Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Witam Was
Ślędzę ten wątek i miałam już nie zabierać głosu ale wypada rozwiać pewne wątpliwości ;)


Jestem więcej niż pewna, że ZK/Radom nic z tym nie zrobi ponieważ bądź co bądź Agnieszka poszła tam do swoich przyjaciół, którzy od początku wiedzieli a potem czekali na umorzenie sprawy w ZK/Lublin aby można było ją przyjąć w poczet członków do Radomia.


ZK nie zajmie stanowiska w sprawie finansowej, ponieważ w Regulaminie czy w Satucie ZK wyraźnie jest napisane, że ZK tym się nie zajmuje. Tylko Sąd Powszechny.


Pamiętajcie, że czasami można "położyć" sprawę przez jeden głupi zapisik w jakimś regulaminku :)


Natomiast w sprawie tragicznych warunków życia psów w jej hodowli Meradith to powinno to być złożone wyłącznie do Prokuratury. Viva ma pewną moc prawną i na podstawie zebranych przez nią dowodów, na podstawie sporządzonych protokołów, na podstawie dokumentacji zdjęciowej powinna skierować tą sprawę do Prokuratury. I wówczas tak, na pewno p. Agnieszka poniosłaby konsekwencje a psy zostałyby jej odebrane.


Poza tym miejcie na uwadze, że jeśli została złożona sprawa do Sądu Powszechnego i taka sama do Sądu Koleżeńskiego w ZK to sprawie może na 100% będzie ukręcony łeb, ponieważ dwa razy za to samo nie można karać tej samej osoby.


W ZK Lublin Agnieszka wyleciałaby na zbity pysk, gdyby nie właśnie tego typu błędy proceduralne i regulaminowe. A tak dzięki nim sprawę musiano zamknąć na korzyść Agnieszki. Nie popełnijcie tego samego błędu, bo znów sprawa zostanie zakończona na jej korzyść! Nawet w Regulaminie Sądów Koleżeńskich jest wyraźnie to napisane.


Należy też pamiętać, że Agnieszka była zawieszona przez ZK w Lublinie i miała zakaz wystawiania psów na czas prowadzonego postępowania przez Sąd Koleżeński. Tyle, że miała to w dooopie i psy i tak przez cały czas wystawiała.


Osobiście nie skupiałabym się na nadziei, że ZK Radom cokolwiek z tym coś zrobi. Bo nie zrobi na milion %. Ta sprawa powinna być skierowana przez VIVĘ do Prokuratury wraz ze wszystkimi dowodami. I następnie nagłośniona w mediach.


Kolejna sprawa nad którą zastawia się panbazyl.


Psy Agnieszki jeszcze niedawno, parę lat temu, były trzymane w klatkach na lisy przez cały rok. W zimie były ocieplane tekturą, bo jej zdaniem psy resztę sobie nagrzały własnym ciałem trzymane po kilka w klatce.


Był też m. in. taki incydent, że trzymany w klatce amstaff odgryzł głowę błękitnemu whipettowi, który z ciekawości wsadził głowę do klatki amstaffa.


Ktoś pisał o yorkach.... Yorki były i owszem. Były trzymane wszystkie razem w klatce i kryły się non stop, bo taki był tego cel. W końcu część padła a część - z tego co mi mówiono - została zagryziona.


Była też "cziłała" z hodowli Caletto. Też zdechła.


Była też kilka lat temu suka dużej rasy, którą Agnieszka zagłodziła na śmierć.


To tylko kilka przypadków napisanych w dużym skrócie.


To i wszystkie inne zeznania świadków przekazałam VIVIE. I wszystkie te osoby będą zeznawały w Sądzie. Ja również.

Link to comment
Share on other sites

Błagam, nie ujawniajmy na razie tego, co wiemy. Najwyżej parę osób nas opluje i posądzi o zamiary szykanowania Agnieszki - trudno. Wszelkie dowody zostawmy do zakończenia sprawy, wtedy je opublikujemy. A czy ktoś wyrazi opinię, że wierzy lub nie wierzy - to może mieć poniekąd rację, przecież dopóki nie ma dowodów, pozostaje to sprawą wiary (choć nieraz dziwi pełne zapału bronienie AN). Trzeba po prostu cierpliwie POCZEKAĆ. A zapewniam, jak siedzę przy swoim kmputerze, że dołożę wszelkich starań, by ulżyć tym biednym zwierzętom.
Ela Piotrowska

Link to comment
Share on other sites

[B]Chciałam wszystkich poinformować, że ten temat dotyczący mojej osoby jest perfidnie zaplanowanym i uknutym zmasowanym atakiem, który ma na celu zdyskredytowanie mnie jako człowieka i hodowcy w oczach jak największej liczby osób i instytucji, i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości (zresztą już nie po raz pierwszy). Jestem nękana i pomawiana już od dłuższego czasu (te "mrożące krew w żyłach opowieści!"), a ten STALKING (piszę i nazywam już to oficjalnie) przybiera coraz bardziej zorganizowane formy. No cóż, im więcej sukcesów człowiek odnosi, tym więcej ma wrogów - święte słowa. Szkoda, że na tym świecie nie brakuje ludzi tak bezwzględnych, nie wahających posunąć się do najgorszych oszczerstw, okrutnych, zawistnych i mściwych w stosunku do innych ludzi, zastanawia mnie wobec tego ich prawdziwy stosunek do zwierząt... Kim tak naprawdę są, w ten sposób właśnie pokazują. Ubolewam, że wciąż na mojej drodze stają tak fałszywi znajomi, co więcej, znajdują się osoby, które zupełnie mnie nie znając do tej wyrafinowanej gry dołączają.[/B]

Wątek zainicjowały trzy osoby: Elżbieta Piotrowska, Resurgam i Asiaczek, które znają i przyjaźnią się od lat, choć z tą przyjaźnią miały rózne wzloty i upadki, dodatkowo Resurgam i Asiaczek to bliskie przyjaciółki z pracy. No cóż, mają ku temu swe powody, Elżbiecie ukróciły sie przejazdy ze mną, gdzie robiłam nawet 250 km dodatkowo, by pojechać pod jej blok, zabrać na wystawę, a potem odwieźć, Resurgam, której wydawało sie, że całe życie będzie dostawała prezenty od hodowców w postaci wystawowych szczeniąt, a Asiaczek - bardzo aktywna dogomaniaczka, no cóż, nie mogła odmówić przyjaciółkom pomocy i musi wtrącać stale swoje pięć groszy dla podkręcania akcji (a że troszkę poznałyśmy się swego czasu wspólnie podróżujac na wystawy i niestety nie mamy zbyt miłych wspomnień, więc...). Powiem więcej, te osoby przygotowywały się do tej akcji już od pewnego czasu i wybrały precyzyjnie najlepszy do tego moment, kiedy pojechałam na dwudniową wystawę do Poznania i w momencie, kiedy mam w swojej hodowli bardzo obiecujące szczeniaki do sprzedania, aby zrobić szeroką kampanię przeciwko mnie i mojej hodowli. Nie mam też wątpliwości, że zrobiły to ze wcześniejszym porozumieniem z MaDi poprzez wątek założony przez nią w ubiegłym roku, [B]za którą kryją się kolejne osoby z oddziału w Lublinie, które nie mogą pogodzić się z goryczą porażki, ale tak to jest jak preparuje się i fałszuje fakty[/B]. Wszystkie te osoby napuściły na mnie kolejną prywatną organizację VIVA PUŁAWY, która mając tylu "wiarygodnych świadków", w znakomitej większości takich, którzy nigdy u mnie nie byli, ale słyszeli.... w łatwy sposób została sprowokowana do działania, mając w tym swój interes. W przypadku odniesionego "sukcesu", jej autorytet społeczny znacznie wzrośnie i ludzie na tak szczytny cel, jak niesienie pomocy zwierzętom będą duzo chętniej i więcej wpłacać pieniędzy, o co właśnie w tym wszystkim chodzi. I aby sobie ten sukces zapewnić do akcji angażuje... policję, a ta inne instytucje...! Zostawiam to bez komentarza. Do tematu przypadkowo dołączyły: Adamant, bo miała wprawdzie powierzchowny, ale jednak, kontakt ze mną (choć muszę przyznać, że napisała wiele wyważonych merytorycznie postów), Karadhars - no cóż, znajduje każdą sposobność, by od lat niszczyć konkurencję, to zapewne ją miała na mysli Resurgam szantażując mnie o szczeniaka i mówiąc, że jak ja jej nie dam whippeta to ona jej sprowadzi z Ameryki i da w prezencie..., Juta - brak słów po prostu !!!, Gorvin, po której, nigdy bym się tego nie spodziewała, ale dziękuję za wyjaśnienia..., Assam75 i Donald - wyraźnie poproszone o wsparcie, ta pierwsza nie przebierająca w słowach i nie wahająca się przed najgorszymi oszczerstwami, wyłudziła ode mnie 3 whippety, za które po dziś dzień nie zapłaciła mi pieniędzy, sprzedając je w Niemczech (tę historię wszystkie te 3 panie doskonale znały i nawet mi "współczuły"), ta druga, owszem zwróciła psa, ale nie z powodu nużycy (jak wymyśla Elżbieta), czy plackowatych wyłysień, jak sama pisze, lecz własnej odnowionej alergii, na którą leczyła się po zakupie pierwszego psa, o czym mnie wcześniej nie uprzedziła (Elżbieta o tym doskonale wiedziała, bo właśnie po odwiezieniu jej do domu po niego jechałam). Nie mogło wreszcie zabraknąć niezwykle wiarygodnych anonimów dla udramatyzowania jeszcze bardziej całej sytuacji. Ot i cała tajemnica... [B]Wspaniali doprawdy i godni siebie sojusznicy!!![/B] Nasuwa się pytanie, na które pragnę zwrócic uwagę, dlaczego sprawą nie zajmuje się Zwiazek Kynologiczny, którego jestem członkiem, który ma prawo do kontroli i szeroki wachlarz kar, łącznie z wykluczeniem członka i skierowaniem sprawy do Sądu? Pozwolę sobie odpowiedzieć, bo Zwiazek zażądał oficjalnych pism (i słusznie), a nie anonimowych telefonów, a niestety nikt do tej pory nic nie napisał, podpisując się z imienia i nazwiska. Dlaczego? Bo zwyczajnie osoby pomawiające boja się, zasłaniając się kolesiostwem i "zamiataniem wszystkiego pod dywan", oczerniając przy tym Związek. Pewnie, tak chyba najwygodniej! Niestety, nie we wszystkich oddziałach są narwani pieniacze, i całe szczęście!
O przygodzie z każdą z tych osób najkrócej jak tylko będę mogła, postaram się napisać.

Zacznę od [B]Elżbiety Piotrowskiej[/B], bo to ona rozpoczęła ten wątek. Znam ją od bardzo dawna, swego czasu organizowała przejazdy busem na wystawy, różnie się one układały, potem jeździła pociągami, ale wiadomo podróże takim środkiem lokomocji są uciążliwe, dogodnych połączeń coraz mniej, do tego z dużym psem, którego trzeba wtaszczać. Ze mną wielokrotnie podróżowała od maja 2010 r. Pamiętam nasz wspólny pierwszy wyjazd na 2 wystawy w jeden weekend Klubową i myśliwskich do Poznania, gdzie zabrałam ją spod domu i pod dom odwiozłam, przemierzając potwornie zakorkowaną W-wę. Była ogromnie zdziwiona, że tak tanio chcę za podróż, dorzucając mi dodatkowo od siebie, bo jak stwierdziła dużo więcej wydałaby na pociągi i taksówki. Wspólnych wyjazdów było bardzo wiele (najwyraźniej jej b.odpowiadały) i zawsze koszty były podobne, proporcjonalne do odległości. Propozycje noclegów wychodziły z jej strony i w znakomitej większości nie rózniły się znacząco od tych, jakie by poniosła śpiąc sama (często miała wymagania, aby dzień wcześniej byc już na wystawie). Elżbieta z wielu wspólnych wystaw wspomniała tylko o 2, i słusznie, bo wszystkie wcześniejsze odbywały się bez większych zakłóceń. Wyjazdy do Vielkiej Idy i Druskiennik rzeczywiście wymagają dokładniejszego omówienia.

Kilka dni przed wyjazdem do Velkiej Idy poinformowałam Elżbietę, że aktualne moje finanse nie pozwolą mi na uczestnictwo w tej wystawie, bo mam albo tylko na opłaty, albo tylko na podróż. Jednocześnie powiedziałam jej, że skoro byłam z nią wcześniej umówiona, to czuję się w obowiązku zapewnić jej transport i po prostu zawiozę ją, tylko niestety będzie musiała pokryć koszt w całości (200 zł w jedna stronę). Elżbieta przystała na to, proponując, abym mimo wszystko zabrała ze sobą swoje psy. Ze swej strony w ramach rewanżu zaproponowałam jej jeden z kolejnych wspólnych wyjazdów w podobnej odległości gratis. Wszystko wydawało się omówione. Początkowo nic nie wskazywało żadnych problemów, Elżbieta dała mi połowę na podróż. Wiedziała też, że za równowartość opłaty za 1 psa, zatankowałam samochód przed wyjazdem, równowartość tego czyli 25 euro dała mi więc na wystawie. Problem zaczął się dopiero w drodze powrotnej, już po polskiej stronie. Najpierw stanęłam w korku, bo był wypadek, potem ok. godz. 3 w nocy zwyczajnie "złapałam gumę". Było ciemno i mgliście, w takich warunkach zmiana koła była wręcz niemożliwa, musiałam poczekać, aż się rozwidni. Obudziłam się rano, Najpierw wyprowadziłam psy, dałam im wody, potem wzięłam się za wymianę koła. Ponieważ nie mogłam sobie poradzić poprosiłam jednego z pracowników pobliskiego tartaku o pomoc. Elzbieta w tym czasie spokojnie paliła sobie papierosy i siedziała z Fiodorem na pobliskim przystanku. Ruszyłyśmy dalej, trzeba było zatankować po raz ostatni samochód, Elżbieta miała dać ostatnie uzgodnione wcześniej 100 zł, niestety zaczęła się awanturować (zapewne było to spowodowane tym, że jej pies przegrał, a moje wszystko wygrały). Byłam zmuszona stanąć na stacji, bo kończyło się paliwo, aby potem nie utknąć gdzieś w polu. Elżbieta łaskawie dopiero wtedy wyjęła pieniądze. Zatankowałam i pojechałyśmy dalej. 40 km przed Puławami pech chciał, że pękła druga opona. Trzeba było w wulkanizacji naprawić koło, do warsztatu jak się zorientowałam, było kilkanaście km, niestety Elżbieta nie chciała pożyczyć 10-20 zł na naprawę, które mój ojciec oddałby jej zaraz jak przyjedziemy. Musiałam poczekać na pomoc rodziców. Ta podróż z nią była dla mnie tak potwornie upokarzająca, ale niestety tym razem po prostu nie miałam pieniędzy, a ona zwyczajnie pastwiła się nade mną. W duchu obiecywałam sobie, że to już koniec, ale niestety wcześniej byłam jeszcze z nią umówiona, że zawiozę ją do Druskiennik.

