Jump to content
Dogomania

Jazda konna=Miłość do koni?


Martuchny

Recommended Posts

Ostatnio znowu przypomniał mi się adres tej strony w związku z tym,że zaczęłam porównywać jeździectwo ze sportami z psami. oczywiście psie sporty na tym porównaniu wychodzą o niebo lepiej niż końskie. Psie sporty nie są uprawiane przy udziale przymuszania zwierzęcia.Dzięki wolontariatowi w schronisku zaczęłam zastanawiać się też nad wieloma rzeczami,czy są humanitarne.
Do Was wszystkich,ale szczególnie koniarze,wejdźcie i przemyślcie...
Jazda konna sprawiała radość i zadowolenie Wam,ale i czy koniom?
[URL="http://www.hauteecole.ru/"]www.hauteecole.ru/[/URL]
i szczególnie obejrzyjcie to.
[URL]http://www.hauteecole.ru/en/equestrian_sport_photogallery.php[/URL]

Dzięki,czekam na odpowiedzi:)

Edited by Martuchny
Link to comment
Share on other sites

Nie :)
założenie jest że sporty psie są absolutnie super,
a końskie nie bardzo... z resztą,porównanie psiego i konnego,chodziło mi o to,że psi jest przy konnym super..
byłam zawodniczką,jeździłam młode konie,pracowałam z trudnymi,więc nie jest tak,że jestem kimś kto nic nie wie,bo przez to 11 lat z końmi cośtam wiem.. ale zaczęłam jakiś czas temu myśleć kategoriami takimi,jakie są przedstawione na tej stronie :)
Wiem,że ona jest po angielsku,ale warto się potrudzić,żeby ją przeczytać :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martuchny']Można,aczkolwiek końskie łatwiej. W końcu na psa nie włazimy,nie wkładamy mu metalu do paszczy nie bodziemy ostrogami tylko zapieprzał w kółko. Psa zachęcamy nagrodą do wykonania czegoś co zazwyczaj urozmaica mu życie i jest dla niego przyjemne :)[/QUOTE]

Czy na pewno jest przyjemne? Moim zdaniem na pewno nie 100% psów, które biorą udział w psich sportach, się do tego nadaje i robi to "z polotem" - część po prostu jest tego wyuczona, niekoniecznie czerpiąc przyjemność z samej aktywności, a raczej ze spełniania oczekiwań właściciela - jakby nie było, snobistyczne to ze strony człowieka ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ladySwallow']Czy na pewno jest przyjemne? Moim zdaniem na pewno nie 100% psów, które biorą udział w psich sportach, się do tego nadaje i robi to "z polotem" - część po prostu jest tego wyuczona, niekoniecznie czerpiąc przyjemność z samej aktywności, a raczej ze spełniania oczekiwań właściciela - jakby nie było, snobistyczne to ze strony człowieka ;)[/QUOTE]
Na pewno tak jest. Zawsze zdarzają się wyjątki- ale sądzę,że mniejszy jest odsetek psów które nie lubią sportów niż koni-a odsetek koni,które nie lubią tego co robią jest jakiś 99,9%...
mimo 11 lat w sporcie konnym dlatego przestałam jeździć.

Link to comment
Share on other sites

Widzisz, ja jeżdżę już 20 lat. Zaczęłam mając 7. I wiem jedno - to jest ciężka praca, zarówno dla jeźdźca i dla konia. Są zwyrodnialcy i są ludzie, którzy pracują na spokojnie. Są konie z predyspozycjami do sportu (i nie chodzi o warunki fizyczne, a i o psychiczne, przede wszystkim wręcz!) i do rekreacji. Są konie dobre do skoków, dobre do ujeżdżenia i do bryczki. Trochę przesadzasz z tym odsetkiem koni, które tego nie lubią. Pewnie, zabierzmy koniom siodła, zniszczmy wędzidła, puśćmy konie wolno. Pieprzenie i tyle.

