behawiorysta nie moze byc zbyt drogi...
sytuacja jest coraz gorsza, coraz realniejszy wydaje mi sie fakt przyjazdu po psine i jej powrotu do schronu...
aktualnie DT mam zajete i nie mam zadnego pomyslu na takowy.. :(

Link to comment
Share on other sites

Magda,a za jaką sumę mogłaby pomóc?
w sensie ile bierze za konsultacje tak zazwyczaj?
bo to tez istotna kwestia.
a [b]Soema[/b], masz zapchaną skrzynkę,więc tutaj dziekuje za kontakt,mam nadzieje,że suni uda się pomóc, bo inaczej czarno widze jej przyszlosc w schronie... strach pomyslec co by sie z nią stalo,jakby tam kogos chapnela...

Edited by Kłapoucha
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...