Jump to content
Dogomania

Dyskopatia u jamnika


pinczerka_i_Gizmo

Recommended Posts

[quote name='pinczerka_i_Gizmo']Świetnie, tak trzymać! Cieszę się, że Maks walczy o swoje łapki! :)

Na łapki obdarte trzeba uważać, nas weci ostrzegali, że takie obdarcia mogą sie zrobić nawet do kości, skoro czucie w łapkach jest zaburzone. Smarowaliśmy maścią na odparzenia i zawijaliśmy bandażem elastycznym albo wsadzalismy w skarpetki.[/QUOTE]
Oj Maks nie daje. To okropnie rozwydrzone stworzenie... Tylko posypanie alantalem w zasypce wzvudzilo awanturę na pół osiedla. Dom obsypany, Maks nie... ale goją się lapiny.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Mój piesek przechodził to od grudnia do marca, ale nadal chodzi "jak pijany". Nie ma nic wspólnego z jamnikiem, to typ mikro "serenki". Przyczyna zwapnienie krążka międzykręgowego pomiędzy ost. kręgiem lędźwiowym a kością krzyżową. Co ja mam zrobić, teraz niby piesek chodzi, ale jeśli to wróci, to czy może umrzeć? Dla mnie mój piesek jest jak dziecko, ale nie chcę jej operować... Nie wiem też za bardzo gdzie... Piesek ma ograniczone ruchy, nie chodzi po schodach, na spacerach dłuższych pół drogi ją noszę. Ale to typ adhdowca, nie umie normalnie iść, "wystrzeliwuje", więc nie zapanuję nad nią w stu procentach. Choć nauczyłam ją, że schody są złe i mądrala stoi, poszczekuje i czeka aż ją wniosę :)

Link to comment
Share on other sites

pies na zwapnienie nie umiera-przewaznie to własciciele decyduja czy uspic zwierzaka bo sobie nie radza(dotyczy to przewaznie duzych ras psów)czy dalej będa próbowac leczenia.niestety ten stan jest nieuleczalny-a zabieg nie zagwarantuje sprawności w 100%-zabieg musi przeprowadzać doswiadczony neurochirurg-jeśli żle zoperuje pies będzie jak foka.jest to także zabieg dośc kosztowny.masz racje-po schodach lepiej żeby nie schodziła ani nie wchodziła-co najwyżej pływanie jest zalecane.

Link to comment
Share on other sites

Więc na razie odkładam myśli o operacji, w końcu piesek chodzi. Ma bóle kręgosłupa, ale skutki operacji są przerażające, tym bardziej, że to taki malutki kręgosłupik, chyba trudniej zoperować... Jeśli choroba się może powtórzyć, to jak często? Moja kuzynka, która miała chorego jamnika, mówiła, że powracało to co ok pół roku. Mój piesek ma dopiero 2 lata, a więc pierwszego ataku dostał w 1,5 roku:(

Link to comment
Share on other sites

Kiedy przeżywaliśmy to z Luckym (Tęczowym Aniołkiem), który był bohaterem tego wątku to sporo czytałam na ten temat na jamniczym forum. To, że po takim urazie chodzi "jak pijany" i zarzuca pupą jest normalne - ważne, że w ogóle stanął na łapy! Twój psiak ma poważne uszkodzenie w kręgosłupie i bardziej od lęku dot.nawrotu choroby powinnaś cieszyć się, że potrafi sam chodzić! Wiele psów nie staje po urazach kręgosłupa na nogi i są skazane do końca życia na wózek rehabilitacyjny.
Kwestie kręgów/dyskopatii zazwyczaj zależą od przypadku - pies może źle stanąć, niefortunnie skoczyć. Kiedy jeszcze była szansa, że Lucky stanie na nogi to weci absolutnie zakazali mu wchodzenia/schodzenia po schodach, wskakiwania na jakiekolwiek podwyższenia (łóżko, kanapa, murek, samochód itd.). Zabójcze dla kręgosłupa są też tzw.stójki - kiedy pies staje na tylnych łapach.
Jeśli jednak będziesz pilnować psiaka to jest duże prawdopodobieństwo, że ten problem już nigdy Was nie spotka.

