Jump to content
Dogomania

Ponadzmysłowe postrzeganie u psów - czyli historie o duchach...


Behemot

Recommended Posts

[quote name='wenia41']Dlatego zawsze mówię .... wysyłać w eter same pozytywy, nigdy negatywy bo mamy później spełnienie życzeń.....[/QUOTE]
A ja to się cieszę z tej adopcji, ostatnio szczeniaka widziałam i ma się świetnie, podobno sypia z panem B. w nogach jego łóżka. Urósł, zmężniał, uszy mu się postawiły... Zrobił się jakby taki,no...z klasą... No i pasują do siebie, bo szczeniak czarny, a pan też zawsze w czarnym,długim płaszczu chodzi...:diabloti: Szczeniak wpatrzony w faceta, skoczyłby za nim w ogień,pan zawsze spokojny,nigdy na niego głosu nie podnosi.... Urok rzucił ??? :razz:
Może to jest sposób na adopcje takich ...hmmm..diabłów ??:evil_lol: ciągnie swój do swego i w odpowiednich warunkach optymalnie się rozwija...:evil_lol::evil_lol::evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

W mojej rodzinie też zdarzyło się kilka historii, niezwiązanych z psami, aczkolwiek bardzo ciekawych.

Pierwszą opowiadała mi mama. Gdy miała koło 19 lat mieszkała jeszcze z rodzicami w starym, przedwojennym domu. Spała spokojnie, a koło niej równie spokojny kot. Nagle obudziła się i zastała kota w pozycji "zjeżonej", syczącego na coś. Gdy spojrzała przez uchylone drzwi, zobaczyła płynącą w powietrzu mgiełkę, która zaraz zniknęła. Co dziwne, wcale nie odczuwała strachu (w przeciwieństwie do jej kota).

Również historia mojej mamy, w tym samym domu. Mniej atrakcyjna niż poprzednia. Umarł jej dziadek, który utykał na jedną nogę i gdy wchodził po schodach, było słychać bardzo charakterystyczny dźwięk. Po jego śmierci przez kilka lat było słychać to charakterystyczne skrzypienie. Potem dziadek odszedł.

Teraz opowiem, moim zdaniem najciekawszą historię, którą opowiadała mi babcia. Gdy była dzieckiem panowała dość duża bieda, nie jestem pewna, czy działo się to podczas II wojny, czy przed. Babcia spała w jednym, dużym łóżku ze swoją siostrą. Nagle obudziła się i zwróciła uwagę, że patrzy na siostrę i siebie w łóżku spod sufitu. Obserwowała ją przez chwilę jak śpi, w ogóle nie czuła strachu. Potem siostra obudziła się i zaczęła krzyczeć. Przybiegła jej matka i razem z siostrą potrząsały jej nieruchomym ciałem. Babcia wróciła do ciała i spytała "czemu tak wrzeszczycie?". Siostra i mama popłakały się i przytulały ją. Potem babcia bardzo żałowała, że nigdy nie spytała mamy ani siostry co się właściwie stało. Myślę, że był to klasyczny przykład OOBE, ale jak wytłumaczyć zachowanie siostry i mamy?

W domu moich dziadków często zdarzały się takie przypadki, poruszające się przedmioty, skrzypiące schody. Czasem ktoś zobaczył jakąś postać siedzącą na krześle albo przechodzącą, lecz mi to się jeszcze nie zdarzyło. Mam zamiar ze znajomymi spędzić tam Sylwestra, już się boję.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sunshine']jak byłam w górach u kuzynki było ciemno, zima, pustka i wyszłyśmy na spacer. Nagle na przeciwko nas widzę idące coś na wysokości ok 2 metrów, białe, i sie kołysze... Kuzynka w pisk i popłoch po czym ja jak wmurowana stoję, przyglądam się i gdy coś podeszło bliżej okazało się że to starszy bardzooo wysoki pan z białą brodą i w białym szaliku ubrany w czarny kapelusz i czarny płaszcz... [/QUOTE]
Ja się w zasadzie duchów nie boję, ani wisielca który wisiał w mojej stodole aż mu głowa odpadał (i co za tym idzie - spadł... a potem dopiero go znaleźli - to było przed tym, zanim gospodarstwo kupiłam), ani generała, co podobno w okolicznym lesie zginął i pokazuje się ludziom, ALE... są takie chwile, szczególnie w nocy, ciemność zupełna, prądu nie ma, odludzie. I nagle widzisz coś, czego NIE POWINNO tam być. Tam, gdzie właśnie patrzysz. I nagle przypominasz sobie, że to balot siana świeżo wyładowany w tym miejscu. Uff, spoko. Chcesz się wyluzować, ale uparcie patrzysz w to miejsce, patrzysz i widzisz owszem ciemny nieruchomy kształt, ale coś... COŚ się rusza. Serce zamiera. Tętno skacze. Nogi wrastają w śnieg. Nie możesz nic powiedzieć, nie możesz krzyknąć, nie możesz się poruszyć...