Nie przesadzajmy. Jeżeli robi się wszystko z głową, to nie jest to dla konia specjalnie przykre. Widzę po moich. Pracują ciężko, ale dziwnym trafem rżą na mój widok, nie dają przejść, bo mnie zaczepiają. I nie jestem gościem sporadycznym w stajni, robię przy nich wszystko, łącznie z ciężką pracą pod siodłem. Tyle, że ta praca jest zawsze dostosowana do ich możliwości i aktualnej kondycji. Teraz robią się roztrenowane, nic, tylko żrą i łażą po padoku. Brak hali, zima, fatalne podłoże, temperatury niższe niż -10. I nie o mnie chodzi, a o biedne koniki.

Skoro tak nie lubią, to czemu niektóre robią to z sercem, pasją, cieszą się tym?

Czemu chętnie biorą wędzidło? Czemu się do mnie tulą? I nie chodzi o smakołyki :) Czemu się starają na treningach? Bo to jest staranie. Ja po nich widzę, widzi to też osoba, która nas zaczęła prowadzić.

Zwyrodnialcy i idioci, dążący do celu po trupach, znajdą się wszędzie, czy to w sporcie konnym, czy w psim czy ludzkim. Należy z tym walczyć, piętnować, zgłaszać takie przypadki.

I kocham moje konie, a mimo to będę na nich jeździć. Nawet na 24-letnim koniu, który kondycję ma lepszą niż większość znanych mi (a młodszych!) trupów szkółkowych. Co gorsza - z munsztukiem w ryju i w ostrogach!

Sport sportem - a jak musiały być skrzywdzone moje konie na rekonstrukcjach, kiedy armaty za nimi dawały czadu!

Pozdrawiam :)
[IMG]http://i202.photobucket.com/albums/aa125/evellyn84/DSC00369.jpg[/IMG]
[IMG]http://i202.photobucket.com/albums/aa125/evellyn84/DSC00357.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Martuchny, napisałaś tak:
[INDENT] "Można,aczkolwiek końskie łatwiej. W końcu na psa nie włazimy,nie wkładamy mu metalu do paszczy nie bodziemy ostrogami tylko zapieprzał w kółko. Psa zachęcamy nagrodą do wykonania czegoś co zazwyczaj urozmaica mu życie i jest dla niego przyjemne :smile:"

[LEFT]W kółko? Oj, to widzę, że ciekawe miały konie pod Tobą jazdy. Bodzenie ostrogami. Hmm. Ciekawie się zrobiło. Nie jest tak jak piszesz. Jest kupa dróg pracy, wybór sprzętu. Jeżeli już wsiadamy na konia, to kupujemy mu bardzo dobrze dobrany sprzęt (czemu w tym złym dużym sporcie mają robione siodła na miarę, ogłowia, ba, nawet wędzidła! tylko dla lansu? śmiem wątpić. niejeden koń miłośniczki "koffanych konisi" lub szkółkowy ma dużo gorsze życie), są masowane, dobrze karmione. Owszem, można podyskutować na temat padokowania, ale nie o to teraz chodzi.

Dobry trening JEST UROZMAICONY, nie jest to tylko klepanie dupy na koniu na prawo i lewo po 10 kółek w każdym chodzie. Co więcej - odchodzi się od tłuczenia konia, a stawia na pozytywne reakcje - nagradzanie, a nie karanie. Karą jest brak nagrody.

Niestety, czy to koń czy pies oberwie ode mnie jeżeli postanowi mi zrobić krzywdę. Koń szczerzący zęby i rzucający się na mnie, ogier skaczący mi na plecy, bo go idiota nie oduczył tego za młodu, koń stający pode mną dęba - dostanie. Tak samo pies, który rzuca się na mnie, warczy, rzuca się na innych ludzi i inne zwierzęta - dostanie. Na szczęście moje zwierzęta mają szczęście być wychowane. Sam ton głosu na mnie działa. Ale nie popadajmy w skrajności. Tak samo jak z dzieckiem - owszem, dam dziecku w tyłek, jeżeli, mimo mojego ostrzeżenia, postanowi sobie ściągnąć na łeb czajnik z wrzątkiem, albo włożyć rękę w coś, co mu zrobi krzywdę. [/LEFT]
[/INDENT]