Wiadomo - warto też podawać jakieś suplementy diety, ale w tej sprawie lepiej poradzić się weta.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem dlaczego, ale ja od początku wiedziałam, że Werka wyzdrowieje, i nie umiem tego wytłumaczyć, w ogóle się nie martwiłam od kiedy zaczęła brać leki. Nawet, jak na początku nie było efektów to wszystkich pocieszałam.... Moja naiwność, głupota, a może jakoś podświadomie to odebrałam, że wyzdrowieje.
Ona była naprawdę w katastrofalnym stanie, zupełne zero czucia, nawet igłą ją kłuliśmy, czy to aby nie na zawsze. Cały czas musiała być w pieluszce, bo sikała co kilkanaście minut, gdy tylko trochę się nazbierało, mimowolnie. Zima, okna się nie dało otworzyć bo -20 w dzień, a Werka śpi w moim łóżku! Ble:)

A teraz ważne pytanie, czy jest możliwe, że to zwapnienie zrobiło się od ciągłego uderzania w tym miejscu czymś z ostrym zakończeniem? Teraz to może zabrzmiało nie fajnie, ale już tłumaczę. Werka długi czas, odkąd ją miałam, mieszkała w takim miejscu, do ktorego jak szybko wchodziła, czasem się uderzała w tył kręgosłupa. Teraz wiem, że to był wielki błąd.
Czy jest szansa, że to mogło się od tego stać? Bo jeśli miało to jakiś wpływ, to już oczywiście to wyeliminowałam, więc jest szansa, że choroba się nie powtórzy.

Co do suplementów to pytałam jedynie o dietę, czy może więcej mlecznych rzeczy wprowadzić, jakieś jogurty, ale ponoć to nie ma wpływu.

pinczerko, bardzo mi przykro, szczerze to nie doczytałam o tym, że piesek umarł:( Doczytałam do momentu, że mu się polepsza. Bardzo mi przykro!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Witam,


Mam nadzieję, że mój post komuś pomoże, bo wiem jak to jest patrzeć na naszego ukochanego psa jak wlecze łapy za sobą.


Mam czteroletnią suczkę jamnika szorstkowłosego, jeszcze tydzień temu w rozpaczy przeszukiwałam internet. Niestety nie znalazłam tam pomocy. Postaram się opisać moją sytuację bardzo dokładnie, w nadziei, że może ktokolwiek w mojej sytuacji uratuje swojego psa.


[B]Tydzien 1.[/B] Od wtorku pies jest niespokojny, w nocy popiskuje, nie wiemy co się dzieje, moze zbliża się cieczka?
[B]Piątek 20 lipca[/B] - pies nie chce iść na spacer, ani z niego wracać, nie przychodzi do mnie w domu na wołanie, zazwyczaj był bardzo żywiołowy - wiemy że jest źle. Idziemy do najbliższego weta. Wet stwierdza, że ból zlokalizowany jest w kręgosłupie, w odcinku typowym dla dyskopatii, podaje zastrzyk z Metacamu, każe przyjść jutro na kolejny i ograniczyć spacery.
[B]Sobota[/B] - kolejny zastrzyk, stan psa bez zmian - dostajemy tabletki do stosowania w domu zamiast zastrzyków
[B]Niedziela[/B] - podaję tabletkę ale koło południa zauważam że ogon psa jest sztywny i dziwnie sterczy na sztorc, wracam do weta. Zaczynamy podejrzewać że ucisk nie ustąpił i w poniedziałek mamy wrócić do zastrzyków.
[B]Tydzień 2[/B]
[B]Poniedziałek[/B] - pies zatacza się podczas chodzenia, weterynarz podaje Metacam, ale stwierdza, że paraliż prawdopodobnie postępuje. Ostrzega, że jeśli tylko zauważę, że łapy sa niewładne i pies nie wstaje sam natychmiast mam zgłosić się albo:


[B]- Klinika na Powstańców Śląskich 101 (Warszawa) albo
- SGGW Nowoursynowska 159c (Wwa) w obu przypadkach dr hab. Jacek Sterna lub dr Degórska.[/B]


Ostrzega, że paraliż nie musi wcale ustąpić, że być może konieczna będzie OPERACJA.