Druskienniki

Tym wyjazdem od samego początku, absolutnie nie byłam zainteresowana. Elżbeta wielokrotnie do mnie dzwoniła i smsowała, aby mnie nakłonić. Odmawiałam wiedząc, że na chwilę obecną finansowo nie podołam, tym bardziej, że gromadziłam środki na dużo wcześniej zaplanowaną wystawę do Vielkiej Idy. Druskienniki były poza wszelkimi moimi wystawowymi planami. Elżbieta nie odpuszczała (zapewne miała ze mnie wygodny i tani środek transportu, ewentualnie pojawiające się problemy były tak naprawdę zawsze poza nią). Argumentowała, że to bardzo ważny dla niej wyjazd, bo ona ma tam załatwionego CACIBa, że ona tam musi jechać za wszelką cenę (wówczas nie traktowałam tego poważnie, myślałam ot kobieta ma fantazję, ale jak się później okazało miało to swe potwierdzenie w faktach, o czym napiszę dalej). Co raz to kusiła mnie nowymi propozycjami, a to pokryje całość podróży, na co odpowiedziałam, że to mi się nie kalkuluje, bo to wyjazd na 5 dni (czwartek-poniedziałek), potem, że dodatkowo dopłaci mi różnicę w cenie zgłoszenia za 1 psa, między pierwszym a ostatnim terminem zgłoszenia, czyli dokładnie 60 euro, na co ja jej również odmówiłam, ponieważ w tym momencie musiałabym już zapłacić,(przyjmowano tylko zgłoszenia opłacone), wreszcie pozostała jeszcze klubowa wystawa, za którą można było zapłacić na miejscu. Ustaliłyśmy więc, że ja zgłoszę ewentualnie tylko na tę wystawę, a ona da mi te 60 euro, które deklarowała. Podczas wyjazdu do Vielkiej Idy Elżbieta pokazała na co ją stać, moje spojrzenie na nią całkowicie się zmieniło. Kiedy czakałyśmy na pomoc mojego ojca, ona zasypywała mnie tekstami, że nie mogę teraz zostawic ją "na lodzie" i muszę pojechać, bo ona w opłaty zainwestowała bardzo dużo pieniędzy, wręcz mnie szantażowała, że chyba nie popsuję sobie w taki sposób opinii. Co czułam w środku, tylko ja wiem. Wtedy jeszcze raz dla jasności powiedziałyśmy sobie warunki tego wyjazdu - 200 zł w jedną stronę i 60 euro jako rekompensata za podróż. Odstępu w czasie było 9 dni. Elżbieta wydzwaniała do mnie, co pewien czas z pytaniem, czy mam opony, czy auto już sprawne. Mówiłam jej, że robię co mogę - szukam tańszego kompletu opon (musiały być te same bieżniki). Udało się, mój ojciec pokrył ich zakup. Wyjechałam, obiecując sobie, że to ostatni wyjazd z Elżbietą. Wyjechałam w czwartek, najpierw do Warszawy po Elżbietę (jak wygląda wyjazd popołudniem ze stolicy chyba nie muszę tłumaczyć), potem w trasę. Ok. 100 km od W-wy podjechałam na stację po paliwo. Poprosiłam Elżbietę o pieniądze, a ona na to, że mi nie da - ona będzie regulowała za tankowanie, bo to tyle nie wyniesie. Zdenerwowałam się, bo już miałam dość takiego mnie traktowania, mój samochód, robię jej przysługę, wiozę, poświęcam czas, przecież wszystko było wcześniej uzgodnione. Problem pojawił się również z opłatą za wystawę, usłyszałam, że opłaci mi tylko za jednego psa, czyli 30 euro. W tym momencie zrozumiałam, że stałam się jej ofiarą. Poinformowałam ją, że w takiej sytuacji zawracam do domu i zrobiłam to. Elżbieta kazała mi zatrzymać się, abyśmy mogły porozmawiać. Zaczęła mi mówić, że przecież zawsze tak super i miło nam się jeździło, że jestem jej wspaniałą koleżanką... Wówczas coś we mnie pękło, powiedziałam jej, że wcale tak nie było, zaczęłam wygarniać jej wszystko, co do tej pory z nią przeszłam, że tylko widzi siebie i swój interes, że mam dosyć ustawicznego palenia papierosów w samochodzie i otwierania okna (bo ona musi, a ja przecież nie mogę co kilkanaście minut przystawać) - przepłacałam to wiecznie piekącymi oczami i bólem gardła (po podróży na Rumunię przyjechałam z zapaleniem płuc - ponad 2 tygodnie się leczyłam), że mam dosyć fruwającej sierści jej psa w całym samochodzie dosłownie wszędzie (na siedzeniach z przodu i z tyłu, na tapicerce, na kołdrach i kocach, na moich ubraniach, w torbach a nawet jedzeniu - niestety, pies nigdy nie był czesany, co więcej NIGDY ona nie sprzątała po nim), że wstydzę się jej zachowania na wystawach, jej kłótni i awantur na ringu, kiedy pies dostawał dyskwalifikacje, oceny bdb lub zwyczajnie przegrywał, że mam dosyć pakowania i wypakowywania jej bagaży, uprzątania po niej śmieci, pilnowania jej psa itp. itd. Tłumaczyła mi, że Pan Wiesio, którego wynajmowała na przejazdy wziąłby od niej maksymalnie 100 zł w jedną stronę (jak to możliwe - wynajęty bus??? jechałby 2 razy czy nocowałby 4 dni???). Mówiła, abym nie robiła jej przykrości i pojechała, ona zapłaci mi 400 zł, ale na opłatę ma tylko 30 euro (ma wyliczone pieniądze). Mając na uwadze jeszcze zabranie po drodze psa kolegi (dodam, że o tym, dowiedziałam się dopiero podczas wyjazdu, kiedy przyjechałam po Elżbietę do W-wy) zdecydowałam się jechać. Okazało się,jednak, że wcześniej uprzedzony przeze mnie o tym zdarzeniu zawrócił z drogi (podkreślę, że nadal jesteśmy w b.dobrych kontaktach, a nie tak jak to suguje Elzbieta). Wyniki wystawowe jej psa potwierdziły to, o czym mówiła, pierwszego i trzeciego dnia jej Fiodor dostał oceny bdb, drugiego CACIB, pamiętam przeogromne zdziwienie Finów, to zwycięstwo odbiło się szerokim echem, drugiego dnia na klubowej głośno je komentowano (podczas podróży padło nawet nazwisko osoby, która tego CACIBA załatwiła!!!!). I co wy kochani na to powiecie???? Czas spędzony przez te kilka dni w jej "towarzystwie" i droga powrotna to też opowieść, daruję ją jednak sobie.


Elżbieta oczerniła mnie, zarzucając mi znęcanie się nad psami w podróży!!! Do czego ludzie są w stanie się posunąć i dlaczego są tak wredni!!! Szkoda, że psy nie potrafią mówić, mają jednak inny dar -potrafią uczucia okazywać. i na pewno nie robią tego fałszywie. Moje psy te uczucia na pewno okazują i to bardzo wyraźnie. Każde jej słowo to ohydna bzdura!!!!!!! Nie chcę tego nawet komentować.

Elżbieta kłamie nawet w takiej kwestii:

[I]"W drodze okazało się, że jeszcze ktoś na nią czeka i przez te wycieraczki musi wziąć nocleg w hotelu. Było to starsze małżeństwo (chyba z Poznania), które jechało z suką do Warszawy, bo wypadało krycie. Miało się odbyć w okolicy mojego domu. Do spotkania doszło na drugi dzień, bo przyjechałyśmy z opóźnieniem ok. 1 dnia". [/I]

Nikt nie czekał, tylko również jechał. W Koninie tych państwa zatrzymała burza, zadzwonili do mnie, że ze względu na fatalne warunki pogodowe zatrzymują się w hotelu. Umówiliśmy się na następny dzień, bo od strony, której jechałam, również nadciągała nawałnica, czyżby ona tego nie pamiętała? Zapewne musiała nawet w tym pokazać moją winę! To, że piszę prawdę, te osoby w każdej chwili mogą potwierdzić.

[I]"Poprosiłam, by pożyczyła mi 10 zł (słownie dziesięć złotych!!!) na papierosy (cóż, w jeden dzień nie rzucę, a nie paliłam już 10 godzin)" [/I]

Sami widzicie jak to jest, byłam Elżbiecie winna pieniądze, a chciała ode mnie je pożyczyć? 10 godzin nie paliła? Ona nie wytrzymuje nawet jednej!

I na koniec moja dygresja. Czy wy miłośnicy psów jadąc z psem na wystawę zabieracie ze sobą kolczatki i łańcuchy, bo Was pies ciągnie i zrywa smycze? Czy karmicie je kiełbasami z grilla i ostrymi szaszłykami, nie patrząc, że pies ma roztrój żołądka i biegunkę, bo nic innego nie chce jeść? Czy w momencie kiedy pies staje się nieposłuszny uderzacie go owym łańcuchem, aby was nie przewrócił? Czy jeśli Wasz pies ma zaczerwienione spojówki z powodu trzeciej powieki, nie robicie z tym nic, tylko miesiącami zakraplacie sterydowe krople kiedy Wam się podoba? Elżbieta Piotrowska właśnie tak się zachowuje, choć zwracałam jej wielokrotnie na to uwagę (to tylko nieliczne przykłady). Ale cóż ona jest miłośniczką psów, a ja się znęcam nad zwierzętami... tylko dlaczego najszczuplejszy mój whippet jest i tak grubszy od jej borzoja?

No cóż przejazdy ze mną się skończyły, teraz niech szuka innego naiwnego przewoźnika, ja już nim nie będę! Jej bezwzględność i awanturniczy charakter mam okazję właśnie poznać, już nie tylko z jej opowieści (jak sama opowiadała jest skłócona z sąsiadami, wojuje z instycjami itp). Czuje się bezkarna, mam nadzieję jednak, że wszystko ma swój kres.

C.d.n.

Link to comment
Share on other sites

[B]Resurgam[/B] - zapewne dużo osób od chartów polskich i nie tylko wiele o niej by powiedziało. Utrzymywałam z nią kontakt dlatego, że do niedawna była właścicielką whippeta ode mnie (dostała go za darmo, od wlaściciela reproduktora, który wziął go w rozliczeniu za krycie). Nie jest członkiem związku (sprytne posunięcie jak się ma taki charakter), a psy ma zarejestrowane na swojego męża, który w życiu kynologicznym nie uczestniczy. Ja cóż, miałam z nią kilka przygód, których bym nie życzyła nikomu. Jedna z nich to wyprawa do Budapesztu. Proszę porównajcie to co ona napisała:

