Jump to content
Dogomania

"Wychowuję, nie tresuję" - co myślicie na temat tej inicjatywy?


evel

Recommended Posts

Ja szkole na nagródki i zabawki, często w nagrode jest wgryzienie się w gryzak, co prawda zabawek też mocno używam do odwracania uwagi (o to głównie chodziło mi mówiąc o wykorzystaniu) ale przed takimi mocniejszymi ćwiczeniami musze najpierw wprowadzić psa w tryb pracy, żeby zakapował że teraz nie ma radosnego podskakiwania na mnie a ćwiczenia. Bez wprowadzenia to nam tak to wygląda (chociaż to podskakiwanie to część ćwiczenia) to suka wykonuje komendy nieprecyzyjnie, tyłek odstaje itp [URL]http://www.youtube.com/watch?v=vRW62esOVlw[/URL] w trybie pracy wystarczy jedna komenda suka jest blisko nogi... przynajmniej kontakt wzrokowy mam już wypracowany :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 367
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='motyleqq']dlatego, że kliker polega na klik/nagroda, klik/nagroda. dla mnie zabawa byłaby tylko spowolnieniem pracy. nagradzanie smakiem jest znacznie prostsze i szybsze. oczywiście mówię o nauce nowych rzeczy. tyle że jak już suka zna komendę, to nie klikam, ćwiczę bez pudełeczka. wtedy sprawdza się zabawka, bo motywacja większa ;)[/QUOTE]
mój na smaki fajnie procował tak mniej więcej do 1,5 roku życia, potem przestał jeść:cool3: jak próbuję go naprowadzić smakiem to po prostej linii jeszcze przejdzie, a jak już trzeba skręcić czy coś zrobić to stoi w miejscu i wyciąga szyje. jak mu się nie uda złapać żarcia (a nie wysila się zbytnio) to siada przede mną i mi w oczy patrzy. i koniec nauki na smaczki:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='catie']Ja też klikera używam tylko do nauki i przeważnie nagradzam smakołykami, ale np. do cofania się, czy slalomu między nogami korzystamy z zabawki (ale też nie zawsze)[/QUOTE]

ja cofania uczyłam na smaczki, ale naprawdę fajny efekt uzyskałam dopiero przy piłce. generalnie kliker takie porozumienie, zabawki doszlifowanie :)

[quote name='Fauka']Ja wczoraj wyklikałam "wstydź sie" :)

Nie mogę psa nagradzać piłką, choć bardzo bym chciała. Jest zbyt nakręcony i nie może się skupić, ostatnio na piłkę wydałam mu komendę "noga" i okrążył mnie 10 razy zanim usiadł i musiałam jeszcze go poprawiać bo usiadł za mną... a komendę wykonuje normalnie świetnie.
Na żarcie świetnie nam sie szkoli, w końcu labrador. Na suchy chleb, jego własną karmę, w sumie nie zwraca uwagi co je, byle zjeść. Zauważyłam że mój pies 100 razy lepiej reaguje na moje słodkie cukierkowe "dobrze" niż na klik, a wypracowałam sobie system klik-dobrze-nagroda i jest super. Ponoć nie można psa nagradzać słownie przy kliknięciu ale u mojego psa wzmacnia to cały efekt. Po prostu na to "dobrze" widzę w nim radość, samo kliknięcie nie powoduje u niego żadnej reakcji. Natomiast kliker pomaga mi w wychwyceniu momentu, czasem tej setnej sekundy, choć zauważyłam ostatnio, że szybciej chwalę niż klikam ;)[/QUOTE]

ja tak mam z szarpakiem. nie da się nim nagrodzić, chyba że przywołanie ;)
)
oj tam, można, nie można... w tym cała rzecz, żeby dostosować się do psa. szkoda, że nie każdy to rozumie ;)