Link to comment
Share on other sites

Rzadko zaglądam tu ale zaciekawił mnie ten temat , konno jeżdżę krótko ale zanim zdecydowałam się na własne konie byłam częstym gościem w stajni u mojej koleżanki , która jest w kadrze i od kilku ładnych lat
poświęca się temu sportowi . Nigdy nie widziałam żeby swojego konia traktowała ostro , karała , używała wędzidła tak żeby sprawiało to koniowi ból . Jej ruchy są delikatne a całośc oparta jest na kontakcie konia z jeźdzcem . Ktoś kto zamiast mózgu używa bata nie powinien wsiadać na konia . Żeby jazda sprawiała frajdę zarówno koniom jak i ludziom należy dużo myślec , przewidywać , znać anatomię konia , jego psychikę i umiejętnie operować tymi środkami . Posłuszeństwo można budować latami a można je osiągnąć w miesiąc batem , rollkurem, ostrogami i innymi agresywnymi metodami ale trzeba być wtedy przygotowanym na to że więź z koniem nie zostanie uzyskana i zwierzakowi nigdy nie będziemy mogli do końca zaufać , ludzie dla których liczy się zysk tak postępują Szkolą konia jak najszybciej , zmuszając do harówy na rekreacji a kiedy się zużyje wystawiają na padok albo przywiązują do bramy rzeźni i kupują nowe cacko.Kiedyś również uważałam że konie są wykorzystywane ale zobaczyłam ciekawą rzecz kiedyś koń mojej koleżanki musiał obejść się bez jazdy , bo była chora przez jakieś 2 tygodnie , cały ten czas był niespokojny , domagał się wręcz treningu , łaził po boksie w kółko walił głową w bramkę , ten koń to oaza spokoju Treningi , jazda w terenie były możliwością obcowania z człowiekiem , rozrywką czymś innym niż codzienny rytuał padok , boks , jedzenie .Moje konie mają tak samo jak szykuje jednego w teren drugi jest tak niespokojny że aż wręcz go nosi Kiedy tylko podchodzę z siodłem uspokaja się . Kojarzy sobie sprzęt do jazdy z niesamowitymi przeżyciami jakich doznaje podczas wypraw . Nie uważam żeby była to krzywda , wcześniej stał w boksie cały rok i z nudy wpadł w taką depresję że przez półtorej roku nie dał na siebie wsiąść . Co do psów absolutnie nie uważam żeby działa im się jakaś krzywda , Poszczególne rasy zostały stworzone do poszczególnych zadań owczarki do pilnowania stad , czasami obrony domostwa itd są psy myśliwskie stróżujące , gończe charty itp Mają do tego naturalny pociąg i każdy kto miał do czynienia z wieloma psami wie jak trudno oduczyć je naturalnych zachowań Także różnego rodzaju sporty i szkolenie są dla nich świetną rozrywką , formą zabawy , wzmacniają kontakt z właścicielem , psy robią to co uwielbiają spełniają swoje zadania , poznając przy tym nowe miejsca , pobratyńców . Gdyby nie wymyślono jakieś alternatywy większość ras by wyginęła bo nie byłyby do niczego użyteczne . Np dla bordera collie największą krzywdą jest właśnie brak szkolenia jak zresztą dla większości psów użytkowych , Osobiście nie jestem jednak za wykorzystywaniem psów w dogoterapii i na wojnach dlatego ze jest to dla nich zbyt duża trauma

Link to comment
Share on other sites

Cohota, bardzo fajnie napisałaś!
Jednego konia mam od 1999 roku, drugiego od 2008. Jestem instruktorem jeździectwa, pracowałam w różnych stajniach. NIektóre konie mają przerąbane. Widząc, że nie dam rady zmienić nic - odchodziłam. Nienawidzę prowadzenia jazdy na koniu zapoprężonym, kulawym, w niedopasowanym sprzęcie.