... z ciemności wyłaniają się dwie kobyły sąsiada ;)
Znów je puścił, bo nie ma czym karmić zimą.

Ostatnio była u mnie moja Mama. Pechowo, że po ciemku. Zestresowana na maska. Ja widzę dobrze, śnieg leży więc jest w miarę jasno, znam rozkład podwórza itd. Mama przeżyła psy, koty, konie wyłaniające się z mroku. Chyba odetchnęła, a tu nagle...

- Co tt..to jest, co tam i... idzie?
- Nie wiem, a coś idzie?
- O boże, no tam... Tam! Nie widzisz?
- Widzę. To chyba cap i koza.
- CHYBA?!

Link to comment
Share on other sites

Ja widziałam kiedyś wisielca, wręcz przechodziłam obok niego ;) Na początku myslałam że coś wisi kolorowego ale mi nie pasowało bo obok jakieś zapłakane kobiety...potem już dojrzałam że to jakiś gościu wisi sobie. Jak szłam spowrotem to już zaroiło się od policji.

Link to comment
Share on other sites

Skoro mowa o wisielcach, to coś Wam opowiem... :diabloti:

Poszłam sobie na spacerek pewnego dnia z Gamoniem... byłam w 8 miesiącu ciąży...
Łazimy przeważnie w takim odludnym miejscu, które tubylcy nazywają "górką"...
Gamoń biega luzem, ćwiczymy sobie przychodzenie na zawołanie, i inne pożyteczne komendy, a tu mi nagle z krzaków wyłazi facet... jakiś taki dziwny, katanka poprzecierana, włos rozwiany, wzrok rozbiegany... wlepia we mnie te oczyska...
Zrobiło mi się dziwnie, zapięłam Gamonia i odeszliśmy... oglądam się - a facet znowu w krzaki włazi...
Pokręciłam się jeszcze trochę, puściłam Gamonia znowu... zaczęłam mu się chować za krzaczki, on mnie szukał...
Przycupnęłam za jakimś krzakiem, oglądam się, a ten facet znowu na ścieżce... gapi się na mnie i papierosa jakoś tak nerwowo pali...
Zapięłam psa i poszliśmy do domu...

Wieczorem do TŻta dzwoni kolega - komendant policji - i pyta: "słuchaj, czy A. czasem nie biegała dzisiaj po górce z psem"?
Mój patrzy na mnie-słonicę i mówi: "no, biegała, to trochę za dużo powiedziane, ale była, a co się stało"?
Kolega: " a nic takiego, tylko chłop się powiesił i jeden z moich go pilnował i prawie zszedł na zawał, bo jakaś baba w ciąży z husky'm wyczyniała dziwne sztuczki, po krzakach się kryła, a on się bał, żeby trupa nie zobaczyła, bo mogłaby mu jeszcze tam zacząć rodzić"....:evil_lol:

Bardziej mnie wystraszył ten gliniarz, niż ten wisielec...
A może to ja bardziej wystraszyłam policjanta? :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marra']Czy nikt już nie ma strasznych historyjek ?[/QUOTE]
Ja mam - cmentarną i straszną ;) W malutkiej miejscowości, w której mam groby bliskich, grabarz nazywa się dokładnie tak samo, jak kamieniarz (od marmurowych, wypasionych nagrobków) z pobliskiej większej miejscowości. Grabarz któregoś dnia dostał wezwanie z urzędu skarbowego i przysolili mu taki domiar, że zbladł jak ściana i z trwogą zaczął tłumaczyć - "panie, panie, przecież jak bym musiał całą wieś pochować, żeby tyle zarobić!". Okazało się, że urzędnicy pomylili go z kamieniarzem. To musiała być straszna historia dla grabarza, a mnie najbardziej ubawiła logika jego rozumowania :D

Link to comment
Share on other sites

Może urzędnik ze wsi był a grabarz sugerował:D hehe.

