Jump to content
Dogomania

Jak wytłumaczyc koleżance że jest to beznadziejny pomysł?


Doggerelly

Recommended Posts

  • 5 months later...
  • Replies 82
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

A w jaki sposób męczy psa farbowanie? Bo idąc dalej tym tokiem rozumowania, psa męczy też smycz, niekarmienie przy stole, czesanie, i wszystko, na co pies nie ma ochoty albo wolałby, żeby wyglądało inaczej.

I gdzie jest granica między dbaniem o estetykę a robieniem z psa debila? Różowa kokardka jest dla niektórych ok, bo piesek ma spięte włoski i nie zasłaniają mu oczu, ale już różowe pasemko machnięte farbką do pisanek - olaboga, koniec świata. Pudel ostrzyżony na lwa jest dla miłośników rasy super, bo to fryzura użytkowa do pierwotnej dla rasy pracy w wodzie (mimo że dla przeciętnego obywatela taki pies wygląda jak pajac), ale już zafarbowane uszy czy łapki - omg jak tak można. Obcięcie yorka po domowemu na chińskiego grzywacza albo na krótko z irokezem - ojej jak słodko, ale ten sam york z kolorowym pasemkiem na ogonie już będzie przykładem męczenia zwierząt...
Sorry, ale wg mnie w najmniejszym nawet stopniu nie chodzi o rzeczywistą krzywdę psa, tylko o problem z tolerancją inności. Dla mnie czyjś pies może być nawet różowy w neonowe zielone placki, o ile jest zadbany, kochany i wybiegany.

Link to comment
Share on other sites

Ludzie są dziwni. Przeszkadzają im ludzie z mnóstwem kolczyków, z dredami, z kolorowymi włosami, z "butami ortopedycznymi", w XIX wiecznych strojach. Udaję, że jest im ich żal i sie o nich martwią "Ojej, pewnie się wszyscy z nich śmieją, po co im to? Pewnie ta farba do włosów była droga, pewnie te dredy przeszkadzają, tak się męczą ci głupi ludzie. Biedni, rozumu nie mają.Że też im wygodnie w takich butach, gorsecie, że też ten facet w sukience tak..."

Nawet psów się czepiają.
A 100% samiec ganiający dzielnie listonosza i obwąchujący inne suczki ma głęboko w nosie to czy ma naturalny kolor sierści, czy jest różowy w serduszka. I inne psy też mają głęboko w nosie jego wygląd.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...
  • 2 weeks later...

[quote name='Martens']. Dla mnie czyjś pies może być nawet różowy w neonowe zielone placki, o ile jest zadbany, kochany i wybiegany.[/QUOTE]

wiem, ze wątek stary, ale Martens - wyobraziłam sobie mojego holendra w neonowe, zielone paski :loveu:, wow, cudne, zaraz mu takie zrobię :eviltong:,nikt do nas nie podejdzie, pies baskerwilów i nareszcie nie będę musiała go w lesie na lince prowadzić, nawet leśniczy ucieknie :lol:. Padałam ze śmiechu!
meczenie spa farbowaniem - hm... nie przyszlo mi o nigdy do głowy, ale jak napatrzę się na te psy na wystawcah an stołach groomerskich, o matko, to trzeba mieć zdrowie, a pies świętą cierpliwość. Moja suka twierdzi, ze ja męczę, jak wycieram jej łapy po spacerze :evil_lol:
kiedyś sensacje wzbudziłam chińskim grzywaczem, który musi być smarowany kremami z filtrem, ktoś chce malować psa? na mistrzostwach wszedł pies pomalowany we flagę Francji, a kibice malujący sobie gęby? Nie wiem, jak pies ma zajęcie, jest odżywiony, zadbany, szczęśliwy, to szczęśliwy będzie z różowymi paznokietkami a jego pańcia też, byle we wszystkim zachować umiar i nie mieć psa po to, aby mieć kogo malować i przebierać. Bardziej mi żal ozdóbek noszonych całe życie na rękach i traktowanych jak pluszak.