[quote name='Beatrx']mój na smaki fajnie procował tak mniej więcej do 1,5 roku życia, potem przestał jeść:cool3: jak próbuję go naprowadzić smakiem to po prostej linii jeszcze przejdzie, a jak już trzeba skręcić czy coś zrobić to stoi w miejscu i wyciąga szyje. jak mu się nie uda złapać żarcia (a nie wysila się zbytnio) to siada przede mną i mi w oczy patrzy. i koniec nauki na smaczki:evil_lol:[/QUOTE]

hehe, no cóż... :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kiłi']A ok, rozumiem :)
Moja jest zapalonym aporterem, raz przyznam się bez bicia rzucałam jej kije do wody (bo przy okazji dwie ulubione rzeczy pływanie i aport) to wyszła i łapy się pod nią załamały, po tym z większą uwagą ją obserwuje na jakim etapie zmęczenia jest. Moja co prawda za piłke to potrafi mi na barana wleźć, ale już po aportowaniu piłke zabieram i pies jest spokojny :)

Jeszcze tylko dodam, że ja myśle źle o pseudopozytywnym szkoleniu, nie pozytywnym, bo troche pozytywnie to i ja przez długi okres musiałam suke szkolić, zero szarpnięć tylko i wyłącznie delikatnie bo inaczej pies wpadał w furie (co było z kolei skutkiem fanatycznego szkolenia dominacyjnego), teraz stosuje swoje właśne metody i jest ok. Co pies to metoda :)[/QUOTE]


Też rzucałam ostatnio psu piłkę - kupiłam sobie taką łopatkę do rzucania piłek, żeby tak nie brudzić rękawiczek i chciałam ją wypróbować - też zobaczyłam po powrocie psa, któremu się "łapy załamały". Rzucając takim czymś człowiek w ogóle się nie męczy, a pies ma o wiele dłuższy dystans, można nie wyczuć, że już dość. Nie jesteśmy idealni, błędy się zdarzają :)\
Swoją drogą taka łopatka do piłek fajnie mi się sprawdziła przy komendzie równaj, tak w ramach eksperymentu trzymałam w tej wyrzutni piłkę i robiłam komendę, fajnie się pies ustawił i fajnie się pracowało, nie jest to praktyczne na co dzień taszczyć takie coś ze sobą na każdy spacer rzecz jasna, ale fajne od czasu do czasu :)

Dla mnie pozytywne szkolenie, to po prostu takie, które przynosi efekt, ale uszczęśliwiając psa i budując więź.
To, że pies na samym klikerze zatańczy salsę, to nie znaczy, że prawdziwie współpracuje z właścicielem. I oczywiście tak samo pies wyszarpany kolczatką, albo sterowany OE będący mistrzem OBI nie koniecznie musi być psem szczęśliwym pracującym dla człowieka, albo taki który chodzi jak w zegarku, a nerwowo merda ogonem, oblizuje się po pysku i kładzie uszy, w zasadzie robiąc komendę próbuje zniknąć.
Tym niemniej uważam, że pies którego ogromny popęd może doprowadzić do starcia z sarną (a bywa to śmiertelne) będzie o wiele szczęśliwszy żywy, a potraktowany OE, niż stratowany przez sarnę, ale wyklikany bo "to samo można przecież osiągnąć bez robienia psu krzywdy" - pytanie brzmi jaka tu jest prawdziwa krzywda? silny sygnał OE czy pobyt w klinice, albo wyrok uśpienia przez agresję do ludzi?

Link to comment
Share on other sites

Tak taka łopatka fajowe, siostra miała dla swojego kanara, z tymże w końcu chyba została skonsumowana ;)

[quote name='sugarr']
Dla mnie pozytywne szkolenie, to po prostu takie, które przynosi efekt, ale uszczęśliwiając psa i budując więź.
To, że pies na samym klikerze zatańczy salsę, to nie znaczy, że prawdziwie współpracuje z właścicielem. I oczywiście tak samo pies wyszarpany kolczatką, albo sterowany OE będący mistrzem OBI nie koniecznie musi być psem szczęśliwym pracującym dla człowieka, albo taki który chodzi jak w zegarku, a nerwowo merda ogonem, oblizuje się po pysku i kładzie uszy, w zasadzie robiąc komendę próbuje zniknąć.
Tym niemniej uważam, że pies którego ogromny popęd może doprowadzić do starcia z sarną (a bywa to śmiertelne) będzie o wiele szczęśliwszy żywy, a potraktowany OE, niż stratowany przez sarnę, ale wyklikany bo "to samo można przecież osiągnąć bez robienia psu krzywdy" - pytanie brzmi jaka tu jest prawdziwa krzywda? silny sygnał OE czy pobyt w klinice, albo wyrok uśpienia przez agresję do ludzi?[/QUOTE]
Zgadzam się z Tobą w 100% :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fauka']Też mamy łopatkę, czasami jak mam nastrój by ją ciągnąć na spacer to zabawa jest świetna. Daleko można z jej pomocą rzucić psu piłkę, dzięki czemu pies jest szybciej zmęczony ;)[/QUOTE]