[I]Wtedy po raz ostatni pojechałam z nią wspólnie na europejską do Budapesztu. Podobno wówczas ją okradli. Nie kwestionuję tego, ale po latach dowidziałam się, że to była moja wina.[/I]
[I]Zapomniała też p. Agnieszka, że wówczas w Budapeszcie, w hotelu pomyłkowo zabrakło dla niej pokoju za 35 euro/ noc i dzięki mojej interwencji, dwie noce spała za darmo w pomieszczeniu przysposobionym na magazynek pościeli. Miała do dyspozycji łazienkę, ręczniki, pomieszczenie było bez wygód ale za 4, czy 5 psy nie zapłaciła ani euro. A myśmy płacili 5 czy 8 euro/doba.[/I]
[I]Już nie wspomnę, że przed wystawą, kiedy poprosiłam, aby pospieszyła się, wydarła na mnie tak głośno mordę, że spakowałam się i pojechałam sama. Byłyśmy w dwa samochody, uprzedzam by nikt nie pomyślał, że złośliwie zostawiłam ją w hotelu i pojechałam na wystawę sama.[/I]

z tym, co ja napiszę:

na wystawę do Budapesztu byłam z nią umówiona dużo wcześniej, ona rezerwowała hotele, miałyśmy jechać wspólnie jej samochodem. 2 dni przed wyjazdem moja suka dostała cieczkę, powiedziałam jej o tym, na co ona, że absolutnie w tej sytuacji nie weźmie jej do samochodu nawet w klatce, bo jej Ural nie może się "nakręcać". Nie miałam wyjścia, musiałam pojechać swoim samochodem, który niestety po nockach z przymrozkami miał problem z odpalaniem. Pojechałyśmy na 2 auta. Po przybyciu do hotelu okazało się, że jej rezerwacji nie ma, a wszystkie pokoje są zajęte. Takiej awantury, jak ona wtedy zrobiła pani z recepcji, to jeszcze nie widziałam! Tak bardzo było mi wstyd za nią (ona jakiś tam formalności nie dopełniła), bluzgała, wykrzykiwała, straszyła policją, żądając natychmiast pokoju. Wystraszona kobieta zaczęła wydzwaniać po okolicznych pensjonatach, znalazła wreszcie jakieś pokoje. Pojechałyśmy, tam okazało się, że jest tylko jeden wolny pokój, Renata złapała klucze, zrobiła kolejną awanturę tym razem o lodówkę, którą chciała mieć natychmiast (bo ponoć w tamtym hotelu rezerwowała), na moje pytanie, a co ja mam zrobić, odpowiedziała nie wiem, po czym sobie poszła. Pani z recepcji była bardzo miła, widząć zachowanie mojej "koleżanki", nie chciała zostawić mnie w potrzebie (było juz bardzo późno, ok. północy). Zaproponowała mi pomieszczenie gospodarcze, przyniosła mi pościel, ręczniki itp. nie chcąc za to pieniędzy. Pierwszego dnia wspólnie pojechałyśmy na wystawę i wróciłyśmy, horror zaczął się dopiero dnia następnego. W nocy był przymrozek, mówiłam Renacie, że mogę mieć problem z odpaleniem, by na mnie chwilkę poczekała (ona miała nawigację, a wiadomo jaki jest Budapeszt) Niestety, Renata głośno wydarła się na mnie, że ona nie będzie na mnie czekać, bo się spóźni na wystawę i odjechała. Po paru próbach odpaliłam samochód, niestety po niej już nie było śladu. Trochę błądząc, udało mi się dojechać, wtedy były te gigantyczne, wielogodzinne korki, stanęłam w jednym z nich. Po ok. 2 godzinach stania będąc już bardzo blisko terenu wystawy, padł mi akumulator. Zepchnęłam samochód i szukałam kogoś z kim mogłabym podjechać pod hale. Znalazłam, ale niestety w tym momencie ukradziono mi z przedniego siedzenia plecak, w którym miałam dosłownie wszystko, łącznie z pieniędzmi, dokumentami i telefonem. To co przeszłam nie chcę opowiadać, ten dzień zamiast na wystawie, spędziłam na policji. Na wystawę dotarłam już po ocenie whippetów, organizatorzy umożliwili mi ocenę moich psów poza konkurencją. Znaleźli się też znajomi, którzy w tym trudnym momencie mi pomogli, za co im jeszcze raz dziękuję. Dodam jeszcze tylko tyle, że Renata nie odzywała sie do mnie ani tego dnia, ani następnego, ani w hotelu, ani przez wiele miesięcy później.
Wnioski sami wyciągnijcie...

Choć poznałam już kim tak naprawdę jest, utrzymywałam z nią kontakt ze względu na psa, którego miała z mojej hodowli. Jego tak wczesną śmierć w czerwcu tego roku bardzo przeżyłam i nie mogę się z nią pogodzić. Jakiś czas temu pojawił się u niego niedowład przedniej kończyny. Renata wielokrotnie się mnie radziła co robić, jak postępować, co może być tego powodem. Przegadywałyśmy wiele godzin przez telefon (napomknę tylko, że zawsze na mój koszt - ona dawała sygnał, albo przysyłała smsa typu "zadzwoń"). Mówiłam jej, że zapewne jest to sprawa neurologiczna np. ucisk na nerw, spowodowany np. uszkodzeniem kręgów w części szyjno-piersiowej. Sugerowałam rentgen kręgosłupa. Renata chodziła z tym do lekarzy, wprawdzie prześwietlenia wówczas nie zrobiono, ale podawano psu m.in. sterydy. Mimo to łapa nadal nie była całkowicie sprawna i nieco różniła się od tej zdrowej (miała mniejsze mięśnie). Renata postanowiła zgłosić psa na wystawy do Nitry w czerwcu tego roku (zależało jej na dokończeniu tytułu championa ). Chcąc zniwelować różnicę w łapach postanowiła poddać go serii masażów. Poinstruowana przez jakiegoś psiego fachowca zrobiła mu pierwszy któregoś wieczoru ok. 23. Następnego dnia rano ok. 8 zadzwoniła do mnie zdenerwowana, że z Neo coś się stało. Obudził on ją wyciem w nocy cały sparaliżowany. Mówiłam jej, że zapewne ten masaż pogłębił uszkodzenie kręgosłupa, Renata wyzwała mnie od idiotek, krzyczała, że to niemożliwe itp. Udała się do specjalistów, którzy podjęli leczenie (jak mówiła nie wiedząc cały czas co mu jest). Poprawy nie było przez kolejnych kilka dni, w końcu zrobiono rentgen kręgosłupa, moje przypuszczenia potwierdziły się, pies został usztywniony gorsetem. Potem już było coraz gorzej, będąc w opatrunku, pies zaczął piszczeć, dostał temperatury, zaczął odmawiać jedzenia, zaczął mieć problemy z wypróżnianiem się, wciąż dostając wiele zastrzyków. Kiedy pocieszałam ją opowiadając jej swoje doświadczenia, ona wykszykiwała, że jego przypadek jest beznadziejny i ona nie będzie trzymać sparaliżowanego psa. Zadałam jej wprost pytanie, czy chce go uśpić, odpowiedziała, że tak. Wówczas poprosiłam ją, aby mu dała jeszcze szansę, chciałam się nim zaopiekować. Niestety, kategorycznie odmówiła. Prosiłam ją, aby jeszcze zawalczyła o niego, niestety w efekcie zaprzestała ze mną kontaktów. Czułam, że uśpiła tego psa. Odezwała się do mnie dopiero w sierpniu, z pytaniem, czy siostra Neo będzie mieć szczeniaki, bo ona chce pieska (wiedziała, że planowałam ją kryć). Znów zaczęła utrzymywać ze mną kontakt (starałam sie nie wracać do tematu Neo, aby nie mieć awantur z jej strony, tym bardziej, że zaczęła wymyślać teorię, że to był najprawdopodobniej nowotwór rdzenia kręgowego, którego nie dało się zdiagnozować!!!), kazała wysyłać sobie zdjęcia szczeniąt, stawiała wymagania, że ma on mieć taką głowę jak Neo, nie być przerośnięty, bezbłędnie zbudowany, bo ona będzie jeździła z nim na wystawy. Jednocześnie mówiła mi, że ona nie chce z innej hodowli, bo jej się inne whippety tak nie podobają, poza tym w innych hodowlach są przerosty. Wybrała sobie wstępnie 2 pieski, z których to miała dokonać wyboru. Kiedy poprosiłam ją o przysłanie zadatku w wysokości 500 zł, to, co usłyszałam w odpowiedzi w słuchawce, po prostu mnie zatkało - dowiedziałam się po raz kolejny, że jestem naiwną idiotką, że ona mi nie zapłaci ani złotówki za psa, bo ja jej powinnam dać go za darmo, ponieważ ona będzie z nim jeździła na wystawy i reklamowała moją hodowlę, dodatkowym argumentem jej było to, że ona ma wszystkie swoje psy za darmo - charcika włoskiego i charta polskiego, no i wcześniejszego whippeta ode mnie. Szantażowała mnie, że jeśli ja jej nie dam, to ona ma takie osoby, co nawet z Ameryki jej za darmo whippeta przywiozą. Jak się poczułam, możecie się domyśleć, zachowałam jednak spokój, odpowiedziałam jej, że nie widzę powodu, abym taki prezent jej miała robić, że mi na utrzymanie moich psów nikt nie daje, że ja na to ciężko pracuję, że jakoś przeżyję bez jej reklamy, że na pewno inni hodowcy się ucieszą i jeśli ma takie oferty, to niech skorzysta. To, z jaką siłą wówczas wybuchła nie przebierając w słowach wstyd nawet cytować. Jednocześnie sama zaproponowała mi ewentualne pożyczenie pieniędzy, jeśli są mi tak bardzo potrzebne i z dziwną ochotą je przelała z tytułem "pożyczka" - wszystko to wydawało mi się bardzo podejrzane i dziwne, tym bardziej, że [B]wiedziała, że pieniądze będę miała pod koniec października[/B], a mimo to wysłała mi meila z wyznaczonym terminem spłaty do końca września. Teraz wiem, że był to podstęp knuty z Elżbietą, by zrobić ze mnie oszustkę (wykorzystały fakt, że miałam trudny finansowo okres). Jedną z ostatnich rozmów, w której podtrzymałam decyzję, że psa jej mogę sprzedać, a nie oddać, zakończyła stwierdzeniem, że pożałuję tego, że ona zrobi wszystko, abym nie sprzedała tych szczeniąt... i jak widać słowa dotrzymuje. Pieniądze ma już zwrócone, ale czy o tym napisze? Zapewne NIE, skoro nie zrobiła tego do tej pory. Powstrzymam się od komentowania tego, co napisała na temat mojego stosunku do zwierząt, a to, co napisała, będzie z pewnością, podobnie jak Elżbieta, udowadniała w sądzie.

[B]Adamant[/B] napisała, że miała swoje 5 minut ze mną, że nie rozliczyłam się z nią za podróż do Krakowa, to może ja wyjaśnię okoliczności tego wyjazdu, bo są one w tym wszystkim ogromnie istotne. Otóz ogłaszała się ona, że ma wolne miejca w samochodzie na tę wystawę, zadzwoniłam więc do niej, powiedziała mi, że kogoś już zabiera, ale powinnam się jeszcze zmieścić, w bagażniku miał jechać transporter z moimi psami. Umówiłyśmy się, że dosiądę się w Radomiu, spotkałyśmy się w umówionym miejscu i co się okazało, że tak naprawdę nie ma dla mnie miejsca, bo w bagażniku jedzie bloundhound, który nie toleruje obcych psów, z przodu osoba z psem, a z tyłu kolejna pasażerka i spaniele Adamant z klatkami. Zostałam postawiona w sytuacji, której nikomu nie życzę, z uśmiechem na ustach zaproponowano mi pociąg, albo popytanie na stacji kierowców, czy ktoś nie zabrałby mnie do Krakowa. Zrezygnowałam z zabrania jakichkolwiek bagaży, zgodziłam się na takie warunki jakie były, nie chce mi się szczegółów podróży opisywać, bo zwyczajnie są przykre. To, jak zostałam upchnięta ze swoimi psami również przemilczę. Na wystawie spotkały mnie kolejne niespodzianki, ponieważ dosyć wcześnie wystawione zostały wszystkie psy tzn. Adamant i współpasażerek, już ok. godz. 13 otrzymałam smsa, że za 5 minut odjazd - ja czekałam wciąż na ocenę swoich psów. Napastowana telefonami w spokoju nie mogłam ich wystawić. W końcu odjechano beze mnie. Ciekawa jestem jak Ty Adamant poczułabyś się na moim miejcu, gdybym to ja zafundowała Ci taką podróż? Jestem pewna, że nie tylko nie dałabyś mi złotówki, to jeszcze trąbiłabyś następnego dnia na forum, ostrzegając innych. Być może w ogóle byś nie pojechała, tylko kazała sobie zwracać koszty zgłoszenia nie wystawionych psów. A ja nawet nie powiedziałam Ci słowa krytyki!!! A za tę podróż jak miałam się z Tobą rozliczyć jak odjechałaś z wystawy i nie miałyśmy ze sobą kontaktu? Jeśli tak bardzo chodzi Ci o te 15 czy 20 zł przeleję Ci, tylko podaj mi swoje konto. Jasne, najłatwiej kogoś oczernić, nie widząc w tym żadnej swojej winy. Przykro mi bardzo Adamant...

[B]Do wypowiedzi kolejnych osób będę ustosunkowywać się w miarę jak mi czas na to pozwoli.[/B]
[B]Do usłyszenia! Pozdrawiam wszystkich[/B]
[B]Agnieszka[/B]

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]1) „Zacznę od [B]Elżbiety Piotrowskiej[/B], bo to ona rozpoczęła ten wątek. Znam ją od bardzo dawna, [B][I]swego czasu organizowała przejazdy busem na wystawy[/I][/B], ..”[/FONT][/COLOR]