Link to comment
Share on other sites

Jak już, to "bycie zwierzęciem", czy "bycie psem" nie ma nic wspólnego z farbowaniem, strzyżeniem, ubieraniem itd.
To zaspokojenie psich potrzeb- ruchu, zajęcia, pracy.... zapewniam Cię, że szczęśliwszy będzie "wypracowany" owczar, który z włascicielem poganiał, porobił coś, powęszył, nawet jeśli byłby pofarbowany w tygryska i z kolczykiem w uchu, niż całe mnóstwo psów "normalnych", tzn całe życie chodzących na smyczy na nudne krótkie spacerki, albo śmiertelnie sfrustrowanych w ogródku wielkości chusteczki do nosa.....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Tylko żeby pofarbowany w tygryska nie poganiał owiec, bo to by było okrutne ;) ;)
Dla owiec oczywiście ;)[/QUOTE]

myślę. ze owce z tygryskiem nie miały doświadczeń :lol:, bardziej wilka się boją :lol:. Są owce, które potrafią nieźle pognić psa, to zależy na ile pies wywiera (jest silny psychicznie) presję na owce, jak mi się Terek zmęczy, to mordą jeździ po zadku owcy, a ta się jeszcze odwinie i go bodnie, ale jak jest wypoczęty i am powera to z 20 m. już są czujne :lol:
pies szczęśliwy to pies zajęty :lol:, a jak jest wypracowany, to potem sam pakuje się na kanapę i uczłowiecza :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Ja tak tylko zażartowałam,
[SIZE=1]ale skoro już się zeszło na temat doświadczeń - ale to już będzie totalne OT - to mi się przypomniało że lata temu, za PRLu jeszcze, dziadek przywiózł z Syberii łapę niedźwiedzia. Tam się z tego mięsa zupę robi/robiło, jakąś smakowitą, a sama łapa podlegała preparowaniu jak każde myśliwskie trofeum. Mała suczka mojej mamy dostawała paniki na widok, a najpewniej zapach, tej łapy. Oczywiście to nie kwestia wyglądu, tylko zapachu jeśli już w ogóle czegoś, ale ciekawe, co nią właściwie tak telepało - jakiś atawistyczny lęk, instynkt, czy to możliwe, czy raczej przypadek? No bo przecież nie każda, a raczej rzadko która owca, ma kontakt z wilkiem i może nabrać doświadczenia.[/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Mój chihuahua, jakby nie patrzeć ozdóbka, wychowany w mieście, na tropy i kupy wilków i niedźwiedzia zareagował reagował pełną czujnością, zjeżeniem i i gulgotem..... fakt, że potem w wilczej kupie próbował się wytarzać ;) (ślady wilków spotał w Bieszczdach, w zasadzie jakieś 100 m od naszego namiotu, świezutkie ślady niedźwiedzia - w Magurskim P.N.).

Link to comment
Share on other sites

kontunuując offa, do sklepu zoo, w którym się zaopatruję, wpadł zaraz po pracy zaprzyjaźniony szkoleniowiec, pracujący w zoo, moja suka polująca z resztą, od mieszanki zapachu słonia, okapi i dzikich kotów postała najpierw agresa, a potem łaziła przestraszna, nie było opcji żeby do niego podeszła.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Mój chihuahua, jakby nie patrzeć ozdóbka, wychowany w mieście, na tropy i kupy wilków i niedźwiedzia zareagował reagował pełną czujnością, zjeżeniem i i gulgotem..... fakt, że potem w wilczej kupie próbował się wytarzać ;) (ślady wilków spotał w Bieszczdach, w zasadzie jakieś 100 m od naszego namiotu, świezutkie ślady niedźwiedzia - w Magurskim P.N.).[/QUOTE]

Ulv - hi hi, cudne, wyobrażasz sobie, jakby takiego chi wytarzanego w wilczych odchodach bały się inne psy? a chi i tak maja rozdmuchane ego :lol:

byłam w Szwajcarii w zoo z psem, a tak są taki ogrody, gdzie można z czworonogiem, tylko na smyczy, suka oko w oko stanęła z tygrysem (odległość ok 1 m) - jej, się dzialo, suka się ugięła, zjeżyla jak szczota, najpierw chciała wiać, a potem - a potem okazała lwie serce, ale tygrys (śmiem twierdzić, że miały urozmaicenie w zoologicznym żywocie) usiłowały na nią zapolować, ale bez zbytniej pasji, jednak są do widoku psów przyzwyczajone. A potem, a potem zrobiło się gorąco, i uciekaliśmy! zaatakował nas (tzn. sukę) całkiem na serio wolno chodzący paw, a że psu nie wolno było ptak użreć, to sobie paw naużywał, biedna sunia, dawno tak szybko nie biegałam, najpierw pies, potem ja, a za nami na piechotę w dyrdy leciał paw :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron'][SIZE=1] Oczywiście to nie kwestia wyglądu, tylko zapachu jeśli już w ogóle czegoś, ale ciekawe, co nią właściwie tak telepało - jakiś atawistyczny lęk, instynkt, czy to możliwe, czy raczej przypadek? No bo przecież nie każda, a raczej rzadko która owca, ma kontakt z wilkiem i może nabrać doświadczenia.[/SIZE][/QUOTE]
Czemu umiejętność kojarzenia konkretnych zapachów miałoby zaniknąć u udomowionych zwierząt? Udomowione nadal mają styczność z dzikimi zwierzętami, choć nie w takim samym stopniu jak przodkowie.