Cioteczko Arwi, w pierwszej chwili myślałam że to wisielec "wychodził" na drogę...;p

Swoją drogą dobrze że nie wpadłaś w "lokal" wisielca i cię stópkami po głowie nie giglał bo ta Twoja kochana wiedźma (w dalszym ciągu nie wiem jak tak słodkie dziecko można tak nazywać hehehe) była by chyba serio wcześniakiem:D.

A opowiadałam Wam już może historię, którą opowiedział nam ksiądz w technikum na lekcji religii?
Chodziło o seminarium z księdzem egzorcystą w Gnieźnie i sytuacją z Bydgoszczy, że mała dziewczynka bała się spać w pokoju?

Link to comment
Share on other sites

Bo kiedyś coś pisałam i post mi się skasował a był dłuuuuuugi i się wkurzyłam i nic nie napisałam i to chyba to było:D No. Więc....

Jakiś rok temu w 4 klasie technikum nasz ksiądz rzucił że możemy zrobić lekcje o czym my chcemy. I się wyrwałam że chcemy o duchach, reszta wiadomo że pomysł podchwyciła:D

Ksiądz nam obiecał że zaprosi księdza egzorcystę ( w moich okolicach takowi są w Gnieźnie i Licheniu) Jednak jak się okazało egzorcyści mają z dnia na dzień co raz więcej pracy i nie mieli czasu się z nami spotkać ale zaprosił jeden naszego księdza na seminarium.

Mieli zabronione opowiadać historii które tam się przewineły, ale udało nam się wydusić...wiecie jak to jest;).
Tak więc egzorcysta pewnego dnia został wezwany przez młodą rodzinę z ok. 4ro letnią córeczką. Mała mówiła że w rogu jej pokoju stoi pan.

Ksiądz zapytał - a co robi ten pan?
dziecko: - brzydkie rzeczy....
- jakie brzydkie rzeczy?
- nie mogę powiedzieć.
Ksiądz odprawił obrządek..poświęcił pomieszczenie.
-Jest jeszcze tutaj ten pan?
-Nie... teraz stoi za oknem.


Słyszałam wiele historii o duchach itp. ale ta opowieść jest dla mnie najstraszniejsza... Jak sobie ją przypominam mam cykora jak cholerka.
Mało tego ostatnio w drodze z jednej uczelni na drugą kumpelą opowiadałam to to kumpela mnie pół drogi wyzywała że przeze mnie spać nie mogła a jak sobie przypomina to to nawet do łazienki nie wstanie:P.

Link to comment
Share on other sites

Btw. Trochę o pracy egzorcysty nam opowiedział.
Opowiadał że kiedy odprawia to wszystko, to demony potrafią wyrzucać mu wszystkie grzechy, wygadywać całą rodzinę, każdą myśl, najgłębszą tajemnicę. Na głos, publicznie...

Że często ich prześladują później, walczą z nimi... brrr:shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sunshine']

Swoją drogą dobrze że nie wpadłaś w "lokal" wisielca i cię stópkami po głowie nie giglał [/QUOTE]

Kurcze myślałam że padnę ze śmiechu jak to przeczytałam:roflt: a obok szef siedzi, pewnie pomyslał że głupia jakaś :evil_lol:

Tą historyjkę o panu za oknem już tu czytałam aczkolwiek przeraziła mnie teraz tak samo jak za pierwszym razem:crazyeye:


[quote name='Arwilla']Hej [B]Sun[/B] :p
Ja raczej niestrachliwa, więc wcześniaka by nie było... :razz:

Co do "widzenia" przez dzieci, to moja Zołza też widziała przez jakiś czas w swoim pokoju małą dziewczynkę i kota...
Ponoć małe dzieci widzą więcej... :cool3:[/QUOTE]