Jestem przerażona, przeszukuję internet. Znajduję wiele pozytywnych opinii dotyczących lekarzy nastawiających kręgosłup zaczynam podejrzewać kryptoreklamę, dzwonię do mojego osiedlowego weta po opinię, jednak weterynarz kategorycznie odradza mi tego typu majstrowanie przy kręgosłupie, mówiąc że decydujące jest 48h od zauważenia całkowitego zwiotczenia - wówczas natychmiast na stół. Ostrzega że jeśli będę to przedłużać szanse psa na dojście do zdrowia drastycznie zmaleją i że nastawianie nie jest medyczną metodą leczenia. Mogę też nie poddać psa operacji ale leczenie Metacamem to ruletka 50/50 - jeśli przegram, czeka mnie w najlepszym razie wózek, w najgorszym po miesiącu decyzja usypiać czy nie. Lekarz każe mi się wziąc w garśc i dokładnie obserwować psa, w razie pogorszenia juz nie do nich tylko do specjalisty.


W nocy nie śpię, sprawdzam, czy pies chodzi. Zaczyna mi się wydawać że jest gorzej.


[B]Wtorek24 lipca[/B] - rano łapy są całkowicie niewładne. Jedziemy na SGGW. Przyjmuje nas doktor Sterna. Małomówny, naukowy, arcyprofesjonalny, ale nie wymagam by był Marcinem Prokopem - chcę tylko by ratował mojego psa!!!


Doktor jest oszczędny w słowach informuje mnie, że mamy 5 stopni paraliżu u psa, z tego co zapamiętałam wygląda to z grubsza tak:
[B]I - ból
II - pies kuleje chodząc
III - łapy są wiotkie ale pies podejmuje próby samodzielnego wstawania
IV - pies nie wstaje nawet na sekundę, łapy ciągnie za sobą
V - zanik czucia głębokiego[/B]


Powiedział że w przypadku mojego psa w gabinecie widzi przed sobą stopień IV, ale z naszych relacji wynika, że pies rano podjął próbę wstania czyli może to być stopień III a sytuacja jest następująca:
[B]3 stopień - szanse wyleczenia zarówno w wyniku operacji jak i leczenia klatkowego (pies siedz 3-4 tygodnie w klatce żeby ograniczyć ruchliwość i dostaje leki przeciwzapalne) wynoszą około 80% wówczas sami musimy podjąć decyzję co wolimy. W przypadku stopnia 4 szanse przy leczeniu bezoperacyjnym sięgają maksymalnie 60%[/B]. Przypomina mi o [U][B]żelaznej zasadzie 48[/B]h[/U] bo tylko wtedy operacja ma taką szansę powodzenia.
Jako że zareagowaliśmy w pierwszej dobie każe czekać do następnego dnia rano. Dr Sterna nie chce mi niczego doradzać, lojalnie uprzedza że operacja to koszt rzędu 3000 zł i że nie stanowi gwarancji wyleczenia w 100% w związku z czym decyzję musimy podjąć sami. Nasz pies ma dopiero 4 lata, był w świetnej kondycji fizycznej więc szanse powodzenia przy operacji wykonanej następnego dnia rano mają sięgać 80-90%. Doktor każe wrócić do domu mówiąc, że czasem zdarza się cud i w decydującej dobie paraliż cofa się o jeden stopień ale jest to przypadek 1 na 10 mamy się raczej spodziewać postępowania choroby.