Link to comment
Share on other sites

[SIZE=1][quote name='Fju']Czemu umiejętność kojarzenia konkretnych zapachów miałoby zaniknąć u udomowionych zwierząt? Udomowione nadal mają styczność z dzikimi zwierzętami, choć nie w takim samym stopniu jak przodkowie.[/QUOTE]
No oczywiście, pod warunkiem, że miały możliwość skojarzenia tych zapachów. A jeśli nie miały? Sucz mojej mamy z całą pewnością nie wąchała niedźwiedzia - ani jej matka, babka, prababka itd. Więc instynkt jeśli już. O ile. A jeśli - to w jaki sposób przekazywany w odniesieniu konkretnie do niedźwiedzia? Genetycznie? Może tak - ale to musiałaby być strasznie długa droga. Mam na myśli w tym momencie wyłącznie kontakt ze "szczątkiem" zwierza - żadna interakcja typu gonienie, czy coś w tym stylu.[/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fju']Czemu umiejętność kojarzenia konkretnych zapachów miałoby zaniknąć u udomowionych zwierząt? Udomowione nadal mają styczność z dzikimi zwierzętami, choć nie w takim samym stopniu jak przodkowie.[/QUOTE]

zapewne na Marszałkowskiej latają tygrysy :), to chyba nie chodzi o kojarzenie, ale o to, ze zapach dzikiego zwierzęcia jest nowy, intensywny, drapieźnik inaczej pachnie, groźnie, prowokująco itd. itd. psy wychowane w mieście, na wsi "zachwycają się" krowimi plackami, padliną i tropami zwierząt. Nos psa jest .... i tu cały wykład o węchu. Pies jednak bardziej nosem odbiera świat (chyba prócz chartów? ale ich węch też jest daleko bardziej wyczulony niż nasz :lol:), ciekawi mnie tylko - przecież wyprawione królicze futro to już królikiem nie pachnie, a kocica dostawała spazmów :crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Ja bym się raczej zastanawiała, dlaczego kot bał się królika? ;) (zakładając, że ten nos, to jednak nos, koci też nie od parady)[/QUOTE]

no właśnie, ale chyba jednak w przypadku wyprawionego futra, to nie o nos chodzi, na inne futra nie reagował, na baraniej skórze nawet się wylegiwała, może garbarz miał zły charakter :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Itske']Ulv - hi hi, cudne, wyobrażasz sobie, jakby takiego chi wytarzanego w wilczych odchodach bały się inne psy? a chi i tak maja rozdmuchane ego :lol:

byłam w Szwajcarii w zoo z psem, a tak są taki ogrody, gdzie można z czworonogiem, tylko na smyczy, suka oko w oko stanęła z tygrysem (odległość ok 1 m) - jej, się dzialo, suka się ugięła, zjeżyla jak szczota, najpierw chciała wiać, a potem - a potem okazała lwie serce, ale tygrys (śmiem twierdzić, że miały urozmaicenie w zoologicznym żywocie) usiłowały na nią zapolować, ale bez zbytniej pasji, jednak są do widoku psów przyzwyczajone. A potem, a potem zrobiło się gorąco, i uciekaliśmy! zaatakował nas (tzn. sukę) całkiem na serio wolno chodzący paw, a że psu nie wolno było ptak użreć, to sobie paw naużywał, biedna sunia, dawno tak szybko nie biegałam, najpierw pies, potem ja, a za nami na piechotę w dyrdy leciał paw :evil_lol:[/QUOTE]

Niezła historia z tym pawiem, tzn dla suni pewnie nie :( ale czyta się super (yhm, uruchomiła się i wyobraźnia ;)
Pozdrowienia dla suni i właścicielki :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...