Z takim małym off-em...
Ile zapłaciłaś Fauka, i czy to krótka, czy mała ?

Link to comment
Share on other sites

A mnie jakoś te "łopatki" do wyrzucania piłek nie przekonują tak całkiem. To nie jest dla każdego psa moim zdaniem. Pies musi mieć na bank zdrowe stawy i być wytrawnym biegaczem, a nie każdy ma zadatki na charta. Nawet przy zwykłym rzucaniu piłki, bez "wspomagaczy", widzę znaczącą różnicę w wysiłku i obciążeniu stawów, gdy rzucam ją ja i gdy rzuca mój mąż (znacznie dalej i szybciej). Dłuższy ale umiarkowany wysiłek wydaje mi się bezpieczniejszy. Pewnie tak myślę dlatego, że raz kupiłam frisbee, pies oszalał, i po tygodniu mieliśmy kontuzję, co przy "normalnym" aportowaniu nie zdarzyło się nigdy przez ponad 5 lat.
Być może z dużymi psami jest inaczej, bo potrzebują więcej miejsca żeby się rozpędzić.

Link to comment
Share on other sites

wikikoniki, kupiłam tą - [url]http://www.zooplus.pl/shop/psy/zabawki_szkolenie_psa/zabawki/plastikowe/161261[/url] ale w rzeczywistości jest dłuższa niż się wydaje, myślałam że jest bardziej poręczna ;)

Mój pies ma stawy czyste, biegał za frisbee, za rzucanymi w siną dal piłkami, nigdy w życiu żadnej kontuzji na szczęście nie było, ale on raczej nie biegnie na złamanie karku, no i zazwyczaj rzucamy mu piłkę w wysoką trawę gdzie spokojnie główkuje.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Pewnie tak myślę dlatego, że raz kupiłam frisbee, pies oszalał, i po tygodniu mieliśmy kontuzję, co przy "normalnym" aportowaniu nie zdarzyło się nigdy przez ponad 5 lat.
Być może z dużymi psami jest inaczej, bo potrzebują więcej miejsca żeby się rozpędzić.[/QUOTE]

Niestety, frisbee jest bardzo niebezpiecznym sportem. Należy zacząć od bardzo drobnych kroczków, łapania dysku z ziemi, później niskich rzutów, cały czas pracując nad techniką skoku psa i bezpiecznym lądowaniem. Człowieka pcha, żeby rzucać jakkolwiek, najlepiej daleko czy wysoko, zwłaszcza, jak pies najarany i skacze niemal na głowę, ale to nie takie proste jakby się wydawało ;) Pewnie to wiesz, ale poczułam się w obowiązku napisać :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Niestety, frisbee jest bardzo niebezpiecznym sportem. Należy zacząć od bardzo drobnych kroczków, łapania dysku z ziemi, później niskich rzutów, cały czas pracując nad techniką skoku psa i bezpiecznym lądowaniem. Człowieka pcha, żeby rzucać jakkolwiek, najlepiej daleko czy wysoko, zwłaszcza, jak pies najarany i skacze niemal na głowę, ale to nie takie proste jakby się wydawało ;) Pewnie to wiesz, ale poczułam się w obowiązku napisać :)[/QUOTE]
Nie, ja w ogóle nie myślałam o frisbee jako sporcie. Kupiłam talerz, bo dało się daleko rzucić - ot tak, lotem "ślizgowym" nad ziemią - żeby pies sobie pobiegał dalej. On go nawet nie chwytał w powietrzu, nie skakał, biegł jak za piłką i zbierał z trawy. No ale - peszek.