Ale używam i ostróg i bata. I będę. Ba, nawet się poszarpię z koniem, kiedy muszę. Mimo wszystko jesteśmy przyjaciółmi, są elementy, których bez bata nie nauczę. Ostróg używam bo mój gniady koń jest kurduplem. Ma 151cm, ja mam długie nogi i 170cm wzrostu. Czasem ciężko coś wydusić. Inna sprawa, ze jadąc na zawody ujeżdżeniowe muszę te ostrogi mieć. Do munduru na rekonstrukcji też. Nie może być tak, że wsiadam, a koń mi szaleje. Mam też 3 konia do jazdy. Na niego nie biorę bata ani ostróg. Ma 5 lat, z muła zrobiłam konia czułego na pomoce, chodzi od dosiadu. Zaciągnięty w ryju koń sam szuka mojej ręki. Czy robi to z bólu, ze strachu? Wątpię. Musi dla niego być przyjemne rozluźnienie szczęki.

Myślę, że większość ludzi jeździ konno z miłości do koni. Oczywiście, są tacy, którzy jezdżą dla lansu, kasy. Koń to maszyna, nie pasuje - spierniczaj. Ja jestem inna. I szczycę się tym. I szczycić będę. Bo jak mój koń, oczko w głowie, chorował, każdy mówił - sprzedaj. NIe. Nie sprzedałam. Jak go kupiłam był nienormalny przez wyścigi (np. mi zdzierał skórę z palców do krwi w terenach, znał dwa chody - stęp i galop). Skakałam z niego w cwale w terenie. Mówili - sprzedaj. Zaczął chodzić ujeżdżeniowo - dawali mi dobre pieniądze. Mówili - sprzedaj. Drugi koń - pojechaliśmy na zawody, zrobił wrażenie. Mówili - sprzedaj. NIE. CHOĆBY BYŁY WARTE milion złotych. Nie. NIe sprzedam. Mnie nauczyli RODZICE, że zwierzętami się nie handluje. I ja się tego trzymam. Nie oddaję, nie sprzedaję (chociaż muszę oddać szczeniaka od znajdki, którą przygarnęłam ze szczeniakiem w brzuchu). Koni nie sprzedam, nie oddam na emeryturę na łąki. Teraz mam swoją stajnię na 3 konie. 2 moje, plus znajomego. Nawet gdybym miała konie w pensjonacie to bym zapieprzała na 2 etaty byle - nawet nie chodzący pod siodłem - koń był ze mną. Bo jak przyjdzie moment rozstania, to chcę być obok. I jest to Miłość do Koni, powiązana z jazdą konną.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='emhokr']Martuchny, napisałaś tak:
[INDENT]

[LEFT]W kółko? Oj, to widzę, że ciekawe miały konie pod Tobą jazdy. Bodzenie ostrogami. Hmm. Ciekawie się zrobiło. [/LEFT]
[/INDENT][/QUOTE]

Przestań mnie najeżdżać! Mi chodzi o szkółki a nie o osoby jeżdżące z głową! Nie mówię,że tak miały pode mną. Mówię,co widziałam. Byłam zawodniczką,więc chyba jakieś pojęcie mam,nie musisz mi tego tłumaczyć jak dwulatkowi.
Po prostu spojrzałam na jeździectwo z innego punktu widzenia, dzięki tej niezwykłej stronie,a ty na mnie z twarzą. Mi nie chodzi o puszcznie konia wolno tylko o innowację! Nie zamierzałam się kłócić,tylko dać do przemyślenia... Boże...
I uwierzcie mi:) ja na prawdę widzę co piszę,nie musicie się rzucać.

Link to comment
Share on other sites

Nie unoś się. To raz.
Dwa - niezwykłe strony nie robią na mnie wrażenia. Można dużo pokoloryzować. Zawsze mnie zastanawia Nevrozow. Antywędzidłowy, zaufanie, sratatata - tylko chciałabym zobaczyć jego pracę od podstaw, od zajezdki, z młodym koniem. Też czaruje patrząc w oczka?
Innowacja - zacznijmy od siebie. Jesli widzisz na zawodach, że ktoś leje konia - zgłoś to. Odezwij się jak widzisz czyjś brutalny trening, świata nie zbawisz ale może coś zyskasz.

Nie mówię do Ciebie jak do dwulatka. Przedstawiam Ci racjonalne argumenty na Twoje teorie. Uznałaś na początku, że jeździectwo jest złe. Nie wiem, czy jeżdżę z głową czy nie. Pracuję z koniem w ręku np nad piaffem i używam bata. Na początku koń strzela z zadu, wścieka się, powoli zaczyna rozumieć. Krzywdzę go? Jeżeli tak - ok. Jak mam mu wyjanić? W bksie zdjęcie powiesić?