[B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Nigdy nie organizowałam wyjazdów busem [/FONT][/COLOR][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]na wystawy. Owszem, mogłam, wraz z innymi, szukać chętnych do busa, ale zazwyczaj był komplet, wiozłyśmy greyhoundy i było mało miejsca. Zatem proszę o fakty co do organizacji wyjazdów. Ponadto wie o tym każdym kto mnie zna. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]2) „Elżbieta [B][I]z wielu wspólnych wystaw wspomniała tylko o 2[/I][/B][I],[/I] i słusznie, bo wszystkie wcześniejsze odbywały się bez większych zakłóceń. Wyjazdy do Vielkiej Idy i Druskiennik rzeczywiście wymagają dokładniejszego omówienia”. – i z tym zasadniczo się zgadzam, chociaż pewnie pamiętasz, jak po jednym z wyjazdów zaczęłaś tłumaczyć, że podałaś mi koszt w 1 stronę, a nie w dwie strony i chciałaś dwa razy więcej, niż się umówiłyśmy. Pan X był tego świadkiem. – Staram się pisać o tym, na co mam świadków. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]3) „Kilka dni przed wyjazdem do Velkiej Idy poinformowałam Elżbietę, że (…) [B][I]będzie musiała pokryć koszt w całości (200 zł w jedna stronę)”. [/I]A tu kłamiesz –[/B] pożyczyłaś ode mnie pieniądze i miałaś rozliczyć przy kolejnym wyjeździe, czego nie zrobiłaś. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]4) Ponadto obiecałam Ci pożyczyć 25 euro na wystawienie Twojego jednego psa, bo Ci brakowało. Mówiłaś, że na niektóre psy poprosisz organizatorów o kredyt, czyli wpłacisz im po wystawie. Uwierzyłam w to, bo często wystawiasz, poza tym oni nie przyjęliby Cię więcej na wystawę, gdybyś się nie rozliczyła. Wszystko wyglądało prawdopodobnie. Afera zaczęła się dopiero przy powrocie, co zaraz prześledzimy. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]5) „Ze swej strony w ramach rewanżu zaproponowałam jej jeden z kolejnych wspólnych wyjazdów w podobnej odległości gratis”. – a tu chyba coś wymyślasz. Jakich przejazdów? Miałaś to rozliczyć przy kolejnych wyjazdach, tyle. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]6) „[B][I]Elżbieta dała mi połowę na podróż” [/I][/B]– nie połowę, tylko 200 zł, czyli tyle, ile wynosił – podany przez Ciebie – koszt przejazdu z Puław (do Puław dojechałam pociągiem) do W. Idy. I słusznie, bo masz samochód na gaz, policz sobie, palisz ok. 25 zł (30 to max) na 100 km, to ile wychodzi? Chyba że W.Ida (tuż przy granicy słowackiej) jest w Ameryce? [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]7) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Problem zaczął się dopiero w drodze powrotnej, już po polskiej stronie. Najpierw stanęłam w korku, bo był wypadek” – nic podobnego nie miało miejsca, po prostu miałaś niewielki objazd, ok. 10-15 km. [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]8) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Potem ok. godz. 3 w nocy zwyczajnie "złapałam gumę". – to się zgadza. Stałyśmy do rana w polu. [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]9) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Ruszyłyśmy dalej, trzeba było zatankować po raz ostatni samochód, Elżbieta miała dać ostatnie [B]uzgodnione wcześniej[/B] 100 zł,” – i tu kłamiesz, chciałaś ode mnie 200 zł, twierdząc, że przejazd do W. Idy kosztuje 400 zł, a ja źle zrozumiałam. [/FONT][/COLOR]
[FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]PONADTO SAMA STWIERDZIŁAŚ POWYŻEJ, ŻE KOSZT W 1 STRONĘ WYNOSIŁ TWOIM ZDANIEM 200 ZŁ - POCZYTAJ SAMĄ SIEBIE NA WSTĘPIE, PUNKT 3. Teraz twierdzsz, że chciałaś 200 w obiue strony. [B]Na to Twoje kłamstwo jest dowód[/B] – Twoje [B]opublikowane żale[/B] w jednej z internetowych gazetek, w którym szkalujesz mnie i VIVĘ. Tam twierdzisz, że "słusznie" żądałaś ode mnie 400 zł, a nawet powinnaś więcej. Cytat zamieszczę w następnym poście. [/COLOR][/FONT]
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]I dodam. Rzekomo umówione przez Ciebie wcześniej 200 zł miało być w 1 stronę!!! Przypomnę, że ja zgodziłam się założyć za Ciebie za podróż, czyli 200 zł (w obie strony) oraz pożyczyć Ci na 1 psa. MIAŁAŚ POTEM TO ROZLICZYĆ. [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]10) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Na tej stacji dałam Ci 30 zł, a potem 70 (razem 100), bo nie miałam więcej – oszukałaś mnie i nie posiadałam złotówek. Już nie pamiętam, co miało być dalej, ale wiem, że sprzedawałam euro, żeby mieć pieniądze na dalszą podróż, bo Ty, oczywiście, nie miałaś. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]11) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Niestety zaczęła się awanturować (zapewne było to spowodowane tym, że jej pies przegrał, a moje wszystko wygrały).” – To Ty zaczęłaś się awanturować, darłaś buzię. Z tego też Cię wszyscy znają. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]12) [/FONT][/COLOR][B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Co do przegranej mojego psa – to nieprawda[/FONT][/COLOR][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]. Bardzo się podobał (mam opis), dostał medal, rec CAC i i rec CACIB – jak wiesz, asystent ringu pomylił się, bo myślał, że mój pies wziął CACIB (mam nawet pokreślone na karcie ocen: wpisano CACIB i przekreślono), a res. CACIB wpisał komuś innemu. Kiedy poszłam to wyjaśnić, było za późno. Ale nieważne – ostatecznie dostałam res-CAC i medal, co mnie satysfakcjonowało, tym bardziej, że pies został pięknie opisany. Potem zrobię skan i zamieszczę na Forum. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]13) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„ 40 km przed Puławami pech chciał, że pękła druga opona. Trzeba było w wulkanizacji naprawić koło, do warsztatu jak się zorientowałam, było kilkanaście km, niestety [B][I]Elżbieta nie chciała pożyczyć 10-20 zł”. [/I][/B]Tu kłamiesz jak najęta. Poszłaś do jakiegoś chłopa w pobliżu, żeby załatał Ci oponę. Ja miałam resztki pieniędzy, nie starczyłoby mi na pociąg, dlatego POŻYCZYŁAM CI 10 ZŁ (twierdziłaś, że tyle ten pan weźmie za naprawę opony), ale obiecałaś, że Twój ojciec to odda, bo inaczej nie kupię biletu na pociąg do Warszawy. – WYCIĄGNĘŁAŚ ZE MNIE WSZYSTKIE PIENIĄDZE!!!! Potem okazało się, że nie trzeba wulkanizacji, bo koło to szrot do wyrzucenia, oddałaś mi 10 zł. (bo ich nie wydałaś)[/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]14) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Musiałam poczekać na pomoc rodziców.” – faktycznie, bo opona była nie do naprawienia. [B]A chcesz świadków z okolicy przed sądem – to Ci znajdę[/B], przecież wiele osób to widziało. Nawet chcieli Ci pomagać bezinteresownie, ale koło – pewnie stare – nie nadawało się do regeneracji, dlatego ściągałaś rodziców w Puław z kołem. Koło wyrzuciłaś. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]15) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Ta podróż z nią była dla mnie tak potwornie upokarzająca, ale niestety tym razem po prostu nie miałam pieniędzy, a ona zwyczajnie pastwiła się nade mną”. – A ktoś pewnie w to uwierzy. Jak to się miało wyrażać? [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]16) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Tym wyjazdem od samego początku, absolutnie nie byłam zainteresowana.” – kłamiesz, bardzo się na niego cieszyłaś, choć miałaś wystawić tylko w dniu klubówki, jak mówiłaś – 1 psa. Ja obiecałam za to zapłacić, i słusznie, bo tak wypadało, jechałaś ze mną wcześniej. Ponadto obiecałam Ci zapłacić 400 zł koszty za przewóz plus za nocleg (co faktycznie uczyniłam). [B]Nawet zapłaciłam więcej, bo zamiast 1 psa – bo rzekomo nie miałaś kasy, wzięłaś 4 psy i za każdego płaciłam na kempingu !!![/B][/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]17) [/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Elżbeta wielokrotnie do mnie dzwoniła i smsowała, aby mnie nakłonić. Odmawiałam wiedząc, że na chwilę obecną finansowo nie podołam, „tym bardziej, że gromadziłam środki na dużo wcześniej zaplanowaną wystawę do Vielkiej Idy”. - przecież Ty pleciesz trzy po trzy, z Wielkiej Idy to wróciłyśmy. [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]ciąg dalszy w kolejnym odcinku [/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

oto oczekiwany pewnie przez Was kolejny odcinek horroru pod tytułem "Wyjazdy z Agnieszką"
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]18)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma] Druskienniki – [B][I]„bo ona ma tam załatwionego CACIBa”[/I] [/B]– a co przez to rozumiesz, czy chcesz znieważyć sędziego międzynarodowego? To były 3 wystawy, więc miałam poważną szansę na jakiegoś CACIB-a. I faktycznie, pies wziął nie tyko CACIB, ale i Baltic Winner, w dużej konkurencji 8 psów z krajów nadbałtyckich. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]19)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma] „Podczas wyjazdu do Vielkiej Idy (…) kiedy czekałyśmy na pomoc mojego ojca, ona zasypywała mnie tekstami, że nie mogę teraz zostawić ją "na lodzie" i muszę pojechać, - i to nieprawda, bo miałam możliwość alternatywnego przejazdu z osobą fachową. [B]Mogę przedstawić świadka.[/B] [B]Zawsze na nasze zagraniczne przejazdy miałam alternatywny przejazd – o czym nie wiesz, bo psuł Ci się samochód i umawiałam kogoś na w razie co, żeby nas zabrał. [/B][/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]20)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Powiedziałyśmy sobie warunki tego wyjazdu - 200 zł w jedną stronę i 60 euro jako rekompensata za podróż”. – [B]Kochana, ta podróż to kosztowała niewiele ponad 200 zł w obie strony, a nie 400, znów jakieś nieścisłości w Twoich wyliczeniach. [/B]Ja zgodziłam się zapłacić Ci 400 zł (twierdziłaś, że podróż wyniesie 400), choć wiedziałam, że koszt jest połowę mniejszy. A wynikało to z faktu, że przecież jechałaś ze mną 2 dni wcześniej (wystawiałaś na III dzień, a ja I, II i III). Ponadto obiecałam zapłacić Ci za 1 psa, czyli 30 euro, bo taka kalkulacja jeszcze mnie urządzała. POnadto tak pasowało. Wyższa nie, bo z kim innym zapłaciłabym ok. 600 zl za przejażdżkę. (Rozważałam taką możliwość, ale nie chciałam nadużywać uprzejmości tej osoby, bo już raz mnie wiozła po kosztach benzyny busa – powtarzam benzyny i busa, a nie Twojego małego samochodu na gaz). [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]21)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Ok. 100 km od W-wy podjechałam na stację po paliwo. Poprosiłam Elżbietę o pieniądze, a ona na to, że mi nie da - ona będzie regulowała za tankowanie” – i słusznie, powiedziałam Ci, że i tak dam Ci 400 zł za przejazd, ale chcę sama płacić i zobaczyć, ile wyniesie. A co Ci do tego, jak ja płacę. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]22)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Zdenerwowałam się, bo już miałam dość takiego mnie traktowania” – zdenerwowałaś się, bo myślałaś, że wyjdzie na jaw zawyżenie przez Ciebie kosztów. Przecież ja chyba umiem liczyć i wiem, ile to kosztuje. A chciałam sprawdzić dokładne koszty, by znać je w przyszłości. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]23)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Problem pojawił się również z opłatą za wystawę, usłyszałam, że opłaci mi tylko za jednego psa, czyli 30 euro.” – bo tyle Ci obiecałam, a TY stanęłaś w polu i nie chciałaś jechać dalej. Dopiero jak miał przyjechać po mnie ktoś, raptem odmieniła Ci się kalkulacja i powiedziałaś, że pojedziesz. [B]I przykro, ale na to są świadkowie!!!, [/B]więc Twoje wymysły nic tu nie dadzą. Stały w polu psy: mój, wrażliwy na temperatury Fiodor, i Twoje. [B]I wtedy obiecałam sobie, że tego Ci nie daruję, nie będziesz męczyć zwierząt. [/B][/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]24)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Elżbieta kazała mi zatrzymać się, abyśmy mogły porozmawiać”. – [B]To Ty stanęłaś w polu i nie chciałaś jechać dalej, mówiłaś, że wracasz do Warszawy. [/B][/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]25)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„mam dosyć ustawicznego palenia papierosów w samochodzie i otwierania okna” – bo Ty nie zatrzymujesz się po drodze, samochód Ci nie odpala. Do Rumunii jechałyśmy kilkanaście godzin (16?) bez żadnego zatrzymania, a gaz ładowałaś przy chodzącym silniku. To gdzie miałam palić? [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]26)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„wstydzę się jej zachowania na wystawach, jej kłótni i awantur na ringu, [B]kiedy pies dostawał dyskwalifikacje, [/B]oceny bdb lub zwyczajnie przegrywał” – A gdzie i kiedy to miało rzekomo być? Mój pies nigdy nie został zdyskwalifikowany i nie przegrywał, bo zazwyczaj był 1 w klasie, więc nie miał zkim. A nawet jak było więcej, to wygrywał. Można to sprawdzić. Owszem w Druskiennikach dostał bdb, ale ta pani sędzina dała bdb WSZYSTKIM SAMCOM - można sprawdzić. Ponadto to było później, po przyjeździe, a nie przed. Nikt nigdy nie widział mnie na ringu niewłaściwie zachowującej się. Owszem, w Druskiennikach sędzina trochę na mnie nakrzyczała, ale to dlatego, że chciałam powiedzieć jej, że Fiodor jest championem, a ona była wkurzona, bo uważała, że nie należy opowiadać o tytułach (choć nie widzę w tym nic złego i przeważnie rozmawiam z sędziami. Ta pani po prostu tego mnie lubiła. Ale ten fakt też był później, nie w czasie kiedy piszesz). Ja nie odzywałam się po jej rekomendzie, nawet są śmieszne zdjęcia, jak stoję i zaciskam usta, żeby nic nie gadać. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]27)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Tłumaczyła mi, że Pan Wiesio, którego wynajmowała na przejazdy wziąłby od niej maksymalnie 100 zł w jedną stronę” Ty chyba śnisz. A Pan Wiesio nie wozi mnie na wystawy, jest emerytem. Jeśli kiedyś gdzieś mnie zawiózł, to po kosztach benzyny, z grzeczności (raz do schroniska z czyimiś psami i raz do Legionowa, bo mój charcik był chory i zależało mi na szybkim przejeździe). Ale to nie Twoja sprawa. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]28)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma] „Mając na uwadze jeszcze zabranie po drodze psa kolegi (dodam, że o tym, dowiedziałam się dopiero podczas wyjazdu, kiedy przyjechałam po Elżbietę do W-wy [B]– to też nieprawda[/B]) zdecydowałam się jechać. Okazało się, jednak, że wcześniej uprzedzony przeze mnie o tym zdarzeniu zawrócił z drogi” – DOJECHAŁ OK. 100 KM DO AUGUSTOWA I CZEKAŁ, BO TAM SIĘ UMÓWIŁAŚ - NIE ZAWRÓCIŁ, PROSIŁ CIĘ, ŻEBYŚ PRZYJECHAŁA, A[B] następnego dnia zawiózł sam psa. Coś się wreszcie w Twojej relacji potwierdza. [/B]I nie wiem, czy po tym zdarzeniu masz z Marcinem dobre stosunki, jak piszesz, wątpię. [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]PONADTO DO WARSZAWY I TAK MUSIAŁAŚ PRZYJECHAĆ - A KTÓRĘDY MIAŁAŚ JECHAĆ DO DRUSKIENNIK. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]29)[/FONT][/COLOR][B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„to zwycięstwo odbiło się szerokim echem, drugiego dnia na klubowej głośno je komentowano (podczas podróży padło nawet nazwisko osoby, która tego CACIBA załatwiła!!!!”[/FONT][/COLOR][/I][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]- [/FONT][/COLOR][B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]tę informację przekażę stosownym władzom - bo nie będziesz znieważać organizatorów wystaw[/FONT][/COLOR][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]. A mój pies nie pierwszy raz zwyciężył w stawce, bo jest ładny. Ma dużo tytułów POLSKICH I MIĘDZYNARODOWYCH, o czym wiesz. [/FONT][/COLOR]
[FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]I PISZESZ JESZCZE TAK: "[FONT=Verdana][COLOR=#000000]pamiętam przeogromne zdziwienie Finów[/COLOR][/FONT]" - WYSTAWIAŁA 1 HODOWCZYNI Z FINLANDII, KTÓRA ZRESZTĄ PRZEGRAŁA ZE MNĄ JUŻ W KLASIE. A PO JAKIEMU ONA CI TO ZDZIWIENIE WYRAZIŁA? BO ROSYJSKIEGO NIE ZNASZ, NIEMIECKIEGO TEŻ NIE, A INNYCH JĘZYKÓW TAKŻE, O ILE WIEM [/COLOR][/FONT]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]30)[/FONT][/COLOR][B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„i droga powrotna to[/FONT][/COLOR][/I][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma] też opowieść, daruję ją jednak sobie”. – A dlaczego, powiedz, [B]jak jechałaś bez wycieraczek,[/B] a lał deszcz. Wychodziłaś co parę metrów z samochodu i wycierałaś szyby – ponieważ nie miałaś czystej ścierki, kradłaś ze sraczy na stacjach papier toaletowy i tym czyściłaś szyby. Zatrzymałaś się i znów stałyśmy do rana, czekając aż przestanie padać. Chyba nie wmówisz nikomu, że wyruszając w taką drogę, nie wiedziałaś, że masz popsute wycieraczki. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]31)[/FONT][/COLOR][B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Opowiedz jeszcze, jak stanęłaś wcześniej w polu[/FONT][/COLOR][/I][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma], bo uparłaś się jechać inną drogą. Zagrzał Ci się silnik, [B]nie miałaś wody ani dla psów, ani do silnika[/B] i poszłaś szukać wody po chałupach. Też stałyśmy jakiś czas przy tej okazji. Rzeczywiście, ta podróż wyjątkowo się z Tobą udała. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]32)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Opowiedz także, jak [B]po całonocnym staniu przez Ciebie na stacji [/B](do rana z powodu wycieraczek) skończyły mi się papierosy i mimo że jechałyśmy do mnie do domu (chyba nie powiesz, że nie byłaś – wiele osób Cię widziało), [B]nie chciałaś mi pożyczyć 10 zł – [/B]i musiałam kupić papierosy za euro. Udało mni się to dopiero na II stacji beznynowej, bo na I nie chcieli mi sprzedać. Było to z Twojej strony wyjątkowo wredne, bo przedtem pojechałaś inną drogą (przez te pola) i nie miałam gdzie zamienić pieniędzy (na poprzedniej drodze był kantor i prosiłam, żebyć podjechała pod niego). [/FONT][/COLOR]