Link to comment
Share on other sites

Mnie jedno dręczy. Miałam dawno dawno temu psa, ktory wychodził na kolczatce (bez ideologii, po prostu takie czasy były). Gdzies tu było, że kolczatka uszkadza kręgosłup. Dlaczego w takim razie umarł na raka prostaty? Pamiętam, ze kolczatka, była w drugim końcu psa...

A tak na serio - lubie MP (nie używamy klikera, moje psy go kompletnie ignorują, choć łączyłam ze smaczkami i innymi cudami), ale nie kazdy pies się do nich nadaje. Nie zawsze daje się je stosowac. Troszkę umiaru i rozsądku dla fanatyków :) Plus rozsądku, ewentualnie okazji do pracy z bardzo trudnym psem.
Btw - kolczatka plus fleksi to osobny temat, ale nie rozumiem, czemu to takie popularne? Widziałam laba w kolczatce i fleksi, jak pan go na jogging wziął...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Mnie jedno dręczy. Miałam dawno dawno temu psa, ktory wychodził na kolczatce (bez ideologii, po prostu takie czasy były). Gdzies tu było, że kolczatka uszkadza kręgosłup. Dlaczego w takim razie umarł na raka prostaty? Pamiętam, ze kolczatka, była w drugim końcu psa...

A tak na serio - lubie MP (nie używamy klikera, moje psy go kompletnie ignorują, choć łączyłam ze smaczkami i innymi cudami), ale nie kazdy pies się do nich nadaje. Nie zawsze daje się je stosowac. Troszkę umiaru i rozsądku dla fanatyków :) Plus rozsądku, ewentualnie okazji do pracy z bardzo trudnym psem.
Btw - kolczatka plus fleksi to osobny temat, ale nie rozumiem, czemu to takie popularne? Widziałam laba w [B]kolczatce i fleksi[/B], jak pan go na jogging wziął...[/QUOTE]

Jejku... ja się z tym jeszcze nie spotkałam, dziwne...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sybel']Widziałam laba w kolczatce i fleksi, jak pan go na jogging wziął...[/QUOTE]

Ja widziałam panienkę na rowerze do którego była przywiązana smycz a na jej końcu niewielki piesek w ogromną kolczatką na szyi. Zastanawiam się jakby się skończyła na rowerze wywrotka albo gwałtowne hamowanie. Pewnie kolcami wbitymi w szyję.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fauka']Ja widziałam panienkę na rowerze do którego była przywiązana smycz a na jej końcu niewielki piesek w ogromną kolczatką na szyi. Zastanawiam się jakby się skończyła na rowerze wywrotka albo gwałtowne hamowanie. Pewnie kolcami wbitymi w szyję.[/QUOTE]

Niestety, ale pewnie tak ;(
Ja w ogóle nie jeżdżę z moim psem na rowerze, może dlatego, że nie lubię jeździć, nie eżdżę zbyt często, więc nie jestem w tym dobra ;D

Link to comment
Share on other sites

u mnie jest labek na flexi plus halti:roll: a na jogging wybiera się z psem w kolcach pewien pan, pies to mieszaniec mający jakieś 75cm wzrostu, agresywny, zawsze jak ich mijamy to pies do nas z zębami startuje i pan do niego 'siad'. z racji tego, ze pies zaślepiony rządzą mordu to pana ma w zadku, więc pan tego bidaka na kolcach szarpie powtarzając w kółko 'siad':(