Link to comment
Share on other sites

Swoją drogą, znam stajnie typowo rekreacyjne, gdzie konie pracują po 2-3 godz dziennie, potem padok. Zadbane, nażarte, zadowolone. Nie są gorsze, bo są rekreantami. Moje też są. To, że potrafią elementy nie rekreacyjne, to przypadek. Ja się uczę dla samej siebie. Kiedyś sobie kupię dobrego konia, którego z pomocą osoby mądrzejszej ode mnie zrobię dobrze. Na razie mam konie po przejściach, ograniczone ruchowo, ograniczone fizycznie, poprzestawiane na jazdę konkretną od zera, po wielu latach jazdy bezmyślnej (mojej też). Teraz chcę się wyuczyć elementów, bez pacia na zawody etc. Nie mam odpowiednich koni, nie mam na to kasy, inwestuję w trenera dla siebie. Bo mi to zaprocentuje.

Patologie są wszędzie. Jan Paweł II powiedział piękne słowa - "wymagajci od siebie, choćby inni od was nie wymagali". Na kazdej płaszczyźnie.

Link to comment
Share on other sites

Wiadomo że pewnych elementów nie osiągnie się bez pomocy w postaci bata czy ostróg . W pewnych sytuacjach gwarantują nawet bezpieczeństwo jeźdzcowi kiedy kontakt z koniem jest słaby , zwierzę jest młode i narwane , ale wszystkiego trzeba umieć używać i robić to rozsądnie . Mieć wyczucie i jeżeli da się coś zrobić mniej ingerując to zrobić to . Ja osobiście mam dwa konie , 8 letniego wałacha po zakończonej karierze w skokach i klacz z rekreacji , która ma 15 lat a wygląda lepiej niż nie jedna , młodsza w stadninie niedaleko nas . Jeżdżę rekreacyjnie , jestem zafascynowana naturalnym jeździectwem które staje się bardziej popularne . Pomocy w postaci bata użyłam raz kiedy klacz nie reagowała na łydkę bo dawno nie była jeżdżona . Nie mam nic przeciwko zawodom i innego tego typu imprez , ale czasami biorąc udział jako obserwator widzę że wiele rzeczy można by było zrobić inaczej . Często konie nie są gotowe psychicznie do brania udziału w zawodach .Moja koleżanka , zanim wzięła konia na zawody jeździła z nim po stadninach żeby zaznajamiał się z nowymi ludźmi miejscami ,robiła pokazy stopniowo z coraz większą publicznością przyzwyczajała konia do miejskiego ruchu krzyków itd Inny znajomy z kolei wyznawał zasadę 3 szybkich strzelał klaczy 3 baty przy każdym oporze i efekty miał podobne Także jak widać można osiągnąć to samo na różne sposoby ale pamiętając że to wszystko wyjdzie , i zostanie w psychice konia na lata Prawda jest taka że te wszystkie konkurencje powstały przez kaprys ludzi i nic pożytecznego nie wnoszą w koński żywot.

Link to comment
Share on other sites

Chciałabym jeszcze dodać że wiele osób biorących udział w zawodach i pasjonatów koni nie tylko je "wykorzystuje" jak ktoś wcześniej określił ale także działa na ich rzecz , wspierając fundację , wyciągając konie z rzeźni , organizując zbiórki pieniężne dla najbardziej potrzebujących zwierzaków .

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 4 weeks later...
  • 4 months later...
  • 9 months later...