ło matko...zabrała bym dziecko pod pachę i spierniczała :D

Link to comment
Share on other sites

Witam
Napisze moja historie i moich 2 pieskow
Pierwsza zdarzyla sie 2002 roku w sierpniu z moim juz nie zyjacym Reksiem - Moj wojek ciezko chorowal na raka i byly mozna tak powiedziec jego ostatnie dni. Moja mama i ciocia na zmiane przy nim byli ja bylam w domu sama z moim synkiem 5 lat i z Reksiem -zadzwonilam do szpitala i poprosilam mame do telefonu zapytalam sie jak wojek moja mama powiedziala mi ze ok i ze za 2 godziny przyjedzie ( MYSLALAM ZE PO ZMIENNE RZECZY DO PRZEBRANIA )zaczelam bawic sie z synkiem po 15 min Reks zacza dziwnie sie zachowywac skakal do dzrzwi wejsciowych jakby ktos znajomy przyszedl ale tylko moja mama miala klucz i umierajacy wojek ktorego kochal moj pies - podeszlam do ganku otwieram drzwi wylatuje Reks patrzy w jeden pukt i cieszy sie jak glupi
Ja do niego ze tu nikogo nie ma a pani bedzie za 2 godzinki - Stargard Szcz. a Szczecin Okolo godziny pociagiem + Autobus
Pies wariowal tak z 3 razy dajac mi do zrozumienia ze to ja zwariowalam- nie rozumialam o co mu chodzi az mama przyjechala i powiedziala mi ze wojek zmarl o tej porze co pies pierwszy raz wariowal -i pewnie przyszedl sie pozegnac z nami.
Druga HISTORIA wydazyla sie 10-04-2010 w ten sam dzien co katastrofa w Smolensku zagina tragicznie moj tata ja bylam wtedy w Dani u siebie w Domu nagle patrze moj terazniejszy York idzie za kims patrzy sie tak jakby na czlowieka ( OCZYWISCIE NIKOGO NIE BYLO ) I zacheca do zabawy szczekajac i tak jakby idac za czyjmis krokami az do pokoju mojego synka - potem dowiedzialam sie ze znalezli mojego tate i ze niezyje.

W obu przypadkach ja dowiedzialam sie na koncu najpierw byly reakcje moich pieskow.
I jak tu nie wierzyc ze zwierzeta maja 7 zmysl - ze potrafia nawiazac jakis kontakt z osoba zmarla - dziwnie tylko ze ani jeden ani drugi moj piesek nie bali sie wogole ze zachowywali sie w stosunku do zmarlych jak za ich zycia.

Pozdrawiam
Magda i Niki

Link to comment
Share on other sites

nasza historia wydarzyła się w zeszłym roku na działce.
Mój Ziomek leżał sobie spokojnie obok mnie a ja pilnowałam grilla.Była piękna,słoneczna pogoda i cieplutko.
Nagle wstał i szybko zbiegł po schodkach na trawnik.Myślałam że coś wyczuł albo coś zobaczył.Zatrzymał się przy moim samochodzie i stał.Po chwili zaczął się cofać tak jakby ktoś szedł na niego.Zjeżył się i (co dziwne u mojego haszczaka) zaczął wydawać z siebie krótkie szczeki.Potem warczał i cofał się aż do schodów.
w miedzy czasie zbiegła się cała rodzina więc miałam świadków na całe to dziwne wydarzenie.
Kiedy przyszedł do mnie wzięłam go za obrożę i poszłam z nim w to miejsce ale tak jak wtedy stanął przy aucie i nie chciał dalej iść.Obeszłam auto,poskakałam aby mu pokazać że jest ok.I dopiero piłka zachęciła go do podejścia.
Moja mama stwierdziła że babcia Marysia
[*] przyszła nas odwiedzić.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Gosia9712P']Przeczytałam połowę tematu, historie strasznie mi się podobają, chociaż muszę przyznać, że się boję :evil_lol:
W każdym razie jedno mnie zastanawia - duchy to duchy, nie mają ciała, więc jak można słyszeć ich kroki, jak mogą naciskać klamkę? :crazyeye:[/QUOTE]

Pewnie w podobny sposób, co żywi ludzie bez dotykania zginają łyżeczki albo suwają przedmioty ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...