[B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]33)[/FONT][/COLOR][/I][/B][B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Elżbieta kłamie nawet w takiej kwestii:[I]"W drodze okazało się, że jeszcze ktoś na nią czeka i przez te wycieraczki musi wziąć nocleg w hotelu. Było to starsze małżeństwo (chyba z Poznania), które jechało z suką do Warszawy, bo wypadało krycie. Miało się odbyć w okolicy mojego domu. Do spotkania doszło na drugi dzień, bo przyjechałyśmy z opóźnieniem ok. 1 dnia". [/I][/FONT][/COLOR][/I][/B]

[I][B][FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]Nikt nie czekał, tylko również jechał. W Koninie tych państwa zatrzymała burza, zadzwonili do mnie, że ze względu na fatalne warunki pogodowe zatrzymują się w hotelu.” [/COLOR][/FONT][/B][/I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]- Nic dodać, nic ująć. Tylko powiedz, dlaczego ta pani dzwoniła w nocy – bo Ty miałaś być w Warszawie dużo wcześniej, tylko z powodu wycieraczek stałaś na stacji, a burza była faktycznie. Ludzie jechali równolegle z Tobą i nie mieli po co jechać dalej, bo musiałaś czekać do rana. Ponadto wyjeżdżając późno, bo Ty ciągle byłaś daleko od celu (np. wcześniejsze stanie w polu), wbili się w późną noc. [B]Zapytajmy te osoby, jak było.[/B] [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]34)[/FONT][/COLOR][B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]"Poprosiłam, by pożyczyła mi 10 zł (słownie dziesięć złotych!!!) na papierosy (cóż, w jeden dzień nie rzucę, a nie paliłam już 10 godzin)" [/FONT][/COLOR][/I][/B]
[I][B][FONT=Tahoma][COLOR=#3e3e3e]Sami widzicie jak to jest, byłam Elżbiecie winna pieniądze, a chciała ode mnie je pożyczyć? „[/COLOR][/FONT][/B][/I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma] – to jest typowe dla jej wypowiedzi. A JAKIE TO NIBY PIENIĄDZE BYŁAM WINNA – BO TO CHYBA WĄTEK ROZWOJOWY, dotąd nic o tym nie było. Cha, cha, cha – ale niektórzy znają ten bezczelny tok. wywodów Agnieszki. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]35)[/FONT][/COLOR][B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„10 godzin nie paliła? Ona nie wytrzymuje nawet jednej!” [/FONT][/COLOR][/I][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]– A skąd miałam wziąć w nocy papierosy, przecież ona zamiast po południu w niedzielę, to była w Warszawie po południu w poniedziałek [B](świadkowie).[/B] Wypaliłam i nie miałam. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]36)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Czy wy miłośnicy psów jadąc z psem na wystawę zabieracie ze sobą kolczatki i łańcuchy, bo Was pies ciągnie i zrywa smycze?” – nie używam nigdy kolczatki, co najwyżej gdy przywiązuję psa, wkładam kolcami do góry. Wstydziłabym się użyć kolców. Fiodor jest bardzo grzeczny I BIERZE UDZIAŁ W ZAJĘCIACH DOGOTERAPII ORAZ W TRESURZE. [B]Co do zrywania: [/B]faktycznie. Treser wytłumaczył mi, że Fiodor zerwie uwięzi, bo jest silny – ma to miejsce, gdy przywiążę go. Nie ma wtedy amortyzacji i łatwo zerwać smycz. To przecież borzoj. [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Parę osób mogło to zobaczyć. M. in. u kolegi pod Olsztynem rozgiął odwróconą do góry kolcami kolczatkę, robiąc 1 krok. Potem 2 facetów zaginało to obcęgami przez pół godziny. Także na Warszawskiej (lipiec, międzynarodowa 2010) parę osób widziało, jak Fiodor robiąc za mną 1 krok zerwał łańcuch. Potem ktoś zaginał to z trudem. ALE JEJ PSY SĄ MNIEJSZE, WIĘC NIE MA POJĘCIA, CO POTRAFI DOBRZE ODŻYWIONY MŁODY BORZOJ. [/FONT][/COLOR]

[B][I][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]37)[/FONT][/COLOR][/I][/B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma] [B][I]Czy karmicie je kiełbasami z grilla i ostrymi szaszłykami, nie patrząc, że pies ma roztrój żołądka i biegunkę, bo nic innego nie chce jeść?” [/I][/B]- nie karmię w ten sposób, ale przyznam, że Fiodor jest niejadkiem wystawowym i zdarza się, że nie chce jeść. Bywa, że zje jakąś kiełbaskę, lepiej to, niż nic. Ale powoli wyrasta z tego. Rozstroju żałądka nie miał nigdy, choć - jak na owłosionego charta przystało, zdarzyło mu się obsr... Odtąd zakładam frotki. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]38)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Czy w momencie kiedy pies staje się nieposłuszny uderzacie go owym łańcuchem, aby was nie przewrócił?” – jak mówiłam, nie prowadzam na kolcach, ani na łańcuchu. Zawsze mam zwykłą smycz. Na łańcuchu tylko przywiązuję - i tylko w Druskiennikach, bo tam jest kemping i muszę nieraz go zostawić pod opieką ludzi, żeby pójść np. pod prysznic. A psa nie uderzyłam nigdy, jak też poprzednich psów też nie. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]39)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„Czy jeśli Wasz pies ma zaczerwienione spojówki z powodu trzeciej powieki, nie robicie z tym nic, tylko miesiącami zakraplacie sterydowe krople kiedy Wam się podoba? Elżbieta Piotrowska właśnie tak się zachowuje, choć zwracałam jej wielokrotnie na to uwagę” – oto znawczyni, lepsza od renomowanych okulistów. Ja byłam z Fiodorem u trzech (m.in. p, Garncarz, p. Ratajska, byłam też z tym u alergologa p. Dembele, bo oczy czerwienieją z alergii) – przestrzegli mnie przed operacją. Nie jest to pożądane. Ale Agnieszka namawiała mnie na zoperowanie – bo to widać i przecież lepiej pokazać się na wystawie bez wystającej powieki. Ja jednak nie będę nalegać na lekarzy, skoro operacja niepotrzebna, to nie. Zasadniczo przy ewentualnym kryciu jest lepiej, bo przynajmniej widać. PONADTO NIE SĄ TO KROPLE STERYDOWE. ALE ONA PEWNIE BY ZOPEROWAŁA POWIEKĘ, BO WTEDY NIE WIDAĆ. Dla mnie taka operacja to hipokryzja, bo każdy sędzia wie, że borzoje to miewają, a jak się wytnie, męcząc psa, to wtedy udaje się, że nie ma tematu. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]40)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„... tylko dlaczego najszczuplejszy mój whippet jest i tak grubszy od jej borzoja?” – któryż to, masz jakieś zapasione? Mój Fiodor waży 40 kg, to na psa w wieku 2,5 roku dobrze. A je głównie mięso i dużo biega, więc wygląda jak należy. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]41)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„jak sama opowiadała jest skłócona z sąsiadami, wojuje z instycjami itp. „ – Drogie Dziecko, chyba masz paranoję. A poproszę o jakiś przykład. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]42)[/FONT][/COLOR][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]„W tym momencie zrozumiałam, że stałam się jej ofiarą.” – [B]ofiarą to dopiero będziesz, ale nie w tym sensie. [/B]Spróbuję spowodować, żebyś zaczęła zastanawiać się nad losem swoich zwierząt i zmieniła warunki (lub zaprzestała) hodowli. Sądząc z Twojego podejścia, poczujesz się jak ofiara, bo Cię to zaboli. Ale g…. mnie to obchodzi. Obchodzi mnie los zwierząt i będę zabiegać o poprawę ich sytuacji. Może lepiej pójdź do jakiejś roboty, to poprawisz swój wizerunek i zyskasz środki na utrzymanie psów. [/FONT][/COLOR]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Pozdrawiam Wszystkich i przepraszam ceirpliwych, którzy to przeczytali, że zajęłam uwagę, ale musiałam odpowiedzieć na – zazwyczaj dające się podważyć - wypowiedzi tej osoby. [/FONT][/COLOR]

[B][COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Szkoda tylko, że ona się nie podpisze swoim imieniem i nazwiskiem. A ja mogę. [/FONT][/COLOR][/B]

[COLOR=#3e3e3e][FONT=Tahoma]Ela Piotrowska z Warszawy – właścicielka psa borzoja o imieniu domowym Fiodor (Nikołaj Nikolajewicz Magnus Borzoj) Mam też piccolo italiano – Rafaello Italica (w domu Ginger – też był wystawiany, ale tak dla pokazania). Moje dane kontaktowe też znacie. [/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

No cóż ponieważ poczytam tu o sobie wyjaśnię jak było. Owszem napisałam, że mam miejsce ale .. Pierwsza zgłosiła się osoba z małym psem której tu mieszać nie chcę a potem dołączyła osoba bloodkiem. Ty zadzwoniłaś o godzinie 17-stej dzień przed wystawą. [U][B]Uprzedziłam, że nie wiem czy wszyscy się pomieścimy :shake: i że jesteś trzecią osobą wsiadającą do mojego samochodu Ty jednak nalegałaś wydzwaniając do mnie co jakiś czas (JAK SIĘ UPRZESZ POPROSZĘ O BILING OD OPERATORA NA DOWÓD PRAWDZIWOŚCI MOICH SŁÓW). [/B][/U][B][U]Powiedziałam, że na miejscu przymierzymy się i zobaczymy.[/U]
Ty jednak na miejscu odegrałaś scenę szantażu[/B] :diabloti: Mimo, że przez telefon zgodziłaś się. SZKODA ŻE TEGO NIE PAMIĘTASZ:-(
Broniłam Ciebie nie znając Ciebie ani dobrze ani nie będąc w Twojej hodowli a Ty atakujesz mnie.
Szkoda dostałam nauczkę, nie WOLNO bronić ludzi których się nie zna.
Jeszcze jedno ja śpię w nocy i nie życzę sobie napastliwych telefonów :angryy:

Dzięki tej sytuacji NIKT OBCY więcej nie wsiądzie do mojego samochodu a ja wszelkie takie wątki będę wtedy tylko czytać nie zabierając stanowiska.