Link to comment
Share on other sites

Pięknie sobie wypracuje atakowanie na "komendę siad" ;) czytałam "Drugi koniec smyczy" gdzie pies na słowa "nie wolno" robił kupę gdyż właściciel zawsze to mówił gdy pies załatwiał się w złym miejscu. Słyszałam też o psie który myślał że na imię ma "nie".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']A mnie jakoś te "łopatki" do wyrzucania piłek nie przekonują tak całkiem. To nie jest dla każdego psa moim zdaniem. Pies musi mieć na bank zdrowe stawy i być wytrawnym biegaczem, a nie każdy ma zadatki na charta. Nawet przy zwykłym rzucaniu piłki, bez "wspomagaczy", widzę znaczącą różnicę w wysiłku i obciążeniu stawów, gdy rzucam ją ja i gdy rzuca mój mąż (znacznie dalej i szybciej). Dłuższy ale umiarkowany wysiłek wydaje mi się bezpieczniejszy. Pewnie tak myślę dlatego, że raz kupiłam frisbee, pies oszalał, i po tygodniu mieliśmy kontuzję, co przy "normalnym" aportowaniu nie zdarzyło się nigdy przez ponad 5 lat.
Być może z dużymi psami jest inaczej, bo potrzebują więcej miejsca żeby się rozpędzić.[/QUOTE]

Zgodzę się. Ja (chyba o tym pisałam) przemęczyłam kiedyś psa właśnie za pomocą tej łopatki. Wracając do domu sucz mi się nagle położyła na chodniku, bo nadwyrężyła tył + nie jest w wybitnej kondycji. Taka łopatka jest OK, ale trzeba z głową, ja już się niestety w ten mniej przyjemny sposób przekonałam - na własnym psie.
Ale zupełnie zdrowemu, młodemu, pełnemu energii psu na pewno nie zaszkodzi dłuższy dystans, wszystko tutaj zależy od kondycji i zdrowia. Człowiek jak już nie daje rady fizycznie, to sobie odpuści (no Ci bardziej ambitni to może do omdlenia ;) ) ale pies wybitnie nakręcony na piłkę będzie za nią biegał tyle razy i tak daleko jak będziemy ją rzucać, pewnie wyskoczyłby za nią z 10 piętra nawet się nie zastanawiając, dlatego to w naszych rękach zdecydować kiedy dość.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='wikikoniki']
Ja w ogóle nie jeżdżę z moim psem na rowerze, może dlatego, że nie lubię jeździć, nie eżdżę zbyt często, więc nie jestem w tym dobra ;D[/QUOTE]
a ja mam w koncu psa który rozumie co to bieg przy rowerze :) :) :)
na 3 psy które mam aktualnie tylko najmłodszy potrafi pieknie biegać kolo roweru, równo i grzecznie, bez smyczy oczywiście, bo to niebezpieczne. Pirania nie potrafi sobie ustalic dystansu - ona jest szybka na poczatku - od razu w "długą" i szybko się potem męczy, Bazyl tak po śrdoku - czasem odbiega od roweru, ma swoje sprawy, dużo lepiej potrafi zachować sily "na potem" a najlepszy jest Panbazyl - on biegnie przy rowerze prawie ze non stop. Spokojnie mogę z nim robic ok 20 km dystanse (z przerwą oczywiście) i nie jest zmeczony. Nawet na jedna z wystaw w tym roku jechaliśmy trochę na rowerze (tzn ja na rowerze a pies obok) a potem już pks (rower został u znajomych).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='panbazyl']a ja mam w koncu psa który rozumie co to bieg przy rowerze :) :) :)
na 3 psy które mam aktualnie tylko najmłodszy potrafi pieknie biegać kolo roweru, równo i grzecznie, bez smyczy oczywiście, bo to niebezpieczne. Pirania nie potrafi sobie ustalic dystansu - ona jest szybka na poczatku - od razu w "długą" i szybko się potem męczy, Bazyl tak po śrdoku - czasem odbiega od roweru, ma swoje sprawy, dużo lepiej potrafi zachować sily "na potem" a najlepszy jest Panbazyl - on biegnie przy rowerze prawie ze non stop. Spokojnie mogę z nim robic ok 20 km dystanse (z przerwą oczywiście) i nie jest zmeczony. Nawet na jedna z wystaw w tym roku jechaliśmy trochę na rowerze (tzn ja na rowerze a pies obok) a potem już pks (rower został u znajomych).[/QUOTE]

Fajnie tak na wystawę rowerem ;D
My raczej autobusami...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...