Operacja nas przeraża. Leczenie w klatce o wym 70 cm x1,5 m jeszcze bardziej. Ustalamy w domu że następnego dnia szykujemy się na operację. Koszt jest wysoki ale nie mamy wątpliwości, nasz pies jest dla nas jak członek rodziny. Dzwonię do naszego "osiedlowego" weta, mówię z czym wracam z SGGW, każe się uspokoić, zaufać specjaliście i utwierdza w przekonaniu że operacja to dobra decyzja.


[B]Środa 25 lipca[/B] - całą noc ryczę, pies nawet nie próbuje wstawać, załatwia się pod siebie. O 8 rano jesteśmy na SGGW, doktor już na nas czeka. Gdy mowię, że jesteśmy zdecydowani, mam wrażenie że lekarz cieszy się z naszej decyzji. Psa zabierają na tomografię, obiecują zadzwonić dwa razy - po tomografii i po operacji.
O 10.30 telefon chyba pielęgniarki - przepuklina jest rozległa, pies jedzie już na blok.
13.00 - dzwoni dr Sterna, problem między 12 a 13 kręgiem, operacja nie łatwa, ale jest już po. na siłę wyciągam z niego zdanie "rokowania są pozytywne". Po psa mam jechac nazajutrz przed południem, bo jedną noc musi poleżeć w psim szpitalu.


[B]Czwartek 26 lipca 1 dzień po operacji -[/B] odbieram psa, oczywiście tradycyjnie już ryczę, jest bidunią, ma wielką szramę, ale jest ożywiona i piszczy ale nie z bólu - podobno to taka polekowa podnieta. Dr Sterna żegna się z nami mówiąc że liczy na to ze 4 sierpnia na zdjęcie szwów pies przyjdzie na smyczy. Każe ograniczyć ruch, na początku drastycznie, potem na 2 miesiące do chodzenia na smyczy. Po zdjęciu szwów możemy skorzystać z usług rehabilitantów z ulicy Heroldów


[URL]http://www.psychodnia.pl/index.html#/kontakt-i-dojazdy[/URL]





[B]Piątek 27 lipca[/B] - pies sporo spi, nie łazi, ale zauważamy że od czasu do czasu łapka się rusza. Wydaje nam się pod wieczór, że Pies próbuje wstawać, na lewej tylej łapie.


[B]Sobota 28 lipca[/B] - Pies próbuje wstawać, choć trochę się przewraca, pod wieczór robi pierwsze kroki. Z godziny na godzinę jest lepiej! Pies załatwia się sam, o ile podtrzymam nóżki.


[B]Niedziela 29 lipca - 4 doby od operacji. [/B][B][COLOR=red]Nasz pies chodzi![/COLOR][/B] Gdy jest głodny sam podchodzi do miski, chodzi pijanym krokiem wokół ogródka. Umieram z radości! Z godziny na godzinę jest coraz lepiej, pod wieczór próbuje biegać. Sam się załatwia.


[B]Poniedziałek - dzisiaj.[/B] Pierwszy spacer na smyczy!!! Pies jest cudownie radosny, a łapy cudownie sztywne. Pies łazi za mną po mieszkaniu.
Jeśli postępy będą nadal szły w tym tempie będę zachwycona.


Niestety musimy jezdzic na zastrzyki z antybiotyku. Mieliśmy też przez parę dni podawać Metacam ale niestety po Metacamie i lekach pies cierpi na krwotoczne zapalenie układu pokarmowego (krew w kupie), więc na razie Metacam odstawiony, psu musze gotować delikatne jedzenie i podawać florę bakteryjną, liczymy na to że biegunka ustąpi jutro. Oczywiście po operacji trzeba poświęcić sporo czasu na leczenie psa - trzeba stale na niego uważać, ja nie ruszam się z domu nawet do sklepu, żeby nie próbował np wskoczyć na kanapę albo wygryźć szwów. Osoby nie mogące sobie na to pozwolić powinny zaopatrzyć się w sporą klatkę lub wygospodarować rodzaj kojca.