Link to comment
Share on other sites

do wypowiedzi Agnieszki dotyczącej Resurgam

[I][B]AGNIESZKA PISZE: "2 dni przed wyjazdem moja suka dostała cieczkę, powiedziałam jej o tym, na co ona, że absolutnie w tej sytuacji nie weźmie jej do samochodu nawet w klatce, bo jej Ural nie może się "nakręcać[/B]". [/I]
POWIEM, ŻE SŁUSZNIE, TRUDNO RYZYKOWAĆ ZŁE WYSTAWIENIE PSA, BO HODOWCA BIERZE SUKĘ W CIECZCE, SZKODEA ŻE NIE W CIĄŻY.

[B][I]"Nie miałam wyjścia, musiałam pojechać swoim samochodem, który niestety po nockach z przymrozkami miał problem z odpalaniem." [/I]- [/B]POTWIERDZA SIĘ, JEJ SAMOCHÓD NIGDY NIE ODPALA, TRZEBA GO CIĄGNĄĆ INNY WOZEM.


[B][I] "Renata głośno wydarła się na mnie, że ona nie będzie na mnie czekać, bo się spóźni na wystawę i odjechała. Po paru próbach odpaliłam samochód, niestety po niej już nie było śladu." - [/I][/B]MIAŁAM TO SAMO W SATU MARE. SAMOCHÓD NIE ODPALAŁ, DZIEWCZYNY CHCIAŁY NAS POCIĄGNĄĆ, A ONA SOBIE SIEDZIAŁA SPOKOJNIE PRZY KAWIE I NIE CHCIAŁA JECHAĆ. POTEM MUSIAŁAM ZAMÓWIĆ TAXI I ZAPŁACIŁAM ZA JEJ CIĄGNIĘCIE II SAMOCHODEM.
ZATEM SŁOWA AGNIESZKI NALEŻY OCENIAĆ Z PERSPEKTYWY JEJ ZACHOPWANIA GDZIE INDZIEJ. NIE DZIWI, ŻE KOLEŻANKA POJECHAŁA, PO PROSTU CHCIAŁA ZDĄŻYĆ.
CDN.

Link to comment
Share on other sites

i jeszcze jedno uzupełnienie do wątku a propos Resurgam
Agnieszka pisze: [I][B]"utrzymywałam z nią kontakt ze względu na psa, którego miała z mojej hodowli. Jego tak wczesną śmierć w czerwcu tego roku bardzo przeżyłam i nie mogę się z nią pogodzić".[/B][/I] I tak dalej, potem widzimy wywody wszechwiedzącej, znającej się lepiej od profesorów, do kt chodziała oczerniana przez nią właścielka psa. To typowe. Jak widzieliście, podobne mądrości wygłaszała a propos oka mojego psa. Po prostu pozazdrościć głębokiej wiedzy. I bezczelności.
Ela Piotrowska

Link to comment
Share on other sites

[CENTER][CENTER][SIZE=3][FONT=Times New Roman][B]A oto zapowiedziana relacja ze wspomnianego przeze mnie pisemka internetowego, którego redaktor, mimo naszych wyjaśnień i próśb o sprawdzenie sprawy, zamieścił następującą wypowiedź. Poniżej wklejam tekst dotyczący mnie. PONADTO POTWIERDZAM TYM TEKSTEM, ŻE AGNIESZKA ZAŻĄDAŁA ODE MNIE 400 ZŁ (W OBIE STRONY) ZA PRZEJZAD DO W. IDY, A NIE - JAK MIEJSCAMI RELACJONUJE - 200. (CHOĆ NIEKIEDY SAMA SOBIE PRZECZY, JAK JUŻ PODKREŚLIŁAM POWYŻEJ, W ODPOWIEDZI NA JEJ WYSTĄPIENIE NA NINIEJSZYM FORUM.) Autor stwierdza, co następuje. [/B][/FONT][/SIZE][/CENTER]
[CENTER][B][FONT=Times New Roman][SIZE=3][/SIZE][/FONT][/B] [/CENTER]
[CENTER][SIZE=3][FONT=Times New Roman][I][B]"Wyprawa do Wielkiej Idy[/B] [/I][/FONT][/SIZE][/CENTER][/CENTER]
[SIZE=3][FONT=Times New Roman][I][B](3)[/B] Gdy jechałyśmy do [B]Wielkiej Idy[/B] (23-24 lipca 2011), doszło do następujących zdarzeń:
[B](3a)[/B] Agnieszka [B]wyłudziła ode mnie [/B]pieniądze, następująco. Podała koszt przejazdu (200 zł) w obie strony. Miało być na pół, więc po 100 zł. – Jechałyśmy z Puław na bliską Słowację. W drodze powrotnej zaczęła wrzeszczeć (!!!), że „mówiła, że koszt jest 400 zł.”, bo rzekomo „miała na myśli koszt w jedną stronę”. ZAMIAST UMÓWIONYCH 100 ZŁ MUSIAŁAM TERAZ PŁACIĆ 400!!! [B]Wyłudziła ode mnie dopłatę. [/B][/I][/FONT][/SIZE][URL="http://www.vivapulawy.pun.pl/"][FONT=Times New Roman][SIZE=3][I]http://www.vivapulawy.pun.pl/[/I][/SIZE][/FONT][/URL][FONT=Times New Roman][SIZE=3][/SIZE][/FONT]
[B][COLOR=maroon][FONT=Times New Roman][FONT=Times New Roman][I]Postanowiliśmy przeanalizować podane przez Elżbietę w pomówieniu fakty.[/I][/FONT][/FONT][/COLOR][/B][FONT=Times New Roman]
[I]Z doświadczenia wiemy, że aby tylko przejechać warszawkę, to stówa już wyjęta. Skąd warszawianka Elżbieta przyjęła, mając pretensje do Agnieszki, że z Puław dojedzie do Idy w Słowacji - ponad 1000km za stówę? - czyżby była stuknięta ?
Trzeba przewidzieć korki, objazdy, czyli przejazd jakieś 1200km - tam i z powrotem. Należy przyjąć, że koszt przejazdu, to nie tylko koszt benzyny, ale i koszty ubezpieczenia, wymiany oleju, opon, napraw - czyli orientacyjnie należy przyjąć że 100km jazdy samochodem kosztuje nas 100zł. Z tego łatwo obliczyć, że 1200km kosztuje 1200zł. Dzieląc koszty po połowie to Elżbieta powinna odpalić Agnieszce za prowadzenie i samochód co najmniej 600zł i być jeszcze b. zadowolona. 400zl to jałmużna nie pokrywa nawet kosztów. Tak więc ewidentnie p. Elzbieta ma coś z głowa i prokuratura powinna ją wysłać na badania psychiatryczne a najlepiej to od razu umieścić w psychiatryku aby więcej głupot nie wypisywała publicznie." [/I][/FONT]
[FONT=Times New Roman][/FONT]
[FONT=Times New Roman]ANI TREŚCI, ANI TONU WYPOWIEDZI NIE BĘDĘ KOMENTOWAĆ, POKAZUJĘ TYLKO, ile pieniędzy chciała ode mnie Agnieszka. [/FONT]
[FONT=Times New Roman]Do tego Pana zresztą napisałam, najpierw grzecznie, bo nie wiedziałam, że to on jest autorem - sądziłam, że to redaktor naczelny jakiegoś pisemka. Potem okazało się, że to on pisał i nie ma zamiaru nic sprawdzać, weryfikować itp. On wie, że do W. Idy jest 1000 !!! km, itp. Ponieważ to "pismo", a właściwie jakaś stronka, nie zasługuje na rekomendację, nie podaję źródła. Ale, jak się domyślacie, jest ono. JAk ktoś koniecznie będzie chciał wiedzieć, to podam w ramach prywatnej informacji. [/FONT]
[FONT=Times New Roman]Pozdrawiam wszystkich[/FONT]
[FONT=Times New Roman]Ela Piotrowska [/FONT]
[FONT=Times New Roman]



[/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Uzupełniam jeszcze, bo pewnie nie wszyscy pamiętają, co było pisane.
Ja jechałam z Agnieszką do W. Idy, położonej tuż za granicą słowacką (teren Słowackiego Raju, a po naszej stronie MAgurskiego Parku Narodowego).
Wyjechałyśmy z Puław - ja dojechałam do niej pociągiem.
Ona ma samochód na benzynę, kt, pali za ok. 25 - góra 30 zł na 100 km.
Umówiła się, że płacimy po połowie koszt paliwa - jak zwykle to się robi w naszym środowisku (Przy tym ja założyłam za całą podróż, nie oddała mi - ale to inna sprawa). Wyjaśnienie dotyczy kosztów paliwa.
Ela Piotrowska

Link to comment
Share on other sites

Robi się ciekawie jednak z natury jestem osobą spokojną i nie dam się sprowokować.

Powiem tylko tyle,że nie jestem w żaden sposób związana z ZK ani osobami z tego wątku.
Pani Agnieszko mam tylko nadzieję,że tym razem psy otrzymają odpowiednią pomoc.Wszelkie zawiłości finansowe kompletnie mnie nie interesują i nie będę dociekała szczegółów w tym temacie a to co zobaczyłam będąc u Pani w pseudohodowli bo o normalnej hodowli nie można tu mówić chętnie opowiem przed sądem przedkładając odpowiednie materiały dowodowe.

Link to comment
Share on other sites

[B]Bezczelność Alusi 55 vel Nakoniecznej jest po prostu przerażająca![/B]
Nie mam zamiaru donosić się do całości kłamliwej wypowiedzi, lecz do kilku jej wątków.
[B]1.[/B] Trzeba być niezwykle bezczelnym, by pisać kłamliwe informacje o Budapeszcie, bo gdybym nie załatwiła noclegu Nakoniecznej za darmo, spałaby jak zwykle w samochodzie i brudna, wysikana w krzakach, pojechałaby wystawiać swoje "piękne whippety". Nie wystawiam psów niedomyta i wczorajsza, bo jak mnie nie stać na hotel, na wystawę nie jadę!

[B]2.[/B] Choroba mojego whippeta: to przerażające i bezczelne by "technik weterynarii" kwestionował rozpoznania i diagnozy prof. Sterny i prof. Lemańskiego?
Tym bardziej, że "technik weterynarii" nie wie, jakie badania robiłam mojemu whippetowi. Ale "technik weterynarii" wydzwaniał do mnie codziennie, obrażając mnie, bo twierdził, że psa źle leczę, bo "technika" wszystkie whippety są zdrowe!
"Technik weterynarii" przez telefon więcej wiedział, jak należy leczyć mojego whippeta, niż lekarze z doktoratami! A oferowana pomoc miała polegać na leczeniu w Puławach, czyli na wyciąganiu ode mnie pieniędzy na "niby leczenie", a pies już by dawno nie żył.
Trzeba być wyjątkowo bezczelną, by publicznie o takiej propozycji pisać. Przecież każdy psiarz wie, że na warszawskiej weterynarii jest najlepszy sprzęt i najlepsza kadra weterynaryjna.
Trzeba być wyjątkowo zuchwałą i bezczelną, by publicznie pisać takie bzdury, skoro własnych psów się nie leczy, tylko usypia. Kolejna kompromitacja.
Podobnie kompromitujące jest wyjaśnienie Nakoniecznej o suczce z cieczką podczas wyprawy do Budapesztu.
Zabrała ją specjalnie do krycia, a nie dlatego, że miała cieczkę. Suka przez cały czas wystaw była trzymana w samochodzie. Pierwszego dnia kilkakrotnie podchodziłam do jej samochodu i sprawdzałam, czy suka żyje, bo była zamknięta w samochodzie od 8 rano do 19.00 wieczorem.

[B]3[/B]. Uśmiałam się z bajeczki o moich staraniach o szczeniaka po siostrze NEO. Nakonieczna myślała, że kupię od niej whippeta. Nie ma w Polsce osoby, która kupiła by od niej powtórnie szczeniaka, bo ktokolwiek miał z nią styczność, kolejnego psa kupuje z innej hodowli.
Ja powzięłam wątpliwości, co do pochodzenia tych szczeniaków, ponieważ po raz pierwszy pokryła prawie 9 letnią sukę.
A może te śliczne szczeniaczki, którymi Nakonieczna tak się chwali, pochodzą od innej suczki? Co w tej hodowli jest bardzo prawdopodobne!

[B]4.[/B] Co do sprawy członkostwa w związku, wyjaśniam, że to Nakonieczną nie powinno obchodzić. Innych czytających informuję, że nie mam ochoty być członkiem związku, który daje przyzwolenie na członkostwo Nakoniecznej i osobom postępującym podobnie. Dlatego członkiem takiego związku nie będę.
Wyjaśniam także Nakoniecznej, choć robię to z wielkim obrzydzeniem, że w państwie polskim istnieje "współwłasność małżonków", o czym ona wiedzieć nie może, bo w takim związku nie pozostaje.

[B]5.[/B] Odnośnie darowania whippeta, wyjaśniam, że to także nie sprawa Nakoniecznej. Psa dostałam od właściciela samca, p. Wolańczyka i Nakonieczna nie wie, czy w związku z tym były pomiędzy nami jakiekolwiek rozliczenia, czy nie.

[B]6.[/B] Z wielką uwagą przeczytałam z jakiego powodu Nakonieczna utrzymywała ze mną kontakt. To był kontakt w jedną stronę, a jej wynurzenia po wystawach, na których jej psy przegrywały, były nudne, śmieszne i żałosne, jak to samo, jak ciągle zadawane mi pytanie: "I co mówili o moich whippetach?"
Jeszcze tylko Nakoniecznej przypomnę, co można sprawdzić w katalogach na przestrzeni ostatnich 8 lat, że na wielu ważnych wystawach zagranicznych "meradith", to był tylko jeden, mój NEO.
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek spotkała na wystawie osobę z psem z jej hodowli.