Bat czy ostrogi to nie jest przemoc,tylko delikatna,subtelna i całkowicie wolna od przemocy komunikacja.Tak samo jeśli chodzi o kiełzna-nie chodzi bowiem o sprzęt,tylko o działanie człowieka.Ten sam sprzęt można użyć dobrze i fatalnie.Polecam książkę lek.wet.Gerda Heushmana "Nos do przodu! Od was zależy szczęście koni" autor wyraźnie mówi,że jeździectwo,w tym sportowe z najwyższej półki może sprawiać frajdę zarówno koniowi jak i jeźdźcowi,ale może też być koszmarem.Wszystko zależy od tego jak jeździec i trener podchodzą do sprawy.
A teraz przykład z życia wzięty,dotyczący użycia ręki z wędzidłem.Koń na którym jeżdżę jest klubowy,więc oprócz mnie jeździ na nim także dwóch czy trzech słabszych jeźdźców.Wyjątkowo ten,który zwykle jeździ po mnie,tym razem wsiadł przede mną.
Od początku jazdy koń był jakiś taki dziwny.Burzył się z nie wiadomo czego,bronił się przed kontaktem na wodzach,naprzemiennie zadzierał głowę i "chował się" za wędzidłem,spinał się,tracił koncentrację,nie chciał współpracować.Zachowywał się tak jakby nagle utracił do mnie całe zaufanie,chociaż postępowałam wobec niego dokładnie tak jak zawsze (łagodnie i z uczuciem,a jednocześnie stanowczo i konsekwentnie).Zwykle po kilku-kilkunastu minutach pracy zaczynał podbierać się i ufnie żuć wędzidło,rozluźniając się i prychając z zadowoleniem.Tym razem nic takiego nie miało miejsca,a zwierzak był wyraźnie podirytowany,na pozór bez powodu.Wkrótce wyszło na jaw,że przed moją jazdą był dosiadany przez początkującego jeźdźca o niewprawnej,niedelikatnej ręce i słabym wyczuciu.Doświadczenie to sprawiło,że bał się o swój z natury bardzo wrażliwy pysk i walczył nawet wtedy gdy siedział na nim delikatny,zaufany człowiek.Sprawdzał,czy na pewno znów ktoś go nie szarpnie.Odbudowanie jego zaufania trwało całą jazdę.Ot,co potrafi z koniem zrobić twarda ręka.Zaznaczam,że pod tym jeźdźcem chodził tyko przez pół godziny,a godzinę zajęło mu odnowienie zaufania do mnie.

Link to comment
Share on other sites

Tak, to prawda aussie&husky. Słyszałam ze zeby tak się nie działo każdy koń musi czasem dostać lepszego jeźdźca. Inaczej będzie przyzwyczajony do tego, że jeźdźcy go ciągna za wodze i daja mu złe znaki.

Link to comment
Share on other sites

Oczywiście,każdy koń potrzebuje od czasu do czasu korekty doświadczonego jeźdźca.Chodziło mi jednak nie tyle o takie ogólne zepsucie i brak prawidłowej reakcji na pomoce,ile o utratę zaufania spowodowaną złym,niedelikatnym działaniem ręki.Ten koń wiedział o co mi chodzi i dobrze odbierał moje sygnały,ale nie miał w sobie krzty zaufania i pewności,że będę się z nim obchodzić delikatnie.Zwyczajnie bał się moich pomocy i bronił się przed nimi.Myślę,że odbudowa zaufania trwałaby jeszcze dłużej,gdyby nie to,że już od kilku miesięcy mnie znał i zawsze się z nim dobrze obchodziłam.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='aussie&husky']Bat czy ostrogi to nie jest przemoc,tylko delikatna,subtelna i całkowicie wolna od przemocy komunikacja.Tak samo jeśli chodzi o kiełzna-nie chodzi bowiem o sprzęt,tylko o działanie człowieka.Ten sam sprzęt można użyć dobrze i fatalnie.Polecam książkę lek.wet.Gerda Heushmana "Nos do przodu! Od was zależy szczęście koni" autor wyraźnie mówi,że jeździectwo,w tym sportowe z najwyższej półki może sprawiać frajdę zarówno koniowi jak i jeźdźcowi,ale może też być koszmarem.Wszystko zależy od tego jak jeździec i trener podchodzą do sprawy.
A teraz przykład z życia wzięty,dotyczący użycia ręki z wędzidłem.Koń na którym jeżdżę jest klubowy,więc oprócz mnie jeździ na nim także dwóch czy trzech słabszych jeźdźców.Wyjątkowo ten,który zwykle jeździ po mnie,tym razem wsiadł przede mną.
Od początku jazdy koń był jakiś taki dziwny.Burzył się z nie wiadomo czego,bronił się przed kontaktem na wodzach,naprzemiennie zadzierał głowę i "chował się" za wędzidłem,spinał się,tracił koncentrację,nie chciał współpracować.Zachowywał się tak jakby nagle utracił do mnie całe zaufanie,chociaż postępowałam wobec niego dokładnie tak jak zawsze (łagodnie i z uczuciem,a jednocześnie stanowczo i konsekwentnie).Zwykle po kilku-kilkunastu minutach pracy zaczynał podbierać się i ufnie żuć wędzidło,rozluźniając się i prychając z zadowoleniem.Tym razem nic takiego nie miało miejsca,a zwierzak był wyraźnie podirytowany,na pozór bez powodu.Wkrótce wyszło na jaw,że przed moją jazdą był dosiadany przez początkującego jeźdźca o niewprawnej,niedelikatnej ręce i słabym wyczuciu.Doświadczenie to sprawiło,że bał się o swój z natury bardzo wrażliwy pysk i walczył nawet wtedy gdy siedział na nim delikatny,zaufany człowiek.Sprawdzał,czy na pewno znów ktoś go nie szarpnie.Odbudowanie jego zaufania trwało całą jazdę.Ot,co potrafi z koniem zrobić twarda ręka.Zaznaczam,że pod tym jeźdźcem chodził tyko przez pół godziny,a godzinę zajęło mu odnowienie zaufania do mnie.[/QUOTE]