Trzymajcie wszyscy kciuki, żeby kazdego dnia postępy były tak szybkie!!!


Co do kosztów bo wiem, że wiele osób szuka informacji, w Warszawie wygląda to następująco (oprócz tych poniesionych przez 5 dni zanim trafiliśmy na SGGW)
53 zł - konsultacja u dr Sterny i diagnoza
Operacja ( w tym 600 zł tomografia, jakieś 80 zł hospitalizacja, znieczulenie, itp.) leki do dnia odbioru włącznie - 2920 zł
Potem codziennie koszt zastrzyku z antybiotyku w najbliższej przychodni, u nas dochodzi też koszt leczenia tego krwawienia - do 53 zł dziennie przez maksymalnie 5-7 dni.


Potem jeszcze zdjęcie szwów.


Jeśli wszystko będzie dalej postępowało tak jak teraz uznam to za najlepiej wydane 3000 w moim życiu.


Trzymam kciuki za wszystkich zmagających się z tym problemem i modlę się w duchu by mojego drugiego jamnika ominęło to zło. Niech dyskopatia trzyma się od nas z daleka bo to straszne przeżycie!


Jeśli macie do mnie jakieś pytania na wszystkie chętnie odpowiem, jesli tylko będę mogła pomóc na pewno pomogę


Tutaj wkrótce będę pokazywać postepy w rehabilitacji:




[URL]http://www.facebook.com/JamnikSzorstkowlosyWirehairedDachshund[/URL]

Edited by inecita
Link to comment
Share on other sites

O troszkę kosztowna ta operacja.......
My z Maksem 3 tyg. z kawałkiem walczyliśmy - dzień w dzień zastrzyk, ale.... nas to taniej wyniosło... nie licząc nerwów, płaczu, stresu....
Dopiero 4 zastrzyki ze sterydem pomogły + codzienne przeciwzapalne.
Maksio ciut zarzuca czasmai tyłeczkiem, ale czasami, czasami chodzi na sztywnieszych łapach, ale wtedy jak sie nachodzi...
Normalnie łazi, biega, szaleje za rzucanymi abłkami, rzucam zdrowej Fidze, ale Maks też leci. Mnie sie niz ona męczy.
Parę razy jak poczuł zew.... miłość to nawet uciekł z domu....
Mam nadzieję, że nie wróci mu to więcej

Trzymamy kciuki za maleńką:)Maksio też:)

Link to comment
Share on other sites

U nas po 5 zastrzyku było coraz gorzej, kompletnie nie działały, a szanse spadały codziennie o 20%, więc już nie patrzyłam na koszty jakoś trzeba było wygospodarować, ale to prawda - koszty są. Od operacji minął tydzień i jeden dzień, pies sam się załatwia, chodzimy na spacery na smyczy, strasznie chciałby biegać i potwornie ciągnie w swoją stronę, ale spacery muszą być "delikatne". Liczę, że po 3-4 tygodniach wróci pełna sprawność, jeśli nie - zaczniemy chodzić na rehabilitację.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='inecita']U nas po 5 zastrzyku było coraz gorzej, kompletnie nie działały, a szanse spadały codziennie o 20%, więc już nie patrzyłam na koszty jakoś trzeba było wygospodarować, ale to prawda - koszty są. Od operacji minął tydzień i jeden dzień, pies sam się załatwia, chodzimy na spacery na smyczy, strasznie chciałby biegać i potwornie ciągnie w swoją stronę, ale spacery muszą być "delikatne". Liczę, że po 3-4 tygodniach wróci pełna sprawność, jeśli nie - zaczniemy chodzić na rehabilitację.[/QUOTE]
Jakie zastrzyki sunia dostawała?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...