Do dalszych pomówień nie zamierzam się odnosić, bo szkoda mojego czasu i inteligencji, a uważny i inteligentny czytelnik, wie doskonale, co jest prawdą, a co fałszem.
Dodam jeszcze od siebie dla tych, którzy na forum wypowiedzieli się o Nakoniecznej negatywnie, by uważali na swoje psy na wystawach, ponieważ ta okropna osoba może zrobić im krzywdę.
Osobiście będę pilnowała, aby przebywać jak najdalej od takiej osoby, tak jak od bardzo, ale to bardzo śmierdzącego gó.....

Link to comment
Share on other sites

Ostatnie posty wyglądają na zbyt emocjonalne... Chciałabym jednak, pozostając w temacie wspólnych przejazdów, zatrzymać się na kosztach takich przejazdów i towarzyszach podróży. Ogólnie, nie chodzi o konkretne osoby i sytuacje..

Jeżeli pisać o kosztach wyjazdów, to zgadzam się z tym redaktorem, że koszt przejazdu - to faktycznie nie tylko paliwo, wyliczone do grosza, ale i inne wydatki (olej, naprawy, ubezpieczenie, garaż - tego wszystkiego nie da się uniknąć i to na rok może wynosić kilka tysięcy złotych).
Gdy nie mieliśmy samochodu, wypożyczaliśmy auto kilka razy dla przejazdów na wystawy za ok. 120 zł. na dobę. Dla człowieka, który chce mieć niezależność w drodze i wolność poruszania się, jest to wyjście.
Umawiając się na wspólny przejazd, najlepiej od początku umówić się na pewne warunki opłaty czy udziału w opłatach i potem już ich nie zmieniać.
Ewentualnie mogą być takie warianty udziału w przejazdach:
- właściciel samochodu płaci dokładnie tyle, ile wszyscy (w równych częściach), samochód tankuje się przed wyjazdem na full, a potem (lub od czasu do czasu w drodze) uczestnicy rozliczają się wg paragonów; kiedyś z koleżankami w dłuższej drodze zrobiłyśmy zrzutkę w równych częściach, pieniądze z tego portfela szły na wspólne wydatki (paliwo, jedzenie i t.d.), potem parę razy dorzucałyśmy tam pieniądze i resztę po powrocie podzieliły.
- właściciel samochodu ustala pewną kwotę; może ona być wyższa, niż przewidywany koszt paliwa, ale wtedy druga osoba wie od razu, ile płaci, i ma prawo zaakceptować to lub nie (albo zaproponować inną kwotę - to już do uzgodnienia);
- właściciel samochodu sam opłaca wydatki i zgadza się wziąć kogoś ze sobą towarzysko (ale raczej nieznajomej osobie trudno na to liczyć).
W każdym razie człowiek zawsze ma możliwość wyboru - jechać czy nie jechać na wystawę, jechać z większym komfortem i drożej lub z mniejszym i taniej. Można również wziąć samochód w wypożyczalni lub nawet bezpłatnie pożyczyć od znajomych (tak też robiliśmy).

Jeżeli tak się zdarzyło, że w podróży okaże się, że ludzie do siebie nie pasują i mają różne o niej wyobrażenia (ktoś kogoś irytuje z jakiegoś powodu)... No cóż. Po prostu następnym razem z taką osobą się nie jedzie. Ale w takim przypadku nie trzeba się denerwować, a tylko zrealizować program wystawowy i spokojnie wrócić.

Co do BISów - jest to moje zdanie osobiste - uważam, że jeżeli ktoś wygrał ze swoim psem rasę, to wszyscy podróżujące razem z taką osobą powinni na BISy zostać. Tutaj chodzi o odpowiedzialność pozostałych członków grupy (którzy zresztą też jechali na wystawę i to ich pies mógł wygrać lub wygra następnym razem) wobec osób, które zgłosiły się na wspólny wyjazd i psy których wygrały, wobec ich hodowców, wobec członków ich rodziny (którzy też spodziewają się zwycięstw w konkursach finałowych), wobec sędziów, którzy wybierają psy w ringach i wobec organizatorów wystawy.

Link to comment
Share on other sites

Gorwin,
wypowiedzi muszą być emocjonalne, skoro dotyczą tak poważnych tematów i bezczelnych zakłamań.
Akurat tak się stało, że Ela rozpoczęła ten temat we "wspólnych wyjazdach", bo faktycznie jej doświadczenia z tą okropną osobą miały związek z wyjazdami na wystawy. Moje zresztą także.
Od spraw wspólnych wyjazdów, chamstwa i szantażu przeszliśmy do bestialskiego traktowania psów, kontroli w tej hodowli i, jak się okazało, wiecznych pożyczek pieniędzy i nie oddawaniu. To wszystko ma związek z jedną i tą samą osobą i trudno wypowiadać się w kilku tematach, co chyba jest oczywiste.
W pełni zgadzam się, że sprawy tu opisane odbiegają od tematu, ale nie może być inaczej.
Trudno o brak emocji w wypowiedziach [I]ad vocem[/I] na bezczelne i powymyślane w chorej wyobraźni "technika weterynarii" stwierdzenia:
1. [I]"by od lat niszczyć konkurencję, to zapewne ją miała na mysli Resurgam szantażując mnie o szczeniaka i mówiąc, że jak ja jej nie dam whippeta to ona jej sprowadzi z Ameryki i da w prezencie...,[/I] - kłamstwo bezczelne,
2. " [I]Renata złapała klucze, zrobiła kolejną awanturę tym razem o lodówkę, którą chciała mieć natychmiast (bo ponoć w tamtym hotelu rezerwowała), na moje pytanie, a co ja mam zrobić, odpowiedziała nie wiem, po czym sobie poszła[/I]" - kolejne kłamstwo, bo Nakonieczna dwie noce spała za darmo, na skutek moich próśb wobec właścicielki pensjonatu i nawet nie zapłaciła za swoje 4 czy 5 psów, a my płaciłyśmy po 8 euro za psa/ za dzień, nawet nie podziękowała kobiecie za udostępnienie noclegu i pozostawiła po sobie bałagan. Wstyd mi było, bo w następnym roku nocowałam w tym pensjonacie i kobitka wówczas mi powiedziała, jak było naprawdę, że nocowała za darmo i wydarła na mnie mordę, wyzywając, może poświadczyć Asiaczek i jej znajome, wyjeżdżali wówczas na wystawę, no i ich kierowca p. Wiesio.
3. " niestety po niej już nie było śladu." odjechałam, było Nakonieczna wydarła na mnie pysk, inaczej nie można nazwać wulgarnych i wykrzykiwanych wyzwisk,
4. "[I]Jego tak wczesną śmierć w czerwcu tego roku bardzo przeżyłam i nie mogę się z nią pogodzić. Jakiś czas temu pojawił się u niego niedowład przedniej kończyny. Renata wielokrotnie się mnie radziła co robić, jak postępować, co może być tego powodem." - [/I]to kolejne kłamstwo, bo "technik weterynarii" potrafi zdiagnozować chorobę psa przez telefon, nie widząc psa, nie badając jego odruchów, nie znając badań.
5. "wprawdzie prześwietlenia wówczas nie zrobiono," "Obudził on ją wyciem w nocy cały sparaliżowany" i dalsze wszystkie opisy związane z chorobą mojego whippeta to bezczelne kłamstwa i chora wyobraźnia, bo istotnie mój whippet miał zdiagnozowany nowotwór. [B]Ja mam wszystkie rachunki i badania mojego whippeta, zdjęcia RTG i USG, a ty Nakonieczna, co masz na udowodnienie, że napisałaś prawdę?
Przedstaw bezczelna kłamczucho, choć jeden dowód na poparcie swoich "wywodów".[/B]
6. Co do pieniędzy tytułem zaliczki, już wspomniałam i więcej pisać nie będę, bo zastrzegałam, że mogę jej pożyczyć niewielką kwotę na czas krótki, do końca września, ponieważ zostałam wcześniej uprzedzona, że Nakonieczna wielu osobom pożyczonych pieniędzy nie oddaje.
Dodatkowo wyjaśniam, że Nakonieczna telefonowała do mnie z lamentem i histerycznym płaczem, że muszę jej pożyczyć jej szybko pieniądze na leczenie suki, która miała "jakieś" problemy po urodzeniu szczeniaków, nie było mowy o zaliczce na szczeniaka - rozmowę tę mam zarejestrowaną i kopię przelewu z zapisem pożyczka, a nie zaliczka.

[B]Publicznie uprzedzam, że jeżeli Nakonieczna nie zaprzestanie wypisywać bezczelnych pomówień pod moim adresem, sprawę skieruję do prokuratury w Warszawie i Nakonieczna będzie musiała stawiać się na każde jej wezwanie, na własny koszt, w związku z wieloma dowodami oraz faktem, że mam zarejestrowanych kilka ostatnich z nią rozmów, w tym i te, w których mnie wulgarnie obrażała. [/B]

Czekam też z niecierpliwością na wyniki kontroli oraz na jakąkolwiek reakcję naszego związku, czy O/Radom, bo uczestniczenie w pracach Komisji Rewizyjnej przez taką osobę jest po prostu porażką demokracji i zaprzeczeniem zasad zawartych w statucie ZKwP.
Czekam także na postępowanie prokuratorskie w tej sprawie, bo dowodów, zdjęć, decyzji związkowych i osób, które zechcą zeznawać jest całe mnóstwo.

Link to comment
Share on other sites

Nie znam ani Pani Agnieszki, ani osób, które założyły i wypowiedziały się w tym wątku. Przez jakiś czas Pani Agnieszka nie brała udziału w tym wątku, choć wszyscy wiedzieli, że czyta te posty. I nagle Pani Agnieszka włączyła się do wątku. Co za tym idzie, mamy słowa poszkodowanych przeciwko słową Pani Agnieszki. Może i bym uwierzyła w wyjaśnienia tej Pani i pomyślała, że ktoś się na Panią uwziął. Ale na tą chwilę jest tu za dużo osób, które twierdzą, że je Pani oszukała. I co, wszyscy się zmówili? wszyscy czegoś Pani zazdroszczą? Nie uwierzę w to!
I jeszcze sprawa zaniedbań psów. Taka oraganizacja jak VivaPulawy (chyba dobrze pamiętam nazwę) nie brała by się za sprawę, jeśli nie miałaby do tego podstaw/dowodów. Co więcej, VivaPulawy wyraźnie napisała, że zostały postawione Pani zarzuty! Czy ta organizacja też się zmówła przeciwko Pani? czy ta organizacja czegoś Pani zazdrości?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']Mnie zastanawia, skoro tyle osób widziało, że źle traktuje psy to w jaki sposób zareagowały?
Aż chce się kupować psa z rodowodem jak się czyta takie rzeczy. Rzadko kto nie siedząc w kynologii ma pojęcie co się dzieje, i w jaki sposób wybrać hodowlę.[/QUOTE]
i dlatego ZAWSZE powinno się odwiedzic nie mieszkanie hodowcy a miejsce gdzie mieszkają psy (chyba że psy mieszkają razem z włascicielami w mieszkaniu) i to nie raz a wiele razy odwiedzać, rozawiać. byc pewnym ze to własnie ten pies od tego hodowcy z takich a nie innych warunkow (w druga stronę jest identycznie - hodowca też musi mieć pewnośc ze jego zwierzak idzie do odopwiedniej osoby - co - uwierzcie - tez jest ciężko po jednym spotkaniu wywnioskować)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='panbazyl']i dlatego ZAWSZE powinno się odwiedzic nie mieszkanie hodowcy a miejsce gdzie mieszkają psy (chyba że psy mieszkają razem z włascicielami w mieszkaniu) i to nie raz a wiele razy odwiedzać, rozawiać. byc pewnym ze to własnie ten pies od tego hodowcy z takich a nie innych warunkow (w druga stronę jest identycznie - hodowca też musi mieć pewnośc ze jego zwierzak idzie do odopwiedniej osoby - co - uwierzcie - tez jest ciężko po jednym spotkaniu wywnioskować)[/QUOTE]
No właśnie po odwiedzeniu miejsca zamieszkania kupujący nie ma pewności np. który pies jest ojcem itd.
To nie jest łatwe, kto się nie zna, ten nawet nie ma pojęcia na co uważać itd.
A co do wyboru dobrego właściciela, to się domyślam, zawsze ktoś może pokazać nam to co chce.
Miałam znajomą kupili psa z rodowodem takiej rasy, jakiej nikt w naszym miasteczku nie ma.
Współczułam zawsze temu psu, jej ojciec miał nieciekawe metody postępowania z nim. CM wydaje się przy nim łagodny jak owieczka. Później natrafiłam na wątek, po kilku latach jak to go kochają ale muszą oddać. :eviltong::-o:crazyeye: Widziałam ich miłość do psa... Masakra. To było lata temu a ja dalej pamiętam jak pies był uspokajany.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Alusia55'][B]Chciałam wszystkich poinformować, że [B]ten temat dotyczący mojej osoby jest perfidnie zaplanowanym i uknutym zmasowanym atakiem,[/B] który ma na celu zdyskredytowanie mnie jako człowieka i hodowcy w oczach jak największej liczby osób i instytucji, i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości (zresztą już nie po raz pierwszy). Jestem nękana i pomawiana już od dłuższego czasu (te "mrożące krew w żyłach opowieści!"), a ten STALKING (piszę i nazywam już to oficjalnie) przybiera coraz bardziej zorganizowane formy. No cóż, im więcej sukcesów człowiek odnosi, tym więcej ma wrogów - święte słowa. Szkoda, że na tym świecie nie brakuje ludzi tak bezwzględnych, nie wahających posunąć się do najgorszych oszczerstw, okrutnych, zawistnych i mściwych w stosunku do innych ludzi, zastanawia mnie wobec tego ich prawdziwy stosunek do zwierząt... Kim tak naprawdę są, w ten sposób właśnie pokazują. Ubolewam, że wciąż na mojej drodze stają tak fałszywi znajomi, co więcej, znajdują się osoby, które zupełnie mnie nie znając do tej wyrafinowanej gry dołączają.[/B]