Ja miałam podobną sytuację. Dzierżawiłam kiedyś konia szkółkowego w tym sensie, że był w szkółce pewien czas a potem ja zabrałam się za niego. Pewnego dnia wsiadła przy mnie na poczatku jazdy na niego jego właścicielka, koń łeb do góry , wygięty niemożliwie, opierał się, dostało mu się parę razy. Generalnie nie wyglądało to dobrze. Tak strasznie mi go było żal. Potem wsiadłam na niego ja, cały drżał ale ja zaczęłam jazdę po swojemu czyli kompletnie luźne wodze a nie szarpanina, działałam praktycznie tylko dosiadem, nie tykając jego pyska. Po 20 minutach znowu był mój :)
Ja jeździłam ok. 13 lat i tylko i wyłącznie rekreacyjnie, za co nie zawsze byłam podziwiana po konie podemną nie zawsze były "zebrane". Jednak ja uważałam, że w terenie, w dziczy, gdzie odzywają się naturalnie instynkty moje jak i konia, to nie jest potrzebne. Lubiłam i bardzo chciałam aby koń miał taką samą frajdę z przejażdżki jak ja. Dla mnie ważna była tylko i wyłącznie pewność, ze koń zareaguje na mój sygnał to wszystko. Zresztą po pewnym czasie jest tak, że wcale nie trzeba dawać koniowi sygnału a on i tak pójdzie tam gdzie chcemy i tym tempem jakim chcemy. To jest to zżycie i ta przyjaźń. Sportu jako takiego nigdy negować nie będę bo wiem doskonale, że są ludzie, którzy to robią z głową i że są konie, które to kochają, np. ścigać się. Jedno musze tylko dodać, że ja ogromnie dużo czasu spędzałam z końmi "na ziemi". Gdy kupiłam konia to pierwszy miesiąc bawiłam się z nim nie wsiadając na niego bo aura była kosmiczna (mróz i ślizgawica, ze można było się połamać) wiec nie chciałam ryzykowac jego i swojego zdrowia jak i tego, że mogł mieć złe wrażenia z pierwszej jazdy w nowym miejscu. Ten czas sprawił, że stalismy się kumplami, sprawił, że dla niego inne konie nawet przestały być ważne. Potem gdy przeniosłam go do innej stajni to się ze mnie podśmiechywali, że mam psa nie konia bo wystarczyło, że przyszłam czy zawołałam po imieniu a on olewał inne konie na padoku. Zresztą przychodził do nogi zupełnie jak pies hehe (no nie robił siadu, nie wymagałam tego :) )już wtedy ujawniły się moje zapendy szkoleniowe ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...