Wątek zainicjowały trzy osoby: [B]Elżbieta Piotrowska, Resurgam i Asiaczek, które znają i przyjaźniąd lat, choć z tą przyjaźnią miały rózne wzloty i upadki, dodatkowo Resurgam i Asiaczek to bliskie przyjaciółki z pracy.[/B] No cóż, mają ku temu swe powody, Elżbiecie ukróciły sie przejazdy ze mną, gdzie robiłam nawet 250 km dodatkowo, by pojechać pod jej blok, zabrać na wystawę, a potem odwieźć, Resurgam, której wydawało sie, że całe życie będzie dostawała prezenty od hodowców w postaci wystawowych szczeniąt, a [B]Asiaczek - bardzo aktywna dogomaniaczka, no cóż, nie mogła odmówić przyjaciółkom pomocy i musi wtrącać stale swoje pięć groszy dla podkręcania akcji (a że troszkę poznałyśmy się swego czasu wspólnie podróżujac na wystawy i niestety nie mamy zbyt miłych wspomnień, więc...).[/B] Powiem więcej,[B] te osoby przygotowywały się do tej akcji już od pewnego czasu i wybrały precyzyjnie najlepszy do tego moment, kiedy pojechałam na dwudniową wystawę do Poznania i w momencie, kiedy mam w swojej hodowli bardzo obiecujące szczeniaki do sprzedania, aby zrobić szeroką kampanię przeciwko mnie i mojej hodowli. Nie mam też wątpliwości, że zrobiły to ze wcześniejszym porozumieniem z MaDi poprzez wątek założony przez nią w ubiegłym roku, [B]za którą kryją się kolejne osoby z oddziału w Lublinie,[/B] które nie mogą pogodzić się z goryczą porażki, ale tak to jest jak preparuje się i fałszuje fakty[/B]. Wszystkie te osoby napuściły na mnie kolejną prywatną organizację VIVA PUŁAWY, która mając tylu "wiarygodnych świadków", w znakomitej większości takich, którzy nigdy u mnie nie byli, ale słyszeli.... w łatwy sposób została sprowokowana do działania, mając w tym swój interes. W przypadku odniesionego "sukcesu", jej autorytet społeczny znacznie wzrośnie i ludzie na tak szczytny cel, jak niesienie pomocy zwierzętom będą duzo chętniej i więcej wpłacać pieniędzy, o co właśnie w tym wszystkim chodzi. I aby sobie ten sukces zapewnić do akcji angażuje... policję, a ta inne instytucje...! Zostawiam to bez komentarza. Do tematu przypadkowo dołączyły: Adamant, bo miała wprawdzie powierzchowny, ale jednak, kontakt ze mną (choć muszę przyznać, że napisała wiele wyważonych merytorycznie postów), Karadhars - no cóż, znajduje każdą sposobność, by od lat niszczyć konkurencję, to zapewne ją miała na mysli Resurgam szantażując mnie o szczeniaka i mówiąc, że jak ja jej nie dam whippeta to ona jej sprowadzi z Ameryki i da w prezencie..., Juta - brak słów po prostu !!!, Gorvin, po której, nigdy bym się tego nie spodziewała, ale dziękuję za wyjaśnienia..., Assam75 i Donald - wyraźnie poproszone o wsparcie, ta pierwsza nie przebierająca w słowach i nie wahająca się przed najgorszymi oszczerstwami, wyłudziła ode mnie 3 whippety, za które po dziś dzień nie zapłaciła mi pieniędzy, sprzedając je w Niemczech (tę historię wszystkie te 3 panie doskonale znały i nawet mi "współczuły"), ta druga, owszem zwróciła psa, ale nie z powodu nużycy (jak wymyśla Elżbieta), czy plackowatych wyłysień, jak sama pisze, lecz własnej odnowionej alergii, na którą leczyła się po zakupie pierwszego psa, o czym mnie wcześniej nie uprzedziła (Elżbieta o tym doskonale wiedziała, bo właśnie po odwiezieniu jej do domu po niego jechałam). Nie mogło wreszcie zabraknąć niezwykle wiarygodnych anonimów dla udramatyzowania jeszcze bardziej całej sytuacji. Ot i cała tajemnica... [B]Wspaniali doprawdy i godni siebie sojusznicy!!![/B] Nasuwa się pytanie, na które pragnę zwrócic uwagę, dlaczego sprawą nie zajmuje się Zwiazek Kynologiczny, którego jestem członkiem, który ma prawo do kontroli i szeroki wachlarz kar, łącznie z wykluczeniem członka i skierowaniem sprawy do Sądu? Pozwolę sobie odpowiedzieć, bo Zwiazek zażądał oficjalnych pism (i słusznie), a nie anonimowych telefonów, a niestety nikt do tej pory nic nie napisał, podpisując się z imienia i nazwiska. Dlaczego? Bo zwyczajnie osoby pomawiające boja się, zasłaniając się kolesiostwem i "zamiataniem wszystkiego pod dywan", oczerniając przy tym Związek. Pewnie, tak chyba najwygodniej! Niestety, nie we wszystkich oddziałach są narwani pieniacze, i całe szczęście!
O przygodzie z każdą z tych osób najkrócej jak tylko będę mogła, postaram się napisać.
C.d.n.[/QUOTE]
Agnieszko,
masz naprawde duże o sobie mniemanie, aby pisac takie bzdury. Zacznę po kolei:
- [B]ten temat dotyczący mojej osoby jest perfidnie zaplanowanym i uknutym zmasowanym atakiem - [/B]bardzo to ładnie ujęłaś, ale.... ani to perfidny, ani zaplanowany ani atak. To po prostu - uzyję przysłowia - czara goryczy, jaka przelała się u wielu osób,które miały z Tobą kontakt. Efekt tego przelania to właśnie niniejszy watek. A zaczął się konkretnie od Twojego braku odpowiedzialności w sprawach finansowych. Bo, ze byłaś, może jeszcze jesteś,winna wielu osobom pieniądze,to fakt. Oddałaś pod presja pieniądze kilku osobom i myslisz, że wszystko pozostałe da się zamieść pod dywan? Nie, nie da się i - jak na dorosłą osobę przystało - trzeba ponieść tego konsekwencje.

- [B]Elżbieta Piotrowska, Resurgam i Asiaczek, które znają i przyjaźniąd lat, choć z tą przyjaźnią miały rózne wzloty i upadki, dodatkowo Resurgam i Asiaczek to bliskie przyjaciółki z pracy.[/B] - tak znam zarówno Elę Piotrowska, jak i Resurgam. I równiez zgadza się, że zdarzało nam się ostro dyskutować. Ale co to ma do rzeczy? I masz jakieś takie nieaktualne informacje co do Eli, Resurgam i mnie. Dlatego zastanów się, co piszesz i gdzie.

- [B]Asiaczek - bardzo aktywna dogomaniaczka, no cóż, nie mogła odmówić przyjaciółkom pomocy i musi wtrącać stale swoje pięć groszy dla podkręcania akcji (a że troszkę poznałyśmy się swego czasu wspólnie podróżujac na wystawy i niestety nie mamy zbyt miłych wspomnień, więc...).[/B] [B]Powiem więcej,[B] te osoby przygotowywały się do tej akcji już od pewnego czasu i wybrały precyzyjnie najlepszy do tego moment, kiedy pojechałam na dwudniową wystawę do Poznania i w momencie, kiedy mam w swojej hodowli bardzo obiecujące szczeniaki do sprzedania, aby zrobić szeroką kampanię przeciwko mnie i mojej hodowli. Nie mam też wątpliwości, że zrobiły to ze wcześniejszym porozumieniem z MaDi poprzez wątek założony przez nią w ubiegłym roku, za którą kryją się kolejne osoby z oddziału w Lublinie -[/B] a co ma wspólnego moja aktywność na DGM z Twoją sprawą...? Ja jakoś nie widze związku. Dla ścisłości, nie wtrącam moich 3 groszy,ale staram się byc aktywną uczestniczką tego wątku.Czy ja piszę kłamstwa? Nie. Więc jaki masz problem z moją bytnością na DGM?
Agnieszko, aby było smieszniej, to jeszcze napiszę i to, ze informację o powstaniu tego watku + link do niego dostałam od 4-5 osób prawie jednoczesnie, tzn. jednego dnia. I na pewno nie były to osoby w postaci Eli Piotrowskiej, ani Resurgam. Wyobraź sobie, że wiekszości z nas naprawde nie interesuje to, czy masz akurat miot do sprzedania, czy pojechałaś na wystawe do Poznania. Ludzie mają ważniejsze sprawy na głowach, niz śledzenie,kto i gdzie jeździ, co ma w domu. Świat nie kręci się wokól Ciebie, uwierz mi.

Pzdr.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']No właśnie po odwiedzeniu miejsca zamieszkania kupujący nie ma pewności np. który pies jest ojcem itd.
[/QUOTE]
Tu akurat takie dziwne stwierdzenie , bo nie zawsze kryje się swoim psem :) więc jak pies nie mieszka z hodowcą - ale zawsze możesz też odwiedzić i repa i go poznać :)
Panbazyl , słusznie napisała - że weryfikacja i kupującego , jest niezwykle trudna , ludzie być coś mieć , potrafią przejść samych siebie ... doznałam tego uczucia , na własnej skórze i teraz jest 10 razy bardziej ostrożna ...
Dlatego zawsze zapraszam , chętnych poznania rasy , moich psów , wręcz mam nawet takie życzenie , by zanim kupią u mnie psa , naj mnie odwiedzili - jeśli jest to możliwe ... na korepetycje z życia ze staffkiem
nie mierzmy wszystkich jedną miarą i swoją miarą ;) są jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie i przez bandę oszustów , to oni cierpią :) czasem jest mi przykro , może trochę i głupio , jak muszę zadawać ludziom milion pytań , stosować triki by ew wyłuskać prawdziwe zamiary człowieka.

Link to comment
Share on other sites

[B]Vectra[/B], ale przynajmniej na 99 % masz pewność, że oddajesz swojego staffika właściwym ludziom. Co przy tej rasie jest szalenie istotne.
Czasami warto odmówić sprzedania malucha a czasami warto poprosić kupujacych,aby się naprawdę jeszcze raz zastanowili, czy na pewno chcą tego właśnie malucha tej rasy...

pzdr.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Vectra']Tu akurat takie dziwne stwierdzenie , bo nie zawsze kryje się swoim psem :) więc jak pies nie mieszka z hodowcą - ale zawsze możesz też odwiedzić i repa i go poznać :)
Panbazyl , słusznie napisała - że weryfikacja i kupującego , jest niezwykle trudna , ludzie być coś mieć , potrafią przejść samych siebie ... doznałam tego uczucia , na własnej skórze i teraz jest 10 razy bardziej ostrożna ...
Dlatego zawsze zapraszam , chętnych poznania rasy , moich psów , wręcz mam nawet takie życzenie , by zanim kupią u mnie psa , naj mnie odwiedzili - jeśli jest to możliwe ... na korepetycje z życia ze staffkiem
nie mierzmy wszystkich jedną miarą i swoją miarą ;) są jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie i przez bandę oszustów , to oni cierpią :) czasem jest mi przykro , może trochę i głupio , jak muszę zadawać ludziom milion pytań , stosować triki by ew wyłuskać prawdziwe zamiary człowieka.[/QUOTE]
Mi chodzi właśnie o sytuację jak powyżej opisaną, o yorkach.
Dobrą masz metodę, możesz sprawdzić czy ktoś będzie bał się psa i nie wie czy chce go tak naprawdę.

Link to comment
Share on other sites

Jeśli ta pani jest tak spłukana, to nie powinna hodować psów. Przecież psy to wydatki.

Jesli psy są bite i źle traktowane, to polecam zawiadomić odpowiednie służby. Inaczej sooby, które moga to zrobić a nie robią stają się współwinne cierpienia psów. Skoro Viva już się tym zainteresowała, to miejmy nadzieję, że proceder zostanie ukrócony. Ale im wiecej zgłoszeń na policję tym lepiej, bo z tego, co wiem, często zainteresowanie obywateli motywuje te służby do działania ;)

Co do wystaw to obecnie pojawiam się na nich wyłącznie celem dokumentowania złego traktowania psów. Niestety, ale moim skromnym zdaniem PZK po prostu olewa problem. W Anglii podczas wystawy pan został zdyskwalifikowany ponieważ poza ringiem uderzył psa smyczą. I dobrze. U nas tez tak powinno być. Zamykanie psa w samochodzie to barbarzyństwo. Tak trudno kupić namiot i klatkę kennelową?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Asiaczek'][B]Vectra[/B], ale przynajmniej na 99 % masz pewność, że oddajesz swojego staffika właściwym ludziom. Co przy tej rasie jest szalenie istotne.
Czasami warto odmówić sprzedania malucha a czasami warto poprosić kupujacych,aby się naprawdę jeszcze raz zastanowili, czy na pewno chcą tego właśnie malucha tej rasy...

pzdr.[/QUOTE]

Najgorszy moment w życiu ze szczeniakami , to właśnie castingi na domy :)serio , nie jest sztuka sprzedać byle gdzie za dobre pieniądze .. nabywcy są , nie brakuje ... teraz to słucham intuicji :) słowo , miałam przypadek , pisałam o tym ;) że zerwałam się w nocy , nie zmrużyłam oka do rana , czekałam kiedy mogę zadzwonić , by odmówić sprzedaży szczeniaka .. miałam taki sen ... że masakra ... i powiem więcej - po pewnych faktach , bo świat jest mały .. .to był proroczy sen :)

a hodowla psów , no cóż jest to drogie hobby , taki słyszałam piękny tekst na ten temat ... że to zajęcie dla szlachty i ludzi bogatych ... bogatych wewnętrznie :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...